Randka w Toronto - ebook
Randka w Toronto - ebook
Rose Harkness wpada na świetny pomysł, jak wypromować swoją agencję matrymonialną. Chce umówić na randki sportowców ze słynnej drużyny Wilków, goszczących akurat w Toronto. Reklama tych randek znalazłaby się w lokalnej telewizji. Rose musi tylko uzyskać zgodę właściciela drużyny – przystojnego milionera Plata Kuragina. Już po pierwszym spotkaniu wie, że nie będzie to łatwe…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-0714-0 |
Rozmiar pliku: | 731 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przyjechała do Toronto, żeby znaleźć sobie faceta. Ale nie tego.
Cholera, miała szczerą nadzieję, że to nie ten. I mimo tej nadziei gapiła się na niego jak sroka w gnat, podobnie jak wszystkie kobiety w sali.
Szerokie, wysoko zarysowane kości policzkowe, długi prosty nos, duże wargi, głęboko osadzone oczy koloru wieczornego nieba i znudzony wyraz twarzy, który w jakiś sposób jeszcze podkreślał jego męską urodę. Nie ulegało wątpliwości, że obdarowując go, matka natura hojną ręką zaczerpnęła z pojemnika z dobrymi genami. Miał metr dziewięćdziesiąt wzrostu i szczupłe, wspaniale umięśnione ciało odziane w ciemny garnitur, którego krój zwracał uwagę Rose na fakt, w jak zasadniczy sposób ciało mężczyzny różni się od ciała kobiety.
Oczywiście nie był jedynym, który przyciągał wzrok kobiet, bo po obu jego stronach tłoczyli się młodzi mężczyźni w eleganckich garniturach, rozmawiając między sobą. Niektórzy uśmiechali się do kamer, inni nieśmiało odwracali wzrok.
Rose zarumieniła się gwałtownie, zaraz jednak uznała, że nie jest to właściwy moment na atak nerwów. Od pierwszej chwili, kiedy w lokalnym dzienniku zauważyła artykuł o wizycie drużyny Wilków w Toronto, doskonale wiedziała, w co się pakuje. Rose nieszczególnie interesowała się sportem, ale tekst w gazecie wyraźnie uświadomił jej, że należy do mniejszości. Inne kobiety chciały wiedzieć, co dzieje się w sporcie, chociaż głównym przedmiotem ich zainteresowania byli, mówiąc wprost, przystojni faceci o wyrzeźbionych forsownym treningiem ciałach, doskonale świadomi, jak posługiwać się swoimi przymiotami.
Drużyna Wilków składała się z samych takich facetów. Na dodatek byli oni Rosjanami – mieli oczy o melancholijnym wyrazie, wysokie i wyraźnie zaznaczone kości policzkowe oraz typowy miękki akcent, którego charakterystyczną cechą była głęboka, niemożliwa do podrobienia wymowa głoski „r”.
Rose uważała, że wie, czego pragną kobiety. Lubiła pielęgnować w sobie przekonanie, że jest w tej dziedzinie specjalistką, i wiedziała, że i ona sama, i bank, który udzielił jej kredytu, polegają na trafności jej oceny.
Chciała dowieść światu, czy też może tylko mieszkańcom Toronto, że wie, czego kobiety oczekują od mężczyzn, ale nie przyszło jej do głowy, że natknie się właśnie na ten egzemplarz. Właśnie na tego mężczyznę, który teraz cicho rozmawiał z siedzącym obok niego młodym człowiekiem, omiatając salę znudzonym i lekko rozdrażnionym spojrzeniem.
