Red Heart - ebook
Drugi tom serii „Heart”. Octavia Smith nie zna dnia ani godziny. Wciąż ściga ją nieznajomy, którego obecność jest równie przerażająca, co nieuchwytna. Choć Axel jest zawsze przy niej, gotów walczyć o jej bezpieczeństwo, między nimi wciąż iskrzy — ich relacja jest niczym pole minowe. Co stanie się, gdy ich plany zawiodą? Ale pamiętaj — życie bywa brutalne, a losy tych, którzy się kochają, często splatają się w sposób, który na zawsze odmienia wszystko, co znali.
| Kategoria: | Dla młodzieży |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8414-212-7 |
| Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Uwaga: Ta książka jest przeznaczona wyłącznie dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.
W treści zawarte są sceny przemocy, próby popełnienia przestępstw, wulgaryzmy oraz inne brutalne i kontrowersyjne elementy. Wszystkie wydarzenia i postacie są fikcyjne, a jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób lub sytuacji jest przypadkowe.
Jeśli jesteś wrażliwym czytelnikiem, zaleca się, abyś powstrzymał się od lektury. Ta książka nie jest przeznaczona dla osób, które mogą być łatwo poruszone tego rodzaju treściami. Wszelkie opisy przemocy i trudnych tematów służą wyłącznie do ukazania mrocznej strony fikcyjnego świata, a nie do gloryfikacji negatywnych zachowań. Prosimy, abyś nie próbował ani nie naśladował żadnych przedstawionych w książce działań w rzeczywistości.
Pamiętaj, że to 100% fikcja literacka. Jeśli czujesz, że tego rodzaju treści mogą cię dotknąć lub sprawić Ci dyskomfort, sugerujemy, abyś powstrzymał się od czytania.
Telefon i czat zaufania dla dzieci i młodzieży- 800 119 119
Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym- 800 70 2222
༺✮ 𝙋𝙡𝙖𝙮𝙡𝙞𝙨𝙩𝙖
Bo Burnham — 1985
Birdy — Not About Angels
CAZZETTE — I Surrender ft. Niles Mason
Yasil — Soner Akalin
Set Fire to the Rain.
Jolie Jolie: Blacha
Wish You The Best
Utwór: Lewis Capaldi
Kiss and Make Up: Blackpink i Dua Lipa
Niewiara — Piękni i Młodzi
Byliśmy Tu: White 2115
Locksmith: Sadie Jean
Shape of You: Ed Sheeran
More Than You Know: Axwell /\ Ingrosso
you broke me first: Tate McRae
No sory: Sanah
Melodia: Sanah
Stolen Dance: Milky Chance
„Sto lat, sto lat”: Wacław Święcicki
Perfect: Ed Sheeran
mori: Dawid Podsiadło
Cloves — Don’t Forget About Me
Transgender: Crystal Castles
Tag, You’re It: Melanie Martinez
traitor: Olivia Rodrigo༺✮ 𝙋𝙧𝙤𝙡𝙤𝙜
Czasami zastanawiamy się, po co właściwie jesteśmy na tym świecie.
Dlaczego zostaliśmy stworzeni? Jaki jest nasz cel? Co mamy zrobić z tym krótkim, niepewnym czasem, który dostaliśmy?
A co, gdy odpowiedzi na te pytania nie istnieją?
Co, jeśli to, co naprawdę musimy zrobić, to stać się kimś, kogo nienawidzimy?
Czasami musimy zniszczyć siebie, by przetrwać, by odgrywać rolę, którą nam przydzielono, a potem żałować.
Kiedyś moje serce było ciemne, pełne gniewu i rozczarowania. Później, gdy w moim życiu pojawił się on, serce zmieniło się na czerwone — zranione, pełne bólu, ale również zaryzykowane. A dzisiaj? W tym momencie, pisząc te słowa, wiem jedno: moje serce wciąż jest czerwone. Krwawi.
Choć może wyglądać na to, że już nic w nim nie zostało, bo… czy na pewno? Czy można być martwym, ale wciąż oddychać?
Ale wtedy… wszystko się zmieniło. Zostałam wewnętrznie zniszczona, zmiażdżona jak szkło, które nie ma już sensu.
Zadał mi cios, który rozdarł wszystko, co jeszcze miałam.
Wbił nóż w moje serce z bezwzględną precyzją, jakby nie obchodziło go to, że byłam kimś.
Po prostu patrzył, gdy moje życie ulatywało, jak zgaszona świeca, która już nie miała siły płonąć. I nie pomógł.
Nie zrobił nic, by mnie uratować.
Chciał, bym upadła, a ja… po prostu odeszłam.
W mojej duszy pozostał jedynie smutek, a w oczach zamiast łez — brokatowe iskierki, które nigdy się nie zmyją.
Miałam nadzieję, że to tylko chwilowy ból, że kiedyś znowu poczuję coś więcej.
Ale czy w ogóle coś w tym świecie ma sens? Kiedy wszystko, w co wierzysz, jest zrujnowane, jak masz dalej żyć?Rozdział 1
༺✮ „𝙕𝙜𝙞𝙣ąć 𝙬 𝙢ł𝙤𝙙𝙮𝙢 𝙬𝙞𝙚𝙠𝙪”✮༻
„Nigdy nie wmawiaj sobię, że jesteś nikim, każdy z nas jest wartościowy i ma magiczne moce …”
Czasami zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd w moim życiu. Gdy byłam małą Octavią Smith, wmawiałam sobie, że wszystko jest idealne, że jestem najmądrzejszą osobą na świecie, że nigdy nie zawiodę moich rodziców. Te cholerne kłamstwa, którymi wypełniałam każdy dzień.
Wszystko, co znałam, okazało się być jednym wielkim oszustwem. Życie — moje życie — było kłamstwem, przeplatanym pustymi słowami i iluzjami. Rodzice zawsze powtarzali, jaka nasza rodzina jest porządna, jak jesteśmy idealni, jak wszystko mamy pod kontrolą. A my, jak naiwni idioci, łykałyśmy to bez zająknięcia, jak młode pelikany, które wierzą, że wszystko, co mają w paszczy, jest bezpieczne.
Ale dzisiaj widzę to wyraźniej niż kiedykolwiek. To wszystko było tylko kłamstwem, które wciągnęło mnie w swoją sieć.
Stoję teraz twarzą w twarz z nim, z nim, którym miałam być otoczona miłością, którym miałam ufać. A teraz nie potrafię wydusić z siebie ani słowa. Moje oczy szkliły się od łez, które nie chciały wypłynąć. Moje brwi wystrzeliły w górę, a pięści zacisnęły się w bezsilnym gniewie. Cała ta sytuacja brzmiała jak chory żart.
Patrzę mu w oczy, ale to już nie on. To nie jest ten brat, którego znałam. Całe to oblicze, cała ta obecność, jakby była czymś obcym, czymś, co zniszczyło wszelką bliskość, jaką kiedykolwiek między nami była.
Odpowiedź leżała na tacy. Stała tuż przede mną. Dlaczego, do cholery, nie sięgnęłam po nią wcześniej? Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej, zanim stało się za późno?
W końcu moje usta rozchyliły się, choć wciąż czułam, jak moje ciało drży z wściekłości i przerażenia.
— To ty… — wyszeptałam, a mój głos brzmiał jak krzyk w ciszy, jak echo, które nie chciało zniknąć. Ale on, on tylko spojrzał na mnie. I wtedy ruszył.
Biegł. Uciekał. Zatracił wszystko, co łączyło nas kiedyś. Ale to był Kian. Mój brat.
Kian, który kiedyś był dla mnie jak ojciec. Kian, który nauczył mnie wszystkiego, co wiedziałam. Kian, który obiecał, że zawsze będziemy razem, że nigdy mnie nie zostawi.
Ale teraz… teraz on stał przede mną jako potwór, którego nie potrafiłam rozpoznać.
Zabił ich wszystkich. Zabił ich w imię czegoś, czego nie rozumiałam, nie mogłam zrozumieć. A teraz czas na mnie. Ja byłam kolejnym celem. Kolejną ofiarą jego zła.
Każdy jego krok sprawiał, że serce mi stawało. Z każdą sekundą czułam narastający strach. Jego oczy były puste. Nienawistne. Ogniste. Zdecydowane. Bez żalu. Bez miłości.
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, był już prawie przy mnie. Zatrzymałam się w miejscu, jakby nagle straciła zdolność do ruchu. Strach mnie sparaliżował. Ale… nie mogłam pozwolić, żeby to się stało. Nie mogłam pozwolić, żeby on zrobił to, co zamierzał.
Czując, jak całe moje ciało drży, odskoczyłam. On ruszył za mną, jakby wiedział, że nie mam dokąd uciec. I wtedy, w tej chwili, gdy Kian zbliżył się jeszcze bardziej, ja nie czekałam. Uderzyłam go. W twarz. Mocno. Z całej siły, jakbym chciała wyrzucić z siebie całe to cierpienie, które przez niego niosłam.
I wtedy… poczułam, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo.
— Zabiłeś ich śmieciu — krzyknęłam jak opętana, a on złapał się za nos, wyglądał żałośnie.
— Kazali mi tu przyjechać, miałem odkryć prawdę — wrzasnął wstając i potykając się, co on mówił do mnie?
— Nie śmieciu, to mi kazali — ryknęłam i uderzyłam prosto w deski, od razu obdarłam kolana, jednakże szybko zerwałam się i biegłam między paletami, Kian był gotowy mnie zabić żywcem i pochować w piachu, nie mogłam mu na to pozwolić, jeszcze bezczelny kłamał, że to niby jemu kazali przyjechać.
— Kurwo zajebie cię — usłyszałam i poczułam mocne uderzenie w nogi, od razu upadłam, a Kian dopadł mnie i usiadł na mnie, zaczął mnie bić po twarzy, chciałam się wysunąć spod niego, ale nie mogłam, był za ciężki.
— Chuju mówię ci, że kazali mi przyjechać, zobacz telefon — pisnęłam, a on przestał mnie bić, zaczął dotykać moich ud i szukać telefonu, gdy znalazł go w kurtce, odpalił, natomiast ja siadłam i oparłam się o paletę, następnie rozerwałam bluzkę i tamowałam krew z nosa, oraz spojrzałam na Kiana, ale on miał zdezorientowaną minę.
_Idiota._
— Kurwa mać — wydusił, a ja rzuciłam się na niego i uderzyłam go, nie mogłam mu darować, najpierw podbiłam oko, a potem prawie wybiłam zęba, obijałam go z każdej strony, nie było mi go żal.
— Zabiłeś ich — ryknęłam, a on zrzucił mnie z siebie i trzymał nadgarstki.
— Zamknij się — ryknął, a drzwi się otworzyły, byłam taka zdezorientowana i miałam kompletne deja vu, co się odpierdala?
Gdy spojrzałam w drzwi, to chyba przestałam oddychać.
To była Layla i Isabella.
Co tu się dzieje i dlaczego one tu przyszły?
Isabell ubrana jak kot, a Layla jak spider-man, wbiegły jak szalone ze sznurem w dłoniach, miały czarne kombinezony i buty do kolan.
To chyba po wszystkim, ale chwila, skąd one wiedziały gdzie ja jestem?
— Ovti, jesteśmy — oznajmiła Layla i rzuciły się w naszym kierunku, złapały Kiana i zaczęły bić.
— Stop — wydarłam się, a dziewczyny zawiązały mu ręce, nogi zaczęły dusić, do tego nie mogłam dopuścić.
— On został zwabiony jak ja — krzyknęłam, a one spojrzały na mnie śmiejąc się.
— Jaja sobie robisz z nas? — zapytała Isabell biorąc telefon.
— O kur — rzuciła dziewczyna czytając wiadomości Kiana.
— Ale niech cię — huknęła Layla.
— To przepraszam, ale i tak w sumie wpierdol ci się należało — stwierdziła Isabella i wyjęła telefon, który zaczął dzwonić.
— Halo Axel, przyjedź na magazyny, jest rozróba — powiedziała na wstępie i się rozłączyła.
5 min później …
— Axel zaraz będzie — powiedziała Layla i złapała Kiana, ja natomiast siedziałam i patrzyłam na nich, byłam strasznie zdziwiona, jak dwie szczupłe dziewczyny mogły być tak wyćwiczone.
— Co tu robisz i dlaczego uderzyłeś ją? — usłyszałam kolejne pytanie od Isabell, a Kian słysząc to pytanie przymknął powieki.
— Napisał ktoś do mnie, że mam się zjawić, i gdy czekałem to zobaczyłem, że ktoś wchodzi i to była ta szmata — odpowiedział, a Layla go uderzyła, to musiało boleć.
Ał.
— Słówka skarbie — powiedziała.
A ja usłyszałam pisk opon, to był zapewne Axel, zanim wyszliśmy na dwór, usłyszeliśmy jak wbiega do magazynu.
— Ej — ryknął, a ja machnęłam ręką.
— Octavia, co ten skurwysyn ci zrobił? — zapytał idącą w moim kierunku, a ja wypuściłam powietrze z sykiem.
— Zostaliśmy zwabieni, żeby się pozabijać — oznajmiłam, a Axel podszedł i złapał go.
— Rozprawie się w dziupli z nim, zabierzcie go sprzed moich oczów, ja porozmawiam z Octavią — oznajmił, a każdy wyszedł z Kianem.
Zostaliśmy sami.
— Axel, to nie tak — wyszeptałam, czując, jak moje serce bije coraz szybciej, ale zanim zdążyłam dokończyć, zakrył moje usta palcem.
— Cii… — szepnął, a w jego oczach błysnęła nieznana mi dotąd determinacja.
— Zapłaci za to.
Pocałował mnie. Mocno. Długo. To był pocałunek pełen czegoś, czego nigdy wcześniej nie zaznałam. Jego wargi, pewne i ciepłe, otuliły mnie, a ja poczułam, że może właśnie teraz odkrywam, co znaczy prawdziwa bliskość. W końcu ktoś mnie zaakceptował, taką, jaka byłam. Bez maski. Bez udawania.
Nie mogłam pozwolić, żeby wszystko skończyło się w ten sposób.
— Nie róbcie mu krzywdy — wyszeptałam, czując ciężar tych słów, które nie chciały opuścić moich ust. Ale to mój brat. Mój jedyny brat. Ostatnia osoba, która mi pozostała na tym świecie.
