Razem na Korfu - ebook
Razem na Korfu - ebook
Joe i Juliette Allegranzowie od roku są w separacji. Pobrali się, ponieważ Juliette była w ciąży, ale straciła dziecko i nie ma już powodu, by trwali w niechcianym małżeństwie. Tak przynajmniej sądzi Juliette. Zamierza wystąpić o rozwód. Będzie okazja, by wręczyć Joemu pozew rozwodowy podczas ślubu ich przyjaciół na Korfu, na którym oboje mają być świadkami. Juliette starannie opracowuje plan rozmowy z Joem. Chce, by ich kontakt był ograniczony do minimum. Tymczasem na skutek pomyłki dostają wspólny pokój…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-6763-2 |
Rozmiar pliku: | 625 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czyż to nie ironia przybyć na ślub najlepszej przyjaciółki z dokumentami rozwodowymi w walizce? Juliette postanowiła jednak, że w żaden sposób nie zepsuje Lucy i Damonowi tego szczególnego dnia. Cóż, dokładnie rzecz biorąc, nie dnia, lecz weekendu. Na Korfu.
Miała być świadkową, a jej nieobecny mąż świadkiem.
Juliette zdusiła nieprzyjemne uczucie, starając się nie myśleć o ślubie z Joem Allegranzem. Ani o pospiesznej ceremonii w wiejskim kościółku, który był prawie pusty. Miała na sobie starą suknię ślubną matki, która gryzła ją i uwierała, podkreślając jeszcze jej zaokrąglony brzuch. Nie chciała też myśleć o rozczarowaniu, które malowało się na twarzach jej rodziców – ich jedyna córka wychodziła za mąż za praktycznie obcego mężczyznę – efekt wpadki po jednonocnej przygodzie.
Nie chciała też myśleć o dziecku – dziewczynce, której nie dane było zaczerpnąć pierwszego oddechu…
Juliette wysiadła z wynajętego autokaru i po chwili znalazła się w korytarzu luksusowej willi na Barbati. Celeste Petrakis, organizatorka wesela, umieściła gości weselnych w jednym miejscu, żeby kolacja próbna i inne aktywności przebiegały bez zakłóceń. Juliette chciała się zatrzymać w jednym z hoteli nieopodal; nie miała ochoty widzieć się z Joem częściej, niż było to konieczne. Na samą myśl o tym, że miałaby prowadzić uprzejme rozmowy z prawie byłym już mężem podczas wspólnych śniadań i obiadów, dostawała niestrawności. Nie chciała jednak burzyć zapiętego na ostatni guzik planu. Miała ochotę zrezygnować z roli świadkowej, ale wtedy wszyscy pomyśleliby, że nadal żywiła do Joego jakieś uczucia.
A przecież nic do niego nie czuła, czego dowodem były papiery rozwodowe.
– Dzień dobry – elegancko ubrana recepcjonistka powitała ją z uśmiechem jak z reklamy pasty do zębów. – Pani godność?
– Bancroft… to znaczy Allegranza. – Żałowała teraz, że nie została przy panieńskim nazwisku. Nadal nie wiedziała, dlaczego tego nie zrobiła. Ich związek był specyficzny. Nie było randek, zalotów, romantycznych oświadczyn. Tylko jedna noc nieziemskiego seksu, a potem pożegnanie i wspomnienia. Nie wymienili nawet numerów telefonu. Gdy odnalazła Joego i zebrała się w końcu na odwagę, żeby powiedzieć mu o ciąży, nalegał, żeby za niego wyszła. To nie były oświadczyny. Jako małżeństwo spędzili ze sobą trzy miesiące, potem ich związek dobiegł końca – tak jak ciąża.
Gdy tylko Joe podpisze dokumenty, będzie wolna i wróci do swojego nazwiska. Będzie mogła zacząć wszystko od nowa, bo tkwienie w tym bagnie było nie do zniesienia. Jeśli nie odetnie się od przeszłości, nigdy nie poradzi sobie z żałobą.
Musi zacząć wszystko od nowa.
– Zgadza się. J. Allegranza – powiedziała recepcjonistka, patrząc na ekran komputera. – A „J” jak…?
– Juliette. – Zastanawiała się, dlaczego Lucy nie powiedziała organizatorce wesela, że Juliette rozstała się z Joem? A może razem z Damonem mieli nadzieję, że jakimś cudem wrócą do siebie?
Nie ma szans. Ten związek nigdy nie miał przyszłości.
Gdyby Harvey, miłość jeszcze z czasów szkolnych, jej nie porzucił, nie wylądowałaby w ramionach przystojnego nieznajomego. Przygodny seks jako lekarstwo na złamane serce. Kto by się spodziewał, że była do tego zdolna? Z reguły nie zagadywała nieziemsko przystojnych mężczyzn w modnych londyńskich barach. Nie była dziewczyną na jedną noc, ale tamtego wieczoru stała się kimś innym.
Pamiętaj. Tylko nie myśl o jego dotyku.
Ich krótka historia nie miała mieć szczęśliwego zakończenia. W końcu powód, dla którego się pobrali, nie miał już racji bytu. Był martwy. Pochowany głęboko w małej białej trumience.
– Pani apartament jest już gotowy – oznajmiła recepcjonistka. – Kierowca przyniesie bagaże z autokaru.
– Dziękuję.
Recepcjonistka wręczyła jej klucze i wskazała drogę do windy.
– Pani apartament znajduje się na trzecim piętrze. Celeste spotka się z państwem na tarasie punkt osiemnasta, gdzie omówi dokładnie cały harmonogram na nadchodzące dni.
– Rozumiem. – Juliette poruszyła wargami, próbując ułożyć je w coś na kształt uśmiechu. Na nic więcej nie było ją stać. Wzięła klucz, przerzuciła torebkę przez ramię i ruszyła do windy. Papiery rozwodowe wystawały z torebki, przypominając, że miała tu coś do załatwienia. Za tydzień ten rozdział będzie już zamknięty.
Już nigdy nie będzie musiała myśleć o Joem Allegranzie.
Joe Allegranza bardziej niż ślubów nienawidził tylko pogrzebów. O, i jeszcze urodzin – z naciskiem na własne. Nie mógł jednak odmówić najlepszemu kumplowi, nawet jeśli oznaczało to spotkanie z prawie już byłą żoną, Juliette.
Jego żoną…
Trudno uwierzyć, że te dwa proste słowa nadal wywołują uczucie pustki – bolesna wyrwa, której nic nie jest w stanie wypełnić. Nie potrafił myśleć o niej bez poczucia, że zawiódł w każdy możliwy sposób. Jak mógł dopuścić, żeby wszystko wymknęło mu się spod kontroli?
Przede wszystkim musiał przestać o niej myśleć. Zatracił się w pracy, tak jak inni szukają zapomnienia w alkoholu lub jedzeniu. Był inżynierem i zajmował się naprawą błędów konstrukcyjnych, a międzynarodową karierę zawdzięczał niezwykłym zdolnościom analitycznym. Potrafił analizować wadliwe struktury mostów i budynków, jednak nie umiał naprawić własnego małżeństwa. Ich separacja trwała już ponad rok, a jego życie stanęło w miejscu. Miał wrażenie, że wyrosła przed nim niewidzialna ściana.
Spojrzał na obrączkę ślubną, wciąż tkwiącą na palcu. Mógł ją przecież zdjąć i zamknąć w sejfie, razem z obrączką i pierścionkiem Juliette, które zostawiła, odchodząc.
Ale tego nie zrobił.
Nie był pewny, dlaczego. Uparcie unikał myśli o rozwodzie, choć pojednanie było równie nierealne. Utknął w próżni, z której nie było wyjścia.
Joe wszedł do recepcji luksusowej willi, w której odbywało się wesele. Od progu powitał go olśniewająco biały uśmiech recepcjonistki.
– Dzień dobry. Czy mogę prosić pańską godność?
– Joe Allegranza – powiedział, zdejmując okulary przeciwsłoneczne. – Rezerwację robiła organizatorka.
Recepcjonistka pochyliła się nad monitorem, studiując coś z uwagą.
– Ach tak, zgadza się. Teraz widzę. Myślałam, że rezerwacja jest na jedną osobę. – Posłała mu śnieżnobiały uśmiech i pożałował, że zdjął okulary. – Pańska żona jest już na miejscu. Przyjechała godzinę temu.
Żona. Poczuł ciężar na piersi. Czy organizatorka nie dostała wiadomości o ich separacji? Natrętna myśl prześlizgnęła się przez szczelinę, grożąc zburzeniem równowagi. Weekend w pokoju z prawie byłą żoną. Przez chwilę miał ochotę powiedzieć, że zaszła pomyłka, ale dał się ponieść fantazji… Znowu zobaczy Juliette. Sam na sam. Będzie mógł z nią porozmawiać. Do tej pory uparcie odrzucała połączenia i nie odpowiadała na wiadomości. Gdy próbował się do niej dodzwonić po raz ostatni, operator poinformował go, że numer jest już nieaktywny. Chciał jej powiedzieć o zorganizowanej przez siebie zbiórce na rzecz fundacji opiekującej się kobietami po poronieniach. Juliette najwyraźniej nie chciała mieć z nim kontaktu.
Sumienie nie dawało mu spokoju.
Co ty sobie wyobrażałeś? Chyba dość już namieszałeś!
Wystarczy, że spotkają się na ślubie. Spędzenie z Juliette czasu sam na sam było szaleństwem. Zniszczył jej życie – tak jak swojej matce. Czasem miał wrażenie, że ciąży na nim klątwa. Matka zmarła, wydając go na świat – dzień jego narodzin był dniem jej śmierci.
Joe odchrząknął.
– Chyba zaszła jakaś pomyłka. Moja żona... Po prostu jesteśmy w separacji. – Nienawidził tego słowa. To było jak przyznanie się do porażki; wiedział, że żona odeszła z jego winy.
Recepcjonistka zmarszczyła brwi.
– Och, bardzo mi przykro. A jeśli chodzi o rezerwację, nie mamy wolnych pokoi i…
– W porządku – przerwał jej Joe, wyciągając telefon. – Znajdę coś w okolicy. – Zaczął przeglądać oferty. Na pewno jest tu pełno hoteli, zresztą prześpi się nawet na ławce w parku. Nie będzie dzielił pokoju z byłą żoną. To zbyt niebezpieczne, kuszące, po prostu złe.
– Podejrzewam, że nie znajdzie pan zbyt wielu opcji – powiedziała recepcjonistka. – W ten weekend na Korfu jest kilka wesel i większość hoteli jest pełna, poza tym Celeste nalegała, żeby wszyscy goście mieszkali w jednym miejscu, aby wesele miało bardziej kameralny i rodzinny charakter. Będzie załamana, gdy się dowie, że zrobiła błąd w pańskiej rezerwacji. Bardzo się starała, żeby wesele jej kuzyna było idealne.
Joe przypomniał sobie, co Damon mówił mu o młodszej kuzynce Celeste. To było jej pierwsze zlecenie po długiej walce z nowotworem. Chyba białaczka. Nie pamiętał dokładnie, ale nie chciał psuć jej tego wydarzenia.
– W porządku. Proszę więc o niczym jej nie mówić. Podzwonię po hotelach i zobaczę, czy uda mi się coś znaleźć.
Rozwiązywanie problemów było jego specjalnością. Zajmował się tym na co dzień. Potrafił naprawić to, z czym inni nie potrafili sobie poradzić. Ten problem też uda mu się rozwiązać.
Po godzinie jednak jego frustracja sięgnęła zenitu – najwyraźniej w okolicy nie było wolnych pokoi. Stał na słońcu, czuł pot spływający mu po szyi i plecach. Przez chwilę miał nawet ochotę kupić tu jakiś dom. Miał przecież wystarczająco pieniędzy, mógł kupić wszystko, czego potrzebował.
Oprócz szczęścia.
I spokoju.
Oprócz życia jego córeczki…
Gdy w końcu się poddał, bateria telefonu była na wyczerpaniu. W okolicy wszystko było zajęte. Fatum, przeznaczenie lub jakieś wyjątkowo złośliwe bóstwo zdecydowało, że spędzi weekend w pokoju z Juliette. Może będzie okazja, żeby porozmawiać. Dystans niczego nie naprawił. Może to szansa, żeby coś zrobić? Zakończyć jakoś tę niezdrową sytuację.
Joe wrócił na recepcję.
– Nie udało się? – spytała recepcjonistka.
– Niestety.
– Proszę. – Dziewczyna wręczyła mu klucze. – Mam nadzieję, że będzie pan zadowolony z pobytu.
– Dziękuję. – Wziął klucz i ruszył do windy.
Zadowolony z pobytu? Był przerażony spotkaniem z Juliette. Wiedział, że był przyczyną wszystkich jej problemów, ale może uda im się porozmawiać bez świadków. Powie to, co trzeba, znajdzie wyjście z sytuacji, a wtedy oboje będą mogli zacząć wszystko od nowa.