Rodzinne sekrety - ebook
Rodzinne sekrety - ebook
Potentat finansowy Javiero Rodriguez jedzie do Aten na otwarcie testamentu ojca. Przyjeżdża tam też zarządzająca majątkiem ojca Scarlett Walker. Javier od dawna kocha Scarlett i nie może zrozumieć, dlaczego ona – choć odwzajemnia jego uczucia – nie porzuciła pracy i nie została z nim. Teraz dowiaduje się, o jak wielu rodzinnych sprawach nie miał pojęcia. Najbardziej jednak zaskakuje go fakt, że za chwilę sam zostanie ojcem…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7421-0 |
Rozmiar pliku: | 594 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wody odeszły.
Wystraszona Scarlett Walker myślała, że okaże się to nieprawdą, jeśli odwróci wzrok. Wpatrywała się w haczyk na tylnej stronie drzwi kabiny toaletowej, gdzie wisiała jej torebka, modląc się, by przypuszczenia okazały się błędne.
Wiedziała jednak, co się stało. Trudno się pomylić w takim wypadku. Ale to się miało zdarzyć w następnym tygodniu w willi na wyspie, gdzie mieszkała przez ostatnie sześć lat. Albo w poprzednim, gdy czuwała przy łóżku pracodawcy. W każdym innym czasie, ale nie teraz.
Daremne życzenia. Właściwie powinna przewidzieć, że tak się stanie. Była zbyt podekscytowana przed wejściem na salę, gdzie miała się spotkać z małą, lecz bardzo nieprzewidywalną grupą osób, do której należał między innymi ojciec jej dziecka. To najwyraźniej przyspieszyło poród.
Co Javiero Rodriguez na to powie?
Wydawał się silny, energiczny i onieśmielający, zanim jeszcze się z nim przespała. Przez dziewięć miesięcy z lękiem oczekiwała chwili, kiedy w końcu zobaczy go znowu. A teraz powinna szybko jechać do szpitala. Przynajmniej nie będzie musiała spotykać się z nimi wszystkimi. A więc była uratowana!
Ale jak wyglądało jej życie? Pomyślała o swojej rodzinie. Gdyby tylko mogli coś zepsuć, to z pewnością by to zrobili. Nie chciała być taka, jak oni. Miała ochotę siedzieć w toalecie i płakać. Nie było jednak na to czasu. Zdesperowana, wyciągnęła telefon z torebki i wysłała wiadomość do najlepszej przyjaciółki, Kiary: „Wody mi odeszły. Pomocy!”.
Podciągnęła spódnicę. Zmoczyła się tylko ciążowa bielizna i jeden but. Zdjęła więc niezbyt seksowne bawełniane majtki z rozciągliwym przodem i wrzuciła je do kosza na śmieci. Nie będą już potrzebne.
Roztrzęsiona, wysunęła się z kabiny i wzięła z półki stos złożonych ręczników papierowych. Na szczęście w toalecie było pusto. Wróciła do kabiny i zamknęła drzwi, po czym zaczęła wycierać podłogę i szybko doprowadzać się do porządku.
Przypominała sobie, jak lekarz mówił, że teraz poród może nastąpić „w każdej chwili”. Do tej pory to do niej nie docierało. Ale czy naprawdę myślała, że dziecko będzie tkwiło w niej bez końca?
Tyle się działo, że poprzestała na dbaniu o zdrowie podczas ciąży, nie zastanawiając się, co będzie dalej. Nie wyobrażała sobie chwili, w której dziecko wreszcie przyjdzie na świat.
Nie miała czasu na myślenie o porodzie przy takiej masie spraw do załatwienia, związanych z pogrzebem Nika i zarządzaniem jego majątkiem. Potem w Paryżu miała się odbyć wystawa Kiary. Scarlett obiecała jej pomóc w ułożeniu przemowy na otwarcie i łudziła się, że jakimś cudem uda jej się pojechać. Coś jej się chyba poplątało. Termin porodu wypadał za dwa tygodnie, a do Paryża planowała lecieć za trzy.
Zaprzeczanie rzeczywistości wydawało się wspaniałą metodą do czasu aż… przestało działać. Wydarzyło się to właśnie w chwili, gdy stała na ręcznikach papierowych, czekając na odzew od Kiary, i starając się nie myśleć, jak Javiero zareaguje, kiedy się o wszystkim dowie.
Nie po raz pierwszy chciała cofnąć się w czasie i podjąć inną decyzję. Zastanawiała się nad odmową dalszego leczenia, na jaką zdecydował się jej pracodawca, sfrustrowana z powodu pewnych decyzji, jakie powziął w stosunku do swoich zbłąkanych synów. Być może ci dwaj mężczyźni nie zasługiwali na wyrozumiałość, biorąc pod uwagę zacięty upór, z jakim odmawiali zobaczenia się z ojcem w jego ostatnich dniach. Scarlett była jednak zmuszona wiele razy ich do tego nakłaniać.
Valentino Casale nigdy nie okazywał skłonności do współpracy, a więc nie spodziewała się od niego niczego poza odmową. Javiero miał jednak większe oddanie dla rodziny. W każdym razie chciała w to wierzyć. Ale być może było to tylko myślenie życzeniowe. Niewątpliwie jednak posiadał wielką siłę przyciągania, której Scarlett ledwo udało się oprzeć kilka razy, gdy się z nim spotkała. Wiele ją kosztowało, żeby nie dać po sobie poznać, jak na nią działał.
Zresztą pewnie zdawał sobie z tego sprawę. Był zbyt wyrafinowany i doświadczony, by nie dostrzec podziwu w oczach kobiety. Może nawet śmiał się z niej w duchu. Czyżby dlatego zbliżył się do niej tamtego dnia? Wyczuł, że przespała się z nim w wyobraźni już dziesiątki razy i marzyła o spełnieniu fantazji.
Nie spodziewała się, że to się stanie naprawdę. Spotkanie z nim było rzadkim wykroczeniem, na jakie sobie pozwoliła, wychodzącym poza ścisłe ograniczenia narzucone przez pracodawcę. Aktem jej własnej woli. Wciąż próbowała sobie tłumaczyć, po co w ogóle znalazła się w Madrycie, nie mówiąc już o tym, jak wylądowała w łóżku Javiera.
Kierowało nią ciche poczucie niesprawiedliwości. Tyle wiedziała. Czy na nią również miało wpływ podupadające zdrowie Nika? Czy w obliczu końca jednego życia chciała stworzyć nowe? A może po prostu było to potajemne pragnienie, by na koniec połączyć się z mężczyzną, z którym po odejściu Nika nie będzie już miała okazji się spotykać?
Nie przypuszczała, że Javiero poświęci jej czas po śmierci ojca. Zdawało się, jakby tolerował ją tylko z uwagi na matkę. Zawsze odnosił się do Scarlett może nie wrogo, ale… pogardliwie. Nie podobało mu się, że pracuje dla jego ojca. Nie szanował jej za to.
Nie miała pojęcia, jak Javiero zareaguje na ciążę. Może dlatego sama jej zaprzeczała. Nie spodziewała się, że ich namiętne popołudnie zmieni jej życie na zawsze… i przyczyni się do stworzenia nowego! Jednakże od chwili, gdy zaczęła podejrzewać, co się stało, a potem to potwierdziła, nie tylko rozpaczliwie zapragnęła tego dziecka, lecz także poczuła, jak dobry wpływ ma na nią fakt, że jego ojcem jest właśnie Javiero.
Ale Niko nie widział tego w ten sposób. Był twardym człowiekiem. Trudno się dla niego pracowało. Nagle stał się podejrzliwy wobec jej zamiarów. Doszło do pewnego konfliktu, gdy powiedziała mu o ciąży, a dotąd spory zdarzały się rzadko, ponieważ starała się spełniać jego polecenia.
„Pojechałaś bez mojej zgody”, zarzucał jej.
„Powiedziałam im, że umierasz, ponieważ powinni to wiedzieć”.
Upierała się przy słuszności podjętej decyzji, chociaż był na nią zły. O dziwo, swoją reakcją zdobyła sobie u niego pewien szacunek. Uznał, że jest dostatecznie silna, by zarządzać jego finansami. Uwzględnił jej nienarodzone jeszcze dziecko w testamencie, zapewniając potomkowi Javiera połowę swojego majątku, którego syn nie chciał.
Scarlett więc nie żałowała, że zaszła w ciążę, która zmieniła jej życie. Poklepała się teraz po wydatnym brzuchu, podekscytowana perspektywą ujrzenia wreszcie swojego dziecka.
Gdzie Kiara? Dlaczego nie odpowiada?
Pogrążona w rozmyślaniach, poczuła nagle dziwny tępy ból w dole pleców. Czyżby to skurcze? Oczywiście, że tak. Niemal uderzyła pięścią w ścianę i jęknęła.
Nagle główne drzwi do toalety się otwarły. Uniosła wzrok z nadzieją i już miała zawołać, kiedy nagle sobie uświadomiła, że osoba, którą dostrzegła przez szparę w drzwiach od kabiny, wcale nie ma ponętnej sylwetki Kiary ani jej kręconych czarnych włosów. Szczupła kobieta w bladej garsonce okazała się Palomą Rodriguez, matką Javiera.
Scarlett nigdy nie przeklinała, ale tym razem odchyliła głowę do tyłu i wypowiedziała bezgłośnie kilka bardzo brzydkich słów do sufitu, po czym wysłała Kiarze kolejną wiadomość. Matka Javiera wygładziła włosy i poprawiła makijaż, nieświadomie zdradzając, jak ważne jest dla niej, by wyglądała nieskazitelnie w oczach ludzi zebranych w sali, a zwłaszcza swojej rywalki, z którą walczyła niegdyś o uczucie zmarłego niedawno mężczyzny.
Scarlett musiała podjąć decyzję w ułamku sekundy. Bez względu na to, jak dalej potoczy się ten dzień, Javiero musi się w końcu dowiedzieć o dziecku. Chciała, żeby usłyszał to od niej. Jego matka szykowała się już do wyjścia z łazienki, kiedy Scarlett zawołała rozedrganym głosem:
– Señora Rodriguez? To ja, Scarlett.
Paloma przystanęła zaskoczona.
– Słucham?
– Czy Javiero czeka na panią w korytarzu?
– Tak.
– Chciałabym porozmawiać z nim na osobności… Tutaj…
Globalne ocieplenie się zakończyło i nowa epoka lodowcowa nadeszła wraz z jednym chłodnym słowem:
– Dlaczego?
Scarlett uchyliła drzwi i dostrzegła, jak wzrok Palomy pada na jej ciążowy brzuch. Oczy niemal wyszły jej z głowy.
– Muszę z nim porozmawiać – odparła Scarlett z trudem, gdy kolejny skurcz opasał jej brzuch, aż jęknęła.
Javiero Rodriguez nie był w dobrej formie, ani fizycznej, ani psychicznej, na spotkania z ludźmi. Wziął prysznic, ale się nie ogolił i zapomniał iść do fryzjera przed wyjazdem z Madrytu. Odpuścił sobie dbałość o konwenanse, co nie było w jego stylu. Przez większość trzydziestu trzech lat, jakie przeżył, usilnie trzymał się tradycji, spełniając narzucone mu oczekiwania. Musiał odbudować rodzinną dynastię, przywrócić matce dobrą opinię i umocnić własną pozycję.
Osiągnął to wszystko i jeszcze więcej, stając się potentatem na światowych rynkach finansowych i jednym z najbardziej pożądanych kawalerów do wzięcia. Słynął z uroku osobistego i inteligencji, świetnie tańczył i ubierał się bez zarzutu. Mimo to wciąż brakowało mu poczucia satysfakcji.
Musiał się z tym pogodzić. Wieczne szczęście wydawało mu się bajką, w którą ludzie z głową na karku nie wierzyli. Doświadczył w życiu niemocy i beznadziei, wynikających z kłopotów finansowych. Miał ojca, który go poniżał i zawiódł, nie pomagając wydostać się z dołka. Posmakował też żalu, gdy umarł jego ukochany dziadek. Wszystko to go nauczyło, że nuda to najlepsze, na co można liczyć.
Znużenie życiem stało się jednak luksusem, który go już nie bawił. Przed trzema tygodniami omal nie zginął. Stracił oko i miał blizny, które pozostaną mu już na zawsze. Wyglądał i czuł się jak potwór.
Przeczesał niespokojnie włosy, wyczuwając na czaszce pod palcami tkliwą linię w miejscu założenia szwów. Wyrażał swoją frustrację, wyżywając się na bezradnych recepcjonistach i zaskoczonych kelnerach przynoszących kawę. Nie powinien tego robić. To było okrutne.
Matka jednak potrzebowała wsparcia. Trwała przy nim, gdy niemal wszyscy inni go opuścili. Wujowie i kuzyni, ludzie, którym pomagał finansowo, rzucali tylko na niego okiem i odciągali na bok swoje dzieci. Jego była narzeczona, która wpadła na idiotyczny pomysł hodowania w domu egzotycznych zwierząt, by wydać się osobą bardziej interesującą, odrzuciła go jak gorącego ziemniaka, kiedy tylko zobaczyła szkody.
Miał się z nią ożenić, chcąc ratować własną dumę. Uświadomił to sobie teraz i popadł w jeszcze gorszy nastrój. Okazał się żałosnym głupcem.
Spoglądając przez okno jednym okiem na ulice Aten, gdzie przyrzekał sobie więcej nie przyjeżdżać, marzył tylko o tym, by spalić całe to miasto. Wasza rodzina ma odziedziczyć znaczną część majątku, oznajmił prawnik ojca. Wszystkie strony muszą być obecne na otwarciu testamentu, żeby rozproszyć wszelkie wątpliwości.
Javiero nie chciał żadnych pieniędzy po ojcu. Wolałby nie zjawić się tutaj, w jego biurowcu, by wysłuchiwać opowieści o kolejnej wersji przekonań Nika na temat tego, co sprawiedliwe. Ustąpił jednak ze względu na matkę. Została potraktowana przez Nikolaia Mylonasa okropnie i zasłużyła na zadośćuczynienie. Gdyby obecność Javiera miała jej pomóc odzyskać wreszcie to, co jej się prawnie należało, oto był. Zjawił się właśnie po to.
Ale nie miał ochoty się zmuszać do okazywania dobrych manier. Jego cierpliwość była na wyczerpaniu w obliczu perspektywy słuchania o zasadach matki, jakich ojciec nigdy nie posiadał. Po raz kolejny miała dowodzić, że jej syn jest prawowitym dziedzicem Nika i to jemu należy się wszystko. A potem Evelina, siejąca intrygi kochanka ojca, pewnie znowu będzie argumentować, że jej syn, Val, jest o dwa dni starszy od Javiera, a więc to jemu powinien przypaść cały majątek zmarłego.
Wszystko dla mnie, dla mnie i dla mnie. Ten refren przyprawiał o mdłości i Javiero prawie żałował, że przeklęty jaguar go nie wykończył.
A jeśli chodzi o Scarlett… Na myśl o niej ponury nastrój opuścił go na chwilę. Zadzwoniła raz, kiedy był w szpitalu. W imieniu umierającego ojca. Matka poinformowała ją, że Javiero przeżyje, i to było wszystko, co Scarlett chciała usłyszeć. Nie miał od niej żadnych innych wieści. Nie dostał nawet kartki z życzeniami powrotu do zdrowia ani kwiatów. Nic.
Dlaczego go to obchodziło? Przed ich ostatnim spotkaniem zawsze zachowywała jak prawdziwa osobista sekretarka, rzeczowa i opanowana. Niemal chorobliwie oddana ojcu. Pojawiała się, ubrana w jedną ze swoich wąskich spódnic, z jasnymi włosami uczesanymi w kok, odsłaniającymi nieskazitelną twarz o delikatnych rysach. I doprowadzała go do szału wciąż tym samym.
Twój ojciec chce, żebym ci przekazała, że wie, kto stoi za przejęciem firmy w Niemczech, a mianowicie ty. Jest skłonny przekazać ci kontrolę nad całym swoim przedsięwzięciem, jeśli wrócisz do Aten i to poprowadzisz.
Opowiedział: Nie.
Evelina wystąpiła z prośbą o pieniądze. Niko je przyznał. To tyle, ile dostaje twoja matka. Jeśli chciałabyś z nim porozmawiać o…
Nie.
A na ostatnim spotkaniu: Nie ma już sposobów na leczenie twojego ojca. Prawdopodobnie nie przeżyje roku. Pora, żebyś się z nim zobaczył.
Nie.
Wreszcie się poddała i to było fascynujące. Nie rozumiała, dlaczego ojciec i jego pieniądze zupełnie go nie obchodzą.
Nie chcesz tego, co ci się prawnie należy? A jeśli to wszystko przypadnie Valowi?
Te słowa przyciągnęły jego uwagę. Gdyby to od niego zależało, Val mógłby przejąć cały majątek, ale matka byłaby załamana. Czy Niko naprawdę zamierza zostawić wszystko Valowi?
Scarlett zapewniła go, że nie, ale nie była to cała prawda. Przyjedź i zobacz się z nim, nalegała. Nie rozumiał, czemu go tak namawia. Przecież nie z miłości do ojca. Nigdy nie mówiła źle o Niku, ale też nigdy nie powiedziała nic dobrego.
Tkwiła w tym jakaś tajemnica. Javiero to czuł, ale i tak odmawiał prośbom Scarlett, choć go kusiło, by poznać sekret. Miał ochotę z nią pojechać, ale przysiągł, że już nigdy nie zobaczy się z ojcem ani nie odwiedzi ponownie wyspy.
Podczas ostatniej wizyty Scarlett miał poczucie nieodwołalnego końca. Wydawało mu się, że nigdy więcej jej nie zobaczy. Do ich sporów dołączyła desperacja. Napięcie zabarwione erotyzmem doprowadziło do wybuchu namiętności, które wstrząsnęło Javierem.
I zdawało się, że tylko nim. Kilka miesięcy później wciąż o niej myślał. Wyszła przed kolacją, decydując się dalej pracować dla człowieka, którego nienawidził każdą cząstką duszy. Nie pozostała z Javierem.
To działo się jeszcze wtedy, gdy nie wyglądał tak strasznie jak teraz. Czy jego blizny podziałają na nią odpychająco, gdy go zobaczy? Czy okaże mu obojętność? A właściwie dlaczego się tym przejmował? Jego oszpecenie było tylko fizyczne, natomiast Scarlett zdawała się mieć pewne wady charakteru.
– Javiero! – Głos matki zabrzmiał tak alarmująco, że aż włosy zjeżyły mu się na głowie. Odwrócił się od okna. – Wejdź tam. – Wyraźnie poruszona, wskazała na drzwi do damskiej toalety.
Poprawił opaskę na oku.
– Coś się zepsuło? Wezwę konserwatora.
– Nie. Po prostu wejdź tam, proszę.
Parsknął zniecierpliwiony, minął matkę i wszedł do damskiej łazienki. Tam przystanął nagle na widok Scarlett odwracającej się od umywalki. Drzwi się za nim zamknęły. Włosy miała upięte w kok, a twarz nieco bardziej zaokrągloną. Bluzka wystawała jej ze spódnicy, żakiet był rozpięty, ukazując…
Zamarł ze zdziwienia na widok ciążowego brzucha, a potem znowu spojrzał jej w twarz. Wystraszona patrzyła na jego potargane włosy, opaskę na oku i poranione policzki z nieogolonym zarostem. Telefon wysunął jej się z dłoni, upadając z trzaskiem na podłogę.
Próbowała dodzwonić się do Kiary, ale bezskutecznie. Wpatrywała się teraz w blade ślady po pazurach na całej twarzy Javiera, z okalającymi je punktami po niedawno zdjętych szwach. Jego ciemne włosy były dłuższe niż zwykle i potargane. Z czarną opaską na oku wyglądał jak pirat. Blizny przebiegały przez szyję, blisko tętnicy. Pewnie niewiele brakowało, by zginął. Chwyciła za brzeg umywalki, gdy zakręciło jej się w głowie na myśl, że mógł nie przeżyć ataku jaguara.
– Myślałem, że mamy się spotkać w sali na otwarciu testamentu – powiedział, spoglądając na nią ponuro.
Zacisnęła dłonie na umywalce, gdy dopadł ją kolejny skurcz.
– Zaczął się poród – wydusiła z trudem. – Dziecko jest twoje.
Kolejne zdumienie przemknęło przez jego poranioną twarz.
– I mam w to uwierzyć?
– Wody odeszły. To nieomylna zapowiedź.
– Nie to miałem na myśli, dobrze wiesz. – Wciąż był do niej wrogo nastawiony, ale jej przyspieszony oddech budził w nim niepokój. – Czy to dziecko mojego ojca?
– Nie! – Mogła się spodziewać takiego zarzutu. Niemal wszyscy podejrzewali, że jest dla Nika kimś więcej niż tylko osobistą sekretarką. Przymknęła oczy, krzywiąc się z bólu. – Nie mam teraz czasu na dłuższe wyjaśnienia. Nie ma znaczenia, czy uwierzysz mi na słowo, czy po teście na poświadczenie ojcostwa. Muszę jechać do szpitala, ale chciałam ci sama powiedzieć, że dziecko jest twoje. Tego właśnie między innymi miałeś się dowiedzieć na dzisiejszym spotkaniu…
Nigdy jej nie wybaczy. Wiedziała to już wtedy, gdy test ciążowy okazał się dodatni. Kiedy mówiła o tym Nikowi i zobaczyła, jak zaczął kalkulować. A potem brała udział w spotkaniach, na których przyszłość dziecka i jej własna została zabezpieczona. Javiero jej nie wybaczy, że ukrywała przed nim ciążę, spełniając życzenie jego umierającego ojca. Gdyby postąpiła inaczej, doprowadziłaby do sporów, z którymi Niko nie poradziłby sobie w swoim stanie zdrowia. Wiedziała, że i tak wszystko wyjdzie na jaw po jego śmierci.
– Nie dostaniesz w spadku nic – dodała bez ogródek. – Dokładnie tak, jak chciałeś. Niko podzielił swój majątek równo pomiędzy wnuki.
– Wnuki. A więc jest ich więcej.
– Tak. Ma też wnuczkę Aurelię. To córka Vala.
Na wspomnienie przyrodniego brata wzrok Javiera stał się lodowaty.
– Odkąd to Val ma córkę?
– Od chwili, gdy urodziła ją dwa lata temu jej matka, Kiara. Mieszkali razem z nami na wyspie przez drugą połowę ciąży.
– To niemożliwe. Evelina wykorzystałaby dziecko, żeby wpłynąć na ojca.
– Nie wiedziała o Aurelii. Val też na początku nie miał pojęcia. Niko nie chciał, żeby którykolwiek z was się dowiedział. To doprowadziłoby do kolejnych konfliktów, a był zbyt chory, żeby im podołać. Evelina i Paloma dostaną po milion euro, a reszta jest dla Aurelii i… – Położyła rękę na brzuchu, mając nadzieję, że mrowienie w plecach nie oznacza zbliżania się kolejnego skurczu.
– A więc to jest ten faworyt – burknął Javiero. – Niko potraktował nas tak sprawiedliwie, że ukrywał przed nami nasze własne dzieci i obciążył je po równo swoim cholernym majątkiem. Nic dziwnego, że moja matka była tak podekscytowana, kiedy stąd wyszła. Powiedziałaś jej, że dziecko Vala dostaje połowę, a ona tylko jeden milion?
– Nie.
– Stchórzyłaś. – Zaśmiał się i odwrócił głowę. – Kolejne idiotyczne zagranie Nika, aż do żałosnego końca! A ty mu wciąż pomagałaś! Wiedziałaś o tym wszystkim, kiedy przyjechałaś wtedy do Madrytu.
Jego pogarda była ciosem w samo serce.
– Nie mam teraz czasu się tłumaczyć – odparła ze łzami w oczach, wątpiąc, czy Javiero ją zrozumie. Nienawidził jej. Czuła to. – Muszę jechać do szpitala. – Spojrzała na telefon leżący na podłodze. – Kiara miała asystować przy porodzie. Czy możesz się z nią skontaktować? Nie odpowiada na moje wiadomości.
– Matka dziecka Vala ma ci pomagać przy porodzie?
– Nie uwłaczaj im. Aurelia to niewinne dziecko, a Kiara to moja najlepsza przyjaciółka. – Właściwie jedyna. Lepsza niż siostra, ponieważ same wybrały się nawzajem. – Możesz nienawidzić Nika i Vala, jeśli chcesz, ale nie próbuj atakować Kiary.
Javiero uderzył nagle pięścią w marmurowy blat przy umywalce.
– Spójrz na mnie. Czy to naprawdę moje dziecko?
Jego piękne zielononiebieskie oczy zawsze ją fascynowały. Teraz zostało tylko jedno. Umierała z rozpaczy, gdy dowiedziała się o ranach, jakie odniósł. Tak bardzo chciała wtedy do niego pojechać. Gdyby nie przeżył…
– Tak, twoje – wydusiła.
Parsknął, odsuwając się od niej z pogardą.
– Uwierzę ci warunkowo, ale wolałbym, żeby to potwierdził test. A jeśli to moje dziecko, to nie pozwolę, żeby przyszło na świat zbrukane przez tego bękarta, Vala. Zabiorę cię do szpitala. Chodźmy.