Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Rejs - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 czerwca 2025
12,12
1212 pkt
punktów Virtualo

Rejs - ebook

Żeglowanie po Mazurach to nie tylko sztuka halsowania i wiązania węzłów, ale podróż w głąb historii i natury. Śluza Guzianka, most obrotowy w Giżycku czy bunkry nad Mamrami przypominają o przeszłości, a porty w Mikołajkach i Sztynorcie tętnią życiem, pachnąc smażoną rybą i piwem. Tu, wśród sosen i kormoranów, rodzą się przyjaźnie, które trwają latami, a każda fala opowiada historię o wolności. Książka została utworzona przy pomocy AI

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8414-559-3
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SZLAKIEM WIELKICH JEZIOR MAZURSKICH

Szlak Wielkich Jezior Mazurskich to klejnot polskiej przyrody, rozciągający się wśród lasów, trzcin i lśniących tafli wody, które od wieków wabią żeglarzy, wędrowców i marzycieli. Ciągnący się przez ponad 150 kilometrów, łączy jeziora od Węgorzewa na północy po Pisz na południu, splatając akweny takie jak Mamry, Kirsajty, Dargin, Śniardwy, Bełdany, Mikołajskie czy Roś w jedną, pulsującą życiem opowieść. To labirynt kanałów, śluz i przesmyków, gdzie wiatr szepcze szanty, a każdy zakręt kryje nową przygodę — od szkwałów na Śniardwach, zwanych mazurskim morzem, po ciche zatoczki Kirsajt, gdzie czas zdaje się stać w miejscu.

Żeglowanie po Mazurach to nie tylko sztuka halsowania i wiązania węzłów, ale podróż w głąb historii i natury. Śluza Guzianka, most obrotowy w Giżycku czy bunkry nad Mamrami przypominają o przeszłości, a porty w Mikołajkach i Sztynorcie tętnią życiem, pachnąc smażoną rybą i piwem. Tu, wśród sosen i kormoranów, rodzą się przyjaźnie, które trwają latami, a każda fala opowiada historię o wolności.

Ta książka to kronika jednej z takich wypraw — pełnej szkwałów, skarbów i szant, gdzie załoga Omeg zmierzyła się z mazurskim żywiołem, odkrywając nie tylko jeziora, ale i siebie. Zapraszam na pokład, by popłynąć Szlakiem Wielkich Jezior Mazurskich — tam, gdzie wiatr prowadzi, a przygoda czeka za horyzontem.

W książce wykorzystano fragmenty utworów następujących autorów:

Jerzy Porębski — „Cztery piwka” (str. 84)

Jacek Zwoźniak — „Ragazzo da Napoli” (str. 100)

Kabaret Dudek — „Piosenka niekochanego” (str. 114)

Roman Roczeń — „Przechyły” (str. 170)

Jerzy Porębski — „Gdzie ta keja” (str. 176)

EKT-Gdynia — „Ja stawiam” (str. 183)

Krzysztof Klenczon — „Port” (str. 198)Jezioro Mamry

JEZIORO MAMRY — SZCZEGÓŁOWA CHARAKTERYSTYKA

DANE GEOGRAFICZNE

Jezioro Mamry znajduje się w województwie warmińsko-mazurskim, w powiatach węgorzewskim i giżyckim, w północnej części Krainy Wielkich Jezior Mazurskich, na Pojezierzu Mazurskim. Jest to drugie co do wielkości jezioro na Mazurach i w Polsce (po Jeziorze Śniardwy), o powierzchni wynoszącej około 104,5 km². Jego długość wynosi około 20 km, a szerokość dochodzi do maksymalnie 12 km. Współrzędne geograficzne centrum jeziora to około 54°10′N szerokości geograficznej i 21°42′E długości geograficznej. Jezioro leży na wysokości 116 m n.p.m. i jest otoczone morenowymi wzgórzami, powstałymi w wyniku działalności lodowca podczas ostatniego zlodowacenia bałtyckiego. Linia brzegowa jest dobrze rozwinięta, o długości około 133 km, z licznymi zatokami, półwyspami i wyspami (około 33 większe wyspy, w tym Wyspa Upałty — największa śródlądowa wyspa w Polsce).

Jezioro Mamry jest częścią szlaku Wielkich Jezior Mazurskich i obejmuje kilka mniejszych akwenów, takich jak Jezioro Święcajty, Jezioro Mamerki, Jezioro Przystań i Jezioro Kirsajty, które są z nim połączone przesmykami. Na południu jezioro łączy się z Jeziorem Dargin, a na północy przechodzi w Jezioro Węgorzewskie i rzekę Węgorapę, która wypływa w Węgorzewie i płynie do Zalewu Wiślanego. Dzięki temu Mamry są ważnym elementem sieci wodnej regionu.

KLIMAT

Klimat Jeziora Mamry i okolic jest typowy dla Pojezierza Mazurskiego, charakteryzując się umiarkowanym charakterem z wpływami kontynentalnymi. Średnia temperatura roczna wynosi około 7–8°C, z łagodnymi, ale zmiennymi latami (średnia temperatura lipca to 17–19°C) i mroźnymi zimami (średnia temperatura stycznia to -3°C do -5°C). Jezioro, ze względu na swoją rozległą powierzchnię, działa jako lokalny modulator klimatu, łagodząc wahania temperatur w najbliższym otoczeniu, ale jest narażone na gwałtowne zmiany pogody, w tym zjawisko „białego szkwału” — nagłych, silnych wiatrów, które mogą osiągać prędkość nawet 100 km/h, powodując wysokie fale (do 1,5–2 m) i stanowiąc zagrożenie dla żeglarzy.

Opady roczne wynoszą około 550–600 mm, z maksimum w okresie letnim, co sprzyja burzom. Wiatry nad Mamrami są zmienne, ale często dominują kierunki zachodnie i północno-zachodnie, co wpływa na warunki żeglarskie. Zimą jezioro zamarza (zwykle od grudnia do marca), umożliwiając uprawianie żeglarstwa lodowego (bojerów) i wędkarstwa podlodowego.

SZATA PRZYRODNICZA

Jezioro Mamry i jego okolice to typowy krajobraz polodowcowy Pojezierza Mazurskiego, zdominowany przez morenowe wzgórza, lasy mieszane, łąki i pola uprawne. Brzegi jeziora są w dużej mierze porośnięte trzcinowiskami, które stanowią schronienie dla ptaków wodnych i błotnych, takich jak kormorany, czaple siwe, perkozy dwuczube, łabędzie nieme, a także rzadkie gatunki, jak bielik i orlik krzykliwy. Okoliczne lasy, w tym fragmenty Puszczy Boreckiej na wschodzie, są siedliskiem dzikich zwierząt — jeleni, saren, dzików, łosi, a nawet wilków i rysi, a w rezerwacie w okolicach Woliska żyją żubry.

Podwodne łąki jeziora porośnięte są grążelami żółtymi i grzybieniami białymi, tworząc latem piękne widoki. Tereny wokół Mamry są częściowo objęte ochroną w ramach Mazurskiego Parku Krajobrazowego i sieci Natura 2000, co zapewnia zachowanie bioróżnorodności. Jednak intensywny ruch żeglarski w sezonie letnim stawia wyzwania dla ochrony ekosystemu jeziora.

GŁĘBOKOŚĆ I HYDROLOGIA

Jezioro Mamry jest jeziorem polodowcowym o nieregularnym kształcie, z maksymalną głębokością wynoszącą 44,2 m (w części centralnej) i średnią głębokością 9,8 m, co czyni je jednym z głębszych akwenów na Mazurach. Woda w jeziorze jest klasy II czystości, co wynika z dużego ruchu żeglarskiego i wpływu działalności rolniczej w okolicach, choć nadal jest odpowiednia do rekreacji. Jezioro jest zasilane głównie przez opady atmosferyczne i drobne cieki wodne, a także przez wody spływające z mniejszych jezior w jego systemie. Odpływ następuje przez rzekę Węgorapę, która wypływa w Węgorzewie na północy. Mamry charakteryzują się wahaniami poziomu wody, zależnymi od opadów i wiatrów, co może powodować zmiany głębokości w zatokach i przesmykach.

GATUNKI RYB

Jezioro Mamry jest rajem dla wędkarzy dzięki bogactwu fauny wodnej. Występują tu liczne gatunki ryb, między innymi:

— SIELAWA: Mazurski przysmak, ceniona za delikatne mięso, występująca w głębszych partiach jeziora.

— SIEJA: Rzadziej spotykana, wymagająca czystej i zimnej wody, charakterystyczna dla głębin Mamry.

— SZCZUPAK: Drapieżnik, popularny wśród wędkarzy, szczególnie w zatokach porośniętych trzcinami.

— OKOŃ: Powszechny w płytszych partiach jeziora, łatwy do złowienia przez początkujących.

— LESZCZ I PŁOĆ: Gatunki typowe dla spokojniejszych wód, występujące w zatokach.

— WĘGORZ: Rzadziej spotykany, ale ceniony przez wędkarzy, występujący w głębszych miejscach.

Wędkarstwo na Mamrach wymaga odpowiednich zezwoleń, a niektóre obszary są chronione w okresie tarła ryb.

WALORY TURYSTYCZNE I ŻEGLARSKIE

Jezioro Mamry, jako drugi co do wielkości akwen na Mazurach i kluczowy element Krainy Wielkich Jezior Mazurskich, oferuje doskonałe warunki do żeglarstwa, kajakarstwa i wędkowania. Rozległa powierzchnia, liczne zatoki i wyspy pozwalają na długie rejsy, choć żeglarze muszą uważać na gwałtowne zmiany pogody i biały szkwał. Wokół jeziora działa wiele przystani, szczególnie w Węgorzewie, gdzie znajduje się nowoczesna marina. Brzegi oferują plaże i miejsca na biwaki, choć wiele z nich jest dzikich, co przyciąga osoby szukające spokoju. Otoczenie jeziora to raj dla miłośników przyrody, z trasami pieszymi i rowerowymi wśród wzgórz i lasów.

MIEJSCOWOŚCI NAD JEZIOREM MAMRY

WĘGORZEWO

— POŁOŻENIE I CHARAKTERYSTYKA: Węgorzewo to miasto w gminie Węgorzewo, powiat węgorzewski, położone na północnym brzegu Jeziora Mamry, w miejscu, gdzie wypływa rzeka Węgorapa, około 25 km na północny wschód od Giżycka. Miasto jest ważnym ośrodkiem turystycznym i żeglarskim na Mazurach.

— DEMOGRAFIA: Według danych z 2023 roku, Węgorzewo liczy około 11 tysięcy mieszkańców, co czyni je jednym z mniejszych miast regionu. Struktura demograficzna wskazuje na odpływ młodszej ludności do większych ośrodków, takich jak Olsztyn, z powodu ograniczonych możliwości zawodowych. W sezonie letnim liczba osób przebywających w mieście znacząco wzrasta dzięki turystom.

HISTORIA

Historia Węgorzewa sięga średniowiecza i jest związana z osadnictwem pruskim oraz działalnością Zakonu Krzyżackiego. Kluczowe etapy w dziejach miasta to:

— XIII WIEK: Powstanie osady pruskiej w miejscu dzisiejszego Węgorzewa. W 1335 roku Krzyżacy zbudowali tu zamek, który stał się siedzibą prokuratora zakonnego.

— 1571: Węgorzewo otrzymało prawa miejskie na mocy przywileju wydanego przez księcia pruskiego Albrechta Fryderyka. Miasto nosiło wtedy nazwę Angerburg, od pruskiego słowa oznaczającego „węgorz” (angur), co nawiązuje do obfitości ryb w okolicznych jeziorach.

— XVII–XVIII WIEK: Okres wojen i epidemii, w tym zarazy w 1710 roku, która zdziesiątkowała ludność. Mimo to miasto rozwijało się jako ośrodek rzemiosła i handlu.

— XIX WIEK: Rozwój turystyki na Mazurach oraz budowa infrastruktury, w tym portu nad Jeziorem Mamry. Węgorzewo stało się ważnym punktem na mapie szlaków wodnych.

— XX WIEK: Po I wojnie światowej Węgorzewo pozostało w granicach Niemiec (Prus Wschodnich). W czasie II wojny światowej miasto ucierpiało w wyniku działań wojennych, a po 1945 roku znalazło się w granicach Polski. Nazwa została zmieniona na Węgorzewo, nawiązując do historycznej nazwy związanej z węgorzami.

— LATA POWOJENNE: Odbudowa miasta i rozwój turystyki, szczególnie związanej z żeglarstwem i sportami wodnymi na Jeziorze Mamry.

— STRUKTURA ZATRUDNIENIA: Gospodarka Węgorzewa opiera się głównie na turystyce, szczególnie w sezonie letnim, gdy miasto przyciąga żeglarzy i miłośników przyrody. Znaczna część mieszkańców pracuje w usługach turystycznych (hotele, restauracje, przystanie). Rolnictwo i leśnictwo, związane z okolicznymi terenami Puszczy Boreckiej, odgrywają mniejszą rolę, podobnie jak drobny handel i rzemiosło. Bezrobocie jest wyższe niż średnia krajowa, co wynika z sezonowego charakteru zatrudnienia i odpływu młodych do większych miast.

— ZABYTKI I CIEKAWE OBIEKTY:

1. ZAMEK KRZYŻACKI: Choć z pierwotnej budowli z XIV wieku pozostały jedynie fundamenty, odbudowany zamek w stylu neogotyckim (XIX wiek) jest atrakcją turystyczną. Obecnie mieści się tu hotel i restauracja, a z wieży rozciąga się widok na Jezioro Mamry.

2. KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA I PAWŁA: Gotycki zabytek z XIV wieku, odbudowany po wojnie, z pięknymi detalami architektonicznymi i wieżą widokową.

3. EKOMARINA WĘGORZEWO: Nowoczesny port żeglarski nad Jeziorem Mamry, oferujący miejsca postojowe dla jachtów, zaplecze sanitarne i techniczne oraz restauracje. Jest to jedno z najważniejszych miejsc dla żeglarzy w północnej części Mazur.

4. MUZEUM TRADYCJI KOLEJOWEJ: Znajduje się w dawnym dworcu kolejowym i prezentuje historię kolei na Mazurach, w tym modele pociągów i pamiątki z czasów Prus Wschodnich.

5. PROMENADA NAD JEZIOREM MAMRY: Malownicza aleja spacerowa wzdłuż brzegu jeziora, pełna kawiarni i sklepów, skąd można podziwiać widoki na akwen i jachty.

— WALORY TURYSTYCZNE: Węgorzewo jest ważnym ośrodkiem żeglarskim, z nowoczesną infrastrukturą portową i dostępem do Jeziora Mamry. Miasto oferuje także zabytki, wydarzenia kulturalne (np. Festiwal Piosenki Żeglarskiej) oraz możliwość eksploracji Puszczy Boreckiej.

PRZYSTAŃ

— POŁOŻENIE I CHARAKTERYSTYKA: Przystań to niewielka wieś w gminie Węgorzewo, powiat węgorzewski, położona na wschodnim brzegu Jeziora Mamry, w części zwanej Jeziorem Przystań, około 10 km na południowy wschód od Węgorzewa. Populacja wynosi około 100 mieszkańców, a wieś ma charakter turystyczno-rolniczy.

— WALORY TURYSTYCZNE: Przystań oferuje dostęp do jeziora z małą plażą i pomostem, a także przystań żeglarską. W okolicy działają gospodarstwa agroturystyczne, a spokojna atmosfera przyciąga osoby szukające odpoczynku z dala od większych ośrodków. Wieś jest otoczona lasami, idealnymi na krótkie wędrówki.

— CIEKAWOSTKI: Nazwa wsi pochodzi od dawnej roli tego miejsca jako przystani dla rybaków i żeglarzy. Przystań jest także punktem startowym do eksploracji wschodnich brzegów Mamry i okolicznych zatok.

WALORY JEZIORA ŚWIĘCAJTY

Jezioro Święcajty to północno-wschodnia część systemu Jeziora Mamry, położona na wschód od Węgorzewa, w gminie Węgorzewo, o powierzchni około 8,6 km², długości 6 km i szerokości do 2 km. Maksymalna głębokość wynosi 28 m, przy średniej 8 m. Współrzędne centrum jeziora to około 54°13′N i 21°48′E. Jest to spokojniejszy akwen niż główne Mamry, otoczony trzcinowiskami i lasami, z mniejszym ruchem żeglarskim, co czyni je idealnym miejscem dla osób szukających ciszy.

— PRZYRODA: Woda w jeziorze jest klasy II czystości, a brzegi są siedliskiem ptaków wodnych, takich jak kormorany i łabędzie nieme. W jeziorze występują gatunki ryb, w tym sielawa, szczupak i okoń, co przyciąga wędkarzy.

— WALORY TURYSTYCZNE: Święcajty oferują doskonałe warunki do spokojnej żeglugi i kajakarstwa, z pięknymi widokami na okoliczne wzgórza i lasy. Wschodni brzeg jeziora graniczy z Puszczą Borecką, co umożliwia obserwację dzikiej przyrody. Jezioro jest mniej zatłoczone niż główne Mamry, co jest zaletą dla miłośników kameralnego wypoczynku. Dostęp do jeziora zapewniają niewielkie przystanie, a w okolicy znajdują się trasy piesze i rowerowe.

MIEJSCOWE LEGENDY I PODANIA ZWIĄZANE Z JEZIOREM MAMRY

Mazury to kraina pełna tajemnic, a Jezioro Mamry i jego okolice obfitują w ludowe opowieści, które dodają regionowi uroku. Oto kilka z nich:

1. LEGENDA O DIABLE Z JEZIORA MAMRY: Jedna z najpopularniejszych opowieści mówi o diable uwięzionym na dnie jeziora przez anioły. Diabeł ten wywołuje nagłe burze i biały szkwał, próbując wydostać się na powierzchnię. Żeglarze wierzą, że należy szanować jezioro i nie wypływać w złą pogodę, by nie wywołać jego gniewu.

2. LEGENDA O ZATOPIONYM ZAMKU KRZYŻACKIM: Mówi się, że w głębinach Mamry, w pobliżu Wyspy Upałty, znajduje się zatopiony zamek krzyżacki, który został zalany po klątwie rzuconej przez pruskiego kapłana. W spokojne dni można rzekomo usłyszeć odgłosy rycerzy dobiegające z dna.

3. LEGENDA O LEŚNYM DUCHU PUSZCZY BORECKIEJ: W lasach na wschód od jeziora, według miejscowych podań, mieszka „Strażnik Puszczy” — duch, który chroni ukryte skarby krzyżackie. Ci, którzy nie szanują lasu, są zwabiani w głąb puszczy i nigdy nie wracają.

OSOBY ZWIĄZANE Z TERENEM JEZIORA MAMRY I OKOLIC

Jezioro Mamry i jego okolice są związane z kilkoma wybitnymi postaciami, które przyczyniły się do rozwoju regionu lub rozsławiły go w literaturze i kulturze:

— ERNST WIECHERT (1887–1950): Niemiecki pisarz i poeta, który w swoich utworach, takich jak „Dzieci Jerominów”, opisywał piękno Mazur, w tym krajobrazy wokół Mamry i Puszczy Boreckiej.

— JERZY MAJEWSKI: Współczesny żeglarz i konstruktor jachtowy, związany z Mazurami jako centrum żeglarstwa. Jego sukcesy w regatach bojerowych, w tym na zamarzniętych Mamrach, są znane międzynarodowo.

— MELCHIOR WAŃKOWICZ (1892–1974): Polski pisarz i reportażysta, który w swoich książkach, takich jak „Na tropach Smętka”, opisywał Mazury, w tym okolice Jeziora Mamry, jako krainę pełną historii i tajemnic.

— WOJCIECH KĘTRZYŃSKI (1838–1918): Historyk i działacz narodowy, urodzony w Giżycku, niedaleko Mamry, który przyczynił się do zachowania polskiej tożsamości na Warmii i Mazurach.

JANUSZ PANASEWICZ (UR. 1956): Wokalista zespołu Lady Pank, urodzony w Węgorzewie. Jego twórczość, choć nie związana bezpośrednio z Mazurami, przyczyniła się do promocji regionu.

GUSTAW GIZEWIUSZ (1810–1848): Choć nie urodził się w Węgorzewie, ten pastor i działacz na rzecz polskości na Mazurach działał w regionie, a jego działalność jest upamiętniana w wielu miejscach na Warmii i Mazurach.

PODSUMOWANIE

Jezioro Mamry, jako drugie co do wielkości jezioro na Mazurach i kluczowy element Krainy Wielkich Jezior Mazurskich, to prawdziwy klejnot regionu, zachwycający swoją powierzchnią, bogactwem przyrody i malowniczymi okolicami. Dane geograficzne i klimatyczne podkreślają jego unikalność, a szata przyrodnicza czyni je rajem dla miłośników ekologii i dzikiej fauny. Miejscowości nad brzegami, takie jak Węgorzewo z jego bogatą historią i nowoczesną infrastrukturą żeglarską, oraz kameralna Przystań, oferują różne oblicza mazurskiej kultury i turystyki. Jezioro Święcajty dodatkowo wzbogaca region swoim spokojem i pięknem. Legendy, takie jak opowieść o diable z Mamry, oraz znane postacie, jak Wiechert czy Wańkowicz, podkreślają znaczenie kulturowe tego obszaru. Jezioro Mamry i jego okolice to miejsce, gdzie natura, historia i żeglarska pasja splatają się w niezapomnianą całość, przyciągając zarówno poszukiwaczy przygód, jak i tych, którzy pragną spokoju wśród mazurskich krajobrazów.

Dzień pierwszy

Mam 21 lat, nazywam się Tomek i jestem sternikiem jachtowym, a od dziś także instruktorem na obozie żeglarskim dla studentów Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jest lato 1969 roku, a my właśnie dotarliśmy do Przystani, małej miejscowości nad jeziorem Mamry, gdzie przez najbliższe dwa tygodnie będziemy szlifować umiejętności żeglarskie na pięciu Omegach: _Gejsza_, _Mehari_, _Odaliska_, _Hurysa_ i _Bajadera_. Dwudziestka studentów, mieszanka nowicjuszy i tych, którzy już coś tam liznęli o żeglarstwie, rozgląda się z ciekawością po kei, gdzie cumują nasze łódki. Powietrze pachnie wodą i sosnami, a jezioro lśni w popołudniowym słońcu. Zapowiada się przygoda!

PORANEK: POWITANIE I PODZIAŁ NA ZAŁOGI

Rano, po śniadaniu w drewnianej stołówce ośrodka, zbieram wszystkich na brzegu. Stoję na pomoście, z wiatrem wiejącym od Mamr, i próbuję przekrzyczeć szum fal.

— Dobra, słuchajcie! — zaczynam, poprawiając czapkę z daszkiem. — Witajcie na obozie żeglarskim na Mazurach! Jestem Tomek, wasz instruktor. Przez najbliższe dni będziecie uczyć się, jak okiełznać wiatr i te pięć pięknych Omeg, które widzicie za mną. To nie są byle jakie łódki! Omegi to klasyka, zwrotne, ale wymagają współpracy. Każdy z was dostanie swoją rolę w załodze. Gotowi?

— Gotowi! — woła Anka, dziewczyna w okularach, która już na zbiórce wyglądała, jakby nie mogła się doczekać pływania. — A co, jeśli się wywrócimy? — rzuca z tyłu Marek, wysoki chłopak z lekkim uśmiechem.

Kilka osób chichocze.

— Jak się wywrócicie, to się wykąpiecie! — odpowiadam, puszczając oko. — Ale spokojnie, najpierw was nauczę, jak tego unikać. A jak już się wywrócicie, to pokażę, jak stawiać jacht z powrotem na wodzie.

Dzielę grupę na pięć czteroosobowych załóg, przypisując każdą do jednej z Omeg. _Gejsza_ trafia do załogi z Anką, która od razu deklaruje, że chce być sternikiem. _Mehari_ dostaje Marek, który twierdzi, że „coś tam pływał na Mazurach”. _Odaliska_, _Hurysa_ i _Bajadera_ idą do pozostałych, w tym do Janka, który wygląda na trochę nieśmiałego, ale zgłasza się na szotmana, i Kasi, która od razu pyta, czy może robić zdjęcia podczas pływania.

— Zdjęcia rób na lądzie, na wodzie skup się na foku! — mówię, wskazując na przedni żagiel. — Szotman i fokman muszą być zgrani jak orkiestra, bo inaczej grot nas przeważy i będziecie pływać zygzakiem.

PIERWSZE LEKCJE

Zaczynamy od podstaw. Omawiam takielunek: grot, fok, rumpel, miecz, płetwa sterowa. Tłumaczę, jak działa ster i dlaczego nie wolno puszczać rumpla, nawet na sekundę.

— Rumpel to wasz najlepszy przyjaciel — mówię, stojąc na pokładzie _Gejszy_. — Puszczacie go, a jacht robi, co chce. A co robi wiatr?

— Wieje! — woła ktoś z tyłu.

— Dokładnie! I jak nie trzymacie steru, to wiatr was poniesie, gdzie chce. A my żeglarze lubimy, jak to my rządzimy, a nie wiatr, prawda?

Po teorii przechodzimy do praktyki. Każda załoga dostaje swoją Omegę i pod moim okiem uczy się klarować żagle, stawiać maszt i wiązać węzły. Anka na _Gejszy_ radzi sobie świetnie, ale Marek na _Mehari_ plącze liny, co wywołuje salwy śmiechu.

— Marek, to nie makrama, to szot foka! — wołam, podchodząc do jego łódki.

— Baśka, najpierw przez kipę, potem dwa półszłyki i gotowe — podpowiadam.

— No dobra, Tomek, ale to wygląda jak węzeł gordyjski! — śmieje się Marek, próbując rozplątać linę.

PIERWSZE HALSY

Po obiedzie — pierogach z mięsem, które wszyscy pochłaniają w mgnieniu oka — wypływamy na Mamry. Wiatr jest umiarkowany, jakieś 3 w skali Beauforta, idealny dla początkujących. Każda Omega ma swojego sternika, szotmana, fokmana i balast, czyli osobę odpowiedzialną za równowagę jachtu. Ja płynę na _Bajaderze_ z jedną z załóg, żeby mieć oko na resztę.

— Anka, trzymaj kurs na boję! — wołam do _Gejszy_, która lekko zbacza z wiatrem. — Nie daj się zepchnąć na zawietrzną!

— Jasne, kapitanie! — odkrzykuje Anka, poprawiając rogatnicę. — Ale ten wiatr mnie oszukuje!

— Wiatr zawsze oszukuje, trzeba go przechytrzyć! — odpowiadam, śmiejąc się.

_Mehari_ z Markiem radzi sobie nieźle, choć raz za bardzo ostrzy i prawie staje w miejscu. _Odaliska_ i _Hurysa_ płyną równo, ale _Bajadera_, na której jestem, ma problem z zgraniem szotmana i fokmana. Janek, nasz szotman, za mocno ciągnie linę, a Kasia na foku nie nadąża.

— Janek, luzuj szot, jak Kasia ciągnie fok! — instruuję. — Musicie działać razem, jak w tańcu.

— To bardziej jak taniec na linie — mruczy Janek, ale w końcu łapią rytm.

WYWROTKA I AKCJA RATUNKOWA

Słońce już zachodzi, malując Mamry odcieniami pomarańczy i różu, gdy wracamy do kei. Wszystkie załogi są zmęczone, ale zadowolone. Wtem zauważam, że _Mehari_ z Markiem i jego załogą oddala się od brzegu. Wołają coś, śmiejąc się, jakby chcieli zrobić dodatkowy kurs.

— Marek, wracajcie! — krzyczę z pomostu. — Robi się ciemno, a wiatr się wzmaga!

— Damy radę, Tomek! — odkrzykuje Marek, ale jego głos brzmi mniej pewnie.

Nagle widzę, jak _Mehari_ gwałtownie przechyla się na burtę. Wiatr złapał ich grot za mocno, a ktoś musiał źle wybrać szota. Zanim się orientuję, jacht się wywraca, a czwórka załogantów ląduje w wodzie. Na kei robi się zamieszanie.

— Wywrotka! — woła Anka, biegnąc do _Gejszy_. — Tomek, płyniemy na ratunek?

— Płyniemy! — odpowiadam, wskakując na _Bajaderę_. — Anka, bierz _Gejszę_, reszta zostaje na brzegu i przygotowuje koce!

Płyniemy szybko, halsując pod wiatr. Marek i jego załoga trzymają się kadłuba wywróconej _Mehari_. Na szczęście wszyscy mają kapoki, a woda w Mamrach jest ciepła.

— Marek, wszystko w porządku? — wołam, podpływając.

— No, trochę mokro! — odpowiada, próbując się uśmiechnąć. — Ale żyjemy!

— Dobra, łap linę, holujemy was do brzegu! — rzucam cumę, a Anka z _Gejszy_ pomaga ustabilizować _Mehari_.

Po kilkunastu minutach cała załoga _Mehari_ jest na brzegu, mokra, ale w dobrym humorze. Wywrotka to w końcu część żeglarskiej przygody. Marek przeprasza, a ja macham ręką. — Nauka na błędach, Marek. Następnym razem słuchaj, jak mówię, że wiatr wieczorem robi się zdradliwy.

KOLACJA I SZANTY PRZY OGNISKU

Po akcji ratunkowej wszyscy zbieramy się przy ognisku. Kolacja to kiełbaski pieczone nad ogniem i chleb z masłem czosnkowym. Po posiłku wyciągam gitarę, którą przywiozłem z Torunia, i zaczynam grać _Morskie opowieści_. Studenci dołączają, śpiewając coraz głośniej.

— „Hej panny z portu, hej wino i grog!” — ryczy Marek, już w suchym ubraniu, próbując zagłuszyć wiatr.

— Marek, to szanty, nie koncert rockowy! — śmieje się Anka, podciągając kolana pod brodę. — Tomek, zagraj coś spokojniejszego.

— Jasne, to może _Białe żagle_? — proponuję, przechodząc w wolniejszy rytm.

_Białe żagle pożegnały naszą młodość_

_Na powietrzu rozedrganym, gdzieś w tropiku._

_Wspominamy naszą dawną, bujną przeszłość_

_I żegnamy ją salutem krążowników._

_Białe żagle, białe żagle,_

_Śnieżnobiałe, jak sukienka mej dziewczyny,_

_Co zniknęły mi tak nagle,_

_Jak wspomnienie mej młodości — białe żagle._

_Hej, powróćcie białe żagle na dalekie oceany_

_I przynieście białą mewę w górnej rei._

_Pod palmami wychylimy wina dzbany —_

_I jak dawniej hen na morza popłyniemy.._Mamerki

Wieś Mamerki (niem. Mauerwald) znajduje się w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie węgorzewskim, nad wschodnim brzegiem Jeziora Mamry, drugiego co do wielkości jeziora w Polsce, będącego częścią systemu Wielkich Jezior Mazurskich. Mamerki leżą około 8 km na północ od miejscowości Kętrzyn i około 20 km na północny wschód od Giżycka. Kompleks bunkrów w Mamerkach jest położony w lesie, w bezpośrednim sąsiedztwie jeziora, co w czasie II wojny światowej zapewniało naturalną osłonę przed atakami lotniczymi i utrudniało wykrycie obiektów przez wroga. Współrzędne geograficzne Mamerek to około 54°12′N szerokości geograficznej i 21°39′E długości geograficznej.

HISTORIA I ZNACZENIE BUNKRÓW W MAMERKACH

Kompleks bunkrów w Mamerkach został zbudowany w latach 1940–1944 przez III Rzeszę jako część tzw. Mazurskiego Rejonu Umocnionego. Był to jeden z najważniejszych elementów niemieckiego systemu obronnego na froncie wschodnim podczas II wojny światowej. Mamerki stanowiły siedzibę Kwatery Głównej Niemieckich Wojsk Lądowych (Oberkommando des Heeres, OKH), skąd kierowano operacjami militarnymi na froncie wschodnim, w tym atakiem na ZSRR w ramach operacji „Barbarossa”. Kompleks w Mamerkach był bezpośrednio powiązany z pobliskim Wilczym Szańcem (Wolfsschanze) w Gierłoży, oddalonym o około 20 km na południe, gdzie znajdowała się główna kwatera Adolfa Hitlera.

W Mamerkach zbudowano ponad 250 obiektów, w tym około 30 potężnych bunkrów żelbetowych, z których największe miały ściany o grubości do 7 metrów, co czyniło je praktycznie niezniszczalnymi. Kompleks podzielono na trzy strefy: „Brigitten Stadt” (siedziba dowództwa), „Fritz” (zaplecze logistyczne) oraz „Quelle” (obszar administracyjny). W Mamerkach stacjonowało wielu wysokich rangą oficerów Wehrmachtu, a także personel techniczny i administracyjny, łącznie około 1500–2000 osób. Na terenie kompleksu znajdowały się m.in. centrale łączności, szpitale polowe, magazyny amunicji i żywności, a także systemy obronne, takie jak stanowiska przeciwlotnicze i pola minowe.

ZWIĄZKI Z WILCZYM SZAŃCEM W GIERŁOŻY

Wilczy Szaniec w Gierłoży, położony niedaleko Kętrzyna, był główną kwaterą Hitlera na froncie wschodnim i miejscem, gdzie podejmowano kluczowe decyzje strategiczne. Kompleksy w Mamerkach i Gierłoży były ze sobą powiązane funkcjonalnie — Mamerki pełniły rolę zaplecza operacyjnego i administracyjnego dla Wilczego Szańca, a także centrum łączności. Pomiędzy tymi miejscami istniał system dróg leśnych i linii kolejowych (w tym specjalna bocznica dla pociągów Hitlera), co umożliwiało szybkie przemieszczanie się między kwaterami. Wilczy Szaniec był miejscem słynnego zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944 roku, zorganizowanego przez Clausa von Stauffenberga, co dodatkowo podkreśla strategiczne znaczenie tego regionu podczas wojny.

STAN OBECNY BUNKRÓW W MAMERKACH

Po wojnie kompleks w Mamerkach nie został zniszczony, w przeciwieństwie do Wilczego Szańca, gdzie wiele bunkrów wysadzono w powietrze. Dzięki temu obiekty w Mamerkach są jednymi z najlepiej zachowanych fortyfikacji III Rzeszy w Polsce. Obecnie teren jest dostępny dla turystów i funkcjonuje jako muzeum plenerowe. Zwiedzający mogą zobaczyć bunkry, w tym największy z nich — tzw. „Gigant” — który służył jako centrala łączności. W muzeum prezentowane są wystawy dotyczące historii II wojny światowej, a także repliki wyposażenia militarnego. Teren wokół bunkrów jest otoczony lasem, co nadaje miejscu tajemniczej atmosfery, a bliskość Jeziora Mamry dodatkowo zwiększa walory turystyczne.

KANAŁ MAZURSKI I JEGO ZNACZENIE MILITARNE

Kanał Mazurski, którego fragment dochodzi do Jeziora Mamry w pobliżu Mamerek, został zaprojektowany w XIX wieku, a jego budowa rozpoczęła się w 1911 roku i trwała (z przerwami) do 1942 roku. Kanał miał połączyć Wielkie Jeziora Mazurskie z Morzem Bałtyckim poprzez rzekę Pregołę, umożliwiając transport towarów i materiałów militarnych. W czasie II wojny światowej Niemcy planowali wykorzystać kanał do przemieszczania okrętów podwodnych i barek z zaopatrzeniem na front wschodni. Choć kanał nigdy nie został ukończony (brakuje około 2 km do pełnego połączenia z Pregołą), jego śluzy i fragmenty infrastruktury, w tym monumentalna śluza Leśniewo Górne, są dziś atrakcją turystyczną. W kontekście Mamerek kanał miał znaczenie strategiczne, ponieważ mógł służyć jako droga zaopatrzenia dla kwatery OKH.

WALORY TURYSTYCZNE KOMPLEKSU W MAMERKACH

Mamerki są obecnie jednym z najciekawszych miejsc na Mazurach dla miłośników historii militarnej. Główne atrakcje to:

— Zwiedzanie bunkrów, w tym podziemnych korytarzy i pomieszczeń dowodzenia.

— Wystawa poświęcona historii II wojny światowej i operacji na froncie wschodnim.

— Bliskość Jeziora Mamry, które oferuje możliwość uprawiania sportów wodnych i relaksu.

— Ścieżki edukacyjne i trasy rowerowe w okolicznych lasach.

— Widok na Kanał Mazurski i jego niedokończone śluzy.

Mamerki przyciągają zarówno polskich, jak i zagranicznych turystów, szczególnie z Niemiec, zainteresowanych historią III Rzeszy. Miejsce to jest także często odwiedzane w połączeniu z wycieczką do Wilczego Szańca, co pozwala na pełne zrozumienie militarnego znaczenia regionu podczas II wojny światowej.

Dzień drugi

Poranne słońce przebijające się przez sosny nad Jeziorem Mamry rozświetla nasz obóz, rozbity na piaszczystej polanie niedaleko Kanału Mazurskiego. Po deszczowej nocy, która zamieniła nasz sen w walkę z przeciekającymi namiotami, budzimy się w mokrych śpiworach, ale z nadzieją na lepszy dzień. Omegi — _Gejsza_, _Mehari_, _Odaliska_, _Hurysa_ i _Bajadera_ — kołyszą się przy brzegu, a ich wanty i szoty błyszczą od rosy. Drugi dzień naszego obozu żeglarskiego zapowiada się słonecznie, choć wiatr, lekki, około 2 stopni Beauforta, wymaga precyzyjnego halsowania. Ja, Tomek, kierownik obozu, czuję, że Mazury szykują dla nas dzień pełen wyzwań i niespodzianek. Nasza załoga — Anka, Kasia, Iza, Marek, Janek, Kuba, Wojtek i reszta studentów — jest gotowa stawić czoła mokrym namiotom, manewrom na wodzie i wieczornemu balowi na bunkrze.

MOKRE NAMIOTY I PRZYGOTOWANIA

O 7:05 obóz budzi się w chaosie. Powietrze pachnie mokrą ziemią i sosnami, a namioty, stare płócienne „dwójki”, przeciekły jak sito. Śpiwory są wilgotne, a ubrania leżą w kałużach. Słońce jednak grzeje, a ptaki śpiewają, dając nadzieję na suchy dzień.

— Tomek, to nie namioty, to durszlaki! — narzeka Anka, wyżymając sweter. — Wszystko mokre, nawet moje skarpety!

— Anka, powieś ciuchy na bomie _Odaliski_ — mówię, poprawiając wanty na _Bajaderze_. — Słońce wysuszy. Kuba, Wojtek, idźcie do lasu po chrust, wieczorem rozpalimy ognisko. Kasia, Iza, klarujcie prowiant. Marek, Janek, sprawdźcie cumy na Omegach.

— Chrust? W tym błocie? — Kuba kręci głową, ale chwyta siekierę. — Wojtek, idziesz, czy masz już dość Mazur?

— Kuba, jak trafię na żmiję, to ty z nią walczysz! — śmieje się Wojtek, ruszając za nim w las.

Anka, nie tracąc czasu, rozwiesza swoje ubrania — koszulki, spodnie, a nawet stanik — na bomie _Odaliski_, tworząc kolorową wystawę.

— Tomek, jak ktoś ukradnie moje ciuchy, to ty odpowiadasz! — grozi, puszczając oko.

— Jakby co, pożyczę ci swoje — odpowiadam, śmiejąc się.

Postanawiam sprawdzić okolicę Kanału Mazurskiego, który biegnie niedaleko obozu. To teren przygraniczny, blisko sowieckiej strefy, więc trzeba uważać na patrole Wojsk Ochrony Pogranicza. Biorę lornetkę i ruszam, przypominając załodze:

— Trzymajcie się obozu, wopiści nie lubią żeglarzy w krzakach. Kasia, Iza, Marek, Janek — ćwiczycie manewry na wodzie. Wyostrzanie, odpadanie, zwroty przez sztag i rufę. I węzły — ósemka, wyblinka, knagowy. Do mojego powrotu!

— Damy radę! — woła Kasia, wskakując na _Gejszę_. — A jak wopiści przyjdą, to Anka ich przegoni!

MANEWRY NA WODZIE I WYPRAWA DO LASU

Załogi ruszają na Mamry i Omegi suną po spokojnej tafli. Kasia, na _Gejszy_, ćwiczy załogę w halsowaniu, wyostrzając do bajdewindu i odpadając na fordewind.

— Marek, szot foka na nawietrzną! — woła Kasia. — Iza, steruj w prawo, zwrot przez sztag!

— Kasia, już, już! — odpowiada Iza, wykonując z gracją zwrot, a _Gejsza_ gładko zmienia hals.

Janek, na _Mehari_, ćwiczy węzły. Jego wyblinka wychodzi idealnie, ale ósemka wymaga poprawek.

— Janek, ósemka ma być jak pętla, nie kłębek! — instruuje Marek, wiążąc knagowy na knadze.

— Marek, to łatwiejsze niż twoje żarty — ripostuje Janek, a załoga śmieje się, pryskając wodą.

Ja, w tym czasie, docieram do Kanału Mazurskiego. Śluza, porośnięta mchem, wygląda jak relikt zapomnianej epoki. W oddali widzę patrol WOP — dwóch żołnierzy z karabinami. Chowam się za drzewem, by uniknąć pytań, i po godzinie wracam do obozu. Tam czeka mnie niespodzianka.

Kuba i Wojtek wrócili z lasu, ale bez chrustu — błoto i mokre gałęzie pokrzyżowały plany. Co gorsza, Kuba melduje z miną winowajcy:

— Tomek, chrustu nie ma, wszystko mokre… I, ehm, zgubiłem siekierę.

— Siekierę?! — sapie Anka, zdejmując suchą koszulę z bomu. — Kuba, to jak zgubić rumpel w sztormie!

— Kuba, Wojtek, prowadźcie do lasu, idziemy szukać — mówię, tłumiąc śmiech. — Cała ekipa, ruszamy! Kasia, Iza, zostawcie Omegi, Marek, Janek, bierzcie latarki.

W lesie, wśród błota i sosen, przeczesujemy zarośla. Siekiery nie ma — pewnie utonęła w bagnie — ale znajdujemy stos suchego chrustu pod przewróconym drzewem.

— Tomek, chrust jest! — woła Iza, podnosząc gałąź. — Ale Kuba i tak ma przechlapane!

— Iza, jeszcze słowo, a cię porzucę! — grozi mrugając okiem Kuba, a załogi pękają ze śmiechu.

Wracamy z naręczami gałęzi, a Anka, już w suchych ciuchach, droczy się:

— Kuba, następnym razem zgubisz portki, co?

OBIADOKOLACJA I PRZYGOTOWANIA DO BALU

Po południu rozpalamy ognisko, a ziemniaki z popiołu, smalec i chleb stają się ucztą godną żeglarzy. Głodni studenci rzucają się na jedzenie, a ja, z Markiem i Anką, szykuję grzaniec w wielkim, żeliwnym kotle. Wlewamy kilka butelek czerwonego wina, dodajemy cukier, goździki, cynamon i skórkę pomarańczową. Zapach rozchodzi się po obozie, a załogi zaczynają się nakręcać.

— Tomek, ten grzaniec to jak halsowanie pod wiatr — mówi Kasia, popijając z metalowego kubka. — Szumi w uszach i daje kopa!

— Jak halsowanie, to uważaj, żebyś nie złapała za dużo wiatru w żagle! — śmieję się, mieszając w kotle.

— Marek, dorzuć cynamonu, bo Anka mówi, że za mało pachnie! — woła Iza, podając przyprawy.

— Iza, jak Anka chce pachnieć, to niech wskoczy do kotła! — ripostuje Marek, a Anka rzuca w niego szyszką.

Grzaniec smakuje wybornie, a załogi, rozgrzane winem, zaczynają snuć plany na wieczór. Postanawiamy ruszyć do bunkrów nad Mamrami — betonowych reliktów z czasów wojny, idealnych na nocny bal.

— Tomek, bunkry w nocy? — pyta Janek, unosząc brew. — A jak tam duchy?

— Jasiu, jedyne duchy to te w butelce wina — odpowiadam, puszczając oko. — Bierzemy koce, gitarę i idziemy!

NOCNY BAL NA BUNKRZE

Noc jest gwieździsta, świetliki migoczą w trawie, a wino robi swoje. Idziemy przez las, a dziewczyny, szczególnie Anka i Iza, robią się bezpruderyjne. Anka obejmuje Marka, śmiejąc się głośno.

— Marek, czujesz ten wiatr w żaglach? — pyta, błyskając oczami.

— Anka, to nie wiatr, to twój grzaniec! — odpowiada Marek, ale nie odsuwa się.

Iza przytula się do Janka, który wygląda na zmieszanego, ale nie protestuje.

— Janek, nie bój się, ja jestem jak zefirek! — woła Iza, a świetliki oświetlają jej uśmiech.

— Wiatr to ja znam, ale ty jesteś jak szkwał! — ripostuje Janek, a reszta wybucha śmiechem.

Nagle, w połowie drogi, Kuba potyka się o korzeń i ląduje w błocie, ciągnąc za sobą Wojtka.

— Kuba, ty to nawet w nocy znajdziesz bagno! — woła Kasia, pomagając mu wstać.

— To nie bagno, to… mazurskie spa! — odpowiada Kuba, otrzepując się, a załogi śmieją się, aż echo niesie.

Docieramy do bunkrów — szarych, betonowych olbrzymów porosłych mchem. Wspinamy się na dach największego, rozkładamy koce i siadamy, patrząc na Mamry, które migoczą w świetle księżyca. Widok na rozgwieżdżone niebo zapiera dech, a chłód betonu kontrastuje z ciepłem grzańca. Wyciągam gitarę i zaczynam grać _Żeglujże żeglarzu_.

— „Żeglujże żeglarzu, całą nockę po morzu…” — śpiewam, a załogi dołączają, ich głosy niosą się nad jeziorem.

— Tomek, graj głośniej, niech wopiści usłyszą! — woła Anka, podnosząc kubek.

— Anka, jak wopiści przyjdą, to ty z nimi tańczysz! — śmieje się Marek.

Nagle, w trakcie refrenu, z lasu dobiega trzask gałęzi. Zamarzamy, a Iza chwyta Janka za ramię.

— Co to było? — szepcze. — Duchy bunkrów?

— Raczej dzik — mówię, świecąc latarką. — Albo Kuba znów wpadł w krzaki.

— To nie ja! — protestuje Kuba, a w świetle latarki widzimy… sarnę, która znika w zaroślach.

— Sarna, nie duch! — woła Kasia, a załogi wznoszą toast za „mazurskie duchy”.

Śpiewamy dalej — _Szkocka whiskey_, _Hiszpańskie dziewczyny_ — a Anka i Iza zaczynają tańczyć na betonie, ciągnąc Marka i Janka. Kuba i Wojtek dołączają, próbując przetańczyć dziewczyny, ale kończą, przewracając się na koce. Grzaniec leje się strumieniami, a śmiech i muzyka tworzą magię nocy.

— Tomek, to najlepsza noc na Mazurach! — mówi Iza, wtulając się w Janka. — Bunkry, gwiazdy, grzaniec… Napiszesz o tym książkę?

— Iza, bez ciebie nie byłoby co pisać — odpowiadam, grając kolejny akord. — Za nasze bractwo, za Mamry i za bal na bunkrze!

_Blady świt we mgle porannej świeci,_

_Cygańska pieśń jak ptak po niebie leci,_

_A pośród drzew miłości śpiew,_

_Rozpala w żyłach moich krew._

_Ach ty Cyganko zielone oczy twe,_

_Ach w słodki jasyr zabrałaś serce me!_

_Ach ty Cyganko na zmysłach moich grasz!_

_Skąd te zielone oczy masz?_Dzień trzeci

Budzę się o świcie z lekkim bólem głowy, pamiątką po wczorajszym grzańcu i nocnym balu na bunkrze. Leżę w wilgotnym śpiworze, a szum wiatru i plusk fal na Jeziorze Mamry przypominają, że trzeci dzień naszego obozu żeglarskiego będzie próbą sił. Wstaję, przecierając oczy, i wychodzę na polanę, gdzie namioty wciąż schną po deszczowej nocy. Omegi — _Gejsza_, _Mehari_, _Odaliska_, _Hurysa_ i _Bajadera_ — kołyszą się niespokojnie przy kei, a ich wanty poskrzypują pod naporem wiatru, który od rana wieje z siłą około 5 stopni Beauforta. Fale na Mamrach pienią się, a niebo, choć słoneczne, zwiastuje szkwały. Ja, Tomek, kierownik obozu, czuję dreszcz ekscytacji. Przed nami ambitny rejs przez Jezioro Kirsajty na Dargin, z postojem w Sztynorcie, a Mazury szykują dla nas dzień pełen wiatru, wody i żeglarskiej magii. Nasza załoga — Anka, Kasia, Iza, Marek, Janek, Kuba, Wojtek i Monika — jest gotowa stawić czoła falom i szkwałom.

REJS PRZEZ KIRSAJTY

O 7:30 stoję na kei, przekrzykując wiatr, który szarpie moją kurtkę. Omegi tańczą na falach, a ich groty i foki trzepoczą, gotowe do walki z żywiołem. Zbieram załogi, które, mimo mokrych ubrań i lekkiego kaca, mają błysk w oczach.

— Dobra, żeglarze! — wołam, zakładając kapok. — Dziś płyniemy na Dargin, przez Kirsajty. Wiatr jest silny, fala spora, więc szoty wybieramy mocno, miecze w dół, a kapoki na grzbiet. Żadnych wygłupów, jasne? Marek, tym razem bez wywrotek!

— Tomek, bez obaw, _Mehari_ da radę! — odpowiada Marek, poprawiając kapok. — Ale fala wygląda jak na Bałtyku!

— Bałtyk to pikuś przy Mamrach w szkwałach! — śmieję się, choć wiem, że czeka nas ciężki dzień. — Anka, twoja _Gejsza_ prowadzi, trzymaj kurs na przesmyk Kirsajty. Reszta w szyku, nie rozpraszamy się!

— Jestem na posterunku! — salutuje Anka, wskakując na _Gejszę_ z Izą i Kubą w załodze.

Wypływamy z Mamerek, a wiatr od razu łapie groty, szarpiąc Omegami jak zabawki. Fale rozbijają się o burty, a załogi szybko orientują się, że suchych ciuchów dziś nie będzie. Płynę na _Bajaderze_ z Kasią, Jankiem i Moniką, która już na starcie narzeka na mokre buty.

— Tomek, to nie żeglarstwo, to kąpiel! — woła Monika, wycierając wodę z twarzy, gdy fala zalewa pokład.

— Monia, żeglarz bez wody to jak szot bez knagi! — odkrzykuję, sterując w stronę przesmyku. — Janek, wybierz grota, bo nas znosi na zawietrzną!

— Robię, co mogę! — odkrzykuje Janek, ciągnąc szota, aż knaga trzeszczy.

_Gejsza_ z Anką idzie jak burza, halsując w bajdewindzie, choć widzę, jak jej załoga walczy z lnami, które wiatr próbuje wyrwać z rąk. Iza, jako fokman, wybiera żagiel z precyzją, a Kuba, na rufie, pilnuje steru i miecza. _Mehari_ Marka trzyma się dzielnie, ale _Odaliska_ z Wojtkiem i _Hurysa_ z Kasią trochę zostają w tyle, bo ich fokmani nie nadążają z wybieraniem żagli. Wiatr huczy, fale chlupoczą, a my wszyscy jesteśmy przemoczeni do suchej nitki.

— Kasia, fok w lewo, szybko! — wołam, gdy _Bajadera_ przechyla się na burtę. — Inaczej zrobimy przechył jak Marek wczoraj!

— Ciągnę z całych sił! — odkrzykuje Kasia, wybierając na maksa szot foka. — Ale ten wiatr to diabeł, nie wiatr!

Na Kirsajtach kanał nieco osłania nas od fali, ale wiatr wciąż szarpie żaglami, zmuszając do ciągłego wyostrzania i odpadania. Wykonujemy zwrot przez sztag, by utrzymać kurs, a szoty trzaskają, gdy załogi wybierają je na nawietrzną. Po godzinie walki, z mokrymi włosami i słoną wodą w ustach, docieramy do Sztynortu. Cumujemy przy kei, wiążąc cumy węzłem rybackim i ściągając żagle. Wszyscy wyglądamy jak mokre szczury, ale humory dopisują — w końcu dotarliśmy, a wizja gorącego posiłku w tawernie działa jak najlepiej zrefowany grot.

— Tomek, to był sztorm, nie! — sapie Anka, ocierając wodę z czoła. — _Gejsza_ ledwo zipiała!

— Anka, _Szkwałowa Wiedźmo_, dalaś radę, a to najważniejsze — mówię, klepiąc ją po ramieniu. — Idziemy do tawerny, zasłużyliście na pierogi!

UCZTA W TAWERNIE SZTYNORT

Tawerna „Złoty Róg” w Sztynorcie to legenda Mazur — drewniana, z widokiem na port, pachnąca smażonymi rybami i piwem. W środku tłum żeglarzy, zapach wędzonego węgorza i trzask polan w kominku. Siadamy przy długim, dębowym stole, a kelnerka, pani Zosia, stawia przed nami dzbanki z piwem i menu.

— Co dla was, wilki morskie? — pyta z uśmiechem. — Pierogi z mięsem, ryba, a może zupa rybna?

— Wszystko, pani Zosiu! — woła Marek, unosząc kufel. — Ale najpierw pierogi, bo głód nas zje!

— I piwo, duuużo piwa! — dodaje Monika, a załogi klaszczą.

Zamawiamy górę pierogów z mięsem, polanych skwarkami, smażonego leszcza z frytkami, zupę rybną z pływającymi kawałkami okonia i pajdy chleba ze smalcem. Do tego kufle zimnego piwa i kiszona kapusta, która chrupie w zębach. Pierogi są gorące, ciasto miękkie, a farsz pachnie czosnkiem i majerankiem. Leszcz, złocisty i chrupiący, rozpływa się w ustach, a zupa rybna, gęsta i pikantna, rozgrzewa po mokrym rejsie.

— Za _Szkwałową Wiedźmę_! — woła Marek, unosząc kufel. — Anka, bez ciebie byśmy zginęli na Kirsajtach!

— Za _Gejszę_, królową fal! — odpowiada Anka, stukając kuflem. — Ale Marek, jak _Mehari_ znów zrobi przechył, to ty płacisz za piwo!

— Za Tomka, naszego kapitana! — krzyczy Kasia, a załogi wiwatują. — Bez ciebie byśmy siedzieli w mokrych namiotach!

— Kasiu, za ten toast dostajesz ekstra pieroga! — śmieję się, podając jej talerz.

— Tomuśk, te pierogi są lepsze niż grzaniec na bunkrze! — mówi Janek, nabijając leszcza na widelec. — Ej, Monia! — Nie lej piwa na stół!

— Janek, to nie piwo, to fala z Mamr! — droczy się Monika, a wszyscy pękają ze śmiechu.

Nagle do tawerny wpadają żeglarze z innego obozu — studenci z Krakowa, z gitarą i harmonijką. Rozpoznają nas po mokrych kapokach i dołączają do stołu, przynosząc kolejną beczkę piwa.

— Słyszeliśmy o waszym balu na bunkrze! — woła ich lider, Bartek. — To co, śpiewamy?

— Bartek, dawaj gitarę, a my szanty! — odpowiadam, wyciągając swoją gitarę.

Zaczynam grać _Morskie opowieści_, a załogi — nasze i krakowskie — śpiewają na cały głos. Głosy niosą się po tawernie, pani Zosia, zamiast narzekać, podaje kolejne dzbanki piwa. Przechodzimy do _Szkockiej whiskey_, a Anka i Iza wstają, tańcząc między stołami, ciągnąc Marka i Janka.

— Marek, rusz się, ze _Szkwałową Wiedźmą_ nie zatańczysz? — woła Anka, wirując.

— Anka, ja wolę bardziej pierogi niż tańce! — śmieje się Marek, ale dołącza, przewracając krzesło.

IMPREZA DO BIAŁEGO RANA

Impreza rozkręca się na całego. Po _Szkockiej whiskey_ śpiewamy _Hiszpańskie dziewczyny_, a krakowscy żeglarze dodają _Płyńmy w dół do starego Maui_. Kuba, rozgrzany piwem, próbuje grać na harmonijce, ale fałszuje tak, że wszyscy wyją ze śmiechu.

— Kuba, to harmonijka, nie syrena mgłowa! — droczy się Kasia, podając mu kolejny kufel.

— Kaśka, jak ty śpiewasz, to nawet kormorany uciekają! — ripostuje Kuba, a załogi klaszczą.

Nagle do tawerny wbiega miejscowy rybak, pan Władek, z opowieścią o „duchu Mamr” — widmie żeglarza, które ponoć pojawia się w szkwałach.

— Dziś wiatr szalał, pewnie duch was gonił! — mówi, mrużąc oczy.

— Panie Władku, jak duch, to tylko w kuflu! — woła Wojtek, unosząc piwo. — Za ducha Mamr!

— Za ducha! — wiwatują wszyscy, a pan Władek, rozbawiony, dołącza do toastu.

Impreza trwa do późna. Anka i Iza, rozgrzane piwem i szantami, organizują konkurs „węzeł na czas”. Marek wiąże kotwiczny w rekordowym czasie, ale Janek plącze ratowniczy, co wywołuje salwy śmiechu.

— Janek, to węzeł, nie kłębek wełny! — woła Iza, poprawiając jego linę.

— Iza, jak ty wiążesz, to nawet Neptun czerwieni się ze wstydu! — odparowuje Janek, a tłum wiwatuje.

Około północy tawerna pęka w szwach — dołączają kolejne załogi, a muzyka niesie się nad Sztynortem. Śpiewamy _Piętnastu chłopa_, a krakowski Bartek improwizuje zwrotkę o „mokrych żeglarzach z Mamr”. Taniec przenosi się na keję, gdzie Anka i Monika wirują w świetle księżyca, a Marek i Wojtek próbują je dogonić, potykając się o cumy.

Nagle, w trakcie _Żeglujże żeglarzu_, gaśnie światło w tawernie — awaria prądu. Zamiast paniki, załogi wyciągają latarki i śpiewają jeszcze głośniej. Pani Zosia przynosi świece, a impreza zamienia się w żeglarski sabat.

— Tomek, to jak bal w czasach Lehndorffów! — woła Kasia, tańcząc z Kubą.

— To Mazury, tu wszystko jest możliwe! — odpowiadam, grając przy świecach na gitarze.

SEN NA OMEGACH

O bladym świcie, gdy gwiazdy bledną, a gardła bolą od śpiewu, załogi wracają na keję. Nikt nie ma siły rozbijać namiotów — jesteśmy zbyt zmęczeni i zbyt pełni piwa. Rozkładamy śpiwory na pokładach Omeg, a niektórzy, jak Anka i Marek, zasypiają na podłogach, owinięci w zrefowane groty. _Bajadera_ staje się moim łóżkiem, a Kasia i Monika chrapią obok, ściskając puste kufle.

— Tomek… to była noc… — mamrocze Anka, zasypiając na _Gejszy_. — Pisz… o tym…

— To będzie cały rozdział — szepczę, zamykając oczy.

Mamry szumią, a Omegi kołyszą nas do snu. Pierogi, szanty, toasty i awaria prądu to tylko Mazury w pełnej krasie — miejsce, gdzie każdy dzień jest przygodą.

_Dzisiaj znowu tokaj piłem_

_Mojaś ty, miłaś ty dzieweczko ma_

_I do rana się bawiłem_

_Mojaś ty, miłaś ty dzieweczko ma_

_Choć się głowa jak łan w polu chwieje_

_To do rana wytrzeźwieję_

_Mojaś ty, miłaś ty dzieweczko ma_

_Choć się głowa jak łan w polu chwieje_

_To do rana wytrzeźwieję_

_Mojaś ty, miłaś ty dzieweczko ma_
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij