Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Psychoza - ebook

Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
23 września 2025
49,90
4990 pkt
punktów Virtualo

Psychoza - ebook

Czym jest psychoza? Czy można zrozumieć, przez co przechodzi człowiek w takich chwilach? Jak to jest możliwe, by urojenia i halucynacje przejmowały władzę nad naszymi myślami? Jak nawiązać nić porozumienia z osobą odbierającą rzeczywistość w tak odmienny sposób?

Epizod psychotyczny to kryzys, w którym świat wywraca się do góry nogami. Głosy, któ­rych nie słyszy nikt inny, przekazują szeptem dezorientujące wiadomości i zmuszają do robienia dziwnych rzeczy, ludzie wokół wyglądają podejrzanie, jakby kie­rowali się mrocznymi intencjami, na dodatek zaciera się granica między fantazją a rzeczywistością. To trudny okres – nie tylko dla osób w kryzysie, ale także dla ich otoczenia.

Stijn Vanheule opowiada, w jaki sposób można rozumieć różne typy doświadczeń psy­chotycznych, skąd biorą się halucynacje i urojenia oraz jak analizować ich treść. Udziela także wskazówek, jak oswoić przeżycia psychotyczne dzięki właściwej komunikacji oraz jak wspierać zmagające się z nimi osoby.

Jeśli kiedykolwiek istniała mapa pomagająca przechodzić przez doświadczenie psychozy, to jest nią właśnie ta książka.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Medycyna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7886-854-5
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP DO POL­SKIEGO WY­DA­NIA

------------------------------------------------------------------------

Psy­choza jako kry­zys

Dla kogo jest ta książka?

Książka Stijna Van­heu­lego, bel­gij­skiego psy­cho­loga i psy­cho­ana­li­tyka o orien­ta­cji la­ca­now­skiej Psy­choza. Umysł na gra­nicy świa­tów (ty­tuł an­giel­ski Why Psy­cho­sis Is Not So Crazy. A Road Map to Hope and Re­co­very for Fa­mi­lies and Ca­re­gi­vers) jest rzadką na na­szym rynku pro­po­zy­cją my­śle­nia o psy­cho­zie w opar­ciu o tra­dy­cję fran­cu­ską. Ozna­cza to od­wo­ły­wa­nie się w de­fi­nio­wa­niu ob­ja­wów ze­społu pa­ra­no­idal­nego do ze­społu Cle­ram­baulta (u nas zna­nego jako ze­spół Kan­din­skiego-Cle­ram­baulta) oraz po­słu­gi­wa­nie się la­ca­now­skimi kon­struk­cjami psy­cho­ana­li­tycz­nymi. Do­tych­cza­sowe pu­bli­ka­cje w ję­zyku pol­skim do­ty­czące my­śle­nia psy­cho­ana­li­tycz­nego o psy­cho­zie wy­wo­dzą się w więk­szo­ści z psy­cho­ana­lizy bry­tyj­skiej i ad­re­sa­tami są przede wszyst­kim spe­cja­li­ści.

Teo­ria la­ca­now­ska jest wśród pol­skich psy­cho­te­ra­peu­tów mniej po­pu­larna niż inne kie­runki my­śli psy­cho­ana­li­tycz­nej, ale książka ta, prze­zna­czona także, a może przede wszyst­kim, dla nie­pro­fe­sjo­na­li­stów wy­ja­śnia pro­sto pod­stawy my­śle­nia la­ca­now­skiego. Au­tor wy­kłada także współ­cze­sne sys­temy dia­gno­styczne w od­nie­sie­niu do psy­chozy za­kła­da­jąc, że czy­tel­nik może ich nie znać. Nie ozna­cza to, że dla pro­fe­sjo­na­li­stów jest to po­zy­cja nie­cie­kawa. Obec­nie w Pol­sce bar­dzo bra­kuje prac, które mo­głyby słu­żyć stu­den­tom psy­cho­lo­gii, oso­bom w trak­cie szko­le­nia z psy­chia­trii i po­cząt­ku­ją­cym te­ra­peu­tom, które po­ka­zy­wa­łyby, że praca te­ra­peu­tyczna z oso­bami z do­świad­cze­niem psy­chozy jest moż­liwa.

Za­cie­ka­wie­nie świa­tem psy­chozy

Ad­re­sa­tami książki nie są psy­cho­te­ra­peuci, więc książka nie po­ka­zuje, jak pra­co­wać psy­cho­te­ra­peu­tycz­nie z oso­bami z psy­chozą, ale daje pod­sta­wową wska­zówkę, ważną dla le­ka­rzy, psy­cho­te­ra­peu­tów, ro­dzin i in­nych osób wspie­ra­ją­cych. A mia­no­wi­cie au­tor pi­sze, jak ważne jest za­cie­ka­wie­nie świa­tem psy­chozy. I nie cho­dzi tu o spek­ta­ku­larne „ob­jawy”, ale o rze­czy­wi­sty na­mysł, co po­przez nie (a także na inne spo­soby) mówi do nas pa­cjent, czy nasz bli­ski. Au­tor od­cho­dzi od bio­me­dycz­nego my­śle­nia o psy­cho­zie jako „cho­ro­bie”,
trak­tuje ją jako ro­dzaj do­świad­cze­nia ludz­kiego. Nie ozna­cza to, że wy­klu­cza sto­so­wa­nie le­ków. Jak w wielu in­nych sta­nach psy­chicz­nych – lęku czy de­pre­sji – leki mogą po­ma­gać ob­ja­wowo, ale far­ma­ko­te­ra­pia nie za­wsze (w przy­padku psy­chozy) jest ko­nieczna, a naj­czę­ściej wręcz nie­wy­star­cza­jąca, żeby uzy­skać rów­no­wagę psy­chiczna.

W ję­zyku psy­cho­ana­lizy to za­cie­ka­wie­nie czy próby zro­zu­mie­nia do­świad­cze­nia psy­cho­tycz­nego naj­le­piej od­daje okre­śle­nie Biona „po­miesz­cza­nie”*. Jest to pro­ces, w któ­rym te­ra­peuta lub inny bli­ski, to­wa­rzy­sząc oso­bie bę­dą­cej w lęku i dez­or­ga­ni­za­cji, jest w sta­nie przy­jąć, za­ab­sor­bo­wać jej uczu­cia i do­pro­wa­dzić do po­wrotu my­śle­nia.

Teo­ria po­miesz­cza­nia Biona zwią­zana jest teo­rią hol­dingu (trzy­ma­nia) Do­nalda Win­ni­cotta**. Po­miesz­cza­nie i trzy­ma­nie są ze sobą nie­ro­ze­rwal­nie zwią­zane, po­nie­waż aby kon­te­ne­ro­wać*** trudne emo­cje trzeba „trzy­mać” uczu­cia dru­giej osoby – ból, udrękę, za­gu­bie­nie.

Jak po­wstaje psy­choza?

Psy­cho­lo­giczne teo­rie po­wsta­wa­nia psy­chozy dają pod­stawy do zro­zu­mie­nia osoby do­świad­cza­ją­cej ob­ja­wów psy­cho­tycz­nych. Van­heule wy­cho­dzi z my­śle­nia Freuda, który okre­ślał psy­chozę jako we­wnętrzną ka­ta­strofę po­wo­du­jącą roz­dar­cie mię­dzy ego a świa­tem ze­wnętrz­nym. Uro­je­nie staje się „łatą” re­pe­ru­jącą to roz­dar­cie, pełni funk­cje na­praw­czą****. Au­tor po­wo­łuje się na ana­lizę dzien­ni­ków Da­niela Paula Schre­bera do­ko­naną przez Freuda, w któ­rej two­rze­nie uro­jeń trak­to­wane jest jako dą­że­nie do uzy­ska­nia wy­zdro­wie­nia*****. My­śle­nie o psy­cho­zie jako re­ak­cji obron­nej na lęk spo­wo­do­wany cha­osem, pustką czy za­le­wem nie­zro­zu­mia­łych i prze­ra­ża­ją­cych tre­ści w pol­skiej li­te­ra­tu­rze re­pre­zen­to­wał An­toni Kę­pin­ski******. W jego kon­cep­cji ob­ja­wem klu­czo­wym w psy­cho­zie jest lęk, a ha­lu­cy­na­cje i uro­je­nia są two­rzone, żeby upo­rząd­ko­wać rze­czy­wi­stość we­wnętrzną, po­ra­dzić so­bie z tym sta­nem.

Po­zo­staje py­ta­nie co jest przy­czyną psy­cho­lo­giczną „ka­ta­strofy”. „Mą­drość lu­dowa” tłu­ma­czy psy­chozy sta­nami za­ko­cha­nia, zdrady, roz­pa­czy. I nie mija się z prawdą o tyle, że psy­choza ma swoją przy­czynę wła­śnie w sy­tu­acji ży­cio­wej. Jej źró­dło nie za­wsze ła­two jest od­kryć. Tu z po­mocą może przyjść treść uro­jeń czy ha­lu­cy­na­cji i kon­ste­la­cja de­kom­pen­sa­cji psy­cho­tycz­nej. Au­tor daje przy­kład pro­stego związku ha­lu­cy­na­cji o tre­ściach sek­su­al­nych z ro­dze­niem się ta­kich po­trzeb u mło­dego czło­wieka. Ze względu na nie­peł­no­spraw­ność in­te­lek­tu­alną był trak­to­wany przez ro­dzi­ców jak dziecko i nor­malne po­trzeby fi­zjo­lo­giczne sta­no­wiły dla niego nie­znany ląd, z któ­rym nie umiał so­bie po­ra­dzić. In­nym przy­kła­dem jest słynny przy­pa­dek sę­dziego Schre­bera, któ­rego uro­je­nia wiel­ko­ściowe skry­wały, zda­niem au­tora, obawy przed zo­bo­wią­za­niem, ja­kie na­kła­dała na niego nowa, ważna funk­cja za­wo­dowa. Ten spo­sób my­śle­nia po­zwala na okre­śle­nie trud­no­ści osoby do­świad­cza­ją­cej ob­ja­wów, aby móc da­lej za­sta­na­wiać się nad tym, co po­wo­duje, że u nie­któ­rych osób zwy­kłe etapy ży­ciowe bu­dzą lęk nie do wy­trzy­ma­nia.

Jak do­cho­dzi do zmiany?

Książka nie jest pod­ręcz­ni­kiem te­ra­pii psy­chozy, ale po­ka­zuje, w jaki spo­sób można po­ma­gać oso­bom prze­ży­wa­ją­cym do­świad­cze­nia psy­cho­tyczne. Au­tor na przy­kła­dzie pracy z pa­cjen­tem po­dwój­nie do­tknię­tym – za­równo psy­chozą, jak ze­spo­łem Do­wna – wy­ja­śnia, dzięki czemu była moż­liwa zmiana w ich re­la­cji, a w kon­se­kwen­cji po­rzu­ce­nia przez pa­cjenta tre­ści psy­cho­tycz­nych. Opi­suje drobne wy­da­rze­nie, które przy­czy­niło się do po­prawy re­la­cji mię­dzy oraz, co jesz­cze istot­niej­sze, do głęb­szej zmiany w te­ra­peu­cie. Sko­ja­rzyło mi się to z fil­mem So­li­sta*******. Film po­ka­zuje re­la­cję dzien­ni­ka­rza z bez­dom­nym, do­świad­cza­ją­cym ob­ja­wów schi­zo­fre­nii, ge­nial­nym mu­zy­kiem. To nie chory ma się zmie­nić, ale przede wszyst­kim dzien­ni­karz ma chcieć zro­zu­mieć i za­przy­jaź­nić się z „in­nym”, to­wa­rzy­szyć mu w jego nie­stan­dar­do­wych i cza­sami trud­nych do przy­ję­cia wy­bo­rach ży­cio­wych. W tym du­chu Van­heule pi­sze o lek­cji, która otrzy­mał od Ma­ria – w re­la­cji z pa­cjen­tem psy­cho­tycz­nym nie mamy go „uczyć” na­szego świata, uzna­jąc, że jest „lep­szy” (jak czę­sto za­kła­dają pro­gramy psy­cho­edu­ka­cyjne), ale wejść do świata osoby do­świad­cza­ją­cej psy­chozy.

Je­śli przy­znamy, że do­świad­cze­nia psy­cho­tyczne są moż­liwe do zro­zu­mie­nia, da­jemy szansę za­równo od­dzia­ły­wań te­ra­peu­tycz­nych pro­wa­dzo­nych przez spe­cja­li­stów, jak zwy­kłej, ludz­kiej po­mocy, to­wa­rzy­sze­nia. Czę­sto ro­dziny i przy­ja­ciele osób do­świad­cza­ją­cych psy­chozy py­tają, jak re­ago­wać na wy­po­wie­dzi uro­je­niowe. Zgod­nie z za­ło­że­niem teo­rii psy­chozy jako two­rze­nia bez­piecz­nego azylu, od­po­wiedź brzmi: nie ma sensu dys­ku­to­wać z „praw­dzi­wo­ścią” prze­ko­nań psy­cho­tycz­nych. Nie ma też sensu uda­wać, że my też ży­jemy w świe­cie, w któ­rym czyha ma­fia czy służby spe­cjalne. Mo­żemy na­to­miast wczuć się w sy­tu­ację dru­giej osoby, po­sta­rać się zro­zu­mieć, jak trudno jest być w ta­kim świe­cie, oka­zać współ­czu­cie, za­py­tać, co mo­głoby być po­mocne. Po­dob­nie, jak w de­pre­sji uwagi typu „nie przej­muj się” czy „weź się w garść” są mało po­mocne, tak w psy­cho­zie prze­ko­ny­wa­nie do na­szego wi­dze­nia rze­czy­wi­sto­ści też nie od­nosi skutku. We wszyst­kich re­la­cjach osób z do­świad­cze­niem psy­chozy pod­kre­ślana jest uzdro­wi­ciel­ska moc do­brej re­la­cji z dru­gim czło­wie­kiem.

W ja­kim stop­niu je­ste­śmy po­dobni?

Stijn Van­heule pra­gnie w swo­jej książce po­ka­zać (zgod­nie z ory­gi­nal­nym ty­tu­łem), że cho­rzy nie są „aż tacy sza­leni”, się oba­wiamy. Sta­wia tezę, że można się z ich sta­nami utoż­sa­miać. Ma to w za­my­śle od­gry­wać rolę „włą­cza­jącą” z po­wro­tem do spo­łe­czeń­stwa. Ważne jest, żeby nie ro­zu­mieć tego jako lek­ce­wa­że­nia ob­ja­wów psy­cho­tycz­nych. Bo je­żeli wszy­scy prze­cho­dzimy przez po­dobne stany, to czym wy­róż­nia się psy­choza? Je­żeli jest od­po­wie­dzią na lęk, po­win­ni­śmy so­bie zda­wać sprawę, że słowo „lęk” ozna­cza bar­dzo różne od­czu­cia. Z jed­nej strony jest to uczu­cie znane każ­demu, z dru­giej – osoby pra­cu­jące z pa­cjen­tami z po­waż­nym cier­pie­niem psy­chicz­nym pró­bują zna­leźć okre­śle­nie, które by­łoby trafne dla stanu prze­ży­wa­nego jako roz­pad, nie­ist­nie­nie. Two­rzone są ta­kie okre­śle­nia jako lęk ani­hi­la­cyjny********, psy­cho­tyczny********, „bez­i­mienne prze­ra­że­nie”********, lęk dez­in­te­gra­cyjny, „lęk przed za­ła­ma­niem”********.

Rze­czy­wi­ście, uro­je­nia „tłu­ma­cząc” rze­czy­wi­stość mogą da­wać cza­sową ulgę, ale także izo­lują od re­al­nego świata, mogą dzia­łać de­struk­cyj­nie. Bywa, że osoby w psy­cho­zie stają się nie­bez­pieczne dla sie­bie, rza­dziej dla in­nych. Dzieje się tak cza­sami, gdy wy­kre­owana rze­czy­wi­stość cał­ko­wi­cie przej­mie pa­no­wa­nie. Każda z osób pra­cu­ją­cych z pa­cjen­tami z do­świad­cze­niem psy­chozy pa­mięta tych, któ­rych nie udało się ura­to­wać. Po­zo­staje py­ta­nie, co ta­kiego się wy­da­rzyło, że nie chcieli czy nie po­tra­fili wró­cić do na­szego świata.

Psy­choza na­dal po­zo­staje po­waż­nym wy­zwa­niem spo­łecz­nym. Wy­daje się, że do­tar­li­śmy do kresu po­mocy, któ­rej można udzie­lić w pa­ra­dyg­ma­cie bio­me­dycz­nym. Od lat nie po­wstają rze­czy­wi­ście nowe leki prze­ciw­p­sy­cho­tyczne za­sad­ni­czo róż­niące się od po­przed­ni­ków. Po­wstały na­to­miast różne pro­po­zy­cje po­mocy psy­cho­lo­gicz­nej, wspar­cia spo­łecz­nego dla osób do­świad­cza­ją­cych psy­chozy. Nie­stety w Pol­sce stale spo­ty­kam się ze zdzi­wie­niem stu­den­tów psy­cho­lo­gii, a także pro­fe­sjo­na­li­stów w ob­sza­rze zdro­wia psy­chicz­nego, że ist­nieje le­cze­nie psy­cho­te­ra­peu­tyczne ad­re­so­wane do osób z do­świad­cze­niem psy­chozy i ich ro­dzin. Bar­dzo ważne jest upo­wszech­nia­nie ta­kiego my­śle­nia i książka Stijna Van­heu­lego świet­nie wpi­suje się w tę po­trzebę.

Ka­ta­rzyna Prot-Klin­ger,
psy­chiatrka, psy­cho­te­ra­peutka

------------------------------------------------------------------------

1.

* Bion, W.R. (2011) Ucze­nie się na pod­sta­wie do­świad­cze­nia, przeł. D. Go­lec, War­szawa: Ofi­cyna In­ge­nium, Bion, W.R. (2014) Po na­my­śle, przeł. D. Go­lec, War­szawa: Ofi­cyna In­ge­nium.

2.

** Win­ni­cott, D. (1960), The the­ory of the pa­rent-child re­la­tion­ship, Int. J. Psy­cho­anal. 41:585-595.

3.

*** Ter­min „kon­te­ne­ro­wa­nie” po­cho­dzi od Biona i pier­wot­nie od­no­sił się do funk­cji matki – przyj­mo­wa­nia i prztwa­rza­nia uczuc dziecka. Po­dobną funk­cję ma psy­cho­te­ra­peuta wo­bec pa­cjenta.

4.

**** Freud, S. (2009) Ner­wica i psy­choza, w: te­goż, Psy­cho­lo­gia nie­świa­do­mo­ści, Dzieła, tom VIII, przeł. R. Reszke, War­szawa 2009, s. 267.

5.

***** Freud, S. (1996). Psy­cho­ana­li­tyczne uwagi o au­to­bio­gra­ficz­nie opi­sa­nym przy­padku pa­ra­noi. W: te­goż, Cha­rak­ter a ero­tyka. War­szawa: Wy­daw­nic­two KR, s. 105–165.

6.

****** Kę­piń­ski A.(2001) Schi­zo­fre­nia. Kra­ków: Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie

7.

******* So­li­sta, reż. J. Wri­ght, 2009 USA.

8.

******** Freud, S., Poza za­sadą przy­jem­no­ści, przeł. Je­rzy Pro­ko­piuk, PWN, War­szawa 1976

9.

******** M. Klein: Wkład do psy­cho­ge­nezy sta­nów ma­nia­kalno-de­pre­syj­nych tejże, Pi­sma, t. 1, Mi­łość, po­czu­cie winy i re­pa­ra­cja. Oraz inne prace z lat 1921–1945, przeł. D. Go­lec i A. Czow­nicka, Gdańsk 2007, s. 259

10.

******** Bion, W.R. (2014). Ataki na łą­cze­nie. W: W.R. Bion. Po na­my­śle. War­szawa: In­ge­nium, s. 119–136.

11.

******** Do­nald W. Win­ni­cott (1974), Fear of bre­ak­down, Int. Ret. Psy­cho-Anal. 1,103-107------------------------------------------------------------------------

Przed­mowa

W psy­cho­zie świat wy­wraca się do góry no­gami. Głosy, któ­rych nie sły­szy nikt inny, prze­ka­zują szep­tem dez­orien­tu­jące wia­do­mo­ści, lu­dzie wo­kół wy­glą­dają po­dej­rza­nie, jakby kie­ro­wali się mrocz­nymi in­ten­cjami, na do­da­tek sama rze­czy­wi­stość przyj­muje dziwne kształty. To trudny okres – nie tylko dla osób do­świad­cza­ją­cych epi­zodu psy­cho­tycz­nego, ale także dla ich oto­cze­nia. Czym kon­kret­nie jest psy­choza? Czy można na­prawdę zro­zu­mieć, przez co prze­cho­dzi czło­wiek w ta­kich chwi­lach? Czy po pro­stu traci wtedy „zmy­sły”? Jak to w ogóle jest moż­liwe, by uro­je­nia, ha­lu­cy­na­cje i inne wy­ob­co­wu­jące do­zna­nia przej­mo­wały wła­dzę nad czy­imiś my­ślami, zmu­sza­jąc go do ro­bie­nia i mó­wie­nia dzi­wactw?

Aby do­trzeć do świata czło­wieka do­świad­cza­ją­cego psy­chozy, mu­simy przede wszyst­kim wyjść poza pro­stą re­ak­cję zdu­mie­nia w ob­li­czu niej sa­mej. Ob­cość do­świad­cze­nia psy­cho­tycz­nego oczy­wi­ście rzuca się w oczy. Ktoś, kto ni­gdy nie wy­chwy­ty­wał taj­nych sy­gna­łów za­ko­do­wa­nych w wia­do­mo­ściach ra­dio­wych albo nie prze­ży­wał sy­tu­acji, w któ­rych słowa sta­wały się na­gle po­zba­wione wszel­kich zna­czeń, nie­uchron­nie pa­trzy z nie­do­wie­rza­niem na osobę, która tego wszyst­kiego do­znaje. Dla­tego, aby prze­rzu­cić po­most nad wy­rwą nie­zro­zu­mie­nia, jaka po­wstaje w tych oko­licz­no­ściach, do­brze jest trak­to­wać psy­chozę jako do­świad­cze­nie głę­bo­kiego kry­zysu. Epi­zod psy­cho­tyczny to kry­zys, w któ­rym od­re­al­nia się sama rze­czy­wi­stość. Gdy słowa prze­stają gwa­ran­to­wać pew­ność my­śli, a naj­zwy­klej­sze wy­ja­śnie­nia tracą swoją moc wspie­ra­jącą, skut­kiem jest po­wsta­nie prze­róż­nych form wy­ob­co­wa­nia.

Zdu­miewa sam fakt, że coś ta­kiego jest moż­liwe. Nie­ustan­nie ko­rzy­stamy prze­cież z słów i snu­jemy opo­wie­ści.
Czy to zna­czy, że wszyst­kich nas może do­tknąć psy­choza? Otóż po­ka­zuje to przy­naj­mniej, że ję­zyk i nar­ra­cje od­gry­wają klu­czową rolę w nada­wa­niu sensu na­szym do­świad­cze­niom, po­nie­waż wbrew po­zo­rom rze­czy­wi­stość ni­gdy nie jest czy­telna wprost. To my na­da­jemy jej formę przez zwer­ba­li­zo­wa­nie – to zna­czy łą­czymy zda­rze­nia ze sło­wami, two­rząc my­śli, któ­rych uży­wamy po­tem do ukła­da­nia opo­wie­ści; opo­wie­ści naj­pierw mó­wio­nych po ci­chu so­bie, po­tem na głos in­nym, a cza­sami na od­wrót.

Opo­wie­ści wy­gła­dzają chro­pa­wość pęk­nięć. Przy po­mocy słów i my­śli po­szu­ku­jemy prawdy i sensu, wol­no­ści i wspól­noty. W naj­lep­szym przy­padku, dzięki na­szym opo­wie­ściom zda­rze­nia stają się zro­zu­miałe, a rze­czy­wi­stość ak­cep­to­walna. Oczy­wi­ście nie w pełni, ale wy­star­cza­jąco, że­by­śmy nie po­pa­dali w de­spe­ra­cję; wy­star­cza­jąco, by­śmy mo­gli dzie­lić się z in­nymi tym, co nas po­ru­sza i zaj­muje. Dzięki temu zaś bu­du­jemy mię­dzy­ludzką łącz­ność.

Dzie­le­nie się sło­wami i my­ślami ma wielką moc dla­tego, że w spo­sób nie za­wsze do końca wi­doczny ję­zyk splata się z wzor­cami in­te­rak­cji spo­łecz­nych. Opo­wie­ści, które przyj­mu­jemy za pew­niki, po­ma­gają nam de­cy­do­wać o tym, jacy chcemy być i jak mamy po­stę­po­wać. Od chwili jed­nak, gdy do­ko­namy tych wy­bo­rów, za­czy­namy po­strze­gać rze­czy­wi­stość wy­biór­czo. Nar­ra­cje za­równo kształ­tują na­szą per­spek­tywę, jak i two­rzą ślepe plamki, a jedno i dru­gie nie­uchron­nie de­ter­mi­nuje na­sze po­dej­ście do świata. Jako psy­cho­ana­li­tyk na­zy­wam te ślepe plamki nie­świa­do­mo­ścią – bez­kre­snym oce­anem nie­uła­dzo­nych i zwy­kle nie­wi­docz­nych opo­wie­ści, które prze­le­wają się przez nasz umysł i kształ­tują nas w spo­sób, z ja­kiego mo­żemy nie zda­wać so­bie sprawy.

Nie­mniej po­rząd­ko­wa­nie rze­czy­wi­sto­ści tą nar­ra­cyjną me­todą nie za­wsze jest moż­liwe. Nie­kiedy hi­sto­rie są zbyt try­wialne, a kiedy in­dziej zda­rze­nia zbyt dru­zgo­cące, by ubie­rać je w słowa. W tym dru­gim przy­padku mó­wimy: „To nie do po­my­śle­nia”. Nie daje się tego wy­ra­zić, od­wo­łu­jąc się do zwy­czaj­nych po­jęć. Fakty są zbyt przy­tła­cza­jące i nie­zro­zu­miałe, by marne słowa zdo­łały prze­kuć je w upo­rząd­ko­wane my­śli. Gdy do tego do­cho­dzi, nar­ra­tor w nas się za­cina. A kiedy to się dzieje, za­ci­nają się też na­sze do­świad­cze­nia. Świa­do­mość po­ru­sza się wtedy we mgle i stery za­czyna przej­mo­wać sil­nie sko­ja­rze­niowy spo­sób my­śle­nia. Po­ciąga to za sobą nie­ba­ga­telne kon­se­kwen­cje. Rze­czy­wi­stość wy­daje się zło­wroga i nie­prze­wi­dy­walna. Wszystko, co zna­li­śmy i czemu ufa­li­śmy, łącz­nie z nami sa­mymi, zo­staje za­bu­rzone, wy­trą­cone z rów­no­wagi, tak że pod­cho­dzimy pod próg sza­leń­stwa – albo cał­kiem ten próg prze­kra­czamy.

Bez spój­nej nar­ra­cji na­szemu umy­słowi bra­kuje układu od­nie­sie­nia, na któ­rym może po­le­gać, a w kon­se­kwen­cji nie pod­da­wać się roz­pra­sza­ją­cym cha­otycz­nym, dru­go­pla­no­wym wąt­kom opo­wie­ści. W ta­kiej sy­tu­acji po­wstaje wy­soce stre­su­jące do­świad­cze­nie, w któ­rym sama rze­czy­wi­stość staje się bez­ładna, po­prze­ty­kana wtrę­tami nie­świa­do­mego prze­ra­że­nia. To zaś pro­wa­dzi do ostrego kry­zysu psy­chicz­nego zwa­nego psy­chozą.

Wła­śnie ten ro­dzaj do­świad­czeń kry­zy­so­wych jest przed­mio­tem mo­jej książki. Pe­wien zna­jomy psy­cho­log po­wie­dział mi kie­dyś, że chiń­skie okre­śle­nie wei jie, ozna­cza­jące „kry­zys”, jest też za­bar­wione wy­dźwię­kiem słów „szansa” i „wy­zwa­nie”. Tak bar­dzo za­in­spi­ro­wała mnie ta uwaga, że na do­bre utkwiła mi w pa­mięci, po­nie­waż do­świad­cze­nie psy­cho­tyczne rów­nież jest wy­zwa­niem – by w nowy spo­sób pod­cho­dzić do nar­ra­cji, my­śli oraz in­nych lu­dzi – a także szansą na zna­le­zie­nie sto­sow­nego miej­sca dla sza­leń­stwa w swoim ży­ciu.

W książce tej szcze­gó­łowo ana­li­zuję, w jaki spo­sób można ro­zu­mieć różne typy dys­kret­nych i jaw­nych do­świad­czeń psy­cho­tycz­nych. Wy­ja­śniam, że ha­lu­cy­na­cje i uro­je­nia są próbą za­pro­wa­dze­nia po­rządku w świe­cie my­śli, które na­gle prze­stały łą­czyć się w opo­wieść, oraz oma­wiam wy­zwa­nia, na które kry­zys psy­cho­tyczny sta­nowi swo­istą re­ak­cję. W ostat­nim roz­dziale przed­sta­wiam za­sady, na ja­kich wraż­liwy dia­log oraz dzia­ła­nia twór­cze ofe­rują drogę wyj­ścia z wno­szo­nego przez psy­chozę sza­leń­stwa.

To ostat­nie może za­sko­czyć część czy­tel­ni­ków. Wielu lu­dzi skła­nia się obec­nie do prze­ko­na­nia, że psy­choza jest przede wszyst­kim za­bu­rze­niem mó­zgo­wym zde­ter­mi­no­wa­nym ge­ne­tycz­nie, które na­leży le­czyć me­to­dami far­ma­ko­lo­gicz­nymi. Dla­czego mia­łoby więc mieć ja­kieś zna­cze­nie an­ga­żo­wa­nie się w głę­bo­kie roz­mowy z oso­bami do­świad­cza­ją­cymi psy­chozy?

Otóż dla­tego, że przy­czyny psy­chozy, zwłasz­cza w war­stwie bio­lo­gicz­nej, wcale nie są tak jed­no­znaczne, jak czę­sto się my­śli. Kiedy na przy­kład po­rów­nu­jemy pa­cjen­tów z oso­bami nie­bę­dą­cymi pa­cjen­tami, oka­zuje się, że ge­ne­tyka tylko w 7 pro­cen­tach od­po­wiada za za­gro­że­nie psy­chozą¹. Fakt ten za­ska­kuje i wska­zuje, że w ca­ło­ścio­wym dzie­dzi­cze­niu psy­chozy śro­do­wi­sko od­grywa znacz­nie więk­szą rolę, niż daw­niej są­dzono. Istotny wpływ przy­czy­nowy wśród róż­nych czyn­ni­ków spo­łecz­nych mają mię­dzy in­nymi szko­dliwe do­świad­cze­nia z dzie­ciń­stwa, ta­kie jak mo­le­sto­wa­nie sek­su­alne, agre­sja emo­cjo­nalna, za­nie­dba­nie emo­cjo­nalne oraz prze­moc ró­wie­śni­cza². Zda­rze­nia ta­kie mogą wy­wo­ły­wać ka­ta­stro­falne skutki, je­śli cho­dzi o po­strze­ga­nie sa­mego sie­bie oraz od­biór świata. Pod­ko­pują za­ufa­nie oraz za­bu­rzają po­czu­cie spój­no­ści nar­ra­cyj­nej, co po­ten­cjal­nie za­ostrza psy­chozę. Jakże czło­wiek ma w zna­czący spo­sób wy­ra­żać sie­bie w świe­cie, który ak­tyw­nie przy­czy­nia się do do­zna­wa­nych przez niego cier­pień?

Zwią­zek przy­czy­nowy z psy­chozą mają po­nadto przy­na­leż­ność do grup mniej­szo­ścio­wych oraz alie­na­cja i izo­la­cja w wiel­kich me­tro­po­liach. Jest tak być może dla­tego, że im bar­dziej lu­dzie są trak­to­wani jako out­si­de­rzy, tym bar­dziej świat staje się obcy dla nich sa­mych, to zaś utrud­nia im ar­ty­ku­ło­wa­nie spój­nych my­śli, które łą­czą ich z rze­czy­wi­sto­ścią. Po­now­nie wi­dać tu, że psy­choza nie jest tylko pro­ble­mem bio­lo­gicz­nym, lecz także zja­wi­skiem spo­łecz­nym i su­biek­tyw­nym. Do­ty­czy ca­ło­ścio­wego od­bioru sie­bie w świe­cie.

Płyną z tego ewi­dentne wnio­ski dla te­ra­pii i do­radz­twa. Nad­mier­nym uprosz­cze­niem jest za­kła­da­nie, że pro­blem roz­wiążą same leki prze­ciw­p­sy­cho­tyczne. Mogą one być po­mocne, ale nie le­czą głę­bo­kich me­cha­ni­zmów cho­ro­bo­wych. Je­żeli lek działa, może do pew­nego stop­nia tłu­mić psy­cho­tyczne pro­cesy my­ślowe. Aby jed­nak na­prawdę po­móc lu­dziom wy­do­być się z psy­chozy, trzeba za­pew­nić im do­ce­nia­jące i wspie­ra­jące śro­do­wi­sko, w któ­rym bę­dzie im ła­twiej zmie­rzyć się ze sto­ją­cymi przed nimi nie­świa­do­mymi wy­zwa­niami tak, by mo­gli po­now­nie zin­te­gro­wać się ze swoim ży­ciem i zy­skać na­dzieję na przy­szłość.

Wy­nika z tego, że po­win­ni­śmy po­strze­gać ta­kie ob­jawy psy­cho­tyczne jak ha­lu­cy­na­cje i uro­je­nia w in­nym świe­tle. Nie na­leży ich trak­to­wać tylko jako zja­wisk cho­ro­bo­wych, a ra­czej jako zna­czące formy eks­pre­sji oraz próby za­pew­nie­nia so­bie prze­trwa­nia w cha­otycz­nym świe­cie. Po­win­ni­śmy dą­żyć do zro­zu­mie­nia tych do­świad­czeń w kon­tek­ście wy­zwań, z ja­kimi czło­wiek się kon­fron­tuje. To wła­śnie na­uczy­łem się ro­bić w ciągu mi­nio­nych dwu­dzie­stu pię­ciu lat.

Uzy­ska­łem dy­plom z psy­cho­lo­gii kli­nicz­nej pod ko­niec ostat­niej de­kady XX wieku. W tam­tym cza­sie wielką wiarę po­kła­dano w po­tę­dze psy­chia­trii bio­lo­gicz­nej. W la­tach sie­dem­dzie­sią­tych w psy­chia­trii ame­ry­kań­skiej utrwa­liło się prze­ko­na­nie, że naj­efek­tyw­niej­sze le­cze­nie psy­chozy za­pew­nia re­struk­tu­ry­za­cja ego pa­cjenta dzięki in­ten­syw­nej psy­cho­te­ra­pii w ośrod­kach szpi­tal­nych. Jed­nak w la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych po­gląd ten zo­stał zdys­kre­dy­to­wany, zda­wało się zaś, że na ho­ry­zon­cie ry­suje się obie­cu­jące po­dej­ście bio­lo­giczne – przy­naj­mniej taką per­spek­tywę czy ogląd prze­ka­zy­wano mi jako stu­den­towi. Obec­nie przy­znaje się jed­nak, że ta obiet­nica się nie speł­niła, a na ostre cho­roby umy­słowe cierpi dzi­siaj wię­cej osób niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej.

Jed­nak dzięki szko­le­niom w Eu­ro­pie ze­tkną­łem się rów­nież z in­nymi uję­ciami psy­cho­pa­to­lo­gii, na przy­kład we­dług Ja­cques’a La­cana, Mi­chela Fo­ucaulta czy Gil­les’a De­leuze’a. Po­mo­gły mi one zro­zu­mieć, że psy­choza nie jest po pro­stu za­bu­rze­niem men­tal­nym, lecz – ewen­tu­al­nie „rów­nież” – su­biek­tyw­nym prze­ja­wem zma­ga­nia, które obej­muje fun­da­men­talne aspekty ludz­kiej eg­zy­sten­cji. Wy­wo­ły­wane tym cier­pie­nie nie ogra­ni­cza się do sa­mego wy­miaru bio­me­dycz­nego. W prak­tyce zmo­ty­wo­wało mnie to do na­wią­zy­wa­nia roz­mów z pa­cjen­tami oraz roz­bu­dziło za­in­te­re­so­wa­nie struk­turą i sen­sem do­świad­czeń psy­cho­tycz­nych.

To, jak cie­ka­wość tego typu prze­kłada się na prak­tykę te­ra­peu­tyczną, za­czą­łem po­woli ro­zu­mieć dzięki pracy z ta­kim oso­bami jak Ma­rio, młody męż­czy­zna z ze­spo­łem Do­wna, któ­rego po­zna­łem na po­czątku mo­jej ka­riery psy­cho­loga kli­nicz­nego. Na­pi­szę wię­cej na ten te­mat w na­stęp­nym roz­dziale, wska­zu­jąc, że klu­czem do po­ko­na­nia epi­zo­dów kry­zysu psy­cho­tycz­nego jest na­wią­zy­wa­nie au­ten­tycz­nego kon­taktu z dru­gim czło­wie­kiem i zwra­ca­nie bacz­nej uwagi na szcze­góły jego jed­nost­ko­wych do­świad­czeń.Dok­tor Stijn Van­heule jest psy­cho­lo­giem kli­nicz­nym, pro­fe­so­rem na Uni­wer­sy­te­cie Gan­daw­skim w Bel­gii i psy­cho­ana­li­ty­kiem pro­wa­dzą­cym prak­tykę pry­watną (Nowa La­ca­now­ska Szkoła Psy­cho­ana­lizy oraz Świa­towe To­wa­rzy­stwo Psy­cho­ana­li­tyczne). Jest au­to­rem ksią­żek The Sub­ject of Psy­cho­sis: A La­ca­nian Per­spec­tive (Pod­miot psy­chozy: per­spek­tywa La­ca­now­ska), Dia­gno­sis and the DSM: A Cri­ti­cal Re­view (Dia­gnoza a DSM: prze­gląd kry­tyczny) oraz Psy­chia­tric Dia­gno­sis Re­vi­si­ted: From DSM to Cli­ni­cal Case For­mu­la­tion (Dia­gnoza psy­chia­tryczna w no­wej od­sło­nie: od DSM do kli­nicz­nej for­muły przy­padku), a po­nadto licz­nych ar­ty­ku­łów na­uko­wych z za­kresu psy­cho­ana­lizy la­ca­now­skiej i freu­dow­skiej, psy­cho­ana­li­tycz­nych ba­dań psy­cho­pa­to­lo­gicz­nych oraz dia­gno­styki kli­nicz­nej.------------------------------------------------------------------------

Przy­pisy

1.

1.

S. Gu­lok­suz, L.K. Pries, P. De­le­spaul i in., Exa­mi­ning the in­de­pen­dent and jo­int ef­fects of mo­le­cu­lar ge­ne­tic lia­bi­lity and envi­ron­men­tal expo­su­res in schi­zo­ph­re­nia: Re­sults from the EU­GEI study, „World Psy­chia­try” 2019, 18, s. 173–182.

2.

2.

J. van Os, G. Ke­nis, B.P. Rut­ten, The envi­ron­ment and schi­zo­ph­re­nia, „Na­ture” 2010, 468, s. 203–12.

3.

3.

Patrz: M. Ruti, The fall of fan­ta­sies: a La­ca­nian re­ading of lack, „Jo­ur­nal of the Ame­ri­can Psy­cho­ana­ly­tic As­so­cia­tion” 2008, 56(2), s. 502; M. Wil­son, “No­thing co­uld be fur­ther from the truth”: The role of lack in the ana­ly­tic pro­cess, „Jo­ur­nal of the Ame­ri­can Psy­cho­ana­ly­tic As­so­cia­tion” 2006, 54, s. 397–422.

4.

4.

P. Fu­sar-Poli i in, Les­sons le­ar­ned from the psy­cho­sis hi­gh­risk state: To­wards a ge­ne­ral sta­ging mo­del of pro­dro­mal in­te­rven­tion, „Psy­cho­lo­gi­cal Me­di­cine” 2014, 44, s. 17–24.

5.

5.

M. Fo­ucault, Mad­ness and Ci­vi­li­za­tion. A Hi­story of In­sa­nity in the Age of Re­ason. New York: Vin­tage Bo­oks 1965.

6.

6.

J. La­can, Pre­sen­ta­tion on Psy­chi­cal Cau­sa­lity w J. La­can, J.A. Mil­ler (red.) Écrits, s. 123–160, prze­kład an­giel­ski Bruce Fink, New York and Lon­don: W.W. Nor­ton 2006 . Szer­szą kon­tek­stową pre­zen­ta­cję spo­sobu my­śle­nia La­cana o psy­cho­zie można zna­leźć mię­dzy in­nymi w: D. Le­ader, What Is Mad­ness? Lon­don: Pen­guin Bo­oks 2012; S. Van­heule, The Sub­ject of Psy­cho­sis: A La­ca­nian Per­spec­tive. Lon­don: Pal­grave Mac­mil­lan 2013.

7.

7.

S.R. Stu­art i in., What we talk about when we talk about re­co­very: a sys­te­ma­tic re­view and best-fit fra­me­work syn­the­sis of qu­ali­ta­tive li­te­ra­ture, „Jo­ur­nal of Men­tal He­alth” 2017, 26, s. 291–304.

8.

8.

Po­dob­nie jak La­can rów­nież bry­tyj­ski psy­chia­tra Tim Crow su­ge­ruje, że psy­choza jest ceną, jaką ludz­kość musi pła­cić za po­słu­gi­wa­nie się ję­zy­kiem. Zda­niem Crowa ję­zyk daje nam prze­wagę ewo­lu­cyjną, po­nie­waż ofe­ruje mo­bil­ność psy­chiczną i swo­bodę w re­la­cji ze świa­tem ze­wnętrz­nym. Ale jest też druga strona me­dalu. Ta swo­boda może zwy­rod­nieć, prze­mie­nia­jąc się w nie­zde­cy­do­wa­nie i za­gu­bie­nie, skut­ku­jące psy­chozą. Wię­cej patrz T.J. Crow, Is schi­zo­ph­re­nia the price that Homo sa­piens pay for lan­gu­age?, „Schi­zo­ph­re­nia Re­se­arch” 1997, 28, s. 127–141. doi: 10.1016/S09209964(97)001102.

9.

9.

La­can na­pi­sał: „tout le monde est fou, c’est à dire déli­rant” (wszy­scy są sza­leni, to zna­czy żyją uro­je­niami). J. La­can, Trans­fert à Sa­int­De­nis?—La­can pour Vin­cen­nes!, „Or­ni­car?” 1979, 17–18, s. 278.

10.

10.

Patrz np. A. Da­másio, Dziwny po­rzą­dek rze­czy. Ży­cie, uczu­cia i two­rze­nie kul­tury, Po­znań: Re­bis 2018.

11.

11.

E. Bleu­ler, De­men­tia Pra­ecox or the group of schi­zo­ph­re­nics, New York: In­ter­na­tio­nal Uni­ver­si­ties Press 1950 .

12.

12.

J. La­can, On a Qu­estion Pre­li­mi­nary to any Po­ssi­ble Tre­at­ment of Psy­cho­sis w J. La­can, J.A. Mil­ler (red.), Écrits, s. 445–88, prze­kład an­giel­ski Bruce Fink, New York and Lon­don: W.W. Nor­ton 2006 .

13.

13.

S. Ky­aga i in., Cre­ati­vity and men­tal di­sor­der: Fa­mily study of 300,000 pe­ople with se­vere men­tal di­sor­der, „Bri­tish Jo­ur­nal of Psy­chia­try” 2011, 199, s. 373–379.

14.

14.

D. Hook, Fo­ucault, Psy­cho­logy and the Ana­ly­tics of Po­wer, Lon­don & New York: Pal­grave Mac­mil­lan 2007.

15.

15.

E. Du­mas-Mal­let, F. Go­non, Mes­sa­ging in bio­lo­gi­cal psy­chia­try: Mi­sre­pre­sen­ta­tions, their cau­ses, and po­ten­tial con­se­qu­en­ces, „Ha­rvard Re­view of Psy­chia­try” 2020, 28(6), s. 395–403.

16.

16.

A.C.J. Kohne, J. van Os, Pre­ci­sion psy­chia­try: Pro­mise for the fu­ture or re­hash of a fos­si­li­sed fo­un­da­tion?, „Psy­cho­lo­gi­cal Me­di­cine” 2021, 51(9), s. 1409–1141.

17.

17.

S. Leucht i in., Si­xty years of pla­ce­bo­con­trol­led an­tip­sy­cho­tic drug trials in acute schi­zo­ph­re­nia: Sys­te­ma­tic re­view, Bay­esian me­ta­ana­ly­sis, and me­ta­re­gres­sion of ef­fi­cacy pre­dic­tors, „Ame­ri­can Jo­ur­nal of Psy­chia­try” 2017, 174 (10), s. 927–942.

18.

18.

M. Har­row, T.H. Jobe, L. Tong, Twenty-year ef­fects of an­tip­sy­cho­tics in schi­zo­ph­re­nia and af­fec­tive psy­cho­tic di­sor­ders, „Psy­cho­lo­gi­cal Me­di­cine” 2021, s. 1–11. Pu­bli­ka­cja sy­gna­łowa on­line. https://doi.org/10.1017/S0033291720004778

19.

19.

M.C. An­ger­meyer, A. Hol­zin­ger, M.G. Carta, G. Scho­me­rus, Bio­ge­ne­tic expla­na­tions and pu­blic ac­cep­tance of men­tal il­l­ness: Sys­te­ma­tic re­view of po­pu­la­tion stu­dies, „Bri­tish Jo­ur­nal of Psy­chia­try” 2011, 199(5), s. 367–372.

20.

20.

G. Scho­me­rus, S. Schin­dler, C. San­der, E. Bau­mann, M.C. An­ger­meyer, Chan­ges in men­tal il­l­ness stigma over 30 years: Im­pro­ve­ment, per­si­stence, or de­te­rio­ra­tion?, „Eu­ro­pean Psy­chia­try” 2022, 65(1), e78, s. 1–7. https://doi.org/10.1192/j.eurpsy.2022.2337; H. Kha­li­feh i in., Re­cent phy­si­cal and se­xual vio­lence aga­inst adults with se­vere men­tal il­l­ness: A sys­te­ma­tic re­view and meta-ana­ly­sis, „In­ter­na­tio­nal Re­view of Psy­chia­try” 2016, 28, s. 433–451.

21.

21.

Ha­lu­cy­na­cje (omamy) to wstrzą­sa­jące pry­watne per­cep­cje, które nie wpa­so­wują się w zwy­czajną dla do­świad­cza­ją­cej ich osoby nar­ra­cję o świe­cie. Z ko­lei uro­je­nia są pry­wat­nymi teo­riami, utwo­rzo­nymi na pod­sta­wie do­zna­nych ob­ja­wień o tym, jak świat jest urzą­dzony. Na­to­miast tak zwane ob­jawy ne­ga­tywne (czy ubyt­kowe) obej­mują do­świad­cze­nia wy­ob­co­wa­nia i od­cię­cia od wspól­nego po­czu­cia rze­czy­wi­sto­ści, bę­dą­cego udzia­łem więk­szo­ści po­zo­sta­łych lu­dzi.

22.

22.

J. van Os, “Schi­zo­ph­re­nia” does not exist, „Bri­tish Me­di­cal Jo­ur­nal” 2016, 352, s. i375; S. Van­heule, Psy­chia­tric Dia­gno­sis Re­vi­si­ted: From DSM to Cli­ni­cal Case For­mu­la­tion, Lon­don & New York: Pal­grave Mac­mil­lan 2017.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij