Rejs dla singli - ebook
Rejs dla singli - ebook
Harper żyje w przekonaniu, że miłość trwa krótko, pieniądze natomiast stanowią wartość trwałą. Wyrusza więc w rejs dla singli, by oczarować Stuarta Bucka, bogatego wdowca, zostać jego drugą żoną i w odpowiednim czasie odziedziczyć niebotyczny majątek. Tymczasem jej uwagę przykuwa niesamowicie seksowny facet z kabiny obok. Harper wie, że ci najbardziej czarujący są często bankrutami, a pożądanie mogłoby pokrzyżować jej misterne plany...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3678-2 |
Rozmiar pliku: | 698 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Były pilot wojskowy Teagan Carmichael zawsze uważał, że rejsy wycieczkowe to rozrywka nie dla niego. Wchodząc teraz na pokład statku „Nautica”, zastanawiał się, jakim cudem dał się przekonać bratu, J.T., i kupił bilet. Na dodatek do Meksyku!
Dzięki hojnemu honorarium od Tessara Pharmaceuticals za szaloną wyprawę do Ameryki Południowej, w której wszyscy – J.T., jego klientka doktor Hope Larsen oraz on i jego kumple z wojska – omal nie stracili życia, a na dodatek skasowali samolot, ich jedyne narzędzie pracy, mógł sobie pozwolić na wakacje i odrobinę luksusu, czyli kabinę pierwszej klasy.
– Jest na kim oko zatrzymać! – usłyszał.
Obejrzał się i zobaczył boginię w średnim wieku o okrągłych kształtach i kasztanowych włosach, ekstrawagancko ubraną, ociekającą biżuterią, która przyglądała mu się z wyraźną aprobatą.
– Ten rejs ciekawie się zapowiada.
Typowa kocica, ocenił Teagan w myślach. Zastanawiał się, czy brat wysłał go w rejs dla singli na podbój czy na pożarcie. Wcale nie zamierzał szukać partnerki. Najpierw muszą odbudować firmę.
Komplementy pięknych kobiet, nawet podstarzałych, zawsze jednak mile łechcą męską dumę, więc Teagan lekko się zaczerwienił i zachichotał.
Kocica obrzuciła go powłóczystym spojrzeniem, cmoknęła z aprobatą i zniknęła w korytarzu prowadzącym do kabin. Niczego sobie babka, pomyślał, lecz na widok dziewczyny wchodzącej do kabiny sąsiadującej z jego kabiną natychmiast o niej zapomniał.
O ile w miłość od pierwszego wejrzenia nie wierzył, to w pożądanie od pierwszego wejrzenia już tak. I właśnie teraz stanął jak wryty. Dziewczyna miała lekko falujące ciemne włosy aż do talii, niewiarygodnie długie opalone nogi i cudowne piersi, które aż się prosiły o pieszczoty.
Napotkał spojrzenie jej niebieskich oczu okolonych gęstymi rzęsami i bezczelny uśmieszek. Cwaniara, pomyślał. Doskonale wie, jakie wrażenie robi na facetach.
Musiał przyznać, że jeszcze nigdy nie doznał podobnego szoku, a bywał w różnych miejscach na świecie i widział mnóstwo olśniewających egzotycznych piękności.
Zanim zdążył ochłonąć, sąsiadka zniknęła za drzwiami. Nagle rejs wydał mu się najlepszym pomysłem w życiu.
Zadzwonię do J.T. i mu podziękuję, postanowił.
Harper Riley zamknęła drzwi. Nieznajomy spotkany przed chwilą w korytarzu przyprawił ją o przyspieszone bicie serca. Surowa męska uroda, wysportowana sylwetka… Taki facet wie, jak sprawić, by kobieta zapomniała, jak się nazywa.
Pamiętaj, trzymaj się od niego z daleka, upomniała się w duchu. Nie jesteś tu dla przyjemności. No tak, przecież postawiła sobie cel: uwieść Stuarta Bucka, obłędnie bogatego wdowca, i zostać następną panią Buckową.
Od kilku miesięcy śledziła jego każdy krok i dowiedziała się o nim wszystkiego, co powinna wiedzieć. Stuart Buck, operatywny przedsiębiorca, przezywany Królem Wucetów, zbił majątek na produkcji gumowych uszczelek do spłuczek toaletowych. Prozaiczne zajęcie, lecz bardzo lukratywne. W końcu każdy używa spłuczki, prawda?
I chociaż Harper nie miała ochoty zostać Królową Wucetów, to z przyjemnością zajęłaby się wydawaniem pieniędzy zarobionych na uszczelkach.
Plan Harper był prosty. Stuart wciąż przeżywa żałobę po stracie żony, lecz od jej śmierci minęło już tyle czasu, że nie uzna zainteresowania okazywanego mu przez Harper za gruby nietakt. Z doświadczenia wiedziała, że mężczyźni to mało skomplikowane istoty. Potrzebują kogoś, kto będzie do nich gruchał, podziwiał ich osiągnięcia i śmiał się z ich dowcipów. W rękach doświadczonej kobiety mężczyzna jest jak plastelina, z której ona ulepi, co zechce. O ile wie, jak się do tego zabrać.
A Harper osiągnęła w tej dyscyplinie mistrzostwo.
Do działania postanowiła przystąpić już dziś wieczorem, podczas kolacji integracyjnej. Wszystko sobie zaplanowała w najdrobniejszych szczegółach. Uwodzenie to nie tylko odpowiedni strój, to kierowanie rozmową, reagowanie na język ciała, błyskawiczna zmiana strategii, jeśli sytuacja tego wymaga.
Ubierając się, jak zwykle punkt po punkcie przeanalizowała w myślach cały plan. Jednak z trudem się skupiała, bo co chwila przed oczami pojawiał się przystojny sąsiad. Jest singlem. Oczywiste, że przyjechał na podryw.
Ciało Harper wyrywało się ku niemu, rozum studził zapał. Nauczona złym doświadczeniem matki wiedziała, że z ponętnych ust gładko padają kłamstwa.
Teraz matka mieszka w domu opieki, bo ktoś z pomocą obietnic, których nie zamierzał dotrzymać, oskubał ją z oszczędności. Harper odsunęła od siebie ponure myśli i zmobilizowała całą siłę woli do walki z pokusą.
W innym życiu z chęcią by jej uległa.
Wystarczyło jej jedno spojrzenie, aby ocenić, że facet nie jest wart jej zabiegów. Ogorzała cera świadczyła, że dużo czasu spędzał na powietrzu, może na nartach albo na łodzi, a duże silne ręce, że przywykł do fizycznej pracy.
Harper westchnęła.
Trudno. Brodaty Stuart Buck jest chudy i łysieje. Ale za to ma mnóstwo kasy.ROZDZIAŁ DRUGI
Teagan nie przestawał myśleć o atrakcyjnej sąsiadce. Dlaczego wybrała się w rejs dla singli? I przede wszystkim dlaczego jest singielką?
Może J.T. zapisał go na rejs dla swingersów? Mówił przecież, żeby się „wyszalał”, cokolwiek to znaczy, a w ustach J.T. mogło znaczyć wszystko.
A jeśli zrobił mu kawał i bez jego wiedzy wpakował go w seks grupowy? Teagan miał nadzieje, że J.T. aż tak daleko się nie posunął. W relacjach męsko-damskich Teagan lubił wyłączność i brat doskonale o tym wiedział.
Załóżmy, że jednak to jest rejs dla singli szukających swojej drugiej połowy, postanowił.
Co teraz? Jest tu gdzieś jakiś program?
Rozejrzał się dokoła. Sprawdził stolik kawowy, szafkę nocną, zajrzał nawet do łazienki, ale nigdzie nie znalazł żadnej informacji, co go czeka w ciągu najbliższych dni.
Perspektywa spędzenia tygodnia na morzu bez żadnego konkretnego zajęcia przyprawiała go o gęsią skórkę. Mimowolnie spojrzał na ścianę oddzielającą jego kabinę od kabiny wystrzałowej nieznajomej.
Zapukać i zapytać o program? Nie, to zbyt prymitywna zagrywka. Chociaż jeśli bierze udział w rejsie dla singli, to znaczy, że chce kogoś poznać, tak?
A może ktoś ją wrobił, jak brat jego?
Istniał tylko jeden sposób, aby się tego dowiedzieć.
Teagan przygładził fryzurę, wyszedł na korytarz i zapukał do sąsiednich drzwi. Na jego widok nieznajoma w pierwszej chwili zmarszczyła brwi, potem uśmiechnęła się z lekkim zdziwieniem.
– Tak?
Po raz pierwszy w życiu nie wiedział, co powiedzieć.
– Eee… Mam pytanie – wybąkał. – Jestem trochę zdezorientowany. Nie chcę, żeby mnie pani źle zrozumiała, ale czy to przypadkiem nie rejs dla swingersów?
Uśmiech znikł z jej twarzy, ale nie zatrząsnęła drzwi, co uznał za dobry znak.
– Nie. To rejs dla singli – oświadczyła. – Dlaczego pan pyta? Czyżby się pan rozczarował?
– Ależ skąd! – Teagan odetchnął z ulgą. – Dzięki Bogu. Nikogo nie oceniam, ale takie zabawy to nie dla mnie. Lubię wyłączność.
– Dobrze wiedzieć – mruknęła lekko ubawiona. – O co jeszcze…
Ogarnij się, chłopie. Zapomniałeś języka w gębie? Wyszedłeś z wprawy?
– Brat załatwił mi ten rejs i nie znam programu.
W oczach dziewczyny pojawił się lekki błysk zainteresowania.
– Brat zawsze planuje panu wakacje? – zapytała.
– Och, nie – obruszył się. – Właściwie nie mam czasu na wakacje, a nawet gdybym miał, nie zdałbym się na brata. To, co dla niego jest zabawne, mnie nie odpowiada.
– To dlaczego zgodził się pan tym razem?
– Ta historia nie nadaje się do opowiadania w korytarzu. Bardziej przy kolacji z dobrym jedzeniem i winem. I w znakomitym towarzystwie.
– Ach tak? Co jest w niej takiego frapującego?
Teagan uniósł w górę trzy palce.
– Trzy słowa: katastrofa lotnicza, przekręt w międzynarodowej korporacji, niebezpieczeństwo.
– Matematyka nie jest pańską mocną stroną – zakpiła.
– Nie rozumiem… Potrafię obliczyć, że pani i ja równa się miła kolacyjka we dwoje. Da się pani skusić? Założę się, że chce pani usłyszeć całą historię.
Dziewczyna roześmiała się.
– Założę się, że pan jest głównym bohaterem.
– Skromnie powiem, że odegrałem w niej pewną rolę.
– Niech zgadnę. Jest pan agentem CIA wysłanym w supertajną misję.
Wyraźnie mu nie wierzyła. Ironia polegała na tym, że Teagan mówił szczerą prawdę. Chociaż nie powinien w ogóle nic mówić ze względu na klauzulę tajności.
– Rozczaruję panią, nie pracuję dla CIA – odparł z lekkim uśmiechem. – Jestem pilotem, mam małą firmę przewozową. Świadczymy usługi lotnicze.
– Gdzie nauczył się pan latać?
– W wojsku.
– Hm.
Ta informacja wywoływała zazwyczaj większe zainteresowanie.
– Ma pani złe doświadczenia z pilotami?
– Nie. Po prostu nie lubię, kiedy ktoś kłamie na temat służby dla kraju. Lepiej żeby niektóre sprawy pozostały święte.
Teagan spoważniał. Uważa go za kłamcę? Z czymś takim jeszcze się nie spotkał.
– Ma pani rację – odparł poważnym tonem. – Ludzie, którzy kłamią na temat służby dla kraju, to szumowiny i zapewniam panią, że nimi gardzę. Ja służyłem ofiarnie, mój brat również. Teraz prowadzimy we dwóch małą firmę czarterową. Tu, w Los Angeles.
– Z kim mam przyjemność?
– Teagan Carmichael – przedstawił się. – A pani? – Dziewczyna obdarzyła go enigmatycznym uśmiechem, lecz milczała. – Nie powie pani, jak się nazywa? – Było w niej coś niedostępnego. – Na tego rodzaju rejsie to chyba podstawowa sprawa. Ludzie chcą się poznać.
– Harper Riley.
Hurra! Punkt dla mnie, pomyślał.
– Miło mi, Harper.
– Mnie również, Teagan.
– Co z kolacją? – zapytał.
Spotkała go stanowcza odmowa, a potem Harper zamknęła mu drzwi przed nosem.
Nie był to dobry znak.
Harper zamknęła drzwi. Dlaczego najbardziej czarujący faceci zawsze muszą być spłukani?
Wyciągnęła komórkę, aby odświeżyć w pamięci zebrane informacje na temat Stuarta Bucka.
Rezydencja w Hamptons, kurorcie nowojorskich elit, apartament na Manhattanie, dom z bali w Vail, znanym ośrodku narciarskim w Colorado, willa w Nob Hill w San Francisco i dom na plaży w Santa Barbara.
Czytając, poczuła miłe łechtanie w żołądku. Uwielbiała zastawiać sidła, szczególnie kiedy nagrodą był ktoś tak nadziany jak Stuart Buck.
Pierwsza żona już mu nie pomoże wydawać tych milionów, ale ona uczyni to z największą chęcią. Uśmieszek przemknął jej po twarzy, lecz zaraz zniknął, gdyż przed oczami ujrzała przystojnego sąsiada. Och, doskonale znała ten typ. Niejeden Teagan Carmichael przewinął się przez życie matki. Harper nie zamierzała dzielić jej losu.
Biedna mama. Uwielbiała być zakochana i zawsze się łudziła, że następnym razem znajdzie prawdziwą miłość, aż po grób. Harper obserwowała, jak kolejni mężczyźni zjawiali się i znikali, zabierając z sobą, co się dało, a ostatni kochaś, Rex Harrington, oskubał Annę – i pośrednio ją – ze wszystkiego.
Dlatego mimo że sam widok Teagana zaparł jej dech w piersiach, postanowiła zignorować chemię, jaka zaistniała między nimi. Jego męski seksapil nie opłaci jej rachunków.
Odszukała zdjęcie Stuarta. Łysy, ale nie otyły, to już plus. Miała za sobą bogate doświadczenie ze starszymi panami. Najgorszy był Ulysses Prawner, milioner lubiący wydawać pieniądze na kobiety i drogie zabawki. Nie wiedział jednak, kiedy przestać i w końcu studnia wyschła. „Odbiję od dna”, łkał, „zobaczysz, nie odchodź”.
Odeszła – miała już na oku następcę – ale nie z pustą kiesą. Każdy prezent, każdą okrągłą sumkę, lokowała na specjalnym koncie. Pewnego dnia zgromadzi na nim tyle, aby móc stanąć na własnych nogach.
Pewnego dnia.
To dlatego Stuart Buck jest taki ważny.
Staruszek wsunie jej pierścionek na palec. Bez umowy przedślubnej. A kiedy umrze, cały jego majątek będzie jej. Koniec z wczytywaniem się w rubryki towarzyskie, z jeżdżeniem po podmiejskich klubach rekreacyjno-sportowych i udawaniem kogoś, kim nie jest. Koniec z zamartwianiem się, skąd weźmie pieniądze na zapłacenie następnego rachunku za dom opieki matki.
Czasami Harper wpadała w ponury nastrój. Już dawno wyzbyła się skrupułów i wyrzutów sumienia, ale ktoś taki jak Teagan uruchamiał w niej tęsknotę za normalnym związkiem. Wiedziała jednak, że w życiu najlepiej polegać na sobie samej. Albo jesteś pod wozem, albo na wozie. Pilnowała, aby zawsze być na wozie.
Westchnęła i znowu spojrzała na zdjęcie Stuarta.
– Nawet nie będziesz wiedział, kiedy stracisz głowę, skarbie – mruknęła pod nosem. Wyłączyła komórkę, schowała ją do torebki i udała się do łazienki.
Role rozdane.
Przedstawienie czas zacząć.ROZDZIAŁ TRZECI
Teagan powiódł wzrokiem po olśniewającej sali ze ścianami bordo oraz bogatymi złoceniami i zastanawiał się, czy nie wsiadł do wehikułu czasu, który przeniósł go w wiek dziewiętnasty. Lokale z dansingiem zawsze kojarzyły mu się z tandetną rozrywką i były ostatnim miejscem, gdzie szukałby znajomości, lecz teraz, gdy rozglądał się dokoła, nagle napotkał wzrok jedynej osoby, dzięki której ten rejs może być całkiem interesujący.
Harper.
Ciemne włosy falami opadały na odsłonięte plecy. Spod krótkiej czarnej sukienki wystawały zgrabne nogi w seksownych szpilkach. Każdy szczegół jej stroju był kwintesencją szyku i elegancji, tworząc całość pulsującą tego rodzaju zmysłowością, na którą Teagan był szczególnie wyczulony.
Wokół dziewczyny zgromadził się wianuszek starszych panów starających się zasłużyć na uśmiech bogini.
Teaganowi wystarczyło jedno spojrzenie, aby przejrzeć jej grę i stwierdzić, że Harper doskonale wie, jaką władzę ma nad mężczyznami.
Znał się na kobietach. Z doświadczenia wiedział, że gdyby chciały, rządziłyby światem. Nie wszystkie jednak potrafiły tę władzę wykorzystać.
Rozsądek podpowiadał mu, aby trzymał się od Harper z daleka, znalazł inną dziewczynę i miło spędził z nią ten tydzień na morzu.
Mniej skomplikowaną.
Mniej niebezpieczną.
Wiedział jednak, że nic z tego. Uśmiechnął się nieznacznie. Harper stanowiła wyzwanie, z jakim od bardzo dawna się nie mierzył.
Pierwsza zasada gry, o ile dobrze pamiętał, brzmiała: atak bezpośredni zawsze kończy się przegraną. Harper ma po mistrzowsku opracowaną perfidną strategię.
Trafił swój na swego, laleczko, pomyślał.
J.T. chciał, aby się zabawił.
Czy jest lepsza zabawa od polowania na kobietę, która za wszelką cenę nie chce zostać zdobyta? Pokusa była wielka, szanse powodzenia małe, ale Teagan już podjął decyzję. Wchodzi w to. Bez reszty.
Zwalczył w sobie pokusę dołączenia do adoratorów otaczających Harper i ostentacyjnie skręcił w stronę baru. Zdążył jeszcze uchwycić jej spojrzenie, lecz postarał się pierwszy przerwać kontakt wzrokowy, dając jej do zrozumienia, że jest tylko jedną z gwiazd na firmamencie.
Doskonale wiedział, że dziewczyny nie lubią być ignorowane. Oj, nie lubią.
Szczególnie te, które wiedzą, że nie mają konkurencji.
Elegancko ubrany barman obsłużył go szybko i sprawnie, za co Teagan nagrodził go napiwkiem.
Przynęta została rzucona, niestety złowiła się na nią nie ta rybka, o jakiej marzył.
– Och, tu pana znalazłam. – Ociekająca biżuterią kocica wspięła się na stołek obok Teagana i wyciągając do niego rękę, przedstawiła się: – Vanessa Vermuelen. A pan? Poza tym, że wygląda pan na pyszne ciacho.
– Teagan Carmichael – odparł i gestem przywołał barmana. – Moja towarzyszka ma ochotę na drinka.
– Whisky z cytryną. – Kocica roześmiała się gardłowo. Zabrzmiało to bardzo seksownie. Pociągnęła barmana za rękaw, mrugnęła do niego porozumiewawczo i rzuciła: – Tylko nie skąp whisky, skarbie.
Barman kiwnął głową na znak, że rozumie. Vanessa zaś zwróciła się do Teagana.
– Drinki są wliczone do rachunku, ale obsługa chętnie na nas oszczędza. Dlatego z miejsca uprzedzam, że lubię mocne wrażenia. – Gdyby Teagan jeszcze miał wątpliwości, że kocica ma ochotę go schrupać, teraz otrzymał jasny sygnał. – Co tu porabiasz? – zapytała. – Szukasz tylko zabawy czy czegoś poważniejszego? Bo ja jestem otwarta i na jedno, i na drugie. Jestem wolna jak ptak, nic mnie nie wiąże, więc postanowiłam wykorzystać sytuację do maksimum.
Teagan uśmiechnął się. Pogodny nastrój Vanessy był zaraźliwy. Dobrze się czuł w jej towarzystwie, chociaż nie miał zamiaru jej uwodzić.
– Jeszcze nie wiem, czego szukam – odparł. – Brat zarezerwował mi miejsce i prawie siłą zaciągnął na statek.
– Rozrywkowy facet z tego twojego braciszka. – Vanessa wypiła łyk koktajlu. – Żonaty? Rozwiedziony? Wdowiec? Opowiedz mi swoją historię.
– Zatwardziały singiel. Nigdy nie byłem żonaty. A ty?
Westchnęła teatralnie i poprawiła głęboki dekolt.
– Byłam żoną prawdziwego sukinsyna, ale na szczęście umarł. Ubezpieczenie było jedyną przyzwoitą rzeczą, jaką zrobił w życiu.
– Aż tak źle?
– Nie był wzorem cnót. Byłam z nim za długo, moja wina, ale tak mnie wychowano. Zmarnowałam przy nim najlepsze lata życia. Ale było, minęło. Teraz jestem tutaj i zaczynam nowy rozdział, z tobą, mój ty cukiereczku. – Położyła mu dłoń na udzie. Oczy jej zabłysły. – Młodość, werwa, jurność… wszystko, czego mi potrzeba.
Nie chciał ranić uczuć kocicy, lecz również nie zamierzał robić jej nadziei. Dlatego rzekł:
– Posłuchaj, Vanesso, jesteś odjazdowo gorącą babką. Każdy facet, którego obdarzysz względami, wygra los na loterii, ale ja jeszcze nie jestem gotowy na ten etap.
Uśmiech na twarzy Vanessy był lekko wymuszony, lecz kiwnęła głową ze zrozumieniem i odparła:
– Jasne. Nie ma problemu. Jesteś staroświecki. Podoba mi się to. Faceci zazwyczaj chętnie korzystają, jeśli zaproszenie jest jasne i wyraźne.
– Jak dawno zmarł twój mąż?
Westchnęła, wypiła łyk koktajlu, i odpowiedziała:
– Dwa lata temu. Serce. Szlag go trafił w środku kolacji. Jedno nie ulega wątpliwości, wszystkim zepsuł apetyt. Od tamtej pory nie zajrzałam do tej restauracji. – Chociaż usiłowała sprawiać wrażenie, jak gdyby wdowieństwo było dla niej błogosławieństwem i wyzwoleniem, wyczuł w jej głosie skrywany żal. Trudno jest przejść do porządku dziennego nad stratą wieloletniego partnera. – Jeżdżę na te rejsy dla rozrywki i zabicia czasu. Poznaję ludzi.
– Który to z kolei?
– Czwarty.
Cztery rejsy dla singli? Wypada po dwa na każdy rok wdowieństwa. To o czymś świadczy, pomyślał.
– Jak twój mąż miał na imię? – zapytał.
Vanessa rzuciła mu niepewne spojrzenie, jak gdyby pytanie ją zaskoczyło.
– Dale. Byliśmy parą już w liceum.
Zamrugała szybko powiekami, otarła policzek, zanim łza wyżłobiła rowek w grubej warstwie pudru, przeprosiła Teagana, wstała i szybkim krokiem oddaliła się.
Może Dale nie był aż takim draniem, pomyślał Teagan, skinął na barmana i poprosił o piwo.
Harper natychmiast wyczuła, kiedy Teagan wszedł do sali. Wyglądał obłędnie, biła od niego pewność siebie, na ustach błąkał się uśmieszek.
Wiedziała, że powinna dalej flirtować z gromadką panów, którzy zlecieli się do niej jak muchy do miodu, lecz skoro wśród nich nie było Stuarta, uznała, że nie warto marnować czasu i wysiłku. Dobrze by było zniknąć, wrócić do kabiny, zebrać siły na jutro, pomyślała.
Rzecz w tym, że wcale nie czuła się zmęczona. Przeciwnie, energia ją wręcz rozpierała.
Uznała, że drink dobrze jej zrobi.
Nie rób tego, przestrzegł wewnętrzny głos. Nie waż się do niego podejść! Zignorowała jednak głos rozsądku, uprzejmie przeprosiła towarzystwo i podeszła do baru.
– Dżin z tonikiem – rzuciła do barmana, potem odwróciła się i zagadnęła Teagana: – Czym spłoszyłeś swoją towarzyszkę? Wyglądała na bardzo na ciebie napaloną i nagle uciekła. Może zbyt ostro grasz? Jeśli chcesz, dam ci kilka rad.
Teagan zaśmiał się cicho. Dla Harper ten dźwięk był jak podniecająca pieszczota.
– Ty? Dziękuję.
– Czemu?
– Bo zasada „złów i rzuć” raczej mi nie odpowiada.
Harper poczuła, że policzki jej czerwienieją. Czyżby Teagan przejrzał jej grę? Niemożliwe.
– Dlaczego poprzestać na jednej zdobyczy, skoro jest tyle ryb do złowienia? – zapytała z uśmiechem.
– Aha, chodzi o samą przyjemność polowania, o ten dreszczyk, tak? – Lekko skinęła głową. – Nie widzę, żebyś miała kogoś na oku, raczej sama jesteś obiektem pożądania, ale pewnie na tym polega twoja strategia.
To prawda.
– Co jeszcze pan widzi, Panie Spostrzegawczy? – Z chwilą, gdy wybrzmiały te słowa, Harper pożałowała pytania.
Popełniła błąd. Teagan jest inteligentny. Błyskawicznie potrafi rozsunąć misternie tkaną zasłonę i trafić w sedno. Nie zamierza rzucić się na nią, a do tego nie była przyzwyczajona.
– Na pewno chcesz, żebym ci odpowiedział?
Nie.
– Złotko – uśmiechnęła się do niego z politowaniem – nie mogę się doczekać twojej oceny po zaledwie kwadransie znajomości.
Odwrócił się na stołku tak, że teraz siedzieli twarzą w twarz. Harper wciągnęła powietrze, serce zabiło jej mocniej, puls przyspieszył, lecz zmusiła się do uśmiechu. Ku jej zaskoczeniu Teagan ujął jej dłoń, odwrócił ją i spojrzał na linie krzyżujące się we wnętrzu. Świr?
– Co robisz?
– Cii…
Delikatnie powiódł palcem po jednej z linii. Poczuła mrowienie w ręce.
– Będę sławna? – zażartowała. – „Przepowiem ci przyszłość, skarbie”. To twoja zagrywka? – Teagan z uroczym uśmiechem puścił jej dłoń. – I co?
Wciąż czuła na skórze ciepło jego palców.
– Jesteś modliszką.
– Czemu tak mnie nazywasz? – zapytała, starając się obrócić jego celną uwagę w żart.
– Bo twoja dłoń jest miękka i gładka jak pupcia niemowlęcia, co znaczy, że nie parasz się żadną pracą. Masz perfekcyjnie zrobiony manikiur, nieskazitelną fryzurę, idealną figurę… Oboje wiemy, ile czasu trzeba spędzić na siłowni, aby osiągnąć taki efekt. Dbasz o siebie, a to kosztuje dużo wysiłku. Kobieta poświęca się, aby być piękną tylko w jednym celu. Kiedy chce usidlić faceta.
Harper prychnęła z ironią.
– Albo kiedy ma dobre geny i lubi ćwiczyć, bo to poprawia jej samopoczucie. Kto mówi, że jestem piękna?
– Jeszcze nie skończyłem – odparł. – Drogie pantofle, sukienka szyta na miarę, brylantowe kolczyki, torebka od Louisa Vuittona warta tyle co mały samochód. Teraz zaprzecz, że wyruszyłaś na łowy?
Ten facet nie tylko ma rację, ale jest cholernie przenikliwy. Może gej?
– Skąd tak dobrze się znasz na kobiecych strojach? – zapytała. – Drogie torebki i pantofle to twój fetysz?
Nachylił się nad nią tak, że kiedy mówił, oddechem muskał jej ucho.
– Miałem kilka dziewczyn, które lubiły kosztowne dodatki. Poza tym jestem spostrzegawczy.
W głowie Harper rozległ się alarm: Uważaj! On jest niebezpieczny. Co będzie, jeśli przejrzy twój plan usidlenia Stuarta?
Ich spojrzenia spotkały się. Teraz Harper pierwsza odwróciła wzrok.
– Już pójdę – oznajmiła i wstała.
– Nie wypiłaś drinka.
– Wypiłam dość na dziś wieczór. Dobranoc.
Czuła, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi, ale zmobilizowała się i spokojnym krokiem wyszła z sali. Dopiero kiedy zamknęła za sobą drzwi kabiny, wypuściła powietrze z płuc.