Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Reprezentacya kraju naszego w Radzie Państwa 1879 r. - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Reprezentacya kraju naszego w Radzie Państwa 1879 r. - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 336 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Na­kła­dem Re­dak­cyi.

Dla lep­sze­go roz­po­zna­nia się w skła­dzie De­le­ga­cyi, wy­bra­nej z kra­ju na­sze­go do Rady państw a, po­da­my o wszyst­kich po­słach wia­do­mo­ści, któ­re uda­ło się nam ze­brać. W pra­cy tej po­wy­bor­czej bę­dzie­my się sta­ra­li po­zo­stać przedew­szyst­kiem przed­mio­to­wy­mi. Za­mie­rza­my na­gro­ma­dzić jak naj­wię­cej szcze­gó­łów do­ty­czą­cych ży­cia pu­blicz­ne­go i oby­wa­tel­skie­go na­szych po­słów. Nie po­trze­bu­je­my do­da­wać, że ści­śle trzy­mać się bę­dzie­my gra­nic na­kre­ślo­nych i na­ka­za­nych naj­prost­szem uczu­ciem przy­zwo­ito­ści. Ce­lem na­szym za­po­znać kraj z pra­ca­mi, zda­nia­mi, prze­ko­na­nia­mi po­li­tycz­ne­mi i oby­wa­tel­skie­mi tych, któ­rym po­wie­rzył na sześć lat obro­nę i pie­czę nad in­te­re­sa­mi swo­je­mi i spra­wą na­ro­do­wą w Wied­niu. Nie za­mie­rza­my ma­lo­wać por­tret, w lub od­bi­jać fo­to­gra­fie, chce­my gro­ma­dząc szcze­gó­ły, dać o ile moż­na wier­ny ob­raz zbio­ro­wej prze­szło­ści tych, któ­rzy nasz kraj w przy­szło­ści przed­sta­wiać będą. Roz­po­czy­na­my od pre­zy­dy­um by­łe­go Koła pol­skie­go w Wied­niu a da­lej po­stę­po­wać bę­dzie­my w na­szej pra­cy al­fa­be­tycz­nie.

Gro­chol­ski Ka­zi­mierz pre­zes by­łe­go Koła pol­skie­go w Wied­niu, mąż tak zna­ny w kra­ju i w Wied­niu, że za­li­cza się do owych po­pu­lar­nych po­sta­ci o któ­rych naj­drob­niej­sze szcze­gó­ły wia­do­me są już wszyst­kim, bo opo­wia­da­no je so­bie x ust do ust. Jest to naj­wyż­szy a nie­za­wod­nie dla nie­go naj­dro­go­cen­niej­szy za­szczyt, któ­ry dłu­giem ży­ciem pu­blicz­nem so­bie zdo­był. Se­na­tor­skie­go już wie­ku, ma se­na­tor­ski spo­kój i wy­traw­ność zda­nia rów­nie jak za­krój; po­bie­rał na­uki we Lwo­wie i Wied­niu a uwień­czył je stop­niem dok­to­ra pra­wa. Wszedł na­stęp­nie do urzę­du i tu do­tknąw­szy się na grun­cie rze­czy­wi­stym i prak­tycz­nym spra­wy pu­blicz­nej, za­pew­nił so­bie nad wie­lu in­ne­mi z ko­niecz­no­ści dy­le­tan­ta­mi po­li­tycz­ne­mi wyż­szość, któ­ra po­łą­czo­na z go­rą­cą mi­ło­ścią oj­czy­zny i wiel­ką pra­wo­ścią cha­rak­te­ru, uto­ro­wa­ła mu dro­gę do zna­cze­nia w kra­ju i mo­nar­chii i jest przy­czy­ną, że w wie­lu wy­pad­kach od­dał on i od­da­je nie fik­cyj­ne ale istot­ne usłu­gi. Ze sta­rej ro­dzi­ny szla­chec­kiej, któ­rej kil­ku człon­ków po­dziś­dzień za­miesz­ku­je Po­do­le ro­syj­skie, nie jest po­łą­czo­ny ani po­cho­dze­niem, ani po­kre­wień­stwem z dru­gim tego sa­me­go na­zwi­ska ro­dem, któ­ry mię­dzy in­ne­mi sko­li­ga­cił się z do­mem ks. Czar­to­ry­skich i wy­dał Mi­ko­ła­ja Gro­chol­skie­go, gu­ber­na­to­ra po­dol­skie­go, wiel­ce pro­win­cji swo­jej za­słu­żo­ne­go. W skut­ku ro­dzin­nych sto­sun­ków prze­by­wał czas ja­kiś na Po­do­lu ro­syj­skiem i tam po­znał do­kład­nie i prze­nik­nął sys­tem rzą­du ro­syj­skie­go, na­brał prze­ko­na­nia o nie­ubła­ga­nej jego nie­na­wi­ści do na­ro­du pol­skie­go i na­uczył się wi­dzieć w nim naj­gor­sze i naj­groź­niej­sze nie­bez­pie­czeń­stwo dla tego co tak go­rą­co umi­ło­wał.

Przez cały prze­ciąg swo­je­go za­wo­du pu­blicz­ne­go p. Gro­chol­ski miał głów­nie na uwa­dze to nie­bez­pie­czeń­stwo i bez złu­dzeń, ale z siłą głę­bo­kie­go prze­ko­na­nia wal­czył z niem. Zwy­kłą i nie­unik­nio­ną ko­le­ją każ­de­go pol­skie­go szlach­ci­ca osiadł p. Gro­chol­ski na wsi w Ga­li­cyi w Ro­ży­skach w po­wie­cie ska­łac­kim i tam go­spo­da­ro­wał. Z roz­po­czę­ciem ery kon­sty­tu­cyj­nej w Au­stryi wi­dzi­my go za­raz ob­da­rzo­ne­go za­ufa­niem współ­o­by­wa­te­li i czyn­nym. Wy­bra­ny do Sej­mu w r. 1861, za­sia­dał czas ja­kiś w Wy­dzia­le kra­jo­wym i był za­stęp­cą Mar­szał­ka; w tym sa­mym roku wy­bra­ny przez Sejm do Rady pań­stwa zo­stał pre­ze­sem Koła pol­skie­go w Wied­niu a od­tąd god­ność ta in­den­ty­fi­ko­wa­ła się z jego oso­bą. W skut­ku bo­le­snej stra­ty ro­dzin­nej cof­nął się chwi­lo­wo z ży­cia pu­blicz­ne­go. W 1867 r. wy­jąt­ko­wo nie za­sia­dał w Ra­dzie pań­stwa i do­pie­ro w r. 1868 wszedł w skład De­le­ga­cyi ga­li­cyj­skiej. Wiel­kie wzię­cie i sza­cu­nek współ­o­by­wa­te­li, to­wa­rzy­szy­ły mu od po­cząt­ku a wzra­sta­ły w nie­zwy­kły u nas spo­sób. Źró­dłem ich kry­nicz­na czy­stość cha­rak­te­ru pana Ka­zi­mie­rza. Jego środ­ka­mi dzia­ła­nia są pra­wość i po­jed­naw­czość. Po­mi­mo sil­nych prze­ko­nań i sta­ło­ści zda­nia, nie wol­nej cza­sem od pew­ne­go od­cie­nia upo­ru, umiał on je­że­li nie za­wsze gó­ro­wać nad stron­nic­twa­mi, to nie­znacz­nie prze­cież wznieść się po­nad nie tak, aby nie być żad­ne­mu wstręt­nym a w każ­dym obu­dzić może nie sym­pa­tye do sie­bie, ale ja­kieś za­ufa­nie. W tej umie­jęt­no­ści swo­jej lu­bo­wał się i sta­ran­nie pie­lę­gno­wał ją, nie chcąc jej na­ra­zić na szwank. Unik­nął prze­cież ba­nal­nej i ja­ło­wej po­pu­lar­no­ści a cie­szył się zwy­kle tą, któ­ra po­zwa­la dzia­łać i być uży­tecz­nym. W Sej­mie i Ra­dzie pań­stwa za­jął od razu znacz­ne sta­no­wi­sko. Każ­dy się z pa­nem Ka­zi­mie­rzem li­czył. Wy­bie­ra­ny z mo­no­ton­ną sys­te­ma­tycz­no­ścią do wszyst­kich waż­niej­szych ko­mi­syj, za­sia­dał róż­ne­mi cza­sy w ko­mi­sy­ach ad­re­so­wych oraz w pa­mięt­nej ko­mi­syi re­zo­lu­cyj­nej. W Sej­mie miał waż­ną o re­zo­lu­cyi mowę, któ­ra zro­bi­ła wra­że­nie; zwy­kle przed­mio­to­wy, tym ra­zem uniósł się za­pa­łem a me­ta­fo­ra o "uschnię­ciu ręki" wy­wo­ła­ła prze­cią­głe okla­ski na­wet na ga­le­ryi i po­zo­sta­ła pa­mięt­ną. Wte­dy to pan Gro­chol­ski na­ce­cho­wał swo­je an­ti­fe­de­ra­li­stycz­ne za­pa­try­wa­nia oraz dą­że­nie do uzy­ska­nia od­ręb­no­ści dla na­sze­go kra­ju, jako szcze­bla do przy­szło­ści, wią­żą­cej się z wie­ko­wą prze­szło­ścią. Zwo­len­nik wy­stą­pie­nia De­le­ga­cyi pol­skiej z Rady pań­stwa za miesz­czan – skie­go mi­ni­ste­ry­um, wstą­pił jako mi­ni­ster dla Ga­li­cyi do rzą­du w maju 1871 r. Po­wo­ła­nie jego do mi­ni­ste­ry­um po­wi­ta­nem zo­sta­ło przy­chyl­nie w kra­ju, a ogól­ny sza­cu­nek, któ­ry wszę­dzie mu to­wa­rzy­szy, spra­wił, że i w Wied­niu przy­ję­to w jego oso­bie no­wość mi­ni­stra dla Ga­li­cyi sym­pa­tycz­nie. P. Ka­zi­mierz stał się na­wet bo­ha­te­rem dnia w Wied­niu i bu­dził w sfe­rach naj­wyż­szych i w to­wa­rzy­stwie peł­ną życz­li­wo­ści cie­ka­wość. Wszy­scy pra­gnę­li po­znać tego Sar­ma­tę, któ­ry w pol­skim stro­ju za­siąść miał w ra­dzie ko­ro­ny Habs­bur­gów! Mię­dzy in­ne­mi ów­cze­sna to­wa­rzy­ska po­tę­ga wie­deń­ska ks. Lory Schwa­rzen­berg; na niej rów­nie jak na wszyst­kich, do któ­rych się zbli­żył mi­ni­ster nasz zro­bił pro­sto­tą w obej­ściu, szcze­ro­ścią, uprzej­mo­ścią i wła­ści­wą szlach­ci­co­wi pol­skie­mu ła­two­ścią w obej­ściu po­łą­czo­ną z god­no­ścią, jak naj­lep­sze wra­że­nie. Pan Ka­zi­mierz, jak wia­do­mo, przy­wdziaw­szy raz strój na­ro­do­wy nig­dy go nie zdjął i jemu za­wdzię­cza­my, że z ozna­ki agi­ta­cyj­nej prze­mie­nił go w afir­ma­cyę na­ro­do­wą. Wia­do­mo jest tak­że, że pan Ka­zi­mierz po­wo­du­jąc się słusz­nem uczu­ciem przy­zwo­ito­ści i de­li­kat­no­ści, wcho­dząc do mi­ni­ste­ry­um, za­py­tał mo­nar­chę czy może za­cho­wać strój na­ro­do­wy i otrzy­mał nie tyl­ko po­zwo­le­nie, ale po­le­ce­nie, aby go nie zdej­mo­wał.

Od owej chwi­li strój na­ro­do­wy prze­stał być de­mon­stra­cyą a stał się rze­czy­wi­sto­ścią.

W paź­dzier­ni­ku nie z po­wo­du cze­skiej spra­wy, ale w skut­ku zu­peł­ne­go prze­isto­cze­nia mi­ni­ste­ry­um ustą­pił z rzą­du, któ­ry szyb­ko dojść miał do bez­po­śred­nich wy­bo­rów. W r. 1873 wy­bra­ny z bez­po­śred­nich już wy­bo­rów do Rady Pań­stwa z więk­szej wła­sno­ści w Tar­no­pol­skiem, 5-krot­nie z rzę­du po­wo­ła­ny do De­le­ga­cyj wspól­nych. W Ra­dzie pań­stwa wy­bie­ra­ny do waż­niej­szych ko­mi­syi, mię­dzy in­ne­mi do ad­re­so­wej w r. 1873 i 1878, na­resz­cie przy koń­cu do ugo­do­wej, któ­ra prze­pro­wa­dza­ła mo­zol­ne dzie­ło od­no­wie­nia fi­nan­so­we­go pak­tu z Wę­gra­mi, co też przy­nio­sło p. Gro­chol­skie­mu, jako na­czel­ni­ko­wi De­le­ga­cyi pol­skiej, je­dy­ną w ca­łym za­wo­dzie god­ność, rad­cy taj­ne­go i ty­tuł eks­cel­len­cyi. Było to nie­tyl­ko od­zna­cze­nie czło­wie­ka za­słu­żo­ne­go, ale uzna­nie dla kra­ju i jego re­pre­zen­ta­cyi; tak wszy­scy zro­zu­mie­li je, tak je zro­zu­miał p. Gro­chol­ski i dla tego był z nie­go za­do­wo­lo­ny, on któ­ry stał za­wsze wy­żej wszel­kiej próż­no­ści, a na­wet sta­ran­nie uni­kał or­de­rów, któ­re mo­gły po­psuć har­mo­nię tej po­sta­ci na wskróś szla­chec­ko pol­skiej.

W kra­ju ce­nio­ny i po­wa­ża­ny, w Kole nie­zbęd­ny, na dwo­rze sza­no­wa­ny, w Izbie oto­czo­ny sza­cun­kiem a na­wet usza­no­wa­niem, zdo­był so­bie sta­no­wi­sko po­nie­kąd wy­jąt­ko­we, a p. Herbst po­wie­dział o nim w Pesz­cie w prze­szłym roku: "Jak Gro­chol­ski za­rę­czy za Po­la­ków, to pew­no do­trzy­ma".

W Sej­mie p. Gro­chol­ski jest na­czel­ni­kiem frak­cyi, na­zwa­nej par­tyą po­dol­ską; w ca­łem zna­cze­niu szla­chec­ki kon­ser­wa­ty­sta, nie­chęt­ny re­for­mom spo­łecz­nym. Jest on naj­nie­bez­piecz­niej­szym prze­ciw­ni­kiem re­for­my i stron­nic­twa re­for­my. Ni­czem w tej mie­rze nie­wzru­szo­ny, a na­wet nie­ubła­ga­ny. Już w r. 1862 przy usta­wie gmin­nej prze­ciw­nik po­łą­cze­nia, do­tych­czas nie zmie­nił zda­nia i uwa­ża po­łą­cze­nie ob­sza­ru dwor­skie­go z wło­ściań­skiem w jed­nej gmi­nie jako fan­ta­zyę po­słów kra­kow­skich. Pan Ka­zi­mierz za­cho­wu­jąc strój pol­ski, nie po­zbył się nie­któ­rych daw­nych prze­są­dów. Do twa­rzy mu z nie­mi. Tak samo, jak w po­li­ty­ce, jest on w swo­jej wsi go­spo­da­rzem nie­po­stę­po­wym, ale po­rząd­nym. Mówi nie­co cięż­ko, cza­sem brak­nie mu sło­wa nie­miec­kie­go, ale przy­go­to­wa­ny prze­ma­wia do­brze. Mowy jego od­zna­cza­ją się tre­ści­wo­ścią. Na­le­ży do tych szczę­śli­wych, któ­rych w Izbie słu­cha­ją; zwra­ca­ją wszy­scy uwa­gę na to, co mówi, bo mówi za­wsze w imie­niu re­pre­zen­ta­cyi pię­cio­mi­lio­no­we­go kra­ju ko­ron­ne­go. Wo­bec se­ce­syi po­sęp­niał, lecz nie wy­rzekł się po­jed­naw­czo­ści. W ostat­nich cza­sach prze­ma­wiał w spo­sób do­nio­sły kil­ka­krot­nie. Mia­no­wi­cie w spra­wie wschod­niej 12 grud­nia 1877 i 21 mar­ca 1878, w De­le­ga­cy­ach wspól­nych, wska­zu­jąc, że nie na pół­wy­spie bał­kań­skim, ale nad Wi­słą a na­wet Nie­mnem jest sta­now­cze roz­wią­za­nie spra­wy wschod­niej; na­resz­cie w Ra­dzie Pań­stwa pod­czas roz­praw nad ad­re­sem 4 li­sto­pa­da 1878.

P. Ka­zi­mierz Gro­chol­ski stał się jed­ną z tych po­wag, bez któ­rych bia­da spo­łe­czeń­stwu, a mia­no­wi­cie ta­kie­mu, jak na­sze. Za­słu­gą jego i do­wo­dem ży­wot­no­ści, że nie prze­mie­nił się w re­li­kwię na­ro­do­wą, lecz że jest wciąż prak­tycz­nie uży­tecz­nym. W Kole pol­skiem każ­dy z osob­na przy­zna, że tyl­ko on je­den mógł po­do­łać trud­ne­mu, żmud­ne­mu i w ostat­nich cza­sach tak skom­pli­ko­wa­ne­mu sta­no­wi­sku pre­ze­sa. W kra­ju uży­wa tego wzię­cia i sza­cun­ku, któ­rym w róż­nych epo­kach cie­szy­li się u nas nie­raz lu­dzie wy­jąt­ko­wi a wpły­wo­wi. Ma on wzię­cie w ży­ciu po­li­tycz­nem zbli­żo­ne nie­co do tego, któ­re miał p. An­drzej Za­moj­ski na grun­cie pra­cy oby­wa­tel­skiej do 1861 r., do­pó­ki nie do­tknął się bez­po­śred­nio po­li­ty­ki. Przy­po­mi­na zaś zu­peł­nie sta­no­wi­sko zaj­mo­wa­ne w W. Ks. Po­znań­skiem przez Gu­sta­wa Po­two­row­skie­go. W każ­dym ra­zie jest siłą, przy­no­szą­cą za­szczyt kra­jo­wi, któ­ry ją uznał i oce­nił.

Baum Jó­zef bar. wi­ce­pre­zes by­łe­go Koła pol­skie­go. Nie­za­prze­cze­nie jed­na z naj­sym­pa­tycz­niej­szych po­sta­ci na­sze­go ży­cia pu­blicz­ne­go. Do­szedł on nie­śmia­ło­ścią i skrom­no­ścią do zna­cze­nia, któ­re inni zdo­by­wa­ją pew­no­ścią sie­bie i swa­dą. Z sza­now­nej ro­dzi­ny urzęd­ni­czej, osia­dłej daw­no w Ga­li­cyi, słu­żył za mło­du woj­sko­wo i w szko­le po­rząd­ku, męz­ko­ści i ry­cer­sko­ści na­brał tych za­let, któ­re­mi póź­niej w służ­bie kra­jo­wej miał się od­zna­czyć, a któ­re po­łą­czo­ne z go­rą­cą mi­ło­ścią spra­wy, uczy­ni­ły z nie­go jed­ne­go z naj­uży­tecz­niej­szych lu­dzi we wszyst­kich ko­le­jach i epo­kach ży­cia pu­blicz­ne­go u nas. Sto­jąc w Pesz­cie gar­ni­zo­nem pod­czas pa­mięt­nej po­wo­dzi, od­zna­czył się peł­nem po­świę­ce­nia dzia­ła­niem, nio­sąc z na­ra­że­niem sie­bie po­moc nie­szczę­śli­wym. W wy­pad­kach 1863 r. acz­kol­wiek nie na­le­żał do tych, któ­rzy je zgo­to­wa­li, bie­rze czyn­ny udział, sko­ro wi­dzi, że złe już speł­nio­ne, a mnie­ma, że jest obo­wiąz­kiem choć­by bez­owoc­nie pró­bo­wać coś wy­zy­skać lub wy­ra­to­wać dla spra­wy i przy­szło­ści. Za­wód jego po­przed­ni wska­zu­je kie­ru­nek, w któ­rym od­dać może usłu­gi. Nie­zmor­do­wa­ny w pra­cy całą du­szą peł­ni po­wie­rzo­ne mu obo­wiąz­ki. Kto po­mni owe smut­ne cza­sy a miał nie­szczę­ście być w nich czyn­nym, ten pa­mię­ta sze­reg we­wnętrz­nych burz, walk nie­ustan­nych i cią­głych zmian. Baum po­zo­sta­wał na nie obo­jęt­ny i oce­niał dwo­ma sło­wy: "Wszyst­ko głup­stwo! Jed­no tyl­ko mą­dre, bić Mo­ska­li". Tym­cza­sem nad­szedł tak wiel­ce spóź­nio­ny stan ob­lę­że­nia i Baum wraz z in­ny­mi, a sze­reg ich był wte­dy licz­ny, zo­stał uwię­zio­ny i dzie­lił losy ów­cze­sne Zie­miał­kow­skie­go, Tar­now­skie­go Sta­ni­sła­wa, Chrza­now­skie­go i t… d. Sko­ro zmia­na sys­te­mu a na­stęp­nie amne­stya roz­ja­śni­ły za­sę­pio­ny ho­ry­zont ga­li­cyj­ski, za­raz wi­dzi­my p. Bau­ma czyn­nym na polu ży­cia pu­blicz­ne­go tak szer­sze­go jak cie­śniej­sze­go; od tej też chwi­li wa­ka­cye par­la­men­tar­ne w Au­stryi są je­dy­ne­mi dla nie­go chwi­la­mi wy­tchnie­nia, pod­czas któ­rych od­da­je się zne­wu pra­cy oko­ło spraw po­wia­to­wych oraz kil­ku in­sty­tu­cyj kra­jo­wych, któ­rych jest człon­kiem lub prze­wod­ni­czą­cym. Od lat wie­lu mar­szał­kiem Rady po­wia­to­wej, po­słu­je wciąż na Sej­my i w Ra­dzie Pań­stwa gdzie za­siadł już 1867 r. W Sej­mie stał się on anio­łem opie­kuń­czym wło­ścian i ich Ege­rią i pierw­szy zdo­by­wa­jąc ich za­ufa­nie wska­zał in­nym dro­gę do nie­go. Tak we wła­snym po­wie­cie gdzie go wło­ścia­nie nie­odmien­nie a jed­no­gło­śnie na po­sła wy­bie­ra­ją, jak w Izbie gdzie zbli­żył się był prak­tycz­nie do sier­mięg wów­czas tak licz­nie re­pre­zen­to­wa­nych, za­słu­żył się na­tem polu nie­po­spo­li­cie. W po­wie­cie urzą­dził wzo­ro­wo dro­gi i szpi­ta­le; spe­cy­al­no­ścią jego są bo­wiem spra­wy gmin­ne i do­ty­czą­ce sto­sun­ków wiej­skich. Na­resz­cie po zło­że­niu przez hr. Al­fre­da Po­toc­kie­go god­no­ści pre­ze­sa Rady nad­zor­czej To­wa­rzy­stwa ognio­we­go kra­kow­skie­go po­wo­ła­ny zo­stał na na­czel­ni­ka mo­ral­ne­go tej waż­nej a tak po­myśl­nie roz­wi­ja­ją­cej się i już po­tęż­nej in­sty­tu­cyi. W kole pol­skiem w Wied­niu ob­ra­ny w 1873 r. wi­ce­pre­ze­sem. Zro­zu­mieć trud­no, jak czło­wiek do tego stop­nia obar­czo­ny spra­wa­mi pu­blicz­ne­mi, może jesz­cze wła­snym po­do­łać. A jed­nak fak­tem jest, iż na ład­nym ale nie wiel­kim ma­jąt­ku w Wa­do­wic­kiem, Ko­py­tów­ce, p. Baum umie ro­bić eko­no­micz­ne i agro­no­micz­ne cuda i da­wać przy­kład wzo­ro­we­go go­spo­dar­stwa; je­że­li to zro­zu­mieć trud­no, to jed­nak ła­two po­jąć dla­cze­go tak wiel­kie­go a za­iste za­słu­żo­ne­go uży­wa wzię­cia za­rów­no u wło­ścian i u szlach­ty; dla­cze­go nie­tyl­ko jest sza­no­wa­ny ale i lu­bio­ny w Kole pol­skiem i dla­cze­go sym­pa­tya do nie­go wzno­si się na­wet po­nad za­cie­kłość stron­nictw. W Ra­dzie pań­stwa za­sia­dał w ko­mi­sy­ach po­dat­ku od wy­ro­bu wód­ki oraz po­dat­ku grun­to­we­go a wo­gó­le we wszyst­kich kwe­sty­ach po­dat­ko­wo-grun­to­wych i go­spo­dar­skich uży­wa wzię­cia i jest słu­cha­nym.

Nie po­dob­na wy­sta­wić so­bie cięż­sze­go ale za­ra­zem bar­dziej za­słu­żo­ne­go za­wo­du pu­blicz­ne­go. P. Baum to uoso­bie­nie prak­tycz­nej, uży­tecz­nej, owo­co­daj­nej dla kra­ju pra­cy.

Ja­siń­ski Jó­zef se­kre­tarz by­łe­go Koła pol­skie­go. Radz­ca sądu kra­jo­we­go we Lwo­wie, od lat bli­sko dzie­się­ciu nie­ustan­nie po­seł na Sejm, a w ostat­nich ka­den­cy­ach tak­że se­kre­tarz sej­mo­wy. Wy­bra­ny po raz pierw­szy do Rady pań­stwa z gmin wiej­skich w Ja­siel­skim, tam wy­bra­ny i te­raz. Koła pol­skie­go wy­so­ko ce­nio­ny se­kre­tarz i skarb­nik. Przy­to­czy­my dla za­zna­jo­mie­nia czy­tel­ni­ków ze sto­sun­ka­mi Koła, że przez ręce se­kre­ta­rza prze­szło od lat od 61873 – 1879 ośm­na­ście ty­się­cy reń­skich, skła­da­nych przez Koło w czę­ści, jako wspar­cie dane bied­nym ro­da­kom uda­ją­cym się o po­moc, a w czę­ści na na­jem i utrzy­ma­nie sali ob­rad. Skro­pu­lat­ny wiel­ce w peł­nie­niu obo­wiąz­ków a kie­dy wśród za­pa­łu ostat­nich walk za­rzu­co­no z stro­ny mniej­szo­ści nie­do­kład­ność pro­to­kó­łom Koła, obu­rze­nie wy­wo­ła­ne tym za­rzu­tem sta­ło się naj­zasz­czyt­niej­szem świa­dec­twem dla se­kre­ta­rza Koła. W Ra­dzie pań­stwa wy­bie­ra­ny bywa do ko­mi­syi praw­ni­czych i bar­dzo czyn­ny brał udział w ko­mi­syi ob­ra­du­ją­cej nad pro­jek­tem no­we­go ko­dek­su kar­ne­go. Zdol­ny w fa­chu praw­ni­czym, lecz nie mow­ca, dla tego bar­dzo rzad­ko głos za­bie­rał a nie­ma­łe od­dał usłu­gi jako se­kre­tarz, To­wa­rzy­ski i miły w obej­ściu, od­zna­czał się za­wsze po­jed­naw­czo­ścią, tak wła­ści­wą i po­trzeb­ną na sta­no­wi­sku, któ­re zaj­mo­wał, a któ­ra prze­cież nie od­wró­ci­ła od jego gło­wy bu­rzy.

Bart­mań­ski Oswald, od naj­młod­szych lat w urzę­dzie, roz­po­czął za­wód swój we Lwo­wie w ów­cze­snem Gu­ber­nium. Urzę­do­wał na­stęp­nie na Wę­grzech. Oko­ło roku 1860 wró­cił do Ga­li­cyi. Tu głów­nie po­ło­żył za­słu­gi w spra­wach ser­wi­tu­to­wych, któ­re­mi kie­ro­wał pod na­czel­nem zwierzch­nic­twem Go­łu­chow­skie­go, któ­ry go wy­so­ko ce­nił. W za­ła­twia­niu i do­pro­wa­dze­niu do koń­ca do­nio­słej a groź­nej spra­wy ser­wi­tu­to­wej p. Bart­mań­ski od­zna­czał się bez­stron­no­ścią i grun­tow­ną zna­jo­mo­ścią przed­mio­tu. Po­wo­ła­ny do Wied­nia ob­jął de­par­ta­ment ga­li­cyj­ski w mi­ni­ster­stwie spraw we­wnętrz­nych gdzie po­parł in­te­re­sa kra­ju na­sze­go w in­nej znów waż­nej spra­wie pro­pi­na­cyj­nej. Do jego przy­jaz­du była ona jak naj­fał­szy­wiej zro­zu­mia­na i trak­to­wa­na w Wied­niu; on ją wy­ja­śnił i na do­brą wpro­wa­dził dro­gę a tem sa­mem za­sło­nił kraj przed no­we­mi stra­ta­mi.

Wra­ca do Lwo­wa jako wi­ce­pre­zy­dent na­miest­nic­twa, któ­rym po­zo­stał do roku prze­szłe­go, wspie­ra­jąc aż do śmier­ci Go­łu­chow­skie­go z któ­rym łą­czy­ła go już przy­jaźń. Pod­czas in­ter­re, num Go­łu­chow­ski – Po­toc­ki, p. Bart­mań­ski kie­ro­wał ad­mi­ni­stra­cya kra­ju a hr. Al­fred Po­toc­ki obej­mu­jąc na­miest­nic­two, po­sta­wił jako wa­ru­nek, aby po­zo­sta­wio­no go na urzę­dzie wi­ce­pre­zy­den­ta.

Urzęd­nik pra­wy i ru­ty­no­wa­ny miał tę wyż­szość do­syć u nas rzad­ką, że był ma­te­ry­al­nie nie­za­leż­nym a to z po­wo­du znacz­ne­go oso­bi­ste­go ma­jąt­ku. Czę­sto wy­zna­cza­ny przez rząd jako ko­mi­sarz przy Sej­mie nie od­zna­czał się wy­mo­wą, któ­rej wy­kształ­cić nie mógł cią­głą pra­cą w bió­rach, ale zna­jo­mo­ścią sto­sun­ków i po­trzeb kra­jo­wych a po­wo­ła­ny do ko­mi­syi sej­mo­wych jako re­pre­zen­tant rzą­du udzie­lał cen­nych wska­zó­wek i rad. Łą­czył za­wsze cha­rak­ter oby­wa­tel­ski z urzęd­ni­czym i od­zna­czał się spo­koj­nym, wy­traw­nym są­dem. Po­sia­dacz mię­dzy in­ne­mi ma­jąt­ku ziem­skie­go Ta­da­nie w po­wie­cie Ka­mie­niec­kim. Lu­bio­ny przez pod­wład­nych. Ozdo­bio­ny przez N. Pana or­de­rem Le­opol­da i Fran­cisz­ka Jó­ze­fa z gwiaz­dą. Od pew­ne­go cza­su oka­zy­wał za­miar usu­nię­cia się z urzę­du.

Za­koń­czy­my tę wzmian­kę po­sta­wie­niem za­gad­ki: ja­kim spo­so­bem se­ce­sya w Kole pol­skiem, prze­rzu­ci­ła czci­god­ne­go wi­ce­pre­zy­den­ta z urzę­du do ży­cia par­la­men­tar­ne­go? Za­nim re­bus ten od­gad­nię­tym zo­sta­nie, twier­dzić mo­że­my że z pew­no­ścią p. Bart­mań­ski bo­ga­ty do­świad­cze­niem i zna­jo­mo­ścią do­kład­ną na­szych sto­sun­ków, jest jed­nym z po­żą­da­nych na­byt­ków dla przy­szłe­go Koła pol­skie­go w Wied­niu.

Bo­dyń­ski Mak­sy­mi­lian, se­kre­tarz Izby han­dlo­wej lwow­skiej wszedł do­pie­ro w r. 1875 po śmier­ci Brau­ne­ra do Rady pań­stwa, jako po­seł tej­że Izby, z po­wo­du jed­nak nad­wą­tlo­ne­go zdro­wia i za­jęć swe­go urzę­du rzad­ko kie­dy by­wał w Izbie i w ob­ra­dach Koła nie brał tak­że udzia­łu. Był raz wy­bra­ny do ko­mi­syi eko­no­micz­nej, ale nie mógł w niej brać czyn­ne­go udzia­łu. W ostat­nich cza­sach pra­co­wał wraz z p. Mi­cha­łow­skim in­ży­nie­rem nad uło­że­niem mapy prze­my­sło­wej dla

Ga­li­cyi na wzór tej, jaką uło­żył w roku 1867 Dr We­igel, se­kre­tarz Izby han­dlo­wej kra­kow­skiej, a za któ­rą Izba han­dlo­wa kra­kow­ska, otrzy­ma­ła na wy­sta­wie pa­ry­skiej srebr­ny me­dal. Mapa pana Bo­dy­ńa­kie­go mia­ła się uka­zać na ze­szło­rocz­nej wy­sta­wie w Pa­ry­żu, było na­wet dla niej miej­sce re­zer­wo­wa­ne, ale nie zo­sta­ła na czas wy­koń­czo­ną i do­pie­ro parę ty­go­dni temu wy­szła na świat.

Jako po­seł szedł p. Bo­dyń­ski so­li­dar­nie z Ko­łem, lecz o dzia­łal­no­ści jego po­sel­skiej nie moż­na przy­to­czyć wy­bit­nych fak­tów, prócz w kwe­styi wy­swo­bo­dze­nia na­sze­go han­dlu wo­ło­we­go, uci­śnio­ne­go z po­wo­du za­ra­zy by­dlę­cej.

Od jed­ne­go z człon­ków by­łe­go Koła pol­skie­go od­bie­ra­my na­stę­pu­ją­ce pi­smo:

Co do po­sła M. Bo­dyń­skie­go, rad­cy ce­sar­skie­go i se­kre­ta­rza Izby han­dlo­wej we Lwo­wie, do­no­szę do­dat­ko­wo, że wszedł on do Rady pań­stwa po śmier­ci pre­ze­sa Izby han­dlo­wej lwow­skiej ś… p. Bra­je­ra, i że acz­kol­wiek cier­pią­cy, z wy­jąt­kiem cho­ro­by lub nie­byt­no­ści w Wied­niu, brał czyn­ny udział w ob­ra­dach Koła, ile­kroć o spra­wy han­dlo­we, go­spo­dar­cze lub cło­we cho­dzi­ło; że nie bę­dąc przez Koło wy­bie­ra­ny do licz­niej­szych ko­mi­syj, za­sia­dał jed­nak w ko­mi­syi go­spo­dar­czo-spo­łecz­nej etc; że za­bie­rał głos w kwe­sty­ach ko­lei że­la­znych, ta­ryf, cła i szkół fa­cho­wych, dla drob­ne­go prze­my­słu; i że w spra­wach fi­nan­so­wych i han­dlo­wo-prze­my­sło­wych jest fa­cho­wo obe­zna­nym. Mapa jego z 10 ta­blic zło­żo­na i bar­dzo szcze­gó­ło­wa, prze­zna­czo­na na wy­sta­wę Pa­ry­ską

1878 r., opóź­ni­ła się wpraw­dzie, cze­go bar­dzo ża­ło­wać na­le­ży, z po­wo­dów tech­nicz­nych i od nie­go nie­za­leż­nych, bo do­znał za­wo­du, ja­kie­go u nas przy po­dob­nem przed­się­bior­stwie zwy­kle się do­świad­cza. Co do Ga­li­cyi za­chod­niej i Kra­ko­wa udzie­lo­ną była wy­ko­naw­cy tak­że pre­mio­wa­na mapa Izby kra­kow­skiej z roku 1867, wszak­że mapa po­wyż­sza prze­my­sło­wa sta­ty­stycz­na ca­łe­go kra­ju, jest bar­dzo szcze­gó­ło­wo i na wiel­kie roz­mia­ry uło­żo­na, z no­we­mi ozna­cze­nia­mi i da­ta­mi.

Na­le­żał tak­że po­seł Bo­dyń­ski do de­pu­ta­cyi w spra­wie po­wstrzy­ma­ne­go przez czas ja­kiś, z ta­kim uszczerb­kiem dla go­spo­da­rzy na­szych, trans­por­tu by­dła rzeź­ne­go na tar­gi wie­deń­skie i był wy­sła­ny z kil­ko­ma ko­le­ga­mi przez Koło pol­skie do hr. Ta­af­fe­go, co za­rów­no jak me­mo­ry­ał Izby lwow­skiej w tej sa­mej spra­wie, od­nio­sło wia­do­my i do­bry sku­tek. Spra­wy okrę­gu Izby han­dlo­wej lwow­skiej po­pie­rał w mi­ni­ster­stwach gor­li­wie.

Cha­miec An­to­ni, po­seł z gmin wiej­skich a okrę­gu Za­lesz­czy­ki-Borsz­czów-Ho­ro­den­ka, uro­dzo­ny na Wo­ły­niu ze sta­rej, zna­nej ro­dzi­ny, uży­wa­ją­cej przy­dom­ku Jaxa, po stu­dy­ach uni­wer­sy­tec­kich ukoń­czo­nych za­gra­ni­cą prze­niósł się do Ga­li­cyi i zmie­nił pod­dań­stwo ro­syj­skie na oby­wa­tel­stwo au­stry­ac­kie. Trud­no­ści, ja­kie z tego po­wo­da po­wsta­ły, usu­nę­ła pro­tek­cyą, jaką, p. Cha­mieć zna­lazł bę­dąc spo­krew­nio­nym z jed­nym z mi­ni­strów au­stry­ac­kich, ale przy­wio­dła go tu­taj myśl głęb­sza. Ucie­kał przed in­er­cyą na jaką mło­dzież.

pol­ska jest ska­za­ną pod rzą­dem ro­syj­skim, a szu­kał służ­by i pra­cy tam, gdzie dla Po­la­ków ona za­szczyt­nie otwar­tą.

W roku 1866 wstą­pił p. Cha­mieć do mi­ni­ster­stwa rol­nic­twa, zkąd prze­szedł do mi­ni­ste­ry­um spraw we­wnętrz­nych; zaj­mo­wał się tak­że pu­bli­cy­sty­ką. Z kil­ku bro­szur ja­kie na­pi­sał, ostat­nia Le tra­ité de San Ste­fa­no mia­ła pe­wien roz­głos a była wy­ra­zem po­li­ty­ki pol­sko-au­stry­ac­kiej wo­bec za­wi­kłań kwe­styi wschod­niej. P. Cha­mieć zo­stał na­stęp­nie prze­nie­sio­ny z mi­ni­ste­ry­um spraw we­wnętrz­nych do na­miest­nic­twa a ztam­tąd na po­sa­dę sta­ro­sty w Za­lesz­czy­kach, gdzie też zdo­był man­dat nad jed­nym z naj­zaw­zięt­szych pro­wo­dy­rów par­tyi św. Jura. Wal­ka wy­bor­cza przy­po­mi­na­ła tu w od­mien­nem zna­cze­niu przy­sło­wie: "sta­ro­sta albo ka­pu­cyn," czy­li albo urzęd­nik Po­lak, albo za­kap­tu­rzo­ny nie­przy­ja­ciel kra­ju i na­ro­do­wo­ści. Praw­da, że man­dat z urzę­dem w po­ję­ciach kon­sty­tu­cyj­nych two­rzą prze­ci­wień­stwo, że cza­sem w prak­ty­ce wy­wo­łać mogą ko­li­zye, ale mnie­ma­my, że p. Cha­miec w ra­zie po­dob­nej ko­li­zyi bę­dzie umiał wy­brać mię­dzy man­da­tem a urzę­dem to, co dla spra­wy waż­niej­sze, w czem może być po­ży­tecz­niej­szym kra­jo­wi. W każ­dym ra­zie wy­bór p. Cham­ca nie jest tyl­ko po­ko­na­niem szko­dli­we­go kan­dy­da­ta, ale na­byt­kiem no­wej zdol­no­ści. P. Cha­mieć na­le­ży do tych, któ­rzy do­szedł­szy do pew­ne­go punk­tu nie spo­czy­wa­ją, ale cią­gle się kształ­cą, cią­gle po­stę­pu­ją na­przód i sta­ra­ją się roz­sze­rzyć tak za­sób wia­do­mo­ści jak ho­ry­zont sto­sun­ków i po­glą­dów.

Cheł­mec­ki Jan ksiądz, ka­no­nik, Dr teol., ro­dem z Li­ma­now­skie­go po­wia­tu, z któ­re­go też wy­bor­cy po­wo­łu­ją go już dwu­krot­nie do Rady pań­stwa. Po ukoń­cze­niu stu­dy­ów uwię­zio­ny czas ja­kiś za udział w wy­pad­kach 1846 r, trud­nił się na­stęp­nie wy­cho­wa­niem mło­dzie­ży i kie­ro­wał po­cząt­ko­we­mi na­uka­mi mło­dych Tar­now­skich, mia­no­wi­cie Sta­ni­sła­wa, dziś pro­fe­so­ra, po­sła i zna­ne­go pu­bli­cy­sty, oraz bo­ha­ter­sko po­le­głe­go pod Ko­mo­ro­wem, peł­ne­go wdzię­ku i naj­pięk­niej­szych za­let Ju­liu­sza. Na­stęp­nie X. Cheł­mec­ki zo­stał ka­te­che­tą, osta­tecz­nie w gim­na­zy­um ś. Anny. Uży­wał w tych czyn­no­ściach wzię­cia u stu­den­tów. Był daw­niej ad­mi­ni­stra­to­rem pa­ra­fii ś. Szcze­pa­na, póź­niej czas ja­kiś ad­mi­ni­stra­to­rem pa­ra­fii ś. Ann­ny, radz­cą i re­fe­ren­tem kon­sy­sto­rza bi­sku­pie­go.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: