- bestseller
- promocja
- W empik go
Red Shirt - ebook
Red Shirt - ebook
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze współlokatorką dziewczyna musi wyprowadzić się z akademika.
Jej starszy brat, Callum, proponuje, by zamieszkała z nim oraz dwoma jego najlepszymi przyjaciółmi będącymi popularnymi członkami uniwersyteckiej drużyny hokejowej.
Jednym z nich jest Hayden McCarthy, utalentowany bramkarz Hoosiers, znany na kampusie z wybuchowego charakteru oraz lekkiego podejścia do relacji z kobietami. Blake kojarzy chłopaka tylko dlatego, że kiedy poznali się rok temu, sprawił jej przykrość nieprzemyślanymi słowami. Nie ma pojęcia, że on już wtedy zwrócił na nią uwagę.
Wkrótce Blake i Hayden orientują się, że są jedynymi osobami znającymi największy sekret Calluma. Czy wspólna tajemnica ich do siebie zbliży?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8362-745-8 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Red Shirt to historia osadzona w uniwersum Uniwersytetu Indiana. Oznacza to, że bohaterowie tej książki pojawili się jako postacie poboczne w napisanej przeze mnie dylogii „Science”. „Scars On Ice” stanowi jednak zupełnie odrębną serię, którą można czytać bez jej znajomości. Chociaż w Red Shirt pojawiają się nawiązania do The Science of Temptation oraz The Science of Affection, do ich zrozumienia nie jest potrzebne wcześniejsze poznanie fabuły tych książek.
Jeżeli postanowisz sięgnąć po dylogię „Science”, pamiętaj, że w odróżnieniu od Red Shirt jest ona skierowana wyłącznie do pełnoletnich czytelników.
Dla wszystkich, którym czyjeś słowa
wyryły permanentny ślad w duszy.ROZDZIAŁ DRUGI
Hayden
Nie mam pojęcia, co się dzieje, gdy Callum wpada do mojego pokoju o nieludzkiej godzinie i siłą wyciąga mnie z łóżka. Wybudził mnie z cholernie głębokiego snu, więc przez kilka pierwszych sekund jestem zbyt roztargniony, żeby chociaż wydrzeć na niego mordę, o przeciwstawieniu się mu nie wspominając.
– Co ty robisz, do chuja? – mamroczę dopiero, gdy sadza mnie na kanapie w salonie.
– Poczekaj tu – rozkazuje, a potem biegnie na górę po swoją kolejną ofiarę.
Po chwili do moich uszu dociera głos wkurwionego Kierana.
Kiedy docierają na dół, chłopak wygląda, jakby miał ochotę zamordować Calluma gołymi rękami. I wcale mu się nie dziwię, bo najchętniej zrobiłbym to samo.
– Ty naprawdę jesteś pierdolnięty – bąka Kier, siadając obok mnie na sofie.
Obaj mamy na sobie tylko bokserki i obaj po wczorajszej imprezie wyglądamy jak gówno. Cal natomiast nie dość, że jest już w pełni ubrany, to w dodatku sprawia wrażenie rozbudzonego, co wydaje się dziwne, zważając na fakt, że zazwyczaj w niedziele to on z nas wszystkich śpi najdłużej. I kiedy już mam go zapytać, co się stało, blondyn staje naprzeciwko nas i z poważną miną oświadcza:
– Słuchajcie, jeszcze dziś moja siostra wprowadzi się do nas i zajmie pokój Devona. To niezwykle wyjątkowa sytuacja. Muszę jej pomóc.
To już oficjalne. Mojego przyjaciela do reszty pojebało.
Gdybym nie miał kaca i nie bolałaby mnie głowa, to pewnie nawet bym się zaśmiał.
A może to Callum po tym, jak dostał wczoraj krążkiem w głowę podczas meczu, zaczął mieć z nią jakieś problemy? Miał kask, więc to raczej niemożliwe. Lekkie wstrząśnienie mózgu? To już o wiele bardziej prawdopodobne, ale wieczorem nic na to nie wskazywało.
– Zaraz, co? – pyta Kieran.
– Chyba zwariowałeś – prycham, rozciągając zastałe po nocy mięśnie ramion i pleców.
– Moja siostra z nami zamieszka – powtarza Cal. – Ma na imię Blake – przypomina, czym jeszcze bardziej mnie denerwuje, bo nie rozumiem, dlaczego wydaje mu się, że moglibyśmy nie zapamiętać imienia jego cholernej siostry.
Przecież poznałem Blake. Pamiętam jej imię. Doskonale je, kurwa, zapamiętałem.
– Tak, to zrozumieliśmy – mówi Kier, odgarniając z czoła kosmyki czarnych włosów. – Nie wiem tylko, dlaczego wydaje ci się, że możesz podejmować takie decyzje sam, bez wcześniejszej konsultacji tego z nami.
– Przecież właśnie to z wami konsultuję – odpowiada Cal ze słyszalną w głosie frustracją.
– Nie – zaprzecza Kieran. – Właśnie nam oznajmiłeś, że Blake wprowadzi się do naszego domu, jakbyś już sam wcześniej o tym zadecydował.
– To absurd – stwierdzam.
– Musicie się zgodzić!
Że co?
– Nic nie musimy – odparowuję natychmiast. – O czym ty w ogóle mówisz? – W odróżnieniu od Kierana nie udaję spokojnego. – Łóżko Devona jeszcze nie zdążyło po nim ostygnąć, a ty już znalazłeś kogoś na jego miejsce. Przecież nie rozmawialiśmy o tym, czy wynajmiemy komuś ten pokój!
– No właśnie – przyznaje mi rację Kier. – Co kazało ci sądzić, że ściągnięcie tutaj swojej siostry to dobry pomysł?
Cal wypuszcza z siebie głośno powietrze, a potem opada na jeden z foteli.
– Nic, kurwa – wyrzuca ze zrezygnowanym wyrazem twarzy i składa ręce na brzuchu. – Tak naprawdę uważam, że to chujowy pomysł, ale nie mam innego, a Blake musi wynieść się ze swojego pokoju w akademiku tak szybko, jak to możliwe. Najlepiej jeszcze dzisiaj.
– Dlaczego? – Kier zadaje to pytanie za nas dwóch.
Cal opowiada nam o swojej siostrze oraz jej przygodach z jebniętą współlokatorką z Collins. Z każdym wypowiedzianym przez siebie słowem wkurza się coraz bardziej, aż w końcu zaczynam rozumieć, co go tak bardzo zdenerwowało i dlaczego postanowił wyciągnąć nas z łóżek o nieludzkiej godzinie.
Znam Calluma kilka ładnych lat i zdążyłem przywyknąć już do jego wybuchowych, często nieprzemyślanych reakcji. Z całej naszej ekipy to on jest najbardziej emocjonalny, nierzadko pod wpływem chwili podejmuje gówniane decyzje i gada rzeczy, których później żałuje. I chociaż zazwyczaj nie zamyka mu się buzia, za co często mam ochotę mu walnąć w łeb, to właśnie o swojej siostrze jak dotąd opowiadał bardzo mało.
Z tego, co wiem, Blake rozpoczęła studia na naszym uniwersytecie w tamtym roku. Od tego czasu widziałem ją na oczy aż jeden raz, bo z jakiegoś niezrozumiałego powodu Cal nigdy nie zaprosił jej do naszego domu. To znaczy z jednej strony domyślam się, dlaczego tego nie zrobił, ale z drugiej uważam to za trochę dziwne. Dlaczego nie chciał, żeby jego siostra, z którą – na tyle, na ile zdążyłem się zorientować – na co dzień utrzymuje raczej dobre stosunki, poznała nas bliżej? W końcu przyjaźnimy się od czterech lat, gramy w jednej drużynie i spędzamy ze sobą prawie każdą wolną chwilę.
Blake poznaliśmy przypadkowo na jednej z imprez, a ja nawet pomimo tego, że byłem tamtej nocy wstawiony i – wow, co za, kurwa, niespodzianka! – w nie najlepszym humorze, całkiem dobrze ją zapamiętałem. A właściwie to b a r d z o dobrze ją zapamiętałem. Na tyle dobrze, że później jeszcze kilka razy wracałem myślami do jej uroczych, zarumienionych policzków oraz nieśmiałego spojrzenia rzuconego spod zasłony gęstych rzęs. Siedziała z nami jakiś czas przy stoliku, ale przez to, że Cal zachował się wtedy jak fiut i przez niego wyszedłem przed nią na ostatniego chuja, wkurwiłem się i po prostu stamtąd poszedłem.
Potem widziałem ją w klubie jeszcze jeden raz. Zamiast tańczyć ze swoimi koleżankami na parkiecie, stała przy barze z jakimś kolorowym drinkiem w dłoni. Nie wyglądała, jakby się dobrze bawiła. Sam też bawiłem się beznadziejnie. Przez moment miałem nawet ochotę do niej podejść i z nią porozmawiać tylko po to, żeby zrobić Callumowi na złość, ale ostatecznie się na to nie zdecydowałem. Zamiast tego stałem z boku i gapiłem się na nią jak ostatni debil. Do dzisiaj nie wiem, co sprawiło, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. Mała Howard zdecydowanie nie jest dziewczyną, na którą normalnie zwróciłbym uwagę, ale jakoś tak… Sam nie wiem. Może to jej obcisły, pomarańczowy top i wylewający się z niego pokaźnych rozmiarów biust rzuciły na mnie jakiś pierdolony urok. A może po prostu wypita wódka namieszała mi w głowie. Nie mam pojęcia, ale później starałem się już więcej nie wracać do niej myślami, bo czułem się źle ze świadomością, że w ogóle pomyślałem w ten sposób o młodszej siostrze swojego kumpla. Może więc jednak jestem chujem, za jakiego uważa mnie Cal?
– Ona również nie uważa tego za idealne rozwiązanie… – Zamiast rozmyślać, ponownie skupiam się na tym, co mówi Callum. – Blake… Jest dość specyficzna. To znaczy, kurwa, źle to zabrzmiało. Chodziło mi o to, że moja siostra różni się od nas i od większości dziewczyn, które kiedykolwiek przebywały w tym domu. Dlatego nie chciałem jej wciągać w swoje życie i jej go pokazywać. Blake na co dzień jest raczej zamknięta w sobie i, w odróżnieniu ode mnie, niezbyt komfortowo czuje się w towarzystwie nowo poznanych ludzi, dlatego też nie cieszy się z tego, że być może zamieszka z… – spogląda wymownie na mnie i na Kiera, a dokładniej na nasze nagie torsy i bokserki – …wami, ale rozumie, że w tej chwili to jedyne możliwe rozwiązanie. Znam ją i wiem, że gdyby to nie była ostateczność, nigdy by się na to nie zgodziła. Tym bardziej proszę was o to, żebyście się też zgodzili. Nie wyobrażam sobie, by B. spędziła kolejną noc pod jednym dachem z tą wariatką.
W salonie zapada cisza. Zerkam niepewnie na Kierana, zauważając, że wpatruje się w Calluma z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Sam również nie wiem, co powiedzieć. Przez tyle czasu mieszkaliśmy tu sami, we czwórkę, a teraz nie dość, że jeden z naszych kumpli nas zostawił, to na dodatek drugi chce sprowadzić tutaj swoją siostrę. I co? Może jeszcze mielibyśmy przez to wprowadzić w domu jakieś nowe zasady?
– Przypuśćmy, że się zgodzimy – odzywa się niespodziewanie Kieran, na co odwracam głowę w jego stronę i wbijam w niego zdezorientowane spojrzenie. – Na razie tylko gdybam – uspokaja mnie, jednocześnie unosząc ręce w geście obronnym.
Dopiero teraz zauważam ogromnego siniaka między jego tatuażami. Fioletowy ślad ciągnie się od obojczyka, przez ramię, aż do bicepsa i wygląda beznadziejnie. To pewnie pamiątka po wczorajszym przygnieceniu do bandy przez tego kutasa, Dawsona.
– Tak więc przypuśćmy, że się zgodzimy – powtarza, znów wpatrując się w Calluma. – Na jak długo Blake miałaby się u nas zatrzymać?
– Do czasu, aż nie zwolni się dla niej miejsce w innym pokoju w Collins.
– A dlaczego nie może przenieść się do innego akademika? – pytam, stukając nerwowo palcami o podłokietnik. – Przecież jest ich na kampusie mnóstwo.
– Wszystkie są przepełnione. Poza tym jeżeli wymelduje się teraz z Collins, już tam nie wróci, a bardzo jej zależy, żeby zostać w tym akademiku jak najdłużej, bo ma stamtąd blisko na wydział i do pracy.
Wiem, gdzie jest Collins. Tak się składa, że Kelley⁵, gdzie sam studiuję, znajduje się w pobliżu. Mimowolnie przeskakuję w myślach po wydziałach zlokalizowanych w okolicy. Wydział Psychologii, Informatyki i Geologii. Gdyby uczęszczała na ten pierwszy lub drugi, to zapewne bym o tym wiedział, bo Briana, czyli… cóż, obecnie nazwijmy ją po prostu moją dobrą znajomą, studiuje psychologię, a Kieran programowanie, więc raczej natknęliby się na małą Howard chociaż raz gdzieś w holu i nam o tym wspomnieli. Czyli co, geologia? Serio, siostrę Calluma kręci budowa Ziemi? A może skamieliny jak Rossa z Przyjaciół? Kurwa, tak właściwie dlaczego ja w ogóle o tym rozmyślam?
– Nie wiem, Cal – wzdycha Kier, pocierając dłonią po swojej nieogolonej twarzy. – Rozumiem, że chcesz pomóc swojej siostrze, ale ja się raczej do tego nie nadaję. Jedyną kobietą, z którą jak dotąd mieszkałem, była moja mama, i trochę się martwię, że nie umiałbym się odpowiednio zachować przy twojej siostrze.
– Przecież ty i tak przez większość czasu siedzisz zamknięty w swoim pokoju. – Dopiero po chwili orientuję się, że nie powinienem był tego mówić. Lepiej byłoby, gdybym powiedział, że Kier jest chujowym współlokatorem, bo robi syf i zdarza mu się chodzić po domu bez ubrań. Ale to nieprawda. Ja o tym wiem, on o tym wie i Cal również.
Trochę zaczynam żałować, że nigdy nie zdarzyło mi się wyjść z pokoju nago. Mógłbym teraz tego użyć jako argumentu. I byłby to naprawdę m o c n y argument.
– Słuchaj, stary – zwracam się do blondyna ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. – Ja też rozumiem, że twoja siostra znalazła się w beznadziejnej sytuacji, ale nie możesz od nas oczekiwać, że przyjmiemy ją tak nagle z otwartymi ramionami. To poważna decyzja, nad którą chciałbym się dłużej zastanowić. Przecież dobrze wiesz, że planuję w tym roku przycisnąć z nauką, o skupieniu się na grze nie wspominając.
– I w czym ona ci będzie niby przeszkadzać? – Cal mruży powieki, zdezorientowany.
– Nie jestem przyzwyczajony do obecności kobiety w domu, więc na pewno byłoby to w jakiś sposób… – zastanawiam się przez moment nad odpowiednim słowem – …rozpraszające. – Okej, to zdecydowanie nie było odpowiednie słowo i wiem, że przejebałem sobie u Calluma już w tej samej chwili, gdy je wypowiadam.
– To moja siostra, Hayden – przypomina wzburzony. – A nie jakaś tam zwykła kobieta. I nie będziesz się do niej zbliżał, więc nie rozumiem, dlaczego miałaby cię rozpraszać.
– Ja pierdolę… – Sfrustrowany przecieram twarz dłońmi. – Przecież wiesz, że nie o to mi chodziło. Po prostu… Nie potrzebuję w życiu komplikacji.
– Moja siostra nie jest żadną komplikacją.
– Dla mnie jest.
Prycha.
– Myślałem, że akurat ty mnie zrozumiesz. Sam masz młodszą siostrę. Czy gdyby Maisie znalazła się w podobnej sytuacji, nie zrobiłbyś wszystkiego, żeby jej pomóc?
Teraz to on sobie u mnie przejebał.
– Wiesz co? Wal się! – wyrzucam, wkurwiony tym, że postanowił wykorzystać w tej rozmowie moją Maisie.
– Hayden… – próbuje uspokoić mnie Kieran.
– Nie, North. Nie pozwolę, żeby on w ten sposób próbował mną manipulować!
– Wcale tobą nie manipuluję – zaprzecza Cal.
– Nie? To co to, kurwa, niby było?! Maisie ma dwanaście lat. Jest dzieckiem i nie chcę, żebyś wykorzystywał ją, by na mnie wpłynąć.
Patrzymy sobie w oczy przez kilka sekund, aż w końcu chyba Cal zdaje sobie sprawę, jak okropnie się zachował.
– Przepraszam – odpiera, tym razem już spokojnym głosem. – Po prostu bardzo zależy mi na tym, żebyście się zgodzili.
– To wybrałeś sobie beznadziejny sposób, by nas do tego przekonać.
– Co mam jeszcze zrobić? – Brzmi na zdesperowanego. – Powiedziałem Blake, że się zgodzicie. Kazałem jej już nawet zacząć się pakować.
– Więc to odwołaj.
– Nie. Nie mogę.
Nie no, za chwilę chyba mu wyjebię.
I kiedy już mam wstać z kanapy, żeby uciec do swojego pokoju przed rosnącymi we mnie emocjami, do moich uszu dociera głośne trzaśnięcie drzwiami. Wszyscy trzej obracamy głowy w kierunku przedpokoju, skąd chwilę później wyłania się nasz przyjaciel, Devon. Wchodzi do salonu jak gdyby nigdy nic. Cały spocony i ubrany w strój sportowy.
Kręcę głową. Nie mogę uwierzyć, że biegał w niedzielę rano. To dzień przeznaczony na regenerację i kto jak kto, ale on, jako nasz kapitan, powinien o tym wiedzieć.
Kiedy nas zauważa, zatrzymuje się w miejscu i wyciąga słuchawki z uszu.
– A wy co tu niby robicie? – pyta zdyszany, nie siląc się na przywitanie.
– My? – odzywa się Cal. – A ty? Nie zapomniałeś przypadkiem, że od wczoraj już tutaj nie mieszkasz?
– Ej, stary. To mnie zabolało. – Dev łapie się za serce, jakby słowa Calluma dotkliwie go zraniły.
– I dobrze. Miało.
– Wpadłem do was, bo akurat miałem po drodze. – Kładzie słuchawki i telefon na komodzie w tym samym miejscu co zawsze, a następnie rusza w kierunku kuchni.
– „Po drodze”? – pyta Kieran.
– No, a co?
– Nic, po prostu mieszkanie Kenzie znajduje się na drugim końcu kampusu, o Dunn Woods, gdzie zazwyczaj wybierasz się na jogging, nie wspominając. Nie wydaje mi się więc, żebyś rzeczywiście miał do nas po drodze, ale skoro tak uważasz, to przecież nie będę się z tobą kłócił.
W reakcji na te słowa moja klatka piersiowa unosi się od stłumionego śmiechu.
– No i na chuj się czepiasz szczegółów?! – woła Devon już z kuchni. – To, że się mnie stąd pozbyliście, wcale nie oznacza, że nie będę się tutaj często pojawiał! – Ze swojego miejsca widzę, jak otwiera lodówkę i zanurza w niej głowę.
– Tak właściwie to sam się stąd pozbyłeś – zauważa Cal.
– I ani trochę tego nie żałuję.
– Mhm – bąka pod nosem blondyn, wymieniając z nami znaczące spojrzenia.
Dev wraca do salonu, trzymając w dłoniach schłodzoną butelkę wody, łyżeczkę oraz mój pieprzony jogurt proteinowy.
– A to co niby miało znaczyć? – dopytuje, zajmując swoje miejsce w fotelu.
– Po prostu przyznaj, że już się za nami stęskniłeś.
– W zasadzie to cieszę się, że w końcu mogę od was trochę odetchnąć. Ile można robić za waszą niańkę? – odpiera Dev, jednocześnie odgarniając z czoła przylepione do niego kosmyki włosów.
– Zachowujesz się, jakbyś sam jej potrzebował – odzywam się po raz pierwszy, odkąd przekroczył próg naszego domu.
– O, Canuck⁶, dzień dobry. Dobrze, że jesteś. Wcześniej cię nie zauważyłem.
– Zapomniałeś, że niedziela to dzień przeznaczony na regenerację?
