- promocja
- W empik go
Red Lies - ebook
Red Lies - ebook
Jedna z najbardziej wyczekiwanych serii Joanny Balickiej!
W psychologii każde kłamstwo ma konkretny kolor. Czerwony oznacza kierowanie się chęcią zemsty, bez zwracania uwagi na konsekwencje.
Caliente Hamilton to twardo stąpająca po ziemi kobieta sukcesu, która swoją przyszłość wiąże z polityką. Niestety jej na pozór idealne życie rodzinne zostaje zachwiane. Kobieta za wszelką cenę stara się zatuszować nieunikniony skandal, gdy tuż przed wyborami dowiaduje się o zdradzie męża.
Pragnąc spotkać się z kochanką męża, Caliente udaje się do kliniki. Jednak zamiast z lekarką staje twarzą w twarz z młodym doktorem, Xanderem Westonem. Kiedy mężczyzna przypadkowo odkrywa tajemnicę kobiety, przedstawia jej propozycję, której trudno się oprzeć: rewanż na niewiernym mężu.
Caliente wie, że romans z młodszym mężczyzną nie będzie wyglądał najlepiej w kampanii wyborczej, jednak pożądanie okazuje się zbyt silne. W dodatku nie zdaje sobie sprawy, że Xander ma pewien powód, aby rozprawić się z senatorem. Oboje z czasem przekonują się, że zemsta może mieć oblicze pełne rozkoszy.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8362-076-3 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Caliente
– Jest pani aktywna seksualnie? – zapytał pan Weston, skupiony wyłącznie na mnie.
Prawdopodobnie każdy mięsień w moim ciele zastygł na to zapytanie. Spuściłam wzrok na paznokcie, stukając nimi o siebie. Ten mężczyzna mnie nie znał, co działało na moją korzyść. Mogłam grać do woli.
– Jakoś tak specjalnie to nie.
– Czy w ciągu ostatnich tygodni podejmowała pani jakąkolwiek aktywność seksualną?
Byłam niemalże pewna, że taksował mnie wzrokiem.
Przechyliłam głowę, po czym założyłam nogę na nogę. Z nerwów aż podrapałam się paznokciem po szyi.
– Jakąś taką drobną – bąknęłam, starając się wodzić spojrzeniem wszędzie tam, gdzie nie było jego.
– I jak? – Chrapliwy głos ożywił wszystkie moje zmysły.
Wybałuszyłam oczy. Co proszę?
– Słucham? – Zerknęłam na niego spod rzęs.
– Poczuła coś pani? – Splótł palce pod brodą, przyglądając mi się z uwagą. – Jakiś bodziec sprawił pani poczucie przyjemności?
Oddech ugrzęzł mi w gardle. Poprawiłam się w miejscu, obciągając materiał sukienki, gdy ta niefortunnie podwinęła mi się nieco za wysoko. No ładnie. Przyszłam skonfrontować się z kochanką męża, a trafiłam do męskiego doktora, sprawiając wrażenie, jakbym złapała chlamydię.
– Chyba tak. – Cała spąsowiałam. – Właściwie to nie pamiętam.
Poruszył szczęką, jak gdyby próbował powstrzymać uśmiech. Zamiast tego naparł nieskazitelnie białymi zębami na dolną wargę. Przyglądałam się jego zwinnym palcom, które przebiegały po klawiaturze laptopa.
– Czy w przeszłości miewała już pani orgazm? – I znów spojrzałam w te jego piekielne oczy.
Nieświadomie rozchyliłam wargi. Dlaczego wciąż prowadziłam tę śmieszną rozmowę? Mężczyzna za biurkiem był młody, a przynajmniej młodszy ode mnie. Przez mankiety medycznego kitla dostrzegłam przebijający się zarys tatuaży. Powracając spojrzeniem do przystojnej twarzy, wygięłam cwaniacko kącik ust.
Oboje możemy mieć niezłą zabawę z tej dziwnej pogawędki. Przynajmniej trochę się pośmiejemy.
– Miałam, panie doktorze. – Chrząknęłam dyskretnie. – I to nie jeden. Miewałam kilkukrotnie mocne orgazmy.
– Czy pojawiał się on wyłącznie w określonych sytuacjach? – dopytywał, ponownie przebiegając palcami po klawiaturze.
Ależ on arogancki. Zaczęło mnie to wkurzać.
– Zaspokaja pan własną ciekawość, doktorze? – Uniosłam brew w grymasie niezadowolenia.
Przeniósł spojrzenie na mnie, na ekran i znów na mnie.
– To część wywiadu, pani Ariston – skontrował poważnym tonem. – Nie ma w tym niczego zabawnego.
Zgarbiłam ramiona, gdy mnie skarcił. O rany. Tego nie przewidziałam.
– Bardzo przepraszam, doktorze. – Przytknęłam dłoń do twarzy. – Strasznie mi głupio.
Rozparł się wygodniej w fotelu, strzelając we mnie wyczekującym spojrzeniem.
– Więc?
– Pyta pan o pozycje? – Wetknęłam pukiel włosów za ucho. – Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia. Może na pieska? Może wtedy, gdy partner unosił mi nogę, wchodząc we mnie od tyłu? O to chodzi?
Palce mężczyzny zamarły nad klawiaturą. Posłał mi spojrzenie, pod którego wpływem zmuszona byłam zacisnąć uda. Facet zaraz dopisze mi zespół niespokojnych nóg!
– Miałem na myśli sytuacje, w których odczuwa pani podniecenie – odparł tak niskim głosem, że słodki dreszcz zawibrował mi w dole brzucha. – Ale dobrze wiedzieć, że wykazuje pani zainteresowanie seksem.
Mogłam przysiąc, że się uśmiechał. Zawładnęło mną niekontrolowane pożądanie. I że niby ja miałam problem z orgazmem? Wolne żarty. Wystarczyło posłać mi odpowiednie bodźce, bym poczuła się jak pieprzona kotka w rui.
– Jak często występuje masturbacja? – Zachrypnięty tembr doktora wywołał u mnie kolejny dreszcz.
Ta gra była jednak warta świeczki. To okazało się zabawne. Uwodzicielskie… i niesamowicie żenujące. Gdyby ktoś nas podsłuchiwał, miałby niezły ubaw.
Oddech wyrwał mi się z gardła, gdy tylko moje napięte z niewytłumaczalnego podniecenia sutki otarły się o materiał koronkowej braletki.
– Raz na jakiś czas. – Przesunęłam wypolerowanym paznokciem po dekolcie.
– Ostatni raz? – Przesunął językiem po górnej partii ust, gdy skupił oczy na laptopie.
Poniekąd poczułam dziwny przypływ złości, że na mnie nie patrzył. Ale z drugiej strony… może to ostudzi moją wyobraźnię.
Rozchyliłam uda, nie mogąc dłużej wytrzymać tego, jak wilgotna się stałam. Aż ogarnął mnie wstyd na reakcję własnego ciała. Przysięgam, że nie czułam tego nigdy wobec żadnego mężczyzny, nie licząc mojego męża.
– Przedwczoraj – wyszeptałam. – Przedwczoraj był ostatni raz.
– I jak?
Wciąż na mnie nie patrzył… a ja tak cholernie chciałam, by na mnie spojrzał. Czyżbym go speszyła?
– O co pan pyta, panie doktorze? – Pozwoliłam wargom wygiąć się w aroganckim uśmieszku.
– Czy masturbacja przyniosła orgazm? – Zerknął na mnie znad laptopa, po raz kolejny przyciskając mnie samym spojrzeniem do fotela.
– Hmm… – Udawałam, że się zastanawiam. – Nie, panie doktorze.
Odnotował to.
– Czy miewa pani fantazje seksualne bądź sny o podłożu erotycznym?
Owinęłam palce wokół skórzanych podłokietników fotela.
Żebyś tylko wiedział, doktorku.
Moja wyobraźnia miała się doskonale. Praktycznie widziałam, jak owija mi te zwinne palce wokół szyi w żelaznym uścisku, a później bezpruderyjnie bierze na fotelu za nami.
Wypuściłam ciche westchnienie. To jakiś absurd. Nie powinnam myśleć w ten sposób, a jednak… podobało mi się to.
Temperatura w gabinecie była tak cholernie wysoka, że czułam, że sukienka przylgnęła mi do ciała. On był tylko młodym doktorem, który przeprowadzał wywiad medyczny, a ja pogrywałam sobie z nim i testowałam wytrzymałość… zarówno swoją, jak i jego.
Przecież i tak widział mnie tu po raz ostatni.
– Czasem je miewam, doktorze. – Naparłam zębami na dolną wargę, gdy z nieskrywaną przyjemnością chłonęłam jego reakcję. – Seks w windzie. Seks na biurku męża… – Zawiesiłam głos dla efektu. – Mój mąż ma w gabinecie zamontowane kamery bezpieczeństwa. Z jakiegoś powodu marzę o tym, by ktoś wziął mnie na jego cholernym biurku. – Pochyliłam się do przodu, czując przypływ fali gorąca. – I chcę, by mąż widział to na nagraniach, panie doktorze.
O tak. To byłaby idealna zemsta za to, co mi zrobił.
Pan Weston odchylił się na oparciu fotela. Potężną dłonią, z odznaczającymi się żyłami, przesunął po brodzie, pieszcząc palcami delikatny zarost.
– Jaki jest stosunek męża do pani fantazji? – Praktycznie widziałam, jak napiął mięśnie szczęki.
– Szczerze? Nic mnie to nie obchodzi. – Zaśmiałam się zupełnie bez humoru. – Mam nadzieję, że to się stanie, panie Weston. – Zerknęłam na swoje paznokcie, po czym rzuciłam mężczyźnie prowokujące spojrzenie. – Mój mąż mnie zdradził. Zamierzam odpłacić mu się czymś, co sprawi, że pożałuje tej decyzji do końca swoich dni.
– Jak bardzo pani tego pragnie? – Zmrużył oczy z uwagą.
– Bardzo.
– Doskonale. – Uśmiechnął się niemalże prowokująco. – Na zdradę nie ma żadnej taryfy ulgowej.
Jasny gwint. Gość tryskał energią dużego fiuta. Na to nie było innego wytłumaczenia.
– Amen. – Starałam się powstrzymać chichot.
Proszę, nie sądziłam, że wizyta u lekarza może przynieść mi tyle rozrywki.
– A jaki jest styl pani życia? – Przeszedł do kolejnej części wywiadu. – Natężenie stresu? Zmęczenie? Jakieś leki? Choroby? Uzależnienie od substancji?
– Stres – odparłam zgodnie z prawdą. – Ostatnimi czasy mam bardzo dużo stresu, panie doktorze.
Zamruczał w odpowiedzi. Ten niski dźwięk przyprawił mnie o dziwne wrażenie, którego tak dawno nie czułam.
Po raz kolejny wprowadził zapis do komputera, a jego oczy przyszpiliły mnie do fotela.
– Proszę się rozebrać, przejdę do badania.
Cała otoczka rozbawienia nagle odpłynęła. Przyłożyłam dłoń do piersi, myśląc, że teraz to on przejął pałeczkę żartownisia. Obserwowałam, jak podniósł się z miejsca, przypominając o tym, jak wysoki był. Podszedł do umywalki znajdującej się pod ścianą i zakasał rękawy kitla, ukazując przy tym wytatuowane nadgarstki.
– Do badania? – Zamrugałam zarumieniona.
– Poza przeprowadzeniem wywiadu wstępnego muszę panią przebadać. – Zatrzymał na moment spojrzenie na mojej twarzy, zanim skupił się na dezynfekcji dłoni. Osuszył je za pomocą papierowego ręcznika, który za moment wylądował w śmietniku. – Proszę się rozebrać i zająć miejsce w fotelu.
Cały komfort tej zabawy nagle odpłynął. Widziałam, jak przygotowywał dla mnie jednorazową odzież. Z zakłopotaniem potarłam kark.
– A czy mogłabym… pozostać w sukience? – zapytałam, powoli podnosząc się z miejsca.
Mężczyzna zlustrował moją sylwetkę, nieco dłużej zatrzymując się na wysokości bioder.
– Myślę, że nie będzie stanowić problemu. – Podszedł do mnie zdecydowanym krokiem, przeskakując spojrzeniem ode mnie do fotela ginekologicznego. – Najpierw zajmiemy się piersiami, a później badaniem miednicy – poinformował, zanim nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.
– Mam się… tam… położyć? – Skierowałam kciuk w stronę fotela.
– Nie, najpierw proszę panią o zdjęcie bielizny. – Delikatny uśmiech zakołysał się na przystojnej twarzy.
Ava, jesteś martwa. Jesteś, kurwa, martwa.
Pan Weston zajął się dostosowaniem fotela do mojej wysokości, co dało mi odrobinę swobody. Sięgnęłam palcami pod sukienkę i westchnęłam z zaskoczeniem. Słodki Jezu. Spalę się ze wstydu, kiedy doktor dostrzeże to, jak wilgotna byłam po rozmowie z nim.
Ostrożnie zsunęłam koronkowe figi, po czym odrzuciłam je tuż obok torebki.
– Proszę się położyć na plecach, zgiąć nogi w kolanach i umieścić je na podpórkach.
Robiłam to wiele razy. Bez problemu umieściłam się na fotelu. Skórzany materiał był przyjemnym kontrastem dla mojego rozgrzanego ciała.
Doktor zlustrował mnie, po czym wykrzywił wargi w zamyśleniu.
– Musi pani odkryć się od pasa w górę. Sukienka jest zbyt obcisła.
Patrzyłam spłoszona w jego ciemne, zmysłowe oczy. Niech go szlag. Niech szlag trafi Avę. Zaczepiłam palcami o ramiączka sukienki, po czym zsunęłam materiał poniżej biustu. Zamierzałam potraktować go jak doktora, choć niewątpliwie miałam kompleksy na punkcie mojego ciała. Nie zaimponowałabym mu tym, co widywał u młodszych pacjentek.
– Biustonosz także.
Zajęłam się rozpinaniem stanika i zrzuciłam go na podłogę.
– Cudownie. – Posłał mi seksowny uśmiech, na widok którego motylki zatrzepotały w podbrzuszu. – Oprzyj się proszę i zrelaksuj.
Och, łatwo ci mówić, doktorku.
Wtuliłam plecy w oparcie. Wodziłam oczami po gabinecie, dopóki palce mężczyzny nie przesunęły się do odkrytej piersi. Wciągnęłam powietrze, na które mężczyzna cicho się zaśmiał.
– Zimne? – Skupił wzrok na mojej twarzy. Ten jego cholerny dołeczek przy uwodzicielskim uśmieszku był uroczy.
– Nie, nie. – Mój głos zabrzmiał niemal jak skrzek. – To było niespodziewane.
– Rozumiem. – Powrócił wzrokiem do piersi, poświęcając im pełną uwagę. – Bada się pani samodzielnie?
Nie powinnam czerpać z tego dotyku ani uncji podniecenia. A jednak… czułam je i to w horrendalnych dawkach. Wlepiłam wzrok w sufit, by utrzymać umysł w ryzach.
– Od czasu do czasu.
Znów ten pomruk zrozumienia.
– Czy do tej pory coś panią zaniepokoiło? Jakiś guzek? Zmiany skórne?
Pokręciłam głową, a dopiero po chwili byłam zdolna wykrztusić z siebie:
– Nie.
Moje sutki były twarde i spiczaste. Opuściłam powieki, by oczami wyobraźni przedostać się do krainy czegoś zupełnie nieerotycznego.
Pieluchy. Wymiociny. Stare skarpety.
Ale to, do cholery, nie działało!
Zgrabne palce pana Westona wyznaczały koliste kręgi. Kiedy tylko dotarł do brodawki, by uszczypnąć sutki, skuliłam palce u stóp, a niekontrolowany jęk wyrwał się z moich ust. Zerknęłam na mężczyznę z zaskoczeniem.
– Wybacz, czy to było zbyt mocne? – Przeskoczył spojrzeniem od moich ust do oczu.
O mój Boże.
– Nie – wyszeptałam. – Przepraszam, jestem wrażliwa.
Nie było w tym nic erotycznego. Absolutnie nic erotycznego. To normalne badanie piersi. Przecież należało sprawdzić brodawki, czy nic z nich nie wypływa. Towarzyszące temu podniecenie w obliczu takiego faceta było naturalne.
– Widzę. – Wygiął kącik ust ku górze. – W porządku, ja również nie wyczułem niczego niepokojącego. Może pani zakryć piersi.
Zaparłam się łokciami, unosząc nieco ponad fotel. Przycisnęłam materiał sukienki do biustu, gdy słowa Avy przemknęły mi przez myśli.
– Panie Weston? – zaczęłam dość nieśmiało, czując, że policzki praktycznie płoną mi od buchającego gorąca.
– Tak? – Zerknął na mnie przez ramię, gdy naciągał lateksową rękawiczkę na dłoń.
– Mogę pana o coś zapytać?
– Zawsze. Jestem tu, by udzielić odpowiedzi na dręczące panią pytania – odparował przyjemnie brzmiącym tonem.
Rozluźniłam się, czując lekkość w sposobie jego wypowiedzi. Opuściłam oczy, zerkając na dekolt, który skrywałam, zanim odważyłam się powoli odsłonić biust.
– Jest pan mężczyzną i chciałabym zapytać pana o opinię – szeptałam mrocznie, zerkając na niego spod rzęs. – Czy moje piersi wyglądają… dobrze?
Nie wiem co, do cholery, strzeliło mi do łba, by zadać mu takie pytanie. Doktor zwrócił się do mnie przodem, a lateks zatrzeszczał przy jego wytatuowanym nadgarstku.
– Dobrze? – Wygiął brew w łuk, sunąc paraliżującym spojrzeniem od mojego biustu, aż dotarł do twarzy. – Są niesamowite.
Mgła podniecenia w tej chwili całkowicie spowiła moje ciało, atakując każdy wrażliwy nerw. Niepohamowany strumień bezwarunkowego dreszczu musnął mi kark, znajdując odpowiedź gdzieś między udami. To właśnie tam czułam niesamowite iskry.
– Naprawdę? – dukałam zarumieniona.
Pan Weston poruszył szczęką, a jego język przemknął po wnętrzu ust, jak gdyby się nad czymś zastanawiał. Oparł wreszcie dłonie na podpórkach, po obu stronach moich szpilek.
– Pani Ariston, pyta mnie pani prywatnie jako mężczyznę czy jako doktora? – zapytał z nutą arogancji, przesuwając spojrzeniem ciemnych oczu po mojej twarzy.
Oddech zakołysał mi się w tyle gardła, gubiąc się gdzieś w drodze do płuc. Założyłam kosmyk włosów za ucho, spuszczając wzrok w zakłopotaniu.
– Przepraszam, to głupie. – Przyłożyłam dłoń do twarzy, w myślach opieprzając się za taką bezmyślność. – Na pewno ma pan po dziurki w nosie takich pacjentek jak ja.
– Takich, to znaczy jakich? – Nieskrywaną przyjemność sprawiało mu przyszpilenie mnie pytaniami do niewidzialnego muru.
Posłałam mu przepraszające spojrzenie.
– No nie wiem… – Wzruszyłam ramionami. – Starych rozwódek z głupimi problemami?
– Starych? – Zerknął na mnie z wyrazem niedowierzania. – Jest pani dojrzała, i jeśli mogę pozwolić sobie na określenia, to także atrakcyjna i piękna – mówił, a jego oczy nawet na chwilę nie opuściły mojej twarzy. – Ktokolwiek obniżył pani poczucie własnej wartości był skończonym durniem.
Moje wnętrzności wirowały niczym rollercoaster. Uznałam za niegrzeczne słowa, które padły z ust doktora, ale cholera, ten dreszcz nieprzyzwoitości był silnym afrodyzjakiem.
– Czy możemy przejść teraz do kolejnej części badania? – Odsunął się, pozwalając mi wziąć głębszy wdech. Nie wiedziałam, że tak bardzo tego łaknęłam.
– Tak, oczywiście.
Zakryłam piersi, naciągając ramiączka sukienki na ramiona. Położyłam się wygodnie w fotelu. Czułam, jak cała dygoczę przed doktorem.
– Proszę, rozchyl nogi na podpórkach i zrelaksuj się.
Wykonałam posłusznie polecenie.
– Osuń się nieco bliżej – wydał kolejny rozkaz.
– W ten sposób? – Starałam się przesunąć ku dołowi.
Mężczyzna złapał mnie za biodra, a wszystko we mnie zamarło. Niespodziewany prąd wywołany kontaktem naszych ciał przeszył mnie od palców po ostatni włos na głowie. Czułam jego siłę we wszystkim, co robił. Złapał mnie pewnie i niezwykle ostrożnie przyciągnął aż do krawędzi.
– Teraz jest doskonale. – Strzelił we mnie zmysłowym spojrzeniem, gdy niespiesznie podwinął mi sukienkę ponad linię bioder.
Odchyliłam głowę na oparcie. Wbiłam oczy w sufit, modląc się, by efekt mojego podniecenia nie był dla niego zbyt oczywisty. Serce waliło mi pod żebrami z finezją młota. Splotłam palce pod piersiami i kontrolowałam oddech.
Wdech, wydech, wdech, wydech. To tylko badanie. Całkowicie w porządku.
– Niech pani do mnie mówi – podjął rozkazującym tonem. – Widzę, że jest pani spięta.
Z zaskoczeniem uniosłam brwi. Praktycznie roztapiałam się pod nim jak jakaś małolata, a on kazał mi do siebie mówić?
– Ale o czym? – Zwiesiłam na niego wzrok.
– Na przykład o tym, czym się pani zajmuje?
W chwili gdy palce mężczyzny przesunęły się po moim wzgórku, zatrzepotałam rzęsami z zakłopotania. Jeszcze żaden mężczyzna, poza moim mężem, nie dotykał mnie tam na dole.
– Jestem… – Przełknęłam z trudem. Nie mogłam wyjawić mu prawdy. W końcu i tak więcej się tu nie pojawię. – Pracuję w korporacji.
– W korporacji? – powtórzył, przebiegając zgrabnymi palcami po zewnętrznej części kobiecości. – Jaka branża?
Wirowałam oczami po pokoju. Rany boskie. Jego zmysłowy tembr w niczym mi nie pomagał.
– Zarządzanie. – Kolejne brudne kłamstewko.
– Byłem przekonany, że to coś związanego z władzą. – Nasze spojrzenia się skrzyżowały, gdy tylko to powiedział. – Mogę ją wyczuć w tym, co pani mówi.
– Och… – sapnęłam zaskoczona, gdy potarł łechtaczkę. – Doprawdy?
Ponownie odpowiedział mi zgodnym pomrukiem. Tym razem ten zawibrował mi we wnętrzu. Zacisnęłam powieki, bojąc się chociażby drgnąć, by nie doprowadzić do orgazmowej katastrofy.
– Z zewnątrz wygląda to cudownie – odparował z uznaniem, odsuwając się nieco. – Teraz sprawdzimy szyjkę macicy, w porządku?
– Byle do końca, panie doktorze – sapnęłam w powietrze.
– Zawsze doprowadzam sprawy do końca, pani Ariston.
Wyczułam w tych słowach podwójne dno. Poczułam, jak rumieńce wypłynęły mi na policzki. Powachlowałabym się, ale w tej sytuacji byłoby to nieodpowiednie. Odniosłam wrażenie, że serce zabiło mi w tyle gardła.
– To dobrze – skontrowałam równie aroganckim tonem. – To doskonała cecha mężczyzny.
– Dziękuję za komplement – odparował zachrypniętym śmiechem. – A teraz proszę, rozluźnij się dla mnie, pani Ariston.
Zerknęłam w dół, widząc go ustawionego idealnie między moimi nogami. Ten widok wprowadził mój szalony umysł w najwyższe obroty. Opuściłam głowę na oparcie i mocno zacisnęłam powieki.
Skupiałam się na tym, co słyszałam. Użył czegoś do spryskiwania. Coś zazgrzytało. Ponownie mnie dotknął. Presja jego palców na mojej cipce była delikatna, choć stanowcza. Poczułam chłód u wejścia pochwy. Och, spokojnie. To tylko wziernik. Wciągnęłam cicho powietrze.
– Czy to jest w porządku, pani Ariston? – Głos mężczyzny dotarł do najskrytszych czeluści moich brudnych myśli. – Możemy kontynuować badanie?
– Tak – wyszeptałam.
Cisza. Skupił się na czymś. Poczułam rozwarcie. Mocniej wykręciłam palec z napięcia.
– Cudownie – mruczał ochryple. – Zaczynam wierzyć, że nie ma pani żadnych wad.
Gęsia skórka w błyskawicznym tempie pokryła moją skórę.
Oddychaj, Cali. Oddychaj.
Doktor wysunął ze mnie sprzęt ginekologiczny i odłożył go na miejsce.
– A teraz zbadam panią palcami, w porządku?
– Cali – sapnęłam w powietrze.
– Słucham? – Głęboki głos musnął moją odkrytą skórę.
Gdy tylko moje oczy sięgnęły jego, dostrzegłam błysk czegoś nieodgadnionego w spojrzeniu mężczyzny. Zwilżyłam wargi. On przełknął ślinę.
– Mam na imię Cali – powiedziałam nieco głośniej. – Caliente.
– Chcesz, żebym zwracał się do ciebie po imieniu?
Byłam cała w nerwach, skąpana nieuzasadnioną falą pożądania.
– Tak – niemalże poprosiłam. – Będę czuła się z tym… bardziej zrelaksowana.
– Czego tylko sobie życzysz, Cali.
Im dłużej na siebie patrzyliśmy, tym więcej dreszczy przeszywało moje ciało.
Doktor pokrył czymś rękawiczkę. Żadne z nas nie zerwało kontaktu wzrokowego, gdy ponownie naparł na mnie palcami. Potarł delikatnie łechtaczkę, zanim zanurkował do gorącego wnętrza. Nogi mi zadrżały, wydałam nieskrępowany jęk. Szpilka z prawej stopy runęła na podłogę z hukiem.
– O mój… – Poczerwieniałam z zawstydzenia. – Przepraszam, panie Weston.
– Cali, zrelaksuj się – próbował przemówić mi do rozsądku. – Czuję, jak się na mnie zaciskasz.
Powietrze zgęstniało między nami albo to mnie kompletnie zabrakło tchu. Zakleszczyłam palce wokół podłokietników fotela, walcząc z wewnętrzną potrzebą rozkoszowania się tym dotykiem.
– Cali. – Tym razem podniósł ton, brzmiąc ostrzej. Oparł mi dłoń na dole brzucha. – Postaraj się odprężyć.
Poruszył we mnie palcem, aż parsknęłam nieopanowanym śmiechem. Odnalazłam jego spojrzenie. Wygiął usta w rozkosznym uśmieszku.
– Co takiego? – Ściągnął ku sobie brwi.
– Och, nic, panie doktorze.
Serce tak mocno waliło mi w piersi, że czułam je w uszach. Puls zdecydowanie mi przyspieszył. O nie. Nie jest dobrze. Badał moje wnętrze, skupiając uwagę na diagnozowaniu. Poruszył palcem jeszcze raz. I kolejny. Nieco mocniej.
O nie.
Nogi mi zadrżały. Walczyłam z tym tak bardzo, że prawie sama się udusiłam. Napływające spazmy rozkoszy ukłuły mnie w podbrzusze, rozlewając się przez resztę domagających się tego zmysłów.
Odrzuciłam głowę, powstrzymując jęk i boleśnie przygryzłam wargę.
– Cali?
Nadymałam policzki. Gorąco rozlało się mi po dekolcie, sięgając twarzy.
No i chuj bombki strzelił.
Napięcie powoli się rozeszło. Uniosłam wzrok na mężczyznę. Oblizał kusząco wargi, chrząkając cicho. Słodkie dzieciątko Jezus, on to zauważył!
Zacisnęłam uda, gdy wysunął ze mnie palce. Zeskoczyłam z fotela, poprawiając w pośpiechu sukienkę.
– O Boże, to takie głupie – syknęłam do siebie.
– Wszystko w porządku, pani Ariston? – Czułam, że patrzył na mnie wyczekująco.
Milczałam, karcąc się w myślach. Co za upokorzenie. Chryste. Właśnie doszłam na palcach nieznajomego mężczyzny. Z prędkością światła wsunęłam koronkowe figi na tyłek. Serce biło mi jak popierdolone, a umysł wirował z natłoku emocji.
– Caliente. – Tym razem podniósł głos.
– Co? – Obrzuciłam go oschłym spojrzeniem.
– Wróć na fotel, nie skończyłem badania.
– To niedorzeczne. – Pokręciłam głową w sprzeciwie. – Nie powinnam była w ogóle tu przychodzić!
Zsunął rękawiczki z dłoni, po czym wrzucił je do kosza na śmieci. Wzrok mężczyzny padł na moją twarz. Nie wyglądał na zaskoczonego, bardziej zmieszanego.
– To normalna reakcja, Cali. Nie musisz czuć się z tego powodu skrępowana.
– Nie bądź bezczelny – wycedziłam, wsuwając szpilkę na stopę. – Jak zdążyłeś zauważyć, nie mam żadnych problemów z anal… ana…
– Anorgazmią – poprawił mnie, powstrzymując bezczelny uśmieszek.
Co za gnojek!
– Nie waż się ze mnie śmiać. – Wystawiłam ku niemu palec, zmniejszając dzielący nas dystans. – I ani słowa o tym, co tu się wydarzyło.
Pan Weston odepchnął się od biurka. Wyprostował się, dumnie wypinając pierś. Przebiegł spojrzeniem po mojej twarzy, zawieszając go na moment na moich ustach. Aż przygryzłam je z nerwów.
– Widzę, że nie masz problemu – wydusił, powstrzymując się od rozbawionego śmiechu. – Cali, to naprawdę normalna reakcja.
Tego sukinkota to bawiło!
Gorąca para prawie szła mi uszami. Zabrałam torebkę i przewiesiłam ją przez ramię.
– Nie mam problemów ani z jednym, ani z drugim – wypaliłam, mrużąc gniewnie oczy. – Przyszłam tu, by utrzeć nosa kochance mojego męża. Ale ty… – Wbiłam ostry koniec paznokcia w jego twardy tors. – Jeśli komukolwiek o tym powiesz, znajdę cię. Pożałujesz tego.
Poruszył szczęką, jak gdyby próbował powstrzymać rozbawienie. Brew powędrowała mu w górę, za nic miał moje ostrzeżenie.
– Skarbie… – Złapał mnie za palec i siłą opuścił go z mostka.
– Skarbie? – warknęłam rozzłoszczona. – Skarby to się kopie trzy metry pod ziemią, bezczelny szczeniaku! Dla ciebie jestem panią Hamil… – Zdławiłam krzyk. – Ariston. Panią Ariston.
Zwęził powieki. Pyszałkowaty uśmieszek ocieplił ostre rysy twarzy, coś zmieniło się w jego spojrzeniu.
– Hamilton… – Skrzyżował ręce na piersi, a szerokie ramiona zarysowały się pod medycznym kitlem. – Żona pana senatora. Tak, teraz kojarzę.
Zarumieniłam się po same uszy. Wciągnęłam powietrze, zanim prychnęłam.
– Pyskaty gówniarz.
Zamierzałam się odwrócić, ale poczułam żelazny ucisk na przegubie. Złapał mnie hardo i przyciągnął pod swoje lico, aż uderzyłam o jego tors.
– Szykuje się skandal, co? – Błysnął do mnie cwaniackim uśmiechem, ukazując przy tym perłowe zęby. – Dlatego jesteś taka zestresowana.
– Jeśli to, co działo się w tym gabinecie, wyjdzie na jaw, zapewniam ci… – Wygrażałam mu palcem. – Że długo tu nie popracujesz.
– Czyżby? – Znów się wyszczerzył.
Gnojek był ucieleśnieniem pewności siebie. Ostatkiem samokontroli nie zdarłam mu z twarzy tego zadowolenia.
Szaleństwo. To jakieś szaleństwo. Wyrwałam rękę z uścisku mężczyzny i cofnęłam się o krok. Był taki arogancki i zuchwały. Niech go diabli wezmą. Oszczędziłam sobie wykrzyczenia, by się pieprzył.
Opuściłam gabinet, starając się jak najszybciej przedostać się do wyjścia. Drżącą ręką sięgnęłam po telefon. Odezwała się automatyczna sekretarka.
– Ava? – wycedziłam rozgorączkowana do słuchawki. – Ja cię, kuźwa, zabiję!