Rola dla dobrej aktorki - ebook
Rola dla dobrej aktorki - ebook
Mia Caldwell zostaje zaproszona na przesłuchanie do szefa nowej wytwórni filmowej. Idzie pełna nadziei na ciekawą rolę, lecz propozycja Damiana Delgady zaskakuje ją. Damian oferuje jej dwieście tysięcy funtów za to, że pojedzie z nim na przyjęcie do jego rodzinnego domu w Monte Cleure i będzie udawała, że jest w nim zakochana. Ale to jeszcze nie koniec zadania. Damian musi odnaleźć w domu swojej matki ukryte przez brata ważne dokumenty. Liczy na to, że Mia mu w tym pomoże…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7923-9 |
Rozmiar pliku: | 670 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mia Caldwell spojrzała na nijaki budynek w centrum Londynu, a potem dwukrotnie sprawdziła adres, jaki jej podano. Nigdy nie słyszała o Klubie Giroud, ale zwyczajne czarne i lekko podniszczone drzwi nie przypominały żadnego z wejść do klubów, jakie wcześniej widywała. Adres się zgadzał i aplikacja na telefonie wskazywała, że to właściwie miejsce. Nacisnęła więc dzwonek i czekała, starając się opanować zdenerwowanie.
Poprzedniego wieczoru po zakończeniu spektaklu znajdowała się w maleńkiej garderobie, którą dzieliła z innymi aktorkami, kiedy zadzwonił jej zazwyczaj bezużyteczny agent. Nie rozmawiała z Philem od ponad miesiąca, a to, że się odezwał, wydało się niemal tak nieoczekiwane jak wieści, które przekazał. Została zaproszona na przesłuchanie u szefa nowej wytwórni sztuk teatralnych, zamierzającego wystawić objazdowe przedstawienie na południu kraju.
Dziwne było jedynie, że przesłuchanie miało się odbyć następnego ranka w prywatnym klubie, a nie w teatrze. Poza tym Phil zapomniał spytać o nazwę wytwórni, tytuł sztuki i wysokość wynagrodzenia. Powinna chyba pomyśleć o zmianie agenta.
Jej obecny kontrakt dobiegał końca i nie miała na razie żadnych kolejnych propozycji, postanowiła więc iść na spotkanie. Gaża z pewnością nie mogła być mniejsza od tej, którą teraz dostawała. Gdyby dopisało jej szczęście i sztuki odbywałyby się w większych teatrach, mogłaby nawet zarobić więcej. Może wtedy udałoby jej się coś zaoszczędzić. Bojler w mieszkaniu wydawał złowieszcze dźwięki za każdym razem, kiedy go włączała, wilgoć przechodziła przez ściany i nie było żadnej szansy, żeby jej samochód przeszedł przez kolejny przegląd techniczny. Nie miała na to wszystko pieniędzy.
Drzwi wreszcie się otwarły. Mężczyzna wielki jak góra, z przetłuszczonymi włosami do ramion i przyciasnym garniturze, stanął w progu i spojrzał na nią z twarzą bez wyrazu.
– Czy to Klub Giroud? – spytała, gdy się nie odezwał.
– A pani to kto?
– Mia Caldwell.
– Jakiś dowód tożsamości?
To też było coś nowego. Nikt dotąd nie prosił jej na przesłuchaniu o żadne dokumenty.
Mężczyzna obejrzał dokładnie jej prawo jazdy, burknął coś, po czym je oddał i się odsunął, pozwalając jej wejść.
– Proszę za mną.
Zawahała się przez chwilę, wchodząc do korytarza, obskurnego i nijakiego jak reszta budynku, i ruszyła za Wielgusem do drzwi przy drugim końcu.
Kiedy się otwarły, wytrzeszczyła oczy ze zdumienia i na moment przystanęła, rozglądając się wokoło. Wnętrze stanowiło całkowite przeciwieństwo obskurnego wejścia. Nie miała jednak okazji przyjrzeć się bliżej pięknie urządzonej recepcji w stylu gotyckim, ponieważ Wielgus poprowadził ją dalej przez kolejne drzwi do szerokiego korytarza, a stamtąd w górę po drewnianych schodach. Kątem oka dostrzegła kasyno, a nieco dalej bar z fortepianem. Wielgus w końcu się zatrzymał i pchnął jakieś drzwi, by weszła.
Przybrała pogodną minę, co teraz już przychodziło jej łatwo, i przekroczyła próg. Pomieszczenie było o wiele mniejsze od innych, jakie mijali, i stały w nim jedynie dwie skórzane sofy, przedzielone niewielkim stolikiem. Na jednej z nich siedział mężczyzna, czytający jakiś dokument. Spojrzał na Mię i drzwi się za nią zamknęły. Poczuła dreszcz, gdy przyglądał się jej uważnie, po czym wstał i do niej podszedł.
– Panna Caldwell? – powiedział, wyciągając rękę na powitanie. – Jestem Damian Delgado. Miło mi panią poznać.
Podała mu dłoń, którą mocno uścisnął.
– Mnie również miło pana poznać.
Rzadko się peszyła, ale w tym człowieku było coś takiego, co wprawiło ją w zakłopotanie. Był niezwykle przystojny. Wysoki jak Wielgus, ale nie tak szeroki w ramionach, niemniej świetnie zbudowany. Ubrany w świeżo wyprasowaną białą koszulę, granatowe spodnie i srebrzysty pasiasty krawat. Uwagę Mii najbardziej przyciągnęły jednak jego oczy. Miała wrażenie, jakby spoglądała w roztopiony obsydian. Gęste czarne włosy o klasycznej fryzurze okalały pięknie wyrzeźbioną twarz z wyrazistym nosem, kształtnymi ustami i ciemną, starannie przyciętą kozią bródką. W dodatku wspaniale pachniał.
– Napije się pani czegoś?
Nagle zrobiło jej się sucho w ustach i poprosiła o szklankę wody.
– Niegazowana czy musująca? – spytał.
– Niegazowana.
Podszedł do barku.
– Proszę usiąść.
Bojąc się, że zafascynuje ją także brzmienie jego głosu, a nie tylko wygląd, usiadła na sofie, naprzeciw miejsca, które wcześniej zajmował.
– Przejdźmy do rzeczy – zaproponował, otwierając butelkę z wodą. – Co pani powiedziano o dzisiejszym spotkaniu?
Przez chwilę zastanawiała się, o co mu chodzi.
– Podobno ma się tu odbyć przesłuchanie do jakiejś roli… – Przyjrzała mu się uważniej. Miał nieskazitelny wygląd, a buty tak czyste i wypolerowane, że można by się w nich przejrzeć. Nie wyglądał na dyrektora teatru. Jego nazwisko nic jej nie mówiło. Nie widziała go w żadnym czasopiśmie ani blogu teatralnym, a wiele subskrybowała. Nagle nabrała podejrzeń.
– Przykro mi, ale nie pamiętam tytułu przedstawienia – dodała.
– Bo nie chodzi o żadne przedstawienie.
– Co takiego?
Postawił szklankę z wodą przed nią na stoliku i usiadł z powrotem na sofie po drugiej stronie.
– To przesłuchanie to tylko pretekst. Potrzebuję aktorki, żeby pojechała ze mną na weekend do mojego rodzinnego domu w Monte Cleure – odparł, patrząc na nią przenikliwie.
Wypiła połowę wody, nie mogąc oderwać wzroku od jego twarzy i usiłując zrozumieć, co powiedział. Nigdy nie była w Monte Cleure, małym księstwie między Francją a Hiszpanią. Powszechnie uznawanym za najbogatszy i najwspanialszy kraj na świecie, gdzie mogli się osiedlać jedynie najzamożniejsi.
– Jeśli zgodzi się pani na moją propozycję, gotów jestem zapłacić dwieście tysięcy funtów i pokryć wszystkie wydatki.
Zaniemówiła z wrażenia. Ta astronomiczna kwota była dziesięć razy większa od jej zarobków z całego zeszłego roku.
– Chce mi pan zapłacić dwieście tysięcy funtów?
Skinął potakująco głową.
– To mnóstwo pieniędzy. Co miałabym za to zrobić?
– Pewne szczegóły możemy omówić po dojściu do porozumienia, ale głównie chodzi o odgrywanie kobiety, która jest we mnie zakochana.
Mia miała już dwadzieścia cztery lata i przeżyła niejedno, ale ta sprawa wydała się tak nieprawdopodobna, że aż trudno było w nią uwierzyć. Wypiła resztę wody, próbując rozjaśnić umysł. Gdyby Delgado nie miał tak poważnej miny, pomyślałaby, że to żart i jest nagrywana przez ukrytą kamerę.
– Chce mi pan zapłacić za udawanie pańskiej dziewczyny przez weekend przed rodziną, czy tak?
– _Si_. Ale w moim świecie używa się raczej określenia „partnerka” lub „kochanka”, a nie „dziewczyna”.
Spięła się jeszcze bardziej. Kochanka…? Otrząsnęła się nagle ze stuporu.
– Czy mam mieszkać z panem w jednym pokoju, kiedy tam będziemy?
– I spać w jednym łóżku – odparł z niewzruszoną winą. – Moja rodzina musi uwierzyć, że traktujemy się serio.
Wstała szybko, zdegustowana.
– Chyba wziął mnie pan za kogoś innego. Jestem aktorką, a nie dziewczyną do towarzystwa.
– Dobrze wiem, kim pani jest, panno Caldwell. Potrzebuję właśnie aktorki. Wymagam oddania i okazywania uczuć jedynie w obecności innych. Za zamkniętymi drzwiami ten związek będzie jedynie platoniczny.
– Nie będę spała w jednym łóżku z obcym mężczyzną, który jest dwa razy większy ode mnie. Nie mam zamiaru wierzyć panu na słowo, że nic się nie stanie. Nie ma mowy. Nie jestem na sprzedaż. Proszę znaleźć kogoś innego.
Wzruszył ramionami, układając w wieżyczkę długie, wypielęgnowane palce.
– Nie chcę nikogo innego. Czy pani wie, kim jestem?
Podeszła do drzwi i położyła dłoń na klamce.
– Nie. I nie obchodzi mnie to. Do widzenia, panie Delgado.
– Zanim odrzuci pani moją propozycję, proszę się o mnie czegoś dowiedzieć. Przekona się pani, że przyjęcie mojej oferty to coś więcej niż tylko korzyści materialne. Pomoże to pani w karierze. – Widząc jej nagłe zaciekawienie i wahanie, dodał: – Niech pani zajrzy do internetu i przeczyta coś o mnie.
Nie po to zadał sobie tyle trudu w poszukiwaniu idealnej kandydatki, żeby teraz wypuścić ją z rąk. Czas uciekał. Za niespełna trzy tygodnie rodzinna firma, której poświęcił całe dorosłe życie i którą kierował, zostanie mu odebrana, a jego reputacja zrujnowana, jeśli nic nie zrobi. Zresztą sama firma też by podupadła. Żeby temu przeciwdziałać, potrzebował zgody Mii i to jak najszybciej. Był pewien, że zaproponowanie jej dwustu tysięcy funtów wystarczy, żeby skłonić ją do podjęcia decyzji.
Mia Caldwell, znana wcześniej pod nazwiskiem Clarke, miała kłopoty ze znalezieniem pracy od czasu ukończenia szkoły teatralnej przed trzema laty. Jej głównym źródłem zarobków był prowincjonalny zespół teatralny, wystawiający swoje sztuki na mniejszych scenach Wielkiej Brytanii, natomiast w okresach posuchy pracowała w kawiarni. Z pewnością marzyła o wielkim przełomie w swojej karierze.
Powoli włożyła rękę do najnędzniejszej torebki, jaką kiedykolwiek widział, i wyciągnęła telefon.
– Jak się pisze pana nazwisko?
Przeliterował je, po czym oparł się na sofie, i patrzył, jak Mia przegląda informacje na jego temat. Oparła się o drzwi i przebiegała szybko wzrokiem po ekranie telefonu, z coraz większym zdumieniem i niedowierzaniem.
