Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rabin bez głowy i inne opowieści z Chełma - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 maja 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
14,51

Rabin bez głowy i inne opowieści z Chełma - ebook

Chełm Kipnisa jest osobliwym miejscem – punktem w wyobraźni, nie miejscem w konkretnej przestrzeni i czasie. Nie wiemy niemal nic o tamtejszej przyrodzie – jakaś rzeka, błota, pagórki, okoliczne wsie, niewymienione z nazwy. […] Są pory roku, w zgodzie z rytmem żydowskiego kalendarza. Pory dnia wyznaczane są na ogół przez modlitwy i psalmy, nabożeństwa poranne i wieczorne. Jest oczywiście synagoga i łaźnia, są drewniane domki. Są zwierzęta – krowy, cielątka, koty, myszy. […] A ludzie? Nikt nie jest gruby, chudy czy łysy – czasem stary, brodaty. Nie ma mądrzejszych – te role pełnią przybysze spoza chełmskiej społeczności. […] Bohaterowie Kipnisa są scharakteryzowani jedynie poprzez funkcje, jakie pełnią w społeczności, czy też wykonywane profesje

Spis treści

Menachem Kipnis i jego opowieści „z mądrego miasta”

Z ludowej legendy
Odsunąć górę od miasta
Wsadzili księżyc do beczki
Mełamed i kozioł
Historia o kocie
Cztery historyczne dekrety
Jom Kipur w miesiącu tamuz
Rabin, który nie miał głowy
O tym, jak w Chełmie zabrakło pościeli
Komu rabin z Chełma życzył dobrego szabatu
Trzeba wiedzieć, jak się rozmawia z rabinem
Pigułki na ducha świętego
Chełmska prawda
Bractwo „Strażnicy Poranka”
Chełmski kaleka
Strażnik nocy – wcześniejsza historia, inaczej opowiedziana
Rabin się ocielił
Lekarz, który wskrzeszał umarłych
Krowa, która nie daje się wydoić
Futerał na szofar
Mazik, który jada na trawie
Straż pożarna w Chełmie
Nauczyli heretyka
Sposób na złodziei
A jeśli wyrośnie…
Jak stary szames budził ludzi na odmawianie psalmów
Szybcy złodzieje
Co może się przytrafić w Chełmie?
Skazano rybę
Poplątały się nogi
Synagoga bez okien
Przywołać kozę
Wrona na próbę
O powrocie Chełm nie pomyślał
W Chełmie gwóźdź to gwóźdź
Zapomniał wziąć miarę głowy
Zięć z Chełma i bęben
Wysłany na naukę mądrości
Krowa na strychu
Prawidłowa odpowiedź
Uliczka jest za wąska
Dumna odpowiedź rabina z Chełma
Najpiękniejszy Żyd z Chełma
Strażacy chełmscy i miejski szames
On wie, gdzie szukać
O tym, jak w Chełmie wytyczono miejsce na cmentarz
Podziwia Warszawę
Jak chełmianin pada na twarz
Król Chełma w złotych butach
Jak z wierzchołka góry ściągano drzewa na budowę synagogi
Gospodarze chełmscy noszą szamesa na rękach, aby budził na odmawianie psalmów
Zamiast szewca powiesili krawca
Musi być w Krakowie
Podłoga w chełmskiej łaźni
On nie należy do strachliwych
Jak w Chełmie czytano megilę?
Synagoga na wacie
Mądry służący
Jak w Chełmie rachują
Znak rozpoznawczy
Dziewięciu chełmian się wykąpało
Mądry strażnik
Chełmskie więzienie
Chełmianin w brzeskim szpitalu
Chełmski minian
Co robić z za ciasnymi butami?
Co jest pierwsze: szechita czy bedika?
Szames czeka na nadejście wiosny
Lekarstwo na gołębie
Ona niestety nie widzi
Dobrze, że ojciec zwyciężył
W Zamościu wstał dzień
Jedna oznaka mniej się nie liczy
Rabin bez głowy (wariant)
Różnica między bogaczem a biedakiem
Jeden na tysiąc
Największy głupiec świata
Istny cud z nieba
Mełamed w stroju generalskim
W przestępnym roku mówi się dwa razy
Przesunięto synagogę
Przenicowano łaźnię
O tym, jak chełmski kantor zamienił się w krowę
Przez kalendarz ścienny
Mądry rabin
Dlaczego zwolniono strażnika w Chełmie
Znak z łaźni
Obrócić chupę
Co się stało z głupcami z Chełma

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7866-044-6
Rozmiar pliku: 632 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Menachem Kipnis i jego opowieści „z mądrego miasta” (fragment wstępu)

Gdy byłam dzieckiem, sądziłam, że słowo chelemer oznacza człowieka „z księżyca”, bo nieprzystosowanego do realiów życia. Nie zdawałam sobie sprawy, że ma ono związek z miastem na Lubelszczyźnie. Ale nawet świadomość tego faktu nic nie zmienia.

Przez jednych bowiem chełmianie są uważani za głupców (chelemer naronim), przez innych za mędrców (chelemer chachomim), jeszcze inni nazywają ich nawet bohaterami (heldn fun chelem). I wszyscy mają rację.

Jak powiada bohater animowanego filmu o chełmskich mędrcach Village of Idiots (reż. Eugene Fedorenko i Rose Newlove, 1999) Szmendryk, „obcy nazywają naszą miejscowość miasteczkiem durniów, ale nasz rabin powiada, że jesteśmy w sposób naturalny genialni, bo widzimy wszystko po swojemu”.

Inna rzecz, czy ci „naturalni geniusze” rzeczywiście wywodzili się z Chełma. Na długo przed tym, zanim pojawiły się w formie zarejestrowanych w jidysz opowiastek o Żydach z Chełma, krążyły po Europie podobne co do treści, choć utrzymane w zupełnie innej stylistyce historie o mieszkańcach angielskiego Gotham, greckiej Abdery czy niemieckiego miasta Schilda. W 1597 roku żartobliwe historyjki o mieszkańcach tego ostatniego (Schildbuergerbuch) zostały przełożone na jidysz i zaadaptowane przez kulturę żydowską. Zyskały one ogromną popularność, jednak przez wiele lat nie były kojarzone z Chełmem, lecz z innymi miejscowościami, w których osiedlili się Żydzi, między innymi z Poznaniem i Leskiem.

Jako bodajże pierwszy osadził je w Chełmie znany pisarz i maskil Ajzyk Meir Dik w 1867 roku. Badaczka niemiecka Ruth von Bernuth dowodzi przekonująco, że na tekst Dika, a za jego sprawą na późniejsze opowieści z Chełma, miały wpływ dwie tradycje – parodie w stylu maskilów i utopie społeczne. Dopiero żydowscy etnografowie zebrali więcej historii podobnego typu i umieścili je w chełmskim kanonie. To stało się pożywką dla bardzo wielu pisarzy języka jidysz – w wieku XX nastąpiła istna eksplozja „literatury chełmskiej”.

Wiemy, że Opowieści z Chełma Kipnis zamieszczał w odcinkach w „Hajncie”. Ale tak naprawdę nie wiadomo, jak powstawały – w jakiej mierze są one spisane od rozmówców-opowiadaczy, ile jest w nich wkładu własnego. Kipnis nie chciał literackiej adaptacji, nie dążył do zbytniego „uładzania”. Niestety nie znajdziemy w tych historiach żadnych przypisów ani komentarzy – wszelkich śladów tak zwanego aparatu krytycznego. W porównaniu, na przykład, ze zbiorkiem Noacha Priłuckiego, który po prostu spisywał to, co mówili opowiadacze, teksty Kipnisa są dłuższe i zawierają czasem streszczenia wersji Priłuckiego. Niniejsza edycja jest szczególnym wyborem z antologii Kipnisa – pomijamy tu kilka powtarzających się i rymowanych opowieści chełmskich.

Chełm Kipnisa jest osobliwym miejscem – punktem w wyobraźni, nie miejscem w konkretnej przestrzeni i czasie. Nie wiemy niemal nic o tamtejszej przyrodzie – jakaś rzeka, błota, pagórki, okoliczne wsie, niewymienione z nazwy. Pojawiają się za to większe miasta – Wilno, Kraków, Warszawa i Brześć w charakterze punktów odniesienia na mapie żydowskiej. Są pory roku, w zgodzie z rytmem żydowskiego kalendarza. Pory dnia wyznaczane są na ogół przez modlitwy i psalmy, nabożeństwa poranne i wieczorne. Jest oczywiście synagoga i łaźnia, są drewniane domki. Są zwierzęta – krowy, cielątka, koty, myszy. Nigdy jednak nie wiadomo, czy któreś z nich nie jest „diabelstwem”, mazikiem* albo po prostu duchem, a wtedy „midraszowe” wyjaśnienie niepojętej sytuacji jest gotowe.

A ludzie? Nikt nie jest gruby, chudy czy łysy – czasem stary, brodaty. Nie ma mądrzejszych – te role pełnią przybysze spoza chełmskiej społeczności. Jeden nawet – jako jedyny w całej książeczce – wymieniony z imienia i nazwiska: dowcipniś Efroim Grejdiger.

Podobnie bowiem jak w większości opowieści chełmskich bohaterowie na ogół nie mają nazwisk ani przydomków, w których gustowali przecież mieszkańcy sztetli. Bohaterowie Kipnisa są scharakteryzowani jedynie poprzez funkcje, jakie pełnią w społeczności, czy też wykonywane profesje: rabin, rabinowa, kupiec, szames, gabaj, karczmarz, krawiec, dziedzic. Do wymienionych z imienia wyjątków należą między innymi kandydaci na cudownie wskrzeszonych (zatem już nieżywi) oraz Genendl czy Jentl – żony chełmian, a także inne kobiety – bywalczynie lokalnej synagogi.

Łatwo zauważyć, że kobiety są tu w zdecydowanej mniejszości. Zapewne nie potrafiły posługiwać się logiką charakterystyczną dla chełmskich mędrców – musiały być bliżej życia.

W obliczu problemu mężczyźni Chełma przede wszystkim zwołują naradę – zbiera się bliżej nieokreślona „rada mędrców”, „Sanhedryn”, w którym nikt się nie wyróżnia i któremu nikt nie przewodzi. Dysputy przypominają abstrakcyjne, niepraktyczne rozważania quasi-talmudyczne: zostaje przedstawione jedno stanowisko czy propozycja rozwiązania, które zostaje podważone, pojawiają się kolejne i tak dalej. Dyskutują „siedem dni i siedem nocy”, po czym podejmowana jest decyzja. Nie zawsze znany jest nawet „decydent”, gdyż decyzje podejmuje się zbiorowo – „jak postanowili, tak uczynili”. Ale na ogół okazuje się, że rozwiązanie – choć logiczne – nie jest skuteczne, a czasem wręcz przeciwskuteczne. Trzeba zatem zwołać kolejną naradę, równie nieskuteczną. Chyba że pojawi się ktoś, kto powie, co trzeba zrobić. Bo chełmianie obracają się w swoistej nierzeczywistości, a właściwie kręcą się w kółko. I przybysz musi im pomóc wyjść z zaklętego kręgu, na przykład powiedzieć szamesowi, jak porąbać drzewo za pomocą klina. Albo uświadomić społeczności, że do Jom Kipur jeszcze daleko, choć handlujący świecami twierdzi inaczej. Albo też że nie warto wciągać krowy na strych, żeby ją nakarmić sianem – lepiej zrzucić siano z góry.

Pół biedy, jeśli chełmianie nie narobią szkód – czasami jednak pożar strawi miasteczko, zanim zdążą zwołać naradę, gabaj zostanie utopiony, a krawca powieszą zamiast szewca, bo szewc jest tylko jeden, a krawców kilku.

Mężczyzna jest jak dziecko, trzeba mu nawet uświadomić, czym różni się krowa od wołu. Dobrze, że ma żonę…

A może mieszkańcy Chełma to dzieci? Bo przecież dzieci zawsze chcą dobrze, ale skutki bywają różne.

Taką wizję roztoczył Icyk Manger w obu wersjach swojego opowiadania z lat trzydziestych XX wieku Chelemer rebe z’l (Chełmski rebe, błogosławionej pamięci) i Der Chelemer. Obraz rebego czuwającego nad zagubionymi dziećmi nie opuszczał Mangera, skoro poświęcił mu jeszcze wiersz Chelemer balade (ze zbioru Lid un balade)

Biedne, bezradne dzieci – budzą nie śmiech, lecz smutek zmieszany ze świętą zgrozą. Jakże poradzą sobie te biedactwa bez kogoś, kto im powie, co mają robić! A przecież wiemy, że nadchodziły złe czasy dla dzieci, złe czasy dla Żydów.

Przetrwa tylko dos pintele Jid – iskierka żydowskości i mistyczny taniec rebego, którego cień osobliwie tańczy na ścianie.

Bella Szwarcman-Czarnota

* Hebr., diabeł, złośliwy demon, który obiera sobie jako siedzibę ciało jakiegoś człowieka lub zwierzęcia.Każdy naród ma swoje miasto „mędrców”.

Każdy naród ma miasto, o którym opowiada się komiczne historie, zabawne przypowieści.

My, Żydzi, mamy Chełm.

Chełm i historie o nim są słynne na cały świat jako „Opowieści z Chełma”. Mówi się też o „Głupcach / mędrcach z Chełma”.

O mieszkańcach tego miasta powiada się również nieco żartobliwie, że nie należy ich nazywać głupcami z Chełma, lecz ogłupiaczami z Chełma, w istocie bowiem nie są oni głupi, lecz próbują zrobić głupców z innych ludzi.

Pozostaje jednak faktem, że wszędzie, w każdym zakątku świata, w którym mieszkają Żydzi, wszyscy wiedzą o Chełmie i znają chełmskie opowieści.

Obraz tego miasta jest tak mocno utrwalony w wyobraźni, że gdy tylko zdarzy się coś komicznego i zarazem absurdalnego, od razu pada stwierdzenie:

– Zaiste, to historia prosto z Chełma!

– To mogło się wydarzyć tylko w Chełmie! – mawia się po wysłuchaniu śmiesznej historii, która po prostu nie mieści się w głowie, a której cała mądrość zawiera się w głupocie.

W niniejszym zbiorze starałem się dać czytelnikom wybór opowieści z Chełma, tych, które mają charakter ludowy, typowy, ale i swoisty. Chciałem bowiem pokazać, czym te historie różnią się od innych. Mam nadzieję, że mi się to udało.

M.K.Z ludowej legendy

Gdy Bóg powołał do istnienia świat i zabierał się do tworzenia ludzkich osad, wysłał najpierw anioła z dwoma workami duszyczek. W jednym worku byli mądrzy ludzie, a w drugim – wyłącznie głupi.

Lecąc wysoko nad ziemią, anioł wysiewał garstkami duszyczki ludzi – garstka mądrych i garstka głupich. W taki sposób obdzielił cały świat, aby na jedno miasto nie przypadło więcej mądrych czy głupich niż na inne.

Ale gdy anioł przelatywał nad miejscem, w którym obecnie znajduje się Chełm, przytrafiło mu się nieszczęście – zahaczył workiem z duszyczkami głupców o czubek góry. Worek się rozerwał i wszystkie głupie dusze wysypały się na to jedno miejsce.

I wkrótce wyrosło tu miasto Chełm.

Odsunąć górę od miasta

Pewnego dnia chełmscy Żydzi zauważyli, że wysoka góra wznosząca się w środku miasta im zawadza – niepotrzebnie zajmuje miejsce, gdyż w dzień przesłania słońce, a w nocy – księżyc i to wtedy, kiedy trzeba ogłosić początek nowego miesiąca¹. I co tu począć?

Zwołali więc naradę, zastanawiali się trzy dni i trzy noce i wyszło na to, że nie ma innego sposobu, tylko natychmiast wypchnąć górę z miasta.

Tak też zrobili.

Nazajutrz wczesnym rankiem wszyscy chełmscy gospodarze udali się na miejsce, w którym wznosiła się góra, i zaczęli ją pchać mocno, z całej siły.

Pchali ją przez kilka godzin, aż się zmęczyli i spocili.

Zdjęli więc chałaty i pchali dalej.

A tymczasem, kiedy chełmianie byli zajęci pchaniem góry, zakradli się złodzieje i zabrali wszystkie chałaty.

Gdy w chwilę później chełmianie się odwrócili, zobaczyli, że chałatów nie ma. Wszystkich ogarnęła radość i zapanowało wesele.

– Brawo! – klaskali w dłonie radośnie. – Przesunęliśmy górę tak daleko, że nawet nie widać naszych chałatów…

Wsadzili księżyc do beczki

Fakt, że mędrcy z Chełma potrafili odsunąć od miasta wielką górę – mieści się w głowie, ale żeby złapać księżyc z nieba, to już jest niepojęte! A jednak chełmianom się to udało.

Jak doszło do tego, że ściągnęli księżyc z nieba, i po co im to było?

Cała rzecz wydarzyła się nie dlatego, uchowaj Boże, że mieszkańcy Chełma się zbuntowali, Boże, nie dopuść, przeciwko Stwórcy Wszechświata, ale po prostu – dla zarobku.

W Chełmie wówczas źle się działo: gmina żydowska była biedna, a musiała wnosić bardzo wysokie podatki na rzecz miasta, ponadto trzeba było wyprawić wesele trzem pannom na wydaniu – sierotom po starym rabinie, należało ogrodzić cmentarz i postawić w mykwie kociołek na ciepłą wodę, a co najgorsze – chełmski dziedzic niemal codziennie podwyższał taksy i czynsze.

Wszyscy w Chełmie łamali sobie głowy: skąd wziąć pieniądze na te najpilniejsze wydatki?

Zwołano więc naradę, zastanawiano się trzy dni i trzy noce i wyszło na to, że Chełm musi znaleźć takie źródło dochodu, które się nigdy nie wyczerpie – coś, co by się znajdowało wyłącznie w Chełmie, tak żeby z całego świata przyjeżdżano do Chełma i jeszcze za to dobrze płacono.

Ale skąd wziąć coś takiego?

I znów chełmscy mędrcy zwołali naradę, zastanawiali się, marszcząc czoła tak długo i z takim natężeniem, aż wpadli na pomysł:

Trzeba zabrać księżyc.

Należy zdjąć go z nieba, umieścić w synagodze, a wtedy nigdzie indziej księżyca nie będzie, Żydzi z całego świata przyjadą na uroczystość powitania księżyca² do Chełma, więc będzie można na tym nieźle zarobić.

Ale w jaki sposób zabrać księżyc?

I znów zwołano naradę. Chełmianie zastanawiali się i rozmyślali siedem dni i siedem nocy.

Wpadli na pomysł, żeby związać wszystkie drabiny z całego miasta, zrobić z nich jedną długą drabinę, postawić ją przy starej synagodze, tak żeby szames³ mógł wejść na drabinę i ściągnąć księżyc na dół.

Ale ogarnął ich strach, bo przecież szames jest niezdarą, więc jeśli spadnie z drabiny i się zabije, miastu dojdzie jeszcze jeden kłopot – trzeba będzie utrzymać jego żonę i dzieci, zatem lepiej byłoby posłać po szabes goja⁴.

I tu zaczęła się wrzawa:

– Co będzie z tym księżycem? I co poczniemy, jeśli szabes goj zdejmie księżyc z nieba i zabierze go na chrześcijańską stronę?

Krótko mówiąc, znów się zastanawiali i rozmyślali, i wpadli na nowy pomysł:

– Trzeba postawić obok synagogi beczkę z wodą, a gdy księżyc znajdzie się w wodzie, trzeba szybko owinąć beczkę grubym workiem, zawiązać i sprawa załatwiona.

Jak powiedzieli, tak uczynili.

Zbliżała się północ, księżyc wędrował po niebie, taki jasny i spokojny, jak gdyby nigdy nic – na podwórzu synagogi zebrali się przywódcy gminy z beczką wody, a gdy księżyc odbił się w wodzie, beczkę szybciutko owinięto grubym workiem, mocno związano i wniesiono do synagogi. Chełmianie byli pewni, że na całym świecie nie ma już księżyca i wszyscy Żydzi przybędą do Chełma na nów księżyca.

W następnym miesiącu przyszedł jakiś człowiek i powiedział, że widział w Turzysku księżyc w nowiu. I za to kłamstwo spuszczono mu baty, przecież księżyc jest razem z beczką wody obwiązany workiem i znajduje się w synagodze, więc jakim cudem mógłby się znaleźć w Turzysku?

Ale potem przyjechał ktoś z Włodzimierza Wołyńskiego i z Kowla i opowiedział, że tam również widziano księżyc w nowiu. Chełmianie jednak nie dawali temu wiary, bo czego też wrogowie nie wymyślą.

Tak się przynajmniej pocieszano.

Dopiero kiedy ludzie zauważyli, że nikt do Chełma nie przyjeżdża, zdjęto worek z beczki i przekonano się, że księżyca rzeczywiście nie ma – i cały Chełm padł na ziemię ze strachu.

– Cuda i dziwy! – chełmianie kiwali głowami. – Tak dobrze schowaliśmy księżyc, a on jednak uciekł… To znaczy, że na tym Bożym świecie nie ma już żadnej dobrej kryjówki.

Mełamed⁵ i kozioł

Chełmskiemu mełamedowi zachorowała żona, wobec tego ruszył w drogę do małego miasteczka, gdzie kupił kozę.

Prowadził na sznurku tę kozę do domu, do Chełma, a po drodze mijał karczmę. Mełamed pomyślał, że skoro z Bożą pomocą nabył kozę i prowadzi ją na sznurku, to powinien teraz usiąść i wypić łyk wódki.

Wprowadził więc kozę do obory, a sam wszedł do karczmy i poprosił o wódkę.

Karczmarz od razu poznał, że ma przed sobą mieszkańca Chełma, pomyślał więc sobie: trzeba mu spłatać psikusa. Poszedł do stajni, zabrał kozę, a na jej miejsce przyprowadził kozła.

Mełamed wypił kieliszek wódki, zakąsił, po czym wrócił do stajni, złapał za sznurek i wyszedł, prowadząc kozła.

Gdy wrócił do domu, zapanowała wielka radość – pomyśleć tylko, mają własną kozę! Żona zabiera się do dojenia kozy, a tu – nieszczęście, pech jakiś, kozy nie można wydoić!

– Ty niezguło, dałeś się oszukać, wcisnęli ci kozła zamiast kozy.

Przekonawszy się, w czym rzecz, mełamed na drugi dzień, wczesnym rankiem, wziął kozła na sznurek i hajda z powrotem do małego miasteczka wycofać pieniądze.

Mijając znajomą już karczmę, pomyślał: „Ciężko mi na sercu, trzeba się wódki napić, pokrzepić się nieco”. Wprowadził zatem kozła do stajni, a sam wszedł do karczmy wypić łyk wódki. Opowiedział karczmarzowi o nieszczęściu, jakie go spotkało – sprzedano mu kozę, ale się okazało, że to kozioł. A teraz prowadzi kozła z powrotem do miasteczka.

Poszedł więc karczmarz do stajni, zabrał kozła i przyprowadził znów kozę.

Mełamed dopił wódkę, zabrał kozę i powędrował z nią do miasteczka, gdzie urządził taką awanturę, że zbiegli się wszyscy mieszkańcy.

– Co się stało?

– Jak mam nie krzyczeć, skoro zamiast kozy wetknięto mi kozła – i rzucił się na człowieka, który mu sprzedał kozę. – Masz tu z powrotem swojego kozła!

– Ty niemoto! Co za kozioł? Jaki kozioł? – szydzili z niego i kpili. – Przecież to koza, nie kozioł!

– Chcecie mi teraz wmówić, że to koza, skoro to jest kozioł! – lamentował mełamed.

Tak więc handlarz krzyczał, że to koza, a mełamed z Chełma się upierał, że kozioł.

– Kozioł!

– Koza!

– Kozioł!

– Koza!

– Nie ruszę się z miejsca, póki od samego rabina nie otrzymam zaświadczenia na piśmie, że to koza, inaczej w to nie uwierzę – krzyczał Żyd z Chełma.

Wobec tego do rabina udała się cała trójka: człowiek, który sprzedał kozę, chełmski mełamed i sama koza.

Miasteczkowy rabin też nie był specjalistą od takich spraw i nie mógł stwierdzić z całą pewnością, czy to jest koza czy kozioł, zawezwał zatem swoją małżonkę. Rabinowa bardzo uważnie obejrzała zwierzę ze wszystkich stron i orzekła, że to koza. Wobec tego rabin wydał mełamedowi pismo z własnoręcznym podpisem zaświadczające, że to jest koza, nie żaden kozioł.

Wziął więc mełamed kozę i orzeczenie rabina i powędrował do domu.

Przechodząc ponownie obok karczmy, powiedział sobie: „Z Bożą pomocą okazało się, że koza jest naprawdę kozą, a nie żadnym kozłem, mam też stosowne pismo od rabina, wobec tego naprawdę należy mi się łyk wódki”. Wprowadził kozę do stajni, a sam wszedł do karczmy po łyk wódki.

I znów karczmarz poszedł zabrać kozę i zamienić ją na kozła.

Mełamed wypił wódkę i powędrował ze swoim nabytkiem do Chełma.

Po przybyciu do domu napadł na żonę, obrzucając ją przekleństwami i wyzwiskami: „Jak to możliwe, żeby córa żydowskich rodziców nie poznała się na kozie? To była koza i jest koza, a teraz ją weź i wydój!”.

Żona mełameda wzięła więc dzban i spróbowała wydoić do niego kozę, ale mleko nie szło.

– Co za utrapienie mam z tobą – złorzeczyła i przeklinała męża – znowu przyprowadziłeś mi kozła.

– Co ty wygadujesz, przecież mam orzeczenie samego rabina, że to jest koza. Dój ją, do diabła, powiadam ci!

Jęła więc doić mocniej, ale kozioł się zeźlił i zaczął wierzgać. Mełamed przytrzymał kozła, a ten go tak ubódł rogami, że nieszczęśnik zawirował jak bąk, po czym złapał kozła za ogon. A wtedy zwierzę się rozbrykało i w podskokach pogalopowało, ciągnąc za sobą mełameda i waląc go kopytami po twarzy.

Tak oto pędził kozioł po uliczkach Chełma, a mełamed razem z nim. Trzymał się jego ogona i krzyczał:

– Gwałtu, rety, ludzie, na pomoc!

Cały Chełm wyległ na ulice i nikt nie wiedział, jak ratować mełameda, aż nadszedł jakiś obcy i krzyknął:

– Czego wrzeszczysz, głupku z Chełma! Puść ten ogon, to kozioł nie będzie cię ciągnął!

Mełamed puścił ogon, a kozioł dalej pogalopował już sam.

Kiedy mełamed podniósł się z ziemi, otworzył oczy i doszedł do siebie, nie wiedział, jak dziękować obcemu za poradę, która ocaliła go od niechybnej śmierci. Niezmordowanie też chwalił mądrych ludzi, na których można jeszcze trafić na tym Bożym świecie.

Historia o kocie

Pewnego razu przyjechał obcy do Chełma, patrzy, a tu zapraszają do nakrytego stołu – kładą nóż i łyżkę, a także kilka witek brzozowych, przybysz pyta zatem, po co te gałązki brzozy są na stole?

Odpowiadają mu, że ponieważ w Chełmie są gryzonie zwane myszami i gdy tylko siada się do stołu, przybiegają i niemal wyrywają jedzenie z ust, trzeba przygotować od razu obok noża i łyżki gałązkę, żeby przegonić myszy.

– Nie potraficie się pozbyć myszy? – dziwował się przybysz.

– A w jaki sposób mielibyśmy to zrobić?

– Co to znaczy „w jaki sposób”? – wytrzeszczył oczy na mieszkańców Chełma. – Za pomocą kota!

W Chełmie nie było wówczas żadnego kota.

Spytano więc przybysza:

– Co to takiego ten kot, co to za zwierzę?

Wyjaśnił im, że to jest mazik, który przepędza myszy.

– Damy panu tyle pieniędzy, ile pan zechce, abyśmy tylko mogli mieć takiego kota – zaczęli go błagać.

– Mogę wam dostarczyć kota – ucieszył się przybysz.

Zapłacono mu więc jak za zboże, a on przyniósł kota.

Miasto się ożywiło. Kot natychmiast rzucił się na zwierzątka i w bardzo krótkim czasie zdołał się z nimi uporać, tak że można było już jeść bez gałązek brzozy na stole.

Ale kot zaczął wyrządzać poważne szkody w całym mieście. Nigdzie nie można było zostawić kawałka mięsa ani odrobiny śmietany czy masła – na wszystko miał apetyt i wszystko wyjadał.

– Okropny mazik – narzekali wszyscy. – Trzeba się go będzie jakoś pozbyć.

– Ale w jaki sposób możemy to zrobić?

Znowu zwołano naradę i stanęło na tym, żeby kota zanieść na strych i zabrać drabinę, aby kot nie mógł się stamtąd wydostać i tam pozostał.

I tak uczyniono.

Rano wszyscy się rozglądają i widzą, że kot znowu jest w mieście.

Zwołano więc naradę i stanęło na tym, że skoro zaniesiono kota na strych, a on potrafił zejść stamtąd bez drabiny, to jest on ni mniej, ni więcej tylko nawiedzoną duszą, dybukiem i trzeba mu zadać tikun⁶.

– A jaki można mu zadać tikun?

Wobec tego jeszcze raz zwołano naradę i stanęło na tym, że trzeba kota zabrać w sobotę do synagogi i dać mu trzecią aliję⁷.

I tak się stało.

Zaprowadzono zatem uroczyście kota w szabat do synagogi, posadzono obok rabina przy ścianie wschodniej⁸ i czekano na czytanie ze zwoju Tory.

A gdy prowadzący modlitwę zakrzyknął: „Pan kot trzeci!”, kot się wystraszył, skoczył na pulpit, stamtąd na podwyższenie, potem hyc na babiniec, wybił szybę, wyskoczył oknem i uciekł.

Wówczas wszyscy się przekonali na własne oczy, że jest to po prostu mazik, który może ludzi rozszarpać, a wobec tego trzeba go zabić.

Ale w jaki sposób to uczynić?

Zastanawiali się siedem dni i siedem nocy i stanęło na tym, że trzeba go zrzucić z dachu wysokiego domu.

A więc zaniesiono kota na dach wysokiego domu i zrzucono go, a on spadł na cztery łapy, jak gdyby nigdy nic.

Wtedy cała gmina się przelękła.

To przecież jest, Boże, nie dopuść, jakieś diabelstwo.

Zwołano więc nową naradę i stanęło na tym, że skoro zrzuca się kota z dachu wysokiego domu, a on spada na cztery łapy i nic mu nie jest, to trzeba go przywiązać do szamesa i zrzucić ich obydwoje.

Tak też zrobiono. I oto szames poniósł śmierć, a kot uciekł.

Przekonano się więc dopiero wtedy, że to jest po prostu plaga, która – Boże, uchowaj – może doprowadzić do zagłady całego Chełma, wobec tego zwołano zupełnie nową naradę i stanęło na tym, że trzeba wrzucić kota do rzeki.

I wrzucono go rzeki.

A on wynurzył się z wody.

I znów zwołano naradę i stanęło na tym, żeby go przywiązać do gabaja⁹ i ich razem wrzucić do wody, to wtedy już kot nie wypłynie.

Ale gabaj utonął, kot zaś wypłynął.

I wtedy całe miasto zakrzyknęło, że to jest mazik, który może cały świat wciągnąć do piekła.

Zniesiono więc na podwórze synagogi furę słomy, wrzucono kota do środka i podpalono słomę.

Zajął się ogniem dach synagogi, z dachu synagogi ogień przeszedł na drugi dach, z tego drugiego na trzeci. Stamtąd ogień rozprzestrzenił się na drugą ulicę, potem na trzecią, a potem na górę, aż zajęły się sklepy. Wybuchł ogromny pożar i całe miasto poszło z dymem.

Gdy z wszystkiego pozostały tylko ruiny i zgliszcza, a miasto stało się górą gruzów, okazało się, że po ruinach spaceruje spokojnie i leniwie kot, jak gdyby nigdy nic.

1 Początek nowego miesiąca księżycowego w kalendarzu żydowskim (hebr. Rosz Chodesz, dosł. głowa miesiąca) obchodzony jest uroczyście, w szabat poprzedzający nowy miesiąc odmawiane są specjalne modlitwy.

2 Hebr. Kidusz lewana, ceremonia uświęcania księżyca odbywająca się zazwyczaj pod gołym niebem, w sobotni wieczór, w trzy dni po ogłoszeniu narodzin księżyca.

3 Z hebr. szamasz, wykonuje prace pomocnicze w synagodze, dba o czystość, utrzymuje w porządku zwoje Tory, asystuje rabinowi i kantorowi, niekiedy prowadzi modlitwy.

4 W myśl religijnego prawa żydowskiego podczas szabatu nie wolno wykonywać różnych prac – w sumie zakaz obejmuje 36 kategorii – zatem wynajmowano np. do rozniecania ognia nie-Żydów.

5 Hebr., nauczyciel w elementarnej szkole religijnej (chederze).

6 Hebr., naprawa, restytucja – termin z doktryny kabalistycznej.

7 Hebr., wznoszenie się, wstępowanie na górę, tu: wywołanie do czytania fragmentu ze zwoju Tory. Każde czytanie jest podzielone na kilka części. Kolejnych czytających wywołuje się, podając ich imię wraz z numerem fragmentu.

8 Hebr. mizrach – wschód, podczas modlitwy należy być zwróconym w stronę wschodnią, tj. w kierunku Jerozolimy. W wielu synagogach na ścianie wschodniej umieszczona jest ozdobna tabliczka. Tu gromadzi się zazwyczaj gminna starszyzna.

9 Hebr., opiekun, strażnik, administrator synagogi wybierany przez członków gminy, osoba obdarzana szacunkiem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: