- W empik go
Ród Rodrigandów. Czarny Gerard - ebook
Ród Rodrigandów. Czarny Gerard - ebook
Kontynuacja tomu „Rapier i tomahawk” z pełnej przygód sagi rodu Rodrigandów. Wielkie starcie francusko-meksykańskie o fort Gwadelupe kończy się porażką Francuzów. Jednak strona meksykańska również poniosła znaczące straty: Czarny Gerard został ciężko ranny. W dodatku to nie koniec niebezpiecznych zdarzeń. Bohaterowie udają się z prezydentem Juarezem do hacjendy del Erina, gdzie czeka ich spotkanie z bandą oprychów.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7903-295-2 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Po obejrzeniu fortu Sternau chciał wrócić do gospody, ale Gerard go powstrzymał.
– Niech pan zaczeka jeszcze chwilę. Choć poznałem pana dopiero dziś, poczułem do pana zaufanie i chciałbym, by pan poznał mnie lepiej. Czy pozwoli senior, że pokrótce opowiem panu o sobie? Nie zajmie to wiele czasu.
Zaczął opowiadać o tym, co robił w Paryżu, jak dla zmazania winy wyruszył do Ameryki i postanowił uwolnić sawannę od zbirów.
– Zdobyłem sławę – kończył – ale ciągle dręczą mnie wyrzuty sumienia.
– Gniew Boga nie trwa wiecznie.
– A gniew ludzi?
– Co pana obchodzą ludzie?
– Bardzo wiele. Poznałem tu wspaniałą, dobrą dziewczynę; pokochała mnie, a ja ją. Uczciwie wyznałem jej, że byłem zbrodniarzem.
– Czy wyznanie to było potrzebne?
– Sumienie zmusiło mnie do tego. Dziewczyna darzy mnie uczuciem. Wyciąga rękę do byłego garroteura, ale boję się, że to zepsuje jej reputację.
Sternaua zaskoczyła ta delikatność. Skąd taka wrażliwość u człowieka z bandycką przeszłością? – dziwił się.
– Nie chcę, by cierpiała – ciągnął Gerard. – Jestem myśliwym, codziennie narażonym na tysiące niebezpieczeństw. Czy w przypadku mojej śmierci mógłbym pana prosić o pewną przysługę, senior Sternau?
– Zrobię wszystko, co będę mógł.
– Gdy się dowie, że zginąłem, niech pan jej powie, że była ostatnią moją myślą. Wierzę, że spotkamy się na sądzie ostatecznym, ponieważ jej miłość oczyściła mnie.
Sternau dziwnie się poczuł, usłyszawszy to wyznanie.
– Myśli pan o śmierci?! – zawołał.
– Mówiłem tylko o ewentualności, senior.
– Kim jest ta dama?
– To Rezedilla Pirnero.
– Na pana miejscu nie niszczyłbym tej miłości. Jeżeli Bóg zaszczepił ją w sercu seniority, najlepszy to znak, że przebaczył panu winy.
– Tak też myślałem. Ale od niedawna zmieniłem zdanie. Rezedilla jest przyjaciółką Emmy Arbellez, znajomą hrabiego i wielu innych osobistości. Nie chcę jej wiązać ze sobą.
– Nie ma pan racji! To przesadna delikatność!
– Nie jestem tego pewien. Zrobi pan, o co proszę?
– Ależ pan nie może zginąć!
– Kto wie? Czy nie zbliża się bitwa?
– Więc dobrze, przyrzekam, że spełnię pańską prośbę.
– Dziękuję. Teraz możemy wracać. Ruszyli ku gospodzie.
Rezedilla przygotowała przy pomocy Emmy pokoje gościnne. Sternau i Gerard weszli do oberży w momencie, gdy wspinała się po schodach z miską wody. Nie zauważyła ich. Gerard poszedł na górę, aby z nią porozmawiać.
Myśl o dzielącej ich przepaści dręczyła go w ostatnich dniach ogromnie. Nie wierzył, by mu się udało wyzwolić z wewnętrznych rozterek, by potrafił zagłuszyć wyrzuty sumienia. Postanowił skończyć z tym jak najszybciej.
Zapukał. Dziewczyna była pochylona nad bukietem kwiatów.
– Czy cieszy się pan z powrotu mojej kuzynki Emmy? – zapytała, gdy tylko wszedł.
– Owszem, cieszę się razem z panią.
– Dziś właśnie otrzymałam od ojca Emmy list, w którym pisze, że chce, bym została dziedziczką hacjendy del Erina. Miałam zamiar go odwiedzić.
– Teraz?!
– Liczyłam na pańską opiekę podczas podróży.
– I nie pomyliła się pani, seniorita! Zapewniłbym pani bezpieczeństwo.
– Wiem o tym, senior. Czuję to całym sercem.
Rezedilla popatrzyła na niego z taką ufnością i przyjaźnią, że aż się zawstydził.
– Niech pani tak nie mówi, seniorita, nie mogę w to uwierzyć. Skąd w pani sercu tyle dla mnie dobroci?
– Dlaczego to pana niepokoi?
– Powiem pani. Dzisiaj tam, na dole, gdy była pani w towarzystwie hrabiego i seniorów, a ja stałem z boku, zrozumiałem, że powinienem trzymać się od pani z daleka.
Zbladła nagle. W jej oczach pojawił się lęk.
– Na Boga! Kto to panu powiedział? Kto panu podsunął tę myśl? – cofnęła się o kilka kroków i popatrzyła na niego z wyrzutem.
– Przyszły same.
– Niech ich senior nie dopuszcza do siebie! Czy zapomniał pan, że usłyszawszy pańskie wyznanie, wszystko przebaczyłam?
– Pamiętam. Była pani dla mnie bardzo wyrozumiała i dobra. Wierzę, że i dziś będzie pani taka sama i zechce spełnić moją prośbę.
– Chętnie ją spełnię. Niech pan mówi.
– Proszę zamknąć oczy, seniorita.
– Ach! – uśmiechnęła się. – Chce się pan zabawić. Chce mi pan zrobić niespodziankę?
– Tak. Nie wiem tyło, czy się ona pani spodoba.
– Spróbujemy w każdym razie. Już zamykam oczy.
Gerard zbliżył się, objął ją ramieniem, przycisnął ku sobie i zanim zdążyła otworzyć oczy, pocałował kilka razy w usta.
– Dziękuję ci, droga, kochana Rezedillo! – szepnął. – Nie zapomnij o mnie, jeżeli kiedyś znajdziesz prawdziwe szczęście.
Wypuścił ją z objęć. Gdy otworzyła oczy, była sama w pokoju. Usłyszała tylko, że Gerard zbiega po schodach.
Kiedy wpadł do izby, w której pozostawił strzelbę, chwycił broń i już był przy drzwiach.
– Co się stało?! – zawołał Sępi Dziób. – Czy nieprzyjaciel nadchodzi?
– Nie wiem. W każdym razie trzeba być w pogotowiu. Wyjdę na ulicę.
– Idę razem z tobą.
Jankes również zabrał strzelbę. Postanowili oczekiwać wroga na warcie. Ledwo uszli kilka kroków, dobiegło ich wołanie:
– Idą, idą!
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.