Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Raport z Madrytu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 marca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,00

Raport z Madrytu - ebook

Raport z Madrytu to zbiór przemyśleń na temat czasu, życia i relacji międzyludzkich w dobie pandemii. Iwona Zielińska-Sąsiada skłania czytelnika do spojrzenia na wydarzenia 2020 roku oczami innych osób oraz analizuje działania hiszpańskiej władzy w walce z pandemią. Autorka dzieli się swoimi spostrzeżeniami, ujawniając przed czytelnikiem karty ze swojego osobistego dziennika. Otwiera się na temat samotności, rozłąki i tęsknoty, ale przekazuje również dobre wspomnienia i rady na lepsze samopoczucie w momentach osamotnienia.

Osobiste zapiski Autorki – Polki, mieszkającej od lat w Hiszpanii – są, na pozór subiektywnym, a w rzeczywistości uniwersalnym obrazem zmagań z wyjątkowo trudną sytuacją, która zapanowała na świecie w 2020 roku w wyniku wybuchu epidemii koronawirusa.

Obawy, strach przed nieznanym i niepewność to uczucia, które towarzyszyły ludziom bez względu na miejsce zamieszkania. Zielińska-Sąsiada opowiada o swoich własnych odczuciach, nadziejach i oczekiwaniach, przy okazji komentując sytuację polityczną i kulturową w Hiszpanii. Czas spędzony w izolacji pozwolił jej spojrzeć z dystansem na dotychczasowe życie, jakie prowadziła „w biegu”, ale też docenić to, co uznawała w życiu za „normę”. Po wielu miesiącach „nowej rzeczywistości” czytanie tej książki staje się pretekstem do głębokiej refleksji nad tym co jest istotne w życiu.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8230-116-8
Rozmiar pliku: 1 000 B

FRAGMENT KSIĄŻKI

Zanim rzeczywistość spoliczkowała nas wirusem SARS-CoV-2, ciągle się spieszyłam. Rytm mojego życia wyznaczały praca i lista rzeczy do wykonania, które zapisywałam w telefonie. Lista zamiast maleć, codziennie rosła. Kiedy odhaczałam jeden punkt, natychmiast pojawiało się kilka nowych pomysłów, projektów, spotkań i wyjazdów. Wydarzeń, dzięki którym czułam, że żyję. Przepełniała mnie satysfakcja z dobrze wykonanej pracy, a posiadanie listy zadań sprawiało, że miałam poczucie uporządkowania i zorganizowania. Siebie też. Można powiedzieć: byłam modelowym przykładem ambitnej pracującej kobiety.

Tylko nie wiem, jak to się działo, że ciągle brakowało mi czasu. Na wyczekiwany odpoczynek, na który nie miałam siły. W nocy nie mogłam się doczekać nadejścia dnia. Byłam ciągle zmęczona. W pracy koniec jednego projektu był zarazem początkiem kolejnego. Tak jakoś się działo. Jestem jednostką zadaniową i nie lubię przestojów. Zaczynam, realizuję i kończę projekt.

Pamiętam siebie sprzed pandemii. W ciągłym stresie. Trenowałam bieg za uciekającym czasem. Najpierw był sprint, potem bieg z przeszkodami, a na końcu biegi długodystansowe. Starałam się je wygrywać. Byłam ciekawa, kto zwycięży – czas czy ja. Pewnie nikt nie lubi przegrywać, starałam się więc wszystko robić coraz szybciej. Byłam wiecznie na adrenalinie – jakbym codziennie po kilka razy skakała na bungee. Czułam pulsującą krew, szum w głowie, przyjemne podniecenie.

Taki stan trwał wiele lat.

Nie pamiętam, w którym momencie przestałam wyglądać z zaciekawieniem przez okno pociągu, którym jeździłam do Madrytu. Kątem oka rejestrowałam jelenie i dziki, którymi się kiedyś zachwycałam. Z czasem nie widziałam już nic. Pozostał mi tylko zwyczaj siadania przy oknie. Z telefonem.

Jazda do pracy pociągiem, która kiedyś tak mnie cieszyła, stała się powodem frustracji. Bo pociąg jechał za wolno, co chwila stawał, ulegał awariom i ciągle się spóźniał. Generalnie miałam wrażenie, że zasapana biegnę za wagonem z napisem JA.

Byłam w ciągłym niedoczasie. Czułam się jak chomik biegający na kole, które nie przestawało się kręcić. Tak jak on nie wiedziałam, gdzie jest początek i gdzie koniec. I kiedy się zatrzymać. Pewnie byłoby tak dalej, ale napadł na nas wirus. I zatrzymał to koło. Samoizolacja spowodowała, że zwolniłam. Postanowienie pisania przyszło naturalnie.

Codzienne wpisy traktowałam jak jeden z ważnych elementów przebywania z towarzyszącą mi samotnością. Zapiski były kotwicą pozwalającą przytrzymać łódkę, w której przestraszona siedziałam w czasie sztormu. Dobrze zarzucona kotwica trzymała mnie w pionie w bezpiecznej odległości od kamienistego brzegu, chroniąc przed obijającym się o burty strachem.

Po 60 dniach samoizolacji mogłam ponownie wsiąść do pociągu. I poczułam, ile straciłam. Bo ja ten pośpiech miałam w sobie. Ja go sobie wyhodowałam. Postanowiłam już więcej nie wyprzedzać kalendarza.14 MARCA 2020

Premier hiszpańskiego rządu Pedro Sánchez wprowadził stan wyjątkowy z uwagi na wzrastającą liczbę zachorowań na COVID-19. Zapewnił jednak, że Hiszpania jest przygotowana na stawienie czoła epidemii. Podobno to tylko trochę „cięższa grypa”.

Mamy zachowywać środki ostrożności i pozostać w domu do odwołania. Słowo confinamiento – samoizolacja – brzmi niepokojąco. To nowe słowo w moim słowniku. Gdyby nie pandemia, pewnie w ogóle bym go nie poznała. Dostaję wiadomość od naszego dyrektora, że od poniedziałku 16 marca będziemy pracować zdalnie. Do kiedy? Nie wiadomo. Całe szczęście, że w piątek wzięłam z pracy telefon służbowy. Inaczej wszystkie rozmowy z partnerami hiszpańskimi w sprawie odwoływanych wydarzeń musiałabym prowadzić z telefonu prywatnego, który po godzinie rozmów jest tak gorący, że mógłby pełnić funkcję żelazka.

Odwołuję udział Adama Zagajewskiego w Madryckiej Nocy Książek oraz spotkanie z Olgą Tokarczuk, która w ramach swojego europejskiego touru miała wziąć udział w festiwalu Literaktum. Wszyscy żałujemy – najbardziej zawiedzeni są organizatorzy festiwalu. Nie ukrywają rozżalenia. Już drugi raz jestem zmuszona odwołać wizytę Olgi w San Sebastián.

Mam nadzieję, że stan wyjątkowy nie potrwa długo. Tymczasem próbuję ratować inne wydarzenia. Koncert jazzowy Marcina Maseckiego w Bilbao może uda się przesunąć na maj. Cały czas odpisuję na mejle i rozmawiam z partnerami hiszpańskimi, odwołując i przenosząc na nieokreślone terminy jesienne zaplanowane wydarzenia literackie i muzyczne.

Hiszpanie są zdezorientowani. Żadna instytucja, z którą współpracujemy, nie potrafi nam udzielić konkretnej informacji. Ustalamy z naszymi partnerami, że będziemy się informować na bieżąco odnośnie do możliwości realizacji wspólnych projektów bądź przesunięcia ich na późniejsze terminy. Na razie jednak trzeba poodwoływać wszystkie wydarzenia zaplanowane na marzec. Cały dzień zajmuje mi wysyłanie mejli: odwołuję tłumaczy, anuluję rezerwacje w hotelach, staram się zwracać bilety lotnicze naszych gości. Rozmawiam z wydawcami, księgarzami, muzykami. Ustalamy wstępnie prowizoryczne terminy. To pozwala mi nie myśleć o stanie wyjątkowym. Jutro zabiorę się za mniej pilne sprawy – czyli za wydarzenia, które mają się odbyć w kwietniu.

Po północy idę spać.

Jestem wykończona.

Zanim zasnęłam, ostatnią myślą było: „Jak dobrze, że będę mogła się wyspać”.15 MARCA 2020

Dobrze spałam – a to w przypadku mojej bezsenności jest jak wygranie ważnej bitwy z niewidocznym wrogiem.

Zanim zasnęłam, chwilę leżałam zadowolona i spokojna przy otwartym na oścież oknie. Wsłuchiwałam się w wiatr atakujący osiedlowy piorunochron, który stoi na placu dokładnie naprzeciwko okna naszej sypialni.

Lubię odgłosy metalowego słupa, które przypominają sztorm na morzu. Metalowy piorunochron wydaje z siebie regularne: bum, bum, bum.

A ja dzięki temu lepiej śpię.

Lubię wiatr. Bo wiem, że na pewno zasnę.

Zamykam oczy i wyobrażam sobie, że zasypiam w śpiworze na łódce. Fale dotykają burty jachtu, a wtedy odzywają się szekle i miarowo uderzają o metalowy maszt.

Bum, bum, bum.

Zasypiam.

Podczas wietrznych nocy śnią mi się Mazury.

Nie Wyspy Kanaryjskie ani Majorka, ani Karaiby.

Śnią mi się wschody i zachody słońca na jeziorach. Wiatr z całej siły dmucha w żagle, popychając nas do przodu. Słychać szum wody rozbijającej się o dziób łódki.

Czuję podniecenie na widok portu Almaturu na Kisajnie, w drodze do Rydzewa. Portu, którego nie da się pomylić z żadnym innym z uwagi na widoczne z dala charakterystyczne oczy wymalowane czarną farbą na długim białym budynku hangaru stojącego na nabrzeżu.

Śni mi się cumowanie na dziko na Bełdanie. Tam gdzie wcześnie rano we mgle można zobaczyć dzikie tarpany.

Mazury.

Tęsknię za rozmową drzewa z wiatrem. Za szeptem jeziora w cieniu nocy. Za zapachem dymu z ogniska, za pieczonym ziemniakiem, za dźwiękiem gitary. I za panem Zdziśkiem, który przyjeżdża rano ze świeżym pieczywem wyczekiwanym już od wieczora.

Zasypiam późno.

Rano czuję się jak po nocnej imprezie. Dokuczają mi lekki ból głowy i suchość w gardle.

Nie pójdę dziś w góry. Nikogo nie spotkam, nie mam żadnego planu.

Usiadłam, żeby zebrać rozbiegane myśli w kucyk. Ścisnęłam je gumką. Rzucam kotwicę i zaczynam organizować sobie dzień w ramach obowiązkowej samoizolacji.

Pióro wyrysowało mi listę zawsze odkładanych na później rzeczy, które mogłabym teraz zrobić.

Później zamieniło się miejscem z teraz. I przyznam szczerze: trochę mnie to zaskoczyło.16 MARCA 2020

Niespodziewanie odwiedziła mnie Cisza. Lubię ją. To moja najlepsza przyjaciółka. Przyjechała sama, z walizką, więc chyba ma zamiar pozostać u mnie dłużej. Cieszę się. Sąsiedzi też ją lubią. Wszędzie ją słychać. Przeszła się po budynku z wizytą i prezentami.

Jest bardzo towarzyska. Cisza nie lubi się z nawiedzającym nas Hałasem. Ale on gdzieś zaginął. Przepadł bez wieści. Dopóki Cisza jest u mnie, nie będę go szukała. Nie powieszę na klatce schodowej kartki z jego zdjęciem i moim numerem telefonu.

Nie słychać otwierania drzwi przez wchodzących i wychodzących sąsiadów.

W parku nie ma dzieci.

Ani psów.

Nawet koty zamilkły.

W czasie kiedy Cisza odpoczywa, docierają do mnie cichy szum pralki u którejś z sąsiadek, fragment głośniejszej rozmowy telefonicznej albo stuk talerzy na pobliskim balkonie.

Znajdujemy się w bezruchu. Jakbyśmy byli częścią długiej przerwy pomiędzy jednym a drugim aktem spektaklu.

W rzeczywistości życie cały czas się toczy, ale w zwolnionym tempie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: