Renegat. Vesper 2 - ebook
Łatwiej poskromić krąg bestii wokół, niż tę w środku.
Czy ośmielisz się żyć, łamiąc zasady, których przysięgałeś bronić do ostatniej kropli krwi?
Renegaci. Zbrodniarze, terroryści, mordercy. Zorganizowana grupa przestępcza. Czyste, wcielone zło.
Życie poza nawiasem, w głodzie i chłodzie, przy ciągłym zagrożeniu ze strony nocarskich przedstawicieli legalnej władzy. Od strzelaniny do strzelaniny, od pułapki do pułapki, klucząc i zacierając ślady w nieustannej ucieczce, tułając się pomiędzy kolejnymi spalonymi lokalami. Oto los Vespera wśród Braci Prawdziwej Krwi.
Chce czy nie, musi realizować plany swych nowych mocodawców w nienawidzącym go zespole. Bo przecież nie ma innego wyjścia.
Owszem, ma. Może palnąć sobie w łeb.
| Kategoria: | Science Fiction |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788368264098 |
| Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_I worship my ego and I worship my life,_
_for I am the only God that is._
_I am proud that I am a predatory animal_
_and I honor my animal instincts._
_I exalt my rational mind_
_and hold no belief that is in defiance of reason._
_I recognize the difference between the world of truth and fantasy._
_I acknowledge the fact that survival is the highest law._
_I acknowledge the Powers of Darkness to be hidden natural laws through which I work my magic._
_I know that my beliefs in Ritual are fantasy but the magic is real, and I respect and acknowledge the results of my magic._
_I realize that there is no heaven as there is no hell,_
_and I view death as the destroyer of life._
_Therefore I will make the most of life here and now._
_I am a Vampire._
_Bow down before me._
_The Vampire Bible_
_„The Vampire Creed”_
•
_Jestem Wampirem_
_Czczę moje ego i czczę moje życie,_
_ponieważ jestem jedynym istniejącym Bogiem._
_Jestem dumny z tego, że jestem drapieżnikiem_
_i oddaję honor moim zwierzęcym instynktom._
_Wywyższam mój racjonalny umysł i nie uznaję żadnych wierzeń, które są wbrew rozumowi._
_Rozpoznaję różnicę pomiędzy światami prawdy i fantazji._
_Uznaję fakt, iż przetrwanie jest najwyższym prawem._
_Uznaję, iż Dar Ciemności musi być ukryty według naturalnego prawa, dzięki któremu tworzę mą magię._
_Wiem, że moja wiara w Rytuały jest fantazją, lecz magia jest prawdziwa, i szanuję i uznaję wyniki mej magii._
_Rozumiem, że nie ma nieba ani piekła,_
_a śmierć postrzegam jako zniszczenie życia._
_Dlatego korzystam z życia tu i teraz._
_Jestem Wampirem._
_Pokłoń się przede mną._
_Biblia Wampiryczna_
_„Credo Wampira”_PAJĘCZYNA
Światła zachodzącego słońca barwiły różem i czerwienią niewielki domek na przedmieściach Warszawy. Drewniany płotek, z którego płatami złaziła zielona farba, odgradzał go od piaszczystej ulicy. Dwóch mężczyzn brnęło śpiesznym krokiem przez na wpół zamarznięte błoto, starając się omijać co większe kałuże.
Vesper nie mógł się oprzeć zdziwieniu, kiedy Later podszedł do przerdzewiałej metalowej furtki i nacisnął czarny guziczek dzwonka. To tutaj? Były nocarz otworzył szeroko oczy. Miał nadzieję, że zostanie zaprowadzony do jakiejś tajnej bazy renegatów, wyobraźnia podsuwała mu obrazy rodem z fantastycznych filmów: szczotkowany chrom, plastik, szkło, drzwi otwierające się z sykiem na rozkaz telepatycznego hasła, psy Baskerville’ów warujące u wrót...
I żadnych oszalałych Węży, wszystko, tylko nie to.
Later ponownie nacisnął dzwonek, odczekał chwilę, a potem zaczął go wciskać raz za razem, coraz bardziej natarczywie.
– No żesz... – warknął pod nosem. – Bez przesady.
Drzwi skrzypnęły, na progu pojawił się siwy mężczyzna w przybrudzonych drelichowych spodniach i wytartej bluzie. Niechętnym wzrokiem popatrzył na przybyszów. Ziewnął z ostentacyjnym wręcz znudzeniem, nie zakrywając dłonią ust.
– No i czego? – rzucił opryskliwie. – Po co przyszli?
– Pogadać – powiedział spokojnie Later. – Tylko pogadać.
Stary wzruszył ramionami, obejrzał się za siebie. Pomruczał do kogoś, kto stał tuż za nim w przedsionku, skrzywił się niechętnie, wreszcie ruszył do furtki, szurając flanelowymi kapciami po nierównym chodniku. Włożył klucz do zamka, obrócił nim kilkakrotnie ze zgrzytem.
Bez sensu, pomyślał Vesper. Płotek ma najwyżej z półtora metra, tę furtkę otworzyłbym jednym kopniakiem, a tutaj proszę, na zamek się wysilili.
Zamknął oczy. Wciąż czuł lekki zawrót głowy, a w uszach tętnienie świeżej krwi. Świat był przytłumiony, nierzeczywisty, wyświetlał się dookoła niczym celuloidowy film. On sam był zaś trochę gdzie indziej, owszem, chodził, działał, żył... Ale jednocześnie jakby wcale go nie było.
