-
promocja
Rehabilitacja. Program. Tom 2,5 - ebook
Rehabilitacja. Program. Tom 2,5 - ebook
Zdarzały się momenty, gdy Realm się obawiał, że wyrzuty sumienia każą mu ze sobą skończyć.
Sześć miesięcy po zakończeniu działalności Programu były opiekun Michael Realm wciąż zmaga się z poczuciem winy. W końcu to on przyczynił się do wymazania wspomnień pacjentów – również tych, na których mu zależało. Dlatego mężczyzna postanawia naprawić sytuację.
Realm wraz ze swoim przyjacielem, Jamesem Murphym, rusza na poszukiwanie osób, które skrzywdził. Nie liczy na odkupienie – ale może będzie mógł nienawidzić siebie nieco mniej niż dotychczas.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Dla młodzieży |
| Zabezpieczenie: | brak |
| ISBN: | 978-83-272-9498-2 |
| Rozmiar pliku: | 681 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Michael Realm siedział za kierownicą wypożyczonego samochodu i przyglądał się Dallas Stone. Dziewczyna podnosiła właśnie niewielką skórzaną walizkę stojącą na werandzie jej domu. Realm schylił się błyskawicznie, gdy Dallas odwróciła się i omiotła wzrokiem ulicę. Ale i tak był pewien, że domyśliła się już, komu zawdzięcza tę niespodziankę. W końcu cholernie dużo mu pomogła i był jej dłużnikiem.
Niechętnie, ale musiał przyznać, że podobało mu się jej nowe uczesanie. Blond dredy znikły, Dallas miała teraz na głowie krótko przystrzyżoną schludną fryzurę, za którą nie mogła już ukrywać twarzy. Michael wcale nie chciał, żeby nadal się chowała. Pragnął, by była szczęśliwa. I wiedział, że aby tak się stało, będzie musiał zwrócić jej to, co kiedyś zabrał: jej wspomnienia.
Odczekawszy dłuższą chwilę, uniósł głowę zza deski rozdzielczej. Okazało się, że Dallas wróciła już do domu. Realm uśmiechnął się do siebie – nadal dokuczało mu poczucie winy, ale przynajmniej stało się odrobinę łatwiejsze do zniesienia. Dzisiaj miał prawo nienawidzić siebie nieco mniej niż dotąd. Lista grzechów, za które musiał odpokutować, była długa. Wizyta u Dallas stanowiła tylko jej pierwszy punkt.
Po upadku Programu Michael Realm się nie wychylał. Udało mu się uniknąć zarzutów za kontrowersyjny okres w życiu, gdy pracował dla Arthura Pritcharda, doktor Warren i szpitala. Ażeby uczynić zadość wymogom umowy, którą był związany, dopuszczał się haniebnych, niewybaczalnych czynów. Jasne, gdyby się postawił, czekałaby go lobotomia, ale to wcale nie umniejszało potwornego poczucia winy, z którym teraz żył na co dzień. Zdarzały się momenty, gdy Realm się obawiał, że wyrzuty sumienia każą mu ze sobą skończyć.
Epidemia samobójstw wybuchła zaledwie sześć lat temu. W swoim apogeum uśmiercała jednego na trzech nastolatków. Po zakończeniu działalności Programu odsetek samobójstw wśród młodzieży wyraźnie spadł. Może zatem etykietka „epidemii” była przesadzona? Może po prostu mieli do czynienia ze wzrostem przypadków samobójstw – niewytłumaczalnym efektem domina w ludzkim zachowaniu. Kiedy jednak Arthur Pritchard stworzył Program, o samobójstwach zrobiło się głośno na całym świecie, a to tylko pogorszyło i tak już niewesołą sytuację. Realm często się zastanawiał, co właściwie kazało Pritchardowi stworzyć tę terapię. Domyślał się, że miało to związek z tym, co spotkało jego córkę Virginię. Tak w każdym razie sugerowała Evelyn Valentine. W każdym razie Arthur Pritchard został poddany lobotomii i teraz już nie da się ustalić, jakie motywy mu przyświecały.
Najchętniej Realm znienawidziłby Arthura Pritcharda za stworzenie Programu. Jednakże lekarz niedługo po lobotomii zmarł na skutek komplikacji. Realmowi trudno było się do tego przyznać, ale żałował tego człowieka. Cała ta sytuacja budziła skojarzenia z historią o Viktorze Frankensteinie, który padł ofiarą stworzonego przez siebie potwora.
Z rozmyślań wyrwał go wibrujący telefon, umieszczony w uchwycie na środkowej konsoli deski rozdzielczej. Rzucił okiem na wyświetlacz – znowu dzwoniła jego siostra. Uwielbiał Annę, ale to nie zmieniało faktu, że doprowadzała go do szału. Nie chciało mu się jej przekonywać, że wszystko u niego w porządku, dlatego odrzucił połączenie. Wkrótce i tak się spotkają. Na razie musiał złapać samolot. Wracał do Oregonu.
Przez chwilę przeglądał listę kontaktów w telefonie, aż w końcu wybrał ten, którego szukał. I znowu, już trzeci raz z rzędu, włączyła się skrzynka głosowa. Nie uśmiechało mu się pokonywać kolejnego etapu podróży samotnie, ale zarazem zdawał sobie sprawę, że przekonanie Jamesa, by mu towarzyszył, będzie trudne. Przyjaźń z Jamesem Murphym nie należała do najłatwiejszych. Prawdę mówiąc, w pewnym momencie obaj panowie się nie znosili. James, który trafił do Programu, utracił pamięć o swoim związku ze Sloane Barstow. Kiedy Realm zakochał się w dziewczynie Jamesa, mógłby z premedytacją wykorzystać amnezję rywala, choć naprawdę był przekonany, że stanowi lepszą partię dla Sloane. I że kocha ją bardziej, niż James kiedykolwiek będzie w stanie.
Teraz wiedział już, że Sloane i James nie widzą świata poza sobą. I pogodził się z porażką. Nie przeszkodziło mu to jednak postępować jak należy w stosunku do dziewczyny i dlatego pomógł Jamesowi w ratowaniu Sloane, gdy groziła jej lobotomia. Jak się okazało, James wcale nie był tak nieznośnym typem, za którego go na początku uważał. Stał się najlepszym przyjacielem Realma.
I właśnie dlatego teraz tak bardzo działało mu na nerwy, że James nie odbierał telefonów. Z listy osób, które zamierzał odnaleźć, Dallas była tylko pierwszą. James zaofiarował się, że namierzy adresy pozostałych. Tymczasem Realm kompletował teczkę dla każdej z nich. Akta te zawierały wspomnienia, osobiste historie, jakimi podzielili się z nim pacjenci w Programie. To wszystko znajdowało się na tych kartkach: depresja, strata, tajemnice i marzenia. Przez lata Michael Realm stanowił pomost łączący najskrytsze myśli pacjentów oraz lekarzy, którzy chcieli je wymazać. Zdradzał tych, którzy mu zaufali. A nawet… a wręcz przede wszystkim… tych, na których mu zależało. W torbie na ramię miał nawet teczkę Sloane.
Rozmyślanie o niej bolało, ale w tym cierpieniu kryło się coś więcej oprócz poczucia winy, które prześladowało go, gdy myślał o innych zdradzonych. Nieodwzajemniona miłość potrafi skazać człowieka na męki, lecz najtrudniejsza do zniesienia była myśl, że byli ze sobą tak blisko związani. Sloane na nim zależało. Zaufała mu, powierzyła swoje życie. A on to wszystko przekreślił z chwilą, gdy wstrzyknął jej środek uspokajający, po czym przekazał Programowi. Sloane nie była ani pierwszą, ani ostatnią jego ofiarą.
Realm przeczesał palcami włosy. Jakiś czas temu przestał je farbować i włosy po latach koloryzacji odzyskały swój naturalny kasztanowy kolor. Podobał się sobie w tym wydaniu. Być może nowy kolor spodobałby się też Dallas. Ale ona oczywiście nigdy nie miała się o tym przekonać na własne oczy.
Spuścił wzrok, cofając się pamięcią do czasu sprzed choroby. Do czasu, zanim jeszcze zrujnował życie Dallas. Przypomniał sobie dzień w drugiej klasie liceum, gdy szedł do szatni, nadal w zielonym stroju do gry w hokeja. Zapowiedziano, że jego drużyna zostanie rozwiązana z końcem sezonu. Pojawiły się obawy, że współzawodnictwo sportowe może stanowić zbyt duże obciążenie dla psychiki młodych ludzi. Była to jedna z sugerowanych przyczyn nabierającej tempa epidemii. Mimo to wtedy samobójstwa jeszcze nie siały spustoszenia w świecie Realma.
Szedł wówczas wyłożonym białymi płytkami korytarzem prowadzącym do szatni. W pewnym momencie zauważył ładną blondynkę. Stała oparta o ścianę i pisała na telefonie. Nazywała się Dallas Stone – Realm już wcześniej zwrócił na nią uwagę. Należała do drużyny cheerleaderek występujących na meczach koszykówki. Raz czy dwa na imprezach rzucił na jej widok niezobowiązujące „co słychać?”. Dallas nie patrzyła na niego, dlatego Realm maszerował dalej przed siebie. Po cichu liczył, że jednak na niego spojrzy. Próbował zrobić sztuczkę z kijem hokejowym, ale wyślizgnął mu się z ręki i z trzaskiem upadł na podłogę u stóp dziewczyny. Podskoczyła przestraszona i dopiero wtedy oderwała wzrok od telefonu. Spoglądała na Realma z wytrzeszczonymi oczami.
Chłopak spiekł raka i wydukał przeprosiny. Dallas przypatrywała mu się jeszcze przez chwilę, a w końcu się uśmiechnęła. Ten uśmiech, przerwa między zębami, czerwona szminka – Realm do dzisiaj był przekonany, że nigdy wcześniej ani potem nie poczuł takiego natychmiastowego pociągu do żadnej dziewczyny. Dallas Stone była oszałamiająca.
– Mam nadzieję, że na lodowisku lepiej sobie z nim radzisz – powiedziała, schylając się po kij. Wyprostowała się i mu go podała.
– Odrobinę – odparł. – Byłaś na meczu?
Dziewczyna potrząsnęła głową, tak że blond włosy opadły jej na ramiona.
– To nie moja dyscyplina – wyjaśniła, taksując wzrokiem jego strój.
Następnie skupiła się z powrotem na telefonie. Realm poczuł się fatalnie – ta dziewczyna nie była nim zainteresowana. Na pożegnanie uniósł rękę z kijem i się oddalił.
Ale podczas następnego meczu Dallas Stone pojawiła się na widowni. I kolejnego. A kiedy wypatrzył ją na trybunach za trzecim razem, nie mógł potem przestać o niej myśleć. Po skończonej grze spotkał dziewczynę w korytarzu prowadzącym do szatni. Czekała na niego. Jeszcze tego samego wieczoru uprawiali seks na tylnych fotelach w Jeepie Cherokee jego taty. W kolejnych miesiącach bardzo się do siebie zbliżyli. Podchodzili poważnie do swojego związku.
Ale sielanka oczywiście nie mogła trwać długo – nie z Realmem.
Przełknął z trudem ślinę, przytłoczony poczuciem wstydu. Nadal siedział za kierownicą wypożyczonego samochodu i wpatrywał się w dom Dallas. W końcu przekręcił kluczyk w stacyjce, by uruchomić silnik. Miał jeszcze trochę czasu przed lotem do Oregonu, dlatego postanowił, że zajdzie do miejscowej kawiarenki. Tam przynajmniej będzie mógł poużalać się nad sobą przy kawie latte o smaku orzechów laskowych. Cieszył się, że nareszcie mierzy się ze swoimi problemami. Ale zarazem wiedział, że jest ktoś, przed kim nigdy nie zdoła uciec – on sam.