- W empik go
"Król Duch" czy "Królowie Duchy": (przyczynek do wyjaśnienia niektórych punktów niedokończonej epopei Slowackiego) - ebook
"Król Duch" czy "Królowie Duchy": (przyczynek do wyjaśnienia niektórych punktów niedokończonej epopei Slowackiego) - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 237 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
"Król-Duch", uważany przez czas długi za mętny chaos majaczeń "obłąkanego" nawpół artysty, staje się, dzięki wytrwałym pracom kilku krytyków-czcicieli Słowackiego, z każdym rokiem przejrzystszym, jaśniejszym i zrozumialszym dla ogółu.
Swoją drogą, jeżeli idea zasadnicza poematu nie pozostawia już żadnych "ciemności", to o poszczególnych epizodach i postaciach można powiedzieć bardzo wiele
"niepowiedzianego"; opierając się, już to na nowych publikacjach edytorskich i krytycznych, już to na wnikaniu w treść oddzielnych strof, wierszy, warjantów i zestawiania ich z fragmentami dzieł Juljusza, zrodzonemi w tej samej epoce i w tym samym nastroju i napięciu duszy, jakie wydały gigantyczną mono-epopeję.
* * *
Jednym z kardynalnych punktów, domagających się wyjaśnienia i to wyjaśnienia kategorycznego, jest kwestja, czy Słowacki, utożsamiając siebie z "Królem-Duchem", przewodnikiem narodu, zdradzał przez to objaw chorobliwej megalomańji, czy też rozwijał tylko konsekwentnie swoją doktrynę metafizyczno-mistyczną, która miała wyjaśnić dzieje powstawania i ewolucji świata, a zarazem rozwiązać bolesną zagadkę upadku Polski, oraz przyszłego jej odrodzenia i dalszej roli w historji ludzkości i całego kosmosu.
Zarzut megalomańji, oparty między innemi i na wspomnianym motywie, spotykam w dwutomowej pracy prof. Tretiaka p… t. "Juljusz Słowacki" (Kraków. Nakładem Akad. Umiej… r. 1904).
* * *
Pomimo biegunowo odmiennego stanowiska, jakie zająłem w stosunku do Słowackiego w moich własnych książkach, daleki jestem od lekceważenia dzieła prof. Tretiaka. Przeciwnie. Widzę w niem owoc nietylko bardzo sumiennej pracy, ale i znacznych zdolności estetycznych i krytycznych. Pomimo inkwizytorskiego tonu, spotykamy w okrzyczanej książce prof. Tretiaka, zwłaszcza u) tomie drugim, mnóstwo bardzo cennych i pouczających uwag i spostrzeżeń, a niektóre stronnice stoją bez porównania wyżej, jako produkt pracy krytycznej, od całej charakterystyki Słowackiego w V tomie. "Historji literatury polskiej" prof… hr. Tarnowskiego.
Książki prof. Tretiaka można nie lubić, ale niepodobna jej lekceważyć, jak np. krytycznego feljetonu barona Weyssenhoffa o Wyspiańskim *).
Ale właśnie dlatego, że z dziełem Tretiaka, pomimo różnicy poglądów, trzeba się liczyć, jako z pracą, opartą na długoletnich rozmyślaniach i studjach źródłowych, niezbędną mi się wydaje rewizja paru wniosków, do których krakowski profesor dochodzi.
W danej chwili, jak wspomniałem wyżej, dotknę tylko sprawy rzekomej megalomańji Słowackiego i związku tego ciężkiego a niesłusznego zarzutu z "Królem-Duchem".
Prof. Tretiak mówi o "obłędzie wielkości" i samoubóstwianiu Słowackiego w kilku miejscach, ale najwyraźniej może formułuje to oskarżenie w tomie II: "… poemat (Król-Duch), który również, ciągnąc soki swoje z mistycznej wiedzy, miał uwieńczyć, ukoronować i wpleść zarazem w wątek dziejów narodu ten pęd Słowackiego do anielstwa, do samoubóstwiania, co było główną osią jego ducha", (str. 284).
Dalej zaś: "A takim "Królem-Duchem" w wieku dziewiętnastym miał być już nie jeden człowiek, ale cały naród, mianowicie naród polski. Ale ponieważ siebie uważał Słowacki za najwyższego ducha w tym narodzie, więc jemu ostatecznie przypadał zaszczyt być nietylko " Królem-Duchem" swego narodu, ale i całej ludzkości"'.
Rozpatrzmy te sądy nieco bliżej.
* * *
Przedewszystkiem zastanówmy się ogólnie nad tem, czy terminy "samoubóstwienie", lub "obłęd wielkości", używane i nadużywane zbyt często przez prof. Tretiaka, -
*) "Tyg. Ilustr. ", r. 1909. Do sprawy tej powrócimy jeszcze. (Przyp. Autora).
mogą być stosowane do Słowackiego, jako twórcy "Króla-Ducha", z jakąkolwiek słusznością, zwłaszcza, że pracowity autor biografji nadaje tym słowom nie znaczenie "wyjaśnień'' psychologicznych, lecz – jak wynika z całokształtu książki – raczej charakter potępiających określeń, nieomal że wyroków.
Otóż pozwolę sobie zwrócić uwagę, że termin "obłęd wielkości" (megalomańja). jest terminem psychiatrycznym i stosowany bywa do warjatów, a w życiu potocznem, jako przenośnia, do ludzi, którzy, nie mając żadnych danych po temu, poczytują się za królów, bohaterów, świętych, półbogów, bogów, gieńjuszów, wynalazców i t… p.
Napoleon niewątpliwie, a nawet na pewno, uważał się za istotę wyższą nad wszystkich ludzi, ale nie zdarzyło mi się nigdy spotkać opinji, że Napoleon cierpiał na mańję wielkości.
Zły, czy dobry, mniejsza o to, Napoleon był wielki i potężny, a ponieważ na wszystkich sprawiał wrażenie zjawiska olbrzymiego, więc nikomu nie przychodziło i nie przychodzi na myśl posądzać korsykańskiego konwistadora o "mańję wielkości". Inaczej wygląda wobec niego Wilhelm II, "der Redekaiser", który ma się faktycznie za zesłańca i pomazańca bożego, równego Mojżeszom, a prócz wielkiej ilości bombastycznych mów i toastów – nie zrobił dotąd nic konkretnie wielkiego. To typ megalomana życiowego.
Jeżeli weźmiemy poetów i myślicieli, to, sądząc złego, co mówili o sobie i swoim stosunku do świata i ludzi, możnaby – kierując się metodą prof. Tretiaka – uznać za patologicznych megalomanów: Byrona, który na początku XIX stulecia był i czuł się faktycznie niekoronowanym królem Europy; a dalej Schopenhauera, który mniemał, że stworzył jakąś nową religję metafizyczną i wierzył, że z czasem posągi jego, obok posągów Buddy, stać będą w sanktuarjach wyznawców filozofji "świata, jako woli i wyobrażenia".
Do tego Słowacki nie dążył nigdy, a nawet, jak sam prof. Tretiak stwierdza, z wielką niechęcią i tylko na życzenie matki zajął się sprawą odlewania swoich medaljonów.
A Budda, który nie jest mytem, bo istnienie jego stwierdzono przed kilku laty faktami materjalnemi, czyż nie wierzył, pomimo najgłębszej pokory i najwyższej dobroci że odkrył drogę do prawdy i do zbawienia bliźnich? A wielu innych podobnych, którym nikt nie ośmieli się zrobić zarzutu, iż cierpieli na mańję wielkości?
A Mickiewicz, czyż i on nie miał chwil takiego poczucia własnej wartości i wielkości, że przeciwstawiał swoje "ja", nietylko ludziom, ale i – Bogu… w którego wierzył? Czyż nie wołał w szale uniesienia i rozpaczy:
Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę:
Cóż Ty większego mogłeś stworzyć, Boże? (Improw.).
Prawda, że potem upokorzył się przed niezbadaną potęgą Stwórcy, ale na czole Gustawa-Konrada-Adama grom niebieski pozostawił ranę, o której Gruślarz (i poeta sam) mówi:
Tę ranę sam sobie zadał:
Śmierć z niej uleczyć nie może.
Otóż, wracając do Słowackiego, w jego przekonaniach i wierze w swoją misję proroczo-apostolską, w jego szczerem utożsamianiu się z "Królem-Duchem" Polski, a choćby nawet, jak twierdzi prof. Tretiak, i całej ludzkości, nie widzimy nic, coby dało się podciągnąć pod kategorję obłędu wielkości.
Jak wielu innych ludzi gieńjalnych i obdarzonych siłą twórczą, Słowacki, zachowując całą należną cześć i pokorę względem potęgi najwyższej, do której bez ustań – ku się modli*), daje wyraz szczery i bezwzględny wierze w swoją misję mistyczną na ziemi, a specjalnie wśród narodu polskiego.
Gdyby Słowacki w ową misję nie wierzył – "Król-Duch" nie byłby tem, za co go uznaje nietylko stojąca i walcząca pod jednym sztandarem ze mną falanga krytyków i czcicieli wielkiego poety, ale nawet sam prof. Tretiak, czyli nie byłby "najwspanialszym" i najoryginalniejszym utworem Słowackiego. (Tretiak "Jul. Słów.", II, str. 489).
Prawda, że parę wierszy dalej prof. Tretiak stara się osłabić wrażenie zachwytu, jakie na nim wywarł olbrzymi poemat Juljusza i dodaje: "epopeję te stworzył człowiek obłąkany mańją wielkości, żyjący tylko w świecie mar i widziadeł, ale ten obłąkaniec jest zarazem artystą-malarzem, który powietrzną subtelność barw, harmonję linji i dźwięków doprowadził w tym właśnie utworze do najwyższej doskonałości".
Jeżeli odrzucimy "obłąkanie" i mańję wielkości – to, o ile się nie mylę, powiedziałem toż samo w swojej pracy o Słowackim, nie temi samemi może, lecz analogicznymi wyrazami; nie mam więc powodu do polemiki z prof. Tretiakiem, u którego wrodzona wrażliwość estetyczna bierze, zwłaszcza w II tomie, bardzo często górę nad instynktem prokuratorskim.
Dodam tylko, że szanowny profesor jest sam z sobą w niezgodzie, kiedy na str. 498 tomu II psuje dość trywialnie swoją entuzjastyczną charakterystykę niezbyt szczęśliwem porównaniem "Króla-Ducha" do "cudownej huśtawki poetyckiej".
Właśnie, gdyby Słowacki nie traktował swego utworu serjo i nie wierzył w swoją identyczność z bohaterem -
*) Cytować tych ustępów nie będę – są one zbyt znane; zresztą i sam prof. Tretiak niejednokrotnie się na nie powołuje – w razie potrzeby.
głównym epopei, "Król-Duch" byłby czemś podobnym do "cudownej huśtawki poetyckiej", t… j… do bogatego w prześliczne barwy i brzękadła bawidełka, nie zaś wielkim poematem mistyczno-narodowym.