Rewanż - ebook
Rewanż - ebook
Katarzyna Nowakowska, znana również jako K.N. Haner, to królowa drapieżnych powieści. Jej bezpruderyjne i nasączone zmysłowością historie porwały serca tysięcy Polek. I wciąż zaskakują!
Jacob kolejny raz złamał Abi serce, a wszystko zepsuło się w najmniej odpowiedniej chwili. Jednak ich wspólna przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Łączy ich zbyt wiele wspomnień i świat NBA, który oboje równie mocno kochają, jak nienawidzą.
Abigail musi iść naprzód, ale najpierw chce się odegrać.
Czy pojawienie się w grze nowego mężczyzny sprawi, że Jacob o nią zawalczy?
A może romans, którzy zaczął się od oszustwa, okaże się czymś więcej?
Czy w świecie, w którym wszyscy grają nieczysto, jest szansa na prawdziwą miłość?
To będzie naprawdę mocny rewanż.
„– Życie jest piękne, Abi. Czemu się nad tym zastanawiasz? – Conrad krzywi się lekko. – Znamy się krótko, ale ewidentnie się lubimy, jest między nami chemia, więc idźmy w to dalej. Jesteśmy singlami, mamy prawo się spotykać, randkować. Chcemy jechać na weekend, to jedziemy. Co cię ogranicza? – pyta, wpatrując się we mnie.
Jest niepewny, chyba też nieco zły, że mam jakieś bezsensowne wątpliwości.
– Nie wiem, chyba moja głowa mnie ogranicza. – Wzruszam ramionami.
– To naucz się z tym walczyć. I przestań myśleć o przeszłości, bo to właśnie to cię najbardziej ogranicza. – Conrad siada i patrzy mi w oczy. – I zaufaj sobie, bo widzę, że walczysz z myślami. Po co to robisz?
– Nie wiem – przyznaję. – Naprawdę nie wiem – powtarzam i nagle ogarnia mnie to uczucie, że wiem, że zaraz popłaczę się bez powodu, ale to silniejsze ode mnie.
Siedzę, oczy zachodzą mi łzami, a Conrad patrzy na mnie z politowaniem, jakby doskonale rozumiał, że to tak działa i nie jestem w stanie tego powstrzymać. Jestem wściekła, zasmucona i zażenowana, ale nic nie poradzę, bo muszę sobie chwilę popłakać.
– No dobrze już, dobrze. Chodź tu do mnie. – Obejmuje mnie i przyciąga do siebie, a ja wtulam się w niego i pozwalam sobie na tę słabość, która okrutnie mnie przed nim obnaża”.
/fragment książki/
„– Wytrzymaj jeszcze chwilę, dojdźmy razem – odpowiada i przytrzymuje mnie, bym się nie ruszała.
Wie, co robi. To nieco opóźnia mój orgazm, a on może mnie dogonić. Robi to szybko, bo już po chwili krzyczę i odrzucam głowę do tyłu. Otwieram oczy i widzę nas w odbiciu lustra na suficie. To tak kurewsko seksowny widok, że nie mogę przestać patrzeć. Conrad również patrzy w górę i obejmuje mnie mocno, dociska do siebie i dochodzi w tym samym momencie, co ja. Wpija usta w moją szyję, a jedną dłonią chwyta moje włosy i ciągnie mocno.
– Och, tak! – jęczę, gdy on wykrzywia twarz w grymasie rozkoszy.
Całuje mnie po szyi, ssie ją i mija dłuższa chwila, nim oboje się rozluźniamy. Opadam na niego, ale cały czas czuję go w sobie. Leżę na nim okrakiem, ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Przykładam głowę do jego piersi i leżę tak przez moment.
– To bardzo miłe rozpoczęcie dnia. – Słyszę jego zadowolony głos”.
/fragment książki/
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-9308-3 |
Rozmiar pliku: | 785 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Osiem lat wcześniej…
– Jacob podaj, podaj! – krzyczy Daniel, podnosząc rękę w kierunku swojego przyjaciela.
Jacob to gwiazda szkolnej drużyny koszykówki i chociaż uganiają się za nim wszystkie znane mi dziewczyny, ja go nie trawię. Jest stałym bywalcem w naszym domu, przez co niestety muszę często się z nim mijać. Nie wiem, jak Daniel może się z nim przyjaźnić.
Rodzice są na Alasce na kolejnych bezsensownych badaniach i wrócą dopiero za pół roku, a ja zostałam ze starszym bratem. Zawsze się mną opiekował, więc to nie problem. Mamy dużo swobody, Daniel nie jest przesadnie opiekuńczy i można by pomyśleć, że szczęściara ze mnie. Tyle że ja wolałabym mieć normalną rodzinę, rodziców na miejscu, wyznaczoną godzinę, o której powinnam wracać do domu, kogoś, kto zagoniłby mnie czasami do lekcji, coś kazał lub czegoś zabronił. Chciałabym czuć, że ktoś mną kieruje i czuwa nad tym, żebym nie zmarnowała sobie życia przez lenistwo.
– Abi, uważaj! – głos Daniela wyrywa mnie z zamyślenia.
Nie mija sekunda, a ja czuję potężne uderzenie piłką w twarz. Jest tak silne, że spadam z ławki do tyłu i nakrywam się nogami. Zamroczona, dotykam okolicy nosa, widzę krew, dużo krwi. Dociera do mnie, że właśnie oberwałam piłką do koszykówki prosto w twarz, a ból rozlewa się po całym moim ciele.
AUA!
– Huntsman, niech cię szlag, złamałeś jej nos! – wrzeszczy któryś chłopak z drużyny. Wszyscy podbiegają, na czele pędzi ten idiota Jacob, który właśnie klęka dokładnie za mną i spogląda na mnie swoimi pięknymi oczami. Tuż obok niego kuca Daniel.
– Boli cię coś? – pyta mój spanikowany brat.
– Twój durny kumpel właśnie złamał mi nos, a ty się pytasz, czy coś mnie boli? Jejku, Daniel, ale z ciebie debil! – warczę i od razu chcę wstać, ale uniemożliwiają mi to zawroty głowy.
– Trzeba ją zawieźć do szpitala! – stwierdza nagle sprawca całego zamieszania.
Boże, jak ja nie trawię tego kolesia.
Niech się lepiej trzyma ode mnie z daleka.
– Sama trafię.
– Jasne. Znam cię, Abi, wrócisz do domu, a to naprawdę musi obejrzeć lekarz. Jacob zawieziesz ją, prawda? – wtrąca się Daniel, patrząc błagalnie na przyjaciela.
– Oczywiście, że zawiozę. To naprawdę było przez przypadek, Abi… – Jacob znowu przeszywa mnie spojrzeniem tych swoich bajecznych oczu i może faktycznie czuje się winny, ale mam go głęboko w czterech literach.
– Daruj sobie, Jacob! Zawieź mnie i skończmy ten cyrk – odpowiadam, a on pomaga mi wstać i prowadzi mnie w kierunku swojego samochodu.
– Zadzwoń do mnie, jak będzie coś wiadomo. – Daniel idzie w ślad za nami.
– Spoko, nic jej nie będzie. To przecież tylko nos – bagatelizuje sprawę Jacob.
Obaj patrzą, jak próbuję zatamować krwawienie, wypychając dziurki w nosie chusteczkami. Wszystko mnie boli. Cała twarz.
Wsiadam bez słowa do chevroleta pick-upa, który należy do ojca Jacoba. Chłopak pożycza go, by wyrywać głupie i łatwe panienki.
Huntsmanowie mają dużą firmę budowlaną, a Jacob to rozpieszczony synek swoich bogatych rodziców. Jedynak. Oczko w głowie. Przyszła gwiazda NBA.
Zerkam na swoje odbicie w lusterku. Jasny gwint, ależ ja wyglądam. Całą twarz mam we krwi.
Zabiję tego idiotę!
– Możemy już jechać? – pytam niecierpliwie, zamykając z impetem drzwi pasażera. Mrużę oczy, widząc, jak chłopaki szepczą coś między sobą, i prawie doprowadza mnie to do szału. Gdyby nie to, że Jacob jest starszy, wyższy i silniejszy, to przywaliłabym mu tak samo jak on mnie. Jakoś trudno mi uwierzyć, że nie zrobił tego specjalnie. Nie przepadamy za sobą, choć nawet nie wiem czemu. Jestem nieczuła na jego urok. Chociaż mam szesnaście lat, nie interesują mnie chłopcy, a już na pewno nie on. Jest arogancki, zadufany w sobie i cholernie rozpieszczony przez wszystkich. Rodziców, nauczycieli, znajomych… Dziecko szczęścia, kurwa mać.
Gdy przychodzi do nas do domu, choćby na pięć minut, ogarnia mnie niepohamowana chęć mordu. Jacob za każdym razem patrzy na mnie w ten głupawy sposób i najwyraźniej myśli, że roztrzepywanie mi włosów na głowie jest zabawne.
– Jasne, już jedziemy, kurczaczku – śmieje się Jacob.
– Nie nazywaj mnie tak! – wrzeszczę.
Strasznie mnie wkurza to, że podłapał tę durną ksywkę od mojego brata, który woła tak na mnie od dziecka. Ale ja już nie jestem dzieckiem. Stałam się kobietą: ciemną blondynką z niebieskimi oczami i pełnymi dużymi ustami, których swoją drogą nienawidzę. To mój największy na świecie kompleks i problem. Gorszy niż okres i te wszystkie pierdoły w postaci babskich dolegliwości. A skąd ta ksywa? Gdy byłam dzieckiem, moje włosy miały kolor jasnego żółtego blond i chociaż od dawna już tak nie wyglądają, przezwisko pozostało.
– Ale ty się wściekasz. Przecież nie trafiłem cię specjalnie! – Jacob odpada auto i patrzy na mnie niepewnie.
– Jakoś w to wątpię!
– Daj spokój, dobra? Naprawdę nie chciałem! – W jego głosie słychać irytację.
– No, nie chciałeś, ale przypadkiem trafiłeś prosto w moją twarz!
– Ja pierdolę, zamknij się już!
– Nie uciszaj mnie! – burczę, usiłując dalej tamować krwawienie.
– Gdybym w ciebie celował, to trafiłbym w usta, żebyś nie mogła tyle gadać! – odpowiada wściekły i rusza.
– Coś ci nie pasuje w moich ustach?! – pytam.
Od razu czuję się urażona. Mam na ich punkcie obsesję i jeśli ktokolwiek o nich wspomina, mi kojarzy się to z jednym. Z wyśmiewaniem.
Jacob zerka na mnie, sięga po chusteczkę i nagle delikatnie wyciera mi kąciki ust. Zastygłam w bezruchu, bo to dla mnie nowość.
– Mogłabyś bardziej o nie dbać, są strasznie suche – stwierdza.
Znawca się, kurde, znalazł.
– Sucho to ty masz w głowie. Twój mózg już dawno wyparował – odpowiadam wrednie i zapinam pas. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
– Daniel ma do ciebie anielską cierpliwość!
– Ktoś musi… – Przewracam oczami.
O co mu chodzi?
Odczep się i zajmij swoimi problemami – myślę.
Nie! Przepraszam. On przecież nie ma problemów. Wszyscy go kochają i próbują mu się podlizać, jakby był jakimś pieprzonym bogiem, Papą Smerfem w Wiosce Smerfów, albo Królewną Śnieżką dla Siedmiu Krasnoludków.
Takiemu to dobrze, całe życie z górki, wszystko podane na tacy. Bogaci rodzice spełniający każdą jego zachciankę, dziewczyny padające do jego stóp, status gwiazdy szkolnej drużyny, mimo że już przed rokiem skończył liceum. Znając życie, tatuś przekupi, kogo trzeba, i Jacob zaraz odleci z naszego miasteczka w wielki świat, zapominając o Danielu. Wtedy mój brat się wreszcie przekona, że ta przyjaźń jest tylko na pokaz. Chociaż nie rozumiem, jaki Jacob mógłby mieć w tym interes.
W szpitalu lekarz dokładnie bada mój nos, który na szczęście nie jest złamany. Tak naprawdę nic poważnego się nie stało. Krew poszła od siły uderzenia, ale nawet nie trzeba zakładać szwów. Jacob podał się za mojego brata, by pokwitować wypis i odpowiednie dokumenty.
– To co, teraz lody na zgodę? – proponuje, gdy wychodzimy ze szpitala.
– Nie mam pięciu lat – warczę.
Nadal jestem na niego zła.
– No, tak! Zapomniałem, że ty taka dorosła jesteś, kurczaczku. – Jacob śmieje się szyderczo.
– Odwieź mnie lepiej do domu, bo muszę dokończyć wypracowanie na jutro – spuszczam z tonu.
Nie ma sensu się z nim kłócić. Ten palant zawsze musi mieć ostatnie słowo.
– To może ci pomogę z tym wypracowaniem? – obchodzi samochód i wsiada za kółko.
Może faktycznie jest mu głupio, ale jakoś to na mnie nie działa.
– Będę superzadowolona, jeśli mnie odstawisz do domu i nie pojawisz w nim przez najbliższe tysiąc lat. Co ty na to? – Uśmiecham się wrednie.
Jacob nie odpowiada, tylko także się uśmiecha i rusza. Droga ze szpitala zajmuje nam dosłownie chwilę. Daniela jeszcze nie ma i pewnie nie będzie do późnego wieczoru, bo miał coś do załatwienia w zakładzie stolarskim, w którym dorabia. Wprawdzie rodzice przesyłają nam pieniądze, ale ledwo wiążemy koniec z końcem, więc i ja od tych wakacji mam zamiar pomagać w miejscowej kawiarni, żeby Daniel mógł spokojnie iść na studia i wszystko opłacić.
– To jak? Może chociaż zrobię ci kolację? – pyta Jacob, gdy chcę wysiąść z auta bez pożegnania.
Sekundę wcześniej zaparkował auto na podjeździe mojego domu.
– Poczekam, aż Daniel wróci. Obiecał mi pizzę – odpowiadam, spoglądając na Jacoba.
– Umówmy się tak, ja postawię ci pizzę, a ty zapomnisz o tym całym wypadku, okej? – wyciąga do mnie dłoń, a ja pierwszy raz mam ochotę uśmiechnąć się do niego szczerze.
– Z pepperoni i podwójnym serem? – dopytuję, zachowując powagę.
– Z czym sobie tylko chcesz.
– W takim razie zgoda. – Ściskam jego dłoń i uśmiecham się.
No dobra! Jednego nie można o nim powiedzieć. Nigdy nie dał odczuć mnie czy Danielowi, że ma więcej kasy. Często zamawia pizzę, gdy jest u nas, chociaż wie, że nigdy nie oddamy mu za to pieniędzy.
Zadowoleni, wysiadamy z samochodu i idziemy do domu. W kuchni na lodówce wisi ulotka z pobliskiej pizzerii, Jacob od razu dzwoni i zamawia dla nas trzy pizze. Daniel odgrzeje sobie jak wróci, jedna jest dla mnie, a ta trzecia oznacza, że on ma zamiar zostać ze mną. Średni pomysł, ale nie będę się dąsać. Za pizzę dałabym się pokroić. Zamknę się w pokoju i dokończę lekcję, bo jak znowu nie przyniosę pracy domowej na angielski, to nie zdam do następnej klasy. Zaraz koniec semestru, a moje oceny nie są rewelacyjne. Nie mam motywacji, żeby lepiej się uczyć, a Daniel jakoś specjalnie mnie do tego nie zapędza.
Idę na piętro do swojego pokoju i chcę się przebrać. Mam zakrwawioną koszulkę, a moja twarz wygląda jak po teksańskiej masakrze piłą mechaniczną. Rozbieram się, stoję w samych majtkach, a wtedy do pokoju wparowuje Jacob.
– Zaraz będzie pizza – oznajmia, a ja piszczę i chwytam pierwszą lepszą rzecz, by się zakryć.
– Jejku, Jacob!
– Przepraszam. Nie wiedziałem, że się przebierasz… – odpowiada i zamiast wyjść, dalej się gapi.
Szybko zakładam czystą koszulkę, ale nie mam pod nią stanika. Odznaczają się pod nią moje cycki, a ja mam wrażenie, że Jacob nie może oderwać od nich wzroku.
– Zejdę za pięć minut. Sos też zamówiłeś? – Wciągam na tyłek szorty i związuję włosy w niezgrabny kucyk.
Taką lubię się najbardziej. Na luzie, w spodenkach i koszulce.
– Tak. Będę na dole… – Jacob odpowiada dziwnym tonem i zamyka za sobą drzwi.
Ja chyba nigdy nie zrozumiem facetów. W sumie mam dopiero szesnaście lat, ale skoro do tej pory ich nie zrozumiałam, to wątpię, że kiedykolwiek to nastąpi. Pamiętam swój pierwszy pocałunek. Doszło do niego w garażu, byłam wtedy w trzeciej klasie. Tobby McCallen zaciągnął mnie tam po jakimś ognisku. Kochałam się w nim na zabój, a gdy mnie wtedy pocałował, myślałam, że jestem największą szczęściarą na świecie. Byłam… na jakieś
pięć minut, po których przyłapałam go z inną dziewczyną. No, świat mi się wtedy zawalił. To było moje pierwsze i jedynie w życiu zauroczenie.
Idę do łazienki, ogarniam twarz i wracam na dół.
– Kiedy będzie ta pizza? – pytam, wchodząc do kuchni.
Jacob siedzi przy stole i esemesuje z kimś na swoim nowoczesnym smartfonie. Mnie i Daniela nie stać na takie cuda techniki.
– Powinna za chwilę być. Mam do ciebie pytanie, kurczaczku… – Patrzy na mnie i znowu uśmiecha się drwiąco.
Znowu zaczyna mnie wkurzać.
– Nie nazywaj mnie tak! To naprawdę straszliwie irytujące! – tupię nogą, uwalniając swoje emocje, a on bezczelnie śmieje się w głos.
– Dziwne, że nie nauczyłaś się przy nas przeklinać… – stwierdza.
– Dziewczynom to podobno nie przystoi! – mówię oburzona, unosząc brodę w geście wyższości.
Może nie jestem superdziewczęca, ale potrafię się zachować.
– No i masz rację. Nie lubię, gdy dziewczyny przeklinają. Chociaż ciebie trudno traktować jak normalną dziewczynę – stwierdza, a ja patrzę na niego i nie wiem, co myśleć.
Czy on właśnie mnie obraził?
Chyba tak!
– Ale z ciebie palant! – Odwracam się i idę do salonu.
No, tak to mi jeszcze nikt nie dowalił. To, że nie noszę sukienek, nie maluję się i nie farbuję włosów, nie znaczy, że nie jestem dziewczyną. Jestem! Mam piersi… Spoglądam na nie. Nie są jakieś bardzo duże, ale odpowiednie do mojej sylwetki. Mam też tyłek i cipkę, którą ostatnio z ciekawości ogoliłam do zera. Musiałam sprawdzić, gdzie jest ta łechtaczka, bo przez włosy nie było nic widać. Tyle się o niej mówi, że to centrum kobiecej przyjemności, a ja nie wiem, o co tyle zachodu. Widziałam na tych ohydnych filmach, które Daniel ogląda, że wszystkie dziewczyny teraz tak wyglądają. Wygolone i wymuskane na amen. Może też kiedyś będę taką superlaską? Kto wie? Może kiedyś się dowiem, co to jest ta kobieca przyjemność?
