- W empik go
Reduty - ebook
Reduty - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 144 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pełno masek po mieście, że zaledwo prawie
Trzecia część w bałamutnej nie chodzi Warszawie.
Gdzie stąpisz, to twarz obca; rzadki człowiek, co by
Rodowitej maszkarą nie ukrywał doby;
A w czym stan, przyrodzenie i wiek jego płaci,
Wyrytej twórczą ręką trzymał się postaci.
Chudoba się w przepysznych złotogłowach pisze,
Głupcom się filozofskie z brody bielą wisze.
Białki siedzą na koniach, a co chłop, to baba:
Serca pasz, statku mało, myśl i ręka słaba.
Starcy się przedzierzgnęli w dzikie pantalony,
Z młokosów arlekini z lisimi ogony.
Na księżach bachusowe porośli jagody,
Nosy jak winogrady, brzuchy gdyby kłody.
Płochość, duma, interes bal tu wieczny dają;
Skacze Polak na jednej nodze, obcy grają.
Owo świat się przewrócił czy też ludzie na niem;
Jak widzę, wkrótce innym stworzeniem się staniem.
Nie trzeba szukać Cyrki w bajecznym Homerze,
Co twarz rozumną w nieme zamieniała zwierzę.
Chcesz widzieć pełne zwierza różnego obory,
Przebież nasze ratusze, pobożne klasztory,
Odwiedź izby sądowe, przedniejsze urzędy;
Pod czapki sobolimi i pod rewerendy
Ujrzysz dziwy; a wołaj padłszy na kolana:
«Woły, osły i wszystko bydło, chwalcie Pana!»
Śmiejesz się, miły Walku, i słysząc te mowy
Myślisz pono, że mi się kręci wpośród głowy
Mózg zagrzany konewką lub żem, filut stary,
Ciarlatańskie wdział sobie na nos okulary?
Takci to prawdę łają za ostre zaczepki:
Upił się czy mu w głowie nie dostaje klepki?
Zdrowym jest, dzięki niebu, na duszy i ciele.
Przyznał to mój jurysta w Oculi niedzielę,
Gdym fałszował dokument; że rękę od drżączki
Mam wolną do skrobania, a łeb od gorączki.
Ba! owszem, i na dowód oczywisty, że cię
Nie łudzę, staniem oto na bliskim tu trecie,
Gdzie się różne ulice krzyżując prowadzą
Do Zamku i do Fary: bo tu się gromadzą
Najliczniej redutnicy, aby w każdej chwili
Boga, króla, przyjaciół obłudą zwodzili.
Obaczyć tam najwięcej w barwianym pozorze
Hipokrytów w kościele, a zdrajców na dworze.
Owóż masz! Jedzie w modnej jegomość karocy.
Ma parę takich na dzień, a jedną do nocy.
Co za przepych na koniach! co za szor i siatki!
Mógłby za nie wyżywić i żonę, i dziatki
Niejeden biedny rolnik, co się długo pocił,
By pan gnuśny z łez jego grzbiet szkapi ozłocił.
Wygląda by święta kość z kryształowej skrzynie:
Po sukniach, ekwipażu i po hojnej minie
Powiedziałbyś, że to pan. Istnać to gołota
Kryje się wśród jedwabiu i jasnego złota.
Zostawił-ci mu ojciec, smażywiecheć szczery –
Jedząc chleb za pieczyste, rzodkiew za selery –
Kilka włości obszernych, jak testament pisze;
Teraz się przy nim tylko został klucz Hołysze,
Wioseczka Pożyczanka z karczmą Nieoddajem.
Reszta poszła, chwalebnym świstaków zwyczajem,
Na oferty miłosne, na smaczne obiady,
Na fabryki rozkoszne z podchlebców porady,
Na dwór z łuszczybochenków nikczemnych złożony.
Jeździł nie wiedzieć po co raz do Barcelony,
Dwakroć do Włoch; dwa razy i Londyn, i Bernę
Odwiedził, skąd nam jednę przywiózł ficygernę
Z kilką modnych wachlarzów. Wionęły pieniądze;
Pycha tylko została i niesforne żądze,