- W empik go
Ród Rodrigandów. Grobowiec Rodrigandów - ebook
Ród Rodrigandów. Grobowiec Rodrigandów - ebook
Przygody bohaterów znanych z serii „Ród Rodrigandów” tym razem rozegrają się w Prusach, Hiszpanii i Meksyku. Po raz kolejny splatają się losy trapera Sępiego Dzioba, bandyty Cortejo, pirata Landoli i oficera Kurta Ungera. Aresztowania, tajna misja, długa morska podróż, bandyta występujący incognito i śledztwo, które swój finał znajdzie w stolicy Meksyku.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7903-335-5 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Odprowadzony przez tłum ludzi, Sępi Dziób powędrował na dworzec. Przeczytał napisy na drzwiach, kupił bilet pierwszej klasy, ale aż do odejścia pociągu siedział w poczekalni klasy trzeciej. Wyszedł na peron tuż przed odjazdem. Zauważył, że jest tylko jeden przedział pierwszej klasy. Konduktor, do którego się zwrócił, spojrzał nań ze zdziwieniem, sprawdził dokładnie bilet i rzekł:
– No, wsiadaj pan szybko! Odjeżdżamy.
Dziwny pasażer wraz z workiem i futerałem wgramolił się do przedziału. W tej samej chwili parowóz gwizdnął, drzwi się zatrzasnęły i pociąg ruszył.
– Do stu diabłów! – przywitało myśliwego przekleństwo. – Co mu do głowy strzeliło?!
Zawołał to jedyny pasażer w przedziale – nikt inny tylko podporucznik Ravenow.
– Nie obchodzi go – mruknął Sępi Dziób. Odłożył bagaż i rozsiadł się wygodnie. Ale były oficer pytał dalej:
– Czy ma aby bilet pierwszej klasy?
– Też go nie obchodzi.
– Owszem, obchodzi. Muszę się przekonać, czy miał prawo tu wsiąść.
– Niech będzie zadowolony, że ja go o nic nie pytam. To zaszczyt dla niego, że zgadzam się na jazdę w jego towarzystwie.
– Drabie, nie mów do mnie „on”! Jeśli chce jechać pierwszą klasą, to powinien przyswoić sobie przyjęte formy, inaczej każę go usunąć.
– A więc wziąłby raczej bilet czwartej klasy, niż jechał ze mną w pierwszej? Tak wysoko ceni formy? Kto zaczął mówić przez „on” – ja czy on? Jeśli mnie sprowokuje, nie mnie, ale jego wysadzą!
– Do stu piorunów! Czy mam cię spoliczkować, gałganie?
– Mogę służyć tym samym. Oto próbka!
Błyskawicznie zamierzył się i tak potężnie zdzielił podporucznika, że ten uderzył głową o ścianę.
– To za gałgana – roześmiał się traper. – Jeśli ma na zbyciu podobne słówko, gotów jestem do ponownej odpowiedzi.
Von Ravenow rzucił się na trapera. Sępi Dziób chwycił go lewą ręką za pierś, wcisnął w kąt i wypoliczkowawszy prawą, rzucił na siedzenie.
– W Niemczech – zauważył zgryźliwie – w przedziałach pierwszej klasy przyjemnie się rozmawia. Chętnie będę kontynuował tę rozmowę.
Spokojnie wrócił na miejsce. Podporucznik pienił się z wściekłości. Oddychał z trudem, policzki mu płonęły, a z nosa płynęła krew. Nie mógł słowa powiedzieć ani się poruszyć, tylko dłoń ścisnął w kułak. Dopiero po pewnym czasie, kiedy pociąg zaczął zwalniać, podszedł do okna i otworzywszy je, wrzasnął:
– Konduktorze! Tutaj, tutaj! – Turkot kół zagłuszył te słowa.
– Konduktorze, tutaj! – ryknął ponownie, gdy pociąg stanął. Konduktor przybiegł natychmiast.
– Czego pan sobie życzy? – spytał zdyszany.
– Sprowadź pan kierownika pociągu i naczelnika stacji! – Wszyscy trzej niebawem weszli do przedziału.
– Panowie – zwrócił się do nich von Ravenow – muszę prosić o pomoc. Oto moja wizytówka. Jestem hrabia von Ravenow, podporucznik. Napadnięto mnie w tym przedziale.
– Tu? Kto się ośmielił? – zawiadowca był oburzony.
– Ten człowiek! – wskazał na Sępiego Dzioba, który siedział wygodnie i ze spokojem przypatrywał się scenie.
– Ten człowiek? Skąd się wziął w przedziale pierwszej klasy?! Obaj urzędnicy uważnie przyjrzeli się dziwacznemu pasażerowi.
– Jak się pan tu dostał? – zapytał surowym tonem zawiadowca.
– Hm! Wsiadłem – roześmiał się traper.
– Czy ma pan bilet pierwszej klasy?
– Ma – potwierdził konduktor.
– No, no – pokręcił głową zawiadowca. – Tacy ludzie w pierwszej klasie! Panie hrabio von Ravenow! Chciałbym pana spytać, co pan rozumie przez słowo napaść?
– Po prostu mnie pobił.
– Czy to prawda? – zawiadowca zwrócił się do Amerykanina.
– Tak. Nazwał mnie gałganem. Za to spoliczkowałem go. Czy ma pan coś przeciwko temu?
– Czy to prawda, hrabio, że użył pan tego wyrażenia?
– Ani myślę przeczyć! Widzi pan przecież tego jegomościa! Czy mam być narażony na przebywanie z takimi kreaturami, jeśli płacę za pierwszą klasę?
– Hm. Rozumiem pana, gdyż...
– Oho – przerwał traper. – Czy nie zapłaciłem, ile trzeba?
– Być może – zawiadowca wzruszył ramionami.
– Czy noszę porwane łachmany?
– No nie, ale mniemam...
W tej chwili maszynista dał znak, że zamierza ruszać.
– Moi panowie – von Ravenow podniósł głos. – Proszę kończyć sprawę. Żądam ukarania tego bezczelnego człowieka.
– Bezczelny?! – zawołał Sępi Dziób. – Czy chcesz znowu oberwać?!
– Spokój! – krzyknął zawiadowca. – Skoro pan żąda ukarania tego człowieka, muszę prosić, aby przerwał podróż, bo zeznania trzeba zaprotokołować.
– Nie mogę sobie na to pozwolić. Muszę być w stolicy o oznaczonej godzinie.
– Przykro mi, ale obecność pana jest niezbędna.
– Czyż mam przez tego draba tracić czas?! Nie uważam zresztą za konieczne sporządzanie protokołu tu na miejscu. Po prostu wsadźcie tego typa do aresztu i przesłuchajcie, a akta prześlijcie do Berlina, aby uzupełnić moimi zeznaniami. Adres mój znajdzie pan na wizytówce.
– Do usług, wielmożny panie. Urzędnik podszedł do drzwi przedziału.
– Wysiadaj pan! – rozkazał traperowi. Jest pan aresztowany.
– Do licha, muszę jechać do Berlina podobnie jak ten hrabia!
– To mnie nie obchodzi.
– On ponosi winę za zajście.
– Wkrótce się przekonamy. Proszę wysiadać!
– Ani mi się śni!
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.