Axel spojrzał na mnie, a w jego oczach było coś, co mi mówiło, że rozumie, że chce dla mnie zrobić wszystko, bym nie musiała już cierpieć.
— Nie zrobimy, obiecuję — powiedział, a ja, mimo strachu, uśmiechnęłam się lekko, choć mój uśmiech był krzywy. Pełen niepokoju, pełen strachu o to, co może się stać.
— Chodźmy, pojedziemy do dziupli — powiedziałam i zaczęliśmy iść, ale wtedy drzwi zatrzasnęły się same.
Serce podeszło mi do gardła. Byłam przerażona. Coś było nie tak.
— A… Axel? — zapytałam, łapiąc jego dłoń, która była twarda i silna, ale w tej chwili ja byłam tą, która drżała.
— Ovti? — zapytał, patrząc na mnie. W jego oczach też widziałam niepokój.
Drżałam, nie mogłam opanować wstrząsów. Czułam, jak strach zaczyna mnie paraliżować.
— Halo? — krzyknęłam, ale odpowiedzi nie było. Tylko cisza, jakby cała przestrzeń wokół nas zamknęła się w jednym, duszącym uścisku.
Nagle usłyszeliśmy, jak coś włączyło się z hukiem. Maszyna, coś, co zaczęło działać. Jakby cała rzeczywistość zniknęła, a my zostaliśmy zamknięci w pułapce.
— Axel, zginiesz, kurwa mać, a ja z tobą! — krzyknęłam, panicznie łapiąc go za rękę. Widziałam, jak strach odbija się w jego oczach, ale nie był w stanie tego powstrzymać.
— Czekaj, słyszysz? — zapytał, wyraźnie przestraszony.
A ja słyszałam to, co on. Maszyna ruszyła. Nagle świat zaczął się zmieniać.
— Aa! Pomocy! — wrzasnęłam, odskakując w bok, kiedy w powietrzu pojawiły się czerwone światła i dym. Światło migało jak szaleńcze ostrzeżenie, które nie mówiło nic, a jednocześnie wszystko.
To on. Widziałam jego sylwetkę wyłaniającą się z dymu, a jego głos rozbrzmiał w powietrzu.
— Moje marionetki — usłyszeliśmy. Jego śmiech przeszył mnie na wskroś.
— Przeżyliście mini zabawę… teraz czas na konkrety — powiedział, a w tle jego dłonie klasnęły w rytm jakiegoś upiornego podkładu.
— Axel, zginiesz! — wyszeptałam, czując, jak mój głos traci na sile. A on, nie zważając na nic, złapał mnie mocno, jakby wiedział, że nie mam już siły walczyć.
— Nie pozwolę ci na to. — Jego głos był cichy, ale stanowczy, pełen złości i bólu. I może to była nasza ostatnia chwila, może nie było już wyjścia. Ale w tej chwili poczułam, że on nie odpuści. Że zrobi wszystko, bym przetrwała.
I wtedy, w tej jednej, straconej sekundzie, poczułam, jakby nasze życie — nasze marzenia, nasze nadzieje — były w rękach szaleńca.
— Nie zginiesz kochanie, zajebie go — powiedział i dostrzegłam jak wyciąga broń.
— Axelu, schowaj to, bo moja pomocnica cię dorwie — usłyszeliśmy i pojawiła się kobieta ubrana cała na biało.
— Jezus — krzyknęłam i zerwałam się.
— Nie uciekniesz od przeszłości — obwieścił facet, a ja widziałam, że maszyny zbliżają się do siebie, były tak potężne i masywne, nie zdołamy przeżyć, zgniotą nas.
— Axel — powiedziałam.
— Axel zginę! — ryknęłam, a postać zniknęła, ale za to maszyny się zbliżały.
— Boże, zginąć w tak młodym wieku… — krzyknęłam, panicznie rozglądając się wokół, nie wiedząc, co zrobić. Serce waliło mi w piersi, jakby miało zaraz wyskoczyć. Nie mogłam pomóc, nie miałam pojęcia, jak wydostać się z tej pułapki. Spojrzałam na Axela, ale on wyglądał na jeszcze bardziej zagubionego niż ja. Rozglądał się, szukając jakiejkolwiek szansy na ucieczkę.
— Ovti, oddychaj — powiedział cicho, łapiąc moją twarz w dłonie, jakby to miało mnie uspokoić. Jak mogłam oddychać, skoro w tej chwili mogłam umrzeć? W tak młodym wieku. Nie wiedziałam, jak przetrwać ten koszmar.
— Ty to widzisz?! Zaraz zginiesz! — wydarłam się na niego, czując, jak panika zaczyna mnie zjadać. Axel nie czekał, złapał mnie za rękę i z impetem pociągnął w stronę ściany. Runęliśmy na ziemię, a gdy poturlaliśmy się, upadliśmy razem. On błyskawicznie wyciągnął telefon.
— Halo, halo! Otwórzcie te drzwi! — krzyknął, a w tle słyszałam głos Thomasa.
— Nie możemy, ktoś je zablokował! — odpowiedział ktoś, z wyraźnym stresem w głosie.
— Kurwa, zaraz nas maszyny zgniotą! — ryknął Axel, przerażony. Wyrwał się z moich rąk i schował telefon, a potem szybko chwycił mnie za rękę. — Chodź, musimy znaleźć wyjście.
W mgnieniu oka pobiegliśmy w stronę drabiny, ale nie zdążyliśmy zrobić nawet kilku kroków.
— Axel, kurwaaaa! — zapiszczałam, gdy maszyna musnęła moją stopę, a strach sparaliżował moje ciało.
Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, Axel wciągnął mnie na drabinę. Upadłam na niego, czując jego silne ramiona, a zapach jego perfum ogarnął mnie niczym kojący dotyk. I chociaż całe moje ciało drżało, coś w tej chwili było… piękne.
— Nic ci nie jest? — zapytał cicho, dotykając moich ramion. Był pełen troski, a ja poczułam się, jakby to był moment, w którym jedynie on mógł mnie uratować. Ale… co jeśli nie zasługiwałam na niego?
— Nie… — odpowiedziałam, choć głos mi się łamał. Spojrzałam na niego i wiedziałam, że z każdą sekundą, ten magazyn był coraz bliżej katastrofy. — Co teraz? Co dalej, Axel?
Z jego twarzy nie zniknął ten sam, zdecydowany wyraz. Wiedziałam, że teraz to on miał kontrolę nad wszystkim, nawet jeśli nie mieliśmy żadnych realnych szans.
— Widzisz? Tam są okna… — powiedział, wskazując na ścianę magazynu. Jego głos nie drżał, ale ja cała się trzęsłam. — Musimy je rozbić, słyszysz?
Strach przejął moje ciało. Byłam pewna, że to koniec, że nie przeżyjemy.
— Zginiemy — wyszeptałam, a łzy zaczęły cisnąć się do moich oczu.
Axel złapał moje dłonie, patrząc na mnie z takim uczuciem, że przez chwilę poczułam, jakbym mogła uwierzyć, że może być nadzieja. Może naprawdę się uda.
— Octavia, skarbie, nie umrzesz. Uciekniemy stąd, dobrze? — powiedział cicho, ale z takim przekonaniem, że nie mogłam go zignorować. Jego oczy były pełne determinacji. I chyba to było to, czego potrzebowałam. Kogoś, kto będzie walczył do końca.