– Zjesz połowę mojej, a ja twojej? – Jacob wyrywa mnie z zamyślenia. Stoi przede mną, trzymając pudła z pizzą.
– A z czym jest twoja?
– Z kurczakiem i papryką.
– No okej, może być – odpowiadam, a Jacob dołącza do mnie na dywanie.
W całkiem miłej atmosferze udaje nam się obejrzeć odcinek _Plotkary_.
– Oglądałem ostatnio fajny film – zagaduje nagle Jacob.
– Jaki?
– O dziewczynie, która sprzedała swoje dziewictwo – wyjaśnia, a ja unoszę brwi.
Do czego on pije? To chyba jasne i oczywiste, że ja jestem dziewicą. _Hello!_
Nie jestem jak inne dziewczyny od nas ze szkoły.
– I co? Ile dostała za to kasy? – śmieję się.
– Całkiem sporo.
– Aha, i co w związku z tym? – dopytuję, bo kompletnie nie rozumiem, o co mu chodzi.
To jakieś podchody? A może chce mnie znowu urazić?
– Ty jesteś dziewicą, prawda? – pyta wprost.
Krzywię się i patrzę na niego z niedowierzaniem.
– Pogięło cię, żeby mi takie pytania zadawać?
– Po prostu pytam. Odpowiedz.
– Chyba wszyscy o tym wiedzą, Jacob! – burczę oburzona.
Porąbało dziś gościa do reszty.
– Czekasz na szczęśliwca, czy co? – ciągnie temat.
– Ej, odwal się, dobra? To nie twoja sprawa!
– Nie sądzisz, że to odstrasza ode ciebie prawdziwych mężczyzn? – sugeruje, nadal jest bardzo zaintrygowany.
– A co to ma do rzeczy, co? – piszczę.
– No, że mężczyźni boją się brać dziewice.
– Nie jestem krową na targu, żeby można było mnie sobie brać. A tak w ogóle, to raczej nie kwestia mojego dziewictwa jest głównym powodem tego, że nie mam chłopaka! – wstaję wściekła.
Czuję się zażenowana.
Czy ja naprawdę rozmawiam o swoim dziewictwie z Jacobem Huntsmanem?
– A co jest tego powodem? – Jacob jest nieugięty, a ja w złości i emocjach odpowiadam szczerze.
– Jestem brzydulą, nie jestem dziewczęca, więc kto by mnie chciał? Mnie to w sumie nie przeszkadza, przynajmniej mam spokój! – Wzruszam ramionami i szybko idę do kuchni, by wyrzucić opakowanie po pizzy.
– Uważasz, że jesteś brzydka, kurczaczku? – Jacob idzie za mną jak cień.
– Tylko nie kurczaczku! I tak… uważam, że za piękna to ja nie jestem – burczę pod nosem.
– Dlaczego? – pyta, jakby faktycznie był zaskoczony.
– Jakoś nie widziałam, żebyś się umawiał z takimi jak ja… – posyłam mu wymowne spojrzenie.
– A co ci się w sobie nie podoba? – krzyżuje dłonie na piersi i wpatruje się we mnie intensywnie.
O co mu, kurde, chodzi?
– Mam brzydkie włosy – rzucam od niechcenia.
– Wcale nie – Jacob robi krok w moją stronę.
– Nie lubię swoich stóp – spoglądam na nie. Są takie małe i jakieś takie koślawe.
– Masz ładne stopy – stwierdza bez wahania.
– Mam krzywe nogi.
Jacob znowu mi się przygląda.
– Nie powiedziałbym. Jesteś niska, ale bardzo proporcjonalna. Zejdzie ci opuchlizna z nosa i znowu będziesz śliczna – zapewnia i robi kolejny krok w moją stronę.
Co za dziwna wymiana zdań. Chyba nigdy nie rozmawiałam z nim tak długo, jak w tym momencie.
– Mam małe cycki… – wypalam bez namysłu.
Wzrok Jacoba zatrzymuje się na wysokości moich piersi, a pod jego spojrzeniem sutki mi twardnieją. Jak to możliwe?! Zawstydzam się i krzyżuję dłonie, by to ukryć.
– Małe piersi, ale duże usta… – mruczy tajemniczo.
– Jejku, Jacob, o co ci chodzi? Jakoś dziwnie się zachowujesz. – Robię krok w tył i wpadam na szafeczkę w kuchni.
– Co byś zrobiła, gdybym cię teraz pocałował? – pyta nagle, a ja wybucham niepohamowanym śmiechem.
Nie potrafię tego powstrzymać. Opieram się dłonią o blat i prawie pokładam ze śmiechu.
– Dobre żarty! – wyduszam z siebie i patrzę na niego.
Nie mija sekunda, a on już jest obok mnie. Tak blisko, jak chyba nigdy wcześniej. Chwyta mnie mocno w ramiona. Kompletnie dębieję.
– Od zawsze miałem ochotę to zrobić – mówi, a ja nie zdążam zareagować.
Jego miękkie usta lądują na moich wargach. Oszołomiona, czuję jak jego język delikatnie muska mój, by po chwili namiętnie i stanowczo wtargnąć do środka. Nigdy się tak nie całowałam. Na chwilkę zapominam, jak bardzo go nie lubię. W całowaniu jest dobry. Nagle jego dłonie zjeżdżają na moje pośladki i jednym ruchem podsadzają mnie na szafkę, a on staje między moimi udami. Czy mi się to śni? Całuje mnie chłopak, którego po prostu nie trawię. I podoba mi się to. Nawet bardzo! Obejmuję go nieśmiało za szyję, nasze ciała stykają się ponownie, a Jacob pogłębia pocałunek. Pierwszy raz czuję te słynne motyle w brzuchu. To niespodziewane, jak to, co się właśnie dzieje.
– Słodko smakujesz… – mruczy Jacob w moje usta, a ja uśmiecham się szeroko.
– A ty dobrze całujesz – odpowiadam.
