- W empik go
Rewanż - ebook
Rewanż - ebook
Opowieść o zderzeniu nadziei i rzeczywistości, o rozczarowaniu i przerażeniu stopniowo przeradzającymi się w gniew. Jednocześnie – opowieść o przetrwaniu. Dziennik Marcelego Najdera, żydowskiego aptekarza, mieszkańca Kołomyi, w początkach wojny członka plutonu sanitarnego Żydowskiej Służby Porządkowej w getcie, spisywany był w warunkach uwięzienia w bunkrze, w którym Autor ukrywał się między początkiem 1943 roku, a marcem 1944 roku wraz z żoną i ośmioma innymi osobami. Zapis ukazuje skomplikowane relacje psychologiczne między Żydami i ukrywającym ich Polakiem. Marceli Najder uzupełnia dziennik częścią wspomnieniową, dotyczącą losów jego i żony w getcie kołomyjskim. Książkę wzbogacają: krótki, emocjonalny dziennik żony autora (z przełomu 1943 i 1944 roku) oraz fragmenty dziennika Najdera pisanego tuż po wojnie. Materiał tekstowy ilustruje kolekcja przedwojennych zdjęć rodziny Najderów.
„Myśmy to przeżyli! Chcemy prawa rewanżu. Życie nasze bez tego i 50 procent nie jest warte. Rewanż? Czy my potrafimy też być takimi psychopatami? […] Jakoś nie wierzę sobie, a po drugie najbardziej się martwię, czy nam na to pozwolą. Czy sami ludzie coś zrobią, czy też puszczą to w niepamięć, wręcz będą zadowoleni, że Żydów jest mniej. Będzie spokój, będzie się czym dzielić. Zdaje mi się, że to tylko my wmówiliśmy sobie, że bez nas świat nie może istnieć. Czy chodzi o istnienie świata, czy też o nasze prawo do istnienia na świecie? Daliśmy do tego banku dość wkładów, ale nie spodziewaliśmy się takiego procentu. Nie żądam oklasków, medali, ale prawa do życia i zemsty.”
(Marceli Najder)
Spis treści
Od Wydawcy
Prolog
Kołomyja
Zejście
Sąsiedztwo
Bezruch
Rachunki
Przedwiośnie
Odpłata
Od syna
Tomasz Najder
Posłowie
Andrzej Żbikowski
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65979-22-3 |
Rozmiar pliku: | 4,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
G dyby zawarta w tym świadectwie zapowiedź miała się spełnić, naród niemiecki musiałby wraz z końcem II wojny w znacznej części zniknąć z powierzchni. Marceli Najder odpłaca słowem nie tylko Niemcom – w zasadzie wszystkim, którzy przyjęli zasady świata nazistów. Słowo pełni tu, zresztą, wiele ról: chroni przed traumatyczną rzeczywistością, staje się odwetem. Wizja sprawiedliwego rewanżu łagodzi ból – wyobrażona zemsta pomaga przetrwać.
Przedstawiamy – po 70 latach od powstania – zapis z głębi Zagłady, a zarazem ze środka wbudowanego w ziemię bunkra. Z nory w Kołomyi mówią do nas ci, którzy od zimy 1942/43 po wiosnę 1944 przetrwali tam obławę funkcjonariuszy i sprzymierzeńców Hitlera.
Powstały wówczas tekst, w zasadniczej części (7 zeszytów) „uwolniony” przez Sowietów wraz z mieszkańcami bunkra, został dopełniony – na przełomie lat 40./50. – już na ziemiach powojennej Polski (2 zeszyty). Syn Marcelego i Poli, Tomasz Najder, urodzony w 1952 roku, dopiero po latach dowiedział się, że oboje w schronie nad Prutem prowadzili dzienniki. Marceli starał się opisać całość tego doświadczenia, także okres 1941/42. Do jego dzienników i wspomnień dodajemy wybrane notatki z niedużego diariusza Poli Najder.
W 2009 roku pracownik Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie zawiadomił Tomasza Najdera, że w Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie przechowywana jest w maszynopisie część dzienników jego ojca. Prof. Barbara Engelking odnalazła je tam i przesłała kopie za pośrednictwem Muzeum. Tomasz Najder podjął poszukiwania oryginału, co przyniosło częściowy skutek. Podstawą tej edycji są wszystkie odnalezione rękopisy oraz maszynopisy z Yad Vashem – dzienników, wspomnień i komentarzy ojca, dziennika matki. Kopia zgromadzonych tekstów dostępna jest w Archiwum Wschodnim Ośrodka KARTA.
Marceli Najder – pisząc – wątpił, czy jego dzienniki nadają się do druku. Sugerował, że raczej niezbędny będzie „wyciąg odpowiednio spreparowany”; podawał też możliwe tytuły (Jeden rok w piwnicy, Miesiąc na wikcie Gestapo) – z tej podpowiedzi jednak nie korzystamy. „Preparować” nie trzeba było. Konieczne okazały się jedynie skróty (zaznaczone), a także podstawowa językowa redakcja. Dzięki temu udało się uzyskać większą zwartość tekstu, bez wielokrotnych powtórzeń, naturalnych przy rejestrowaniu monotonii upływających dni, a mogących zaciemnić istotę doświadczenia.
Skomponowaliśmy całość, łącząc w chronologiczny ciąg fragmenty wszystkich zachowanych zeszytów. Chociaż w oryginale stanowią one świadomie wyodrębnione części (dzienniki, komentarze i wspomnienia), mające za cel wzajemne dopełnianie się, uznaliśmy, iż – ze względu na konsekwentne umieszczanie notatek w rytmie zdarzeń – zasadne będzie ułożenie pełnego świadectwa według dat. Jesteśmy przekonani, że w ten sposób właściwie odczytujemy intencje głównego autora.
W serii „Żydzi polscy” to trzeci – po Baruchu Milchu i Calku Perechodniku – tekst pisany podczas Zagłady. Świadectwa indywidualne, które powstały przy codziennym zagrożeniu śmiercią, stają się szczególnie mocnym głosem przeciw tej katastrofie ludzkości. Autor nie godzi się na rolę nie-człowieka – zmuszonego do życia „pod ziemią”; nie uznaje reguł świata, który taki status wymusza. Ocala go niezgoda na przyjęcie narzuconej, kreciej perspektywy.
Autora wzmacnia nie tylko wizja odwetu – „zemsty, która jest słodka, choć realnych korzyści nie daje”. Zachowuje godność dzięki pisaniu; stając się narratorem, zyskuje dystans obserwatora. Osłabia tak swą rolę ofiary, z miejsca formułując akt oskarżenia. Niemniej z czasem zaczyna rozumieć, że ani wyroku, ani też rewanżu – nie będzie.
Wrzesień 2013
Zbigniew GluzaPROLOG
26 LUTEGO 1943
Śliwiak przyniósł mi – jeszcze kilka dni temu – na moje żądanie ten brulion. Chcę spróbować spisać swoje, a może i innych wspomnienia. Nie wiem, czy to będzie miało jakąś wartość literacką, a jednak szkoda, by poszły na marne te myśli błąkające się po głowie; tyle przeżyło się, tyle przeszło. Czy marzyło się komuś, że ludzie potrafią wytrzymać to, co – tylko na małym odcinku, w zasranej Kołomyi – przeżyliśmy?
Krew, groby „nieznanych żołnierzy” Żydów, strzelanie karabinów maszynowych kulami dum-dum, śmierć za opaskę żydowską i śmierć za brak opaski. Śmierć za to, że się ma pieniądze i za to, że się ich nie ma. Groby, groby, jamy wypełnione trupami i na wpół zastrzelonymi ludźmi, jamy wypełnione ofiarami rejestracji, przeglądów, przepisów i popisów hyclów z niemieckiej policji czy Gestapo.
Nie o to mi chodzi, by pisać literaturę piękną. A jakże – „piękną”. Chcę fakty zestawić, zsumować. Chcę kiedyś nie sobie je w pamięci odświeżyć, ale rzucić je światu. Myśmy to przeżyli! Chcemy prawa rewanżu. Życie nasze bez tego i 50 procent nie jest warte. Rewanż? Czy my potrafimy też być takimi psychopatami? Jakoś nie wierzę sobie, a po drugie najbardziej się martwię, czy nam na to pozwolą. Czy sami ludzie coś zrobią, czy też puszczą to w niepamięć, wręcz będą zadowoleni, że Żydów jest mniej. Będzie spokój, będzie się czym dzielić. Zdaje mi się, że to tylko my wmówiliśmy sobie, że bez nas świat nie może istnieć. Czy chodzi o istnienie świata, czy też o nasze prawo do istnienia na świecie? Daliśmy do tego banku dość wkładów, ale nie spodziewaliśmy się takiego procentu.
Nie żądam oklasków, medali, ale prawa do życia i zemsty.