Wiele się natrudził, żeby znaleźć odpowiednią kandydatkę. Kazał swojemu prawnikowi sporządzić listę pięknych i potrzebujących pieniędzy aktorek z Londynu, które miały zadatki na wielką karierę. Wspomniał też o pewnym dodatkowym wymaganiu. Otrzymał portfolio czterech aktorek, które spełniały jego kryteria. Mia Caldwell o włosach koloru miodu i inteligentnych, błyszczących niebieskich oczach od razu przyciągnęła jego uwagę. W jej wyglądzie było coś, co pasowało do jego świata. Chcąc przekonać się o jej aktorskich zdolnościach, wybrał się na sztukę „My Fair Lady”, w której grała. Przedstawienie odbywało się w najmniejszym teatrze, w jakim był do tej pory. Spodziewał się nudnego wieczoru, ale zamiast tego poczuł się zafascynowany. Mia rozświetlała całą scenę i była niezwykle przekonująca w roli londyńskiej kwiaciarka. Zabawna, wrażliwa i urocza, a w dodatku potrafiła śpiewać jak anioł. Przed przerwą po pierwszym akcie wiedział już, że znalazł własną i prawdziwą Elizę Doolittle.
Nie przypuszczał, że w rzeczywistości wyda mu się jeszcze bardziej atrakcyjna. Zdjęcia w portfolio nie ukazywały w pełni jej zalet. Miała owalną twarz, oczy w kształcie migdałów, prosty nos i szerokie wydatne usta. Do tego smukłą sylwetkę, zakrytą obecnie luźną sukienką do kolan. Z pewnością czułaby się dobrze na wybiegu dla modelek. Na scenie wydawała się większa, z bliska zaś bardziej delikatna i krucha.
O jej inteligencji, którą dostrzegł na fotografii, przekonał się też osobiście. W jego świecie było wiele osób obdarzonych urodą i bogactwem, którym jednak brakowało komórek mózgowych. Mia natomiast miała wspaniały wygląd i inteligencję, ale mało pieniędzy. Właśnie kogoś takiego potrzebował. Zadanie, jakie zamierzał jej powierzyć, wymagało czegoś więcej niż tylko pełnienia funkcji dekoracyjnej u jego boku.
– Zainteresowałem panią? – spytał po paru minutach, jakie dał jej na przeglądanie informacji na telefonie.
Oszołomiona zamrugała, jakby chcąc się otrząsnąć, po czym skinęła głową. Z pewnością ją zaciekawił, skoro wiedziała już teraz, jaki ma majątek i władzę. Zdawała sobie sprawę, że pokazując się w jego towarzystwie, ma szansę rozwinąć swoją karierę.
– To dobrze – dodał. – W takim razie proszę usiąść i dokończymy tę rozmowę.
Przysiadła z powrotem na sofie.
– Niech pani słucha uważnie – podjął, opierając łokcie na udach. – W następny weekend moja matka, Celeste, wydaje u siebie doroczne letnie przyjęcie. Przyjadą setki gości spośród najbogatszych i najsłynniejszych ludzi na świecie, ale bliska rodzina ma spędzić tam cały weekend. Przyjedziemy w piątek i rozjedziemy się w różne strony w niedzielę. Będziemy musieli pokazać się kilka razy publicznie i chciałbym, żeby była pani dostępna przez cały następny tydzień. Dzięki temu zobaczą nas razem i poznamy się na tyle dobrze, żeby ta cała historia wydała się wiarygodna. Zaopatrzę też panią we wszystko, co potrzebne.
– Co jeszcze miałabym robić oprócz udawania, że jestem w panu szaleńczo zakochana?
– Powiem to dopiero wtedy, gdy zawrzemy umowę.
Znowu spojrzała na niego podejrzliwie.
– Czy odgrywanie tej roli obejmuje jakieś czynności niezgodne z prawem?
A więc doszli do wspomnianego dodatkowego wymagania, jakie miał wobec wybranej aktorki.
– Nie, ale fakt, że była pani karana, świadczy o braku skrupułów z pani strony, a o to właśnie mi chodzi.
Zbladła.
– Skąd pan o tym wie?
– Mam możliwości dowiadywania wszystkiego.
Otworzyła usta, po czym je zamknęła, nie wypowiadając żadnego słowa.
– Pani tajemnice są u mnie bezpieczne, panno Caldwell – zapewnił. Nie obchodziła go jej przeszłość, lecz jedynie to, jak ją ukształtowała. Do odegrania wyznaczonej roli potrzebował kogoś pozbawionego skrupułów.
Nie odpowiedziała, tylko patrzyła na niego jak na ducha.
– Przyjęcie u Celeste to ważne wydarzenie w wyższych kręgach towarzyskich. Zjadą się tam dziennikarze. Pojawi się pani na zdjęciach u mojego boku, co z pewnością przyciągnie uwagę. Kwota, jaką proponuję, to dużo więcej niż dostałaby pani za sprzedawanie informacji na mój temat. W umowie, którą zawrzemy, znajdzie się zapis o poufności. To chyba zrozumiałe. Moje rodzinne interesy wymagają dyskrecji. To je odróżnia od innych instytucji finansowych. Uzyska pani dostęp do informacji, za które w prasie zapłacono by fortunę.
Nadal się nie odzywała.
– Wyłożyłem wszystkie karty na stół, a więc zgadza się pani czy nie? Potrzebuję szybkiej odpowiedzi. Jeśli jest przecząca, to może pani wyjść i sprawa się na tym zakończy. Nie wyjawiłem żadnych poufnych informacji i nie zamierzam też złośliwie rujnować pani życia.
Ostatnie słowa Damiana wytrąciły Mię z odrętwienia. Wszystko, co powiedział od chwili, gdy wspomniał o jej kryminalnej przeszłości, ledwo do niej docierało. A teraz… Czyżby jej groził?
Miała ochotę obudzić się z tego koszmaru. Uspokój się, nie panikuj, nakazywała sobie. Ten człowiek nie mógłby jej zniszczyć. W świecie teatru nieważna była jej przeszłość. W swoim zawodzie wyszłaby z tego cało, ale emocjonalnie… Każda próba zrujnowania jej życia zaszkodziłaby dwóm bliskim osobom, które kochała najbardziej na świecie. Duchy z przeszłości zostałyby wskrzeszone. Wszystko, przed czym chciała uchronić rodzinę, znowu by powróciło.
Powinna posłuchać intuicji i wyjść, kiedy jeszcze miała na to szansę, ale poszukała nazwiska Damiana w internecie i to, co tam znalazła, nią wstrząsnęło. Krezus poczułby się przy nim biedakiem. Chcąc się dowiedzieć, czemu taki człowiek jak Delgado ma zamiar zapłacić jej masę pieniędzy za udawanie jego dziewczyny, usiadła i go wysłuchała. Głupia ciekawość.
Słuchając jego wyjaśnień, miała ochotę przeprosić i wyjść, kiedy skończy. Była aktorką nie dla sławy ani pieniędzy. Wcale nie o takie ożywienie kariery jej chodziło. Nie pragnęła rozgłosu. Konsekwencje tego byłyby zbyt dotkliwe, żeby warto ryzykować. Z tego właśnie powodu grała w prowincjonalnych teatrach i nie szukała większych scen. Kochała teatr. Odnalazła go, kiedy jej świat runął, i uchroniło ją to przed załamaniem. Na scenie odnalazła nowy dom. Znała się tylko na aktorstwie. Chciała jedynie, by jej dochody stały się kiedyś bardziej regularne.
Szansa wycofania się z propozycji Damiana Delgado jednak przeminęła, zanim Mia się zorientowała. Ten wspaniały mężczyzna działał na nią zniewalająco…
– Kiedy mam dać odpowiedź? – spytała, rozpaczliwie próbując grać na czas.
– Teraz, panno Caldwell. Umowa z warunkiem poufności jest gotowa. Proszę ją podpisać lub wyjść. Przygotować się na lepszą przyszłość albo pozostać z niczym.
Spojrzała w jego obsydianowe oczy. Przystojna twarz Damiana nie wyrażała żadnych emocji. Jak można tak beznamiętnie komuś grozić?
Jeszcze przed pół godziną jego nazwisko nic jej nie mówiło. Weszła do tego budynku, nie wiedząc, że spotka zaraz jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Musiał się nieźle natrudzić, by się dowiedzieć, że miała sprawę sądową. Była jeszcze wtedy nieletnia i prawo zabraniało publikowania jej nazwiska.
Zerknął na zegarek, a potem z powrotem na Mię.
– Czas goni, panno Caldwell. Proszę dać odpowiedź albo…
– Dobrze, podpiszę to – odparła nagle. Jeśli jedynym sposobem na zapewnienie sobie dyskrecji było przyjęcie jego propozycji, to musiała się na nią zgodzić. A potem będzie się modlić, żeby rozgłos jej nie zaszkodził, a duchy przeszłości pozostały na swoich miejscach. Wolała nie myśleć, co by było, gdyby stało się inaczej.