- W empik go
Ród Rodrigandów. Jego Królewska Mość - ebook
Ród Rodrigandów. Jego Królewska Mość - ebook
Bohaterowie sagi rodu Rodrigandów wikłają się w kłopoty. Stają się więźniami doktora Hilario w klasztorze della Barbara. Mało tego – wkrótce ich współwięźniem staje się sam Pablo Cortejo – bandycki przywódca. Następnie przenosimy się do Berlina, gdzie oficer Kurt Unger udaremnia spisek zawiązany przez emisariuszy Rosji, Austrii i... pirata Landolę!
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7903-319-5 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Doktor Hilario niespokojnie przemierzał pokój tam i z powrotem.
– Być może, palnąłem dziś największe w życiu głupstwo – mruczał do siebie. – Zdradziłem tajemnicę. Czy wyjdzie mi to na korzyść?
Wtem cicho zapukano do okna. Otworzył je i wyjrzał. Na dworze stał jakiś mężczyzna.
– Kto tam? – zapytał ostro.
– To ja, stryju.
– Manfredo? Już idę.
Otworzył boczną furtkę i wpuścił bratanka.
– Nie oczekiwałem ciebie – powiedział. – Czy masz coś ważnego?
– Tak, nawet bardzo.
– Chodź ze mną do pokoju!
Przez pewien czas przypatrywał się młodemu mężczyźnie.
– Skąd przybywasz? – spytał wreszcie.
– Z hacjendy del Erina.
– Dlaczego stamtąd? Przecież wysłałem cię do stolicy, abyś odszukał kogoś z werbujących dla Corteja.
– Byłem tam, stryju. Udało mi się spotkać jednego z jego ludzi. Powiedział, że Cortejo przebywa w hacjendzie del Erina. Zaciągnąłem się wraz z innymi i wyprawiono mnie tam.
– Po co zatem tu przyjechałeś?
– Proszę, abyś wyświadczył przysługę Cortejowi, o ile oczywiście zechcesz. Potrzebne mu schronienie. Jest zbiegiem.
Zdziwienie odmalowało się na twarzy starca. Manfredo poinformował go w paru słowach o fatalnych przygodach Corteja, zdobyciu hacjendy przez Miksteków oraz powrocie hrabiego Fernanda i jego przyjaciół.
– Nie mam czasu, aby wszystko ci dokładnie opowiedzieć. Uwierz mi jednak, że przeżyliśmy wiele okrutnych dni i że z całą pewnością zarządzono za nami pościg. Z ogromnym trudem uratowaliśmy córkę Corteja, której groziło poważne niebezpieczeństwo.
– A więc i ona jest z wami?
– Tak. Cortejo, Josefa, Grandeprise, którego ongiś wyleczyłeś, i pewien Meksykanin.
– Gdzie są?
– Niedaleko. Przyszedłem tu sam, aby się dowiedzieć, czy skłonny jesteś przyjąć Corteja.
Doktor przechadzał się zamyślony po celi.
– Co za przypadek! Oczywiście przyjmę. Przyprowadź go!
Manfredo wyszedł i niebawem wrócił z Cortejem. Na skinienie stryja wyszedł ponownie, zostawiając ich samych.
Cortejo stał przy drzwiach. Ukłonił się i z nieufnością przyglądał się starcowi. Ten zaś zmierzył przybysza spojrzeniem od stóp do głów i zapytał:
– Cortejo to pańskie nazwisko, senior?
– Tak.
– Jest pan owym Cortejem, który służył u hrabiego Fernanda Rodrigandy?
– Zgadza się.
– Witam pana. Proszę usiąść.
Cortejo usiadł, Hilario jednak stał i nie spuszczając z gościa przenikliwego spojrzenia mówił dalej:
– Bratanek powiedział mi, że szuka pan na pewien czas schronienia. Jestem gotów udzielić go panu.
– Dziękuję. Ale czy będę tu bezpieczny? Nikt się o tym nie dowie?
– Ma pan powody do obaw?
– Niestety Czy zna pan moje koleje losu?
– Wiem, że zabiegał pan o fotel prezydenta.
– Właśnie. I z tego powodu wygnano mnie z kraju.
– Francuzi?
– Właściwie to cesarz Maksymilian: ale on nic nie uczyni bez zgody Francuzów. Nie chcąc rezygnować z kandydowania, wyruszyłem na północ, gdzie zamierzałem zgromadzić swoich popleczników. Znienacka napadnięto na mnie w hacjendzie del Erina. Rozgromiono moich ludzi i jestem pewien, że zorganizowano pościg.
– U mnie będzie pan całkowicie bezpieczny. Ten stary klasztor ma tyle jaskiń, korytarzy i podziemi, że można tu ukryć tysiące ludzi.
– To znakomicie! Zwłaszcza że w mieście są Francuzi, o czym się przed chwilą dowiedziałem. Poznaliby mnie na pewno.
– Nie powinien się pan niczego obawiać. Juarez rozbroił Francuzów. Będą więc zadowoleni, jeżeli pozwoli im spokojnie wyjechać. Co się tyczy wynagrodzenia...
– Jestem bogaty – przerwał mu Cortejo.
– Co to za bogactwo? Cortejo się speszył.
– Dlaczego pana to interesuje?
– Nie ze względów osobistych, bo zrzekam się zapłaty. Chcę jednak poznać pańską sytuację i powiązania, aby wiedzieć, w czym mógłbym być przydatny.
– Dziękuję. Ale niech mi pan powie, czemu zawdzięczam takie zainteresowanie moją osobą?
– Dowie się pan wkrótce. A teraz ponawiam pytanie: co to za bogactwo?
– Zarządzam majątkiem hrabiego Rodrigandy. Nieokreślony uśmiech pojawił się na twarzy doktora:
– To znaczy, że zagarnął pan majątek hrabiego? Cortejo zmieszał się.
– Tego nie chciałem powiedzieć.
– Nie obchodzi mnie, co pan chciał powiedzieć. Rozpatruję tylko fakty. Zresztą, stracił pan stanowisko. Nie mógłby mnie zatem senior wynagrodzić.
– Mam pieniądze! I to dużo! – Cortejo zląkł się, że doktor go nie przyjmie. – Są dobrze schowane. Musiałem być przygotowany na wszelką ewentualność.
– A więc ukrył pan część bogactw hrabiego? Odpowie pan za to!
– Co to ma znaczyć?
– To chyba jasne, że hrabia Fernando udzieli panu dymisji.
– Co?! – wykrzyknął Cortejo. – Hrabia już dawno nie żyje!
Doktor znowu się uśmiechnął.
– Sam pan w to nie wierzy. Wie pan równie dobrze jak ja, że don Fernando żyje.
Krew uderzyła do głowy Corteja.
– Kto panu o tym powiedział?
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.