— Dobra — odpowiedziałam, choć moje serce biło tak mocno, że niemal czułam, jakby miało się zatrzymać. — Dobra, zrobię to.
Zacisnęłam mocniej palce na jego dłoniach, a on złapał kij. Bez wahania uderzył w okno. Hałas rozpryskującego się szkła rozległ się głośno, a na chwilę cała przestrzeń zamigotała, jakby zamilkła, przygotowując się na to, co miało nastąpić.
Złapaliśmy oddech, ale nie wiedzieliśmy, co nas czeka. I czy będziemy w stanie wydostać się stąd na czas.
— Ovti, ufasz mi? — zapytał, jego oczy były jak dwa ciemne lustra, w których odbijała się cała ta katastrofa.
Cholera, co odpowiedzieć? Czy naprawdę mogłam mu zaufać? Czy to nie był tylko kolejny chwyt, by mnie uratować, a potem zostawić samej sobie? Ale w tej chwili nie było już czasu na zastanawianie się. Musiałam odpowiedzieć.
— Ufam ci — wydusiłam z siebie, czując, jak serce wali mi w piersi, jakby chciało uciec.
Bez słowa wyrzucił mnie przez okno. Leżałam przez chwilę w powietrzu, jak ptak, który nie ma pojęcia, co go czeka. I było… fajnie? Może to tylko chwilowa ulga, ale poczułam się wolna, mimo że adrenalina w moim ciele była na poziomie niebezpiecznym.
Jednak wszystko skończyło się, gdy tyłek uderzył w ziemię. Leżałam na plecach, wbijając w ziemię wzrok, próbując zebrać myśli. Przewróciłam głowę, by zobaczyć, co z Axelem. Wtedy go dostrzegłam. Skakał przez okno za mną, ale jego ręka była pokryta krwią. Krew.
Kurwa. Był ranny.
— Axel, jesteś ranny! — krzyknęłam, przerażona, bo to było gorsze, niż mogłam sobie wyobrazić. On spojrzał na mnie z ziemi, leżąc, a jego twarz była pełna bólu, ale nie przestawał się uśmiechać.
— Nic mi nie będzie — powiedział z niepokojącym spokojem. — A ty? Nic ci nie jest?
— Nie… — odpowiedziałam, czując, jak moje ciało wciąż wibruje od strachu i napięcia. I wtedy poczułam to. Wibracje w mojej komórce. Zerwałam się do niej, niemalże zapominając o bólu w nogach.
Od Dylan
Gdzie jesteście!???
Od Thomas
Co z Axelem?
Od Isabell
Nie ma ich.
Od Oliver
Ludzie!
Od Melody
Żyjecie?
Od ja
Jesteśmy na tyłach help.
Od Isabell
Już biegniemy.
Po chwili zobaczyłam jak biegną w naszym kierunku, ulga.
— Axel stary coś ty zrobi? — zapytał Thomas, podbiegając i podnosząc go, chłopak cicho syknął.
— Ten chuj znów był cwany — wydusił Axel, ja natomiast popatrzyłam na Kiana, który szedł do mnie, chyba jakieś jaja no.
Chłopak miał w oczach przerażenie, gdy był już przede mną, przytulił mnie, a ja go odepchnęłam od siebie.
— Pojebało cię!? Nie dotykaj mnie — ryknęłam, a on patrzył na mnie.
— Przepraszam — wyszeptał.
— Idioto, masz dwubiegunowości? — zapytałam, a on patrzył jak debil.
Istny kutas.
— Ale o co ci chodzi? — zapytał.
— O gówno, najpierw mnie bijesz, wyzywasz, udajesz, że nie znasz, później znów wyzywasz i bijesz, trzydzieści minut temu chciałeś zabić, a teraz głupie słowo przepraszam? — zapytałam wyliczając, a chłopak jedynie potarł głowę rękoma.
— Oni powiedzieli mi wszystko — wydusił, a ja wtedy wybuchłam basowym śmiechem, no co za, Boże daj mi jeszcze pół procenta cierpliwość, później go uduszę.
— I co?, przyszedłeś po litość? — zapytałam, a Kian patrzył swoim głupim wzrokiem.
Biedactwo.
— Ovti — przerwałam Kianowi.
— Dla ciebie Octavia Smith — obwieściłam hardo, a on wytrzeszczył oczy, jestem Octavia Smith, ja nigdy nie wybaczam.
— Ale — przerwałam mu.
— Nie ma, ale, nienawidzę cię — rzuciłam wściekła, a on spojrzał na innych.
— Nawet tak nie patrz — mruknęła Layla.
— Zaraz ci wpierdole — powiedział Thomas.
— A ja wybije zęby — oznajmiła Isabell.
— Nie wolno dotykać ludzi Axela — zakomunikował Oliver.
— Bo spotka cię kara — powiedział Dylan, a on się otrzepał.
— Ale najpierw przed swoją śmiercią, pogadasz z nami w dziupli — oznajmił Axel, a Kian się wzdrygnął.
To się skończy źle.Rozdział 2
༺✮ „𝘽𝙡𝙤𝙣𝙙𝙖𝙨”✮༻
„Gdybym miała wybrać pomiędzy miłością do zwierząt a pieniędzmi, wybrałabym zwierzęta, są dla mnie wszystkim „.
꧁༒☬𝒪𝒸𝓉𝒶𝓋𝒾𝒶☬༒꧂
Każdy z nas się bał w życiu, ale mój dzisiejszy strach, przekroczył wszystkie możliwość, a to dopiero początek.
Gdy usłyszałam ostatnie słowa Axela, wiedziałam, że Kian straci życie, Axel nigdy nie podaruje chłopakowi tego co mi zrobił. Nawet gdy wsiadłam do jego samochodu, zauważyłam to zdenerwowanie, charakterystycznie zaciskał pięści i patrzył przed siebie.
20 min później…
— Axel uspokój się — powiedziałam idąc z nim przez korytarz do dziupli.
— Kochanie ja go zniszczę, rozumiesz — rzucił wściekły, a ja złapałam go, nie mogłam mu pozwolić zamordować Kiana.
— Axel, to jest mój brat, zostaw go w spokoju, ja się z nim rozprawie — oznajmiłam, natomiast chłopak złapał moje policzki, poczułam zimne dłonie na skórze.
— Będę z tobą — powiedział ściszonym tonem, a ja wypuściłam powietrze z sykiem, następnie udałam się wraz z chłopakiem pod drzwi, otwarliśmy je, a Kian klęczał na ziemi.
_Wybornie._
Nie zdziwiło mnie to. Przecież Axel, gdyby mnie nie było, zabiłby Kiana bez wahania, a chłopak może nam się jeszcze przydać, mimo że szczerze go nienawidzę. Nie chciałam pochować go w grobie tak szybko. Dopiero co minęły dwa lata od śmierci rodziców i zaledwie chwila od śmierci Avy. Mam nadzieję, że moja siostrzyczka, tam, gdzie teraz jest, ma się dobrze, a aniołki zaopiekowały się nią tak, jak ona zawsze nami. Zawdzięczałam jej wszystko, oddałabym za nią duszę, gdybym tylko zdążyła tamtego jednego pierdolonego wieczoru. Ona by żyła, ale wciąż zastanawia mnie, po co poszła do tego parku. Po co? Przecież potrafiła się bronić. Dlaczego tego nie zrobiła? Musiała być jakaś rozkojarzona, albo nie wiem… Brakuje mi pomysłów.
— Octavia proszę cię daruj mi życie — powiedział Kian wyrywając mnie z myśli, ja za to wybuchłam śmiechem.
— O proszę, chcesz, aby ci życie darować, ciekawie — oznajmiłam i pstryknęłam palcem.
— Poznaj moich ludzi — powiedziałam wskazując na każdego, a on zaczął się rozglądać. Bał się, odważny był, odkąd go pamiętam, a dziś bał się jak małe dziecko, no cóż, jakby to powiedzieć, miał najpotężniejszą paczkę Axela przed sobą, sama na początku o mało ze skóry nie wyskoczyłam przy nich.
— Layla, przy niej śmierć będzie bolesna — stwierdziłam, a ona się zaśmiała.
— Isabella, ona będzie cię torturować do końca tchu — powiedziałam, a dziewczyna podeszła do niego trzymając sznur w dłoniach.
— Melody, przy niej będziesz cierpiał, ale ona ci będzie słodzić tylko — rzuciłam, a ona zaczęła się śmiać mu w twarz.
— Dylan, Oliver, oni dadzą ci taką szkołę, że nigdy nie będziesz już normalnie funkcjonował — stwierdziłam, a oni patrzyli na jego żałosną minę.
— Thomas, Axel oni zabiją bez wahania i zrobią to w sekundę — oświadczyłam, a Kian przełknął ślinę.
— A ty? — zapytał po chwili ciszy.
— Hmm, a ja, ja będę się bić do ostatniej sekundy, dopóki nie zginie jedno z nas — odpowiedziałam, a chłopak patrzył wystraszony.
— To, co robimy Kian? — zapytałam, a on patrzył martwym wzorkiem.
Przerwał nam dźwięk telefonu.
Spojrzałam na ekran. To była komórka Kiana. Szybko podeszłam i chwyciłam ją, nie zastanawiając się ani sekundy.
„Blondas.”
Uśmiech zagościł na moich ustach. To ten przystojniak, którego spotkaliśmy pod galerią.
Bez wahania odebrałam.
— Hello — powiedziałam, starając się brzmieć pewnie.
— Yyy, jest Kian? — zapytał ten sam głos, który pamiętałam z ostatniego spotkania. Blondas.
Chwila ciszy. Czułam, jak cała atmosfera staje się gęsta.
„Czyżby wiedział coś, czego nie powinien?” — pomyślałam, a mój umysł zaczynał biec w stronę nieznanych mi jeszcze odpowiedzi.
— No jest, kotku, chodź — rzuciłam, wprowadzając w głos trochę nonszalancji. Musiałam udawać, że wszystko jest pod kontrolą.
— Bo dzwonię w ważnej sprawie — odpowiedział, a ja od razu wyłączyłam mikrofon, czując, że napięcie w moich żyłach wzrosło.
Spojrzałam na Kiana, jego wzrok był zimny, ale wiedziałam, że w środku też zaczyna się gotować. „To nie jest moment na panikę. Musisz to rozegrać.”
— Mówisz, że wszystko jest ok? — zapytałam, a on tylko skinął głową. Ale w jego oczach było coś, co mnie niepokoiło. Jakiś cień, który nie pasował do tej maski, którą zawsze nosił.
Mimo że był moją rodziną, nie mogłam pozwolić, by nasz plan poszedł na marne. Kian to tchórz w najlepszym przebraniu. Uśmiechnięta twarz, a w środku pustka. Każdy go brał za kogoś, kim nie był. I teraz musiałam zrobić swoje.
— Grzeczny chłopiec. A teraz do boju — rzuciłam, włączając mikrofon. Serce biło mi szybciej. Czułam, że zaraz coś wybuchnie.
— Halo? — zapytał, jakby nie do końca pewny, czy to naprawdę on jest na linii.
— Stary, co taki zmarnowany? — usłyszałam znów głos blondasa. Brzmiał jakby coś się zmieniało. Jakby chciał przekazać mi coś więcej, niż to, co mówił.
Kian odpowiedział krótko.
— Ciężka noc.
To wystarczyło. Ja tylko jednym gestem przycisnęłam go do ziemi, czując w palcach gniew, który mógłby zniszczyć wszystko w zasięgu ręki. „Wszystko za moimi plecami…”
— Co tam chciałeś? — zapytał.
— Słuchaj, wyścigi są dziś wieczorem, weź jakąś dupę — powiedział, z lekceważeniem w głosie, jakby to było najważniejsze. Wyścigi. Kolejna okazja, by coś spierdolonego wydarzyło się za rogiem.
— Dobra — odpowiedział.
— A i Kian, co z tym przemytem? Żeby ten chuj Lucas go nie przejął — rzucił blondas, a ja poczułam, jak ciarki przebiegają mi po plecach. „Przemyt? Lucas?” Moje myśli zaczęły tańczyć w chaosie.
Kian tylko zmarszczył brwi.
— Zajmę się — odpowiedział.
I to było wszystko. Blondas się rozłączył, a ja już wiedziałam, że muszę działać. To wszystko za moimi plecami. Wyścigi, przemyt, Lucas… Co on sobie myślał? Jak mogłam nie zauważyć tego wcześniej?
Nie wytrzymałam. Wzburzona, trzepnęłam Kiana. Moje ręce były drżące, ale gniew tlił się we mnie jak niekontrolowany ogień.
— Jakie wyścigi, kurwa? Co on sobie myślał? — szepnęłam przez zaciśnięte zęby.
A w głowie miałam tylko jedno: Ava miała rację. Każdy z nas jest inny, a to nas niszczy. I nie miałam pojęcia, jak daleko potrafią sięgnąć nasze tajemnice.
— Kian ty chuju — ryknęłam, a chłopak aż przymknął oczy.
— Zaraz ja cię widziałam już na wyścigach — powiedziała Layla.
— Ale chwila, to on, przecież to… — krzyknęła przerywając swoją wypowiedź Isabell.
— Ovti co robimy? — zapytał Thomas.
— Pojedziemy tam — powiedziałam.
— Ale kto będzie się ścigał? — zapytał Kian.
— Ja — odpowiedziałam, a oni spojrzeli na mnie.
— Nie ma takiej opcji, raz ci przecięli przewody — rzucił Axel, a ja się zaśmiałam.
— No i co z tego? Dam radę, nie jestem małym dzieckiem, człowieku — odpowiedziałam, lekko zdenerwowana. Kian patrzył na mnie z wyraźnym przerażeniem, jakby każdy mój ruch mógł go zniszczyć.
„Słaby” — pomyślałam, starając się nie dać po sobie poznać, że mnie to irytuje.
— Nie patrz tak, gamoniu. Lepiej mów, co ty chcesz zrobić? — zapytałam podniesionym tonem, a Kian wypuścił powietrze z ust, powodując przy tym syknięcie, jakby walczył z czymś, czego nie potrafił wykrztusić.
— Chcę być w waszej grupie — oznajmił, a Mia, stojąc w kuchni, wybuchła głośnym śmiechem.
Spojrzałam na nią, ale nie miałam zamiaru tego zostawić bez odpowiedzi.
— Chodź tu, Mia — zawołałam, a Kian momentalnie zamarł. Widziałam, jak w jego oczach przebiega cień niepewności.
— A to kto? — zapytał, patrząc na Mie z wyraźnym zdziwieniem.
— Moja najlepsza przyjaciółka. A jeśli chcesz się do nas dołączyć, to ona jest po naszym nadzorem bezpieczeństwa. — odpowiedziałam chłodnym tonem, wiedząc, że Kian teraz ma na twarzy wymalowaną totalną dezinformację.
— A ty jesteś bratem Ovti? — zapytała Mia, nie spuszczając wzroku z Kiana.
— Tak — odpowiedział, a w jego głosie zabrzmiał cień pewności, choć w jego oczach wciąż była ta niepewność.
— Dobra, koniec zapoznania. Kian, wybieraj: śmierć, czy team Axela? — rzuciłam, nie dając mu chwili wytchnienia. Wszystko musiało pójść zgodnie z planem.
— Team Axela — odpowiedział, a ja zaśmiałam się, bo wiedziałam, że nie było już odwrotu.
— Dobra opcja — stwierdziłam, gdy Axel podszedł do niego, rzucając krótkie spojrzenie.
— Ale mamy cię na oku, pamiętaj — rzucił Axel, a Kian skinął głową, niepewnie patrząc w jego oczy.
— Zgoda — powiedział, ale w jego głosie było coś, czego nie dało się zignorować. Strach? A może po prostu nie wiedział, w co się wpakował?
— Dobra, teraz jedziemy na wyścigi — zarządziłam, patrząc na wszystkich.
— No to ja i… — zaczął Axel, ale przerwałam mu w pół słowa, bo chciałam mieć wszystko pod kontrolą.
— Mia, Kian, Thomas, Oliver, razem jedziecie. Melody, Isabell, Dylan, Layla, wy razem. A ja z Axelem, zrozumiano? — zapytałam, patrząc na nich z zimnym spojrzeniem. Chciałam widzieć tylko lojalność.
— Oczywiście — powiedziała Mia, a Kian, choć wciąż trochę przestraszony, kiwnął głową.
— To do roboty — rzuciłam, odwracając się do wyjścia. Zanim zdążyłam wyjść, spojrzałam jeszcze raz na Kiana.
Kiedy wyszliśmy, ja z Axelem zostaliśmy na końcu. Nie mogłam się pozbyć wrażenia, że to wszystko idzie nie w tę stronę, w którą bym chciała.
— Jestem pod wrażeniem — wypalił Axel, jakby właśnie zauważył coś, czego wcześniej nie dostrzegał.
— Czego? — zapytałam, nie dowierzając.
— Dobrze umiesz nimi kierować — odpowiedział z uśmiechem, ale wiedziałam, że nie mówił tego bez powodu. Moje umiejętności nie były przypadkowe. Zawsze potrafiłam wyciągnąć z ludzi to, czego potrzebowałam.
— Oj, Axel, ja jestem ciekawa tego blondyna od Kiana — rzuciłam, czując, jak nieco zaczynam go irytować. Wiedziałam, że Axel nie znosi blondasa, a to była dla mnie świetna okazja.
Zauważyłam, jak jego twarz momentalnie zmienia się w maskę gniewu.
— Co? — zapytał, jakby nie wierzył własnym uszom.
— No, widziałam go raz. Bardzo fajne ciasteczko, ci powiem — powiedziałam, rozbawiona widząc jego reakcję.
Axel był bliski wybuchu.
— Po moim trupie — burknął pod nosem.
— Co tam mówisz? — zapytałam, udając, że nic nie słyszałam.
— Nic — odpowiedział, ale jego ton mówił wszystko.
— Tylko nie gadaj z nim — powiedział nagle, patrząc na mnie z wyraźnym ostrzeżeniem w oczach.
— Dlaczego, skarbie? — zapytałam słodko, chcąc podkręcić napięcie.
— Bo ja ci nie pozwalam — powiedział z chłodną pewnością.
— Axel, spokojnie, bo ci żyłka pęknie — wyszeptałam, czując, jak powietrze staje się gęste.
W końcu dotarliśmy na miejsce. I co za tłum. Wokół nas masa napalonych lasek, krzyki, wrzawa, dźwięki silników. Kiedy wysiedliśmy, każda z dziewczyn zaczęła piszczeć na widok naszych chłopaków. I wtedy go dostrzegłam.
Blondas.
Teraz, to ja miałam zamiar pokazać mu, kto tu rządzi.
Podeszłam szybko do Kiana, złapałam go za rękaw i bez słowa zaciągnęłam do blondasa.
— Kian, a co ona tu… — zaczął, ale przerwałam mu w pół słowa.
— Robi — odpowiedziałam za niego, patrząc na blondasa, który mierzył mnie zimnym spojrzeniem.
— Długa historia — powiedział Kian, starając się brzmieć jakby miał wszystko pod kontrolą, ale jego nerwowość była wyraźna.
— Z jakim leszczem mamy się ścigać? — zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. Blondas zmierzył mnie wzrokiem, jakby rozważał, czy warto wchodzić w to starcie.
W powietrzu wisiało napięcie, jakby każdy nasz ruch mógł wybuchnąć w zderzeniu z rzeczywistością.
— W sadź sobie w pizdę, te miarkę oczną, mów — zarządziłam, a Axel dołączył do mnie.
Blondyn przełkną ślinę.
Przecież realne jest to, że każdy, kto ujrzy Axela, zamiera, więc nasza paczka i ja byliśmy nie tykani, Axel powiedział mi na początku. „Bo moich ludzi nie wolno dotykać”.
Miał rację.
— A. Axel? — zapytał jąkając się.
— Owszem, z kim te wyścigi? — zapytał, a blondas wypuścił powietrze z sykiem.
— Lucas, przemytnik dragów — odpowiedział, a Axel przymknął oczy.
— Dobra ja będę się ścigać — oznajmiłam hardo.
— Nie, bo ja nie narażę cię na to — odpowiedział Axel.
— Niech Kian się ściga przecież to wszystko przez niego — wypaliła Melody podchodząc do nas.
— Nie, bo wtedy Kian nam uciekanie, jeśli nie odezwę się za pięć minut, to wiecie, co robić — rzuciłam I ruszyliśmy do auta.
Spojrzałam na przeciwnika.
Chuj i nic więcej, no jak inaczej określić człowieka, który handluje dragami i zajmuje się przemytem, potem daje to pewnie jakiś dzieciakom i robią się dramy, trzeba pokazać pieskowi gdzie buda i skończyć jakieś niepotrzebne dyskusje.
— Ovti? — zapytał Kian, a ja go trzepnęłam, czując narastającą irytację.
— Octavia dla ciebie — burknęłam przez zęby, starając się nie pokazać, jak mnie to irytuje.
— Kurwa, przepraszam — wyszeptał, a w tym momencie zobaczyłam babeczkę z flagą, a zaraz potem usłyszałam Axela na łączach.
— Ovti, wiatr wschodni, długa trasa, dużo zakrętów. Za kilometr masz zajebisty zakręt w lewo — rzucił, a ja po prostu nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
Nie mogłam go znieść… Z tym wiatrem… Widziałam go przed oczami, jak stoi, wyciąga ręce w stronę wiatru, jakby od tego zależało jego życie. To było zbyt zabawne.
— Wątpisz we mnie? — zapytałam, starając się zachować zimną krew.
— Skądże, kochanie — odpowiedział, a w jego głosie było coś, co od razu mnie zbiło z tropu.
Kochanie… Słowo, które przepełniło moją głowę. Tylko dla niego brzmiało jak błogosławieństwo, jak ciepły dotyk. W tej chwili poczułam, jak moje serce przyspiesza.
— Jesteście razem? — zapytał Kian, zbyt głośno, jakby chciał coś wyciągnąć z tej rozmowy.
— Chuj ci do tego — odpowiedziałam ostro, ale wiedziałam, że to tylko początek.
I wtedy zaczęło się odliczanie.
— Trzy…
— Hu, a co jeśli nie wyjdziemy z tego cało? — pomyślałam na głos, ale zaraz potem poczułam, jak mnie ogarnia panika.
Ale nie. Przecież musimy. Muszę.
— Dwa.
Kurva, ale co jeśli znów te jebane hamulce zawiodą? Co jeśli tym razem to będzie koniec? Nie, nie… nie mogę tego myśleć.
— Jeden.
Czuję, jak serce bije mi w szybszym tempie. Jakby nie miało już siły. Ale co, jakby miało? Co jeśli naprawdę nie wyjdziemy z tego? Przecież…
— START!
Uderza mnie dźwięk silnika. Gaz. Cała moc. W środku czuję, jak Kiana wpycha na siedzenie, jakby to był moment, w którym wszystko się kończy.
— Jezus, idiotko! — wrzeszczy, przerażony, a ja tylko analizuję sytuację. Mam zapisaną trasę w głowie, ale nie czuję jej. Nic. Tylko zimny pot na plecach i błysk w oczach.
Zakręt. Ostry. Skręt w lewo, kolejny w prawo, potem ten idiotyczny próg.
Jak… jak to zrobić?
— Octavia skup się, zaraz hamujesz słyszysz — krzyknął Axel.
— Zamknij pizdę — burknęłam wściekła.
Ten Lucas, czy tam pizda, jak mu w ogóle na imię, doganiał mnie znowu.
Szczeniak, pierdolony. Zaraz go nauczę, kto tu rządzi.
— W prawo! — wrzasnął Kian, jakby miał najmniejszy wpływ na moją jazdę.
— Lewo! — powiedział Axel, jakby to miało sens w tej totalnej chaosie.
— Prosto! — dorzuciła Isabell, a jej głos brzmiał tak samo jak reszta — beznadziejnie.
— TO, W KTÓRĄ IDIOCI?! — ryknęłam, nie mogąc już wytrzymać. Kian aż podskoczył, przestraszony moim tonem.
— Lewo! — odpowiedział Axel, a ja nie zastanawiałam się ani chwili. Skręciłam tak ostro, że opony zapiszczały, a ciało przesunęło się na bok, wbijając mnie w fotel.
To mi się podoba.
— Octavia, przepraszam! — wypalił nagle Kian, a ja zaśmiałam się, ale to był śmiech pełen wściekłości, bez odrobiny humoru.
— Zamknij pysk — mruknęłam, nie zwracając na niego uwagi, wpatrzona w drogę, jakby był niewidzialny.
— Pozwól mi wyjaśnić — powiedział, ale jego głos brzmiał jak jedno wielkie zirytowanie.
Starałam się go nie słuchać, wyłączając wszelkie myśli związane z tym gówno-wyścigiem. Chciałam poczuć tylko silnik, skręt, adrenalinę. Reszta nie miała żadnego znaczenia.
— Ja naprawdę nie wiedziałem, że ktoś cię szantażuje i w ogóle… — dodał po chwili, a jego słowa trafiły we mnie jak kamienie.
Zignorowałam go. Przynajmniej miałam nadzieję, że wyciszył się na moment. Chciałam poczuć tę prędkość, nie jego głupie tłumaczenia.
— Axel, gdzie teraz?
— Prawo za sześćset metrów, potem lewo, a reszta prosto — oznajmił, a ja, bez większego zastanowienia, kierowałam się jego wskazówkami, choć wcale nie miałam na to ochoty.
— Octavia — próbował przerwać, ale ja go natychmiast zignorowałam, nie dając mu nawet szansy na dokończenie zdania.
— Zamknij pizdę — ryknęłam.
— Ale — znów przerwałam.
— Nie ma, ale, nienawidzę cię rozumiesz, jesteś dla mnie nikim śmieciu — ryknęłam.
— Hamuj — krzyknął.
No i jak na śmierci to przecież raz.Rozdział 5
༺✮ „𝙆𝙞𝙖𝙣 𝙞 𝙨𝙥𝙤𝙙𝙣𝙞𝙚”✮༻
„Zawsze myślimy, że nam się nie uda.
Ale wtedy wystarczy tylko uwierzyć w siebie”
Serce mi bije szybciej, gdy widzę, jak Axel patrzy na mnie. Mówiąc cicho, nie chcę, żeby ktokolwiek zwrócił na nas uwagę, ale w środku czuję, jak napięcie rośnie. Po raz kolejny muszę zmierzyć się z kimś, kto przekroczył granice i wciąż nie daje mi spokoju.
— Axel — wyszeptałam, zerkając na niego, w nadziei, że to wystarczy. Muszę podzielić się tym, co się dzieje, ale nie chcę, żeby to wciągnęło nas w jeszcze większy bałagan.
— Co się dzieje? — zapytał, patrząc na mnie z zaniepokojeniem. Jego oczy momentalnie zmieniają się, jakby wyczuwając, że coś jest nie tak.
— Znów pisał, dziś po szkole — odpowiedziałam, czując, jak te słowa drżą w moich ustach. To nie jest pierwszy raz, ale nigdy nie byłam na to gotowa. Po prostu nie chcę, żeby jeszcze raz musiał się z nim zmierzyć.
Widzę, jak Axel bierze mój telefon, i wiem, że zaraz wybuchnie. Jego twarz staje się czerwona ze złości, dłonie zaciskają się w pięści. Nawet nie muszę nic mówić, bo już to wszystko wie. Czuje, że coś się dzieje, i nie będzie tego ignorował.
Jego reakcja jest natychmiastowa — nie czeka na moje pozwolenie, nie rozważa opcji. Zdecydowanie zabiera mnie ze sobą. Tak jakbym mogła go powstrzymać. Choćby chciała, nie wiem jak.
— Pójdę z tobą — mówi, a ja odczuwam pewną ulgę. Wiem, że nie będzie chciał mnie narażać, ale i tak czuję, jak w brzuchu coś się ściska.
— Dziękuję — mówię cicho, czując, że mimo wszystko nie jest to koniec naszych problemów.
Nie wiedziałam jeszcze wtedy, jak bardzo się myliłam, nie wiedziałam, że ta decyzja będzie początkiem czegoś, co zmieni wszystko. Tak bardzo chciałam, żeby to była tylko zwykła rozmowa, tylko po to, by zamknąć sprawę raz na zawsze.
Ale to, co się wydarzyło potem, było czymś, czego żadne z nas się nie spodziewało.
30 min później…
Siedzieliśmy na wykładzie i myśleliśmy, co zrobić, żeby Kian wstał, jednak pomoc przyszła sama, bo profesorka sama zawołała go do siebie. Boże nie mogę się doczekać jak zobaczę jego podły wyraz twarzy.