Wszystko wskazywało na to, że dziennikarze miejskich gazet stawili się w znacznej sile, aby dowiedzieć się, co mają do powiedzenia ci młodzi rosyjscy atleci, którzy najwyraźniej nie czuli się swobodnie w eleganckich garniturach. Rosyjska drużyna narodowa w hokeju była najlepszym zespołem świata, lecz członkowie tego syberyjskiego klubu naznaczeni byli specyficznym stylem właściciela zespołu, Plata Kuragina, którego osobisty majątek i fascynująca reputacja żyły własnym życiem. U boku Kuragina siedział były trener rosyjskiej reprezentacji, brakowało jednak dwóch graczy bliźniaków, których bardzo chętnie podkupiłaby kanadyjska liga NHL. Z drużyny Wilków pochodziło więcej wielkich gwiazd rosyjskiego sportu niż z jakiegokolwiek innego zespołu.
Rose, mało elegancko mówiąc, miała to w nosie, podobnie jak wszystkie inne kobiety na sali. Dla nich liczyło się tylko to, że chłopcy z drużyny Wilków są niezwykle seksowni. Ta prasowa impreza w ogóle nie miała nic wspólnego ze sportem, natomiast bardzo wiele z seksapilem, bo to dzięki seksowi można było dziś sprzedać dosłownie wszystko.
Kobiety pragnęły tych gorących facetów, a mężczyźni chcieli być tacy jak oni. Natomiast Rose zależało, aby przynajmniej dwóch hokeistów z zespołu Kuragina poświęciło trochę czasu agencji matrymonialnej, której była właścicielką. Byłaby to reklama, jakiej nie sposób kupić za żadne pieniądze, a ponieważ Rose pieniędzy miała niewiele, zamierzała posłużyć się urokiem osobistym, aby zdobyć to, o co jej chodziło. Cóż, ostatecznie urok osobisty był największym atutem kobiety z Południa…
Nie zgłosiła swojego pomysłu menedżerom Wilków, postanawiając w pełni wykorzystać swoje umiejętności obchodzenia się z mężczyznami, lecz teraz zaczynała gorzko żałować tego kroku. Dlaczego? Ponieważ kobiecy instynkt podpowiadał jej, że Plato Kuragin nie jest mężczyzną, którego zdoła owinąć sobie wokół małego palca. Ten facet nie potrzebował usług agencji matrymonialnej, zdecydowanie. Był zbudowany jak atleta i emanował poczuciem władzy. Rose nie miała najmniejszej wątpliwości, że będą z nim kłopoty.
Na szczęście ojciec Rose wychował ją jak należy i dlatego stała teraz w sali prasowej hotelu Dorrington w Toronto, słuchając, jak dziennikarze zasypują Kuragina pytaniami po rosyjsku i angielsku. Słuchała też jego odpowiedzi, wypowiadanych głębokim, spokojnym głosem.
Przesunęła się, żeby lepiej widzieć.
Teraz miała bardzo dobry widok. Wręcz doskonały.
Dzięki Bogu, że Plato Kuragin nie figurował w jej planie. W żadnym razie nie mogła się do niego zbliżyć, o nie…
Nagle dotarło do niej, że Kuragin przestał mówić i patrzy na nią. Jego oczy, głęboko osadzone i przenikliwe, spoczęły na niej, i to, co w nich dostrzegła, sprawiło, że na moment wstrzymała oddech.
Kuragin wychylił się w jej stronę. Dokładnie w tym momencie czar prysł i Rose postąpiła krok do przodu, zupełnie nieświadomie. Był to maleńki krok, ale Plato natychmiast zauważył ruch Rose.
Prowadzący konferencję wyciągnął rękę w kierunku Rose i ktoś od razu podsunął jej mikrofon.
– Anglijskij?
Rose zerknęła na mikrofon i przeniosła wzrok na Kuragina. Dlaczego tak się w nią wpatrywał?
Zadaj pytanie, ponagliła się w myśli. Facet czeka na twoje pytanie!
Odchrząknęła, ponieważ zaschło jej w gardle, i przejechała językiem po dolnej wardze. Gdy się odezwała, jej głos był wysoki, z leciutką zadyszką, jak u dwustuprocentowej dziewczyny z Teksasu.
– Czy wszyscy jesteście wolni?