To chyba największy komplement jaki mógł ode mnie usłyszeć. Raczej nie bywam dla niego miła. Patrzymy na siebie, a on całuje mnie ponownie. Do czego to nas zaprowadzi? W sumie nie dbam o to. Od pocałunków jeszcze nikt nie umarł. Jacob delikatnie przechyla moją głowę, by pogłębić taniec naszych języków. Moje sutki odznaczają się na białym materiale koszulki i czuję też przedziwne pulsowanie tam, na samym dole. Nie znam tego uczucia. To znaczy, znam, czasami to czuję, gdy jestem sama, ale nigdy nie miałam śmiałości i odwagi się dotknąć.
– Chcę to zrobić… – Jacob jęczy nagle w moje usta, a ja kompletnie nie wiem, o czym on mówi.
– Co? – dyszę, łapiąc oddech po tym kolejnym pocałunku. Moje serce jeszcze nigdy nie biło w takim szalonym tempie.
– Chcę odebrać ci dziewictwo, Abigail – pierwszy raz w życiu wypowiada moje imię.
– Co?! – piszczę i odchylam się, nie będąc pewna tego, co właśnie usłyszałam.
– Chcę, żebyś przeżyła ze mną swój pierwszy raz. Teraz – odpowiada, a ja nadal mam wrażenie, że coś źle usłyszałam.
– Oszalałeś?! – zapieram się dłońmi o jego klatkę, a on chwyta mnie mocno w pasie i przylega do mojego ciała, rozstawiając szerzej moje uda.
Czuję coś twardego. Patrzę na niego oniemiała, przerażona i kompletnie oszołomiona.
– Nikt się nie dowie… – Jacob zsuwa dłoń niżej, przez pośladki dociera aż do ud i oplata się moimi nogami w pasie.
– Och! – jęczę cichutko, czując to przedziwne uczucie dokładnie tam, w dole brzucha.
Nigdy się tak nie czułam. Nie umiem zrozumieć, co właściwie czuję. Czy ja go pragnę? Można kogoś nienawidzić i pragnąć jednocześnie?
– Więc jak, kurczaczku? – pyta, napierając na mnie mocniej, a ja znowu jęczę.
– Nie wiem… – dyszę i zaczynam się o niego bezwiednie ocierać.
To jak jakiś instynkt, dziwne uczucie, które samo podpowiada, co powinnam robić. W dodatku to się nasila. Wszystko jest z sekundy na sekundę coraz wyraźniejsze i intensywniejsze.
– Naprawdę bardzo cię lubię, chociaż wiem, że ty za mną nie przepadasz, kurczaczku… – wyznaje.
W tym momencie nawet nie przeszkadza mi, że zwraca się do mnie moją znienawidzoną ksywą. Jestem strasznie napalona. Hormony mi buzują.
– Będzie bolało? – pytam niepewnie.
Słyszałam opowieści dziewczyn na stołówce, że pierwszy raz wcale nie jest przyjemny. Że boli. Że jest krew. Że można nawet zemdleć.
– Będę delikatny. Tylko powiedz, czy tego chcesz… – Muska palcem mój policzek, a drugą dłonią podsuwa mnie jeszcze bliżej siebie, sadzając prawie na skraju kuchennego blatu.
– Ale ja, wiesz, że ja nie… – mówię cichutko.
– Oj, przecież wiem, że nie jesteś doświadczona. – Chwyta moje szorty, ściąga mi je i rzuca na podłogę w kuchni.
Teraz siedzę przed nim w samych majtkach i koszulce.
– Nie będziesz się ze mnie śmiał? – pytam i zaczynam się denerwować.
Boże, czy to się dzieje naprawdę?
– Nigdy. Przenigdy, kurczaczku… – odpowiada bez wahania i całuje mnie ponownie.
Mam w głowie burzę myśli, ale chyba chcę to zrobić. O matko, bardzo chcę, i to właśnie z nim. Teraz. Nie wiem dlaczego. W życiu bym nie pomyślała, że to on odbierze mi wianek.
– Chcę – odpowiadam, patrząc prosto w czekoladowe oczy Jacoba.
– Myślałaś, gdzie chcesz to zrobić? – pyta, zsuwając mi majtki, po czym je także rzuca na podłogę obok szortów.
Otwieram szerzej usta, by wyrównać oddech i bicie serca. Czuje, że policzki mi płoną.
– Raczej nie.
– Najpierw się pobawimy – oznajmia, a następnie jednym płynnym ruchem pozbywa się swoich spodenek oraz bokserek, a jego penis wyskakuje na wolność.
No, tego to się nie spodziewałam. To nie pierwszy penis we wzwodzie, jaki widzę, bo mieszkam z bratem, oglądam porno, ale zobaczyć go w takiej jednoznacznej sytuacji to całkiem inna
bajka.
– O rany! – wypowiadam te słowa bezwiednie.
Jakob się uśmiecha i staje między moimi udami, trzymając penisa w dłoni.
– Zrobimy to powoli, dobrze? – zsuwa mnie znowu na brzeg blatu i zaczyna się o mnie ocierać.
– Och… – jęczę w odpowiedzi.
Co za cudowne uczucie. Dobrze, że uważałam na lekcjach z anatomii i oglądałam te filmy Daniela. Łechtaczka i maszynka do golenia to najlepszy wynalazek ludzkości.
– Przyjemnie? – Jacob mruczy, widząc moją minę.
– Yhym…
– Dotykasz się czasem sama? – pyta, żeby odwrócić moją uwagę i delikatnie wypycha biodra do przodu tak, że rozchyla moje wargi sromowe. Robi to mocniej, a ja odruchowo się cofam, czując przedziwny ból. – Spokojnie… – szepcze, patrząc mi w oczy.
– Zabolało – odpowiadam cicho.
Nogi mi drżą. Tak naprawdę to cała drżę. Ze zdenerwowania, z emocji, z niedowierzania, że to się dzieje naprawdę.
– Nigdy nie dotykałaś się sama? – powtarza pytanie, a ja czuję jego palce na swojej cipce.
– Ojejku… – zamykam oczy i opieram głowę na jego piersi.
– Jesteś bardzo mokra, Abigail – mruczy, powoli zatapiając we mnie palec, a ja prawie krzyczę. Jacob przytrzymuje mnie jednak, bym się nie poruszała.
– Och, Jacob… – jęczę głośno, nie mogąc uwierzyć w to uczucie. Tak cudowne i przyjemne jak nic innego na tym świecie.
– Taka mokra i ciasna. Ja pierdolę! – wysuwa palec i wsuwa go ponownie. Robi to coraz szybciej, ale delikatnie.
Patrzę na niego jak zaczarowana. Jacob także jęczy, a jego penis drga z podniecenia tuż przy wejściu do mojej cipki.
– Powiedz mi, że jestem ładna… – proszę, znowu czując tę nagłą nieśmiałość.
To już któryś raz dziś i kolejny przez niego.
– Jesteś śliczna, kurczaczku. – Jacob muska mój policzek, znowu czuję szeroką główkę penisa na cipce. Pociera nią w górę i w dół, rozprowadzając wilgoć, i zaczyna napierać na ten czarodziejski guziczek, czyli słynną łechtaczkę.
– Aaach! – krzyczę ponownie i zamykam oczy, opadając plecami na zimny blat szafki. Nie jestem w stanie podpierać się rękami, bo całe moje ciało drży. Poddaję się temu nieznemu mi doznaniu. Jacob nachyla się, by mnie pocałować, i delikatnie ugniata moje piersi przez koszulkę.
– Chcesz to zrobić tutaj? Na szafce w kuchni? – pyta, głośno dysząc, i schodzi pocałunkami niżej na moją szyję, a rękami sunie pod koszulkę i podciąga ją, obnażając moje piersi.
– Nie wiem – odpowiadam zdezorientowana, bo nie mogę normalnie myśleć.
– Może wolisz w łóżku?
– W łóżku Daniela? – Uśmiecham się na myśl o tym, co zrobiłby mój brat, gdyby nas tak zastał.
Jacob również się uśmiecha i całuje mnie ponownie.
– Zabije nas, jeśli się dowie – dodaję.
– Mnie zabije, a tobie da szlaban do końca życia. Więc jak? – ponagla i zdejmuje koszulkę przez głowę, a ja mogę podziwiać to jego ciało.
Nigdy tak na niego nie patrzyłam.
To oczywiste, że jest przystojny, oprócz tego jest wkurzający i go nienawidzę, ale właśnie patrzy na mnie w taki cudowny sposób, że kompletnie tracę rozum.
– W moim pokoju – odpowiadam cicho i podsuwam się do pozycji siedzącej.
– To idź na górę, zaraz do ciebie przyjdę. – Jacob pomaga mi zeskoczyć z szafki.
Zbieram swoje ubrania i półnaga wbiegam na piętro prosto do siebie. Czy ja w ogóle jestem świadoma tego, co wyprawiam? Wiele razy zastanawiałam się, jak będzie wyglądał mój pierwszy raz, i w życiu bym nie wymyśliła, że to się stanie właśnie dziś, no i z nim. Wpadam do pokoju i zrzucam z łóżka pranie, które miałam poskładać dziś rano. Rozglądam się… Cholera, ale ja mam tu bałagan. Poprawiam poduszki i ściągam koc, by zakryć pluszowe misie, które gapią się na mnie z regału i zastanawiają, co ja wyprawiam. Mam w końcu szesnaście lat, a nie osiem, prawda? Zasłaniam okno zasłoną, by było mniej światła, i siadam na łóżku. Rany, ale to stresujące. Lepiej to było zrobić po pijaku, jak większość moich koleżanek, tyle, że ja nie przepadam za alkoholem i jeszcze nigdy w życiu się nie upiłam. Kręcę młynek palcami i poprawiam koszulkę na piersi. Gdzie on jest? Wstaję, podchodzę do okna i nagle dostrzegam, jak rozmawia z moim bratem przy samochodzie. O matko! Co Daniel robi o tej porze w domu? Chwytam majtki, spodenki, siadam do biurka i udaję, że się uczę. Dzięki Bogu nas nie przyłapał. Matko jedyna, ale byłaby afera. Otwieram zeszyt do angielskiego i próbuję nie myśleć o tym, co przed chwilą miało się wydarzyć. Ale co teraz? Przecież do niczego nie doszło, a ja nadal bym chciała. Nie wytrzymuję i znowu podchodzę do okna. Cały czas stoją i gadają. Jacob jest wyluzowany i spokojny, jakby nic się nie stało. Zdążył się ubrać, ale ja nawet z piętra widzę, że założył koszulkę na lewą stronę, czego mój brat na szczęście nie zauważył. Przysiadam na parapecie i przyglądam się im chwilę. Śmieją się, żartują, a ja uśmiecham się bezwiednie, widząc uśmiech na twarzy Jacoba. Dziś pierwszy raz zobaczyłam go w nowym świetle. Pomyślałam o nim jak kobieta o facecie, tyle że ja jestem młoda i niedoświadczona, a on to _stary_ wyjadacz. Starszy o cztery lata, miał przecież tyle dziewczyn… Słyszałam mnóstwo jego opowieści, zawsze się chwali, kogo przeleciał, gdy do nas przychodzi. Znaczy, chwali się Danielowi, a ja słyszę przy okazji. O matko! Gdy nagle podnosi wzrok i patrzy w moje okno, zeskakuję z parapetu na podłogę. Już po chwili słyszę, że obaj weszli do domu i któryś z nich skierował się na schody.
Alarm! Alarm!
Zrywam się i siadam do biurka, by znowu poudawać, że się uczę. Serce wali mi jak szalone, a gdy słyszę, że drzwi się otwierają, prawie mdleję. Nigdy się nie odwracam, by sprawdzić kto to, więc i tym razem nie mogę tego zrobić, bo jeśli to Daniel, to od razu się czegoś domyśli. Biorę długopis i drżącą dłonią próbuję coś napisać w zeszycie. Cokolwiek.
– Uczysz się z książką do góry nogami? – czuję na ramionach dłonie Jacoba i oddycham z ulgą.
– Jejciu, nie strasz mnie tak! – odwracam się do niego.
Policzki mam czerwone, dostałam też wypieków na dekolcie.
– Spokojnie, kurczaczku, Daniel niczego się nie domyśla. – Jacob kuca naprzeciwko mnie i znowu bierze mnie w ramiona, by pocałować.
– No, chyba tego nie zrobimy, gdy on jest w domu? – piszczę cicho i odsuwam się od niego.
Jacob oszalał!
– Oczywiście, że nie. Przyjadę po ciebie wieczorem i pojedziemy nad jezioro, okej? – Wstaje i rozgląda się po moim pokoju. Nigdy w nim nie był, bo zawsze zamykałam się od środka i nie pozwalałam, by mi tu włazili koledzy Daniela.
– A co powiemy Danielowi, że niby gdzie mnie zabierasz?
– Powiesz, że idziesz na noc do koleżanki. Spotkamy się na parkingu za szkołą, o dziewiątej.
– No dobra. Weźmiesz jakiś koc? – pytam.
Jacob uśmiecha się szeroko. Nie mam pojęcia o czym myśli.
– Wezmę koc, kurczaczku, a teraz krzyknij na mnie, tak jak to potrafisz, by się Daniel nie zdziwił, że wyszedłem bez kłótni z tobą.
– Krzyczę, tylko jak mnie denerwujesz. – Wzdycham i siadam na brzegu łóżka.
– Lubię cię denerwować. Tak słodko się złościsz. – Siada obok i obejmuje mnie ramieniem, całując w policzek.
– Nigdy nie byłeś dla mnie taki miły – stwierdzam.
– Może nie chciałaś tego zauważyć? – Unosi brew.
– I naprawdę chcesz to zrobić? Ze mną? – pytam, bo nadal trudno mi w to uwierzyć.
– To chyba ja powinienem zadać to pytanie tobie.
Patrzę na niego niepewnie.
– Ja chcę. Naprawdę chcę… – Kiwam głową i bezwiednie przygryzam wargę.
– W takim razie do wieczora, kurczaczku. – Jacob nachyla się i całuje mnie w usta z taką samą żarliwością jak w kuchni.
O mamusiu, znowu czuję te motyle w brzuchu.
– Do zobaczenia.
Dyszę jak szalona, gdy odrywa się od moich ust. Jacob wstaje i idzie do drzwi.
– Krzyknij coś… – Puszcza mi oczko.
– Spadaj stąd, głupku, chcę odrobić w spokoju pracę domową! – Uśmiecham się.
– Idź się leczyć, dziecko! – odpowiada, specjalnie krzycząc w kierunku schodów, by Daniel słyszał.
– Ej, nie kłóćcie się! Daj jej spokój, Huntsman! – Dociera do mnie głos Daniela, który zapewne już zajada się pizzą w kuchni.
– To zabierz go stąd, bo mnie denerwuje! – udaję dalej i podchodzę do Jacoba, który chyba nie chce wychodzić.
– Punkt dziewiąta na parkingu – powtarza i znowu mnie całuje.
Wspinam się na palce, by go objąć. Jest taki wysoki i dobrze zbudowany. Prawie dwa metry wzrostu, artystycznie rozczochrane brązowe włosy i uśmiech za milion dolców. Jakim cudem nigdy nie zauważyłam, że jest taki przystojny? Jakim cudem tak go nienawidziłam?
– Będę na pewno – odpowiadam, czując, jak wali mi serce.
– Nie mogę się doczekać – puszcza mnie i odsuwa się w ostatniej chwili, bo akurat na piętro wchodzi Daniel.
Robię wkurzoną minę, by zauważył i wracam do pokoju, ostentacyjnie trzaskając drzwiami.
– Ale ona ma humory. Weź jej kup kaganiec, albo coś… – Słyszę głos Jacoba i prawie parskam śmiechem.
Niezłe z nas kłamczuchy. O rany! Wiem, że to głupie, ale całkowicie zmieniłam zdanie o Jacobie. Może był dla mnie taki wredny, bo ja byłam wredna? Jedna rozmowa i wszystko się zmieniło. Jeden pocałunek, a ja czuję się przy nim totalnie wyjątkowa. To niesamowite. Czy to miłość?ROZDZIAŁ 2
Rozpoczęcie nowego etapu życia zawsze wiąże się z wieloma zmianami. Po tym, co się stało, po moim wypadku i tym, co zaszło między mną i Jacobem, postanowiłam zmienić dosłownie wszystko. Zaczęłam od remontu swojego apartamentu, który musiał być odpowiednio przystosowany do potrzeb Daniela. Oznaczało to mnóstwo przeróbek, mniejszych i większych, ale ostatecznie po miesiącu mieszkania w hotelu oboje mogliśmy wrócić do domu, a ja ugościłam brata najlepiej, jak umiałam.
– A tu jest twój pokój! – Z impetem otwieram drzwi do pomieszczenia z którego praktycznie do tej pory nie korzystałam, więc przerobiłam je na sypialnię dla brata.
Mężczyzna patrzy na mnie z niedowierzaniem, a potem niepewnie wjeżdża na wózku do środka, nie mówiąc ani słowa, jednak jego mina wyraża więcej niż tysiąc słów.
– Podoba ci się? – pytam zadowolona.
– Jest…Abi, nie wiem, jak ci dziękować! – Daniel chwyta moją rękę, a ja kucam, by go objąć.
– Łóżko ma specjalny materac, a po całym mieszkaniu rozprowadzony jest system, dzięki któremu dostaniesz się wszędzie, nawet bez wózka – wyjaśniłam, wskazując na szyny na suficie.
Zainwestowałam w najlepszy system ułatwiający osobom niepełnosprawnym poruszanie się po pomieszczeniach. Daniel może w każdej chwili przesiąść się z wózka na specjalny stelaż i sterując pilotem, pojechać na przykład do kuchni, do łazienki, gdzie, co ważne, da radę sam się umyć i skorzystać z toalety. Może gotować, sprzątać, a nawet wyjechać na taras. Chciałam mu dać wszystko, co najlepsze.
– W ośrodku mogłem tylko pomarzyć o czymś takim – stwierdza. – Teraz to dopiero będę miał życie! – dodaje, uśmiechając się szeroko.
– Jak w Madrycie – mrugam do niego i wstaję. – Chcesz się tu rozejrzeć, zaaklimatyzować?
– Tak, a wieczorem może pójdziemy coś zjeść? – sugeruje.
– Chcesz wyjść na miasto?
– Tak, chcę wyjść do ludzi i odzyskać moje dawne życie. Koniec z użalaniem się nad sobą – odpowieda z energią
w głosie.
Cieszę się, że Daniel zażegnał kryzys i chyba przestał obwiniać o wszystko cały świat. Ja oczywiście nadal mam poczucie winy, ale staram się o tym nie myśleć, bo teraz czekają nas tylko dobre chwile.
– Okej, znam kilka fajnych miejsc. – Uśmiecham się do niego porozumiewawczo i ruszam do wyjścia.
– Abi? – woła za mną Daniel.
– Tak? – Odwracam się.
– Dziękuję. Za wszystko – dodaje na koniec, a ja uśmiecham się jeszcze szerzej.
Czuję się cudownie. Wypełnia mnie szczęście i poczucie, że w końcu odzyskałam brata, którego tak bardzo mi brakowało. Nasza relacja kiedyś była bardzo silna, a potem wszystko się posypało. Teraz możemy w końcu to wspólnie odbudować.
*
Wczesnym wieczorem ruszamy z Danielem w miasto. Skoro mój brat chce odzyskać dawne życie, a tak naprawdę nadrobić stracony czas, to postanowiłam, że musimy zaszaleć. Knajpy, puby, kluby stoją przed nami otworem. Moja twarz gwarantuje nam wejście nawet do najbardziej zatłoczonych miejsc. Najpierw jemy kolację w restauracji tuż przy Times Square, a potem sprawdzam, gdzie tego dnia bawi się śmietanka Nowego Jorku i godzinę później jedziemy windą do imprezowego apartamentu wschodzącej gwiazdy pop. Daniel jest… zachwycony. Czuję, że właśnie tego chce, mimo że nie mówi o tym wprost. Jest ciekawy takiego życia, tych wszystkich ludzi, sławy i pieniędzy, których przecież nigdy nie miał. Pochodzimy z dość biednej rodziny, nasi, znaczy, jego rodzice zawsze mieli nas gdzieś, a on był dla mnie bratem, ojcem i matką. Teraz już nie musi się mną opiekować. To ja mogę opiekować się nim.
Siedzimy tuż nad basenem i popijamy drinki otoczeni przez celebrytów, ludzi z branży filmowej, modowej i kilku przystojniaków ze świata sportu. Jestem w szampańskim nastroju, bawię się doskonale, dopóki na tej samej imprezie nie pojawia się Jacob Huntsman. Nie wiem jakim cudem, ale od razu go dostrzegam. To niewidzialne przyciąganie działa tak mocno, że on również mnie zauważa. Wychodzi z windy razem z Aidenem, a ja staram się zachować spokój. Przyjaźniliśmy się, ale to chyba już przeszłość. Aiden się do mnie nie odzywa, zapewne trzyma stronę kumpla z drużyny, co jest dla mnie ogromnym ciosem.
– Idę do łazienki – mówię do Daniela, który zaaferowany rozmową z gospodynią wieczoru, nawet nie zwraca na mnie uwagi.
Wstaję i ruszam w przeciwną stronę niż Jacob, który ciągle na mnie patrzy. Nie chcę, by podszedł, bo wolę uniknąć awantur, a przy nim nie umiem myśleć trzeźwo, zwłaszcza po kilku drinkach. Najchętniej od razu wyszłabym z imprezy, ale w zasadzie dlaczego miałabym to zrobić?
To tylko facet – powtarzam w głowie.
To tylko facet – bąkam pod nosem.
To tylko facet, który dwa razy złamał mi serce.
O raz za dużo, bo o ile za pierwszym razem byłam głupią i naiwną nastolatką, o tyle teraz jestem dorosłą kobietą i znowu dałam mu się omamić. I wstydzę się przed samą sobą, że ponownie wpadłam w jego sidła. W dodatku wiem, czuję, że to wcale nie koniec. Przecież nadal go kocham, co jest irracjonalne, uwłaczające i beznadziejne. Przeczuwałam, że po miesiącu unikania go w końcu na niego trafię. Przez ostatnie cztery tygodnie nie byłam na żadnym treningu ani meczu chłopaków. Do siedziby klubu zaglądałam rzadko, bo wzięłam trochę wolnego na czas remontu, ale zawsze byłam pod telefonem i odbywałam spotkania na mieście. Pozostawałam w stałym kontakcie w Frankiem i to wystarczyło, bym mogła wypełniać swoje obowiązki. I oczywiście, gdy w końcu wyszłam na miasto z bratem, to dobrą zabawę musiał zepsuć mi Jacob. Chociaż tak naprawdę nic nie zrobił. Po prostu przyszedł.
– Cześć, Abi – nagle wpadam na Aidena, który wyrasta przede mną jak spod ziemi.
Chwyta moje przedramiona i patrzy na mnie badawczo.
– Cześć – kiwam i robię krok w tył, by zwiększyć dystans. – Wybacz, ale akurat szłam do toalety – dodaję i chcę go wyminąć, jednak mi nie pozwala.
Zadzieram głowę, by spojrzeć w jego czekoladowe oczy. Ten grzesznie przystojny koszykarz wpatruje się we mnie nieodgadnionym wzrokiem.
– Szłaś do toalety czy uciekałaś przed nami? – pyta wprost.
– Przed nim, nie przed tobą – odpowiadam, przewracając oczami.
– Brakuje cię na treningach – rzuca nagle Aiden.
– Przestań…
– I na meczach – ciągnie. – Atmosfera jest słaba, nie ma kto nad nami zapanować. Nie idzie nam najlepiej…
– Wiem, znam statystyki i wasze wyniki. Nie myśl, że mnie to nie obchodzi. Po prostu… – Wzdycham. – Myślę o odejściu z klubu – mówię wprost, a Aiden aż się odsuwa.
– Co?! Chyba żartujesz…
– Nie, nie żartuję, Aiden. Frank wie, jeszcze się waham, ale…
– Abi, przecież to tylko facet – stwierdza nagle, chwyta mnie za dłoń i ciągnie w bardziej ustronne miejsce, po drugiej stronie ogromnego tarasu. Następnie wbija we mnie spojrzenie pełne łagodności, ale i niepewności. – Jacob to gracz, naprawdę uwierzyłaś, że…? – urywa pytanie.
– Nie wiem, w co uwierzyłam, chyba we własną głupotę – odpowiadam. – Mam na niego uczulenie. Mam do niego słabość. Nie mogę go widywać, bo to znowu źle się skończy.
– To nieprawdopodobne, że taka laska, jak ty nie może zapomnieć o kimś takim jak on. To przeciętny zawodnik, a udaje gwiazdora, media mu w tym pomagają.
– A ty? Tylko udajesz czy nagle jesteś jego przyjacielem? – rzucam zirytowana gadaniem Aidena.
Kiedyś zawsze trzymał moją stronę, ale od jakiegoś czasu działo się między nami źle. Ta sytuacja to było apogeum.
– Jesteśmy kumplami z jednej drużyny. I tyle.
– Ach, kumplami z drużyny. Okej. – Robię wymowną minę.
– Abi…
– Ta rozmowa nie ma sensu. Baw się dobrze – dodaję, klepię go po ramieniu i odchodzę.
Aiden odprowadza mnie wzrokiem aż do toalety, w której
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.