Od ja
Wylałeś??
Od Dylan
Jasna sprawa.
Od Isabell
Czekam na relacje jego.
Od Melody
Nagrajcie go.
Od ja
Pewnie, o idzie!!!!
Gdy Kian szedł, nasze spojrzenia się spotkały, ale ja zrobiłam wściekłą minę i przybrałam obojętny wyraz twarzy, Kian był tak tępy, że siadł i nic, nie poczuł skubany nic, ale to dobrze, bo już nie wstanie, no, chyba że z krzesłem.
— Panno Smith, proszę podejść — usłyszałam głos profesorki I przewróciłam oczami.
Spojrzałam z dala na zadanie. „W kryminalistyce wyodrębnia się następujące działy”.
Ciekawe jakie — pomyślałam w duchu. I wstałam.
— Już idę pani profesor — powiedziałam radośnie i udałam się do tablicy, zaczęłam rozwiązywać zadanie i śmiałam się w duchu.
Zaczęłam pisać;
1) taktykę kryminalistyczną,
2) technikę kryminalistyczną,
3) strategię kryminalistyczną,
4) metodykę kryminalistyczną,
5) teorię kryminalistyczną.
— Gotowe — oznajmiłam, a profesorka zsunęła okulary z nosa i spojrzała.
— Dobrze zrobisz jeszcze jedno, napisz na tablicy. Zakres stosowania taktyki kryminalistycznej, jest bardzo szeroki, obejmuje różne dziedziny związane ze zwalczaniem przestępczości. i wymieni dziedziny — powiedziała, a ja cmoknęłam z irytacją.
Następnie zaczęłam pisać;
1) organizacyjną,
2) karnoprocesową,
3) prewencyjną,
4) operacyjną.
— Już — odpowiedziałam.
— Dobrze, siadaj dostajesz piątkę — powiedziała, a ja natomiast byłam tak szczęśliwa, no ten dzień nie mógł być lepszy.
— Panie Daniels zapraszam — usłyszałam, a następnie minęłam Axela, chłopak dobrze sobie radził, w sumie u nas każdemu spoko szło z materiałem, ale wiadomo, kiedyś się potkniemy, zawsze tak jest.
10 min później…
Właśnie, gdy dzwonek kończył lekcję, czułam, jak cała atmosfera zmienia się w parę sekund. Spakowałam się, ale zanim zdążyłam wstać, moja uwaga przyciągnęła Kiana, który nie mógł wyrwać się z krzesła. Cała sytuacja była tak absurdalna, że zaczęłam się dusić ze śmiechu.
— Kian? — zapytała Isabell z udawanym zmartwieniem, ale ja byłam pewna, że wszyscy wiedzieliśmy, co się dzieje.
— Coś jest nie tak — powiedział, próbując uwolnić się z pułapki, którą mu zaserwowałam.
— Ktoś mnie przykleił! — warknął Kian, starając się zerwać z krzesła.
— No stary, może na siłę spróbuj — podpowiedziała Isabell, a ja już ledwo powstrzymywałam śmiech.
Kian w końcu podjął walkę i, jak w najbardziej dramatycznym stylu, jednym ruchem wstał — z krzesłem przyczepionym do spodni. Usłyszałam ten klasyczny odgłos „jeb” i zaczęłam się śmiać do łez. Kian spojrzał na mnie z wzrokiem pełnym złości i wiedziałam, że to była moja wina.
— Zadowolona!? — krzyknął, rzucając krzesło w moim kierunku, ale nie przestraszyłam się. Zamiast tego, zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej.
— Zależy, czy ty jesteś szczęśliwy — odpowiedziałam, a jego mina zrobiła się jeszcze bardziej komiczna.
Kian usiadł, cały czerwony z wściekłości, trzęsąc się z nerwów. Nie przestawałam się śmiać, ale próbowałam to powstrzymać, by nie zrobić z tego jeszcze większej katastrofy.
— Axel — wykrztusił w końcu, jakby szukał pomocy.
— No? — odpowiedział Axel, prawie nie mogąc powstrzymać śmiechu.
— Masz spodnie? — zapytał Kian, patrząc na Axela z desperacją.
Axel stłumił śmiech i odpowiedział na spokojnie, zupełnie jakby nic się nie stało:
— Nie — odpowiedział krótko.
— Ale ja mam! — krzyknęła Isabell, jakby miała wyjście awaryjne na każdą okazję.
— Pokaż — odpowiedział Kian, nie kryjąc nadziei, że jej spodnie mogą uratować sytuację.
Zerknęłam na Isabell, która zaczęła szukać w swojej torbie. Okazało się, że miała szerokie czarne spodnie, które — nie oszukujmy się — byłyby dla Kiana totalnie nietrafionym wyborem. Wyobraziłam sobie, jak wyglądałby w tych spodniach, i znowu wybuchłam śmiechem.
Kian spojrzał na mnie i, jakby wiedząc, co się dzieje w mojej głowie, postanowił nic nie komentować. Jednak jego mina mówiła wszystko.
Reszta dnia minęła dość szybko, ale atmosfera na uczelni była pełna śmiechu, żartów i lekkiego napięcia. Kian nie miał zbyt dobrego humoru, ale przynajmniej już nie musiał martwić się o krzesło. W końcu, po całym tym chaosie, czuliśmy się, jakbyśmy przeżyli kolejną szkolną przygodę.
6 godzin później…
Po skończonych zajęciach wróciliśmy do dziupli, i zaczęliśmy się przygotowywać do wyjścia.
Od nieznany
Za 20 min.
Do nieznany
Będę.
Od nieznany
Grzeczna dziewczynka.
Do nieznany
Spierdalaj.
Od nieznany
Grzeczniej.
Do nieznany
Grzecznie było.
Stałam przed lustrem, czując, jak adrenalina rośnie. Wzięłam głęboki oddech, starając się uspokoić nerwy, które zaczynały mnie ogarniać. Ubrałam się w ciemną kurtkę, ciężkie buty i chwyciłam broń, czując jej zimną metalową powierzchnię w dłoni. To wszystko działo się za szybko, a serce biło mi szybciej, niż powinno. Spojrzałam na Axela, który też był już gotowy.
Jego postawa, choć starał się wyglądać na opanowanego, mówiła wszystko. Widać było, że w środku jest spięty. Dłonie zaciskające się na broni, napięcie w ramionach — wszystko to sugerowało, że nie jest pewny, co zaraz się wydarzy.
— To, co idziemy? — zapytałam, patrząc na niego uważnie, jakbym czekała na jego znak.
— Tak — odpowiedział krótko, ale jego głos zdradzał, że nie jest pewny, czy naprawdę chce zrobić ten krok.
Jego oczy nie były takie, jak zawsze — spokojne i pełne pewności siebie. Teraz były mętne, trochę za bardzo rozbiegane, jakby szukały odpowiedzi na pytanie, które już dawno nie miało sensu. Wiedziałam, że nie chce tego robić, ale musiał.
I tak, ruszyliśmy. Bez słowa, po prostu każdy wiedział, co ma robić. Niezależnie od tego, jak bardzo się staraliśmy, już nigdy nie wróci wszystko do normy.
Z każdym krokiem w kierunku wyjścia, czułam, jak robi się coraz ciężej. To nie była zabawa, to nie był żart. To było prawdziwe.