– Ty najwyraźniej zapomniałeś, że to ja jestem twoim kapitanem, a nie ty moim.
– Daj mu spokój, Hay – wzdycha Kieran, rozsiadając się wygodniej na kanapie. Obecność Devona sprawiła, że chyba każdy z nas odrobinę się rozluźnił. – Pewnie Kenzie wygnała go z domu, bo po jednej nocy miała już dosyć jego obecności.
– Odwal się. – Devon odkręca butelkę wody i bierze łyk. – Kenzie mnie kocha i jest niesamowicie szczęśliwa, że z nią zamieszkałem. Co z tego, że pół nocy spędziła na płakaniu z tęsknoty za Brianą, a dziś rano znalazłem ją śpiącą w jej łóżku.
– Przecież Bri przeprowadziła się do Indianapolis. To godzina drogi stąd, a nie koniec świata – zauważa Cal.
– Niby tak, ale wiesz. Mieszkały ze sobą przez tyle lat. Ja czułem się dziwnie, wyprowadzając się na drugi koniec kampusu, a co dopiero, jakbym miał się wynieść z miasteczka – stwierdza, by po chwili dodać: – Poza tym Bri będzie przyjeżdżać rzadziej do Bloomington, bo pracuje na miejscu, więc dziewczyny nie będą widywać się codziennie, tak jak my na treningach.
– To wszystko przez tego jej profesorka – stwierdza Callum.
– Przestań, Reed jest spoko.
– Nie wiem, bo w odróżnieniu od ciebie jeszcze go nie poznałem.
Cóż, jak by to wszystko podsumować. Briana, czyli ta moja dobra znajoma, tak naprawdę jest dziewczyną, z którą kiedyś przez jakiś czas umawiałem się na okazjonalne pieprzenie. Nie byliśmy w związku ani nic takiego. Nasza relacja opierała się wyłącznie na seksie i w sumie to nie trwała zbyt długo. Mimo wszystko w jakiś sposób przywiązałem się do Bri i kiedy ona postanowiła, że kontynuowanie naszego układu nie ma sensu, trochę mi odbiło. Potrzebowałem czasu, żeby zdać sobie sprawę, że w rzeczywistości nie chodziło mi o nią, tylko o samego siebie i o syf, jaki miałem, a właściwie to wciąż mam w głowie. Przeprosiłem ją i teraz wszystko między nami jest już w porządku, ale nie zmienia to faktu, że gdy dowiedziałem się o jej związku z o trzynaście lat starszym od niej profesorem, byłem zszokowany. Zresztą jak każdy z naszej paczki. Oczywiście poza Kenzie i Devonem, ponieważ oni wiedzieli o tym od dłuższego czasu. Easton nie wykłada już na naszej uczelni, ale ze względu na to, że Brianie pozostał rok do ukończenia studiów, wciąż zachowują swoją relację w tajemnicy. Właściwie, poza ich rodzinami, jesteśmy jedynymi osobami, które o nich wiedzą.
– I prędko nie poznasz. Bri i Reed nie chcą afiszować się ze swoim związkiem, dopóki ona nie skończy studiów. – Dev powtarza to samo, co mówił nam już wiele razy w poprzednim semestrze. I dobrze, bo ja tam wcale nie mam ochoty poznawać tego jej profesora. To pewnie byłoby w chuj niezręczne. – A teraz wytłumaczcie mi lepiej, co to za poranne zebranie i dlaczego nie zostałem na nie zaproszony.
– Bo ciebie ono nie dotyczy – odpowiada Cal, na co z moich ust wydobywa się głośne prychnięcie.
– Chcesz sprowadzić swoją siostrę do jego pokoju i uważasz, że to go nie dotyczy? – pytam.
W reakcji na moje słowa Dev aż krztusi się wodą.
– Co, do kurwy? – wydusza z trudem, głośno odkasłując. – Blake? Tutaj? – Przeciera usta dłonią, zakręca butelkę i odstawia ją na ławę.
– Nie przypominam sobie, żebym miał jakąś inną siostrę… – mamrocze pod nosem Callum.
– To jakiś żart, prawda? Wrabiacie mnie? – Devon zerka najpierw na Cala, a potem na Kierana i na mnie. Kiedy dostrzega na naszych twarzach powagę, wybucha głośnym, niepohamowanym śmiechem.
– A czy według ciebie wyglądamy, jakby cokolwiek z tego, co tutaj się dzieje, nas bawiło? – pyta Kier, wyraźnie poirytowany.
– Jezu, macie gorsze miny niż po naszej przegranej w ćwierćfinale – stwierdza Dev, gdy w końcu udaje mu się nieco uspokoić.
– Wiecie co? Mam tego dosyć! – wykrzykuje Cal, niespodziewanie zrywając się z fotela. – Dorośli faceci, a srają w gacie na samą myśl, że w ich domu miałaby pojawić się dziewczyna! „Ojejku, jakie to straszne! Jak my sobie z tym poradzimy?!”. – Robi głupie miny. – Jeżeli rzeczywiście macie z tym aż taki ogromny problem, to chuj wam w dupy! Jakoś sobie poradzę bez waszej pomocy! – Odwraca się i wkurzony rusza w kierunku schodów.
Wymieniamy z chłopakami znaczące spojrzenia. Devon przewraca oczami, a potem zaczyna go wołać:
– Cal! Wracaj tu natychmiast! – Oho, załączył mu się mój ulubiony tryb wkurwionego starego. – Nie wiem, co się tutaj, do cholery, dzieje, ale nie sądzę, żeby uciekanie od tematu było w tej chwili dobrym rozwiązaniem! Nigdy nie jest! – Nie da się ukryć, że Dev zawsze wie, co powiedzieć, żebyśmy szybko się ogarnęli. Właśnie dlatego jest naszym kapitanem.
Mija kilka sekund, zanim Callum pojawia się z powrotem w salonie.
– Nie zamierzam dłużej się przed nimi płaszczyć! – Wskazuje palcem na mnie i na Kierana. – Co mam, kurwa, paść przed wami na kolana i błagać, żebyście zgodzili się pomóc mojej siostrze?! Nie, dziękuję!
– Uspokój się – upomina go Kier.
– Słucham?! – Mhm, dopiero teraz się zacznie. – Odpierdol się ode mnie!
– Przestań się na mnie drzeć! Nic nie zrobiłem!
– No właśnie, kurwa! Nic nie zrobiłeś! Ty nigdy nic nie robisz!
– A ty to niby co?! Wpadasz tu z samego rana, wyciągasz nas na siłę z łóżka i informujesz, że twoja siostra jeszcze dziś się do nas wprowadzi!
– Zamknijcie się obaj! – przerywa im Devon, zanim zdążą na dobre się rozkręcić. – Siadaj na dupie, Cal! A ty, Kier, przestań go prowokować!
– Że co?! Przecież to on do mnie wystartował!
– Daj mu spokój, jest wystarczająco zdenerwowany – nalega Dev, po czym zwraca się do Calluma: – Wyjaśnij mi, o co chodzi. Nie mam całego dnia na wasze dziewczyńskie kłótnie. Kenzie czeka na mnie w domu.
Cal wypuszcza głośno powietrze i siada na wcześniej zajmowanym przez siebie fotelu. Obdarowuje mnie i Kierana posępnym spojrzeniem, a następnie zaczyna opowiadać Devonowi tę samą historię, którą nam przedstawił chwilę wcześniej. Tym razem jednak robi to z o wiele mniejszym zaangażowaniem. Właściwie to brzmi na zrezygnowanego. Nasz kapitan słucha go z uwagą, w tym samym czasie bez skrępowania wpieprzając mój jogurt.
Kieran natomiast… Kieran to pieprzony człowiek zagadka. Czasami nie potrafię zrozumieć, co dzieje się w jego głowie. W jednej chwili się na wszystkich wścieka, a w kolejnej zachowuje tak, jakby właściwie byłoby mu wszystko jedno.
Z naszej czwórki to on jest najbardziej skryty. Rzadko mówi na głos o tym, co myśli. Ci, którzy go nie znają, boją się go, bo przez pokryte tatuażami ciało, czarne włosy i ostre rysy twarzy podobno wygląda groźnie. To zabawne, ponieważ w rzeczywistości jest cichym, komputerowym nerdem. Ma też jednak swoją drugą twarz i pokazuje ją wyłącznie na lodowisku.
North gra na pozycji obrońcy i, cóż, lubi się napierdalać. Uwielbia wymierzać przeciwnikom sprawiedliwość za nieczyste zagrania na sobie, na nas, właściwie to bez znaczenia. W zeszłym sezonie był naszym najczęściej zasiadającym na ławce kar zawodnikiem, ale akurat on zamiast zjeby od trenera – który nieoficjalnie, ale mimo wszystko to toleruje – zyskuje dzięki temu jeszcze większy szacunek wśród członków drużyny.
Ta, nie da się ukryć, że hokej rządzi się własnymi prawami.
A co do niego i Calluma – ich relację idealnie określiłby status „to skomplikowane”. Raz się ze sobą żrą, żeby po chwili znowu się przyjaźnić. Ostatnio rzadko rozmawiają, co trochę mnie martwi. Już wolę, gdy wyzywają się nawzajem od debili. Czasami mam ochotę zamknąć ich na klucz w piwnicy i kazać im tam siedzieć do czasu, aż nie wyjaśnią sobie tego, co najwyraźniej mają sobie do wyjaśnienia. I jeżeli w najbliższej przyszłości nic się między nimi nie zmieni, to z pewnością w końcu to zrobię.
– Nie mam nic przeciwko temu, żeby Blake zajęła mój pokój. – Słowa Devona wyrywają mnie z zamyślenia.
Prycham. No jasne, że nie ma, bo kiedy Blake już się do nas wprowadzi, będzie mógł tu przychodzić i się z nas nabijać.
– Tak w sumie to nie jest już twój pokój – mówię, choć wcale tak nie myślę. Chcę go tym jedynie wkurzyć.
– Twój też nie. – Unosi prowokacyjnie brwi. – No chyba że zacząłeś za niego płacić. – Mógłbym, gdybym chciał. – Zamierzaliście go komuś wynająć? – pyta, a kiedy przez dłuższą chwilę nikt mu nie odpowiada, kontynuuje: – No właśnie, więc nie rozumiem, dlaczego siostra Calluma nie może się tutaj na jakiś czas zatrzymać. W czym ona będzie wam niby przeszkadzać? Kier i tak najwięcej czasu spędza u siebie, a twój pokój, Hayden, znajduje się na parterze. Poza tym korzystasz też tutaj z łazienki, więc moglibyście z Blake wpaść na siebie jedynie w kuchni i w salonie. Jak często gotujesz? Raczej rzadko. A w salonie zazwyczaj przebywamy wszyscy razem. Chyba jakoś przeżyłbyś jej obecność, co?
W mojej głowie znów pojawia się wspomnienie jej rumianych policzków i nieśmiałego spojrzenia, które posłała mi tamtego wieczoru w loży. Ta, jakoś bym to przeżył.
– Dlaczego zwracasz się tylko do mnie? – pytam z pretensją w głosie.
– North? – Dev spogląda na Kierana.
Brunet zakłada ręce za głowę i wyciąga przed siebie nogi. Patrzy Calowi w oczy, jakby czekał, czy ten coś powie, ale blondyn uparcie milczy. Po chwili Devon wzdycha, zirytowany brakiem jakiejkolwiek reakcji. Kieran jednak w końcu zabiera głos.
– W sumie to masz rację, kapitanie. I tak większość czasu spędzam na uczelni, treningach albo w swoim pokoju. Róbcie, co chcecie. Wszystko mi jedno. – Kier wstaje z kanapy i rusza w kierunku schodów.
Aha, fajnie. Czyli zostałem sam na polu bitwy. Tylko po co się bić w z góry przegranej walce?
– Obiecuję, że będę dla niej miły – dodaje, a potem znika z naszego pola widzenia.
Dobra, przyszła pora, by zaakceptować swoją porażkę. To znaczy mógłbym się dalej z nimi spierać, ale wtedy znowu wyszedłbym na tego najgorszego, a postanowiłem sobie, że w tym roku się to zmieni.
– Twoja kolej – zwraca się do mnie Devon. – Co o tym wszystkim myślisz?
Jebany negocjator. Czasami naprawdę go za to nienawidzę.
– W porządku. Zgadzam się – oznajmiam niespodziewanie.
– Co? – pyta Cal, wyraźnie zaskoczony.
– Zgadzam się – powtarzam. – Niech Blake się do nas wprowadzi.
– Serio? – Blondyn wygląda na zszokowanego.
– No. – Kiwam głową. – Niech ci będzie.
Brawo, Hayden. Zbij sobie piątkę sam ze sobą, bo przez pięć minut udało ci się nie być chujem.
Obserwuję, jak na twarzy Calluma pojawia się szeroki uśmiech, jednocześnie rozmyślając o konsekwencjach, jakie będę musiał ponieść przez swoją próbę udowodnienia im, że tak w zasadzie wcale nie jestem złym przyjacielem.
– Dzięki, Canuck. – Posyła mi wdzięczne spojrzenie. – To wiele dla mnie znaczy.
– I zamierzasz być dla niej miły? – pyta Dev, nawiązując do tego, co powiedział przed wyjściem Kieran.
I choć trochę mnie tym wkurza, nie powinienem być zaskoczony. Moi przyjaciele mnie znają i doskonale wiedzą, jak ze mną postępować. Wszyscy inni przyzwyczaili się jednak, że do Haydena McCarthy’ego, pierdolniętego bramkarza Hoosiers, lepiej się nie zbliżać, bo nigdy nie wiadomo, w jakim akurat jest humorze. Sam zapracowałem sobie na taką opinię. Kiedyś mi ona odpowiadała, ale od jakiegoś czasu, z niewiadomego powodu, czuję się przez nią beznadziejnie.
– Oczywiście, że będę miły – zapewniam. – Mogę wam nawet pomóc z przeprowadzką.
Cal wygląda, jakby oczy zaraz miały mu wyjść z orbit.
– Skąd ta nagła zmiana?
– Z dupy. Wisisz mi przysługę.
– Mogę ci wymasować plecy – proponuje z głupkowatym uśmiechem na ustach.
– A może poproszę twoją siostrę, żeby to zrobiła? – Pewnie nie powinienem był tego mówić, ale chuj.
W reakcji na moje słowa wszystkie mięśnie w ciele Calluma się napinają, a uśmiech szybko zamienia się w grymas. Wygląda przez to tak zabawnie, że nawet Devon nie może powstrzymać się od śmiechu.
– Wyluzuj, stary. Przecież tylko żartowałem – parskam. – Jak już wcześniej wspominałem, nie zamierzam się zbliżać do twojej słodkiej siostrzyczki.
Zarumienione policzki i te choleeeernie długie rzęsy…
Kurwa.
– Spieprzaj, Hayden.
– Uważaj, bo jeszcze zmienię zdanie.
– Na to już za późno. – Cal wstaje szybko z fotela. – Idę do niej napisać, że wpadniemy po wszystkie rzeczy po południu. Jeszcze raz dzięki. Pa. – Sekunda i go nie ma.
Czyli wygląda na to, że mała Howard rzeczywiście z nami zamieszka.
– O ja pierdolę. – Dev kręci głową. – Ale będzie cyrk!
– Jesteś kutasem – stwierdzam, co, sądząc po jego minie, tylko jeszcze bardziej go rozbawia. – Wiem, że zgodziłeś się tylko po to, żeby móc się z nas nabijać.
– Nieprawda – zaprzecza oburzony. – Zrobiłem to z dobroci serca!
– Ta, kurwa. Im możesz wciskać ten kit, ale ja ci nie uwierzę.
– Muszę już lecieć – oznajmia, a potem odstawia na stół puste opakowanie po jogurcie wraz z łyżeczką i wstaje.
– Przyszedłeś tutaj, zżarłeś mój jogurt i załatwiłeś mi współlokatorkę, a teraz tak po prostu sobie stąd wyjdziesz i wrócisz do swojego spokojnego gniazdka. – Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę się roześmiać. Obserwuję, jak nasz kapitan z uśmiechem na twarzy podchodzi do komody po swój telefon oraz słuchawki i je stamtąd zabiera. – Tylko sobie nie myśl, że się wywiniesz! – wołam za nim, gdy bez słowa zbliża się w stronę drzwi. – Widzimy się po południu! Ty i Kenzie jesteście częścią naszej pieprzonej ekipy przeprowadzkowej!
– Pocałuj mnie w dupę, Canuck! – odpowiada, a potem po prostu wybiega z domu, zostawiając mnie samego z myślą, że ten semestr będzie z u p e ł n i e inny, niż się spodziewałem.ROZDZIAŁ CZWARTY
Hayden
Mała Howard wygląda jak uroczy krasnal ogrodowy.
Zdaję sobie sprawę, jak źle to brzmi, ale serio, Blake jest cholernie mała i cholernie słodka, a ten krasnal to pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi na myśl, gdy stoję w progu jej pokoju i się na nią gapię. Bo właśnie to robię. Gapię się na nią. Całe szczęście, że pozostali są pochłonięci przeprowadzką, bo inaczej pewnie miałbym przejebane.
W luźnej, granatowej bluzie, leginsach i bez makijażu wygląda zupełnie inaczej niż wtedy, gdy spotkaliśmy się w klubie. I jeszcze młodziej, niż ją zapamiętałem.
Naprawdę nie wiem dlaczego, ale przez cały czas nie mogę przestać na nią patrzeć. Zupełnie jakby obserwowanie jej w ułamku sekundy stało się moim nowym, ulubionym źródłem rozrywki. Może to przez malującą się na jej twarzy nieśmiałość, obsypany piegami nos albo tę błyszczącą w rozkosznie niebieskich oczach niezręczność?
Wystarcza zaledwie kilka minut, bym zorientował się, że Blake Howard nie potrafi ukrywać własnych emocji. Nie trzeba zrobić zbyt wiele, by ją zawstydzić. Jej policzki właściwie przez cały czas są różowe. Kiedy z zaintrygowaniem przyglądam się temu, jak zdezorientowana próbuje nadążyć za wszystkim, co się wokół niej dzieje, jedynie utwierdzam się w przekonaniu, że nie będzie czuła się w naszym domu swobodnie. Potrafimy być z chłopakami kurewsko przytłaczający i szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby sobie z tym poradziła.
Po tym, jak wychodzimy z jej pokoju, kilka razu upewniam się, czy na pewno za mną podąża, bo z jakiegoś powodu wydaje mi się, że chętnie by stąd uciekła.
Kiedy docieramy na parking, ruszam w kierunku swojego samochodu. Na miejscu Cal i Kieran odbierają ode mnie kartony i wkładają je do bagażnika, a ja odwracam się za siebie, by sprawdzić, czy Blake również dotarła na miejsce.
Dziewczyna zbliża się do nas powolnym krokiem ze wzrokiem utkwionym w czubkach swoich butów.
– Chodź, B.! – woła ją Callum. – Pojedziesz ze mną i chłopakami.
Blake przenosi na niego spojrzenie i bez słowa kiwa głową.
– Jestem taka głodna – oświadcza Kenzie, jednocześnie zajmując miejsce pasażera w sportowym audi Devona. – A ty, Blake? Jadłaś coś dzisiaj?
Dziewczyna zatrzymuje się przy moim samochodzie i zerka w kierunku rudowłosej.
– Nie – odpowiada po krótkiej chwili zastanowienia. – Właściwie to nie.
– Zwariowałaś? – oburza się Callum. – Jest prawie piąta po południu, a ty nic nie jadłaś?
W odpowiedzi Blake jedynie wzrusza ramionami.------------------------------------------------------------------------
¹ UI – skrót od Uniwersytetu Indiana (przyp. aut).
² Sample Gates – symboliczna brama, jednocześnie będąca najbardziej rozpoznawalnym zabytkiem na kampusie Uniwersytetu Indiana (przyp. aut).
³ Hoosiers – nazwa społeczności, którą tworzą studenci Uniwersytetu Indiana (przyp. aut.).
⁴ W jednym z odcinków serialu Przyjaciele Phoebe Buffay zmieniła swoje imię i nazwisko na Consuela Banana Hammock.
⁵ Kelley School of Business – prestiżowa szkoła biznesowa na Uniwersytecie Indiana (przyp. aut.).
⁶ Canuck – określenie osoby pochodzącej z Kanady; może być uznawane za obraźliwe, jeżeli jest używane przez kogoś, kto sam nie wywodzi się z tego kraju (przyp. aut.).