- W empik go
REM-X - ebook
REM-X - ebook
Egon Raj jest samotnikiem odrzuconym przez rodzinę i społeczeństwo. Co noc w pojedynkę stawia czoła słowiańskim demonom w świecie, w którym nikt w nie nie wierzy. Wszystko w życiu Egona jednak się zmienia, gdy do opuszczonego domu w jego lesie wprowadza się Ida, pisarka kryminałów, szukająca na odludziu natchnienia.
Opowiadanie zostało opublikowane w antologii „Kwiat paproci i inne legendy słowiańskie” (2023).
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67690-58-4 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ktoś dobijał się do drzwi, lecz Egon postanowił zignorować natręta, który najwyraźniej nie wiedział, że stoi pod domem wariata. Pukanie jednak nie ustawało.
– Kogo demony nadały?! – Egon wytarł brudne ręce w spodnie i ze złością szarpnął za klamkę.
Pierwsze, co zobaczył, to szeroki uśmiech.
– To ty – mruknął, mierząc podejrzliwym spojrzeniem młodą kobietę w sportowym stroju. Jej rude włosy jak zwykle były upięte w ciasny kok, a błękitne oczy przywodziły na myśl niebo latem.
– Mam pączki. – Uniosła papierową torbę.
Egon zerknął za siebie. Kuchnia wyglądała jak rzeźnia w trakcie uboju.
– Usiądźmy na ganku – zaproponował, zamykając za sobą drzwi.
– Czy to… krew? – Ida wpatrzyła się w jego dłonie.
– Królika sprawiałem – rzucił oschle.
– Hodujesz króliki? – zdziwiła się.
– Już nie. – Opłukał ręce w misce z deszczówką, po czym usiadł na krześle.
Ida usadowiła się na barierce i poczęstowała go pączkiem.
– W mieście przygotowują się do jakiejś imprezy – zaczęła mówić między kolejnymi kęsami. – Rozkładają scenę i rozwieszają dekoracje. Wybierasz się? Jak cię znam, to pewnie nie. Ja w każdym razie pójdę…
Egon jak zwykle słuchał jej tylko jednym uchem. Ida była strasznie gadatliwa. Zamieszkała w pobliskim, dotąd opuszczonym domu zaledwie miesiąc wcześniej, a już wiedział, że ma na nazwisko Szczygieł, jest rozwódką, pisze kryminały i szuka tu natchnienia do nowej książki. Zdążyła też poznać wszystkie plotki z pobliskiego miasta. Ale jego ta paplanina nie obchodziła. Zapatrzył się na jezioro. Ciemna powierzchnia wody zmarszczyła się, jakby tuż pod nią przepłynęło coś dużego. „Pieprzone topielce” – pomyślał i splunął na deski.
– Ogłady to ci nie brakuje – rzuciła ironicznie Ida.
– Jakbym słyszał własnego ojca – mruknął. – Egonie Raj! Zachowuj się jak przystało na twój status społeczny! – zacytował pompatycznym tonem.
– Jesteś z Rajów? – Ida nagle się wyprostowała. – Tych Rajów?! Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś?!
Wzruszył ramionami. Od rodziny odciął się dawno temu i nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Tylko dziadek go rozumiał, ale zmarł, kiedy Egon był nastolatkiem.
– Jeśli liczysz, że złapiesz mnie w swoje sidła, to wiedz, że ojciec mnie wydziedziczył. – Raj sięgnął po leżący na deskach patyk i zaczął go ostrzyć nożem, który zawsze nosił przy pasku.
– E tam. – Ida machnęła ręką. – Jeden były mąż mi wystarczy. A poza tym nie przyjechałam na to odludzie szukać faceta.
Wciągnęła w płuca haust powietrza pachnącego jeziorem i świerkami.
– Po ciemnym lesie poniósł się szloch – odezwała się nieobecnym tonem. – Wiedziała, że to koniec. Oprawca w masce na twarzy stał nad nią. W jego oczach dostrzegała żądzę mordu. Uniósł ostrze, w którym odbiło się srebrne światło księżyca. „Nie, błagam”, szepnęła, czując zimną stal na gardle. Krew skapnęła… nie, krew chlusnęła na suche liście, a stare drzewa zaszumiały beznamiętnie. – Ida zamilkła, wpatrując się w pobliskie świerki. – Co o tym sądzisz? Prolog zacznę chyba od śmierci ofiary…
I znów zaczęła mu opowiadać, o czym będzie jej następna książka.
„Poszłabyś ze mną na polowanie, to poznałabyś prawdziwy strach, poczuła zapach krwi i strzał adrenaliny we własnym ciele” – pomyślał z przekąsem. Ponoć ludzie lubili jej książki, ponoć nieźle na nich zarabiała. On sam jednak nie sięgał po taką literaturę. Nawet nie było okazji, żeby dowiedzieć się więcej o pisarce i jej dziełach, bo nie miał tu ani internetu, ani nawet telefonu komórkowego. Zresztą, inne rzeczy zaprzątały jego głowę.
Naraz usłyszał szelest w kuchni. „Kurwa”.
– A ty dokąd? – zapytała Ida, gdy ruszył do drzwi.
– Muchy mi do mięsa nasrają – rzucił przez ramię. – Dzięki za pączka.
Ida, wcale nie urażona, zeskoczyła z barierki i zaczęła się rozciągać.
– Do jutra! – zawołała i truchtem oddaliła się leśną drogą.
Egon patrzył przez chwilę za nią, po czym wyciągnął z pieńka do rąbania drewna siekierę i wszedł do domu.
– A ty dokąd? – zapytał.
Zakrwawiona łapa stoczyła się właśnie ze stołu i wbiła czarne pazury w podłogę, kierując się ku reszcie truchła. Egon odkopnął ją pod same szafki i stanął nad cielskiem młodej strzygi, którą ubił w nocy. Widział, jak pod skórą zaczynają drgać mięśnie. Gałki oczne poruszyły się pod zamkniętymi powiekami. Krew z poderżniętego gardła dawno temu już zaschła, a rana zaczęła się zasklepiać.