Remedium na samotność - ebook
Remedium na samotność - ebook
Choroba ojca zmusza Violet do powrotu do rodzinnego zamku w Irlandii. W szpitalu okazuje się, że lekarzem ojca jest Nate, syn kamerdynera, w którym była zakochana. Nie miała pojęcia, że Nate przebył pełną wyrzeczeń drogę od chłopaka z niższych sfer do cenionego kardiologa. Nie wiedziała też, że się dotąd nie ożenił, bo żadnej kobiety nie potrafił pokochać tak jak jej. Nigdy jednak nie wyznali sobie miłości, bo uważali, że związek między ludźmi z różnych sfer nie może się udać...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2829-9 |
Rozmiar pliku: | 598 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Violet Dempsey z doświadczenia wiedziała, że pokój dla rodzin jest w szpitalu miejscem, gdzie kończą się dobre wiadomości, gdzie umiera nadzieja. To w takim pokoju dowiedziała się, co czeka jej matkę, a teraz znalazła się tu z powodu ojca. Walczył o życie na oddziale kardiologicznym, a ona mogła tylko czekać na złowieszcze pukanie do drzwi.
Zdawała sobie sprawę, jak bardzo liczy się czas od zawału. Zajęło jej kilka godzin zorganizowanie lotu z Londynu do Irlandii Północnej, a krótka podróż z Belfastu do szpitala Silent Valley w hrabstwie Down wydawała się trwać całą wieczność.
Wprawdzie stosunki z ojcem nie układały się najlepiej, odkąd odmówiła odgrywania roli hrabiowskiej córki, ale przecież jego zdrowie leżało jej na sercu. Obserwowała wysiłki matki, by dopasować się do życia w arystokratycznym towarzystwie, więc postanowiła raczej pójść własną drogą niż tą przygotowaną przez ojca.
Drgnęła na odgłos pukania, mimo że teoretycznie była przygotowana na wizytę zwiastuna złych wieści.
– Nate? – Nie kryła zdumienia.
Wydawał się wyższy, lepiej zbudowany i lepiej ubrany niż kiedyś, ale ten uśmiech i dołeczki w policzkach rozpoznałaby na końcu świata.
Najtrudniejsze, czego dokonała w życiu, było rozstanie z tym uśmiechem dwanaście lat wcześniej. Nie miała pojęcia, co Nate tu robi, ale on zawsze wyczuwał, kiedy go potrzebowała.
– Dzień dobry, Violet. A może powinienem powiedzieć lady Violet? Upłynęło sporo czasu. – Zamknął za sobą drzwi, po czym usiadł przed nią.
Zawsze tak robił, gdy czuł, że ona ma problem.
– Dawno się nie widzieliśmy – przyznała. – Ale, o ile pamięć mnie nie myli, nigdy nie przejmowałeś się konwenansami. – Uznała, że intencją Nate’a był żart, a nie chęć zdenerwowania jej, bo dobrze wiedział, jak bardzo wkurza ją ten tytuł.
To nie było przyjemne rozstanie, zwłaszcza że rzuciła go bez słowa wyjaśnienia. Mimo że po czymś takim mógł pragnąć odwetu, liczyła, że w tych okolicznościach okaże klasę. Kiedyś Nate zawsze stawiał jej sprawy na pierwszym miejscu, więc nie wyobrażała sobie, by w swej dojrzałej wersji mógł aż tak bardzo się zmienić.
Tym bardziej że nadal się jej podobał.
Długie ciemne włosy były teraz uładzone, a lekki zarost na policzkach przydawał mu uroku. Syn kamerdynera na zamku Strachmore zmienił kraciaste flanelowe koszule na elegancki garnitur. Teraz spokojnie mógłby zostać przyjęty do kręgu znajomych jej rodziców.
Gdyby tego chcieli. Wystarczył jeden pocałunek nastolatków, a już Violet umknęła do Londynu, by nie zaangażować się w coś, co nie miało najmniejszej szansy.
Gdy Nate kaszlnął, zorientowała się, że przygląda mu się dłużej, niż wypada. Z wypiekami na twarzy przypomniała sobie ich ostatnie spotkanie.
– Hm… domyślam się, że przysłał cię tu twój ojciec – zaczęła, w swoim mniemaniu unikając niebezpiecznego gruntu. – Wiem od niego, że to on wezwał karetkę.
Nate pochylił się w fotelu, zmuszając ją, by spojrzała mu w oczy.
– Tak, tata go znalazł, ale nie dlatego tu jestem. Ta rozmowa ma… bardziej oficjalny charakter. Jestem tutaj lekarzem. Tak się składa, że kardiologiem twojego ojca.
Już miała powiedzieć, by się nie wygłupiał, ale powstrzymało ją jego poważne spojrzenie.
Jak przez mgłę przypomniała sobie, że jedna z pielęgniarek napomknęła coś o doktorze Taylorze, ale puściła to mimo uszu.
– Nie wiedziałam, że poszedłeś na studia – wyrwało się jej, nim się zorientowała, jak źle to zabrzmiało.
Zimno. Jak słowa rozpieszczonej hrabianki, która zapomniała, co kiedyś było. Jakby ich czas razem nic dla niej nie znaczył.
Wspominała go często. Może nawet za często zastanawiała się, jak potoczyły się losy Nate’a Tylora.
– Przyznam, że kontakt z rodziną ograniczam do minimum. – Chciała jakoś usprawiedliwić swoją niewiedzę. Jasne, nie była aż tak próżna, by sobie wyobrażać, że Nate poświęci się doglądaniu wraz z ojcem posiadłości Dempseyów, czekając na nią.
Po prostu nie przyszło jej do głowy, że może być aż tak… ambitny.
– Uznałem, że medycyna jest bardziej opłacalna niż kontynuowanie tradycji rodzinnej. – Znowu ta znajoma nuta jego kompleksów pobrzmiewająca w trakcie ich długich rozmów w starej szopie na łodzie.
Determinacja, by zmienić bieg swojego życia, bez wątpienia obojgu wyszła na dobre.
– Wielu na pewno dziwi, że udało mi się przeskoczyć bariery klasowe. Ale… słyszałem, że poświęciłaś się pielęgniarstwu, więc nie wątpię, że zdajesz sobie sprawę, jak poważny jest stan twojego ojca.
Zawstydził ją, bo wiedział o niej więcej niż ona o jego osiągnięciach.
Niczym zakochana nastolatka zastanawiała się, czy specjalnie szukał o niej informacji, czy doniosła mu o tym jego matka. Jako ochmistrzyni na zamku pani Taylor lubiła wiedzieć o wszystkim, nawet o tym, co działo się w Londynie. Violet nieraz musiała odpierać telefony od przychylnej służącej ojca, ujawniając jak najmniej szczegółów o sobie, ale zawsze coś jej się wymknęło na temat sukcesów i porażek.
Te ostatnie zazwyczaj wiązały się z jej znajomościami z mężczyznami, a owe kontakty telefoniczne miały na celu zdobycie informacji, czy już znalazła męża.
Nigdy. Małżeństwo oznacza poświęcenie się dla drugiej osoby, a ona miała okazję obserwować, do jakiego spustoszenia to prowadzi. Już sam fakt, że znalazła się tutaj bez matki, jest wystarczającym dowodem, że to się nie sprawdza.
– Moją specjalnością jest zdrowie psychiczne.
Czuła się tak bezsilna, gdy matka targnęła się na życie, że zdecydowała się na dziedzinę, która pozwala pomagać innym. Czasami było to wyzwanie, ale też dające ogromną satysfakcję. Jej zadaniem jest leczyć duszę, tak jak Nate’a ratować ciało.
O tym nie wiedział, bo aż uniósł brwi. Był to sygnał, że jej los nie jest mu obojętny.
– To… zrozumiałe i zasługuje na podziw.
Ciężko zapracowała na taki komplement. Nie wybierała tego zawodu dla osobistej chwały, ale Nate najwyraźniej nie zamierzał zauważyć, że dokonała wysiłku, by podjąć pracę, zamiast leniuchować w zamku.
Zrozumiała, że letnie popołudnia, kiedy planowali wspólną ucieczkę, poszły w zapomnienie.
– Spisaliśmy się. – Przez wzgląd na dawne czasy postanowiła docenić ich oboje za to, że wyrwali się spod rodzicielskich skrzydeł.
Jej ojciec byłby przerażony, słysząc, jak kaleczy język angielski po tym, ile zainwestował w jej lekcje dykcji. Jako nastolatce taki gwałt na języku sprawiał jej niewymowną satysfakcję. Należy jednak przyznać, że te lekcje ułatwiły jej asymilację w Londynie, bo nie mówiła jak irlandzka Eliza Doolittle. Być może ojcu należy się wdzięczność, mimo że w jej opinii usiłował zmusić ją do bycia kimś innym, niż wtedy była.
– I znaleźliśmy się tutaj…
Czuła, że Nate próbuje ją naprowadzić na to, co dzieje się na oddziale, ale przyjęła to inaczej. Nigdy nie będzie jej dane definitywnie zerwać ze światem ojca.
– Okej, mów, jak jest. Przeżyje? – Kiedyś będzie musiała wyjaśnić, dlaczego od niego uciekła. Teraz jednak nie był to odpowiedni czas ani miejsce.
Ściągnięte brwi Nate’a świadczyły o tym, że z ojcem jest bardzo źle.
– Jak wiesz, ojciec miał zawał. Był nieprzytomny, kiedy przyjechali ratownicy. Musieli go na miejscu reanimować.
Nic dziwnego, że rozmowa z kamerdynerem była chaotyczna. Violet targały mieszane uczucia. Po samobójczej śmierci matki miała ojcu za złe sposób, w jaki ją traktował oraz to, że sam nie umarł. Teraz, kiedy mogła stracić i jego, nie było to takie klarowne. Mimo złych wspomnień i żalu to jednak ojciec.
Powoli docierało do niej, dlaczego matka nie zdobyła się na to, by od niego odejść.
Sumienie bywa zabójcze.
– Zawał – powtórzyła.
Nate przytaknął.
– Badanie potwierdziło uszkodzenie mięśnia sercowego. Będziemy badać krew co sześć, osiem godzin, powtarzać EKG, żeby monitorować elektryczną czynność serca i sprawdza
, czy nie doszło do dalszych komplikacji. Najbliższe dwie doby będą decydujące. Kolejnym krokiem zazwyczaj jest angioplastyka, żeby poszerzyć naczynia dla zwiększenia dopływu krwi do serca. Niestety, twój ojciec… nie wyraził zgody.
Nate nie owijał w bawełnę, bo nie musiał. Oboje wiedzieli, że ona woli szczerość od komunałów wygłaszanych w dobrej wierze. To jej oszczędzało bolesnego rozczarowania kryjącą się za nimi prawdą. Jak wtedy, gdy się dowiedziała, że matka nieprzypadkowo przedawkowała leki.
Była to typowa dla ojca reakcja. Ignorował rady, upierając się przy swoim. Tym razem sam mógł paść tego ofiarą.
Wzięła głębszy wdech, by oddalić dawne emocje oraz bezradność. Matka nie potrafiła go przekonywać, więc mimo upływu czasu jej szanse też są znikome.
– Znamy przyczynę? – Nie miała wątpliwości, że ojciec nie wyzbył się słabości do whisky i cygar. Zawsze robił, co chciał, i miał w nosie konsekwencje.
– Nic nam nie wiadomo o historii chorób serca w rodzinie ani o bieżących problemach zdrowotnych. Dowiemy się więcej, kiedy dostaniemy wyniki badań.
– Przepraszam, że nie mogłam przekazać pielęgniarkom więcej informacji.
Już sobie wyobraziła, jaką opinię ma personel na temat nieobecnej córki, która nic nie wie o stanie zdrowia ojca.
– Nie szkodzi. Wiem, że wasz układ jest… skomplikowany. Jakoś sobie poradziliśmy.
W tej materii na pewno bardzo przydali się Taylorowie, zważywszy ich oddanie ojcu. Nie zazdrościła im tej więzi, ale czasami czuła się zbędna. Zwłaszcza że do tej pory nigdy nie była potrzebna. Nawet teraz nie bardzo wiedziała, jak zostanie odebrana jej obecność przez wszystkich uczestników dramatycznego zdarzenia.
– Mogę go zobaczyć? – Mimo toksycznej relacji ojciec był jej jedynym bliskim. To, że nie okazała się taką córką, jaką sobie zapewne wymarzył, nie znaczy, że jest jej obojętny. To jedynie komplikowało sytuację.
Nate zerwał się z fotela.
– Pogadam z kim trzeba i może uda mi się wyprosić dla ciebie kilka minut.
Zaskoczyło ją, że jest skłonny zrobić dla niej dużo, byle nie przekazywać informacji o stanie ojca. Zapewne przez wzgląd na dawne czasy, zanim sprawy się skomplikowały. Zanim sprawiła, że zaczął nią pogardzać.
Ruszyła za nim na oddział kardiologiczny, nerwowo zaglądając do kolejnych sal w poszukiwaniu ojca. Nate prowadził ją krokiem człowieka pewnego siebie, świadomego należnego mu szacunku. Dawniej taki nie był, ale to do niego pasowało.
Była z niego dumna, widząc, jak ciepło go pozdrawiają zarówno pacjenci, jak i personel. Nareszcie nie tylko ona się na nim poznała.
W końcu dostrzegła ojca. Leżał na łóżku w rogu sali blisko okna. Na szczęście miał sąsiada, któremu mógł się wyżalić. Hrabia Dempsey na pewno nie był zadowolony, znalazłszy się w państwowym szpitalu otoczony plebsem, a nie w prywatnej klinice, za co był gotowy zapłacić krocie. Trudna sprawa. Koniec końców to Nate i jego koledzy utrzymują go przy życiu.
– Jest teraz lekko nieprzytomny, bo podano mu morfinę dla złagodzenia bólu – ostrzegł ją Nate.
Po raz pierwszy w życiu współczuła ojcu.
Człowiek, który wpędził matkę do grobu w jej pogoni za zdobyciem wyższego statusu społecznego, wyglądał jak każdy inny staruszek w szpitalnym szlafroku, nieuczesany i podłączony do przeróżnych rurek i aparatów.
Omiotła wzrokiem monitory, stojak z ratującą życie kroplówką i maskę tlenową, ale się nie rozpłakała.
Teraz nie będzie wypłakiwać się przed Nate’em. Da upust emocjom po powrocie do domu, gdzie nikt nie będzie świadkiem jej słabości. Nie może okazać się tak słaba jak matka, ani nikomu nie pozwoli się wykorzystać. Jest silna. Musi być silna.
– Jak rokuje? – Zadała to pytanie tonem tak zasadniczym, tak pozbawionym emocji, że zaczął się obawiać, czy Violet nie jest w szoku i czy nie przyjdzie mu zająć się również nią.
To by dopełniło jego nocny dyżur.
Wcześniej tylko jeden raz miał okazję widzieć w niej taki chłód. Wiedział, że nie była w zamku od dnia wyjazdu na studia, ale teraz chodzi o jej ojca, który walczy ze śmiercią. Dziewczyna, którą znał dawniej, z powodu tego człowieka doznała wielu upokorzeń. Mimo to powinna jakoś zareagować, mając świadomość, że ojciec może umrzeć bez rozliczenia z przeszłością.
Powstrzymywał się, by nie zapytać „dlaczego” od początku jej wizyty w szpitalu. Gdy wtedy zniknęła, nie miał wyboru, tylko się pozbierać i żyć dalej. Jednak w dalszym ciągu nie przestawał zadawać sobie pytania, co takiego zrobił, że odeszła.
Gdy zobaczył ją ponownie, zalała go fala mieszanych uczuć. Jako nastolatek został ze złamanym sercem, co do tej pory rzucało cień na jego relacje z kobietami, bo wciąż uważał, że prawdopodobnie żadna inna nie dorówna Violet. Jednocześnie odezwał się smutek, bo go rzuciła, depcząc jego uczucie.
Zamiast przyjąć jego deklarację miłości albo tę miłość odwzajemnić, odeszła i nie chciała się z nim spotkać aż do wyjazdu do Londynu. To był jedyny raz, kiedy nie zwróciła się do niego po radę ani nie zwierzyła ze swoich planów. Jedyny raz, kiedy nie potrzebowała jego wsparcia.
Mimo że bardzo wszystko przeżył, starał się przekuć to w coś pozytywnego. Gdyby zdecydował się być dla Violet podporą emocjonalną, zapewne do tej pory tkwiłby w posiadłości Strachmore, kontynuując tradycje rodzinne. Najlepsze lata życia rodzice spędzili, doglądając zamku, lojalnie wszystko poświęcając Dempseyom.
Ojciec uważał, że są im coś dłużni, więc kolejne pokolenie powinno kontynuować zaspokajanie kaprysów hrabiego. Nate jednak przysiągł sobie, że nie da się wpuścić w tę pułapkę. Uznał, że nie podpisali klauzuli przewidującej poświęcenie ich pierworodnego.
To było jego życie, a jego ambicje sięgały daleko poza Strachmore.
Jedyną wadą tego planu była Violet. Żeby być z nią, gotowy był zrezygnować ze wszystkich marzeń. Ale to okazało się za mało. Jej wyjazd uzmysłowił mu, że musi zrobić coś ze swoim życiem poza Strachmore i w końcu był jej wdzięczny, że zyskał motywację. Między innymi dlatego dziś nalegał, że to on musi z nią rozmawiać.
Często sobie wyobrażał takie spotkanie po latach. Każdy celująco zdany egzamin był dla niego dowodem, że jest jej wart. Nie pochodził z zamożnej rodziny, ale dzięki ciężkiej pracy zasłużył na szacunek i uznanie. Z czasem by to dostrzegła, gdyby wtedy miała choć trochę wiary w niego i została w Strachmore.
Czasami w toku kariery pomagała mu myśl, że kiedyś będzie mógł się pochwalić sukcesem. Jakby ona była stroną przegraną, a on pokazałby jej, co mogła wygrać. Jeżeli zależało jej wyłącznie na majątku i statusie społecznym, kiedy on mógł dać jej tylko miłość, był pewny, że mocno by się zdziwiła, że teraz ma to wszystko.
Skłamałby, mówiąc, że go nie ciekawi, jak przez te lata traktowało ją życie. Czy śmierć matki zmieniła ją emocjonalnie, bo pobyt w Londynie zdecydowanie zmienił jej wygląd.
Wolałaby tego nie usłyszeć, ale jej arystokratyczne pochodzenie rzucało się w oczy z każdym ruchem. Długie do pasa kruczoczarne włosy zastąpiła teraz stylową krótką fryzurką, a jej szczupła sylwetka nabrała kuszących kształtów. Nawet w dżinsach i bluzce w groszki prezentowała się elegancko. Ale odmienne uczesanie oraz nowa poza nie ukryły przed nim prawdziwej Violet. Jej granatowe oczy barwy nocnego burzowego nieba były tak samo zatroskane jak dawniej, więc tym bardziej nie śmiał wypytywać jej o przeszłość.
Należy poczekać, aż oboje będą gotowi na taką rozmowę i przestaną udawać, że to spotkanie nie ma żadnego znaczenia. Zapewne Violet ma swoje życie, bo uznała to, co ich łączyło, za przeszłość, ale mimo to, żeby zamknąć ten rozdział, on musi się dowiedzieć, dlaczego go odtrąciła. To jedyna porażka w jego życiu i trudno było mu się z tym pogodzić.
Potrzebował odpowiedzi, ale na razie musi zapomnieć o sobie i traktować Violet jak każdego członka rodziny pacjenta w stanie krytycznym. Dawniej nie zawahałby się od razu ją objąć, by dodać jej otuchy, ale teraz znaleźli się razem nie z własnej woli.
Poza tym nie są już zagubionymi nastolatkami zbuntowanymi przeciwko rodzicom. Są dorośli i niewiele o sobie wiedzą.
Opieka nad hrabim przypomniała mu, z czym musiała się zmierzyć Violet i jej matka. Frustracja z powodu pacjenta, który nie wyraził zgody na angioplastykę, sprawiła, że miał ochotę krzyczeć. W pewnej mierze rozumiał decyzję Violet. Ucieczka była łatwiejsza niż obserwowanie, jak ten człowiek sam siebie zabija. Nawet teraz, krok od śmierci, hrabia uważał, że wie wszystko lepiej od lekarzy. Jakby nieustannie coś wypierając, można było zmienić bieg wydarzeń.
– Jeszcze nie wyszedł na prostą, ale jest w najlepszych rękach. Otrzymał leki przeciwzakrzepowe w miarę szybko, co powinno przywrócić przepływ krwi i zminimalizować ryzyko dalszych powikłań. Im szybciej pacjent z zawałem zostanie objęty opieką specjalistyczną, tym większe ma szanse na przeżycie.
Miał z tym do czynienia dzień w dzień, więc wiedział, że każdy pacjent inaczej reaguje na leki, każdy w różnym stopniu doznał uszkodzenia mięśnia sercowego, a potem różnych komplikacji. Nie pozostawało mu nic innego oprócz walki za pomocą leków i technologii.
Reszta zależy od losu albo uporu pacjenta.
– Mimo wszystko nie życzę mu źle. Nie jestem bez serca. – Gdy pochyliła się nad chorym, pomyślał, że go pocałuje, ale w ostatniej chwili się cofnęła.
– Wiem. On chyba też to wie. – Być może Nate miał co do tego wątpliwości, kiedy go rzuciła, ale zaprzeczyła takim plotkom, przyjeżdżając teraz.
Kochała ojca, a on ją. Kłopot w tym, że oboje byli zbyt uparci, aby zrobić pierwszy krok. Widział jej rozpacz po śmierci matki i żywił nadzieję, że zdąży pogodzić się z ojcem, choćby tylko po to, by sprawę zamknąć.
On też nie miał lekko z rodzicami, ale nadal był z nimi w kontakcie. Starał się jednak, by nie ingerowali w jego życie i nie wciągali w problemy zamku Strachmore. Aż do teraz.
Nagle rozległ się przeraźliwy sygnał monitora, a na ekranie pojawiła się coraz bardziej spłaszczona linia. Rozległ się alarm wzywający personel. Zatrzymanie akcji serca często się powtarza u pacjentów osłabionych pierwszym zawałem. Zwłaszcza tych, którzy odmawiają zabiegów ratujących życie.
Wydawało mu się wcześniej, że obecność Violet przy łóżku ojca może zapobiec najgorszemu. Niestety stała się tego świadkiem.
– Muszę cię prosić, żebyś wyszła. – Zrobił wymowny gest, wskazując drzwi.
Ratowanie ludzkiego życia nie wygląda tak ładnie jak w kinie. Rodzinie powinno się oszczędzić tego widoku.
– Nate… – Nie musiała mówić nic więcej. Przygryzając wargę, rzuciła mu błagalne spojrzenie.
– Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Przysięgam. – Pospiesznie odwrócił wzrok, by skupić się na pacjencie. Nie chciał być lekarzem, który po raz drugi przekaże jej tragiczną wiadomość.
Sięgnął po defibrylator przywieziony przez pielęgniarkę.
– Odsunąć się.