-
nowość
-
promocja
Psy gończe. Tom 2. Leo Minor - ebook
Psy gończe. Tom 2. Leo Minor - ebook
Kontynuacja głośnych „Psów gończych”.
Tym razem znany już czytelnikowi zespół śledczych musi wyjaśnić, jaka była przyczyna dekapitacji ciała, które o mglistym świcie odkopano w Łodzi na tyłach Nowego Cmentarza Żydowskiego. Kim był ów nieszczęśnik? Szukając odpowiedzi na to pytanie Jakub Gajcer, funkcjonariusz policji, będzie musiał ustalić, co jest dla niego ważniejsze – prawda czy prawo?
Joanna Ufnalska znów zabiera nas do międzywojennej Łodzi, która zdaje się nie mieć przed nią tajemnic. Mocniejszą kreską zarysowuje postacie, uwypukla relacje i snuje intrygi. Powieść pełna ciekawostek i nieoczywistych rozwiązań. Ta Łódź was oczaruje, ale nie bójcie się zgubić w jej uliczkach, bo Asia prowadzi pewnie i świadomie.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Kryminał |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-975513-8-1 |
| Rozmiar pliku: | 3,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ta ziemia. Dziwnie miękka. Skrywała coś, co bardzo chciał mieć. Zatracił się w tej czynności. Oszalał. Mimo zmęczenia nie czuł upływających minut. Ale poczucia czasu z zasady nie miał. W końcu to złapał. Ciągnął. Ani drgnęło. Coś zachrzęściło. Pękło. Ale to nic. Do jego uszu doszło niepokojące trzaśnięcie. Szelest. Ktoś się zbliżał.
Zignorował to. Walczył o zdobycz. Nie przestawał. Naprężył ciało i szarpnął. Bez efektu. Poczuł silne, piekące uderzenie w bok. Odrzuciło go. Zaskowyczał. Odskoczył. Zobaczył człowieka. Uciekł w zarośla. Stamtąd przez chwilę obserwował. Człowiek zauważył jego zdobycz. Wiedział już, że ją utracił. Bok go nadal piekł. Tamto coś przecięło mu skórę. Położył się na ziemi. Zaczął wylizywać bolące miejsce.
Wciąż był głodny.PROLOG
Trzy tygodnie wcześniej. 25 września 1922 roku, poniedziałek
Padł tylko jeden strzał.
Wzrok mężczyzny z raną wlotową w czole stał się pusty. Źrenice przestały reagować na światło i zastygły rozszerzone niczym w stanie podniecenia. Ustały oddech, tętno, odruchy. Twarz się rozluźniła, usta delikatnie rozchyliły. Strużka krwi spłynęła w stronę oka, a kiedy padł martwy na ziemię, nakreśliła nierówny ślad ku linii zaczesanych do tyłu jasnych włosów. Poruszała się po skórze powoli, jakby towarzyszył jej jeden z nokturnów Chopina. Ten mężczyzna miał jeszcze tyle do powiedzenia. Tyle informacji do sprzedania. Tyle asów w rękawie, za które mógł wykupić swoje, jak się okazało, mało warte dla mordercy życie. Te cenniejsze miał zostawić na później, zachować jako karty przetargowe. Ale nikt nie chciał z nim handlować. Kiedy dwa kwadranse wcześniej wsiadał do czarnego citroëna type A, nie spodziewał się, że to jego ostatnia podróż i że czeka go zwyczajna likwidacja. Od miesięcy był gotów na taką sytuację, powtarzał nawet jak mantrę, od czego zacznie, gdy zobaczy wycelowaną w siebie lufę pistoletu. Jeśli zobaczy. Ale w tej jednej kluczowej chwili nie mógł wydusić z siebie słowa. Nie spodziewał się, że sprawy nabiorą takiego tempa. Nawet gdyby zareagował, nie zmieniłoby to sytuacji. Miał zginąć.
Te chaotyczne myśli mogłyby się wytworzyć w jego umyśle, gdyby aktywność neuronalna mózgu nie została nieodwracalnie wygaszona. Byłoby mu żal siebie samego, a i jego przekonanie o byciu niezastąpionym pękłoby niczym kość czołowa pod naporem kuli. Wszystko to mogło zaistnieć, ale zamiast tego miały się pojawić zmiany pośmiertne czekające już na swoją kolej, by rozgościć się w jego ciele.
Naturalna kolej rzeczy: stężenie – zwiotczenie – rozkład.