- W empik go
Ród Rodrigandów. Benito Juarez - ebook
Ród Rodrigandów. Benito Juarez - ebook
Na losy bohaterów znanych z sagi rodu Rodrigandów wpłynie tym razem światowa polityka. Konflikt pomiędzy Benito Juarezem a cesarzem Maksymilianem Habsburgiem zaowocuje cesarskim dekretem skazującym na śmierć każdego zwolennika Juareza. Bohaterowie pomogą Juarezowi nie dopuścić do egzekucji kilkudziesięciu republikanów. Lecz nie jest to ostateczne zwycięstwo w tym starciu.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7903-303-4 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zanim zaczniemy śledzić dalszy ciąg losów Czarnego Gerarda i jego przyjaciół, musimy cofnąć się do października roku 1865, to bowiem, co wtedy nastąpiło, ma ścisły związek z wydarzeniami, które zostaną tu przedstawione.
W Palacio Imperial w stolicy Meksyku cesarz Maksymilian konferował z wysokimi dygnitarzami. Oparty o stół, spoglądał na wielki arkusz papieru, który trzymał w ręku. Był wyraźnie wzburzony, oczy mu błyszczały, a policzki pokryły się wypiekami. Przed nim stał jeden z ministrów i uważnie obserwował władcę. Niedaleko okna, w fotelu, siedziała piękna cesarzowa. Była przeciwieństwem męża. Maksymilian z natury miękki, marzycielski, refleksyjny, ona zaś – przedsiębiorcza realistka, dążąca za wszelką cenę do władzy i zaszczytów.
Minister przestał przed chwilą mówić, więc cesarz zapytał:
– Żąda pan natychmiastowej decyzji?
– Najjaśniejszy panie, proszę o to.
– Postanowiłem...
– Odrzucić? – wtrąciła szybko cesarzowa. Maksymilian uśmiechnął się do niej:
– A ty, najdroższa?
– Przedstawione argumenty rozwiewają wszelkie wątpliwości. Zgadzam się z nimi w zupełności.
Cesarz zwrócił się do ministra:
– Jak pan słyszał, uprzedzono mnie. Oświadczam, że nie tylko gotów jestem do podpisania dekretu, lecz napiszę go własnoręcznie i dam do asygnacji ministrom.
– Dziękuję, najjaśniejszy panie – minister skłonił się głęboko. – Obowiązkiem moim, wynikającym ze sprawowanej funkcji, jest służenie ze wszystkich sił krajowi i cesarzowi. Jestem przekonany, że ten dekret pozwoli nam przezwyciężyć wszystkie trudności. W obecnej sytuacji to jedynie słuszne posunięcie.
– Ma pan rację, drogi panie, zajmę się... Wszedł pełniący służbę oficer i zameldował: – Generał Mejia.
– Niech wejdzie.
Cesarzowa wstała natychmiast i wyszła. Szybko pożegnawszy cesarza, również minister opuszczał pokój, gdy w drzwiach stanął generał. Przywitali się chłodnym ukłonem, nie patrząc na siebie.
– Witam pana, generale! – zawołał Maksymilian. – Przychodzi pan w dobrą porę.
Zawsze poważny Indianin uśmiechnął się serdecznie i szczerze.
– Jestem szczęśliwy, że słyszę te słowa, najjaśniejszy panie. Oby Bóg dał i krajowi więcej takich chwil!
– Wierzę, że od dziś tak będzie. – Wolno zapytać, co się stało?
– Mam zamiar wydać ważny dekret. Niech pan czyta. Podał generałowi projekt dekretu i odszedł w głąb komnaty.
W miarę czytania twarz Mejii zmieniła się nie do poznania. Nie mógł zapanować nad sobą. Gniew był silniejszy. Skończywszy, zmiął nerwowo pismo.
– Najjaśniejszy panie, kto jest autorem tej... tej nędznej ramoty? – rozgoryczony, zapomniał o dworskiej etykiecie. Ton i forma pytania dotknęły cesarza.
– Ależ, generale!
– Najjaśniejszy panie! – Mejia złożył mu niski ukłon.
– Proszę oddać mi projekt. Generał wygładził papier na tyle, na ile było to możliwe, i podał cesarzowi.
– W jakim to stanie pan mi go zwraca?! To nie są odznaki kotylionowe!
Tym razem Maksymilian rozgniewał się nie na żarty: Mejia próbował się wytłumaczyć:
– Najjaśniejszy panie, pokornie proszę o przebaczenie. Postąpiłem tak, ponieważ tylko pańskie dobro mam na względzie.
– To chyba lekka przesada!
Na twarzy Mejii pojawił się dziwny wyraz. Maksymilian znał swego generała, wiedział, że toczy on walkę wewnętrzną.
– Jeżeli najjaśniejszy pan nie może mi przebaczyć, w takim razie wymierzę sobie największą karę – rzekł Mejia. – Czy wolno mi odejść? – podszedł do drzwi, nie czekając na odpowiedź.
– Stać!
Na rozkaz cesarza generał zatrzymał się.
– Czytał pan dekret do końca?
– Tak jest, najjaśniejszy panie.
– Nazwał go pan nędzną ramotą. Dlaczego tak pan uważa?
– Czy mogę mówić szczerze?
– Proszę.
– Gdyby najzacieklejsi wrogowie cesarstwa, pragnący jego zguby, wydali w pańskim imieniu, najjaśniejszy panie, manifest, nie użyliby innych słów nie te, które przeczytałem w dekrecie.
– Co najmniej dziwne stwierdzenie.
– Ale słuszne, najjaśniejszy panie.
– Moi poddani muszą się wreszcie przekonać, że jestem cesarzem.
– To ich nie przekona.
– Generale, to brzmi jak obraza.
– Pozwolił mi najjaśniejszy pan mówić szczerze. Meksykanie będą uważali taki dekret za dzieło Francuzów.
– Co z tego?
– Najjaśniejszy panie, zabij mnie, lecz nie ogłaszaj tego dekretu! Znam mój naród, znam Meksyk, zdaję sobie sprawę, jakie skutki to pociągnie za sobą. Na pewno wywoła w całym kraju wielkie oburzenie, a także...
– Generale! – przerwał cesarz, patrząc na Mejię gniewnie.
Ten pokornie opuścił głowę.
Maksymilian pamiętał jednak, co zawdzięcza Mejii. Po chwili więc rzekł już spokojnym głosem:
– Niech mi pan pozwoli wypowiedzieć się na temat dekretu.
– Jeżeli dekret wymaga komentarza, w takim razie...
– Chce mnie pan naprawdę rozgniewać?
– Ależ nie, już milczę.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.