- promocja
Religie dawnych Słowian - ebook
Religie dawnych Słowian - ebook
Czy Słowianie posiadali zorganizowany system wierzeń religijnych?
Co było sercem ich religii?
Jak wyglądały słowiańskie świątynie?
Wierzenia słowiańskie rozpalają wyobraźnię badaczy, rodzimowierców i fascynatów od prawie dwóch stuleci. Niepewne dane archeologiczne i nieliczne teksty sprawiają, że kwestia słowiańskiej religii jest niekończącym się źródłem trudnych do udowodnienia hipotez, narastających kontrowersji, gorących sporów, a czasami bezczelnych fałszerstw.
Dariusz Sikorski, sprawnie przebijając się przez gąszcz przekłamań i romantycznych wizji przedchrześcijańskiej Słowiańszczyzny, prezentuje własną, oryginalną odpowiedź i pogląd na kwestię duchowości naszych przodków. Opierając się na niewielu pozostałościach i badając ich powiązania, rozprawia się z mitami i legendami, które zaciemniają nam obraz sytuacji. Jego książka to popis historycznego kunsztu, a zarazem fascynująca podróż dla wszystkich poszukujących rzetelnej wiedzy.
Wydanie drugie, uzupełnione
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67616-68-3 |
Rozmiar pliku: | 5,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książka przybrała taki kształt z kilku powodów. Podstawowym są ograniczenia wynikające z ogólnych warunków, jakie zaproponowało mi Wydawnictwo, a zatem objętość i popularnonaukowy charakter tekstu. Chcąc się wywiązać z zadania, musiałem wypracować koncepcję książki, która pozwoli się zmieścić w wyznaczonych ramach, a jednocześnie będzie interesująca dla przeciętnego czytelnika zainteresowanego problemem przedchrześcijańskich wierzeń Słowian.
Po drugie, nie jest moim zamiarem powtarzanie tego, co można znaleźć w opracowaniach innych autorów. Postawiłem sobie za cel przedstawienie problemu przedchrześcijańskich wierzeń Słowian od zupełnie innej strony, tej, którą zwykle się pomija bądź której poświęca się bardzo niewiele uwagi. Chciałbym mianowicie pokazać czytelnikowi, w jaki sposób badacze wierzeń Słowian dochodzą do ustaleń, które przedstawiają w swoich opracowaniach w postaci zestawu gotowych twierdzeń w kwestiach szczegółowych czy całościowych obrazów zagadnienia. Skąd czerpią swoją wiedzę, do jakich metod badawczych sięgają oraz do jakich źródeł się odwołują, starając zbliżyć się do poznania słowiańskich wierzeń w możliwie najpełniejszy sposób. Ponadto będę starał się pokazać pułapki, w jakie wpadają badacze podczas swoich poszukiwań, oddalające ich od celu: poznania przedchrześcijańskich religii Słowian. Używam neutralnego terminu „badacz”, gdyż omawiany w tej książce problem nie jest domeną jednej dyscypliny. Tak się składa, że rodzime wierzenia Słowian bardzo szybko stały się polem badań interdyscyplinarnych, zanim jeszcze sam termin oraz tego rodzaju badania w humanistyce zostały uznane za wyznacznik nowoczesności. W mniej więcej równym stopniu wkład w poznanie przedchrześcijańskich wierzeń Słowian wnieśli historycy, archeolodzy i językoznawcy, często z konieczności łączący różne kompetencje naukowe.
