- promocja
Raptularz - ebook
Raptularz - ebook
Tom wierszy Urszuli Kozioł "Raptularz" zawiera utwory, które są kontynuacją poetyckich poszukiwań wybitnej poetki. Ton lamentu i skargi, tak bardzo obecny w poprzednich tomach, tutaj przechodzi w refleksyjny, dojrzały humanizm, podziw i szacunek dla wszystkiego co kruche, wymagające uwagi i opieki. Ludzi, zwierząt, roślin. "Z biegiem lat smutek ogromnieje we mnie" pisze poetka i faktycznie ta poezja dryfuje w stronę niebytu, elegijnie żegna urodę świata i samą siebie, a podmiot liryczny mówi: "Jestem daleko od siebie/ ja nie jest już mną". Jednak pulsuje w tym tomie także wiara w możliwość przytrzymania się rzeczy kruchych, aby przeżyć jeszcze jeden cud: "dzień, który wstaje".
Urszula Kozioł, poetka posługująca się wyrafinowaną formą, która stworzyła własny poetycki język. Uhonorowana licznymi nagrodami, między innymi PEN-u, nagrodami niemieckimi: Eichendorffa i Nagrody Głównej Kraju Dolnej Saksonii, Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Otrzymała Doktorat Honoris Causa Uniwersytetu Wrocławskiego, jest honorowym obywatelem miasta Wrocławia oraz miasta Biłgoraj.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8196-786-0 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
RAPTULARZ
Przez lud zgładzone zmartwychwstaną płazy
zwielogłowiałe w grzybach ciężkiej wody
tak, dzień ostatni będzie trwał najdłużej
choćby to trwanie było chwili mgnieniem
zostanie w oczach błysk czerwonej róży
a to się ery cofną w swej podróży
do wnętrza ziemi.
A jeśli nawet będzie dzień następny
woda odmówi człowiekowi wody
ziemia odmówi człowiekowi ziemi
sól soli
ludzkość się z ludzi wyzbędzie
słów trupi podmuch zmiecie przyszłe słowa
a krzyk skażony sam nic nie wykrzyczy
i ocaleni rozpadną się w ciszy
zakneblowani złomem własnej mowy
(„Apokalipsa przedświętojańska”, fragment
W rytmie korzeni, 1963)
GDZIE TO TAK ŚPIESZNO
Gdzie to tak śpieszno
i po co ten galop?
całe powietrze od pędu jest mętne
po rzekach dotąd w korytach się kurzy
kropla tchu
kiedy z tego się ostoi.
glina zdyszana
zmęczone metale
szkło dogorywa przy padlinie drzewa
(od twojej suszy kamienieją trawy
powietrze pęka od mego pragnienia).
któż tak tratuje wzajem stratowany
przez nieustanny jazgot galopady
dalejże!
są gdzie niedościgłe sprawy
dalejże
pogoń nie jestże dozgonna
nadczynność myśli gonitwa
zapędy
galop zerwany w pół taktu
zawały
przystańmy
wkrótce nas tu nie zastanąCO DOJRZEWA
Krach
krach
znowu coś pęka
ziarno nie mieści nasienia
włókno nie mieści naczyń
słoje nie mieszczą drzewa
niecka nie mieści rzeki
dom nie mieści mieszkań
łyżka nie mieści brzuchów
serce nie mieści człowieka
myślom brak tchu
ląd ogarniają prądy
ziemia przebija pułap kopuły
krach
krach
znowu coś pęka
język nie mieści słów
nadciśnienie w rurach metalu
tłoki tłoczą na spust
obłok za obłok
oko za oko
ząb za ząb
krach
krach
i o włos
wszystko przerośnie swój wymiar.