- W empik go
Reprezentacya kraju naszego w Radzie Państwa 1879 r. - ebook
Reprezentacya kraju naszego w Radzie Państwa 1879 r. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 336 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dla lepszego rozpoznania się w składzie Delegacyi, wybranej z kraju naszego do Rady państw a, podamy o wszystkich posłach wiadomości, które udało się nam zebrać. W pracy tej powyborczej będziemy się starali pozostać przedewszystkiem przedmiotowymi. Zamierzamy nagromadzić jak najwięcej szczegółów dotyczących życia publicznego i obywatelskiego naszych posłów. Nie potrzebujemy dodawać, że ściśle trzymać się będziemy granic nakreślonych i nakazanych najprostszem uczuciem przyzwoitości. Celem naszym zapoznać kraj z pracami, zdaniami, przekonaniami politycznemi i obywatelskiemi tych, którym powierzył na sześć lat obronę i pieczę nad interesami swojemi i sprawą narodową w Wiedniu. Nie zamierzamy malować portret, w lub odbijać fotografie, chcemy gromadząc szczegóły, dać o ile można wierny obraz zbiorowej przeszłości tych, którzy nasz kraj w przyszłości przedstawiać będą. Rozpoczynamy od prezydyum byłego Koła polskiego w Wiedniu a dalej postępować będziemy w naszej pracy alfabetycznie.
Grocholski Kazimierz prezes byłego Koła polskiego w Wiedniu, mąż tak znany w kraju i w Wiedniu, że zalicza się do owych popularnych postaci o których najdrobniejsze szczegóły wiadome są już wszystkim, bo opowiadano je sobie x ust do ust. Jest to najwyższy a niezawodnie dla niego najdrogocenniejszy zaszczyt, który długiem życiem publicznem sobie zdobył. Senatorskiego już wieku, ma senatorski spokój i wytrawność zdania równie jak zakrój; pobierał nauki we Lwowie i Wiedniu a uwieńczył je stopniem doktora prawa. Wszedł następnie do urzędu i tu dotknąwszy się na gruncie rzeczywistym i praktycznym sprawy publicznej, zapewnił sobie nad wielu innemi z konieczności dyletantami politycznemi wyższość, która połączona z gorącą miłością ojczyzny i wielką prawością charakteru, utorowała mu drogę do znaczenia w kraju i monarchii i jest przyczyną, że w wielu wypadkach oddał on i oddaje nie fikcyjne ale istotne usługi. Ze starej rodziny szlacheckiej, której kilku członków podziśdzień zamieszkuje Podole rosyjskie, nie jest połączony ani pochodzeniem, ani pokrewieństwem z drugim tego samego nazwiska rodem, który między innemi skoligacił się z domem ks. Czartoryskich i wydał Mikołaja Grocholskiego, gubernatora podolskiego, wielce prowincji swojej zasłużonego. W skutku rodzinnych stosunków przebywał czas jakiś na Podolu rosyjskiem i tam poznał dokładnie i przeniknął system rządu rosyjskiego, nabrał przekonania o nieubłaganej jego nienawiści do narodu polskiego i nauczył się widzieć w nim najgorsze i najgroźniejsze niebezpieczeństwo dla tego co tak gorąco umiłował.
Przez cały przeciąg swojego zawodu publicznego p. Grocholski miał głównie na uwadze to niebezpieczeństwo i bez złudzeń, ale z siłą głębokiego przekonania walczył z niem. Zwykłą i nieuniknioną koleją każdego polskiego szlachcica osiadł p. Grocholski na wsi w Galicyi w Rożyskach w powiecie skałackim i tam gospodarował. Z rozpoczęciem ery konstytucyjnej w Austryi widzimy go zaraz obdarzonego zaufaniem współobywateli i czynnym. Wybrany do Sejmu w r. 1861, zasiadał czas jakiś w Wydziale krajowym i był zastępcą Marszałka; w tym samym roku wybrany przez Sejm do Rady państwa został prezesem Koła polskiego w Wiedniu a odtąd godność ta indentyfikowała się z jego osobą. W skutku bolesnej straty rodzinnej cofnął się chwilowo z życia publicznego. W 1867 r. wyjątkowo nie zasiadał w Radzie państwa i dopiero w r. 1868 wszedł w skład Delegacyi galicyjskiej. Wielkie wzięcie i szacunek współobywateli, towarzyszyły mu od początku a wzrastały w niezwykły u nas sposób. Źródłem ich kryniczna czystość charakteru pana Kazimierza. Jego środkami działania są prawość i pojednawczość. Pomimo silnych przekonań i stałości zdania, nie wolnej czasem od pewnego odcienia uporu, umiał on jeżeli nie zawsze górować nad stronnictwami, to nieznacznie przecież wznieść się ponad nie tak, aby nie być żadnemu wstrętnym a w każdym obudzić może nie sympatye do siebie, ale jakieś zaufanie. W tej umiejętności swojej lubował się i starannie pielęgnował ją, nie chcąc jej narazić na szwank. Uniknął przecież banalnej i jałowej popularności a cieszył się zwykle tą, która pozwala działać i być użytecznym. W Sejmie i Radzie państwa zajął od razu znaczne stanowisko. Każdy się z panem Kazimierzem liczył. Wybierany z monotonną systematycznością do wszystkich ważniejszych komisyj, zasiadał różnemi czasy w komisyach adresowych oraz w pamiętnej komisyi rezolucyjnej. W Sejmie miał ważną o rezolucyi mowę, która zrobiła wrażenie; zwykle przedmiotowy, tym razem uniósł się zapałem a metafora o "uschnięciu ręki" wywołała przeciągłe oklaski nawet na galeryi i pozostała pamiętną. Wtedy to pan Grocholski nacechował swoje antifederalistyczne zapatrywania oraz dążenie do uzyskania odrębności dla naszego kraju, jako szczebla do przyszłości, wiążącej się z wiekową przeszłością. Zwolennik wystąpienia Delegacyi polskiej z Rady państwa za mieszczan – skiego ministeryum, wstąpił jako minister dla Galicyi do rządu w maju 1871 r. Powołanie jego do ministeryum powitanem zostało przychylnie w kraju, a ogólny szacunek, który wszędzie mu towarzyszy, sprawił, że i w Wiedniu przyjęto w jego osobie nowość ministra dla Galicyi sympatycznie. P. Kazimierz stał się nawet bohaterem dnia w Wiedniu i budził w sferach najwyższych i w towarzystwie pełną życzliwości ciekawość. Wszyscy pragnęli poznać tego Sarmatę, który w polskim stroju zasiąść miał w radzie korony Habsburgów! Między innemi ówczesna towarzyska potęga wiedeńska ks. Lory Schwarzenberg; na niej równie jak na wszystkich, do których się zbliżył minister nasz zrobił prostotą w obejściu, szczerością, uprzejmością i właściwą szlachcicowi polskiemu łatwością w obejściu połączoną z godnością, jak najlepsze wrażenie. Pan Kazimierz, jak wiadomo, przywdziawszy raz strój narodowy nigdy go nie zdjął i jemu zawdzięczamy, że z oznaki agitacyjnej przemienił go w afirmacyę narodową. Wiadomo jest także, że pan Kazimierz powodując się słusznem uczuciem przyzwoitości i delikatności, wchodząc do ministeryum, zapytał monarchę czy może zachować strój narodowy i otrzymał nie tylko pozwolenie, ale polecenie, aby go nie zdejmował.
Od owej chwili strój narodowy przestał być demonstracyą a stał się rzeczywistością.
W październiku nie z powodu czeskiej sprawy, ale w skutku zupełnego przeistoczenia ministeryum ustąpił z rządu, który szybko dojść miał do bezpośrednich wyborów. W r. 1873 wybrany z bezpośrednich już wyborów do Rady Państwa z większej własności w Tarnopolskiem, 5-krotnie z rzędu powołany do Delegacyj wspólnych. W Radzie państwa wybierany do ważniejszych komisyi, między innemi do adresowej w r. 1873 i 1878, nareszcie przy końcu do ugodowej, która przeprowadzała mozolne dzieło odnowienia finansowego paktu z Węgrami, co też przyniosło p. Grocholskiemu, jako naczelnikowi Delegacyi polskiej, jedyną w całym zawodzie godność, radcy tajnego i tytuł ekscellencyi. Było to nietylko odznaczenie człowieka zasłużonego, ale uznanie dla kraju i jego reprezentacyi; tak wszyscy zrozumieli je, tak je zrozumiał p. Grocholski i dla tego był z niego zadowolony, on który stał zawsze wyżej wszelkiej próżności, a nawet starannie unikał orderów, które mogły popsuć harmonię tej postaci na wskróś szlachecko polskiej.
W kraju ceniony i poważany, w Kole niezbędny, na dworze szanowany, w Izbie otoczony szacunkiem a nawet uszanowaniem, zdobył sobie stanowisko poniekąd wyjątkowe, a p. Herbst powiedział o nim w Peszcie w przeszłym roku: "Jak Grocholski zaręczy za Polaków, to pewno dotrzyma".
W Sejmie p. Grocholski jest naczelnikiem frakcyi, nazwanej partyą podolską; w całem znaczeniu szlachecki konserwatysta, niechętny reformom społecznym. Jest on najniebezpieczniejszym przeciwnikiem reformy i stronnictwa reformy. Niczem w tej mierze niewzruszony, a nawet nieubłagany. Już w r. 1862 przy ustawie gminnej przeciwnik połączenia, dotychczas nie zmienił zdania i uważa połączenie obszaru dworskiego z włościańskiem w jednej gminie jako fantazyę posłów krakowskich. Pan Kazimierz zachowując strój polski, nie pozbył się niektórych dawnych przesądów. Do twarzy mu z niemi. Tak samo, jak w polityce, jest on w swojej wsi gospodarzem niepostępowym, ale porządnym. Mówi nieco ciężko, czasem braknie mu słowa niemieckiego, ale przygotowany przemawia dobrze. Mowy jego odznaczają się treściwością. Należy do tych szczęśliwych, których w Izbie słuchają; zwracają wszyscy uwagę na to, co mówi, bo mówi zawsze w imieniu reprezentacyi pięciomilionowego kraju koronnego. Wobec secesyi posępniał, lecz nie wyrzekł się pojednawczości. W ostatnich czasach przemawiał w sposób doniosły kilkakrotnie. Mianowicie w sprawie wschodniej 12 grudnia 1877 i 21 marca 1878, w Delegacyach wspólnych, wskazując, że nie na półwyspie bałkańskim, ale nad Wisłą a nawet Niemnem jest stanowcze rozwiązanie sprawy wschodniej; nareszcie w Radzie Państwa podczas rozpraw nad adresem 4 listopada 1878.
P. Kazimierz Grocholski stał się jedną z tych powag, bez których biada społeczeństwu, a mianowicie takiemu, jak nasze. Zasługą jego i dowodem żywotności, że nie przemienił się w relikwię narodową, lecz że jest wciąż praktycznie użytecznym. W Kole polskiem każdy z osobna przyzna, że tylko on jeden mógł podołać trudnemu, żmudnemu i w ostatnich czasach tak skomplikowanemu stanowisku prezesa. W kraju używa tego wzięcia i szacunku, którym w różnych epokach cieszyli się u nas nieraz ludzie wyjątkowi a wpływowi. Ma on wzięcie w życiu politycznem zbliżone nieco do tego, które miał p. Andrzej Zamojski na gruncie pracy obywatelskiej do 1861 r., dopóki nie dotknął się bezpośrednio polityki. Przypomina zaś zupełnie stanowisko zajmowane w W. Ks. Poznańskiem przez Gustawa Potworowskiego. W każdym razie jest siłą, przynoszącą zaszczyt krajowi, który ją uznał i ocenił.
Baum Józef bar. wiceprezes byłego Koła polskiego. Niezaprzeczenie jedna z najsympatyczniejszych postaci naszego życia publicznego. Doszedł on nieśmiałością i skromnością do znaczenia, które inni zdobywają pewnością siebie i swadą. Z szanownej rodziny urzędniczej, osiadłej dawno w Galicyi, służył za młodu wojskowo i w szkole porządku, męzkości i rycerskości nabrał tych zalet, któremi później w służbie krajowej miał się odznaczyć, a które połączone z gorącą miłością sprawy, uczyniły z niego jednego z najużyteczniejszych ludzi we wszystkich kolejach i epokach życia publicznego u nas. Stojąc w Peszcie garnizonem podczas pamiętnej powodzi, odznaczył się pełnem poświęcenia działaniem, niosąc z narażeniem siebie pomoc nieszczęśliwym. W wypadkach 1863 r. aczkolwiek nie należał do tych, którzy je zgotowali, bierze czynny udział, skoro widzi, że złe już spełnione, a mniema, że jest obowiązkiem choćby bezowocnie próbować coś wyzyskać lub wyratować dla sprawy i przyszłości. Zawód jego poprzedni wskazuje kierunek, w którym oddać może usługi. Niezmordowany w pracy całą duszą pełni powierzone mu obowiązki. Kto pomni owe smutne czasy a miał nieszczęście być w nich czynnym, ten pamięta szereg wewnętrznych burz, walk nieustannych i ciągłych zmian. Baum pozostawał na nie obojętny i oceniał dwoma słowy: "Wszystko głupstwo! Jedno tylko mądre, bić Moskali". Tymczasem nadszedł tak wielce spóźniony stan oblężenia i Baum wraz z innymi, a szereg ich był wtedy liczny, został uwięziony i dzielił losy ówczesne Ziemiałkowskiego, Tarnowskiego Stanisława, Chrzanowskiego i t… d. Skoro zmiana systemu a następnie amnestya rozjaśniły zasępiony horyzont galicyjski, zaraz widzimy p. Bauma czynnym na polu życia publicznego tak szerszego jak cieśniejszego; od tej też chwili wakacye parlamentarne w Austryi są jedynemi dla niego chwilami wytchnienia, podczas których oddaje się znewu pracy około spraw powiatowych oraz kilku instytucyj krajowych, których jest członkiem lub przewodniczącym. Od lat wielu marszałkiem Rady powiatowej, posłuje wciąż na Sejmy i w Radzie Państwa gdzie zasiadł już 1867 r. W Sejmie stał się on aniołem opiekuńczym włościan i ich Egerią i pierwszy zdobywając ich zaufanie wskazał innym drogę do niego. Tak we własnym powiecie gdzie go włościanie nieodmiennie a jednogłośnie na posła wybierają, jak w Izbie gdzie zbliżył się był praktycznie do siermięg wówczas tak licznie reprezentowanych, zasłużył się natem polu niepospolicie. W powiecie urządził wzorowo drogi i szpitale; specyalnością jego są bowiem sprawy gminne i dotyczące stosunków wiejskich. Nareszcie po złożeniu przez hr. Alfreda Potockiego godności prezesa Rady nadzorczej Towarzystwa ogniowego krakowskiego powołany został na naczelnika moralnego tej ważnej a tak pomyślnie rozwijającej się i już potężnej instytucyi. W kole polskiem w Wiedniu obrany w 1873 r. wiceprezesem. Zrozumieć trudno, jak człowiek do tego stopnia obarczony sprawami publicznemi, może jeszcze własnym podołać. A jednak faktem jest, iż na ładnym ale nie wielkim majątku w Wadowickiem, Kopytówce, p. Baum umie robić ekonomiczne i agronomiczne cuda i dawać przykład wzorowego gospodarstwa; jeżeli to zrozumieć trudno, to jednak łatwo pojąć dlaczego tak wielkiego a zaiste zasłużonego używa wzięcia zarówno u włościan i u szlachty; dlaczego nietylko jest szanowany ale i lubiony w Kole polskiem i dlaczego sympatya do niego wznosi się nawet ponad zaciekłość stronnictw. W Radzie państwa zasiadał w komisyach podatku od wyrobu wódki oraz podatku gruntowego a wogóle we wszystkich kwestyach podatkowo-gruntowych i gospodarskich używa wzięcia i jest słuchanym.
Nie podobna wystawić sobie cięższego ale zarazem bardziej zasłużonego zawodu publicznego. P. Baum to uosobienie praktycznej, użytecznej, owocodajnej dla kraju pracy.
Jasiński Józef sekretarz byłego Koła polskiego. Radzca sądu krajowego we Lwowie, od lat blisko dziesięciu nieustannie poseł na Sejm, a w ostatnich kadencyach także sekretarz sejmowy. Wybrany po raz pierwszy do Rady państwa z gmin wiejskich w Jasielskim, tam wybrany i teraz. Koła polskiego wysoko ceniony sekretarz i skarbnik. Przytoczymy dla zaznajomienia czytelników ze stosunkami Koła, że przez ręce sekretarza przeszło od lat od 61873 – 1879 ośmnaście tysięcy reńskich, składanych przez Koło w części, jako wsparcie dane biednym rodakom udającym się o pomoc, a w części na najem i utrzymanie sali obrad. Skropulatny wielce w pełnieniu obowiązków a kiedy wśród zapału ostatnich walk zarzucono z strony mniejszości niedokładność protokółom Koła, oburzenie wywołane tym zarzutem stało się najzaszczytniejszem świadectwem dla sekretarza Koła. W Radzie państwa wybierany bywa do komisyi prawniczych i bardzo czynny brał udział w komisyi obradującej nad projektem nowego kodeksu karnego. Zdolny w fachu prawniczym, lecz nie mowca, dla tego bardzo rzadko głos zabierał a niemałe oddał usługi jako sekretarz, Towarzyski i miły w obejściu, odznaczał się zawsze pojednawczością, tak właściwą i potrzebną na stanowisku, które zajmował, a która przecież nie odwróciła od jego głowy burzy.
Bartmański Oswald, od najmłodszych lat w urzędzie, rozpoczął zawód swój we Lwowie w ówczesnem Gubernium. Urzędował następnie na Węgrzech. Około roku 1860 wrócił do Galicyi. Tu głównie położył zasługi w sprawach serwitutowych, któremi kierował pod naczelnem zwierzchnictwem Gołuchowskiego, który go wysoko cenił. W załatwianiu i doprowadzeniu do końca doniosłej a groźnej sprawy serwitutowej p. Bartmański odznaczał się bezstronnością i gruntowną znajomością przedmiotu. Powołany do Wiednia objął departament galicyjski w ministerstwie spraw wewnętrznych gdzie poparł interesa kraju naszego w innej znów ważnej sprawie propinacyjnej. Do jego przyjazdu była ona jak najfałszywiej zrozumiana i traktowana w Wiedniu; on ją wyjaśnił i na dobrą wprowadził drogę a tem samem zasłonił kraj przed nowemi stratami.
Wraca do Lwowa jako wiceprezydent namiestnictwa, którym pozostał do roku przeszłego, wspierając aż do śmierci Gołuchowskiego z którym łączyła go już przyjaźń. Podczas interre, num Gołuchowski – Potocki, p. Bartmański kierował administracya kraju a hr. Alfred Potocki obejmując namiestnictwo, postawił jako warunek, aby pozostawiono go na urzędzie wiceprezydenta.
Urzędnik prawy i rutynowany miał tę wyższość dosyć u nas rzadką, że był materyalnie niezależnym a to z powodu znacznego osobistego majątku. Często wyznaczany przez rząd jako komisarz przy Sejmie nie odznaczał się wymową, której wykształcić nie mógł ciągłą pracą w biórach, ale znajomością stosunków i potrzeb krajowych a powołany do komisyi sejmowych jako reprezentant rządu udzielał cennych wskazówek i rad. Łączył zawsze charakter obywatelski z urzędniczym i odznaczał się spokojnym, wytrawnym sądem. Posiadacz między innemi majątku ziemskiego Tadanie w powiecie Kamienieckim. Lubiony przez podwładnych. Ozdobiony przez N. Pana orderem Leopolda i Franciszka Józefa z gwiazdą. Od pewnego czasu okazywał zamiar usunięcia się z urzędu.
Zakończymy tę wzmiankę postawieniem zagadki: jakim sposobem secesya w Kole polskiem, przerzuciła czcigodnego wiceprezydenta z urzędu do życia parlamentarnego? Zanim rebus ten odgadniętym zostanie, twierdzić możemy że z pewnością p. Bartmański bogaty doświadczeniem i znajomością dokładną naszych stosunków, jest jednym z pożądanych nabytków dla przyszłego Koła polskiego w Wiedniu.
Bodyński Maksymilian, sekretarz Izby handlowej lwowskiej wszedł dopiero w r. 1875 po śmierci Braunera do Rady państwa, jako poseł tejże Izby, z powodu jednak nadwątlonego zdrowia i zajęć swego urzędu rzadko kiedy bywał w Izbie i w obradach Koła nie brał także udziału. Był raz wybrany do komisyi ekonomicznej, ale nie mógł w niej brać czynnego udziału. W ostatnich czasach pracował wraz z p. Michałowskim inżynierem nad ułożeniem mapy przemysłowej dla
Galicyi na wzór tej, jaką ułożył w roku 1867 Dr Weigel, sekretarz Izby handlowej krakowskiej, a za którą Izba handlowa krakowska, otrzymała na wystawie paryskiej srebrny medal. Mapa pana Bodyńakiego miała się ukazać na zeszłorocznej wystawie w Paryżu, było nawet dla niej miejsce rezerwowane, ale nie została na czas wykończoną i dopiero parę tygodni temu wyszła na świat.
Jako poseł szedł p. Bodyński solidarnie z Kołem, lecz o działalności jego poselskiej nie można przytoczyć wybitnych faktów, prócz w kwestyi wyswobodzenia naszego handlu wołowego, uciśnionego z powodu zarazy bydlęcej.
Od jednego z członków byłego Koła polskiego odbieramy następujące pismo:
Co do posła M. Bodyńskiego, radcy cesarskiego i sekretarza Izby handlowej we Lwowie, donoszę dodatkowo, że wszedł on do Rady państwa po śmierci prezesa Izby handlowej lwowskiej ś… p. Brajera, i że aczkolwiek cierpiący, z wyjątkiem choroby lub niebytności w Wiedniu, brał czynny udział w obradach Koła, ilekroć o sprawy handlowe, gospodarcze lub cłowe chodziło; że nie będąc przez Koło wybierany do liczniejszych komisyj, zasiadał jednak w komisyi gospodarczo-społecznej etc; że zabierał głos w kwestyach kolei żelaznych, taryf, cła i szkół fachowych, dla drobnego przemysłu; i że w sprawach finansowych i handlowo-przemysłowych jest fachowo obeznanym. Mapa jego z 10 tablic złożona i bardzo szczegółowa, przeznaczona na wystawę Paryską
1878 r., opóźniła się wprawdzie, czego bardzo żałować należy, z powodów technicznych i od niego niezależnych, bo doznał zawodu, jakiego u nas przy podobnem przedsiębiorstwie zwykle się doświadcza. Co do Galicyi zachodniej i Krakowa udzieloną była wykonawcy także premiowana mapa Izby krakowskiej z roku 1867, wszakże mapa powyższa przemysłowa statystyczna całego kraju, jest bardzo szczegółowo i na wielkie rozmiary ułożona, z nowemi oznaczeniami i datami.
Należał także poseł Bodyński do deputacyi w sprawie powstrzymanego przez czas jakiś, z takim uszczerbkiem dla gospodarzy naszych, transportu bydła rzeźnego na targi wiedeńskie i był wysłany z kilkoma kolegami przez Koło polskie do hr. Taaffego, co zarówno jak memoryał Izby lwowskiej w tej samej sprawie, odniosło wiadomy i dobry skutek. Sprawy okręgu Izby handlowej lwowskiej popierał w ministerstwach gorliwie.
Chamiec Antoni, poseł z gmin wiejskich a okręgu Zaleszczyki-Borszczów-Horodenka, urodzony na Wołyniu ze starej, znanej rodziny, używającej przydomku Jaxa, po studyach uniwersyteckich ukończonych zagranicą przeniósł się do Galicyi i zmienił poddaństwo rosyjskie na obywatelstwo austryackie. Trudności, jakie z tego powoda powstały, usunęła protekcyą, jaką, p. Chamieć znalazł będąc spokrewnionym z jednym z ministrów austryackich, ale przywiodła go tutaj myśl głębsza. Uciekał przed inercyą na jaką młodzież.
polska jest skazaną pod rządem rosyjskim, a szukał służby i pracy tam, gdzie dla Polaków ona zaszczytnie otwartą.
W roku 1866 wstąpił p. Chamieć do ministerstwa rolnictwa, zkąd przeszedł do ministeryum spraw wewnętrznych; zajmował się także publicystyką. Z kilku broszur jakie napisał, ostatnia Le traité de San Stefano miała pewien rozgłos a była wyrazem polityki polsko-austryackiej wobec zawikłań kwestyi wschodniej. P. Chamieć został następnie przeniesiony z ministeryum spraw wewnętrznych do namiestnictwa a ztamtąd na posadę starosty w Zaleszczykach, gdzie też zdobył mandat nad jednym z najzawziętszych prowodyrów partyi św. Jura. Walka wyborcza przypominała tu w odmiennem znaczeniu przysłowie: "starosta albo kapucyn," czyli albo urzędnik Polak, albo zakapturzony nieprzyjaciel kraju i narodowości. Prawda, że mandat z urzędem w pojęciach konstytucyjnych tworzą przeciwieństwo, że czasem w praktyce wywołać mogą kolizye, ale mniemamy, że p. Chamiec w razie podobnej kolizyi będzie umiał wybrać między mandatem a urzędem to, co dla sprawy ważniejsze, w czem może być pożyteczniejszym krajowi. W każdym razie wybór p. Chamca nie jest tylko pokonaniem szkodliwego kandydata, ale nabytkiem nowej zdolności. P. Chamieć należy do tych, którzy doszedłszy do pewnego punktu nie spoczywają, ale ciągle się kształcą, ciągle postępują naprzód i starają się rozszerzyć tak zasób wiadomości jak horyzont stosunków i poglądów.
Chełmecki Jan ksiądz, kanonik, Dr teol., rodem z Limanowskiego powiatu, z którego też wyborcy powołują go już dwukrotnie do Rady państwa. Po ukończeniu studyów uwięziony czas jakiś za udział w wypadkach 1846 r, trudnił się następnie wychowaniem młodzieży i kierował początkowemi naukami młodych Tarnowskich, mianowicie Stanisława, dziś profesora, posła i znanego publicysty, oraz bohatersko poległego pod Komorowem, pełnego wdzięku i najpiękniejszych zalet Juliusza. Następnie X. Chełmecki został katechetą, ostatecznie w gimnazyum ś. Anny. Używał w tych czynnościach wzięcia u studentów. Był dawniej administratorem parafii ś. Szczepana, później czas jakiś administratorem parafii ś. Annny, radzcą i referentem konsystorza biskupiego.