Na podstawie spisu treści czytelnik może odnieść wrażenie, że przedstawieniu samej religii Słowian poświęcona jest tylko część, wcale nie większa, prezentowanej książki. Nie będzie się mylił. Oprócz dania pewnego zasobu informacji o stanie naszej wiedzy na temat religii Słowian przed przyjęciem przez nich chrześcijaństwa stawiam sobie dość ambitne – i mam nadzieję, że możliwe do wykonania – zadanie pokazania „historycznej kuchni”. Chciałbym, aby czytelnik poczuł się współuczestnikiem badawczej podróży, w której podejmuję się roli przewodnika. Jako przewodnik będę starał się pokazać najbardziej reprezentatywne fakty i problemy, których wyczerpująco nie będę mógł omówić. Jednakże nie ominę interesujących szczegółów, zwłaszcza jeśli ilustrują jakieś szersze i ważne zjawisko. Nie unikam zagadnień trudnych, jeśli uznaję je za istotne dla wyjaśnienia podstawowych problemów badawczych, bez których znajomości nie można zrozumieć pewnych uwarunkowań towarzyszących procesowi badawczemu, w konsekwencji przekładających się na końcowe wyniki.
Zazwyczaj czytelnik prac popularnonaukowych jest informowany jedynie o wynikach dociekań autora książki. Nie ma świadomości ani nie jest wprowadzany w problemy warsztatowe, decydujące niejednokrotnie o ostatecznych rezultatach, jakie kryją się za zwięzłymi podsumowaniami konkretnych zagadnień szczegółowych. W takich sytuacjach czytelnik zdany jest wyłącznie na zaufanie do autora, jego pozycji naukowej, ewentualnie renomy wydawnictwa czy innych cech mających wpływ na ocenę czytanej książki. Obecnie są to często kryteria zawodne, tytuły naukowe nie zawsze znaczą to, co dawniej, a wydawnictwa – nawet renomowane – drukują obok prac wartościowych książki, które nigdy nie powinny się ukazać. Jednakże nie można wymagać, aby przeciętny czytelnik był w stanie prześledzić w szczegółach każdą argumentację. Wymaga to specjalistycznej wiedzy. Ograniczenie to nie wynika z tego, że naukowcy coś skrywają przed szerszą publicznością lub nie chcą się z nią dzielić „wiedzą tajemną”. Potrzebne są tu specjalne umiejętności oraz rozeznanie w źródłach i literaturze przedmiotu w takim zakresie, który może być wymagany wyłącznie od profesjonalistów poświęcających tej problematyce ogrom czasu. Hobbysta spędzający jedynie czas wolny na własnych dociekaniach w interesującej go problematyce historycznej ma znacznie mniejsze możliwości. Oczywiście musi istnieć pewien poziom zaufania do autora ze strony czytelnika, zwłaszcza w kwestiach najbardziej kontrowersyjnych. Poza tym autor ma prawo liczyć na wysiłek intelektualny podejmowany przez czytelnika, a przede wszystkim na lekturę z namysłem.
Ponieważ nie jestem w stanie poruszyć wszystkich najważniejszych wątków związanych z przedchrześcijańskimi wierzeniami Słowian, jako motyw przewodni dla książki wybrałem jedną z najbardziej istotnych kwestii, która niczym soczewka skupia szereg pokrewnych i intrygujących problemów. Główną osią moich wywodów będzie próba odpowiedzenia na pytanie: dlaczego uczeni od dwustu lat – tyle liczą sobie badania prowadzone według standardów także dzisiaj uznawanych za naukowe – nie mogą wypracować jednej wizji? Takiej, którą przynajmniej większość z nich mogłaby uznać za najbliższą minionej rzeczywistości, za ogólnie obowiązującą. Chcę zatem pokazać, dlaczego najwybitniejsi badacze wierzeń Słowian tak bardzo różnią się poglądami między sobą. Gdzie są przyczyny tego, że wypracowanie wspólnej wizji (dopuszczając warianty różniące się w szczegółach) jest po prostu niemożliwe i w dającej się przewidzieć perspektywie takim pozostanie.
Wydaje mi się, że to podstawowe pytanie jest dobrym punktem wyjścia. Podkreślanie jego wagi wynika z moich wieloletnich doświadczeń dydaktycznych oraz wnikliwej obserwacji dyskusji toczonych na różnych forach internetowych wokół wierzeń słowiańskich. Łatwo zauważyć, że w tych dyskusjach zainteresowane problemem osoby jednoznacznie opowiadają się za którąś z kilku głównych koncepcji odnoszących się do wierzeń Słowian i toczą spory z reprezentantami odmiennych poglądów z dobrze okopanych pozycji w ramach wyznawanej koncepcji. Z rozmysłem użyte przeze mnie słowo „wyznawanej” dobrze oddaje ducha wielu polemik toczonych w tej sprawie, także w dyskursie naukowym. Czasami można odnieść wrażenie, że zwolennicy każdej z koncepcji mają do nich stosunek quasi-religijny, preferowanych przez siebie badaczy traktują jak kapłanów głoszących niepodważalne prawdy, a ich wypowiedzi jak teksty, nie przymierzając, święte.
W niniejszej książce chciałbym przyczynić się w jakimś stopniu do przeniesienia tych sporów na grunt bardziej racjonalny – dyskusji opartej o fakty i weryfikowalne argumenty, do czego może się przyczynić wiedza o tym, jak badacze dochodzą do swoich ustaleń. Sądzę, że pierwszym krokiem musi być uświadomienie osobom zainteresowanym tematem, dlaczego wszystkie próby syntetycznego ujęcia zagadnienia przedchrześcijańskich wierzeń Słowian – jeżeli są podejmowane i prowadzone jako rzeczywiste badania, a nie kompilacje dotychczasowych prac – przynoszą zawsze nowe spojrzenie, odmienne od poprzednich.
Będę zajmował się wierzeniami Słowian notorycznych, czyli takich, których istnienie jako grupy mówiącej zbliżonymi do siebie dialektami słowiańskimi jest potwierdzone źródłami datowanymi od początku VI w. Nie są przedmiotem moich wywodów wierzenia z okresu wcześniejszego, gdyż wikłałoby to nas w problem pochodzenia Słowian i identyfikowania z nimi konkretnych kultur archeologicznych. Badania, które sięgają w przeszłość Słowian dalej niż do V w., napotykają jeszcze większe problemy, wynikające z jeszcze skromniejszego zasobu źródeł pisanych. Żadnego ze źródeł pisanych nie możemy z pewnością odnieść do Prasłowian, a te, które próbuje się z nimi powiązać, nie poruszają kwestii wierzeń. Dla czasów przedhistorycznych, czyli pozbawionych tekstów, z konieczności należałoby się oprzeć wyłącznie na źródłach archeologicznych. Jak bardzo jest to skomplikowane właśnie w kwestiach związanych z ideologią, o tym w rozdziale o źródłach archeologicznych. Jednak najważniejszym problemem byłoby ustalenie, które kultury archeologiczne znane z okresu wcześniejszego niż V w. możemy uznać za słowiańskie. W kwestii pochodzenia Słowian archeolodzy i językoznawcy są podzieleni na dwa obozy: allochtonistów, zakładających, że Słowianie wykształcili się gdzieś na ukraińsko-poleskich stepach, oraz autochtonistów, przyjmujących za teren macierzysty Słowian dorzecze Odry i Wisły. Jeśli zatem autochtonista będzie prowadził swoje badania wierzeń prasłowiańskich na materiałach archeologicznych znad Odry i Wisły, to z czasem może się okazać, że rezultaty tych badań nie będą miały nic wspólnego z Prasłowianami, ale z jakąś inną grupą (czy grupami) etniczną zamieszkującą wcześniej te tereny. Zagłębienie się w jak najwcześniejszy okres jest kuszące, niektórzy badacze właśnie tak robią, wierząc, że pozwoli to uchwycić dłuższą linię rozwoju przedchrześcijańskich wierzeń Słowian. Nie jestem przekonany, czy byłoby to możliwe do zrealizowania.
Próby odtworzenia przedchrześcijańskich wierzeń Słowian są zadaniem szczególnie trudnym. Śmiem twierdzić, że w całości niewykonalnym. Jedyne, na co możemy liczyć, to uzyskanie jakiejś wiedzy fragmentarycznej i ogromnie poszatkowanej. Nie mam przekonania, że fragmenty te można poskładać w całość, będącą wystarczająco uzasadnioną materiałem źródłowym. Bo że można z nich skonstruować ogólny obraz wierzeń słowiańskich, który będzie sprawiał wrażenie zadowalającego, widać po bardzo pozytywnym odbiorze tego rodzaju prób przez czytelników. Przywołując nieco wyświechtaną już metaforę puzzli, nasze zadanie można porównać do sytuacji, kiedy dysponujemy zaledwie niewielką częścią elementów w liczbie niewystarczającej do wyrobienia sobie nawet ogólnego poglądu o tym, co mają przedstawiać. Do tego nie mamy obrazka z pudła i tylko w najogólniejszym zarysie (religia) wiemy, co owe elementy w całości powinny przedstawiać. Inaczej mówiąc, wiemy, że puzzle mają przedstawiać jakiś krajobraz, ale kostki będące do dyspozycji nie pozwalają ustalić, czy jest to krajobraz górski, sielski landszafcik, czy może tematem obrazka jest scena rodzajowa, która rozgrywa się tylko na obszernym tle. Konstruując syntetyczne ujęcie przedchrześcijańskich wierzeń Słowian, skazani jesteśmy niemal wyłącznie na domysły – lepiej lub słabiej uzasadnione. Rzeczywistej wiedzy w tym jest niewiele. Może w tej chwili brzmi to zbyt pesymistycznie, ale w dalszych wywodach znajdzie – jak sądzę – uzasadnienie.
W odróżnieniu od naszej znajomości religii większości innych ludów indoeuropejskich (termin ten wyjaśnię niżej) pokrewnych Słowianom w przypadku tych ostatnich posiadamy informacje niezwykle skąpe, a do tego wyłącznie pochodzące od zewnętrznych obserwatorów. Nie dysponujemy żadnymi informacjami o wierzeniach słowiańskich pochodzącymi od samych pogańskich Słowian w okresie przed przyjęciem chrześcijaństwa. W efekcie zasadnicza część naszej wiedzy w tym zakresie budowana jest na podstawie źródeł pisanych z perspektywy wczesnośredniowiecznych (do XII w.), średniowiecznych, a niekiedy nowożytnych autorów chrześcijańskich. Świat rzeczywistych wyobrażeń religijnych Słowian oraz sposób, w jaki oni sami tę sferę postrzegali, są nam całkowicie niedostępne. Dla porównania warto wskazać, że np. mity germańskie dotarły do naszych czasów w postaci wprawdzie dość późnej i zniekształconej przez autorów chrześcijańskich, ale przynajmniej zapisanej w rodzimych językach. Mając do dyspozycji przekazaną w nich rodzimą terminologię, na jej podstawie możemy postarać się o rekonstrukcję świata wyobrażeń religijnych metodami językoznawczymi. Po drugie, zachował się dość bogaty materiał ikonograficzny (brakteaty, czyli bogato zdobione okrągłe zawieszki z przedstawieniami figuralnymi, czy kamienie runiczne wzbogacone przedstawieniami ikonograficznymi), który nie tylko stanowi cenne uzupełnienie przekazów pisanych, ale jest wartością samą w sobie, gdyż są to źródła pochodzące z epoki, kiedy wierzenia przedchrześcijańskie były jeszcze żywe. Nie należy jednak przesadzać z podkreślaniem różnic w rozpoznaniu wierzeń Słowian i ludów sąsiednich, gdyż podobne problemy, które trapią badaczy wierzeń Słowian, są znane badaczom wierzeń ludów germańskich, bałtyjskich i ludów stepowych. Jedynie religie Celtów są lepiej znane, ale tylko dlatego, że lud ten zamieszkiwał tereny od Półwyspu Pirenejskiego po Bałkany i Anatolię i wcześniej wszedł w krąg zainteresowań świata śródziemnomorskiego. Zbiór zapisów źródłowych o wierzeniach Celtów tylko do schyłku antyku (VI w.) obejmuje trzy opasłe woluminy (Hofeneder 2005–2011), podczas gdy wszystkie zebrane teksty do każdej z pozostałych religii zmieściłyby się w jednym niezbyt grubym tomie.
Na koniec muszę jeszcze wyjaśnić parę kwestii. Sądzę, że szczególnie należy uszanować potrzeby czytelników, którzy wolą mieć możliwość choćby częściowej kontroli poglądów głoszonych w czytanej książce, nawet jeśli ma ona charakter popularnonaukowy (gdzie człon „naukowy” ma być nie tylko ozdobnikiem). Powinno się im zatem pozwolić na aktywną lekturę tekstu, którą rozumiem jako wchodzenie w swoisty dialog z autorem przy pomocy wskazanej literatury szczegółowej. Staram się jak najoszczędniej operować przypisami, gdyż dla wielu czytelników – jak mniemają wydawcy – są one obciążeniem i zniechęcają do sięgnięcia po książki z tzw. aparatem naukowym. Dlatego podaję odsyłacze do literatury według tzw. systemu oksfordzkiego, który najmniej rozbija strukturę tekstu. Podana na końcu literatura obejmuje tylko prace bezpośrednio przywoływane przeze mnie w tekście albo te, które w poważnym zakresie wpłynęły na treść książki. Nie można jej potraktować jako wyselekcjonowanej bibliografii. Niemal połowa cytowanej literatury dostępna jest bez ograniczeń w internecie.
W ostatnim czasie słowianofilstwo przerodziło się w pewnych kręgach, zresztą dość szerokich, w coś, co trafnie określono mianem turboslawizmu. Polega on na dowodzeniu za wszelką cenę, zwykle kosztem logiki, że przedchrześcijańska Słowiańszczyzna była obszarem cywilizacyjnego rozkwitu, wręcz jednym z niewielu wiodących ośrodków kształtowania się cywilizacji współczesnej. Słowianie są przedstawiani jako najbardziej biegli we wszystkich dziedzinach, a ich wpływy miały wykraczać daleko poza ich rodzime terytorium. Zresztą nawet rodowód Słowian ma być o wiele bardziej szlachetny, niż opisuje to nauka, która niekiedy traktowana jest jako ekspozytura wrogich sił antysłowiańskich i antypolskich, dążących do pomniejszenia dorobku Słowian. Zjawisko turboslawizmu dotyczy również rodzimych wierzeń Słowian, które urosły w oczach wielu autorów do niemal równych wierzeniom Greków i Rzymian, z podobnie rozbudowaną mitologią. Jeszcze niedawno sądziłem, że turboslawizm można ignorować. Dziś zmieniłem zdanie, ponieważ zdobywa coraz większą rzeszę zwolenników, a nawet wkroczył w dyskurs akademicki*.
Chciałbym, aby chociaż w części przedstawiona tu argumentacja wpłynęła na poglądy „Turbosłowian”. Nie podejmuję w książce głównych wątków obecnych w turboslawistycznej dyskusji nad religiami Słowian tylko dlatego, że zwykłem wchodzić w dyskusję (a robię to często) w oparciu o racjonalne i weryfikowalne argumenty. Niestety, polemizowanie z „wyznawcami” konkretnych wizji wierzeń Słowian najczęściej nie ma sensu. Uważam, że badaniom wierzeń religijnych postawa „wyznaniowa” jedynie przeszkadza. Jako nauczyciel w „Turbosłowianach” widzę zagubionych w zawiłej materii badań historycznych miłośników przeszłości.
* Przykładem może być praca doktorska (czyli promotor, dwóch recenzentów i kilkuosobowa komisja – wszyscy będący samodzielnymi pracownikami naukowymi) Piotra Makucha, Od Ariów do Sarmatów. Nieznane 2500 lat historii Polaków, Kraków 2013.
Ciąg dalszy w pełnej wersji