Zaćpany na zawsze, niechaj będzie i tak.
– No to wchodźcie – burknął stary, stając z boku otwartej furtki. – No już trudno, skoro wam tak cholernie zależy...
Vesper otworzył oczy, popatrzył na niego uważnie. Człowiek, to z pewnością był człowiek.
– Zapraszasz nas? – rzucił cicho Later, z lekkim uśmieszkiem. – Bardzo dziękujemy.
Twarz tamtego stężała natychmiast.
– Znasz drogę – odparł przez zęby. – A teraz idź.
Later szturchnął Vespera łokciem, sztubackim, porozumiewawczym gestem, i ruszył do drzwi. Były nocarz podreptał za nim, ślizgając się po oszronionych betonowych płytkach. Wreszcie przestąpił próg, z ulgą witając kojącą ciemność wnętrza. Zamrugał... i nagle zastygł w miejscu, wpatrując się w stojącego naprzeciwko mężczyznę.
– Witam – powiedział generał Nex. – Mam nadzieję, że nie spotkaliście żadnych przeszkód na drodze z Cichowęża. – Spojrzał na Latera, który natychmiast pokręcił głową.
– Wszystko w porządku, szefie – odparł służbiście. – Nic się nie działo.
Nex uśmiechnął się, wyciągnął rękę do Vespera. Ten popatrzył na nią z chwilowym zawahaniem, ogarnięty tłumem rozgorączkowanych myśli.
Pamiętasz, chłopcze? Pamiętasz?
_Nex stoi w fabrycznej hali Polfy, przed nim klęczą skazani na śmierć policjanci. Wokół uwijają się renegaci, zakładając ładunki wybuchowe. Trupy ludzi i nocarzy leżą rozciągnięte na podłodze. A ty czekasz skulony pod dachem na jakąkolwiek okazję do przerwania tego rozpaczliwego bajzlu. I oto Nidor podrywa się, zaczyna strzelać, dołączasz do niego, Nex wali się na ziemię w rozpryskach krwi, te chwile zwycięstwa mają jakże słodki smak..._
_ _
Nex. A teraz powitaj go życzliwie. To twój nowy towarzysz broni, jesteście po tej samej stronie barykady, jakbyś nie wiedział. Zostałeś renegatem. Polujesz, zabijasz, pijesz ludzką krew, jak oni wszyscy. Jeżeli miałeś zamiar popełnić honorowe samobójstwo, trzeba to było zrobić w Cichowężu, teraz już za późno. Tutaj możesz ewentualnie zrobić histeryczną scenę, napluć komuś prosto w twarz, wszcząć bójkę, proszę. To i tak niczego nie zmieni. Ale częstuj się, czym chcesz.
Aha, i jeszcze pamiętaj, że ten facet uratował ci życie tam, w auli. Gdyby nie on, twój przyjaciel Nidor kropnąłby cię bez cienia wahania. Wiesz przecież o tym, wiesz doskonale.
Więc może lepiej nie rób scen. Postaraj się jakoś zachować w tej jakże niezręcznej sytuacji.
Vesper nabrał głęboko powietrza w płuca.
– Witam, generale – wydusił z trudem.
Podał rękę Nexowi, uścisnął prędko, puścił natychmiast. Rozejrzał się po ciemnym, pustym przedsionku, celowo unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z renegatem.
– Lord Aranea oczekuje pana, generale – oznajmił Nex, promieniując niewzruszonym spokojem. – Zapraszam.
Vesper powoli wypuścił z siebie powietrze. Generale? – powtórzył w duchu, mając nadzieję, że po prostu się przesłyszał. Bo jeżeli nie, to... Generał renegatów: to piętno będzie nie do zmycia. Przypieczętuje zdradę, chce tego czy też nie. O kurwa... O kurwa żesz mać!
Nex odwrócił się i zaczął wchodzić po skrzypiących, drewnianych schodach, pokrytych sfatygowanymi kawałkami dywanu. Były nocarz ruszył za nim, wbijając wzrok w jego szerokie, barczyste plecy.
O kurwa, nadal krążyło Vesperowi w głowie niczym natrętna mucha. O kurwa żesz mać!
Nic innego nie przychodziło mu na myśl.
Gabinet Aranei był malutkim, niemalże klaustrofobicznym pomieszczeniem. Ściany od sufitu do podłogi zabudowane były półkami, na których piętrzyły się książki. Okno zasłonięto żaluzjami przeciwwłamaniowymi, tuż przed nim stało biurko, z którego osypywały się stosy papierów.
Lord Renegat siedziała na obrotowym krzesełku i zawzięcie wklepywała coś w klawiaturę, od czasu do czasu zerkając na ekran. Nie przerwała, kiedy weszli. Stanęli więc tuż za progiem, czekając.
– Sekundę – rzuciła w transie. – Momencik.
– Taaa – mruknął Nex, podszedł do jednego z dwóch krzeseł stojących przed biurkiem i zgarnął na podłogę kolejne papierzyska. – Raczy pan usiąść, generale. Proszę.
A więc jednak to prawda, przemknęło Vesperowi przez myśl. Nie przesłyszał się, rzeczywiście postanowili zrobić go generałem.
Miał wrażenie, jakby jakiś przeogromny ciężar zagnieździł mu się w piersiach i postanowił pozostać tam na zawsze. Vesper, cholerny zdrajca. Generał renegatów. To właśnie on.
Powolnym, ociężałym krokiem podszedł do…
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej