Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Raija ze śnieżnej krainy. Bez korzeni. Tom 9 - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
4 marca 2025
Ebook
42,90 zł
Audiobook
42,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Raija ze śnieżnej krainy. Bez korzeni. Tom 9 - ebook

Raija musi uciekać przed karzącą ręką sprawiedliwości. Zostawia dzieci, jej jedynym punktem oparcia staje się Mikkal i jego niezachwiana miłość. Razem z małym Ailo ruszają do Finlandii. Po długiej wędrówce przez płaskowyż docierają do krainy dzieciństwa Raiji. Nie wiedzą jednak, że i tam nie zaznają spokoju. Istnieje bowiem zły człowiek, który śledzi każdy ich krok, ogarnięty pragnieniem zemsty.

„Bez korzeni” to dziewiąty tom sagi „Raija ze śnieżnej krainy” opowiadającej o potężnym uczuciu, które pokonuje przeciwności losu. Akcja rozgrywa się w urzekającej surowym pięknem północnej Skandynawii.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-91-8076-417-9
Rozmiar pliku: 3,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

Byli w dro­dze od dawna, lecz nie za­szli da­leko. Ra­ija, wy­czer­pana tor­tu­rami w twier­dzy Var­døhus, opa­dała z sił po paru go­dzi­nach mar­szu.

Otwarte rany na ciele dziew­czyny zrazu po­kryły się twardą sko­rupą, która pę­kała przy na­głym ru­chu, by wraz z upły­wem czasu znowu się za­bliź­nić. Mimo to wciąż po­su­wali się w żół­wim tem­pie. Noga Mik­kala nie chciała się goić. Wy­glą­dało na to, że na za­wsze już zo­sta­nie sztywna.

Sta­ran­nie omi­jali ten te­mat w roz­mo­wach.

Oboje wie­dzieli, gdzie się znaj­dują. Kra­jo­braz, mo­no­tonny dla nie­wpraw­nego oka, bu­dził w nich wspo­mnie­nia. Dro­gie, lecz nie chciane wspo­mnie­nia.

Od ty­go­dni nie spo­tkali ży­wej du­szy.

Byli sami, złą­czeni drę­czą­cym ocze­ki­wa­niem na coś nie­okre­ślo­nego.

Obawa, by się nie spło­szyć zbyt­nią na­tar­czy­wo­ścią, ka­zała im trzy­mać się na dy­stans. Fi­zycz­nie bli­sko sie­bie, żyli w od­da­le­niu. Co za iro­nia! Kiedy roz­dzie­lały tych dwoje roz­le­głe pół­nocne pła­sko­wyże, nie­wi­dzialna nić zda­wała się łą­czyć ich moc­niej.

Wę­dro­wali, je­dli wspól­nie po­si­łek, kła­dli się ra­zem na spo­czy­nek. Mimo to nic ich nie łą­czyło. Ucie­ka­jąc przed ka­rzącą ręką spra­wie­dli­wo­ści, jed­no­cze­śnie od­da­lali się od sie­bie, skry­wali głę­boko uczu­cia.

Ko­lejny po­ra­nek nie róż­nił się ni­czym od po­przed­nich. Był cie­pły, ską­pany w pro­mie­niach słońca. Po­wie­trze roz­brzmie­wało bzy­cze­niem owa­dów. Co raz ja­kiś ptak wy­cią­gał dziób ku niebu i oznaj­miał, że bie­rze w pa­no­wa­nie swój skra­wek głu­szy.

Ra­ija zwle­kała z ru­sze­niem w drogę. Jesz­cze nie była go­towa na spo­tka­nie z tym, co le­żało o je­den dzień mar­szu od ich obo­zo­wi­ska.

Czy Mik­kal uwie­rzy w wy­mówkę, którą so­bie ob­my­śliła? Czy ze­chce uwie­rzyć? Czy rów­nie mocno jak ona pra­gnie od­wlec czas? Ra­ija od­wró­ciła się ple­cami do Mik­kala i zlu­stro­wała bli­zny po opa­rze­niach na udach. On wi­dział je je­den raz, wtedy gdy ra­zem z Re­ijo opa­try­wali dziew­czynę. Od tam­tej chwili Ra­ija skry­wała je przed wzro­kiem uko­cha­nego męż­czy­zny. Wszak pa­mię­tał do­sko­na­łość jej ciała.

Nie była na­wet w sta­nie znieść my­śli o tym, jak by za­re­ago­wał na ten wi­dok.

Współ­czu­cia nie po­trze­bo­wała. Wszyst­kiego, tylko nie współ­czu­cia.

– Boli? – W gło­sie Mik­kala po­brzmie­wała tro­ska. – Może prze­zna­czymy dzi­siej­szy dzień na od­po­czy­nek?

Ra­ija wstrzy­mała od­dech. Od­no­siła wra­że­nie, że w py­ta­niu Mik­kala czai się ja­kiś pod­tekst.

– Czemu nie? – Usi­ło­wała nadać od­po­wie­dzi ton nie­fra­so­bliwy, ale bez po­wo­dze­nia. Mik­kal za­pewne to do­strzegł.

Opu­ściła skraj sukni i od­wró­ciła się w jego stronę. Męż­czy­zna spoj­rzał na nią, a serce dziew­czyny prze­peł­niło to samo uczu­cie jak tam­tego dnia, kiedy zro­zu­miała, że ją ko­cha. W Ski­botn całą wiecz­ność temu.

Mik­kal po­kle­pał się po cho­rej no­dze.

– Mnie też przyda się chwila wy­tchnie­nia – uśmiech­nął się krzywo. – Dużo wody upły­nęło od cza­sów, kiedy mo­głem bie­gać z tobą w za­wody po wrzo­so­wi­skach, Ra­iju…

Zaj­rzeli so­bie w oczy.

Oboje wie­dzieli o nie­szcze­ro­ści wła­snych słów i za­cho­wań. Mieli ostat­nią szansę, by zbli­żyć się do sie­bie.

– Cho­dzi o coś wię­cej? – Mik­kal wy­cią­gnął nóż zza pasa i za­czął dłu­bać w szcza­pie drewna, którą wy­do­był z ogni­ska. Ra­iji przy­po­mniało się, jak tym sa­mym no­żem wy­ci­nał dla niej ptaszka w ka­wałku ko­ści.

Ona pa­sła wtedy reny. I od tam­tej chwili mi­nęły całe wieki.

– Tak – od­rze­kła. – Jest coś wię­cej. Oboje się bo­imy.

Prze­rwał na chwilę za­ję­cie i ski­nął głową. Po­tem jego smu­kłe palce pod­jęły pracę.

Za­wsze lu­biła mu się przy­glą­dać, po­dzi­wiać pre­cy­zję ru­chów.

– Wiesz, gdzie je­ste­śmy?

Ra­ija po­twier­dziła.

– Nie­da­leko stąd cię­łam tu­rzycę.

– Pa­mię­tasz ko­ścia­nego ptaszka? – Mik­kal zda­wał się czy­tać w my­ślach uko­cha­nej.

– Są­dzisz, że za­po­mnia­ła­bym chwile, które zna­czą dla mnie tak wiele, Mik­kal?

– Wiel­kie nieba, już wtedy ko­cha­łem cię nie­przy­tom­nie. – Uśmiech­nął się do wspo­mnień. – I czu­łem się nie­przy­zwo­icie, wszak by­łaś jesz­cze dziec­kiem…

– A te­raz?

– Wąt­pisz? – zdzi­wił się. – Nie je­steś pewna mo­ich uczuć? Czy da­łem ci po­wody do zwąt­pie­nia?

– Da­łeś – od­rze­kła. – Oboje da­wa­li­śmy…

Mik­kal opu­ścił wzrok i wes­tchnął.

– Znów masz ra­cję. Nic to jed­nak nie zna­czy wo­bec przy­szło­ści. Co z nami bę­dzie, Ra­iju?

Przed tym py­ta­niem nie mo­gli uciec.

– Za­wsze po­tra­fi­łeś snuć da­le­ko­siężne plany, Mik­kal. Czyż­byś utra­cił tę umie­jęt­ność?

– Nie drwij ze mnie – od­rzekł roz­cza­ro­wany.

Ra­ija splo­tła palce.

– Nie drwię. Bro­nię się. Czuję pustkę wo­kół sie­bie, nie mam już nic. Ty masz wszystko, ro­dzinę, do któ­rej mo­żesz wró­cić…

– Nie wszystko…

– Ona czeka na cie­bie, prawda? Twoja ko­bieta?

Mik­kal wy­trzy­mał py­ta­jący wzrok Ra­iji.

– Tak, czeka. Tylko że nic nas od dawna nie łą­czy, nie do­pu­ści­łem się pod­ło­ści ani zdrady wo­bec cie­bie. Nie obie­cy­wa­li­śmy so­bie ta­kiej wier­no­ści, czyż nie, dzie­cino? Po­stę­po­wa­łaś po­dob­nie, Ra­iju, Kalle i Re­ijo to dwie strony tego sa­mego me­dalu. Nie wspo­mi­na­jąc o tym po­two­rze, któ­rego wzię­łaś za męża… Nie poj­muję je­dy­nie, co cię wią­zało z ro­syj­skim ma­ry­na­rzem. I co wznie­ciło ogień po­żą­da­nia mię­dzy tobą a Pe­trim…

– Więc do­strze­głeś i to?

– Ty umiesz się ma­sko­wać – uśmiech­nął się Mik­kal. – On nie po­trafi.

– Na­de­szła chwila szcze­ro­ści?

– Po­trze­bu­jemy jej oboje, nie są­dzisz? – spy­tał Mik­kal. Słaby uśmiech wciąż błą­dził mu po war­gach.

– Alek­siej był od­bi­ciem mej du­szy – za­częła Ra­ija. – Nie tak jak ty, Mik­kal. My nie je­ste­śmy po­do­bni do sie­bie, przy­naj­mniej nie w taki spo­sób. Alek­siej ro­zu­miał jak ja, czuł jak ja, prze­ży­wał tak jak ja. Zu­peł­nie jak­bym zaj­rzała w głąb wła­snego serca.

– I to na­zy­wasz mi­ło­ścią? – zdzi­wił się.

– Tak – od­rze­kła. – To szcze­gólny ro­dzaj mi­ło­ści…

Mik­kal od­wró­cił wzrok i za­czął grze­bać w pa­le­ni­sku. Z tru­dem opa­no­wał drże­nie warg, nie chciał wy­bu­chem zło­ści prze­rwać cien­kiej nici po­ro­zu­mie­nia, którą zdo­łali na­wią­zać.

– Mó­wisz o tylu ro­dza­jach mi­ło­ści, Ra­iju. Czy i nas łą­czy ja­kaś mi­łość?

– Nie ja­kaś, do­brze wiesz, co nas łą­czy. Nie wiem, jak na­zwać tę mi­łość. Wiem za to, co no­szę w sercu. To je­dyne uczu­cie, przed któ­rym nie zdo­łam uciec. Któ­rego nie zdo­łam za­po­mnieć…

– Ja za­wsze na­zy­wa­łem je mi­ło­ścią – Mik­kal po­czuł się lekko ura­żony. – Może nie po­tra­fię do­bie­rać słów jak ty… – Wstrzy­mał od­dech i do­dał z drże­niem: – A Pe­tri?

Ra­ija od­gar­nęła włosy z czoła. Długa grzywka była je­dy­nym wspo­mnie­niem ich daw­nej urody.

– Gdyby nie ty, zo­sta­ła­bym z Pe­trim do końca ży­cia.

Mik­kal prze­łknął ślinę. Słowa Ra­iji spra­wiły mu ból. Wo­lałby usły­szeć, że Pe­triemu od­dała ciało i nic wię­cej. Ubrał tę myśl w słowa.

– Wiem – przy­znała – ale żą­da­łeś szcze­ro­ści. Brnijmy więc da­lej… – za­czerp­nęła tchu: – Alek­san­teri miał tylko moje ciało.

– On też?

– Cóż to zmie­nia?

Mik­kal jęk­nął bez­sil­nie.

– Chyba nie je­stem aż tak wy­ro­zu­miały. Cier­pię na myśl o tym, że ktoś inny trzy­mał cię w ra­mio­nach. Choćby cho­dziło o Re­ijo, mo­jego ser­decz­nego druha…

– A ty? – zdzi­wiła się. – Masz czy­ste su­mie­nie? Sigga nie była je­dyna. Znam cię do­brze, nie uda­waj cno­tli­wego.

– Tak, Sigga nie była je­dyna. – Mik­kal wbił nóż w kępki mchu pod sto­pami. – Ale pa­mię­tam tylko twarz Ingi. Po­zo­stałe nic nie zna­czyły. Krót­kie spo­tka­nia, parę chwil w ciem­no­ści, by za­spo­koić po­trzeby ciała. A póź­niej pustka, do­tkliw­sza po ko­lej­nej ulot­nej mi­ło­stce. Po­rzu­ca­łem je, czu­jąc, jak wzbiera we mnie sa­mot­ność. Je­steś dla mnie jak krew, Ra­iju. Tamte mogą ob­da­ro­wać mnie je­dy­nie cia­łem. A wiem, że ist­nieje coś wię­cej, coś, co daje mi peł­nię szczę­ścia. – Spoj­rzał smutno na dziew­czynę. – Nie mam czy­stego su­mie­nia. Może nie­które z nich ro­biły so­bie ja­kieś na­dzieje. Nie wiem. Nie pa­mię­tam ich twa­rzy. Może szep­tały mi swoje imiona, ale ja nie pa­mię­tam żad­nych imion. Mia­łem wię­cej przy­gód niż ty, moja miła, lecz zna­czyły dla mnie znacz­nie mniej. Ko­cha­łaś Kal­lego i Re­ijo. Ko­cha­łaś Ro­sja­nina, Pe­triego…

– Nie czu­ła­bym ta­kiej od­razy, gdy­byś da­rzył tamte dziew­częta uczu­ciem – syk­nęła Ra­ija z po­bla­dłą twa­rzą.

– Co masz na my­śli? Nie ro­zu­miem cię, Ra­iju.

– Trzy­ma­łeś je w ra­mio­nach, da­wa­łeś im cząstkę sie­bie, Mik­kal. Zro­zu­mia­ła­bym to, gdyby zna­czyły dla cie­bie co­kol­wiek. Moje uczu­cia dla in­nych nie umniej­szają mi­ło­ści do cie­bie. Mierzi mnie myśl, że znaj­du­jesz za­spo­ko­je­nie u pierw­szej lep­szej…

– Może bar­dziej niż ty tę­sk­ni­łem? – prze­rwał jej, nie pod­no­sząc wzroku. – Twój dom jest tam gdzie ty, ja tak nie po­tra­fię. Nie mam twej woli prze­trwa­nia. Nie umiem żyć ma­rze­niami.

– Ja ży­łam na prze­kór ma­rze­niom – po­pra­wiła go ci­chym gło­sem. – ży­łam, na swój spo­sób szczę­śliwa, wbrew ma­rze­niom. Wbrew pew­no­ści, że gdzieś je­steś. Nie mogę kar­mić się samą tę­sk­notą, za­do­wa­lam się tym, co odro­binę gor­sze. To też jest szczę­ście, to też ro­dzaj mi­ło­ści. Nie ko­cham cię przez to mniej. Nie poj­mu­jesz tej pro­stej prawdy?

Mik­kal po­trzą­snął głową.

– Nie. Za­wsze czu­łem się ska­lany, bę­dąc z inną ko­bietą. My­ślę, że ro­bi­łem to, by się upodlić, by sa­mego sie­bie uka­rać. By się wsty­dzić… Tego pew­nie ty nie po­tra­fisz po­jąć.

Tym ra­zem Ra­ija po­krę­ciła prze­cząco głową.

– A Inga? – za­py­tała.

Twarz Mik­kala ścią­gnęła się.

– Żal mi jej – wes­tchnął. – Ona mnie ko­cha.

– I wie o mnie?

Po­twier­dził.

– Nic, co po­wiem lub uczy­nię, nie bu­dzi w niej zło­ści. Nie po­trafi mnie znie­na­wi­dzić, trwa przy mnie… – A ty nie masz serca jej od­trą­cić? – spy­tała Ra­ija z czu­ło­ścią w gło­sie.

– Nie.

– Spra­wiasz jej więk­szą przy­krość obe­lgami i drwi­nami…

– Więc są­dzisz, że tak się za­cho­wuję wo­bec niej?

– Wiem, że tak jest.

– I ja wiem. – Nie­cier­pli­wym ru­chem wbił nóż w zie­mię. – My­ślisz, że nie zdaję so­bie sprawy z wła­snej pod­ło­ści? My­ślisz, że je­stem dumny z mo­ich po­stęp­ków? Wiem jed­nak, że Inga mnie nie opu­ści, na­wet je­śli po­pro­szę ją o to. Zo­sta­nie, chwy­ta­jąc się strzęp­ków na­dziei. Jej bła­galny wzrok do­pro­wa­dza mnie do sza­leń­stwa.

– Co bę­dzie, gdy zo­ba­czy nas ra­zem?

Mik­kal za­mknął oczy.

– Nie wiem, Ra­iju. Dla­tego opóź­niam marsz. To za­leży ode mnie. I od cie­bie… – Za­czerp­nął tchu i wy­rzu­cił: – Od tego, co po­sta­no­wimy. Wiesz, o czym mó­wię?

– Ja nie mam domu. – Ra­ija roz­ło­żyła ra­miona. – Nie mam nic, Mik­kal. Tylko cie­bie i to, co do cie­bie na­leży. Dla mnie sprawa jest pro­sta.

– Mo­żesz sama wy­brać chwilę, kiedy do­trzemy do obo­zo­wi­ska. Mo­żemy za­wró­cić do osady. Mo­żemy za­miesz­kać ra­zem lub osobno. Usza­nuję każdy twój wy­bór, prze­cież nie po­tra­fił­bym na­giąć twej woli. Je­śli wy­bie­rzesz sa­motne ży­cie, będę po­ma­gać ci ze wszyst­kich sił. Nie przyjmę in­nej ko­biety do mo­jej jurty. Po­zo­stanę twoim przy­ja­cie­lem. Za­wsze będę cię ko­chać, ale nie zmu­szę, byś przy­jęła mą mi­łość, je­śli nie je­steś go­towa…

– Chyba ni­gdy nie będę mo­gła wró­cić na fiń­skie i nor­we­skie trakty…

– Może nie – od­rzekł z po­wagą. – Oskar­żono cię o cięż­kie prze­wi­nie­nia. Ucieczką ośmie­szy­łaś opraw­ców. Z pew­no­ścią ni­gdy nie za­prze­staną po­ścigu.

– Więc mó­wimy o ca­łym przy­szłym ży­ciu. O na­szej przy­szło­ści.

Mik­kal ski­nął głową.

– Tak. My­śla­łem o tym. To, co po­wiem, nie do­ty­czy ju­tra czy przy­szłego lata. Do­ty­czy ca­łego ży­cia.

– Bez bło­go­sła­wień­stwa…

– Czy ma to ja­kieś zna­cze­nie? – Ścią­gnęła usta.

– Nie dla mnie. Nie dla nas. Dzieci…

– Po­ślemy po nie, kiedy sprawa two­jej ucieczki przy­cich­nie.

Ra­ija ski­nęła głową. To było moż­liwe.

– Wciąż się wa­hasz, bo szkoda ci tam­tego ży­cia? Tego, co może dać ci Re­ijo? Tego, czego ja ci dać nie mogę, bo je­stem La­poń­czy­kiem i żyję ina­czej niż Nor­we­go­wie i wy, Fi­no­wie?

Ro­ze­śmiała się ci­cho.

– Tę­sk­ni­łam za wa­szym świa­tem od chwili, kiedy go opu­ści­łam. Te­raz jed­nak myśl o po­wro­cie mnie prze­raża. Zwłasz­cza myśl o po­wro­cie na całe ży­cie.

– Nie masz wy­boru, miła – stwier­dził Mik­kal ze smut­kiem w oczach. – Mu­sisz tu zo­stać. Zde­cy­duj tylko, czy masz dość od­wagi, by dzie­lić ży­cie ze mną, czy wo­lisz cze­kać sa­mot­nie, aż mi­łość przyj­dzie z in­nej strony…

Wzdry­gnęła się na te słowa.

– Ko­piesz le­żą­cego, Mik­kal.

– Bo się boję – bro­nił się Mik­kal. – Śmier­tel­nie się boję, że mnie od­trą­cisz.

– A ja się lę­kam, że nie damy rady. Przez har­dość i upór za­prze­pa­ści­li­śmy już tyle pięk­nych chwil.

– Te­raz bę­dzie ina­czej – za­pew­nił uko­chaną. – Mie­li­śmy dla sie­bie tylko krót­kie chwile i ko­rzy­sta­li­śmy z nich zbyt łap­czy­wie. Ła­two po­błą­dzić, je­śli chcesz od­na­leźć raj w je­den dzień.

– Naj­czę­ściej tra­fia­li­śmy do pie­kła – za­smu­ciła się. – Ra­ni­li­śmy się, Mik­kal…

– Za­po­mnijmy o tym.

– Po­tra­fisz?

Mil­czał dłuż­szą chwilę, za­nim od­rzekł sta­now­czo:

– Tak są­dzę. Bar­dzo pra­gnę za­po­mnieć, Mały Kruku.

– Po­tra­fisz za­pa­no­wać nad gnie­wem, za­zdro­ścią…?

– Może. – Uśmiech­nął się. Przez dym z ogni­ska nie­wy­raź­nie wi­działa jego twarz. – Nie od­mie­nisz mnie. Sta­łem się męż­czy­zną, ży­jąc bez cie­bie. Nie­ła­two wy­cho­wać od nowa doj­rza­łego czło­wieka. Uczy­nię jed­nak wszystko, by cię uszczę­śli­wić, Ra­iju. Daj mi szansę.

– Ży­cie na­uczyło mnie ostroż­no­ści. Nie mogę so­bie po­zwo­lić na ko­lejne roz­cza­ro­wa­nie, Mik­kal. A już naj­mniej na to, byś ty stał się jego źró­dłem.

– Dla­czego?

– Dla­tego, że za­wsze by­łeś moim ma­rze­niem – od­rze­kła z za­mglo­nym wzro­kiem. – Bo­ha­te­rem ze snów, który do­da­wał mi sił w naj­gor­szych chwi­lach ży­cia. Wie­dzia­łam, że ist­nieje męż­czy­zna, który mnie ro­zu­mie, ko­cha i ni­gdy nie za­wie­dzie. Je­śli­bym te­raz do­znała za­wodu, stra­ci­ła­bym na­wet ma­rze­nia. A bez ma­rzeń nie mo­gła­bym żyć.

– Po­win­naś sta­ran­niej do­bie­rać so­bie bo­ha­te­rów. – Uśmiech­nął się blado.

– Nie drę­czą cię wąt­pli­wo­ści? – zdzi­wiła się.

Mik­kal po­trzą­snął sta­now­czo głową.

– Dla­czego miał­bym zwąt­pić w cie­bie?

– Byli inni…

– Oni nie przy­wiodą mnie do zwąt­pie­nia. Wzbu­dzają za­zdrość, przy­znaję, moją du­szę prze­nika za­zdrość o nich, ale nie zwąt­pi­łem. Nie ode­szłaś z żad­nym z nich. Mo­głaś ru­szyć z Pe­trim. W Fin­lan­dii nie do­pa­dliby cię urzęd­nicy kró­lew­scy, na­wet na myśl by im nie przy­szło, by was tam szu­kać. W grun­cie rze­czy tu­taj grozi ci więk­sze nie­bez­pie­czeń­stwo.

– Pe­tri jest żo­naty. – Uśmiech­nęła się Ra­ija.

Mik­kal zbladł, ale uznał wnet, że Ra­ija żar­tuje, i ode­tchnął z ulgą.

– Nie strasz mnie!

– Nie mo­głam żyć z ni­kim in­nym, Mik­kal. Może z Re­ijo, ale dla niego je­stem kulą u nogi. Re­ijo po­trze­buje in­nej ko­biety. Ta­kiej, którą mógłby ob­da­rzyć praw­dziwą mi­ło­ścią.

– Zna­lazł ją…

– Re­ijo nie jest taki jak ty – po­wie­działa sta­now­czo. – Znaj­dzie inną. Nikt w świe­cie bar­dziej nie za­słu­guje na szczę­ście niż Re­ijo.

– A ja? – Mik­kal po­czuł się ura­żony. – A ty?

– My? Za­słu­gu­jemy na sie­bie na­wza­jem. I tyle do­sta­niemy.

– To cała od­po­wiedź?

Ski­nęła lekko głową.

– In­nej nie mam, Mik­kal. Za­ry­zy­kujmy. Prze­cież za tą chwilą tę­sk­ni­li­śmy całe ży­cie?

Mik­kal wy­pro­sto­wał się po­woli, nie do końca świa­domy tego, co się dzieje. Na­wet nie za­uwa­żył, że upu­ścił nóż. Pa­trzył na Ra­iję. Dziew­czyna pod­nio­sła się z ta­kim sa­mym ocią­ga­niem. Ob­ser­wo­wał, jak na jej twa­rzy roz­kwita uśmiech, za­czyna się od lek­kiego drże­nia w ką­ci­kach ust, by roz­lać się po ca­łej twa­rzy.

Przed­tem dzie­liło ich ty­siące mil, wieki całe. Te­raz parę kro­ków. Tak nie­wiele trzeba, by je zro­bić, a jed­nak zwle­kali ca­łymi ty­go­dniami. Stra­cili nie­wy­ba­czal­nie dużo czasu.

Naj­pierw spo­tkały się dło­nie, splo­tły palce. Unie­śli twa­rze ku niebu i za­śmiali się, wy­peł­nia­jąc prze­strzeń wo­kół sie­bie ra­do­ścią.

Po­tem ich dło­nie roz­łą­czyły się, by opleść uko­chane ra­miona, szyję. Przy­warli do sie­bie, da­jąc upust długo tłu­mio­nym uczu­ciom. Prze­stali uda­wać.

Ra­ija wtu­liła po­li­czek w za­głę­bie­nie na szyi Mik­kala, po­żą­dli­wie chło­nąc za­pach jego ciała, za­pach męż­czy­zny i dzi­kiej na­tury, wło­sów i roz­grza­nej skóry. Tego wszyst­kiego, czym był. Do czego tę­sk­niła w każ­dej świa­do­mej se­kun­dzie ży­cia, do czego bie­gła w wy­ob­raźni pod­czas nie­koń­czą­cych się dni w lo­chu cza­row­nic.

Mik­kal. Jej mi­łość.

Wę­dro­wali przez tyle ty­go­dni, ucie­ka­jąc przed wy­ro­kami prawa i od­da­la­jąc się od sie­bie.

Te­raz się wszystko od­mieni. Ni­gdy wię­cej.

Ni­gdy wię­cej nie będą dła­wić uczuć w so­bie.

Su­chymi war­gami do­tknęła pul­su­ją­cej skóry na szyi Mik­kala. Po­ca­łun­kami bu­dziła długo uśpiony ogień, po brzegi na­peł­niała serce roz­ko­szą. Czuł tę roz­kosz po same czubki pal­ców, które do­ty­kały mięk­kiej krą­gło­ści ra­mion dziew­czyny, kre­śliły ta­jemne znaki mi­ło­ści na jej bio­drach.

A ich mi­łość ro­sła, nie było w niej nic nisz­czą­cego.

Ro­sła i pięk­niała…

– Wiel­kie nieba – szep­nął jej ła­god­nie do ucha – jak ty to ro­bisz, ko­bieto? Nic in­nego się nie li­czy, póki trzy­masz mnie w ra­mio­nach. Na­wet to, że nie mogę bie­gać i przez resztę ży­cia będę wlókł za sobą nie­sprawną nogę. Je­śli tylko mnie ko­chasz, ca­łu­jesz… Cze­góż wię­cej mogę pra­gnąć?

Ra­ija uśmiech­nęła się ze zro­zu­mie­niem. Ją też prze­peł­niała zmy­słowa roz­kosz.

