Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość

Rok komety - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 listopada 2025
20,19
2019 pkt
punktów Virtualo

Rok komety - ebook

Po krawędzi ciemnego nieba przelatuje kometa. Zaledwie ślad w przestrzeni, drobina światła, która mija nas obojętnie. A jednak człowiek patrzy, czeka i wierzy, że to coś znaczy. W kosmosie wszystko jest chwilą: gwiazdy gasną, planety milczą, a miłość próbuje ocalić siebie w jednym spojrzeniu, w jednym oddechu, w nieudanej próbie powiedzenia „zostań”. To są wiersze o tym, że jesteśmy pyłem, ale pyłem, który pamięta. Pyłem, który kocha…

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8431-873-7
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kometa

Bezchmurne niebo szemrze zadumą,

a nad głowami — warkocz komety.

W ciemności żarzą się papierosy,

gdy ja ci powierzam swoje sekrety.

Warkocz komety taki uroczy,

choć ledwo go widać na firmamencie.

Chciałabym dłoń twoją, ciepłą,

trzymać w takim doniosłym momencie.

Chciałabym w oczach twoich się przejrzeć,

zanim w nie zajrzy Księżyc, już w pełni.

Lecz wciąż samotność chwyta za serce,

bo tylko kochając, jesteśmy zupełni.

Kometa piękna, a cisza nad stawem

już otuliła świat bez euforii.

I więcej to się już nigdy nie zdarzy,

przejdziemy w końcu i my — do historii.

Zostaje tylko żal…Filiżanka dla nieobecnych

Filiżanka dla nieobecnych stoi na stole,

rozchodzi się zapach marzeń i snów.

Jej smak przywołuje wspomnienia zdarzeń

i żal z powodu niewypowiedzianych słów.

Filiżanka dla nieobecnych stoi na stole,

za szybą pada, coś stuka w oddali.

Spoglądam na krzyż stojący przy drodze,

tam się od wczoraj nowy znicz pali.

Filiżanka dla nieobecnych wciąż stoi na stole,

nikt się nie przyśnił, kawa jest już zimna.

Robi się chłodniej, zakładam swój szal

i odchodzę w mrok, choć nie powinnam.

Kawa dla nieobecnych wystygła już dawno,

a ja pośród mogił szukam przyjaciela.

I razem w strugach deszczu prowadzimy dysputy,

próbując się pochylić nad sensem istnienia.

Wracam. Parzę usta swoją mocną kawą,

odkładam okulary, bo już wszystko ciąży.

I notuję w zeszycie myśl melancholijną:

„Kochaj, kochaj ludzi… Może jeszcze zdążysz”.Nawet gdy się zgubisz…

Nawet gdy zgubisz się w chaosie zdarzeń,

nawet gdy zniknie stopy twej ślad,

odnajdę cię pod wzburzonym niebem,

choćbym przemierzyć miała cały świat.

Podążać będę bez zbędnych map,

prowadzić mnie będzie przeczucie końca.

Nocą zamierzam dotykać gwiazd,

za dnia obrócę twarz w stronę słońca.

A gdy cię znajdę, a znajdę przecież,

ty roześmiany wybiegniesz na spotkanie

i zacytujesz słowa znanego klasyka:

czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

Otworzysz szeroko oczy i ramiona,

wnet podarujesz bukiet białych frezji,

odpowiedź scałujesz z moich wąskich ust,

chociaż nie bardzo znam się na poezji.Sierpień

Lubię sierpień, pocałunki chłodnych nocy,

wtedy lasy zapominają o gorącym lecie.

Gdy objawia się niebo spadających gwiazd,

szepczę życzenia: pierwsze, drugie, trzecie.

Wokół rozległa cisza: bezsenna i pusta,

dąb wielki od owoców ugina koronę.

Obłoki srebrzyste tańczą gdzieś w oddali,

a wszechświat mruży swe oczy zamglone.

Miłość i nienawiść, przyjaźń i samotność

rozlały się nad głową zmęczoną długą drogą.

Wyciągam puste dłonie w stronę gwiazd odległych,

lecz one moich marzeń już spełnić nie mogą.Melancholia

Pada deszcz. Szary świat

gdzieś umyka ci we mgle.

Stoisz tam. Patrzysz w dal,

jakbyś była w cudzym śnie.

Koty śpią. Miasto drży,

bo od dawna wiary brak.

Myśl wędruje hen wysoko,

gdy ci niebo daje znak.

Nagle łza. Czy to źle,

że uczucia jeszcze masz?

Choć już pionków coraz mniej

jeszcze wciąż wytrwale grasz.

Pada deszcz. Mokniesz znów

wśród samotnych starych drzew.

W żyłach wciąż pulsuje coś,

lecz najczęściej jest to gniew.

Koty śpią. Słońce zaszło.

Wtulasz się w ten stary koc.

Usta szepczą już gorliwie:

niechaj stanie się znów noc.

Nagle łza. Gwiazd nie widać,

przykrył je dziś całun z chmur.

Gdy wyciągniesz rękę w górę,

wnet okryje też twój ból.Onkorejs

Zaczynasz onkorejs,

choć nie jesteś wprawionym kapitanem -

raczej marynarzem,

co zgubił w roztargnieniu

pomyślne wiatry.

Wokół spokojna toń badań,

czerwone chemiczne morze

i paciorki różańca wokół palców

jak subtelna rafa koralowa,

która czasem drży.

Ludzie odchodzą i przychodzą,

krzyczą, płaczą, zaciskają pięści,

a ty poprawiasz na bakier czapkę

i wpatrując się w gwiazdę — przewodniczkę łodzi,

łagodnie intonujesz pieśń życia.

Zaczynasz onkorejs,

a Los rozpoczyna odliczanie:

cztery

trzy

dwa

jeden

zero

zero

zeroOstatecznie

tyle hałasu o jeden oddech

tyle wysiłku o jedno bicie serca

a ostatecznie

śmierć jest tajemnicą

roztacza swój czarny płaszcz

rzuca złowrogi urok

i w końcu zapada cisza

a nad tą ciszą

unosi się tylko miłość

skrzydła ma połamane

więc bywa niezdarna

ale umie pomieścić wszystko w jednym zdaniu:

jesteśmy pyłem we wszechświecie

ale pyłem kochającym i kochanym

i to jest dobre

i to jest pocieszające

amenWiem — boisz się

wiem - boisz się

ostrożność jest wskazana

wszak to co było niegdyś czarne

dziś się mieni tysiącem odcieni

i nie wiadomo już

czy szukając czterolistnej koniczynki

nie spotkasz czarnego kota

wiem - boisz się

ale czyż najpiękniejsze momenty

nie są wynikiem rzucenia się w wir zdarzeń

gdzie wolność i miłość to jedno

wiem — boisz się

niebo błękitne nad nami

poprzecinane obłokami szczerości

a ty powstrzymujesz moją dłoń

która otwarta jest

lecz nikt nie chce z niej wróżyć

wiem — boisz się

a co ja mam powiedzieć?Niepoetyckie czasy

Gdzie świat żyje w niepoetyckich czasach,

tam but wojskowy rozgniata poziomki.

A tutaj dobry człowiek patrzy na bociana,

kropki na skrzydłach liczy u biedronki.

Gdy świat wraz z nurtem nienawiści płynie,

gdy piaski pustyni kryją coraz nowe kości,

tutaj dobry człowiek zachwyca się motylem

i trzyma się kurczowo tej swojej miłości.

Gdy świat się dwoi i troi, i zbroi na potęgę,

gdy rakiety łupią czyjeś serca na drzazgi,

tutaj dobry człowiek parzy smaczną kawę

i szuka przeznaczenia spoglądając w gwiazdy.

I nigdy nie wiadomo, co los w końcu przyniesie

dobremu człowiekowi, gdy wędkuje nad jeziorem.

Bo nagle ten, co był przyjacielem zacnym

w jednej niemal chwili staje się potworem.

To historia dobrze znana od zarania dziejów:

człowiek człowiekowi może dać tak dużo:

zdepcze go lub wzniesie na skrzydłach nadziei,

zrosi ciepłym deszczem lub zadręczy burzą.Ten, kto kocha

Ten, kto kocha, nie jest tym, co umrze.

Choćby w twym pokoju wszystkie kwiaty zgniły,

choćby prochy rozsypano na cztery strony świata -

nie zapomnę z tobą ani jednej chwili.

Ten, kto kocha, nie jest tym, co umrze.

Choćby ślad po tobie rozmył się w alejce,

choćby zmieniano twoje słowa, gesty -

nie zapomnę nigdy, jak ciepłe miałeś ręce.

Ten, kto kocha, nie jest tym, co umrze

i choćby świat wciąż pędził przed siebie,

mój zatrzyma się zupełnie, kiedy zamkniesz oczy,

bo to miłość jest — wszystko, chociaż tak niewiele…Oto cała ja

kiedyś

chciałam patrzeć na góry

w słońcu i w mroku

a nawet

pod parasolem z gwiazd

chciałam patrzeć na morze

wzburzone jak krew

i kołysane ramionami niewiedzy

chciałam patrzeć na zachód słońca

na jednej z egzotycznych wysp

a potem na pustkowiu

marznąć tuż po zmierzchu

a teraz

chcę tylko patrzeć w twoje oczy

w nich podróż życia

w nich wczoraj dziś i jutro

w nich…

ja?

jaWzruszenie

Zięba nuci wiosenną pieśń,

pająk rozstawia subtelne sidła,

krople utkały wilgotną koronę,

ja jestem tu, gdzie zawsze powinnam.

Sójka podkrada złote nasiona,

kwiczoł do gniazda zbiera gałęzie,

gwiazdom nadaję poetyckie nazwy

i jest tak dobrze, że lepiej nie będzie.

Kawa się parzy, herbata stygnie,

kolejny dzień wśród deszczu umyka,

przede mną las otwiera powoje

— w nim najpiękniejsza na świecie muzyka.

A wokół ludzie dobrzy, uczynni
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij