Ra - ebook
Ra - ebook
Najnowszy tom mieszkającego w Kopenhadze poety, dramaturga i malarza skupia się na śmiesznostkach i wykolejeniach międzyludzkiej komunikacji, na „byciu w kontakcie”, które najczęściej zakrawa na absurd. Wiersze z „Ra” nie rezygnują jednak z awangardowych ambicji, wciąż chętnie konfrontują czytelników z logiką lustrzanego labiryntu (choć może nie abstrakcyjnych afektywnych plam), jednak dzieje się to z zachowaniem spójności narracyjnej poetyckich inscenizacji oraz schludności, a niekiedy wręcz klasyczności form użytych w innych tekstach. Z kolei klarowne, medytacyjne i spięte koaniczną puentą przypowieści Wróblewskiego zbliżają jego poezję do estetyk Dalekiego Wschodu, a przywołanie boga Słońca zachęca do czytania niektórych utworów jak zapisanych w kolumnie egipskich hieroglifów. Czyli nie labirynt, ale piramida? Tytułowe krwiożercze zawołanie „Ra!” zachęca do wejścia.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67706-90-2 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tłusta i piękna... Zawsze zmieniająca
wstążki i bransoletki.
Tłumy młodocianych
wyznawców... Christine zna się na tym
najlepiej – krążyły
po mieście legendy.
Niepodrabialny makijaż!
Atak zieleni/pinky
wśród skandynawskich szarości i uśpionych
klocków Bauhausu.
Latem często jeździła na wrotkach... A jesienią
przygotowywała się do gorącego trunku,
dynamitu Edwarda Vernona.
Przez nią nie mogliśmy skupić się
na trygonometrii.
Johnny stracił rozum i prawo jazdy.
Wyciągnął go z kicia jego przyrodni brat,
kierownik poczty.
Nie wiadomo, co się z nią stało.
Przepadła na amen chyba pod koniec
marcowych sztormów...
Świat stał się potem nijaki. Mówią, że
celowo zmieniła dystrykt
albo
przenieśli ją siłą do krainy darmowej herbaty.
Załamani
nadal wytrwale czekamy.
W nieczynnych od lat lunaparkach
uprawiamy to,
czego zabraniają nam pastor i jego kulawy
pomocnik.
Z kim teraz spędzasz noce, Christine?
.
Tico tico erotico
Mam przyjaciela, artystę, a konkretnie rzeźbiarza,
który jest rewelacją w świecie sztuki, podobnie
zresztą jak i ja, z moimi asemic writing etc.
Planujemy od kilkudziesięciu lat rewolucję,
wystawy za oceanem, a co za tym idzie, złote
klamki of course.
Nasze wybranki, zwątpione i mocno już zniechęcone
brakiem tzw. rezultatów i wyjazdów na tropikalne
plaże, każdego dnia rozglądają się za rezolutnym
hodowcą drobiu. Sytuacja jest wyraźnie napięta...
Ostatnio telefon od przyjaciela-rzeźbiarza:
Słuchaj, stary. Mam okazję, akcja dla celebrytów,
rewelka, tym razem sprzedamy za setki tysięcy.
Podpalam się jak przed tygodniem/miesiącem
i przed epoką sumeryjskich bogów
o ptasich, tajemniczych główkach.
Moja dziewczyna mówi, że jestem przegranym
romantykiem.
Tymczasem przyjaciel-artysta stanowczo nawija:
Zobaczysz, będzie grane tico tico erotico na całość,
a potem na bank czekają nas kokosowe wyspy.
Radość trwa osiem dłuuugich godzin.
Otrzymuję telefon: Tak się złożyło, że musisz wziąć
na imprezę kilkanaście gwoździ. Musimy sami
zainstalować na ścianach obrazy. Organizatorzy ich
niestety nie mają. Pójdź szybko do sklepu ze szczypcami
nastawnymi i drutem do plombowania.
Więc lecę migiem na złomowisko i już wiem,
że to kolejne schabowe i śledzik, ściszone sugestie
pana szatniarza, że nigdy już nie zaproszę mojej
dziewczyny w światy likieru,
banano & tico tico.
Wieczna praca w teorii, poezja, iluzje max!
Ona mnie rzuci, przez te gwoździe/abstrakcje,
a tyle jej w życiu naobiecywałem.
Kocham ją, ale co zrobić.
Szatniarze, śledzik, druty do plombowania...
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------