- W empik go
Rancho Rzeki Marzeń - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
20 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Rancho Rzeki Marzeń - ebook
Marzenie o wolności może stać się więzieniem
Joshua każdą wolną chwilę poświęca na remont rancza odziedziczonego po dziadku. To miejsce miało być spełnieniem jego marzeń o niezależności i wolności, ale póki co, przynosi tylko straty i frustrację. Ciężar inwestycji, spoczywający w całości na barkach mężczyzny, zaczyna go przytłaczać. Wszystko się zmienia, gdy pewnego deszczowego wieczoru w drzwiach rancza staje rudowłosa piękność. Patricia, tak samo jak Joshua, ucieka od zgiełku miasta i stresującej pracy, szukając wyciszenia w długich spacerach leśnymi ścieżkami. Mogłoby się wydawać, że ci dwoje są dla siebie stworzeni… A jednak każde z nich ma swoje powody, aby odsuwać od siebie myśl o poważnym związku. Czy uda im się pokonać lęk i otworzyć na prawdziwą miłość? Czy jedyne, co im pozostanie, to wspomnienia upojnych nocy?
„Zdecydowanie nie powinnam myśleć o nim pod prysznicem. Od razu wyobrażam sobie jego ręce na mojej skórze. Zaczynam czuć się sfrustrowana. Mój oddech staje się płytki i przyspieszony. Przykładam na chwilę czoło do szyby, aby się opanować.
Wracam do mycia, chociaż czuję w sobie ogień i niezaprzeczalną potrzebę orgazmu. Mówi się trudno, w życiu nie można mieć wszystkiego. W tym przypadku ani przyjemności, ani Joshuy”.
Joshua każdą wolną chwilę poświęca na remont rancza odziedziczonego po dziadku. To miejsce miało być spełnieniem jego marzeń o niezależności i wolności, ale póki co, przynosi tylko straty i frustrację. Ciężar inwestycji, spoczywający w całości na barkach mężczyzny, zaczyna go przytłaczać. Wszystko się zmienia, gdy pewnego deszczowego wieczoru w drzwiach rancza staje rudowłosa piękność. Patricia, tak samo jak Joshua, ucieka od zgiełku miasta i stresującej pracy, szukając wyciszenia w długich spacerach leśnymi ścieżkami. Mogłoby się wydawać, że ci dwoje są dla siebie stworzeni… A jednak każde z nich ma swoje powody, aby odsuwać od siebie myśl o poważnym związku. Czy uda im się pokonać lęk i otworzyć na prawdziwą miłość? Czy jedyne, co im pozostanie, to wspomnienia upojnych nocy?
„Zdecydowanie nie powinnam myśleć o nim pod prysznicem. Od razu wyobrażam sobie jego ręce na mojej skórze. Zaczynam czuć się sfrustrowana. Mój oddech staje się płytki i przyspieszony. Przykładam na chwilę czoło do szyby, aby się opanować.
Wracam do mycia, chociaż czuję w sobie ogień i niezaprzeczalną potrzebę orgazmu. Mówi się trudno, w życiu nie można mieć wszystkiego. W tym przypadku ani przyjemności, ani Joshuy”.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-696-7 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1.NIEPROSZONY GOŚĆ
Patrzę na niebo. Na moich oczach delikatne chmury przeobrażają się w ogromną, ciemną burzę. Ta siła wiatru, przechodząca przez moje ciało, daje mi uczucie mocy. Wszystko wokół mnie jest w ruchu i ja też. Zaczynam w zaskakujący sposób czuć jedność z otaczającą mnie naturą.
Zdaję sobie sprawę, że jestem osobą spragnioną bliskości z przyrodą, ale na co dzień w moim życiu nie ma na to miejsca. Jestem kobietą, która swoją karierę traktuje bardzo poważnie.
– I zaczyna być nudna – stwierdzam rozgoryczona.
Jak zatem zachować balans między pracą, rodziną – a w moim przypadku niestety jej brakiem – i miłością do spędzania czasu wolnego w tak pięknym otoczeniu, które daje mi to uczucie wolności? Na to pytanie nie znajdę tak szybko odpowiedzi. Teraz nie ma czasu na analizę moich uczuć.
Schodzenie z gór w czasie deszczu nie jest taką frajdą. Moje odkryte nogi zaczynają marznąć, mięśnie drętwieją z wysiłku, a oddech staje się nierówny. Nagle ześlizguję się i upadam, ale szybko wstaję. No dobrze, moja kondycja fizyczna nie jest najlepsza, ale byłam pewna, że nie jest też najgorsza.
– Gdzie są te budynki? – pytam sama siebie.
Mój plan jest prosty. Zapukać do drzwi mijanego rancha, zanim na niebie zaczną błyskać pioruny. Mam nadzieję, że ktoś mi otworzy i nie zdenerwuje się na bezmyślną turystkę.
– Gdzie jest ta zrównoważona bizneswoman, którą tak pragnę być?
Zapominam o niej. Mój zmarznięty nos jest teraz ważniejszy.
W końcu widzę rancho i modlę się, aby ktoś był w domu. Nagle zaczynam się zastanawiać:
„Hm, mieszkańcy tego regionu są przyjaźni, prawda?”
Przynajmniej mam nadzieję, że to pytanie jest retoryczne.
„Przestań analizować! – wkurzam się na siebie w myślach. – Jak ktoś ci otworzy, będziesz reagować spontanicznie i dopasujesz się do sytuacji. Przecież robisz to na co dzień. Koleżanki i koledzy w pracy oraz ich zmiany humoru, klienci i ich potrzeby lub wymagania, wszystkim tym na co dzień super żonglujesz”.
Tak na co dzień… ale nie kiedy jestem przemarznięta, głodna i sfrustrowana.
– Niestety, ja i przyroda nie należymy dzisiaj do tej samej drużyny – stwierdzam rozgoryczona.
Docieram do ogrodzonej posiadłości z prześlicznym szyldem: Dream River Ranch.
Piętrowy budynek jest w remoncie. Jednak moją uwagę przyciąga jego piękna, ludowa architektura. Drewniane belki są prawie czarne, dach ogromny, a weranda wygląda po prostu jakby była ze snu. Chętnie bym usiadła na jednej z wiszących ławek, którymi porusza wiatr, ale się powstrzymuję.
Pukam do drzwi, najpierw kulturalnie i nie za głośno. Jednak to nic nie daje. Po jakimś czasie zaczynam walić pięściami i wołać:
– Halo, jest tu ktoś?
Kurczę! Zaczynam się denerwować i jest mi najzwyczajniej w świecie zimno.
I ponownie krzyczę poirytowana:
– Hej, jest tu ktoś?
Drzwi gwałtownie się otwierają i czuję, jakbym występowała w jakimś filmie. Z nieba leje, a ja nie słyszę nic oprócz ciężko spadających kropel. Moje serce dudni jak oszalałe. Para unosi się z ust. Nie wiem, co mam powiedzieć. Czuję się jak idiotka, a te ciemnobrązowe oczy, patrzące na mnie ze zniecierpliwieniem, potwierdzają moje wrażenie.
Okej, dobra, jestem idiotką, ale idiotką potrzebującą schronienia. Zatem wychodzę z tego letargu, bo on mi przecież w niczym nie pomoże, i w końcu się odzywam:
– Hej! Mam na imię Patricia.
Oczywiście, brązowe oczy spoglądają na mnie jak na kretynkę, jakby to była moja wina, że pogoda jest okropna.
– Hm, mogłabym wejść i przeczekać burzę? – pytam niepewnie.
Brak odpowiedzi, ale duża dłoń otwiera mi szerzej drzwi, a mężczyzna przesuwa się na bok. Zatem wchodzę, ale nie jestem pewna, czy to nie jest najgorsza decyzja mojego życia.
Stoję teraz w przedpokoju w moim mokrym ubraniu, do tego zmęczona i być może w towarzystwie niebezpiecznej osoby.
W końcu jednak zaczynam się rozluźniać i rozglądać wokoło. Spoglądam na ogromny pokój z kominkiem, jak również na otwartą kuchnię. A może bar? Przynajmniej tak mi się wydaje, bo wszystko jest w remoncie. Widać potencjał tego miejsca i jestem pewna, że pomieszczenie po zakończeniu prac będzie się fantastycznie prezentować.
Stała w moim przedpokoju taka mokra kura, z której ciekło. Jaka idiotka wybiera się na wędrówkę w taką pogodę? Przecież zapowiadali burzę! Wiem, że się mnie boi. No dobra, powinienem być bardziej kulturalny i przynajmniej powiedzieć jej, jak się nazywam.
– Patricia – powtarzam głośno jej imię, a ona zaskoczona podskakuje.
Widzę, że będę miał frajdę ze straszenia jej. Może nawet zmieni zdanie i nie zostanie tutaj długo. Z drugiej strony dawno nie miałem towarzystwa – szczególnie towarzystwa kobiety.
Znów mnie zaskoczył, tym razem wymówieniem mojego imienia. Co jest ze mną nie tak? Przecież pracuję z mężczyznami i z niektórymi nawet wychodzę na przerwę obiadową. Ale ktoś w mojej głowie mi odpowiada: „Tak, z mężczyznami, ale nie z takimi jak on”.
Ściągam z głowy kaptur i patrzę na mojego wybawiciela. Zaciska mocniej szczękę. Pewnie ma metr dziewięćdziesiąt, do tego potężne ramiona. Podwinięte rękawy koszuli ukazują pięknie umięśnione ręce.
„Może ma tatuaże? – pytam samej siebie. – Jego robocze dżinsy ładnie na nim wyglądają” – stwierdzam w myślach i uśmiecham się, co powoduje, że na zarośniętej twarzy nieznajomego pojawia się jeszcze większe niezadowolenie.
Zaciskam szczękę jeszcze mocniej. Moje serce zaczyna łomotać i mam nadzieję, że Patricia go nie słyszy. Mam przecież trzydzieści sześć lat, a nie siedemnaście. Powinienem umieć zapanować nad swoimi hormonami. A w tym momencie właśnie z tym walczę!
„Czy ona wie, że jest bardzo atrakcyjną kobietą?”
Te rude włosy, które wymykają się z kitki… Najchętniej bym ich dotknął…
Otrząsam się i w końcu wracam do rzeczywistości. Widzę, że jej usta są już fioletowe, a ogromne piwne oczy patrzą na mnie błagalnie. Biorę sprawy w swoje ręce i proponuję:
– Może zdejmij swoją kurtkę? Powieszę ją, żeby wyschła.
Następnie podaję jej ciepłe bambosze i zauważam, że się trzęsie.
– Zrobić ci gorącą kawę lub herbatę?
Po tym pytaniu zostaję nagrodzony tysiącwatowym uśmiechem.
Gdy bierze ode mnie kurtkę i proponuje coś ciepłego do picia, moje serce podskakuje z zadowolenia. Może ten stojący przede mną mężczyzna nie jest taki zły? Uśmiecham się i szybko odpowiadam:
– Tak, poproszę herbatę!
– Hm, wejdź do środka. Jak widzisz, jestem w trakcie remontu. Tylko nie przejmuj się, znajdzie się dodatkowe miejsce siedzące.
Patrzę na niego zaskoczona, gdy żartuje, mówiąc tym swoim niskim głosem.
– Super! Ale czy mogłabym skorzystać najpierw z łazienki? I, niestety, mam dodatkową prośbę. Moje spodenki są mokre. Znalazłby się jakiś koc? A może miałbyś coś dla mnie do przebrania?
Słysząc to, mój wybawca wybrał się na poszukiwania. Po chwili wrócił z czarno-różowymi legginsami i niebieskim ręcznikiem.
– Twojej żony? – wyskakuję z pytaniem. – Nie będzie jej to przeszkadzać?
– Należą do mojej upartej siostry. Nie będzie miała nic przeciwko – odpowiada z nieznacznym uśmiechem.
– Wiem, wiem. Nazwijmy rzeczy po imieniu, zmokła kura to ja! Nie ma się co oszukiwać.
Pomiędzy nami wytwarza się luźniejsza atmosfera, ale pewnie ją zepsuję swoim prostym, a zarazem wścibskim pytaniem:
– Wiesz, ty już znasz moje imię, a czy mogłabym poznać twoje? – Po chwili rzucam z uśmiechem: – Na razie nazywam cię Wybawicielem. Zatem?
– Nazywaj mnie Wybawiciel Joshua – odpowiada niskim barytonem. – Lub po prostu Joshua – dodaje już normalnym głosem.
Podając mu moją rękę, odpowiadam:
– Bardzo mi miło cię poznać, Joshua.
Patricia podaje mi swoją dłoń i jakiś niesamowity impuls przechodzi między nami. Przytrzymuję ją trochę dłużej i lekko ściskam. Moje ciało reaguje natychmiast. Czuję, jak narasta we mnie podniecenie. Wow! Zapowiada się interesujący wieczór, a może i noc. W końcu wypuszczam jej dłoń z uścisku i pokazuję łazienkę.
W ostatniej chwili podaję jej legginsy i ręcznik, dodając jeszcze:
– Hm, powinnaś wziąć prysznic, wyglądasz na zmarzniętą.
Ponownie w odpowiedzi uśmiecha się promiennie. Wychodzę, a moje myśli same opowiadają historię:
„Zamknięte drzwi, a za nimi rozbierająca się kobieta w twojej łazience. Zaraz wejdzie pod prysznic i będzie myła swoje gładkie ciało twoim żelem…”
Potrząsam głową i sam siebie pouczam:
– Idź i lepiej zrób kolację, może coś jeszcze znajdziesz w kuchni do jedzenia…
Wchodząc do łazienki, myślę ze smutkiem:
„Szkoda, że nie jestem złą dziewczynką i nie zaproszę go pod prysznic”.
Mówi się trudno, wpojonych zasad nie pozbywamy się tak szybko, a ja niestety należę do tych grzecznych dziewczynek. Czasami wręcz nudnych, bo przecież nic ekscytującego nie robię. Oczywiście, nie biorę pod uwagę wyprawy w góry bez sprawdzenia wcześniej pogody, bo to już jest głupota…
Z zadowoleniem zauważam, że jego łazienka jest wyremontowana i elegancka: na ścianach położono białe kafelki, a na podłodze granatowe.
Mam nadzieję, że nie ma limitu ciepłej wody. Nic mi o tym nie powiedział.
„Jakby co, to on będzie brał zimny prysznic – myślę i zaczynam się rozbierać. – Joshua, śliczne imię. Ciekawe, czy ma tak umięśnione ciało, jak sobie to wyobrażam, i czy jego ręce potrafiłyby mnie zadowolić?”
– Och tak! – pomrukuję.
Zdecydowanie nie powinnam myśleć o nim pod prysznicem. Od razu wyobrażam sobie jego ręce na mojej skórze. Zaczynam czuć się sfrustrowana. Mój oddech staje się płytki i przyspieszony. Przykładam na chwilę czoło do szyby, aby się opanować.
Wracam do mycia, chociaż czuję w sobie ogień i niezaprzeczalną potrzebę orgazmu. Mówi się trudno, w życiu nie można mieć wszystkiego. W tym przypadku ani przyjemności, ani Joshuy.
Wycieram się i teraz jestem sobie wdzięczna za to, że spakowałam do plecaka dodatkową parę fig i skarpetek. Zakładam tą samą jasną, sportową koszulkę z krótkim rękawem i do tego legginsy. Mam nadzieję, że nie będzie o mnie źle myślał. Przecież moje ubranie niewiele będzie zakrywało.
„Czy to mu się spodoba? A może będzie jeszcze bardziej ze mnie niezadowolony?” – zastanawiam się.
Szukam w szafkach czegoś, co mógłbym jej zaproponować. Okazuje się, że mam kilka puszek gulaszu i bochenek chleba. A może sałatka lub surówka by się znalazła? Jest ogórek, pomidor, pieczarki i fasolka w puszce. Jestem w trakcie podgrzewania jedzenia i krojenia pieczywa, gdy słyszę Patty wychodzącą z łazienki, więc mówię:
– Mam nadzieję, że nie jesteś wegetarianką, bo na kolację będzie gulasz i… chleb. No dobra i kilka warzyw.
Uśmiecham się przy tym, gdyż jedynie to mam do zaproponowania. Odwracam się, aby zobaczyć jej reakcję i… zamieram w bezruchu. Ona jest chodzącym marzeniem każdego faceta, a ja jestem przecież prostym mężczyzną. Legginsy i ta obcisła koszulka podkreślają jej krągłości! Zaciskam szczękę, bo nie jestem pewien, czy mi wcześniej nie opadła z wrażenia.
„Jak wytrzymam ten czas sam na sam bez rzucenia się na nią, jakbym był jakimś barbarzyńcą? – zastanawiam się w myślach. – Cholera jasna, weź się w garść!”
Staram się skoncentrować na jedzeniu i pytam ponownie Patricii:
– Jesteś wegetarianką?
Wchodzę do kuchni i widzę seksownego Joshuę, o którym jeszcze przed chwilą fantazjowałam. Przestałam po prostu myśleć. Ma męską twarz, która, chociaż nie jest piękna, ma w sobie to coś. Jego nos jest prosty, a szczęka wydaje się kwadratowa. Wygląd ma dość niechlujny, ale oczy przenikliwe, inteligentne, które teraz ponownie patrzą na mnie z poirytowaniem.
„Zrobiłam coś nie tak?”
Zadaje mi pytanie dotyczące jedzenia, ale nie reaguję natychmiast. Może to jest powodem?
– Jesteś wegetarianką?
Tym razem szybko odpowiadam:
– Nie, nie jestem wegetarianką. Nie dość, że ci przeszkadzam, to jeszcze chcesz mnie nakarmić.
– Znów „Wybawiciel” pasuje do twojego opisu.
Nie widzę uśmiechu na jego pochmurnej twarzy i nie wiem, jak mam zareagować, więc pytam o pogodę:
– Myślisz, że ta burza potrwa jeszcze długo?
Pytanie dość głupie, bo leje i słychać grzmoty, ale należę do osób niepotrafiących wytrzymać długo w tak nieprzyjemnej ciszy.
Patricia, seksowna Patricia… Widzę, że nie czuje się swobodnie. Jednak to nie moja wina, że prawie widzę ją rozebraną w tym obcisłym sportowym ubraniu. Staram się rozluźnić, oddychając głęboko, i zapanować nad moim libido.
„Pytanie o pogodę padło – przypominam sobie w myślach. – Przydałaby się jakaś inteligentna reakcja z twojej strony, idioto” – karcę się w duchu, a na głos odpowiadam:
– Niestety, nie powinnaś się nastawiać na szybką poprawę pogody. Zapowiadali burze, ale nawet ja nie spodziewałem się takiej ulewy – tłumaczę. – Przyjechałaś autem?
– Tak. Już nie raz byłam w tych stronach, ale wybierałam inne szlaki – wyjaśnia.
Zauważa, że jestem zainteresowany tym, co mówi, więc kontynuuje:
– Tutaj zawsze nabieram sił na następne tygodnie w mieście. Nie wiem co, ale coś mnie zawsze tu ciągnie. Dzisiaj pierwszy raz jestem w twojej okolicy.
Po chwili zadaje mi wścibskie pytanie:
– Powiedz mi, wychowałeś się tutaj?
Rozmawiając, wspólnie kładziemy sztućce oraz chleb na stole. Jedzenie nakładamy w kuchni i przynosimy do… powiedzmy, że do jadalni.
– Nie i tak – odpowiadam. – Urodziłem się i wychowałem na ranchu moich rodziców niedaleko stąd, ale tutaj spędzałem mnóstwo czasu. To miejsce należało do mojego dziadka, który mi to rancho przepisał.
Przypominam sobie, że nie zapytałem o napoje.
– Piwo, woda, kawa? Masz spory wybór, więc się porządnie zastanów.
Patricia odpowiada poważnym głosem:
– Czy będę mogła u ciebie przeczekać noc? Wiem, że stawiam cię w niekomfortowej sytuacji, ale wydaje mi się, że będzie mądrzej przeczekać do rana. Co o tym myślisz?
Kurczę, ma rację. Czuję, że zasycha mi w gardle i nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa. Otwieram butelkę z piwem, aby się napić.
– Tak, to jest dobry pomysł. Chętnie zaoferuję ci nocleg, ale niestety nie będzie zbyt wygodnie. Zatem piwo? – dopytuję. – Będziesz bardzo bezpiecznym kierowcą dzisiaj, bo siedzącym w domu…
– Myślisz, że gorzej jeżdżę od ciebie? – dopowiada zamurowana.
– Z mojego doświadczenia… – zaczynam. – Jak coś jest nie tak na ulicy, to najczęściej kobieta jest za kierownicą.
Obydwoje nie możemy powstrzymać się od uśmiechu, a Patricia mówi:
– Poproszę w takim razie piwo. A jedyne, co wynika z tej konwersacji to to, że jesteś szowinistą. Zmieńmy temat, bo jeszcze powiem coś nie tak, ty się wkurzysz i mnie wyprosisz na zewnątrz.
Och, tak! Powinienem wysłać ją na zewnątrz na konkurs miss mokrego podkoszulka. Zdecydowanie muszę zmienić temat, więc zadaję pytanie:
– Powiedziałaś, że przyjeżdżasz tutaj się zrelaksować. Potrzebujesz odpoczynku od pracy, rodziny? Czego ci brakuje? I co dokładnie ciągnie cię w te strony?
Szybko opanowuję się, bo przesadziłem z listą pytań. Patty już zaczęła jeść, więc po chwili ciszy odpowiada:
– Dość sporo tych pytań – żartuje. – Nie mam rodziny, jeżeli o to pytałeś. Potrzebuję oderwać się od codzienności, w szczególności od mojej pracy. Jestem księgową i ta praca mnie satysfakcjonuje. Atmosfera w biurze jest w porządku, a koledzy są naprawdę fajni, chociaż zdarzają się szczególne przypadki. Ale jednak czegoś mi brakuje. – Na chwilę przerywa, ale wkrótce mówi dalej: – I zamiast przewracać swoje życie do góry nogami w poszukiwaniu tego czegoś, zaczęłam jeździć w góry. Wiem, że kilka rzeczy chcę i powinnam zmienić, ale… na spokojnie.
Przyglądam się z niedowierzaniem, gdyż takiej otwartości się nie spodziewałem.
– Dlaczego jeżdżę w te strony? – pyta siebie zamyślona. – Po pierwsze, mam blisko z Denver. A tak naprawdę to nie wiem. Tutaj odczuwam więź z naturą, dzięki czemu poznaję siebie lepiej. Może to brzmi surrealistycznie, ale to właśnie tutaj odczuwam szczególną energię wewnętrzną. – Nagle Patricia prostuje się i zwraca się do mnie: – Już się wystarczająco nasłuchałeś. Lepiej powiedz mi coś o sobie. Dlaczego robisz remont?
„Pytanie jednocześnie proste i skomplikowane” – myślę.
– Ja też mieszkałem w Denver i po śmierci dziadka nic mnie tam nie trzymało. Na razie jestem bezrobotnym facetem, remontującym swój dom.
– Nie wiem, jak duży jest ten dom, ale zastanawiam się, czy będziesz chciał wynajmować pokoje turystom – rzuca podekscytowanym głosem.
Nie jestem zobowiązany jej odpowiadać, ale czuję, że jest między nami jakaś wyjątkowa nić porozumienia. Skończyłem swój posiłek i delektuję się zimnym piwem. Wiem, że czeka na odpowiedź i w końcu zaczynam:
– Główny budynek, w którym się znajdujemy, jest duży, ale teoretycznie nie ma pokoi przeznaczonych dla gości. Mój dziadek, któremu pomagałem, dobudował kilka domków gościnnych. Chciałbym kontynuować rozbudowę, ale niestety będę musiał niedługo zacząć ponownie pracę, żeby sfinansować remont.
– Wow! Fantastyczna sprawa z tymi domkami. – Patty wydaje się bardzo zainteresowana tematem. – Gdyby nie padało, to już byś mi je pokazywał. A co z twoim powrotem do pracy? Wiem, że jestem zbyt ciekawa, ale masz konkretny zawód? Gdzie wcześniej pracowałeś? Może mieszkaliśmy niedaleko?
– Boże, obydwoje jesteśmy naprawdę wścibscy – mówię wprost i zaczynam się śmiać, a ona razem ze mną.
Czuję się przy niej swobodnie, chętnie bym przedłużył tę rozmowę, ale stwierdzam, że to nie ma sensu. Przecież ona niedługo wróci do swojego życia. Zatem wstaję i zaczynam sprzątać.
– Chodź, pokażę ci twój pokój. Niestety, muszę jeszcze znaleźć i napompować materac.
Patricia też się podnosi i zaczyna mi pomagać. Wspólnie myjemy naczynia i wycieramy je, bo jeszcze nie mam zmywarki. Naprawdę chętnie bym z nią porozmawiał jak z kumplem, ale obawiam się, że będę chciał, aby do mnie wróciła. Jaki ze mnie pieprzony romantyk. Może nie powinienem myśleć o przyjaźni, a po prostu ją zauroczyć i zwabić do mojej sypialni, gdzie moglibyśmy się lepiej poznać? Niestety, to nie wchodzi w grę.
„Przynajmniej nie teraz”.
Uśmiecham się do swoich myśli. Nie jestem tego typu mężczyzną, ale poznanie siebie nawzajem nikomu nie zaszkodzi, więc zaczynam jak gdyby nigdy nic:
– Wychowałem się na ranchu oddalonym o pół godziny drogi stąd. Chociaż mam piękne wspomnienia i kocham tamto miejsce, niestety, nawał pracy spowodował, że chciałem stamtąd uciec.
Patricia patrzy na mnie z zainteresowaniem. Wskazuje na krzesło, dając do zrozumienia, żebym usiadł i kontynuował. Widzi jednak, że umilkłem, więc zachęca mnie, mówiąc:
– Proszę, usiądź i mów dalej. – I dodaje, jakby czytała mi w myślach: – Naprawdę mnie intrygujesz. Czuję pomiędzy nami nić porozumienia.
– Czy może masz na myśli wzajemne przyciąganie?
Zaczynam się śmiać, a ona odpowiada, mocno się rumieniąc:
– Może i zgodzę się z tobą w tej sprawie… Ale i tak uważam, że lubimy przebywać w swoim towarzystwie. Zatem mów dalej. Jak już wiesz, jestem wścibską osobą. Proszę!
Uśmiecham się i biorę następne dwie butelki piwa z lodówki. Otwieram je i podaję jedną Patricii, mówiąc:
– Jeśli tak ładnie prosisz… Wychowałem się w Kolorado na ranchu, które kochałem i nienawidziłem. Jedynym sposobem, żeby uciec, było pójście do wojska, aby sfinansować moje studia informatyczne.
– Byłeś też zawodowym żołnierzem? – dopytuje z zainteresowaniem.
– Bałem się prawdziwej wojny – odpowiadam szczerze. – Trening był ok. Nie było lekko, ale wyjazd i uczestnictwo w wojnie to nie dla mnie.
Patricia patrzy na mnie, a jej odpowiedź mnie intryguje:
– Ja też chciałam pójść do wojska.
Przyglądam jej się zdziwiony, więc kontynuuje:
– Uwierz mi, że naprawdę marzyłam o pójściu do wojska, ale tak jak ty nie chciałam iść na wojnę.
Oczywiście, muszę ją o to zapytać:
– Czemu nie wstąpiłaś do wojska, co cię powstrzymało?
W odpowiedzi wzrusza delikatnie ramionami:
– Po prostu życie – stwierdza i tłumaczy dalej. – Dostałam stypendium, dorabiałam jako kelnerka, mieszkałam u rodziców w trakcie studiów. To było najłatwiejsze rozwiązanie.
Patrzymy tak na siebie i Patty znów pyta:
– Jesteś na tym ranchu szczęśliwy?
Trochę się rozmarzyłem, ale odpowiadam:
– Teraz już nie chcę uciekać. Wierzę, że znalazłem swoje miejsce w Dream River Ranch.
Uśmiecham się i delektuję się jej bliskością, gdy dotyka mojej dłoni. Ściska ją mocniej i niestety po chwili zabiera rękę. Czuję się przez to osamotniony. Otrząsam się z tego uczucia. Teraz ja chcę jej zadać kilka pytań. Sama się o to prosiła, zadając mi ich tak dużo.
Siedzę przed Joshuą i stwierdzam jedno – im bardziej go poznaję, tym bardziej go lubię. Co ja mówię – najchętniej schrupałabym go jak ciasteczko! Ale oczywiście zadając mu osobiste pytania, proszę się o to samo. Oj nie! Może musi nakarmić zwierzęta? Jakieś musi tu mieć… Moje życie jest tak zwyczajne i nudne.
Gdy otwiera usta, wiem, że będę musiała się za chwilę przedstawić słowami: „Tak! Szara myszka to ja!”.
To oczywiste, że chcę kontynuować naszą rozmowę. Chcę lepiej poznać Patricię i jestem ciekawy, dlaczego tak seksowna kobieta wybrała się na wyprawę sama, więc zadaję pytanie:
– Tak się zastanawiam i nie mogę dojść do żadnych wniosków… Co taka osoba jak ty robi sama na wyprawie w górach? I do tego obstawiam, że nie pierwszy raz.
– Hm, a co takiego szczególnego w tym, że sama chodzę na wędrówki?
– Starasz się wymigać od odpowiedzi – stwierdzam z uśmiechem, na to Patricia reaguje, wzdychając.
– Co chciałbyś wiedzieć? Jestem singielką i gdy mam czas oraz ochotę, wybieram się na jednodniowe wycieczki.
Patrzę na nią z lekkim uśmiechem i dalej przeprowadzam moje przesłuchanie:
– Jak to się stało, że nie jesteś mężatką z przynajmniej dwójką dzieci?
– Wyglądam tak staro? – Ponownie się uśmiecha.
Muszę przyznać jej rację, że to było nietaktowne pytanie i zaczynam się śmiać.
– Szukasz komplementów?
– Możliwe. Każda kobieta kocha komplementy.
– Nie powinienem pytać cię o wiek, ale i tak ci zadam to pytanie. Ile masz lat?
– Normalnie nie dzielę się z obcymi takimi szczegółami – stwierdza. – Ale zrobię dla ciebie wyjątek. Mam dwadzieścia dziewięć lat.
– Zatem jesteś aż siedem lat młodsza ode mnie. Czuję się przy tobie staro – komentuję i śmiejemy się obydwoje. – Dlaczego nie jesteś w związku? Trudno mi uwierzyć, że jakiś mężczyzna nie zarzucił lassa na ciebie. Jesteś atrakcyjna, fajnie się z tobą rozmawia, masz dobrą pracę. Coś jest nie tak z facetami z Denver?
Krzywi się i stwierdza:
– Mówisz tak, jakby ktoś tutaj był winny. Po prostu nie spotkałam nikogo, kto by mnie pociągał i interesował. Ci, którzy mi się podobali, nie odwzajemniali moich uczuć. A zainteresowani mną, nie interesowali mnie… Proste, a zarazem skomplikowane. Czasami sama zadaję sobie to pytanie: dlaczego nie mogę założyć rodziny z fajnym partnerem? I powoli zaczynam szukać winy w sobie. Może jestem nieatrakcyjna lub po prostu nudna? Sama nie wiem, ale na siłę nie chcę się wiązać z jakimś idiotą.
W duchu dziwię się, że Patricia może uważać się za nudną i nieatrakcyjną. Niebywałe, jak kobiety zaczynają siebie nisko oceniać, kiedy nie są w związku. Z takimi myślami to ja powinienem już chodzić od dawna do psychologa, więc staram się ją przekonać:
– Ja mogę powiedzieć jedno… – zaczynam. – Jesteś naprawdę atrakcyjna i każdy zdrowy mężczyzna zwróci na ciebie uwagę. Czy jesteś nudna? Jak dla mnie osoby, które podejmują się wyzwań, nie są nudne. Ty nie siedzisz zamknięta w czterech ścianach i nie płaczesz nad swoim losem.
Po chwili ciszy zastanawiam się na głos:
– A tak w ogóle… dlaczego mówimy tu o jakimś losie? Ja i ty nie założyliśmy rodziny, to przykre, ale to nie koniec świata. Więcej cierpienia przynoszą nieudane małżeństwa, w których partnerzy na końcu walczą ze sobą jak pies z kotem. Muszę ci wyznać, że ostatnimi czasy ja też przestałem szukać swojej połówki i zacząłem mieszkać jak jakiś mnich. Jednak nachodzą mnie inne wątpliwości. Zastanawiam się, czy mój wybór był słuszny i czy miejsce zamieszkania nie odstrasza potencjalnych partnerek. Kto by chciał wieść takie życie na ranchu z dala od innych ludzi? – kończę i dochodzę do wniosku, że zdecydowanie muszę zmienić temat.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Rancho Rzeki Marzeń.
Patrzę na niebo. Na moich oczach delikatne chmury przeobrażają się w ogromną, ciemną burzę. Ta siła wiatru, przechodząca przez moje ciało, daje mi uczucie mocy. Wszystko wokół mnie jest w ruchu i ja też. Zaczynam w zaskakujący sposób czuć jedność z otaczającą mnie naturą.
Zdaję sobie sprawę, że jestem osobą spragnioną bliskości z przyrodą, ale na co dzień w moim życiu nie ma na to miejsca. Jestem kobietą, która swoją karierę traktuje bardzo poważnie.
– I zaczyna być nudna – stwierdzam rozgoryczona.
Jak zatem zachować balans między pracą, rodziną – a w moim przypadku niestety jej brakiem – i miłością do spędzania czasu wolnego w tak pięknym otoczeniu, które daje mi to uczucie wolności? Na to pytanie nie znajdę tak szybko odpowiedzi. Teraz nie ma czasu na analizę moich uczuć.
Schodzenie z gór w czasie deszczu nie jest taką frajdą. Moje odkryte nogi zaczynają marznąć, mięśnie drętwieją z wysiłku, a oddech staje się nierówny. Nagle ześlizguję się i upadam, ale szybko wstaję. No dobrze, moja kondycja fizyczna nie jest najlepsza, ale byłam pewna, że nie jest też najgorsza.
– Gdzie są te budynki? – pytam sama siebie.
Mój plan jest prosty. Zapukać do drzwi mijanego rancha, zanim na niebie zaczną błyskać pioruny. Mam nadzieję, że ktoś mi otworzy i nie zdenerwuje się na bezmyślną turystkę.
– Gdzie jest ta zrównoważona bizneswoman, którą tak pragnę być?
Zapominam o niej. Mój zmarznięty nos jest teraz ważniejszy.
W końcu widzę rancho i modlę się, aby ktoś był w domu. Nagle zaczynam się zastanawiać:
„Hm, mieszkańcy tego regionu są przyjaźni, prawda?”
Przynajmniej mam nadzieję, że to pytanie jest retoryczne.
„Przestań analizować! – wkurzam się na siebie w myślach. – Jak ktoś ci otworzy, będziesz reagować spontanicznie i dopasujesz się do sytuacji. Przecież robisz to na co dzień. Koleżanki i koledzy w pracy oraz ich zmiany humoru, klienci i ich potrzeby lub wymagania, wszystkim tym na co dzień super żonglujesz”.
Tak na co dzień… ale nie kiedy jestem przemarznięta, głodna i sfrustrowana.
– Niestety, ja i przyroda nie należymy dzisiaj do tej samej drużyny – stwierdzam rozgoryczona.
Docieram do ogrodzonej posiadłości z prześlicznym szyldem: Dream River Ranch.
Piętrowy budynek jest w remoncie. Jednak moją uwagę przyciąga jego piękna, ludowa architektura. Drewniane belki są prawie czarne, dach ogromny, a weranda wygląda po prostu jakby była ze snu. Chętnie bym usiadła na jednej z wiszących ławek, którymi porusza wiatr, ale się powstrzymuję.
Pukam do drzwi, najpierw kulturalnie i nie za głośno. Jednak to nic nie daje. Po jakimś czasie zaczynam walić pięściami i wołać:
– Halo, jest tu ktoś?
Kurczę! Zaczynam się denerwować i jest mi najzwyczajniej w świecie zimno.
I ponownie krzyczę poirytowana:
– Hej, jest tu ktoś?
Drzwi gwałtownie się otwierają i czuję, jakbym występowała w jakimś filmie. Z nieba leje, a ja nie słyszę nic oprócz ciężko spadających kropel. Moje serce dudni jak oszalałe. Para unosi się z ust. Nie wiem, co mam powiedzieć. Czuję się jak idiotka, a te ciemnobrązowe oczy, patrzące na mnie ze zniecierpliwieniem, potwierdzają moje wrażenie.
Okej, dobra, jestem idiotką, ale idiotką potrzebującą schronienia. Zatem wychodzę z tego letargu, bo on mi przecież w niczym nie pomoże, i w końcu się odzywam:
– Hej! Mam na imię Patricia.
Oczywiście, brązowe oczy spoglądają na mnie jak na kretynkę, jakby to była moja wina, że pogoda jest okropna.
– Hm, mogłabym wejść i przeczekać burzę? – pytam niepewnie.
Brak odpowiedzi, ale duża dłoń otwiera mi szerzej drzwi, a mężczyzna przesuwa się na bok. Zatem wchodzę, ale nie jestem pewna, czy to nie jest najgorsza decyzja mojego życia.
Stoję teraz w przedpokoju w moim mokrym ubraniu, do tego zmęczona i być może w towarzystwie niebezpiecznej osoby.
W końcu jednak zaczynam się rozluźniać i rozglądać wokoło. Spoglądam na ogromny pokój z kominkiem, jak również na otwartą kuchnię. A może bar? Przynajmniej tak mi się wydaje, bo wszystko jest w remoncie. Widać potencjał tego miejsca i jestem pewna, że pomieszczenie po zakończeniu prac będzie się fantastycznie prezentować.
Stała w moim przedpokoju taka mokra kura, z której ciekło. Jaka idiotka wybiera się na wędrówkę w taką pogodę? Przecież zapowiadali burzę! Wiem, że się mnie boi. No dobra, powinienem być bardziej kulturalny i przynajmniej powiedzieć jej, jak się nazywam.
– Patricia – powtarzam głośno jej imię, a ona zaskoczona podskakuje.
Widzę, że będę miał frajdę ze straszenia jej. Może nawet zmieni zdanie i nie zostanie tutaj długo. Z drugiej strony dawno nie miałem towarzystwa – szczególnie towarzystwa kobiety.
Znów mnie zaskoczył, tym razem wymówieniem mojego imienia. Co jest ze mną nie tak? Przecież pracuję z mężczyznami i z niektórymi nawet wychodzę na przerwę obiadową. Ale ktoś w mojej głowie mi odpowiada: „Tak, z mężczyznami, ale nie z takimi jak on”.
Ściągam z głowy kaptur i patrzę na mojego wybawiciela. Zaciska mocniej szczękę. Pewnie ma metr dziewięćdziesiąt, do tego potężne ramiona. Podwinięte rękawy koszuli ukazują pięknie umięśnione ręce.
„Może ma tatuaże? – pytam samej siebie. – Jego robocze dżinsy ładnie na nim wyglądają” – stwierdzam w myślach i uśmiecham się, co powoduje, że na zarośniętej twarzy nieznajomego pojawia się jeszcze większe niezadowolenie.
Zaciskam szczękę jeszcze mocniej. Moje serce zaczyna łomotać i mam nadzieję, że Patricia go nie słyszy. Mam przecież trzydzieści sześć lat, a nie siedemnaście. Powinienem umieć zapanować nad swoimi hormonami. A w tym momencie właśnie z tym walczę!
„Czy ona wie, że jest bardzo atrakcyjną kobietą?”
Te rude włosy, które wymykają się z kitki… Najchętniej bym ich dotknął…
Otrząsam się i w końcu wracam do rzeczywistości. Widzę, że jej usta są już fioletowe, a ogromne piwne oczy patrzą na mnie błagalnie. Biorę sprawy w swoje ręce i proponuję:
– Może zdejmij swoją kurtkę? Powieszę ją, żeby wyschła.
Następnie podaję jej ciepłe bambosze i zauważam, że się trzęsie.
– Zrobić ci gorącą kawę lub herbatę?
Po tym pytaniu zostaję nagrodzony tysiącwatowym uśmiechem.
Gdy bierze ode mnie kurtkę i proponuje coś ciepłego do picia, moje serce podskakuje z zadowolenia. Może ten stojący przede mną mężczyzna nie jest taki zły? Uśmiecham się i szybko odpowiadam:
– Tak, poproszę herbatę!
– Hm, wejdź do środka. Jak widzisz, jestem w trakcie remontu. Tylko nie przejmuj się, znajdzie się dodatkowe miejsce siedzące.
Patrzę na niego zaskoczona, gdy żartuje, mówiąc tym swoim niskim głosem.
– Super! Ale czy mogłabym skorzystać najpierw z łazienki? I, niestety, mam dodatkową prośbę. Moje spodenki są mokre. Znalazłby się jakiś koc? A może miałbyś coś dla mnie do przebrania?
Słysząc to, mój wybawca wybrał się na poszukiwania. Po chwili wrócił z czarno-różowymi legginsami i niebieskim ręcznikiem.
– Twojej żony? – wyskakuję z pytaniem. – Nie będzie jej to przeszkadzać?
– Należą do mojej upartej siostry. Nie będzie miała nic przeciwko – odpowiada z nieznacznym uśmiechem.
– Wiem, wiem. Nazwijmy rzeczy po imieniu, zmokła kura to ja! Nie ma się co oszukiwać.
Pomiędzy nami wytwarza się luźniejsza atmosfera, ale pewnie ją zepsuję swoim prostym, a zarazem wścibskim pytaniem:
– Wiesz, ty już znasz moje imię, a czy mogłabym poznać twoje? – Po chwili rzucam z uśmiechem: – Na razie nazywam cię Wybawicielem. Zatem?
– Nazywaj mnie Wybawiciel Joshua – odpowiada niskim barytonem. – Lub po prostu Joshua – dodaje już normalnym głosem.
Podając mu moją rękę, odpowiadam:
– Bardzo mi miło cię poznać, Joshua.
Patricia podaje mi swoją dłoń i jakiś niesamowity impuls przechodzi między nami. Przytrzymuję ją trochę dłużej i lekko ściskam. Moje ciało reaguje natychmiast. Czuję, jak narasta we mnie podniecenie. Wow! Zapowiada się interesujący wieczór, a może i noc. W końcu wypuszczam jej dłoń z uścisku i pokazuję łazienkę.
W ostatniej chwili podaję jej legginsy i ręcznik, dodając jeszcze:
– Hm, powinnaś wziąć prysznic, wyglądasz na zmarzniętą.
Ponownie w odpowiedzi uśmiecha się promiennie. Wychodzę, a moje myśli same opowiadają historię:
„Zamknięte drzwi, a za nimi rozbierająca się kobieta w twojej łazience. Zaraz wejdzie pod prysznic i będzie myła swoje gładkie ciało twoim żelem…”
Potrząsam głową i sam siebie pouczam:
– Idź i lepiej zrób kolację, może coś jeszcze znajdziesz w kuchni do jedzenia…
Wchodząc do łazienki, myślę ze smutkiem:
„Szkoda, że nie jestem złą dziewczynką i nie zaproszę go pod prysznic”.
Mówi się trudno, wpojonych zasad nie pozbywamy się tak szybko, a ja niestety należę do tych grzecznych dziewczynek. Czasami wręcz nudnych, bo przecież nic ekscytującego nie robię. Oczywiście, nie biorę pod uwagę wyprawy w góry bez sprawdzenia wcześniej pogody, bo to już jest głupota…
Z zadowoleniem zauważam, że jego łazienka jest wyremontowana i elegancka: na ścianach położono białe kafelki, a na podłodze granatowe.
Mam nadzieję, że nie ma limitu ciepłej wody. Nic mi o tym nie powiedział.
„Jakby co, to on będzie brał zimny prysznic – myślę i zaczynam się rozbierać. – Joshua, śliczne imię. Ciekawe, czy ma tak umięśnione ciało, jak sobie to wyobrażam, i czy jego ręce potrafiłyby mnie zadowolić?”
– Och tak! – pomrukuję.
Zdecydowanie nie powinnam myśleć o nim pod prysznicem. Od razu wyobrażam sobie jego ręce na mojej skórze. Zaczynam czuć się sfrustrowana. Mój oddech staje się płytki i przyspieszony. Przykładam na chwilę czoło do szyby, aby się opanować.
Wracam do mycia, chociaż czuję w sobie ogień i niezaprzeczalną potrzebę orgazmu. Mówi się trudno, w życiu nie można mieć wszystkiego. W tym przypadku ani przyjemności, ani Joshuy.
Wycieram się i teraz jestem sobie wdzięczna za to, że spakowałam do plecaka dodatkową parę fig i skarpetek. Zakładam tą samą jasną, sportową koszulkę z krótkim rękawem i do tego legginsy. Mam nadzieję, że nie będzie o mnie źle myślał. Przecież moje ubranie niewiele będzie zakrywało.
„Czy to mu się spodoba? A może będzie jeszcze bardziej ze mnie niezadowolony?” – zastanawiam się.
Szukam w szafkach czegoś, co mógłbym jej zaproponować. Okazuje się, że mam kilka puszek gulaszu i bochenek chleba. A może sałatka lub surówka by się znalazła? Jest ogórek, pomidor, pieczarki i fasolka w puszce. Jestem w trakcie podgrzewania jedzenia i krojenia pieczywa, gdy słyszę Patty wychodzącą z łazienki, więc mówię:
– Mam nadzieję, że nie jesteś wegetarianką, bo na kolację będzie gulasz i… chleb. No dobra i kilka warzyw.
Uśmiecham się przy tym, gdyż jedynie to mam do zaproponowania. Odwracam się, aby zobaczyć jej reakcję i… zamieram w bezruchu. Ona jest chodzącym marzeniem każdego faceta, a ja jestem przecież prostym mężczyzną. Legginsy i ta obcisła koszulka podkreślają jej krągłości! Zaciskam szczękę, bo nie jestem pewien, czy mi wcześniej nie opadła z wrażenia.
„Jak wytrzymam ten czas sam na sam bez rzucenia się na nią, jakbym był jakimś barbarzyńcą? – zastanawiam się w myślach. – Cholera jasna, weź się w garść!”
Staram się skoncentrować na jedzeniu i pytam ponownie Patricii:
– Jesteś wegetarianką?
Wchodzę do kuchni i widzę seksownego Joshuę, o którym jeszcze przed chwilą fantazjowałam. Przestałam po prostu myśleć. Ma męską twarz, która, chociaż nie jest piękna, ma w sobie to coś. Jego nos jest prosty, a szczęka wydaje się kwadratowa. Wygląd ma dość niechlujny, ale oczy przenikliwe, inteligentne, które teraz ponownie patrzą na mnie z poirytowaniem.
„Zrobiłam coś nie tak?”
Zadaje mi pytanie dotyczące jedzenia, ale nie reaguję natychmiast. Może to jest powodem?
– Jesteś wegetarianką?
Tym razem szybko odpowiadam:
– Nie, nie jestem wegetarianką. Nie dość, że ci przeszkadzam, to jeszcze chcesz mnie nakarmić.
– Znów „Wybawiciel” pasuje do twojego opisu.
Nie widzę uśmiechu na jego pochmurnej twarzy i nie wiem, jak mam zareagować, więc pytam o pogodę:
– Myślisz, że ta burza potrwa jeszcze długo?
Pytanie dość głupie, bo leje i słychać grzmoty, ale należę do osób niepotrafiących wytrzymać długo w tak nieprzyjemnej ciszy.
Patricia, seksowna Patricia… Widzę, że nie czuje się swobodnie. Jednak to nie moja wina, że prawie widzę ją rozebraną w tym obcisłym sportowym ubraniu. Staram się rozluźnić, oddychając głęboko, i zapanować nad moim libido.
„Pytanie o pogodę padło – przypominam sobie w myślach. – Przydałaby się jakaś inteligentna reakcja z twojej strony, idioto” – karcę się w duchu, a na głos odpowiadam:
– Niestety, nie powinnaś się nastawiać na szybką poprawę pogody. Zapowiadali burze, ale nawet ja nie spodziewałem się takiej ulewy – tłumaczę. – Przyjechałaś autem?
– Tak. Już nie raz byłam w tych stronach, ale wybierałam inne szlaki – wyjaśnia.
Zauważa, że jestem zainteresowany tym, co mówi, więc kontynuuje:
– Tutaj zawsze nabieram sił na następne tygodnie w mieście. Nie wiem co, ale coś mnie zawsze tu ciągnie. Dzisiaj pierwszy raz jestem w twojej okolicy.
Po chwili zadaje mi wścibskie pytanie:
– Powiedz mi, wychowałeś się tutaj?
Rozmawiając, wspólnie kładziemy sztućce oraz chleb na stole. Jedzenie nakładamy w kuchni i przynosimy do… powiedzmy, że do jadalni.
– Nie i tak – odpowiadam. – Urodziłem się i wychowałem na ranchu moich rodziców niedaleko stąd, ale tutaj spędzałem mnóstwo czasu. To miejsce należało do mojego dziadka, który mi to rancho przepisał.
Przypominam sobie, że nie zapytałem o napoje.
– Piwo, woda, kawa? Masz spory wybór, więc się porządnie zastanów.
Patricia odpowiada poważnym głosem:
– Czy będę mogła u ciebie przeczekać noc? Wiem, że stawiam cię w niekomfortowej sytuacji, ale wydaje mi się, że będzie mądrzej przeczekać do rana. Co o tym myślisz?
Kurczę, ma rację. Czuję, że zasycha mi w gardle i nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa. Otwieram butelkę z piwem, aby się napić.
– Tak, to jest dobry pomysł. Chętnie zaoferuję ci nocleg, ale niestety nie będzie zbyt wygodnie. Zatem piwo? – dopytuję. – Będziesz bardzo bezpiecznym kierowcą dzisiaj, bo siedzącym w domu…
– Myślisz, że gorzej jeżdżę od ciebie? – dopowiada zamurowana.
– Z mojego doświadczenia… – zaczynam. – Jak coś jest nie tak na ulicy, to najczęściej kobieta jest za kierownicą.
Obydwoje nie możemy powstrzymać się od uśmiechu, a Patricia mówi:
– Poproszę w takim razie piwo. A jedyne, co wynika z tej konwersacji to to, że jesteś szowinistą. Zmieńmy temat, bo jeszcze powiem coś nie tak, ty się wkurzysz i mnie wyprosisz na zewnątrz.
Och, tak! Powinienem wysłać ją na zewnątrz na konkurs miss mokrego podkoszulka. Zdecydowanie muszę zmienić temat, więc zadaję pytanie:
– Powiedziałaś, że przyjeżdżasz tutaj się zrelaksować. Potrzebujesz odpoczynku od pracy, rodziny? Czego ci brakuje? I co dokładnie ciągnie cię w te strony?
Szybko opanowuję się, bo przesadziłem z listą pytań. Patty już zaczęła jeść, więc po chwili ciszy odpowiada:
– Dość sporo tych pytań – żartuje. – Nie mam rodziny, jeżeli o to pytałeś. Potrzebuję oderwać się od codzienności, w szczególności od mojej pracy. Jestem księgową i ta praca mnie satysfakcjonuje. Atmosfera w biurze jest w porządku, a koledzy są naprawdę fajni, chociaż zdarzają się szczególne przypadki. Ale jednak czegoś mi brakuje. – Na chwilę przerywa, ale wkrótce mówi dalej: – I zamiast przewracać swoje życie do góry nogami w poszukiwaniu tego czegoś, zaczęłam jeździć w góry. Wiem, że kilka rzeczy chcę i powinnam zmienić, ale… na spokojnie.
Przyglądam się z niedowierzaniem, gdyż takiej otwartości się nie spodziewałem.
– Dlaczego jeżdżę w te strony? – pyta siebie zamyślona. – Po pierwsze, mam blisko z Denver. A tak naprawdę to nie wiem. Tutaj odczuwam więź z naturą, dzięki czemu poznaję siebie lepiej. Może to brzmi surrealistycznie, ale to właśnie tutaj odczuwam szczególną energię wewnętrzną. – Nagle Patricia prostuje się i zwraca się do mnie: – Już się wystarczająco nasłuchałeś. Lepiej powiedz mi coś o sobie. Dlaczego robisz remont?
„Pytanie jednocześnie proste i skomplikowane” – myślę.
– Ja też mieszkałem w Denver i po śmierci dziadka nic mnie tam nie trzymało. Na razie jestem bezrobotnym facetem, remontującym swój dom.
– Nie wiem, jak duży jest ten dom, ale zastanawiam się, czy będziesz chciał wynajmować pokoje turystom – rzuca podekscytowanym głosem.
Nie jestem zobowiązany jej odpowiadać, ale czuję, że jest między nami jakaś wyjątkowa nić porozumienia. Skończyłem swój posiłek i delektuję się zimnym piwem. Wiem, że czeka na odpowiedź i w końcu zaczynam:
– Główny budynek, w którym się znajdujemy, jest duży, ale teoretycznie nie ma pokoi przeznaczonych dla gości. Mój dziadek, któremu pomagałem, dobudował kilka domków gościnnych. Chciałbym kontynuować rozbudowę, ale niestety będę musiał niedługo zacząć ponownie pracę, żeby sfinansować remont.
– Wow! Fantastyczna sprawa z tymi domkami. – Patty wydaje się bardzo zainteresowana tematem. – Gdyby nie padało, to już byś mi je pokazywał. A co z twoim powrotem do pracy? Wiem, że jestem zbyt ciekawa, ale masz konkretny zawód? Gdzie wcześniej pracowałeś? Może mieszkaliśmy niedaleko?
– Boże, obydwoje jesteśmy naprawdę wścibscy – mówię wprost i zaczynam się śmiać, a ona razem ze mną.
Czuję się przy niej swobodnie, chętnie bym przedłużył tę rozmowę, ale stwierdzam, że to nie ma sensu. Przecież ona niedługo wróci do swojego życia. Zatem wstaję i zaczynam sprzątać.
– Chodź, pokażę ci twój pokój. Niestety, muszę jeszcze znaleźć i napompować materac.
Patricia też się podnosi i zaczyna mi pomagać. Wspólnie myjemy naczynia i wycieramy je, bo jeszcze nie mam zmywarki. Naprawdę chętnie bym z nią porozmawiał jak z kumplem, ale obawiam się, że będę chciał, aby do mnie wróciła. Jaki ze mnie pieprzony romantyk. Może nie powinienem myśleć o przyjaźni, a po prostu ją zauroczyć i zwabić do mojej sypialni, gdzie moglibyśmy się lepiej poznać? Niestety, to nie wchodzi w grę.
„Przynajmniej nie teraz”.
Uśmiecham się do swoich myśli. Nie jestem tego typu mężczyzną, ale poznanie siebie nawzajem nikomu nie zaszkodzi, więc zaczynam jak gdyby nigdy nic:
– Wychowałem się na ranchu oddalonym o pół godziny drogi stąd. Chociaż mam piękne wspomnienia i kocham tamto miejsce, niestety, nawał pracy spowodował, że chciałem stamtąd uciec.
Patricia patrzy na mnie z zainteresowaniem. Wskazuje na krzesło, dając do zrozumienia, żebym usiadł i kontynuował. Widzi jednak, że umilkłem, więc zachęca mnie, mówiąc:
– Proszę, usiądź i mów dalej. – I dodaje, jakby czytała mi w myślach: – Naprawdę mnie intrygujesz. Czuję pomiędzy nami nić porozumienia.
– Czy może masz na myśli wzajemne przyciąganie?
Zaczynam się śmiać, a ona odpowiada, mocno się rumieniąc:
– Może i zgodzę się z tobą w tej sprawie… Ale i tak uważam, że lubimy przebywać w swoim towarzystwie. Zatem mów dalej. Jak już wiesz, jestem wścibską osobą. Proszę!
Uśmiecham się i biorę następne dwie butelki piwa z lodówki. Otwieram je i podaję jedną Patricii, mówiąc:
– Jeśli tak ładnie prosisz… Wychowałem się w Kolorado na ranchu, które kochałem i nienawidziłem. Jedynym sposobem, żeby uciec, było pójście do wojska, aby sfinansować moje studia informatyczne.
– Byłeś też zawodowym żołnierzem? – dopytuje z zainteresowaniem.
– Bałem się prawdziwej wojny – odpowiadam szczerze. – Trening był ok. Nie było lekko, ale wyjazd i uczestnictwo w wojnie to nie dla mnie.
Patricia patrzy na mnie, a jej odpowiedź mnie intryguje:
– Ja też chciałam pójść do wojska.
Przyglądam jej się zdziwiony, więc kontynuuje:
– Uwierz mi, że naprawdę marzyłam o pójściu do wojska, ale tak jak ty nie chciałam iść na wojnę.
Oczywiście, muszę ją o to zapytać:
– Czemu nie wstąpiłaś do wojska, co cię powstrzymało?
W odpowiedzi wzrusza delikatnie ramionami:
– Po prostu życie – stwierdza i tłumaczy dalej. – Dostałam stypendium, dorabiałam jako kelnerka, mieszkałam u rodziców w trakcie studiów. To było najłatwiejsze rozwiązanie.
Patrzymy tak na siebie i Patty znów pyta:
– Jesteś na tym ranchu szczęśliwy?
Trochę się rozmarzyłem, ale odpowiadam:
– Teraz już nie chcę uciekać. Wierzę, że znalazłem swoje miejsce w Dream River Ranch.
Uśmiecham się i delektuję się jej bliskością, gdy dotyka mojej dłoni. Ściska ją mocniej i niestety po chwili zabiera rękę. Czuję się przez to osamotniony. Otrząsam się z tego uczucia. Teraz ja chcę jej zadać kilka pytań. Sama się o to prosiła, zadając mi ich tak dużo.
Siedzę przed Joshuą i stwierdzam jedno – im bardziej go poznaję, tym bardziej go lubię. Co ja mówię – najchętniej schrupałabym go jak ciasteczko! Ale oczywiście zadając mu osobiste pytania, proszę się o to samo. Oj nie! Może musi nakarmić zwierzęta? Jakieś musi tu mieć… Moje życie jest tak zwyczajne i nudne.
Gdy otwiera usta, wiem, że będę musiała się za chwilę przedstawić słowami: „Tak! Szara myszka to ja!”.
To oczywiste, że chcę kontynuować naszą rozmowę. Chcę lepiej poznać Patricię i jestem ciekawy, dlaczego tak seksowna kobieta wybrała się na wyprawę sama, więc zadaję pytanie:
– Tak się zastanawiam i nie mogę dojść do żadnych wniosków… Co taka osoba jak ty robi sama na wyprawie w górach? I do tego obstawiam, że nie pierwszy raz.
– Hm, a co takiego szczególnego w tym, że sama chodzę na wędrówki?
– Starasz się wymigać od odpowiedzi – stwierdzam z uśmiechem, na to Patricia reaguje, wzdychając.
– Co chciałbyś wiedzieć? Jestem singielką i gdy mam czas oraz ochotę, wybieram się na jednodniowe wycieczki.
Patrzę na nią z lekkim uśmiechem i dalej przeprowadzam moje przesłuchanie:
– Jak to się stało, że nie jesteś mężatką z przynajmniej dwójką dzieci?
– Wyglądam tak staro? – Ponownie się uśmiecha.
Muszę przyznać jej rację, że to było nietaktowne pytanie i zaczynam się śmiać.
– Szukasz komplementów?
– Możliwe. Każda kobieta kocha komplementy.
– Nie powinienem pytać cię o wiek, ale i tak ci zadam to pytanie. Ile masz lat?
– Normalnie nie dzielę się z obcymi takimi szczegółami – stwierdza. – Ale zrobię dla ciebie wyjątek. Mam dwadzieścia dziewięć lat.
– Zatem jesteś aż siedem lat młodsza ode mnie. Czuję się przy tobie staro – komentuję i śmiejemy się obydwoje. – Dlaczego nie jesteś w związku? Trudno mi uwierzyć, że jakiś mężczyzna nie zarzucił lassa na ciebie. Jesteś atrakcyjna, fajnie się z tobą rozmawia, masz dobrą pracę. Coś jest nie tak z facetami z Denver?
Krzywi się i stwierdza:
– Mówisz tak, jakby ktoś tutaj był winny. Po prostu nie spotkałam nikogo, kto by mnie pociągał i interesował. Ci, którzy mi się podobali, nie odwzajemniali moich uczuć. A zainteresowani mną, nie interesowali mnie… Proste, a zarazem skomplikowane. Czasami sama zadaję sobie to pytanie: dlaczego nie mogę założyć rodziny z fajnym partnerem? I powoli zaczynam szukać winy w sobie. Może jestem nieatrakcyjna lub po prostu nudna? Sama nie wiem, ale na siłę nie chcę się wiązać z jakimś idiotą.
W duchu dziwię się, że Patricia może uważać się za nudną i nieatrakcyjną. Niebywałe, jak kobiety zaczynają siebie nisko oceniać, kiedy nie są w związku. Z takimi myślami to ja powinienem już chodzić od dawna do psychologa, więc staram się ją przekonać:
– Ja mogę powiedzieć jedno… – zaczynam. – Jesteś naprawdę atrakcyjna i każdy zdrowy mężczyzna zwróci na ciebie uwagę. Czy jesteś nudna? Jak dla mnie osoby, które podejmują się wyzwań, nie są nudne. Ty nie siedzisz zamknięta w czterech ścianach i nie płaczesz nad swoim losem.
Po chwili ciszy zastanawiam się na głos:
– A tak w ogóle… dlaczego mówimy tu o jakimś losie? Ja i ty nie założyliśmy rodziny, to przykre, ale to nie koniec świata. Więcej cierpienia przynoszą nieudane małżeństwa, w których partnerzy na końcu walczą ze sobą jak pies z kotem. Muszę ci wyznać, że ostatnimi czasy ja też przestałem szukać swojej połówki i zacząłem mieszkać jak jakiś mnich. Jednak nachodzą mnie inne wątpliwości. Zastanawiam się, czy mój wybór był słuszny i czy miejsce zamieszkania nie odstrasza potencjalnych partnerek. Kto by chciał wieść takie życie na ranchu z dala od innych ludzi? – kończę i dochodzę do wniosku, że zdecydowanie muszę zmienić temat.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Rancho Rzeki Marzeń.
więcej..