– Ko­cham cię – po­wie­działa z pro­stotą, wo­dząc pal­cem wska­zu­ją­cym po ob­ry­sie twa­rzy Mik­kala. – Tę­sk­nię i ża­łuję, iż wcze­śniej tego nie do­strze­głam. Nie uciek­niemy od sie­bie. Zmar­no­wa­li­śmy tyle czasu, mój miły.

– Mały Kruku, Ra­iju, naj­droż­sza moja – wy­chry­piał. W jego wzroku kryło się mo­rze czu­ło­ści i cie­pła. Twarz roz­ja­śniła się w uśmie­chu, rysy zła­god­niały. Na po­wrót był Mik­ka­lem sprzed lat, który wie­rzył, że mi­łość wy­pełni mu całe ży­cie.

Że blask bi­jący od tej dziew­czyny opro­mieni co­dzien­ność.

Wiara po­wró­ciła.

Przy­tu­lił Ra­iję do sie­bie. Sły­szał bi­cie serc ze­spo­lo­nych w rów­nym ryt­mie.

– Pa­mię­tasz ten pierw­szy raz? – spy­tał ci­cho. – Pa­mię­tasz za­wsty­dze­nie? Nie­zdar­ność i strach, że bę­dzie nie tak?

– Ty się ba­łeś – po­pra­wiła go. – Ja pra­gnę­łam. Chcia­łam, byś to był ty.

– Te­raz czuję się po­dob­nie – przy­znał, od­su­wa­jąc Ra­iję na wy­cią­gnię­cie ra­mion. – Nie­do­świad­czony i głupi… – Schy­lił kark. – Boję się, że nie wy­trzy­mam po­rów­na­nia z tam­tymi…

De­li­katna dłoń ujęła go za pod­bró­dek i zmu­siła, by uniósł głowę. Para ciem­nych oczu przy­glą­dała się mu ba­daw­czo.

– Nikt nie jest taki jak ty, Mik­kal. Z ni­kim nie może być tak do­brze jak z tobą. To nie pło­mień, który roz­pala się na ulotną chwilę. To praw­dziwe i trwałe uczu­cie… – Uśmiech­nęła się słabo. – Chcę cię pro­sić o coś…

– O co?

– Przy­tul mnie – od­rze­kła. – Przy­tul mocno! I ko­chaj mnie, Mik­kal! Trzeba mi tego bar­dziej, niż mo­żesz so­bie wy­obra­zić!Roz­dział 2

Mik­kal pła­kał. Po­żą­dał jej, tę­sk­nił za fi­zycz­nym speł­nie­niem mi­ło­ści. Ciało Ra­iji nie było już cia­łem mło­dziut­kiej dziew­czyny o je­dwa­bi­stej skó­rze. Nie tym sa­mym cia­łem, które kie­dyś tu­lił i pie­ścił.

– Jak zdo­ła­łaś wy­trzy­mać to wszystko? – py­tał wzbu­rzony. War­gami do­tknął stward­nia­łej bli­zny po opa­rze­niu. – Ile siły tkwi jesz­cze w to­bie, moja miła?

– Nie­wiele – szep­nęła. – Nie dość, by prze­trwać, je­śli mnie te­raz od­trą­cisz…

Mik­kal pod­niósł głowę i spoj­rzał ze zdzi­wie­niem na dziew­czynę. W oczach uko­cha­nej wy­czy­tał bez­bron­ność, jej czer­wone wargi drżały. Zro­zu­miał, że jego łzy wy­zwo­liły strach, który drze­mał w niej od dawna.

Ra­ija też się roz­pła­kała. Nie na wspo­mnie­nie strasz­nych cier­pień, ra­czej z lęku, że rany wzbu­dzą w nim od­razę.

Mik­kal po­ło­żył cie­płą dłoń na jej za­pła­ka­nym po­liczku. Dziew­czyna chwy­ciła ją po­żą­dli­wie i przy­ci­snęła do twa­rzy.

– Więc są­dzisz, że je­stem ma­łost­kowy? – zdu­miał się i za­smu­cił. – Nie znasz wagi mo­ich słów, Mały Kruku? My­ślisz, że kilka blizn oszpeci cię w mych oczach?

Nic nie od­po­wie­działa. Łzy pły­nęły stru­mie­niami.

– Prze­sta­łaś mnie ko­chać, uj­rzaw­szy, że ku­leję?

Po­trzą­snęła głową i uśmiech­nęła się przez łzy. Jakby pro­myk słońca przedarł się przez ścianę desz­czu.

– Nie są­dzisz, że da­rzę cię rów­nie wielką mi­ło­ścią, Ra­iju? My­ślisz, że ko­cham oczami? – Nie dał jej czasu na od­po­wiedź. – Ko­chał­bym cię, gdy­byś cho­dziła przy­gięta do ziemi i miała prysz­cze na twa­rzy. Ko­chał­bym cię po­mimo zmarsz­czek, na­wet gdy­byś stra­ciła wzrok, słuch i zdol­ność cho­dze­nia. Ko­chał­bym cię nie za przy­mioty ciała.

Chłodna dłoń ła­god­nie wy­tarła łzy pły­nące po po­licz­kach Mik­kala.

– Więc skąd się biorą? – spy­tała Ra­ija. – Dla­czego nie prze­stają pły­nąć?

Mik­kal uca­ło­wał ją w oba po­liczki. Przy­tknął wargi do bli­zny na ob­na­żo­nej piersi Ra­iji.

– Dla­tego – od­rzekł ze ści­śnię­tym gar­dłem – że przy­po­mi­nają o pie­kle, przez które prze­szłaś. I o mo­jej bez­sil­no­ści.

– Będę mu­siała żyć z nimi – wes­tchnęła. Przy­po­mi­nała te­raz tę małą dziew­czynkę, która trzy­na­ście lat wcze­śniej wpa­try­wała się bez­rad­nie w plecy od­cho­dzą­cego ojca. – Nie po­zbędę się blizn, Mik­kal, nie wy­star­czy za­mknąć po­wieki. Wspo­mnie­nia zblakną za ja­kiś czas. Osza­la­ła­bym, gdy­bym mu­siała wciąż spo­glą­dać wstecz. Trzeba żyć. – Zgięła szyję i oparła głowę o czoło uko­cha­nego. – Je­śli mnie pra­gniesz, mu­sisz mnie wziąć z bli­znami i ca­łym ba­ga­żem wspo­mnień…

– Nie po­tra­fię żyć bez cie­bie – wy­szep­tał – lecz jesz­cze nie raz uro­nię łzę na wi­dok two­ich ran.

– Od bólu można uciec. – Wzrok Ra­iji był po­ważny, ale dziew­czyna nie pa­trzyła na Mik­kala. Jej spoj­rze­nie ule­ciało z wia­trem, tam gdzie nikt nie mógł go wy­śle­dzić.

I mó­wiła da­lej, to­nem głu­chym i bez­barw­nym, jakby bała się tchnąć uczu­cia w słowa. Jakby bała się ich siły.

– Mo­żesz wy­zwo­lić ciało z wła­dzy zmy­słów. I żyć ma­rze­niami…

– Nie umiem uciec od twego bólu – za­prze­czył. – Ja się nie li­czę. Wy­trzy­mam sporo, za­ci­snę zęby. Lecz nie mogę znieść my­śli o twoim cier­pie­niu. Naj­droż­sza moja, to, że inni cię ra­nili, przy­wo­dzi mnie do obłędu…

– Za­po­mnij. – Ra­ija po­trzą­snęła głową. Mik­kal uśmiech­nął się mimo smutku.

Nie zdą­żył jesz­cze przy­wyk­nąć do wi­doku jej twa­rzy nie oko­lo­nej buj­nymi lo­kami.

W trak­cie wę­drówki po­pra­wiła fry­zurę. Uj­rzaw­szy swe od­bi­cie w spo­koj­nej toni ja­kie­goś je­ziorka, wy­rwała Mik­ka­lowi nóż zza pasa i wy­rów­nała krzywo ob­cięte ko­smyki. Upły­nie jesz­cze sporo czasu, za­nim włosy spłyną dłu­gimi ka­ska­dami.

– Nie myśl o tym! Bądź ze mną! Nie pro­szę o nic wię­cej. Ko­chaj mnie! – Głos Ra­iji brzmiał ża­ło­śnie i bez­rad­nie. Jej oczy po­ciem­niały, drżały usta.

Po­ło­żyła dło­nie na ra­mio­nach Mik­kala i spoj­rzała nań wzro­kiem osie­ro­co­nego dziecka, wy­da­nego na pa­stwę nie­zna­nego losu. Po­ru­szyła war­gami, for­mo­wała słowa.

– Nie każ mi bła­gać.

Mik­kal ni­gdy nie po­tra­fił się oprzeć temu spoj­rze­niu, mie­ściło bo­wiem wszystko, co uzna­wał za święte, czego pra­gnął, czego nie do­stał.

Po­wie­działa „bła­gać”…?

Do­bry Boże, to on go­tów był paść na ko­lana i bła­gać o jej względy!

Prze­łknął łzy i przy­cią­gnął dziew­czynę do sie­bie. Czas nie za­goi wszyst­kich ran, nie usu­nie blizn. Lecz kiedy trzy­mał ją w ra­mio­nach tak bli­sko, że mógł sły­szeć bi­cie jej serca w takt wła­snego osza­la­łego pulsu, li­czyli się tylko oni i nie­skoń­czone niebo po­nad gło­wami.

– Nie mu­sisz bła­gać, ko­chana – po­wie­dział gło­sem dła­wio­nym przez wzru­sze­nie. – Całe ży­cie na­peł­nia­łem serce mi­ło­ścią do cie­bie. Wy­star­czy czer­pać z niej…

– Więc czerp! – szep­nęła, go­rą­cym tchnie­niem omia­ta­jąc jego po­li­czek.

Mik­kal ca­ło­wał rany Ra­iji. Oczy wciąż za­cho­dziły mu łzami na wi­dok spo­nie­wie­ra­nego ciała uko­cha­nej, ale tym ra­zem były to łzy mi­ło­ści. Męż­czy­zna za­mknął ją w ra­mio­nach i po­cią­gnął na wrzosy i mchy. Pła­sko­wyż się­gał aż po ho­ry­zont i nic nie mo­gło skryć ich przed wzro­kiem in­nych lu­dzi, ale na mile wo­kół nie było ży­wej du­szy. Niebo ich nie po­tę­piało. Siewka, krzy­cząca gdzieś w po­bliżu, ich nie po­tę­piała. Wiatr nie chło­stał, tylko pie­ścił życz­li­wie. Przy­roda stała po stro­nie ko­chan­ków.

Mik­kal zrzu­cił kurtę i wy­zwo­lił Ra­iję z sukni, nie bez po­mocy chęt­nych dłoni dziew­czyny.

Ro­ze­śmieli się, kiedy jed­no­cze­śnie się­gnęli do jego pa­ska.

– Nie­cier­pli­wi­łem się. – Uśmiech­nął się we­soło, po­zwa­la­jąc jej do­koń­czyć dzieła – ale nie są­dzi­łem, że i ty nie mo­żesz się do­cze­kać.

Ra­ija zdarła z niego spodnie i buty. Nago klę­czeli wśród po­roz­rzu­ca­nych czę­ści gar­de­roby, tak bli­sko, że mo­gli się do­tknąć. Lecz nie uczy­nili tego.

Pie­ścili się wzro­kiem. Sa­motne chwile po­szły w nie­pa­mięć, wspo­mnie­nia zbla­kły. żyli chwilą.

Ra­ija bała się od­dy­chać, za­kłó­cić uro­czy­stą ci­szę. Pra­gnęła na całą wiecz­ność za­cho­wać ten mo­ment na­brzmiały uczu­ciami, któ­rym mieli dać upust.

A jed­no­cze­śnie chciała krzy­czeć z ra­do­ści.

By nie­biosa usły­szały, że zwy­cię­żyła, nie dała się uko­rzyć. że mi­łość Mik­kala nie wy­ga­sła i że ona ko­cha go rów­nie go­rąco.

Że jest szczę­śliwa. Bez­gra­nicz­nie szczę­śliwa.

Po­ło­żyła się na piersi uko­cha­nego, uto­nęła w jego sil­nych ob­ję­ciach. Oparła po­li­czek na mu­sku­lar­nym ra­mie­niu męż­czy­zny, wtu­liła wargi w pul­su­jącą skórę na szyi i nie mo­gła po­wstrzy­mać łez. Tak bez­radna i tak szczę­śliwa.

Tylko z nim czuła się wolna i ra­do­sna, tylko przed nim mo­gła w pełni ob­na­żyć du­szę, nie lę­ka­jąc się, iż straci coś z wła­snej god­no­ści.

Mik­kal ro­zu­miał łzy, ro­zu­miał po­ca­łunki, któ­rymi gwał­tow­nie ob­sy­pała jego po­liczki, i od­po­wie­dział tym sa­mym.

– Za­wsze się spie­szy­li­śmy – mruk­nęła, nie­chęt­nie od­ry­wa­jąc wargi od warg ko­chanka. Chciała czuć go każ­dym po­rem skóry, ni­czego nie po­mi­nąć, by znów gorzko nie ża­ło­wać, je­śli los miałby ich roz­łą­czyć. – Za­wsze się spie­szy­li­śmy, Mik­kal. Kra­dli­śmy czas na krót­kie chwile mi­ło­ści… nie mo­gli­śmy się na­pa­wać ko­cha­niem.

Od­su­nął się odro­binę, tyle tylko by war­gami mu­snąć po­liczki i czoło dziew­czyny. Piesz­czo­tli­wie od­su­nął ko­smyki wło­sów z twa­rzy uko­cha­nej.

Jego mio­dowe oczy były samą ła­god­no­ścią, kiedy po­wie­dział:

– Tym ra­zem mamy mnó­stwo czasu, Mały Kruku. Dość, by w każdą se­kundę tchnąć uczu­cia. Nie mu­simy kraść. To nasz czas. Za­słu­ży­li­śmy nań za wszyst­kie cier­pie­nia i tę­sk­noty, za chwile zwąt­pie­nia, że tak może być. Za brak wiary, iż ży­cie się od­mieni. Za­słu­ży­li­śmy na każdą se­kundę szczę­ścia.

Ra­ija za­mru­gała po­wie­kami, by od­go­nić łzy, a Mik­kal uczy­nił to samo. Jego głos prze­ni­kało wzru­sze­nie. W tym twar­dym, zgorzk­nia­łym męż­czyź­nie kryły się nie­zwy­kłe po­kłady czu­ło­ści. Ko­chała go nad ży­cie, nie­cier­pli­wymi dłońmi przy­cią­gnęła jego twarz ku so­bie.

– Nic nie mów, Mik­kal – mruk­nęła nie­zro­zu­miale. – Daj mi to, na co za­słu­ży­li­śmy. I mnie po­zwól da­wać…

Ręce prze­su­wały się w ba­daw­czym plą­sie, po­żą­dliwe dło­nie wpra­wiały w drże­nie każdy skra­wek skóry. Oboje pra­gnęli ofia­ro­wać so­bie na­wza­jem jak naj­wię­cej, uto­pić się w mo­rzu piesz­czot.

Mieli przed sobą tyle czasu, a skoń­czyli se­ans mi­ło­ści, za­nim się za­czął na do­bre.

Tłu­miona tę­sk­nota oka­zała się zbyt silna. Bali się po­ru­szyć, by nie zmyła ich fala po­żą­da­nia.

Mieli sma­ko­wać każdą chwilę, a na jed­nej się skoń­czyło.

Na jed­nej chwili pod nie­bie­skim nie­bem.

Od­na­leźli się i stali jed­nym cia­łem. Ra­miona Ra­iji za­ci­snęły się na szyi Mik­kala, on ob­jął mocno jej ta­lię. Po­ca­łu­nek trwał jesz­cze, kiedy na­de­szło speł­nie­nie.

Ra­ija po­czuła, jak ciało ko­chanka wy­prę­żyło się, drżąc. Nie za­mknęła oczu. Nie chciała skryć tego wspo­mnie­nia w cie­niu przy­sło­nię­tych po­wiek.

Od­bie­rała go każdą cząstką swego ciała, ale pra­gnęła wię­cej. Chciała za­pa­mię­tać emo­cje, dźwięki, za­pa­chy, wy­raz twa­rzy Mik­kala. Chciała za­cho­wać na za­wsze wi­dok jego po­sze­rzo­nych, po­ciem­nia­łych źre­nic, kiedy roz­kosz po­zba­wiła go tchu. Zmarszczki wo­kół oczu. Ścią­gnięte brwi, kiedy przy­mknął po­wieki i dał się po­nieść cu­dow­nej, zmy­sło­wej fali speł­nie­nia, którą znaj­do­wał tylko u niej.

Chciała za­pa­mię­tać ką­ciki ust ko­chanka, które unio­sły się w uśmie­chu, kiedy za­bra­kło im sił do po­ca­łun­ków.

Grzywkę, która przy­kle­iła się do sze­ro­kiego, kan­cia­stego czoła, czar­niej­szą niż zwy­kle, bo zro­szoną kro­pel­kami potu.

Ra­ija chciała pa­mię­tać. Wszystko.

Ostat­nie pchnię­cie w głąb jej ciała, kiedy stali się jed­no­ścią. Wy­raz szczę­ścia wy­pi­sany w ry­sach ko­cha­nej twa­rzy…

I falę unie­sie­nia, która od­pły­wała. Wolno, jak dra­pieżny ptak na roz­po­star­tych skrzy­dłach, szu­ka­jący no­wej ofiary. Nie dla­tego, że jest głodny, lecz że ma taką na­turę.

Za­mknęła oczy do­piero wtedy, kiedy skryła głowę na ra­mie­niu Mik­kala. Wsłu­chała się w ci­szę, czu­jąc, jak le­niwa ocię­ża­łość ogar­nia ciało.

Za­po­mniała o wła­snej roz­ko­szy. Prze­żyła ją, ale nie dała się jej po­nieść, zbyt za­jęta ob­ser­wo­wa­niem prze­żyć uko­cha­nego.

Taka szczo­drość nie le­żała w na­tu­rze Ra­iji. Prze­stra­szyła się tro­chę, nie zwy­kła usu­wać się w cień.

Nie ża­ło­wała jed­nak ani se­kundy…

– Co się stało? – Mik­kal zsu­nął się w bok, nie pusz­cza­jąc jej z ob­jęć. Le­żeli cia­sno sple­ceni. – By­łaś ze mną, ale jakby w od­da­le­niu – do­dał roz­cza­ro­wany. Szorst­kim pal­cem gła­dził le­d­wie wi­do­czną zmarszczkę na czole Ra­iji. W jego oczach nie­zwy­kłej barwy do­strze­gła cień smutku. – Miało być tak pięk­nie, Ra­iju. Mie­li­śmy się dzie­lić. Oka­za­łem się sa­mo­lubny. Od­da­łaś mi się, Ra­iju, za­po­mi­na­jąc o so­bie…

Ra­ija wsparła się na łok­ciu i od­wró­ciła twarz ku niemu z pro­mien­nym uśmie­chem.

– To było piękne, Mik­kal.

– Nie okła­muj mnie – prze­rwał jej z po­wagą. – Prze­cież umó­wi­li­śmy się, że nie bę­dziemy się okła­my­wać.

Ski­nęła głową. Szu­kała słów wy­ja­śnie­nia. Ja­kie to trudne!

W my­ślach po­tra­fiła wy­tłu­ma­czyć mu wszystko. Za młodu ro­zu­mieli się bez słów, w fan­ta­zjach za­wsze zwra­cała się do Mik­kala z daw­nych lat. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak nie mieli czasu na roz­mowy, na to, by się na­uczyć czy­tać z uczyn­ków i nie­do­po­wie­dzeń.

– Chcia­łam… chcia­łam dać ci to, co naj­lep­sze – za­częła nie­zdar­nie. – Chcia­łam ci się przy­glą­dać, Mik­kal. żeby po­znać i tę stronę two­jej na­tury…

Po­ło­żył się na wrzo­sach. Od­su­nął się nieco od dziew­czyny, tylko jedną dło­nią obej­mu­jąc ją za kark i ra­mię. Wpa­try­wał się w niebo.

– Na to przyj­dzie czas – wy­rzekł ciężko. – Miało być pięk­nie. Na do­bry po­czą­tek. Nie wie­rzysz w trwa­łość na­szego związku? Wciąż się spie­szysz?

Znów to znie­na­wi­dzone słowo.

Ra­ija po­jęła, że jej tłu­ma­cze­nia na nic się nie zdały.

Mik­kal nic nie zro­zu­miał. Za­wio­dła go, zra­niła, lecz w głębi du­szy po­czuła ukłu­cie żalu. Nie tak miało być. Mik­kal ze snów i ma­rzeń za­cho­wy­wał się ina­czej.

Zmie­rzali w złym kie­runku.

– Okaż cier­pli­wość – wes­tchnęła i od­wró­ciła od niego twarz, nie dba­jąc, co o tym po­my­śli. Opa­dło ją zwąt­pie­nie.

Nie miała siły wal­czyć z Mik­ka­lem, ze sobą, nie miała sił wciąż się tłu­ma­czyć.

– Po­wie­dzia­łeś, że trzeba ci czasu, by przy­zwy­czaić się do wi­doku mo­ich blizn… – Na­brała od­de­chu i za­mknęła oczy. – I ja po­trze­buję czasu. Mnie też to prze­ra­sta, je­stem oka­le­czona na ciele i na du­szy. – Wes­tchnęła gwał­tow­nie i za­drżała. – Nie mówmy o tym, Mik­kal. Tyle po­winno ci wy­star­czyć. Nie zmu­szaj mnie do wy­znań, do­brze?

Ką­tem oka do­strze­gła, jak Mik­kal po­ru­szył ner­wowo ustami. Był wraż­li­wym czło­wie­kiem, pod ma­ską twar­do­ści skry­wał mo­rze uczuć, o które nikt by go nie po­dej­rze­wał.

Ra­ija znała praw­dziwą na­turę uko­cha­nego…

– Nie będę wy­ma­gał od cie­bie wię­cej, niż mo­żesz ofia­ro­wać – wy­du­sił po dłuż­szym mil­cze­niu. Ra­ija po­czuła, jak na­pi­nają się mię­śnie na jego przed­ra­mie­niu. – Może za­czę­li­śmy zbyt gwał­tow­nie. Może po­win­ni­śmy do­łą­czyć do mo­ich, za­nim ro­ze­rwiemy się na strzępy…

Ra­ija usia­dła. Nie była pewna, czy się z nim zga­dza. Te­raz nie miała ochoty na mi­łość. Ani z Mik­ka­lem, ani z ni­kim in­nym.

Ale wie­działa, że przyj­dzie czas, że znów go bę­dzie po­trze­bo­wać.

I to wkrótce.

Jako ko­chanka, nie tylko naj­lep­szego przy­ja­ciela. Nie mo­gła trak­to­wać Mik­kala wy­łącz­nie jako przy­ja­ciela.

Po­tra­fił za­spo­koić wszyst­kie po­trzeby, któ­rych za­spo­ko­je­nia ko­bieta szuka u męż­czy­zny.

I mu­siał dzie­lić się z nią każdą cząstką swego ist­nie­nia!

Ra­ija po­my­ślała tak, ale nie po­wie­działa ani słowa. Mik­kal wstał i prze­cią­gnął się, nie oka­zu­jąc za­że­no­wa­nia. Ko­bieta po­chła­niała wzro­kiem każdy skra­wek jego pięk­nie zbu­do­wa­nego ciała.

Ubie­rał się od­wró­cony bo­kiem do dziew­czyny. Nie wie­działa, czy dla­tego, by nie pa­trzeć na nią, czy może by ukryć roz­cza­ro­wa­nie.

– Nie będę cię na­ci­skał, Ra­iju – po­wie­dział, jakby za­po­mi­na­jąc, że bła­gała go o to, by ją ko­chał.

To ona uczy­niła pierw­szy krok…

– Za­cze­kam – do­dał ła­god­nie. – Mnie też się to przyda. Doj­rzeję… – Wzru­szył ra­mio­nami w ge­ście za­gu­bie­nia. – Tak długo cze­ka­li­śmy, tę­sk­ni­li­śmy… Dzień w tę, dzień w tamtą stronę… I tak je­ste­śmy ze sobą…

Nie do­koń­czył.

Ra­ija chciała krzyk­nąć, ale nie zro­biła tego. Prze­rzu­ciła ko­szulkę przez głowę, ze zło­ścią wcią­gnęła spodnie i za­ci­snęła je mocno w ta­lii. Zbyt mocno, ale nie po­pu­ściła.

Za pierw­szą próbą krzywo za­pięła bluzkę. Spód­nicę za­ło­żyła od­wrot­nie…

Wy­ko­nała te czyn­no­ści dum­nie wy­pro­sto­wana.

– Więc do­brze – po­wie­działa spo­koj­nym, bez­barw­nym to­nem.

Mik­kal spoj­rzał na nią, nic nie ro­zu­mie­jąc. Mię­dzy jego brwiami po­ja­wiła się pio­nowa zmarszczka.

Ka­pry­śne dziew­czę…

Nie spo­sób ga­nić ko­goś, kto prze­szedł przez pie­kło.

Nie można otwie­rać ran do­piero co za­go­jo­nych.

Po­ło­żył ostroż­nie dłoń na ra­mie­niu Ra­iji. Spo­dzie­wał się, że od­trąci ją gniew­nie.

Nic ta­kiego nie na­stą­piło.

Nie po­ru­szyła się, jakby nie po­czuła, że jej do­tyka. Ob­ró­cił ją ku so­bie. Jego wzrok wy­ra­żał za­nie­po­ko­je­nie.

– Co ta­kiego uczy­ni­łem? – spy­tał ci­cho, usi­łu­jąc wy­czy­tać od­po­wiedź z wy­razu twa­rzy Ra­iji. – Po­wie­dzia­łem coś nie­sto­sow­nego?

Spoj­rzeli na sie­bie prze­cią­gle. Nie dzie­liła ich prze­paść. Ra­iji też zda­rzało się my­lić. Na szczę­ście.

Zła­pała jego dło­nie i przy­ci­snęła je do piersi.

– Nie lek­ce­waż mnie, Mik­kal! Nie po­zwa­lam! Nie chcę żyć z tobą, je­śli nie masz ochoty wziąć mnie w ra­miona. Wolę odejść.

Po­ło­żył obie dło­nie na jej po­licz­kach.

– Mia­łem być tro­skliwy – wes­tchnął. – Sta­wiamy so­bie cele po­nad siły…

– To nic. Skończmy z głu­pimi obiet­ni­cami.

Mik­kal zgo­dził się ca­łym ser­cem. Nie przy­znał się jed­nak, że jest skon­ster­no­wany.

– Nie za każ­dym ra­zem można zna­leźć się w nie­bie – usi­ło­wała prze­mó­wić mu do roz­sądku. – Usta­li­li­śmy, że trzeba nam czasu, za­nim jesz­cze do­świad­czy­li­śmy, jak silna tę­sk­nota w nas drze­mie…

– Nie szu­kam nieba – od­rzekł, uśmie­cha­jąc się nie­wy­raź­nie. Tu­lił ją lekko, zde­cy­do­wany nie po­peł­nić ko­lej­nego błędu. – Wy­star­czą mi drobne ra­do­ści, je­śli tylko mogę dzie­lić je z tobą. Je­śli tylko nie bę­dziemy mieć przed sobą ta­jem­nic.

Ra­ija ski­nęła głową. Dzień znów na­brał urody. Wszystko zmie­niało się tak szybko. Może to przez dni spę­dzone w tym strasz­nym lo­chu? Tor­tury? Od­mie­niły ją, taka przed­tem nie była…

– Chcę dzie­lić z tobą tę chwilę – po­wie­dział i po­ca­ło­wał ją. De­li­kat­nie…

Po­tem od­piął gu­ziki bluzki, ale nie po to, by do­peł­nić piesz­czoty. Za­piął je po­now­nie, tyle że we wła­ściwy spo­sób.

– O ta­kie drobne uczynki mi cho­dzi – uśmiech­nął się. – Pra­gnę dzie­lić z tobą nor­malne ży­cie, Ra­iju. Nie tylko niebo i ma­rze­nia…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: