- W empik go
Pucuś - ebook
Pucuś - ebook
Pucek był dorosłym zającem i doskonale znał wszystkie zakamarki leśne. Mieszkał na skraju lasu w niedużym domku – w pokoju z kuchnią i łazienką. Obok kuchni był magazyn, w którym szarak przechowywał śrubki, młotki, stary rower, hulajnogę i inne cenne rzeczy.
Był bojaźliwy – jak to zając. Może dlatego jego słuchy oklapły, a ogon, czyli omyk ciągle drżał jak listek na wietrze.
Parę skoków dalej szarak miał też dużą spiżarnię. Gromadził w niej zapasy na zimę.
Leśni przyjaciele mówili, że jest prawdziwym kolegą. Myślę, że to prawda! Zresztą przekonacie się już niebawem.
Spis treści
Kim jest Pucek
Pucek wśród drobiu
Z wizytą u świnki Jadwigi
Urodziny kasztanka
Wycieczka na zakupy
Prosiaczek jest chory
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7859-512-0 |
Rozmiar pliku: | 611 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pucek był dorosłym zającem i doskonale znał wszystkie zakamarki leśne. Mieszkał na skraju lasu w niedużym domku – w pokoju z kuchnią i łazienką. Obok kuchni był magazyn, w którym szarak przechowywał śrubki, młotki, stary rower, hulajnogę i inne cenne rzeczy.
Był bojaźliwy – jak to zając. Może dlatego jego słuchy oklapły, a ogon, czyli omyk ciągle drżał jak listek na wietrze.
Parę skoków dalej szarak miał też dużą spiżarnię. Gromadził w niej zapasy na zimę.
Leśni przyjaciele mówili, że jest prawdziwym kolegą. Myślę, że to prawda! Zresztą przekonacie się już niebawem.
Jest jeszcze coś, o czym mało kto wie! Pucek potrafił robić wiele rzeczy, na przykład kanapę z trawy leśnej. Nawet jego przyjaciółka sarenka, Szarka, nie wiedziała, że, że zrobił ją samodzielnie. Bo się tym nie chwalił.
Dzisiaj zając wyciągnął z magazynu hulajnogę, którą wykonał z niepotrzebnych nikomu części. Oczyścił ją, pomalował deskę na kołach i wyprostował kierownicę. Założył dzwonek i światełka dla bezpieczeństwa, bo miał w planie odwiedzić kuzyna na wsi – królika Mateusza. Wyjął jeszcze z magazynu plecak i plastikową butelkę. Uważał, że może się przydać! I wziął nawet czerwoną czapkę z daszkiem na wypadek, gdyby słońce mocno grzało. Wynika z tego, że pomyślał o wszystkim i z wielką starannością przygotował się do drogi.
Wtem ktoś zapukał do drzwi.
– Proszę – odpowiedział zając, ubrany w szare spodnie z wielkimi
kieszeniami.
W drzwiach stała Szarka.
– Ratuj! Jakiś potwór jest za drzewem – cała dygotała.
Zając spojrzał z niedowierzaniem. Po chwili wstał i podszedł do okna. Niepewnie wychylił łebek i rozejrzał się na wszystkie strony.
– Nikogo nie widzę – powiedział. – Lepiej pomóż mi wyczyścić hulajnogę. Ma być czyściutka, błyszcząca. Poza tym muszę się pośpieszyć, bo obiecałem królikowi, że będę u niego jutro wczesnym rankiem.
Więc Pucek spieszył się, jak mógł. Zgarnął rozrzucone narzędzia z podłogi i zaniósł do magazynku.
– Przecież nie zostawię takiego bałaganu! – powiedział do siebie.
Potem włożył czapkę na głowę, plecak zarzucił na ramię i właściwie był
gotowy do drogi.
– Wyjadę po południu i rano będę na miejscu – pomyślał. I jeszcze raz spojrzał w stronę drzwi.
– Nie bój się – pocieszał, jak mógł. – Tam nikogo nie ma.
– Naprawdę widziałam to coś! Było ogromne!!!
Gdy Szarka próbowała przekonać zająca, że za drzewem widziała potwora, przyjaciele z leśnej polany już dawno zebrali smakołyki. Dzik wykopał z ziemi smaczne korzonki, żołędzie i kasztany, a jelonek dzielnie go naśladował.
Wtem zając i sarna usłyszeli głośne wołanie:
– Pomóż nam, Pucusiu!!!
– Gdzie jesteś, Szarka?!
Oboje spojrzeli po sobie.
– Nie ma chwili do stracenia. Trzeba pomóc przyjaciołom – rzekł zając do sarny.
Chwilę potem byli na polanie. Dzik i jelonek wykopywali z ziemi ogromny korzeń.
– Masz ostre pazurki – prychnął jelonek do szaraka. – Pomóż nam!
– Nie ma sprawy – odpowiedział Pucek. I zaraz zabrał się do pracy.
Dzik odsunął ryjkiem za siebie ziemię, a zając tylnymi skokami dzielnie mu w tym pomagał. Trwało to do południa. W końcu ogromny soczysty korzeń został wykopany.
– Mam ochotę na świeże nasionka – oznajmiła sarna.
– A ja na soczystą trawkę – rzekł zając. – Idź w tę stronę, a ja pójdę w tamtą.
Tak też się stało. Zając skręcił w prawo, tuż za wielkim dębem, a sarna w lewo za starą sosną. Ledwie jednak skubnął kilka źdźbeł trawy, gdy usłyszał tupanie Szarki. Podniósł słuchy, stanął nieruchomo jak słup i tkwił jakąś chwilę w bezruchu. W końcu nie wytrzymał i pobiegł do sarny.
– Widziałam ogromną mysz. Była taaaka długa! Brr! O! Widzisz ten ogon?
Zając zachichotał:
– Też coś! Nie poznajesz dzika?
Sarenka się zarumieniła:
– Bo ja… No, wiesz… Boję się!
– Mam pomysł! – powiedział zając. – Nazbieram tych wspaniałych borówek, a ty upieczesz pyszny placek. Zaproszę przyjaciół na przyjęcie pożegnalne. Przecież dzisiaj wieczorem wyjeżdżam na wieś i wrócę do domu dopiero późną jesienią.
– W porządku! – odpowiedziała.
Poszli do domu z pełnym koszykiem borówek. Pucuś usiadł w fotelu i przeczytał gazetę. Tymczasem Szarka przygotowała produkty potrzebne do wypieku ciasta.
– Gotowe – oznajmiła.
Oboje przystąpili do pracy. Wbili jaja do misy, wsypali mąkę i pozostałe produkty. Potem Szarka wyrobiła ciasto, a Pucuś wyłożył je na blaszkę i posypał wierzch ciasta borówkami.
Zapach rozszedł się po całym lesie, a to oznaczało tylko jedno:
ZAPRASZAMY!
Przyjaciele zająca siedzieli przy stole i zjedli placek z borówkami, popijając od czasu do czasu herbatką jeżynową.
– Słyszałam Pucusiu, że wyjeżdżasz na wieś, czy to prawda? – spytała wiewiórka.
– Tak! – odpowiedział twierdząco zając. – Wrócę późną
jesienią... opiekujcie się moim domem i Szarką. Ona boi się własnego cienia. Proszę!
Sarenka spuściła wzrok: – „Tak strasznie się bałam… Gdyby nie zając”.
– Bez obaw! – uspokoił ją Pucuś. – Gdyby co… stanąłbym do walki w twojej obronie.
– Wiesz, jaki powinieneś mieć przydomek? Zając dżentelmen! – stwierdził dzik.
– Wolałbym zając ODWAŻNY – musnął z dumą wąsikiem.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
Po przyjęciu zwierzęta zaniosły do spiżarni zebrane smakołyki i ułożyły na półkach. A potem wszyscy rozeszli się do domu.
Na zająca czekała hulajnoga i plecak wypchany po brzegi, do którego włożył jeszcze mapę i kompas, latarkę i prezent dla królika.
Na drodze stali przyjaciele. Pucuś uśmiechnął się.
– Przyniosłem ci kask z latarką – powiedział lisek.
– Z pewnością się przyda – odpowiedział szarak. – Dobrze jest mieć przyjaciół.
Potem wsiadł na hulajnogę i odjechał.
– Pozdrów od nas przyjaciół z zagrody wiejskiej – krzyknęły zwierzęta.Pucek wśród drobiu
Zając wiedział, jak ważne jest dotrzymywanie obietnic. Z tego powodu był nieco zmartwiony, że nie dojedzie do zagrody wiejskiej na czas, tak jak obiecał kuzynowi. Szarak ma mnóstwo przyjaciół i jest dobrym kolegą, jednak najważniejsza rodzina.
– Przeproszę go – pomyślał w drodze do zagrody wiejskiej. – To bardzo ważne słowo, takie zwyczajne „przepraszam”, a tyle znaczy.
Właśnie Pucek dotarł do wsi, gdzie mieszka jego kuzyn króliczek. Zszedł z hulajnogi i otworzył furtkę wiejskiej zagrody.
– Kukuryku! Kukuryku! Przyjechał Pucuś! – oznajmił donośnie kogut Miecio.
Wszystkie zwierzęta się zbiegły, by go powitać. Szarak oparł hulajnogę o płot i zdjął kask z głowy.
– Przepraszam, że się spóźniłem, ale naprawdę wcześniej nie mogłem – oznajmił. – Przepraszam!
– Łał!!! Hulajnoga jest cudowna – zachwyciła się gąska, tak jakby przeprosiny ją nie interesowały.
– Rzeczywiście jest wspaniała – potwierdzili ze znawstwem kaczor i kurka czubatka.
– To ciekawe, że jechałeś na czymś takim – zachwyciła się świnka, kręcąc kierownicą w prawą, to znów w lewą stronę. – Daj mi kask! Przejadę się trochę… Do stodoły i z powrotem! Hm?
Pucek skinął głową.
– Tylko bądź ostrożna – ostrzegła perliczka z wysokiej gruszy. Po czym szybko sfrunęła na wiejskie podwórko i stanęła tuż obok świnki.
– Poradzę sobie! – odparła świnka. – Czas zmienić wiejskie obyczaje w leśne.
Zwierzęta przyglądały się jeździe świnki na hulajnodze, a potem wszystkie próbowały własnych sił. Śmiały się, podskakiwały, klaskały, tupały. Były nawet żartobliwe uwagi.
– Chrumka wyglądała interesująco… Chociaż mogłaby przejść na dietę serwatkową – zagadnął gąsior.
– Moim zdaniem najlepszy był kaczor. Tylko nogi nieco za krótkie – westchnęła perliczka.
– Szczudła z pewnością załatwiłyby sprawę – dodał pies.
Szarak i królik weszli do domu.
– Co masz w plecaku? – spytał zaciekawiony królik.
– To i owo – odparł. – Dowiesz się niebawem.
– Nie przesadzaj – ofuknął królik. – Nikomu nie powiem.
– Nie o to chodzi… No dobrze – zgodził się Pucuś. – Niespodzianka miała być jutro… będzie teraz.
To powiedziawszy wyjął z plecaka obraz.
– Piękny domek! – zachwycił się królik. – Właśnie o takim marzę.
– W tym domu mieszkam – pochwalił się Pucek. – Mam nadzieję, że odwiedzisz mnie niebawem.
– Dziękuję za obraz i zaproszenie. Wiesz? Zaraz go zawieszę… o tu! Muszę tylko znaleźć masę mocującą.
Królik położył obraz na stole i podszedł do komody.
– Gdzieś tu powinna być – oznajmił i wyrzucił z szuflady farby, kredki, pisaki. Ot! Takie różne przybory. – Sprawiłeś mi ogromną niespodziankę i radość! – kontynuował.
Gdy szarak poprawiał zawieszone na ścianie portrety ich przodków, nadszedł kaczor.
– Przyniosłem album ze zdjęciami moich krewnych do obejrzenia! – oznajmił dumnie.
– Cudownie! – odrzekł Pucek. – Ja też mam coś interesującego.
– Co takiego? – zainteresował się kaczor.
Szarak spojrzał na niego i rzekł:
– Dowiesz się… niebawem.
– Powiedz teraz – nalegał kaczor. – Jaka różnica, później czy teraz.
Pucuś zastanowił się przez chwilę. Kaczor miał rację.
– Błagam – nalegał kaczor.
– W porządku – wtrącił królik. – Pokaż mu…! Albo nie! Ja pokażę.
Królik wyciągnął z szuflady masę mocującą, podszedł do stołu i pokazał kaczorkowi obraz.
– Jest piękny! – zachwycił się kaczor. – Cudowny domek!
– Pokażemy go wszystkim przy kolacji. – wyjaśnił królik – To będzie niespodzianka.
– W porządku! Obiecuję, że nikomu nie powiem. – zapewnił kaczor. Do zobaczenia na kolacji o szóstej – Album zostawię u was, żeby nie nosić.
Królik położył obraz i masę mocująca na komodę, a Pucek po podróży umył się i uczesał sierść.
– Bolą mnie tylne łapki – poskarżył się. – To przez tę hulajnogę.
– Usiądź i odpocznij – poradził króliczek. – Ja tymczasem przygotuję kolację.
– Co to, to nie! Uwielbiam gotować! – zapewnił szarak.
Gdy zając i królik nakryli do stołu, zobaczyli za oknem, że kaczor wymachuje skrzydłami i coś szepce perliczce i kurce czubatce. Byli pewni, że się wygadał. A przecież obiecał dotrzymać tajemnicy!
– Z nim tak zawsze! – zdenerwował się królik i otworzył w pośpiechu okno.
Kaczor, perliczka i kurka wlepili wzrok w królika.
– On nic nie powiedział – krzyczeli naraz.
– Tele, fere…kwa, kwa, kwa!!! Nigdy więcej nic ci nie powiem – krzyknął królik. Po czym zamknął okno i zasłonił firankę.
Przyjaciele spojrzeli po sobie.
– Nigdy jeszcze nie słyszałam, żeby królik mówił tak do kogoś – odezwała się perliczka.
– I ja też – dodała kurka.
Kaczor był bardzo zmartwiony.
– Przeproszę Mateusza – powiedział w przygnębieniu. – Zrobię to po kolacji.
Tymczasem królik z szarakiem przygotowali kolację dla mieszkańców zagrody wiejskiej. Najpierw ułożyli na półmisku sałatę, marchewkę, soczystą trawę i liście. Postawili również korę, nasiona i kiełki drzew. Wszystko wyglądało bardzo smakowicie.
– A teraz przyczepimy do ściany obraz – powiedział dumnie królik.
Pucek bardzo się ucieszył propozycją kuzyna. Obaj przystąpili do dzieła.
Najpierw przykleili masę do obrazka i przycisnęli go do ściany, tak żeby był widoczny z daleka. Potem usiedli przy stole, mając nadzieję, że niebawem przyjdą goście.
Faktycznie, zwierzęta wkrótce przybyły.
– Dobry wieczór kwa, kwa, kwa – zaczął kaczor. – Mam ci coś do powiedzenia.
– Przepraszam, że wygadałem – uciął królik.
– Wysłuchaj mnie, proszę – poprosił kaczor.
– Bla, bla, bla!!! – skomentował królik.
– Przepraszam… wybacz!
Królik westchnął. Potem spojrzał na kaczora – patrzył tak dłuższą chwilę. Wszyscy wstrzymali oddech. W końcu królik uśmiechnął się.
– W porządku… okay! – powiedział i wyciągnął rękę na zgodę.
– Hura! – ucieszyli się wszyscy.
Zwierzęta usiadły do stołu i częstowały się smakołykami, które przygotowali zając z królikiem.
– Bardzo podoba mi się obraz! – zawołała świnka.
– O tak! – potwierdzili wszyscy. – Jest piękny.
Szczególnie był nim zachwycony królik. Dostał go przecież w prezencie od kuzyna.
Kaczor przypomniał sobie, że przyniósł album ze zdjęciami. Podszedł do komody i otworzył go.
– A to moja rodzina – powiedział. – To rodzice… brat i siostra. To moja babunia i dziadzio. To są kuzynowie… I ciocia z wujkiem.
Pucuś uważnie słuchał kaczorka. Pomyślał: – „Jakie to szczęście mieć rodzinę”.
A potem były tańce i zabawy na powietrzu. I dużo, dużo jedzenia. Podano smakowite nasionka, soczystą trawę i liście sałaty, korę drzew, warzywa i owoce, a na deser jogurt i serwatkę.
Świnka Jadwiga chrumknęła na widok serwatki.
– Uwielbiam ten napój – mamrotała pod noskiem.