Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Psychoterapia systemowa i narracje więzi - ebook

Format:
EPUB
Data wydania:
22 kwietnia 2025
139,00
13900 pkt
punktów Virtualo

Psychoterapia systemowa i narracje więzi - ebook

Niniejsza książka daje doskonały, wszechstronny obraz praktyki terapii rodzinnej, uwzględniający wszystkie wymiary teorii przywiązania i terapii narracyjnej oraz scalający je w usystematyzowaną strukturę. Stanowi przełom w stopniowym procesie włączania teorii więzi do głównego nurtu praktyki terapii rodzinnej. Bowlby byłby zachwycony! Z przedmowy Johna Bynga-Halla Książka Psychoterapia systemowa i narracje więzi pokazuje, w jaki sposób koncepcje wywodzące się z teorii przywiązania mogą znaleźć zastosowanie w praktyce. Autorzy pokazują, jak wczesne doświadczenia emocjonalne wpływają na narracje, jakie tworzymy na temat własnego życia, oraz jak one z kolei kształtują nasze więzi emocjonalne. Prezentują aktywności, jakie można zaproponować klientom, i ilustrują problematyczne wzorce interakcji z ukazaniem ich znaczenia dla członków rodziny. Posługują się również przykładami klinicznymi, aby wyjaśnić, jak stosować narracyjną terapię więzi w rozmaitych kontekstach i z różnymi grupami klientów. Narracje nie są biernym rejestrowaniem przeszłości, stanowią czynny proces nieustannej konstrukcji, rekonstrukcji i rewizji. Opowiadamy swoje historie innym, a ich pytania, reakcje, komentarze, uzupełnienia, korekty i poprawki za każdym razem przekształcają te opowieści. Dzielenie się nimi, nawet gdy mówimy sami do siebie, wywołuje silne uczucia, które wpływają na to, w jaki sposób i kiedy opowiadamy swoje historie, na przykład przed kim się otwieramy, co pomijamy, o czym zapominamy albo przed jakimi wspomnieniami się bronimy, co zmieniamy, korygujemy i wycinamy oraz, oczywiście, dlaczego postanawiamy o czymś powiedzieć. Możemy również zmieniać swoje historie w zależności od tego, komu je opowiadamy – czy czujemy się przy danym słuchaczu na tyle bezpiecznie, że jesteśmy szczerzy i otwarci, a przy tym mamy dostęp do wspomnień. Ze Wstępu

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-24235-0
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Książka Psychoterapia systemowa i narracje więzi poprzez specjalistyczne omówienie podejść klinicznych pokazuje, w jaki sposób koncepcje wywodzące się z teorii przywiązania mogą znaleźć zastosowanie w praktyce.

W nowym wydaniu zawarto zaktualizowany przegląd przykładów integrowania teorii więzi, psychoterapii systemowej i podejść narracyjnych, jak również praktyk łączących kluczowe wglądy z pracy terapeutycznej nad traumą rozwojową i traumą międzypokoleniową oraz z neuronaukowych badań nad przetwarzaniem emocji w mózgu. Autorzy pokazują, jak wczesne doświadczenia emocjonalne wpływają na narracje, jakie tworzymy na temat własnego życia, oraz jak one z kolei kształtują nasze więzi emocjonalne. Niniejsze wydanie jest bardziej ukierunkowane na prezentację aktywności, jakie można zaproponować klientom, i obejmuje więcej ilustracji przedstawiających problematyczne wzorce interakcji z ukazaniem ich znaczenia dla członków rodziny. Posługujemy się również przykładami klinicznymi, aby wyjaśnić, jak stosować narracyjną terapię więzi w rozmaitych kontekstach i z różnymi grupami klientów.

Książka obejmuje praktyczne wskazówki dla wielu specjalistów z dziedziny zdrowia psychicznego, między innymi terapeutów rodzinnych, psychoterapeutów pracujących z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi, psychologów klinicznych i pracowników socjalnych, którzy mogą zastosować zaprezentowane podejście w zróżnicowanych sytuacjach.

Dr Rudi Dallos to professor emeritus na Wydziale Psychologii Klinicznej Uniwersytetu w Plymouth. Od czterdziestu lat pracuje jako terapeuta rodzinny w różnych placówkach, między innymi z dziećmi i młodzieżą, osobami cierpiącymi na zaburzenia odżywiania, a w ostatnim okresie z rodzinami z dzieckiem z diagnozą autyzmu. Jest autorem licznych artykułów i książek poświęconych terapii rodzinnej oraz narracyjnej terapii więzi, a jego badania i praktyka przyczyniły się do rozwoju modelu NTW.

Dr Arlene Vetere to professor emeritus na Wydziale Terapii Rodzinnej i Praktyki Systemowej Uniwersytetu VID w Oslo. Jest psycholożką kliniczną, a także psychoterapeutką, superwizorką i trenerką w nurcie terapii systemowej w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka i prowadzi swoją praktykę.PRZEDMOWA DO PIERWSZEGO WYDANIA

Niniejsza książka, obok publikacji Dallosa (2006), daje doskonały, wszechstronny obraz praktyki terapii rodzinnej, uwzględniający wszystkie wymiary teorii przywiązania i terapii narracyjnej oraz scalający je w usystematyzowaną strukturę. Stanowi przełom w stopniowym procesie włączania teorii więzi do głównego nurtu praktyki terapii rodzinnej.

Po II wojnie światowej Bowlby pisał o przywiązaniu i o konsekwencjach ewakuacji, w czasie których dzieci rozdzielano od rodzin. W 1949 roku omówił swoje doświadczenia z pracy z całymi rodzinami w ramach terapii dzieci (zob. Bowlby, 1988). Jego koncepcje pracy z rodziną rozpowszechniły się w Stanach Zjednoczonych i przyczyniły do powstania terapii rodzinnej na gruncie amerykańskim. Można go uznać za twórcę tego podejścia, co oznaczałoby, że stworzył zarówno teorię przywiązania, jak i terapię rodzinną. Bowlby wygłosił w Stanach Zjednoczonych jeden z pierwszych wykładów prezentujących teorię systemową, którą następnie włączono do teorii systemów rodzinnych. Od początku był orędownikiem terapii rodzinnej i rozumiał, że badania należy rozpocząć od relacji matki i dziecka, a następnie rozszerzyć je na więzi rodzinne. Ta książka uwzględnia wyniki jego analiz. Bowlby byłby jej treścią zachwycony.

Tworząc swoje koncepcje, Bowlby wiele czerpał z własnej pracy klinicznej. Wiedział, że praca z klientami ma zasadnicze znaczenie dla rozwoju teorii przywiązania oraz technik terapeutycznych. Odbywał regularne seminaria z klinicystami o różnych orientacjach teoretycznych oraz badaczami. Miałem zaszczyt być wśród nich.

Obecnie w psychoterapii, w tym także terapii rodzinnej, funkcjonują konkretne podejścia do teorii przywiązania. W tej książce Dallos i Vetere rozwijają swój model systemowy, który łączy przywiązanie z innymi nurtami w terapii rodzinnej. Obejmuje on również rozmaite aspekty teorii narracyjnej. Związki między stylami przywiązania a narracjami są dobrze zbadane. Aby umożliwić wykorzystanie ich w praktyce, autorzy przedstawiają na przykładach kliniczne znaczenie związków między bezpiecznymi stylami przywiązania a zdrowymi relacjami. Pokazują, że nieufne style przywiązania skutkują powstaniem trzech typów niespójnych narracji – unikających, ambiwalentnych i zdezorganizowanych – które wiążą się z różnymi problemami.

Za pomocą tego zintegrowanego modelu autorzy omawiają wiele wątków życia rodzinnego, na przykład pobudzenie, stanowiące, jak podkreślają, istotny aspekt przywiązania, a także inne motory napędowe ludzkiego zachowania, takie jak miłość, seksualność i cykle życiowe. Odwołują się do rozmaitych zachowań związanych z każdym z tych zjawisk, wskazując użyteczne techniki i strategie rodzinne.

Książka ta opisuje szczegółowo i kompleksowo liczne wymiary prezentowanego modelu, a także jego zastosowania. To fascynująca i pouczająca lektura, która poszerzyła moje horyzonty. Sam podejmuję starania, aby pomóc terapeutom włączać implikacje teorii przywiązania do ich praktyki. Dallos i Vetere wynoszą to podejście na nowy poziom, obejmujący wiele działań terapeutycznych. Pokazują również, jak można współpracować z innymi specjalistami, którzy zajmują się danymi sytuacjami i problemami.

Autorzy opisują proces eksplorowania wzajemnych relacji przez członków systemu, możliwy dzięki ustanowieniu bezpiecznej bazy terapeutycznej, która z kolei pozwala stworzyć bezpieczną bazę rodzinną, a ta otwiera drogę do zmiany. Można go wykorzystać w wielu kontekstach i technikach, takich jak analiza uczuć w relacji przywiązaniowej, rzeźba emocji, komunikacja z użyciem genogramów, skrypty oraz analiza wzorców kojenia. Omówione techniki to między innymi dyskusja w zespole odzwierciedlającym, refleksyjna rozmowa oraz praca z urazami więzi.

Dallos i Vetere poruszają również kwestię potrzeb samych terapeutów oraz wyjaśniają, jak proces pisania niniejszej książki poddał im nowe pomysły. Opisują, jak kształtowały się ich style przywiązania w kontekście istotnym z perspektywy ich praktyki i badań. Współpracę tej pary można uznać za bezpieczną bazę w środowisku zawodowym. Ich zdaniem terapeuci rodzinni powinni współdziałać w analogiczny sposób.

Ta pozycja to skarbnica wiedzy dla wszelkich terapeutów rodzinnych oraz badaczy działających w tym obszarze. Wiele się z niej nauczyłem i zdecydowanie pogłębiła moją świadomość dziedziny.

John Byng-HallWSTĘP AUTORÓW

Po tym, jak ukazało się pierwsze wydanie Psychoterapii systemowej i teorii więzi, zmarła jedna z najbardziej inspirujących nas osób, autor pierwszej przedmowy, John Byng-Hall. Trudno nam wyrazić, jak ogromny mamy wobec niego dług wdzięczności i ile znaczyły dla nas jego wglądy, mądrość i entuzjazm dla naszej pracy. John Bowlby, poprzednik Bynga-Halla w Tavistock Clinic, jest, rzecz jasna, znany na całym świecie jako twórca teorii przywiązania, natomiast wkład drugiego z Johnów bywa niedoceniany. Z naszego punktu widzenia John Byng-Hall był niezmiernie istotną postacią, gdyż umożliwił dokonanie na gruncie teorii przywiązania bardzo ważnych odkryć, dotyczących związku procesu tworzenia się stylów przywiązania z teorią narracyjną i perspektywami humanistycznymi. Choć nie było to intencją Bowlby’ego, istnieje ryzyko, że teoria przywiązania zostanie odczytana jako sugestia, iż wyrastamy na zakładników swoich wczesnodziecięcych doświadczeń. W myśl tej interpretacji kształtują one krajobraz naszych wewnętrznych stanów emocjonalnych, od których trudno się uwolnić, szczególnie jeśli były one problematyczne. Z tym zaś wiąże się wniosek, że nasze dzieci kształtowane są przez to, jak postępujemy z nimi i wobec nich. Trudno również nie pomyśleć, że w pewnych przypadkach to, co zrobiliśmy jako rodzice, wyrządziło naszym dzieciom krzywdę. To zaś może zaowocować stosunkowo pesymistycznym i nadmiernie deterministycznym nastawieniem do pracy terapeutycznej z rodzinami. Tymczasem John Byng-Hall podkreślał, że nasze reakcje przywiązaniowe na własne dzieci nie są wyłącznie czy nawet w przeważającym stopniu wynikiem naszego programowania emocjonalnego z dzieciństwa, lecz także wyrazem naszych świadomych intencji. Posługując się koncepcją opowieści i skryptów, wyjaśnił, że dokonujemy własnych egzystencjalnych wyborów i opierając się na tym, jak postrzegamy swoje dzieciństwo i co z niego pamiętamy, sami decydujemy, które elementy powtórzyć, a które skorygować.

Idea związku między procesami emocjonalnymi a świadomymi wyborami stanowi centralny motyw tej książki. Nasze narracje, nasze opowieści splatają się z procesami emocjonalnymi, a równocześnie wynikają z fizjologii naszych mózgów. Tym samym teoria przywiązania staje się podejściem nastawionym na refleksyjność i współczucie, w którym zastanawiamy się nad sobą w roli terapeutów i członków rodzin, a także nad intencjami, jakie kryją się pod zachowaniem członków rodzin, z którymi pracujemy. Może to stać w sprzeczności ze sposobami, w jakie niekiedy wykorzystywano teorię przywiązania, na przykład gdy za jej pomocą oceniano, jakie „ryzyko” stanowią rodzice dla dobrostanu i rozwoju własnych dzieci. Nie chcemy przez to powiedzieć, że ocena „ryzyka” nie jest istotna w kontekście ochrony dzieci i innych narażonych na zranienie członków rodzin, jednak bez zrozumienia egzystencjalnych aspektów w życiu klientów i wyborów, jakich próbują dokonywać, możemy stracić ogromną szansę na wsparcie u nich pozytywnych zmian.

Koncepcje Johna Bynga-Halla i innych współczesnych przedstawicieli teorii więzi, teorii i terapii narracyjnej, praktyki systemowej i neuronauki zainspirowały nas do czerpania z owych modeli, żeby dzięki nim lepiej oddać nasze doświadczenia pracy z parami i rodzinami. Członkowie rodzin często okazywali podczas naszych sesji intensywne uczucia: wybuchali płaczem, doświadczali głębokiego wstydu, wpadali we wzburzenie, krzyczeli i oskarżali się nawzajem, niektórzy wstawali i wychodzili z gabinetu. Na wcześniejszym etapie drogi zawodowej czasem zastanawialiśmy się, jaki popełniliśmy błąd, skoro wywołaliśmy ich zdenerwowanie albo je pogłębiliśmy. Rudi Dallos (RD) początkowo szkolił się w etosie stosunkowo „chłodnych” strategii terapeutycznych, a następnie w nurcie mediolańskiej szkoły terapii rodzin, w której terapeuta rodzinny miał wykazywać się sprytem, tocząc pewnego rodzaju potyczki z rodzinami. Wczesne podejścia w ramach szkoły mediolańskiej opracowano w celu pracy z rodzinami borykającymi się z bardzo poważnymi problemami, takimi jak długotrwałe zaburzenia odżywiania i długotrwałe problemy z psychozą. Nurty te opierały się na założeniu o nadmiernym zaangażowaniu członków rodziny, często jednak – szczególnie w mistrzowskim wykonaniu swoich twórców, takich jak Paul Watzlawick (1967), zespół mediolański (Palazzoli i in., 1978), Jay Haley (1987) i John Weakland (1982) – dawały wyraz głębokiej nadziei, akceptacji i współczucia dla rodzin i ich problemów, wykorzystując elementy zabawy i łagodnych przekomarzanek. Dobrze uchwycił to Paolo Bertrando (2007), opisując często przemilczane aspekty tych nurtów, zwłaszcza w pisemnych omówieniach metod, jakimi terapeuci pracują w różnych modelach terapii rodzinnej:

Biegły terapeuta ze szkoły mediolańskiej nigdy nie ignorowałby konkretnych doświadczeń życiowych klienta ani emocjonalnego wydźwięku jego sytuacji i dostosowałby się do tych okoliczności, jednak wrażliwość tego rodzaju trudno jest przekazywać wyłącznie za pośrednictwem słowa pisanego, gdzie łatwiejsze staje się zauroczenie ideologią.

(Bertrando, 2007, s. 11, podkreślenie autorów).

Arlene Vetere (AV) początkowo szkoliła się w podejściu strukturalnym, opracowanym w celu pomocy rodzinom zmagającym się z wycofaniem emocjonalnym i problemami w sferze autorytetu rodzicielskiego. Oboje wciąż interesujemy się podejściem strukturalnym i metodami, w których uczucia i ich wyrażanie podczas sesji są nie tylko bardziej akceptowane, lecz także, jak w przypadku takich technik, jak inscenizacja i intensyfikacja, zorientowane bezpośrednio na wywoływanie silnych uczuć, żeby sprowokować i promować zmiany. Wygląda jednak na to, że w Wielkiej Brytanii te bardziej dyrektywne i emocjonalne metody pracy wyszły z mody, chociaż można zauważyć pewne oznaki ich renesansu. Co interesujące, podejście strukturalne wiąże się również z niezwykle istotnym aspektem, którego doświadczyliśmy przez lata pracy z rodzinami: mowa o sytuacjach, w których członkowie rodziny próbują nie okazywać i nie okazują uczuć, a dokładniej o sytuacjach, gdy w naszej ocenie próbują maskować lub ukrywać uczucia albo wręcz zaprzeczają ich istnieniu, chociaż my, terapeuci, czujemy w swoich ciałach jakieś intensywne, choć niewyrażone napięcia w gabinecie. Rzadziej mówi się o tym, że pionierzy rozmaitych szkół terapeutycznych potrafili wspaniale snuć opowieści. Terapia narracyjna powstała wprawdzie w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, ale być może wszyscy dobrzy terapeuci nabierają umiejętności słuchania i snucia uzdrawiających historii podczas terapii indywidualnej i rodzinnej.

Nie twierdzimy, że sami ustrzegliśmy się „zauroczenia ideologicznego”, jednak bierzemy pod rozwagę spostrzeżenia Bertranda (2007) i mamy nadzieję uwzględnić w tej książce część przemilczanych treści, zwłaszcza tych dotyczących roli emocji i więzi w psychoterapii rodzinnej i innych formach terapii. Niestety, w naszej ocenie terapia systemowa w dużej mierze nie zważa na przestrogi Bertranda. Nie dotyczy to Johna Bynga-Halla, który wyjaśniał, jak analizować znaczenia nie tylko historii, które ludzie opowiadają o swoich obecnych rodzinach, lecz także jednoczących rodzinę transgeneracyjnych przekazów o stracie, odwadze, miłości, współczuciu i dawnych przygodach. Przypominał nam jednak, że to historie pełne żaru, wykuwane w ogniu rodzinnych potrzeb więzi, bezpieczeństwa i miłości. Był dla nas inspiracją w zakresie włączania własnych uczuć i doświadczeń do pracy, kiedy opisywał, jak zmagał się z polio i jak odrzucony czuł się z powodu choroby jako dziecko w Afryce.

Powtórzmy zatem: ta książka opiera się na naszym modelu integrującym koncepcje zaczerpnięte z systemowej terapii rodzinnej, teorii narracyjnej oraz terapii narracyjnych i teorii więzi (Dallos, 2006a; Vetere i Dallos, 2003; Vetere i Dowling, 2005). W pierwszym rozdziale przedstawimy naszą próbę integracji tych ujęć oraz nowe rozwiązania, wprowadzone do tego wciąż ewoluującego modelu. Niezwykle ważne jest dla nas uwzględnienie siebie samych w procesie terapeutycznym, czyli podejście, które można nazwać refleksyjnym. W teoriach psychodynamicznych uczucia doznawane podczas pracy z rodzinami można określać w kategoriach przeniesień, projekcji i identyfikacji. Posługując się teorią więzi, chcemy zastanawiać się nad własnymi doświadczeniami przywiązaniowymi i ich bieżącymi konsekwencjami, a także nad ich wpływem na nasze reakcje emocjonalne i poznawcze na pary i rodziny, z którymi pracujemy. Wprawdzie refleksja nad własnymi doświadczeniami przywiązania nie jest kluczowa w teorii więzi, ale tego rodzaju podejście wydaje się niezwykle ważne w naszych doświadczeniach terapeutycznych. Niektórzy terapeuci, na przykład Johnson (2004), uważają emocje i ich ekspresję za zasadniczy element dynamiki w terapii par i rodzin. Aby doświadczać tych emocji, rozpoznawać je i nimi kierować, musimy być osobiście obecni w gabinecie i mieć szansę odnosić się do pojawiających się w nim emocji oraz odnajdywać się w nich. Nie powinniśmy czuć się nimi przytłoczeni, wypierać się ich ani od nich dystansować. Takie nastawienie ma głębokie konsekwencje dla metod szkolenia terapeutów par i rodzin. Jak wynika z naszych obserwacji, silne uczucia klientów wywołują niekiedy dyskomfort w terapeutach w trakcie szkolenia, przez co starają się zbyt szybko uspokoić nastroje, ostudzić atmosferę i przejść nad tym do porządku dziennego, nie dając członkom rodziny szansy na rozwinięcie tematu i wyjaśnienie swoich reakcji.

Początkowo postanowiliśmy napisać tę książkę jako uzupełnienie pozycji Attachment Narrative Therapy, opublikowanej w 2006 roku (Dallos, 2006a). Była to próba zestawienia koncepcji zaczerpniętych z terapii systemowej i terapii narracyjnej z koncepcjami odwołującymi się do teorii więzi. Wprawdzie tytuł książki sugeruje, że chodzi o „nową” formę terapii, ale naszą intencją było raczej omówienie zachodzącej już integracji idei pochodzących z wymienionych nurtów. Wydaną w 2006 roku książkę rozpoczyna lista problemów klinicznych i teoretycznych, które stały się inspiracją do rozwinięcia narracyjnej terapii więzi (NTW):

Teoria i terapia systemowa

• Ryzyko zlekceważenia indywidualnego doświadczenia emocjonalnego, łącznie z doświadczeniem kochania i bycia kochanym.

• Brak perspektywy rozwojowej.

• Niedawne nurty terapii rodzinnej i narracyjnej nie uwzględniają wzorców interakcji i komunikacji.

• W związku z powyższymi problemami podejście to poświęca niewiele uwagi analizie, jak konkretne wzorce albo style interakcji rodzinnej mogą wiązać się z różnego rodzaju problemami.

Rewolucyjna zmiana sposobu myślenia, jaką bez wątpienia stanowiła terapia systemowa (Dallos i Draper, 2015; Vetere i Dallos, 2003), prawdopodobnie zaowocowała tak dużym skupieniem na wzorcach i procesach, że przestaliśmy uwzględniać w pracy z parami i rodzinami charakter indywidualnych doświadczeń emocjonalnych oraz sposób, w jaki kształtowane są tożsamości i osobowości. Istnieje ryzyko, że w skomplikowanej dyskusji o kontekście, procesach i wzorcach stracimy z oczu jednostkę.

Nurty teorii i terapii narracyjnej

Tu również, podobnie jak w przypadku teorii systemowej, nasuwa się kilka pytań domagających się odpowiedzi:

• W jaki sposób kształtują się narracje w parach i rodzinach? Co sprawia, że można bezpiecznie rozmawiać o danym doświadczeniu?

• Czy ludzie różnią się pod względem stopnia rozwoju umiejętności narracyjnych?

• Jak są ze sobą powiązane narracje, emocje, wydarzenia życiowe i wzorce rodzinne?

• W jaki sposób konceptualizowane są relacje?

We wspomnianych podejściach nasze wątpliwości budzi na przykład kwestia, czy gdy kładziemy nacisk na język i narrację, to uwzględniają one fakt, że zdolność wyrażania własnych doświadczeń w narracjach jest zaawansowaną umiejętnością, która kształtuje się stopniowo w okresie dzieciństwa i musi być rozwijana i pielęgnowana, a u niektórych ludzi zostaje ograniczona z przyczyn rozwojowych. Na przykład AV pracuje z dziećmi, które doświadczają w domu strachu i nie czują się na tyle bezpiecznie, żeby znać własne uczucia i myśli, więc tym bardziej nie mają szansy nauczyć się ich wyrażać. Uważamy również, że należy przeanalizować procesy uczenia się i zrozumieć, jakie doświadczenia ułatwiają lub – przeciwnie – utrudniają rozwój umiejętności albo stylów narracyjnych. To ważne, aby uwzględnić wpływ ciągłej traumy na rozwijającą się u dziecka umiejętność opowiadania o własnych doświadczeniach. Jako terapeuci powinniśmy mieć świadomość, jak i dlaczego u poszczególnych członków rodziny rozwinęły się style narracyjne, które nie uwzględniają wpływu uczuć, więzi i relacji na sytuacje problemowe. Świadomość ta może podnieść naszą umiejętność prowadzenia z nimi rozmowy w celu tworzenia bardziej otwartych narracji oraz pomóc nam utrzymać skupienie na wadze relacji.

Teoria przywiązania

• Nadmiernie biologiczne i deterministyczne kategorie opisowe wywiedzione z badań.

• Obwinianie matki albo podstawowego opiekuna?

• Czy koncentracja na diadzie nie jest zbyt uproszczonym i niejako zdekontekstualizowanym podejściem?

• Pomijanie procesów międzypokoleniowych i międzypokoleniowej transmisji reakcji przywiązaniowych.

Teorię przywiązania można uznać za zbyt zawężoną, ponieważ kładzie nacisk na diadyczny proces między rodzicem a dzieckiem albo między parą partnerów intymnych. Co gorsza, skupia się przede wszystkim na wzorcach relacji między matką a dzieckiem, co może skutkować obwinianiem matek za to, że u ich niemowląt wykształciło się poczucie braku bezpieczeństwa. Teoria przywiązania jest teorią rozwoju społecznej regulacji emocji, jednak można przypuszczać, że przyjmuje nadmiernie biologiczną wizję podstaw przywiązania, zamiast uwzględnić procesy społeczno-kulturowe, które wpływają na obowiązujące definicje dobrego rodzicielstwa, odpowiedniego poziomu więzi, rolę matek i ojców, presji ekonomicznych doświadczanych przez rodziny i tym podobnych.

Dla nas te kwestie to coś znacznie więcej niż zagadnienia teoretyczne. Wiążą się z naszymi doświadczeniami klinicznymi, a także z naszymi tożsamościami klinicznymi oraz osobistymi.

RD: W moim przypadku ścieżka ku podejściu zintegrowanemu wiodła przez okres zaangażowania w systemową terapię rodzinną, obejmujący ponad trzydzieści lat pracy. Początkowo bardziej interesowały mnie podejścia konstrukcjonistyczne, które kładły nacisk na badanie rodzinnych przekonań i interpretacji (Bateson, 1972; Haley, 1987; Palazzoli i in., 1978, Watzlawick i in. 1974). Można powiedzieć, że te wczesne i pod wieloma względami różne od siebie ujęcia łączyło skupienie na rekonstrukcji znaczeń w rodzinach jako centralnym elemencie procesu zmiany. Idea przeformułowania znaczeń była kluczowa w tych próbach wspierania rodzin w znalezieniu nowych sposobów postrzegania problemów i odrzuceniu dotychczasowych nieskutecznych metod postrzegania relacji i trudności. Równocześnie doświadczyłem wpływu strukturalnej terapii rodzinnej (Minuchin i in., 1978/2009; Satir, 1964), który mocniej koncentrował się na pracy z uczuciami i działaniami członków rodziny, obserwowanymi podczas sesji.

Z perspektywy czasu widzę, że – podobnie jak wielu terapeutów – splatałem ze sobą aspekty różnych modeli. Na przykład w rzekomo „chłodniejszych” modelach szkoły mediolańskiej ludzie nierzadko wyrażali silne emocje w obliczu pozytywnej konotacji albo paradoksalnego zadania. Oczywiście odnosiliśmy się do ich uczuć, jednak można śmiało powiedzieć, że często nie dysponowaliśmy adekwatnym językiem do opisu refleksji nad tymi doświadczeniami. Wspominając ten wczesny okres mojego szkolenia, czasem wzdrygam się na myśl o tym, jacy byliśmy wówczas naiwni w kwestii uczuć klientów, na przykład gdy proponowaliśmy paradoksalne zadania, takie jak celowe nasilanie symptomu.

AV: Moja droga zawodowa ku syntezie teorii przywiązania z psychoterapią systemową rozpoczęła się od szkolenia w nurcie strukturalnej terapii rodzinnej, terapii poznawczo-behawioralnej i psychodynamicznej terapii krótkoterminowej (Malan, 1979). Na przestrzeni lat miałam też okazję pracować z parami. Szkolenie w nurcie strukturalnej terapii rodzinnej wprowadziło mnie w metody pracy z parami i rodzinami umożliwiające wyrażanie emocji i rozwijanie umiejętności podejmowania ryzyka w komunikacji przy wsparciu terapeuty, co skutkowało zmianą przeżywanego doświadczenia siebie nawzajem przez członków rodzin. Szkolenie w nurcie terapii poznawczo-behawioralnej nauczyło mnie, jak dużą rolę odgrywają przekonania; poznałam również wzajemne powiązania między myślami, uczuciami i zachowaniami. W owym czasie w żadnym z tych podejść nie zwracano większej uwagi na sposoby kształtowania się schematów poznawczych ani na wzorce komunikacji w rodzinach. Oba były zorientowane na pracę „tu i teraz”, czyli w obszarze bieżących doświadczeń ludzi. Zwróciłam się ku teoriom relacji z obiektem i teorii przywiązania, żeby lepiej rozumieć i wspólnie z członkami rodzin analizować, jak to się stało, że sprawy przybrały taki, a nie inny obrót. Zawsze uważałam, że praca z doświadczeniem emocjonalnym w kontekście pełnej zaufania relacji terapeutycznej sprzyja zmianie. Dlatego szkoliłam się również w nurcie krótkoterminowej terapii psychodynamicznej Malana, żeby nabrać większego komfortu w pracy terapeutycznej z silnymi negatywnymi uczuciami, takimi jak gniew, żałoba, wstyd, wrogość, pogarda i wstręt.

W tym wczesnym okresie jasne było, że Minuchin (1974) jest dużo mniej naiwny w kwestii uczuć, które mogą ujawnić się podczas sesji, i ma większą umiejętność wywoływania ich w rodzinach w sposób celowy. Do stosowanych przez niego technik należały inscenizacja, w której członków rodziny proszono o odegranie w gabinecie trudnych i bolesnych wzorców ze swojego życia, tym samym tworząc okazję do eksperymentowania z różnymi reakcjami w bezpiecznych warunkach spotkania terapeutycznego, oraz intensyfikacja, która wiązała się z celowym nasilaniem uczuć w celu zakłócenia wzorca polegającego na powtarzającym się unikaniu trudnych uczuć. Na przykład para mogła omijać uczucia lęku i konflikty poprzez zmianę tematu na problemy dziecka albo jego niewłaściwe zachowania. Nacisk kładziono na wspierające działanie w gabinecie, a nie na rozmowę o działaniach. Wynikało to z założenia, że większość ludzi ma zasoby potrzebne do tego, żeby podejmować ryzyko i wykraczać poza swoje typowe wzorce reakcji w bezpiecznych warunkach przymierza terapeutycznego.

Nie próbujemy przez to powiedzieć, że emocje były nieobecne w terapii rodzinnej. Według nas można sobie wyobrazić, że „wciąż dobijały się do drzwi”, ale ostatecznie nigdy na dobre się w niej nie rozgościły. Mogło to wynikać między innymi z faktu, że systemowa terapia rodzinna rozwinęła się jako przeciwieństwo i przeciwwaga wobec nadmiernego skupienia się na mechanizmach intrapsychicznych we freudowskich modelach psychodynamicznych. Modele te były jednak dominującymi modelami życia emocjonalnego, choć proponowały wysoce indywidualistyczną perspektywę. Dodatkowo ze względu na to, że Freud nie zajmował się destrukcyjnym wpływem rzeczywistych nadużyć seksualnych w rodzinach, doszło do zerwania istotnego związku między wewnętrznymi stanami emocjonalnymi a doświadczeniami rodzinnymi. Oczywiście jedna z podstawowych tez, jakie pragniemy postawić w tej książce, głosi, że teoria przywiązania dużo bardziej nadawała się na model, z którego mogła czerpać systemowa terapia rodzinna. Wydaje się jednak, że korzystano z niego sporadycznie, a przyczyn możemy się jedynie domyślać. Być może chodziło o to, że teoria przywiązania była zbyt mocno utożsamiana z teoriami psychodynamicznymi i uznawana w dużej mierze za kolejną ich odsłonę. Z perspektywy czasu dostrzegamy, że źle się stało i że mogło to wynikać z niewłaściwego rozumienia teorii przywiązania. Bowlby (1988) był eklektyczny i odwoływał się do teorii systemowej i koncepcji zaczerpniętych z teorii ewolucji i psychologii poznawczej, jak również, choć z pewnością niewyłącznie, do teorii relacji z obiektem.

Oczywiście poruszamy tu temat naszych doświadczeń zawodowych na drodze do opracowania podejścia NTW. Kolejna, bardziej osobista opowieść dotyczy już samej historii rodziny RD i jego wczesnych doświadczeń przywiązaniowych.

RD: Wyjechałem z Węgier jako uchodźca podczas powstania węgierskiego w 1956 roku. Był to dla mnie destrukcyjny emocjonalnie okres, który wiązał się z wieloma zmianami, poczuciem braku bezpieczeństwa i lęku. Jednym ze sposobów na to, żeby poradzić sobie z tą sytuacją, było dla mnie nieujawnianie uczuć. Dodatkowo jako najstarszy syn już od bardzo młodego wieku musiałem wejść w rolę osoby odpowiedzialnej za matkę i młodsze rodzeństwo i opiekować się nimi. Tego rodzaju odwrócenie ról i funkcja dziecka rodzicielskiego (Byng-Hall, 2008a) są dobrze opisane w psychoterapii i przypuszczalnie przypadły w udziale wielu z nas, osób wykonujących zawody pomocowe (Crittenden, 1997). Pociąga to za sobą strategię polegającą na dystansowaniu się od własnych uczuć, co prawdopodobnie przyczynia się w dużej mierze do zainteresowania podejściami terapeutycznymi, które zasadniczo nie uwzględniają emocji. Można powiedzieć, że strategiczne terapie rodzinne oraz podejścia szkoły mediolańskiej dobrze wpisują się w ten profil, a jeszcze bardziej dotyczy to, rzecz jasna, wszechobecnej terapii poznawczo-behawioralnej. Co ciekawe, początkowo interesowały mnie właśnie strategiczne podejścia systemowe w połączeniu z osobistą teorią konstruktu, czyli nurty eleganckie, lecz zasadniczo semantyczne. W miarę jak moja sytuacja życiowa ulegała zmianie – wziąłem ślub, urodziły mi się dzieci, rozwiodłem się, wziąłem drugi ślub, przeżyłem kolejne rozstanie – coraz dobitniej uświadamiałem sobie, na ile potrafię, a raczej nie potrafię, radzić sobie z emocjami. Stało się dla mnie również jasne, że moje ukochane systemowe modele terapii rodzinnej nie pomagały mi poukładać własnego życia tak, jak na to liczyłem!

W tym miejscu mierzymy się z ważnym pytaniem: w jakim stopniu istotne albo znaczące jest to, czy modele terapeutyczne, które wybieramy do pracy z klientami, pomagają nam w naszym życiu? W tej książce stawiamy tezę, że skoro promujemy refleksyjną perspektywę w terapii i praktyce klinicznej, to odpowiedź może być tylko jedna: podejście, na które się decydujemy, powinno wydawać nam się sensowne z osobistego punktu widzenia (Simon, 1995). Zatem w moim życiu próby postępowania w sposób strategiczny, rozmowy o tym, że grzęznę w cyrkularności i określonych wzorcach, oraz przyglądanie się przekonaniom leżącym u podstaw tych zachowań okazywały się w pewnym stopniu pomocne, jednak nie pozwalały mi zrozumieć, dlaczego, na przykład, moja partnerka jest na mnie wściekła, a ja tę wściekłość odwzajemniam! Bliższe moim wewnętrznym doświadczeniom były takie metody, jak ponowne odgrywanie sytuacji niepewności z dzieciństwa, okazywanie emocji w sposób, w jaki robili to moi rodzice, czy epizody irracjonalnej zazdrości. Dlatego z czasem teoria przywiązania pozwoliła mi coraz lepiej rozumieć moje osobiste doświadczenia. Natomiast znajomość podejścia systemowego zmniejszyła moje poczucie winy i odpowiedzialności – nie wszystko jest przeze mnie, w związku są dwie osoby!

AV: Moja historia osobista to opowieść o migracji na inny kontynent, stracie i odporności psychicznej. Mój ojciec zginął w wypadku drogowym, kiedy miałam jedenaście lat. Doświadczyłam żałoby i obserwowałam, jak zmieniła ona moją matkę i wpłynęła na nasze życie domowe. Pragnęłam pomóc matce, dzięki czemu nauczyłam się słuchać innych i precyzyjnie dostrajać do ich uczuć. Na dalszym etapie życia straciłam ukochanego męża, Grahama, który zmarł na raka. Mam nadzieję, że w pracy zawodowej nigdy nie zlekceważyłam wagi straty i lęku przed stratą ani ludzkich zasobów rezyliencji, siły i potencjału do wprowadzania zmian. Ze względu na moje doświadczenia teoria przywiązania bardzo do mnie przemawia i uzasadnia moje przeświadczenie, że dostępność i responsywność w relacjach są budulcem bezpiecznego przywiązania. Teoria przywiązania nie patologizuje zależności w relacjach; uznaje ją raczej za działanie na rzecz integracji. Uważam, że jednym z powodów, dla których w naszej dziedzinie zazwyczaj umniejszano znaczenie emocji i doznań emocjonalnych, były nieprzewidziane konsekwencje feministycznej krytyki teorii i praktyki terapii rodzinnej. Pragnąc unaocznić znaczenie władzy w relacjach oraz nierówności płciowe dotyczące ról społecznych i szans życiowych, zdekonstruowaliśmy zarzut, że kobiety posługują się „władzą emocjonalną”, żeby realizować swoje cele w nierównych relacjach władzy, w efekcie wykluczając emocje z dalszych rozważań. W swojej pracy z parami pracuję ze strachem przed stratą, odrzuceniem i porzuceniem, który często znajduje wyraz w postaci złości, obwiniania partnera i zazdrości. Wiem z doświadczenia, jak często domagałam się od Grahama przeprosin, przekonana o własnej racji, chociaż tak naprawdę chciałam, żeby mnie przytulił i zapewnił, że wszystko jest w porządku. Można to podsumować tak: ponad czterdzieści lat doświadczenia w terapii par, a nadal trudno mi się zmienić! Z przyjemnością donoszę jednak, że poczucie humoru często przychodziło mi z pomocą!

Wreszcie, drugie wydanie naszej książki to w mniejszym stopniu rewizja, a w większym tekst napisany na nowo. Przez dwanaście lat, jakie upłynęły od ukazania się pierwszego wydania w 2009 roku, nastąpił gigantyczny postęp w naszym rozumieniu systemów przetwarzania emocji w mózgu, systemów pamięci reprezentacyjnej w relacjach przywiązaniowych, koregulacji pobudzenia i nieświadomych reakcji relacyjnych oraz towarzyszących im ucieleśnionych doświadczeń.Te odkrycia ujawniają kolejne problemy w zwrocie ku podejściu poznawczemu w różnych formach terapii, w tym terapii rodzinnej, gdyż stwarza on ryzyko zepchnięcia na margines doświadczeń cielesnych i zmysłowych w naszej pracy terapeutycznej nad relacjami jednostek, par, rodzin, zespołów i tym podobnych systemów. Paradoksalnie to pojawienie się neuronauki pozwoliło nam odkryć na nowo historię terapii systemowej i rodzinnej, w której w centrum zainteresowania znajdowało się doświadczenie cielesne i emocjonalne w naszych relacjach. Komunikację uważano za przepływ werbalnych i niewerbalnych ucieleśnionych procesów, zachodzących nieustannie między członkami rodziny. Przykłady można znaleźć we wcześniejszych pracach Virginii Satir, Salvadora Minuchina, Murraya Bowena, Marianne Walyers, Robin Skynner i innych osób. Teraz możemy zacząć mówić, że praktykujemy w sposób zintegrowany i integratywny. Pierwsi terapeuci systemowi byli również niezwykle pochłonięci odnalezieniem Świętego Graala przyczynowości, pytali więc o to, dlaczego i jak rozwijają się różne problemy członków rodziny. Przestrzegali przed tym niektórzy z pionierów, na przykład Jay Haley, uznając to za płonne przedsięwzięcie ze względu na złożoność mechanizmów funkcjonowania rodziny. Poszukiwania te uczyniły jednak terapię systemową podejściem zasadniczo pragmatycznym. Mamy smutne poczucie, że z czasem może ona przestać być źródłem skutecznych rozwiązań w przypadku bardzo skomplikowanych problemów.

Niedawna redefinicja pewnych form dystresu w bliskich relacjach jako traumy relacyjnej związanej z zaburzeniami w zaspokajaniu potrzeb przywiązaniowych pomaga nam zorientować się nie tylko w tym, jak wygląda dynamika rodzinna, lecz także w jaki sposób się ukształtowała. Pozwala to myśleć w nowy sposób o metodach wspierania zmian poprzez uwzględnienie potrzeb przywiązaniowych i skupienie na zagrożeniach relacyjnych. Terapia staje się wtedy procesem poruszania się między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością w analizie potrzeb i strat przywiązaniowych oraz rozpatrywania ich łącznie z widocznymi i niewidocznymi, wyrażonymi i niewyrażonymi zagrożeniami. W terapii systemowej i innych nurtach przyjmuje się, że opracowanie bardziej spójnych, refleksyjnych historii, obejmujących nie tylko werbalne, lecz także sensoryczne wspomnienia zdarzeń, jest zasadniczym warunkiem zmiany. Jednak trudno tego dokonać, kiedy członkowie rodziny znajdują się w stanie traumatycznego strachu. W terapii systemowej skupiamy się na opracowaniu nowych narracji i refleksyjności, które pojawiają się w systemie rodzinnym. Teorie przywiązania i traumy są jednak zbieżne, gdyż podkreślają, że ludzie muszą czuć się „bezpiecznie”, żeby mogło do tego dojść. Zasadnicze znaczenie dla tej książki ma przedstawiona przez Bowlby’ego koncepcja terapii jako analogii bezpiecznej bazy, którą rodzice tworzą dla dziecka, żeby mogło eksplorować świat, rosnąć i dojrzewać (Levine i Frederick, 1997).

Powtórzmy, wszystkie główne ujęcia psychoterapeutyczne dążą do wspierania funkcjonowania refleksyjnego – umiejętności obserwowania procesów osobistych i interpersonalnych (Schön, 1983). Wprawdzie terapia i praktyka systemowa od zawsze skupiają się na relacyjnych, międzypokoleniowych i kontekstualnych interpretacjach przeżywanych dylematów w rodzinach i społecznościach, jednak brakowało w nich zarówno spójnej teorii miłości, jak i teorii reagowania na traumę, które stanowiłyby podstawę analizy znaczeń, rozwoju narracyjnego, wzorców i procesu. Historie i sposoby nadawania znaczeń można uznać za adaptacje (Crittenden i in., 2012), są one bliskie wczesnym systemowym koncepcjom rodzin stosujących „próbne rozwiązania” własnych problemów. Kiedy ludzie doświadczają intensywnego zagrożenia i pobudzenia, adaptacyjne sposoby bywają ograniczające albo wręcz destrukcyjne, przeradzając się w stany, które można opisać jako traumatyczne. Jak podkreślał John Byng-Hall, aby móc się zmienić, musimy w pewnym stopniu uwolnić się od stanu strachu, który mógł się w nas z biegiem czasu wykształcić, a także musimy zacząć inaczej myśleć i opowiadać o swoim życiu, by inaczej je wieść.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij