Romans na życzenie - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Romans na życzenie - ebook
Nicole, która samotnie wychowuje syna, nie szuka męża, za to chętnie nawiąże krótki romans. Na przykład z seksownym i bogatym Griffinem, który spędza urlop w sąsiedztwie. Griffin też nie szuka żony, przeciwnie, uwielbia skakać z kwiatka na kwiatek. Pewnego wieczoru Nicole przychodzi do niego z zaskakującą propozycją...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2491-8 |
Rozmiar pliku: | 733 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– A to podglądaczka!
Siedząc w jacuzzi za domem swojego kuzyna Rafe’a, Griffin King pociągnął łyk piwa, po czym ponownie skierował wzrok w stronę niskiego ogrodzenia. Mieszkająca obok Nicole Baxter raz po raz wyłaniała się z garażu z kolejnym workiem ziemi.
Była niestrudzona. Nigdy nie widział kobiety tak pochłoniętej pracą. Większość tych, które znał… Zresztą mniejsza o nie.
Poznał Nicole półtora roku temu, kiedy Rafe ożenił się z jej przyjaciółką, „Królową Ciastek” Katie Charles. Griffin uśmiechnął się pod nosem. Katie, która nadal prowadziła swój słodki biznes, zostawiła mu przed wyjazdem spory zapas wypieków. Wracając do Nicole… Niewiele o niej wiedział prócz tego, że jest rozwódką samotnie wychowującą synka i że haruje od rana do nocy. Męczyło go samo patrzenie, jak gania to tu, to tam.
A jednak nie potrafił oderwać od niej wzroku. Może dlatego, że była zakazanym owocem.
Zdjął okulary przeciwsłoneczne i położył je na brzegu drewnianej obudowy. Słońce przygrzewało, ale na jacuzzi padał cień wiązu, który rósł między oboma domami.
Kiedy Rafe z Katie wyjeżdżali w trzytygodniową podróż po Europie, zaproponował, że się do nich wprowadzi i popilnuje im domu. Własny apartament przy plaży wystawił na sprzedaż – oprowadzanie potencjalnych kupców zlecił pośrednikowi.
Ponownie utkwił spojrzenie w Nicole. Blond włosy do ramion… różowa koszulka i dżinsy niedbale obcięte tuż pod pupą… szczupłe, opalone uda… twarz muśnięta słońcem… cudowne krągłości…
Gdyby to była jakakolwiek inna kobieta, zaprosiłby ją do siebie. Ale w wypadku Nicole to nie wchodziło w grę. Z kilku powodów.
– Mamusiu!
– Oto jeden z nich – szepnął.
Trzyletni Connor był uroczym chłopaczkiem o wielkich niebieskich oczach i blond włosach. Griffin nie miał nic przeciwko dzieciom; w rodzinie Kingów było ich mnóstwo. Po prostu nie lubił zadawać się z samotnymi matkami. Skrzywiwszy się, zacisnął mocniej rękę na zimnej puszce piwa. Podziwiał kobiety, które potrafią pracować, a zarazem być matką i ojcem. Rzecz w tym, że on nie zamierzał się ustatkować, a romans z kobietą obarczoną dzieckiem zawsze się źle kończy. Przekonał się o tym na własnej skórze.
– Źle się kończy, ale czasem kusi.
– Co, syneczku?
Choćby była nie wiadomo jak zapracowana, Griffin nigdy nie słyszał cienia irytacji w jej głosie.
– Connor kopać – oznajmił chłopczyk, wymachując w powietrzu zieloną plastikową łopatką.
Griffin uśmiechnął się na myśl o ilości dołków, jakie on z braćmi wykopali w rabatkach swojej mamy. I o karach, jakie dostawali za każdą złamaną różę czy wyrwaną stokrotkę.
– Za chwilkę, skarbie. – Nicole zerknęła w stronę ogrodzenia. Griffin uniósł puszkę z piwem. Odwróciła wzrok. – Mamusia tylko wyniesie kwiatki.
– Może pomóc?! – zawołał.
– Nie chcę wyciągać cię z jacuzzi.
Parsknął śmiechem. Powiedziała to takim tonem, jakby urządzał w jacuzzi orgię.
– Zawsze mogę do niego wrócić.
– Dzięki, poradzę sobie.
– Gdybyś zmieniła zdanie, wiesz, gdzie mnie szukać.
Wzruszywszy ramionami, Nicole skierowała się do garażu. Chłopiec podreptał za nią. Nie spuszczając z nich wzroku, Griffin przysunął puszkę do ust. Wiedział, co Nicole o nim myśli: że jest leniem. Niesłusznie, to był jego pierwszy urlop od pięciu lat.
Firma ochrony ludzi i mienia, którą założył ze swoim bliźniakiem, należała do największych na świecie. Prowadzili ją razem, dopóki kilka miesięcy temu Garrett nie poślubił księżniczki Alexis z Kadrii. Obecnie Garrett kierował filią w Europie, a on biurem w Stanach.
Ale nawet pracoholicy potrzebują odpoczynku. Griffin chciał zgrać urlop ze sprzedażą apartamentu. Nie miał jeszcze pomysłu, gdzie zamieszka. Chętnie przy plaży. Chętnie w takim domu jak dom Rafe’a i Katie. Obecny apartament stał się dla niego zbyt… sterylny. Skoro Garrett wprowadził zmiany w swoim życiu, może czas, aby on również to zrobił?
Pociągnął łyk piwa. Nie, nie zamierzał pędzić do ołtarza. Wystarczą drobne zmiany: nowy dom, krótki odpoczynek od pracy. Z odpoczynkiem kiepsko mu szło. Już po kilku dniach rwał do roboty. Zaczął wydzwaniać do biura; w końcu asystentka zagroziła, że odejdzie, jeśli jej nie ufa.
Oczywiście ufał wszystkim pracownikom, po prostu nie umiał odpoczywać. Bezczynność go wykańczała. A Garrett założył się z nim o pięć stów, że nie wytrzyma trzech tygodni; że już po dziesięciu dniach będzie tkwił z nosem w komputerze.
Griffin przyłożył puszkę do policzka. Nie lubił przegrywać zakładów. Nienawidził. I dlatego wytrwa te trzy tygodnie. Wytrwa. Łatwo powiedzieć. Czym, do cholery, zajmują się ludzie, kiedy nie pracują?
Wiedział, czym sam chciałby się zająć. Powiódł spojrzeniem po szczupłym, zgrabnym ciele Nicole. Ale nie tylko dziecko go powstrzymywało, również słowa Katie, która rok temu poinformowała wszystkich nieżonatych Kingów, aby nie ważyli się podrywać jej przyjaciółki.
– Dość się biedaczka wycierpiała przez drania, którego poślubiła – rzekła, mierząc każdego z nich groźnym spojrzeniem. – Więc nie zbliżajcie się do niej, jasne? Nie chcę, żeby płakała przez któregoś z was.
Kingowie nie mieli z tym problemu, bądź co bądź świat był pełen wolnych kobiet. Griffin również obiecał nie zbliżać się do Nicole Baxter, co było łatwe, skoro unikał samotnych matek. I dotrzymał słowa, ale teraz, kiedy mieszkał tuż obok, ciągle wodził za nią wzrokiem. W dodatku był wygłodniały, bo odkąd przejął prowadzenie firmy, z nikim się nie spotykał…
Więc tak zerkali na siebie, on na nią, ona na niego. Na jej twarzy nie było irytacji, lecz zaciekawienie. Nie urodził się wczoraj; wiedział, kiedy kobieta jest zainteresowana.
Cholera, nudził się. Zazdrościł Nicole, która była w ciągłym ruchu. Nagle wyłoniła się z garażu z wielką tacą sadzonek. Widząc to, odstawił piwo. Wprawdzie twierdziła, że nie potrzebuje pomocy, ale nie mógł patrzeć, jak nosi takie ciężary. Po chwili pchnął furtkę pomiędzy działkami.
– Daj – powiedział, przejmując rośliny.
Uwolniona od ciężaru aż się zachwiała.
– Nie potrzebuję pomocy – oznajmiła. – Sama sobie poradzę.
– Już to słyszałem. Jesteś silna i niezależna. Nie potrzebujesz mężczyzny. A teraz powiedz: gdzie mam to postawić?
Rozejrzał się po ogrodzie. Spostrzegłszy worki z ziemią, ruszył w ich kierunku. Z kąpielówek spływała mu po nogach woda, słońce grzało go w plecy. Położywszy tacę na trawie, obrócił się. Nicole stała tam, gdzie ją zostawił, trzymając za rękę syna. W przeciwieństwie do swojej mamy, Connor uśmiechał się szeroko.
– Widzisz? To wcale nie jest trudne – powiedział Griffin.
– Co?
– Przyjęcie pomocy.
– Nie prosiłam o nią, ale dziękuję.
– Drobiazg.
Skierował się z powrotem do domu Rafe’a. Nicole najwyraźniej nie chciała ani pomocy, ani towarzystwa. Następnym razem, jak nuda będzie mu dokuczać, zadzwoni do biura i ponaraża się swojej asystentce.
Był prawie przy furtce, kiedy rozległo się wołanie:
– Griffin, poczekaj! – Obejrzał się przez ramię. – Masz rację, potrzebowałam pomocy. I naprawdę dziękuję.
– Nie wierzę własnym uszom. To oświadczyny?
Wybuchnęła dźwięcznym śmiechem.
– Rozejm.
Skinął głową. Oparty o furtkę przez chwilę obserwował Connora, potem znów przeniósł spojrzenie na jego mamę.
– Przecież nie walczymy.
– Może rozejm to niewłaściwe słowo – przyznała, zerkając za siebie, żeby sprawdzić, co synek robi. – Po prostu… znam Katie. Podejrzewam, że prosiła cię, abyś opiekował się mną podczas ich nieobecności.
– O nic nie prosiła.
– Serio? – spytała z powątpiewaniem.
Powiew wiatru mierzwił jej włosy. Griffin nie mógł oderwać od niej oczu.
– Okej, prosiła, ale żebym przypilnował domu. A do ciebie wręcz zakazała nam się zbliżać.
– Nam?
– Kingom.
– Żartujesz! – Na twarzy Nicole najpierw pojawiło się zdziwienie, a po chwili wyraz oburzenia.
– Słowo honoru. Kiedy wyszła za Rafe’a, powiedziała: wara od mojej przyjaciółki.
– Kto by pomyślał? – mruknęła pod nosem Nicole.
– W każdym razie nie musisz się mnie obawiać. Zagroziła, że ten, kto zlekceważy ostrzeżenie, nie dostanie więcej jej pysznych wypieków.
Chociaż kiedy stał tak blisko Nicole, gotów był z nich zrezygnować, żeby tylko przytulić jej ponętne ciało. I przytuliłby, gdyby nie była samotną matką.
Nigdy więcej ciasteczek Katie? Chyba też nie umiałaby z nich zrezygnować: Katie piekła najlepsze w całej Kalifornii. Ale świadomość, że Griffin przedkłada nad nią niekończący się zapas słodkości, nie była zbyt przyjemna.
Z drugiej strony dobrze, że poznała prawdę, bo to wiele tłumaczyło. Odkąd przyjaciółka poślubiła Rafe’a Kinga, przez jej dom przewijały się tabuny przystojnych, bogatych nieżonatych mężczyzn. I każdy z nich traktował ją, Nicole, jak młodszą siostrę.
Nie szukała mężczyzny. Na pewno nie szukała nikogo na stałe. Kto się raz sparzy, dmucha na zimne. Ale… co innego trwały związek, a co innego niewinny flirt. Lecz Kingowie nie okazywali jej żadnego zainteresowania. Teraz przynajmniej wie dlaczego. Oczywiście rozumiała, co powodowało Katie. Przyjaciółka chciała ją chronić, ale chyba przesadziła. Bądź co bądź ona, Nicole, jest dorosłą kobietą, która ma dziecko, własny dom, własny biznes.
– Nie musiała tego robić.
Griffin wzruszył ramionami.
– Troszczy się o ciebie, bo wie, jacy są faceci. Po tym, jak ją potraktował Cordell King, długo nie chciała zaufać Rafe’owi.
Tak, Nicole pamiętała tę historię. Z powodu jednego Kinga Katie przysięgła żadnemu Kingowi nie podać nawet ręki. Rafe ukrywał przed nią swoje prawdziwe nazwisko, dopóki nie straciła dla niego głowy.
– Cordell to palant.
– Zgadza się. Mimo to kobiety za nim szaleją. Nigdy tego nie rozumiałem. Mam nadzieję, że kiedyś jakaś odpłaci mu pięknym za nadobne.
– Oby.
– W każdym razie Katie chodziło o to, żeby nikt z nas cię nie skrzywdził. A ponieważ kochamy jej wypieki, wiedziała, czym nas zaszantażować.
Okej, pomyślała Nicole. Nie była zachwycona, że przyjaciółka wtrąca się do jej życia, ale nie sposób gniewać się na kogoś, kto ma jak najlepsze intencje.
– Piecze fantastycznie – przyznała.
Griffin rozciągnął wargi w uśmiechu. Poczuła mrowienie na plecach. Wszyscy Kingowie stanowili pokusę, której trudno było się oprzeć. Ale Griffin… On stanowił pokusę do potęgi trzeciej. Miał w sobie coś – może zawadiacki uśmiech, może nonszalancję – co sprawiało, że najchętniej rzuciłaby mu się w ramiona i…
Od kilku dni przyglądała mu się ukradkiem. Nic dziwnego, skoro od rana do wieczora przesiadywał prawie nago w jacuzzi, które było doskonale widoczne z jej ogrodu. Zresztą na jej miejscu każda kobieta przyglądałaby się tak seksownemu facetowi. Miał kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, dołeczek w policzku, no i wspaniały kaloryfer na brzuchu, który chciałoby się dotknąć, pogładzić…
Przystopuj, kochana, nakazała sobie w duchu. Ale nie było to łatwe, kiedy Griffin stał pół metra od niej, ociekając wodą, ubrany jedynie w kąpielówki…
– Hej, jesteś tu, czy gdzieś odpłynęłaś?
– Słucham? – Chryste, Nicole, weź się w garść! – Jestem, po prostu… – Potrząsnęła głową. – Pracuję od rana…
– Zauważyłem. – Potarł ręką brzuch.
Nicole jak zahipnotyzowana śledziła każdy jego ruch.
– Nigdy nie odpoczywasz? – Przeciągnął się leniwie. Kąpielówki osunęły się odrobinę niżej.
Nicole na moment zacisnęła powieki.
– Nie mam czasu na odpoczynek.
Prowadzenie firmy miało tę zaletę, że rano mogła pracować zarobkowo, a po południu robić dziesiątki rzeczy w domu i ogrodzie. Ale tych rzeczy ciągle przybywało, więc w weekendy też nie miała chwili wytchnienia. A przecież Connor wymagał uwagi. Zerknęła na synka. Starała się, aby wiedział, że jest najważniejszą osobą w jej życiu.
Praca, dom, dziecko… w sumie nie miała chwili wolnej, w przeciwieństwie do niektórych, co to całymi dniami wylegują się w jacuzzi.
– Connor grzebie w ziemi.
– Dzieci to lubią.
– Jesteś świetną mamą.
Zaskoczona popatrzyła Griffinowi w oczy.
– Dzięki. Staram się.
Zapadła cisza. Nicole pierwsza ją przerwała.
– Dobra, wracam do roboty.
– Do sadzenia kwiatków…?
– Najpierw czeka mnie wymiana jarzeniówki w kuchni. – Ponownie zerknęła na syna. – Mógłbyś go popilnować? Muszę przynieść drabinę z garażu.
– Po co?
– Inaczej nie dosięgnę do sufitu.
– Ja przyniosę.
– Nie… – zaczęła, ale Griffina już nie było.
Doceniała dobre chęci, naprawdę, ale od dłuższego czasu mieszkała samotnie. Nie była żadnym delikatnym kwiatuszkiem. Potrafiła udrożnić zatkany zlew, wymienić uszczelkę w kranie, zabić pająka, wynieść śmieci. Nie potrzebowała pomocy mężczyzny. Ale czy to grzech ją czasem przyjąć? – usłyszała z tyłu głowy.
Po chwili w kąpielówkach, które znów zsunęły się centymetr czy dwa niżej, i z drabiną na ramieniu Griffin wyłonił się z garażu.
– Gdzie masz nową jarzeniówkę?
– Leży przy zlewie. Ale…
– Nic się nie martw. – Posłał jej szeroki uśmiech.
Dom, który Nicole odziedziczyła po babci, był stary. Wszystko w nim było stare. Metrowej długości jarzeniówki nie dawało się wyjąć normalnie, nie wiedząc, co i gdzie trzeba przycisnąć. Nicole spojrzała na synka, który z zaaferowaną miną rozgrzebywał ziemię. Pewnie jak piraci z jego ulubionej bajki szukał zakopanych skarbów. Okej, z kuchennego okna będzie go widziała.
– Connor, nie odchodź nigdzie!
– Dobrze, mamusiu.
W kuchni Griffin rozstawił drabinę pod przepaloną jarzeniówką. Kiedy wszedł na pierwszy stopień, drabina zachwiała się. Popatrzył zdziwiony na Nicole.
– Można się na tym zabić.
– Nie – odparła, broniąc honoru dziadkowej drabiny. – Po prostu jesteś trochę cięższy ode mnie…
– Okej. – Stanął na drugim stopniu. Drabina znów się zachybotała. – Zaraz wyjmę przepaloną…
– To nie takie proste. Trzeba ją mocno pociągnąć w lewo, potem obrócić lekko w prawo i znów w lewo.
– Na miłość boską, to żarówka, a nie sejf.
– Mylisz się – ostrzegła Nicole, usiłując nie gapić się na brzuch, który znajdował się na poziomie jej oczu.
O tak. Zbyt długo żyła w celibacie, skoro sam widok gołego męskiego brzucha przyprawia ją o dreszcze. Ale, psiakość, nie była naiwna. Znała Kingów. Griffin, podobnie jak jego kuzyni, lubił kobiety, lubił z nimi flirtować, uwodzić je. Uwodzić, hm…
– Jeszcze moment. – Głos Griffina wyrwał ją z zadumy.
– Ostrożnie. Pamiętaj, najpierw w lewo…
– Co za uparte draństwo. Ale proszę, sukces! – Uniósł triumfalnie rękę z przepaloną jarzeniówką.
I nagle przez otwarte drzwi do kuchni wpadło małe jasnowłose tornado. Chłopczyk pędził tak szybko, że nie zauważył drabiny. Nicole puściła drabinę, by złapać syna. Drabina przechyliła się. Żeby nie zwalić się na ziemię, wolną ręką Griffin chwycił za oprawę oświetleniową. Wyrwał ją z sufitu.
Nicole wciągnęła z sykiem powietrze. Kawałki tynku sypały się na głowę. Connor wył. Drabina przechyliła się jeszcze mocniej. Griffin zeskoczył, trzymając w jednej ręce jarzeniówkę, w drugiej wyrwane z sufitu resztki oprawy.
Wtem rozległo się pssst, pssst, pssst. Trzy ciche dźwięki. Patrząc do góry, Nicole spostrzegła dym oraz pierwsze języki ognia.
– O Boże!
– Uciekamy! – krzyknął Griffin, błyskawicznie wyprowadzając Nicole i Connora na zewnątrz.
– A to podglądaczka!
Siedząc w jacuzzi za domem swojego kuzyna Rafe’a, Griffin King pociągnął łyk piwa, po czym ponownie skierował wzrok w stronę niskiego ogrodzenia. Mieszkająca obok Nicole Baxter raz po raz wyłaniała się z garażu z kolejnym workiem ziemi.
Była niestrudzona. Nigdy nie widział kobiety tak pochłoniętej pracą. Większość tych, które znał… Zresztą mniejsza o nie.
Poznał Nicole półtora roku temu, kiedy Rafe ożenił się z jej przyjaciółką, „Królową Ciastek” Katie Charles. Griffin uśmiechnął się pod nosem. Katie, która nadal prowadziła swój słodki biznes, zostawiła mu przed wyjazdem spory zapas wypieków. Wracając do Nicole… Niewiele o niej wiedział prócz tego, że jest rozwódką samotnie wychowującą synka i że haruje od rana do nocy. Męczyło go samo patrzenie, jak gania to tu, to tam.
A jednak nie potrafił oderwać od niej wzroku. Może dlatego, że była zakazanym owocem.
Zdjął okulary przeciwsłoneczne i położył je na brzegu drewnianej obudowy. Słońce przygrzewało, ale na jacuzzi padał cień wiązu, który rósł między oboma domami.
Kiedy Rafe z Katie wyjeżdżali w trzytygodniową podróż po Europie, zaproponował, że się do nich wprowadzi i popilnuje im domu. Własny apartament przy plaży wystawił na sprzedaż – oprowadzanie potencjalnych kupców zlecił pośrednikowi.
Ponownie utkwił spojrzenie w Nicole. Blond włosy do ramion… różowa koszulka i dżinsy niedbale obcięte tuż pod pupą… szczupłe, opalone uda… twarz muśnięta słońcem… cudowne krągłości…
Gdyby to była jakakolwiek inna kobieta, zaprosiłby ją do siebie. Ale w wypadku Nicole to nie wchodziło w grę. Z kilku powodów.
– Mamusiu!
– Oto jeden z nich – szepnął.
Trzyletni Connor był uroczym chłopaczkiem o wielkich niebieskich oczach i blond włosach. Griffin nie miał nic przeciwko dzieciom; w rodzinie Kingów było ich mnóstwo. Po prostu nie lubił zadawać się z samotnymi matkami. Skrzywiwszy się, zacisnął mocniej rękę na zimnej puszce piwa. Podziwiał kobiety, które potrafią pracować, a zarazem być matką i ojcem. Rzecz w tym, że on nie zamierzał się ustatkować, a romans z kobietą obarczoną dzieckiem zawsze się źle kończy. Przekonał się o tym na własnej skórze.
– Źle się kończy, ale czasem kusi.
– Co, syneczku?
Choćby była nie wiadomo jak zapracowana, Griffin nigdy nie słyszał cienia irytacji w jej głosie.
– Connor kopać – oznajmił chłopczyk, wymachując w powietrzu zieloną plastikową łopatką.
Griffin uśmiechnął się na myśl o ilości dołków, jakie on z braćmi wykopali w rabatkach swojej mamy. I o karach, jakie dostawali za każdą złamaną różę czy wyrwaną stokrotkę.
– Za chwilkę, skarbie. – Nicole zerknęła w stronę ogrodzenia. Griffin uniósł puszkę z piwem. Odwróciła wzrok. – Mamusia tylko wyniesie kwiatki.
– Może pomóc?! – zawołał.
– Nie chcę wyciągać cię z jacuzzi.
Parsknął śmiechem. Powiedziała to takim tonem, jakby urządzał w jacuzzi orgię.
– Zawsze mogę do niego wrócić.
– Dzięki, poradzę sobie.
– Gdybyś zmieniła zdanie, wiesz, gdzie mnie szukać.
Wzruszywszy ramionami, Nicole skierowała się do garażu. Chłopiec podreptał za nią. Nie spuszczając z nich wzroku, Griffin przysunął puszkę do ust. Wiedział, co Nicole o nim myśli: że jest leniem. Niesłusznie, to był jego pierwszy urlop od pięciu lat.
Firma ochrony ludzi i mienia, którą założył ze swoim bliźniakiem, należała do największych na świecie. Prowadzili ją razem, dopóki kilka miesięcy temu Garrett nie poślubił księżniczki Alexis z Kadrii. Obecnie Garrett kierował filią w Europie, a on biurem w Stanach.
Ale nawet pracoholicy potrzebują odpoczynku. Griffin chciał zgrać urlop ze sprzedażą apartamentu. Nie miał jeszcze pomysłu, gdzie zamieszka. Chętnie przy plaży. Chętnie w takim domu jak dom Rafe’a i Katie. Obecny apartament stał się dla niego zbyt… sterylny. Skoro Garrett wprowadził zmiany w swoim życiu, może czas, aby on również to zrobił?
Pociągnął łyk piwa. Nie, nie zamierzał pędzić do ołtarza. Wystarczą drobne zmiany: nowy dom, krótki odpoczynek od pracy. Z odpoczynkiem kiepsko mu szło. Już po kilku dniach rwał do roboty. Zaczął wydzwaniać do biura; w końcu asystentka zagroziła, że odejdzie, jeśli jej nie ufa.
Oczywiście ufał wszystkim pracownikom, po prostu nie umiał odpoczywać. Bezczynność go wykańczała. A Garrett założył się z nim o pięć stów, że nie wytrzyma trzech tygodni; że już po dziesięciu dniach będzie tkwił z nosem w komputerze.
Griffin przyłożył puszkę do policzka. Nie lubił przegrywać zakładów. Nienawidził. I dlatego wytrwa te trzy tygodnie. Wytrwa. Łatwo powiedzieć. Czym, do cholery, zajmują się ludzie, kiedy nie pracują?
Wiedział, czym sam chciałby się zająć. Powiódł spojrzeniem po szczupłym, zgrabnym ciele Nicole. Ale nie tylko dziecko go powstrzymywało, również słowa Katie, która rok temu poinformowała wszystkich nieżonatych Kingów, aby nie ważyli się podrywać jej przyjaciółki.
– Dość się biedaczka wycierpiała przez drania, którego poślubiła – rzekła, mierząc każdego z nich groźnym spojrzeniem. – Więc nie zbliżajcie się do niej, jasne? Nie chcę, żeby płakała przez któregoś z was.
Kingowie nie mieli z tym problemu, bądź co bądź świat był pełen wolnych kobiet. Griffin również obiecał nie zbliżać się do Nicole Baxter, co było łatwe, skoro unikał samotnych matek. I dotrzymał słowa, ale teraz, kiedy mieszkał tuż obok, ciągle wodził za nią wzrokiem. W dodatku był wygłodniały, bo odkąd przejął prowadzenie firmy, z nikim się nie spotykał…
Więc tak zerkali na siebie, on na nią, ona na niego. Na jej twarzy nie było irytacji, lecz zaciekawienie. Nie urodził się wczoraj; wiedział, kiedy kobieta jest zainteresowana.
Cholera, nudził się. Zazdrościł Nicole, która była w ciągłym ruchu. Nagle wyłoniła się z garażu z wielką tacą sadzonek. Widząc to, odstawił piwo. Wprawdzie twierdziła, że nie potrzebuje pomocy, ale nie mógł patrzeć, jak nosi takie ciężary. Po chwili pchnął furtkę pomiędzy działkami.
– Daj – powiedział, przejmując rośliny.
Uwolniona od ciężaru aż się zachwiała.
– Nie potrzebuję pomocy – oznajmiła. – Sama sobie poradzę.
– Już to słyszałem. Jesteś silna i niezależna. Nie potrzebujesz mężczyzny. A teraz powiedz: gdzie mam to postawić?
Rozejrzał się po ogrodzie. Spostrzegłszy worki z ziemią, ruszył w ich kierunku. Z kąpielówek spływała mu po nogach woda, słońce grzało go w plecy. Położywszy tacę na trawie, obrócił się. Nicole stała tam, gdzie ją zostawił, trzymając za rękę syna. W przeciwieństwie do swojej mamy, Connor uśmiechał się szeroko.
– Widzisz? To wcale nie jest trudne – powiedział Griffin.
– Co?
– Przyjęcie pomocy.
– Nie prosiłam o nią, ale dziękuję.
– Drobiazg.
Skierował się z powrotem do domu Rafe’a. Nicole najwyraźniej nie chciała ani pomocy, ani towarzystwa. Następnym razem, jak nuda będzie mu dokuczać, zadzwoni do biura i ponaraża się swojej asystentce.
Był prawie przy furtce, kiedy rozległo się wołanie:
– Griffin, poczekaj! – Obejrzał się przez ramię. – Masz rację, potrzebowałam pomocy. I naprawdę dziękuję.
– Nie wierzę własnym uszom. To oświadczyny?
Wybuchnęła dźwięcznym śmiechem.
– Rozejm.
Skinął głową. Oparty o furtkę przez chwilę obserwował Connora, potem znów przeniósł spojrzenie na jego mamę.
– Przecież nie walczymy.
– Może rozejm to niewłaściwe słowo – przyznała, zerkając za siebie, żeby sprawdzić, co synek robi. – Po prostu… znam Katie. Podejrzewam, że prosiła cię, abyś opiekował się mną podczas ich nieobecności.
– O nic nie prosiła.
– Serio? – spytała z powątpiewaniem.
Powiew wiatru mierzwił jej włosy. Griffin nie mógł oderwać od niej oczu.
– Okej, prosiła, ale żebym przypilnował domu. A do ciebie wręcz zakazała nam się zbliżać.
– Nam?
– Kingom.
– Żartujesz! – Na twarzy Nicole najpierw pojawiło się zdziwienie, a po chwili wyraz oburzenia.
– Słowo honoru. Kiedy wyszła za Rafe’a, powiedziała: wara od mojej przyjaciółki.
– Kto by pomyślał? – mruknęła pod nosem Nicole.
– W każdym razie nie musisz się mnie obawiać. Zagroziła, że ten, kto zlekceważy ostrzeżenie, nie dostanie więcej jej pysznych wypieków.
Chociaż kiedy stał tak blisko Nicole, gotów był z nich zrezygnować, żeby tylko przytulić jej ponętne ciało. I przytuliłby, gdyby nie była samotną matką.
Nigdy więcej ciasteczek Katie? Chyba też nie umiałaby z nich zrezygnować: Katie piekła najlepsze w całej Kalifornii. Ale świadomość, że Griffin przedkłada nad nią niekończący się zapas słodkości, nie była zbyt przyjemna.
Z drugiej strony dobrze, że poznała prawdę, bo to wiele tłumaczyło. Odkąd przyjaciółka poślubiła Rafe’a Kinga, przez jej dom przewijały się tabuny przystojnych, bogatych nieżonatych mężczyzn. I każdy z nich traktował ją, Nicole, jak młodszą siostrę.
Nie szukała mężczyzny. Na pewno nie szukała nikogo na stałe. Kto się raz sparzy, dmucha na zimne. Ale… co innego trwały związek, a co innego niewinny flirt. Lecz Kingowie nie okazywali jej żadnego zainteresowania. Teraz przynajmniej wie dlaczego. Oczywiście rozumiała, co powodowało Katie. Przyjaciółka chciała ją chronić, ale chyba przesadziła. Bądź co bądź ona, Nicole, jest dorosłą kobietą, która ma dziecko, własny dom, własny biznes.
– Nie musiała tego robić.
Griffin wzruszył ramionami.
– Troszczy się o ciebie, bo wie, jacy są faceci. Po tym, jak ją potraktował Cordell King, długo nie chciała zaufać Rafe’owi.
Tak, Nicole pamiętała tę historię. Z powodu jednego Kinga Katie przysięgła żadnemu Kingowi nie podać nawet ręki. Rafe ukrywał przed nią swoje prawdziwe nazwisko, dopóki nie straciła dla niego głowy.
– Cordell to palant.
– Zgadza się. Mimo to kobiety za nim szaleją. Nigdy tego nie rozumiałem. Mam nadzieję, że kiedyś jakaś odpłaci mu pięknym za nadobne.
– Oby.
– W każdym razie Katie chodziło o to, żeby nikt z nas cię nie skrzywdził. A ponieważ kochamy jej wypieki, wiedziała, czym nas zaszantażować.
Okej, pomyślała Nicole. Nie była zachwycona, że przyjaciółka wtrąca się do jej życia, ale nie sposób gniewać się na kogoś, kto ma jak najlepsze intencje.
– Piecze fantastycznie – przyznała.
Griffin rozciągnął wargi w uśmiechu. Poczuła mrowienie na plecach. Wszyscy Kingowie stanowili pokusę, której trudno było się oprzeć. Ale Griffin… On stanowił pokusę do potęgi trzeciej. Miał w sobie coś – może zawadiacki uśmiech, może nonszalancję – co sprawiało, że najchętniej rzuciłaby mu się w ramiona i…
Od kilku dni przyglądała mu się ukradkiem. Nic dziwnego, skoro od rana do wieczora przesiadywał prawie nago w jacuzzi, które było doskonale widoczne z jej ogrodu. Zresztą na jej miejscu każda kobieta przyglądałaby się tak seksownemu facetowi. Miał kruczoczarne włosy, niebieskie oczy, dołeczek w policzku, no i wspaniały kaloryfer na brzuchu, który chciałoby się dotknąć, pogładzić…
Przystopuj, kochana, nakazała sobie w duchu. Ale nie było to łatwe, kiedy Griffin stał pół metra od niej, ociekając wodą, ubrany jedynie w kąpielówki…
– Hej, jesteś tu, czy gdzieś odpłynęłaś?
– Słucham? – Chryste, Nicole, weź się w garść! – Jestem, po prostu… – Potrząsnęła głową. – Pracuję od rana…
– Zauważyłem. – Potarł ręką brzuch.
Nicole jak zahipnotyzowana śledziła każdy jego ruch.
– Nigdy nie odpoczywasz? – Przeciągnął się leniwie. Kąpielówki osunęły się odrobinę niżej.
Nicole na moment zacisnęła powieki.
– Nie mam czasu na odpoczynek.
Prowadzenie firmy miało tę zaletę, że rano mogła pracować zarobkowo, a po południu robić dziesiątki rzeczy w domu i ogrodzie. Ale tych rzeczy ciągle przybywało, więc w weekendy też nie miała chwili wytchnienia. A przecież Connor wymagał uwagi. Zerknęła na synka. Starała się, aby wiedział, że jest najważniejszą osobą w jej życiu.
Praca, dom, dziecko… w sumie nie miała chwili wolnej, w przeciwieństwie do niektórych, co to całymi dniami wylegują się w jacuzzi.
– Connor grzebie w ziemi.
– Dzieci to lubią.
– Jesteś świetną mamą.
Zaskoczona popatrzyła Griffinowi w oczy.
– Dzięki. Staram się.
Zapadła cisza. Nicole pierwsza ją przerwała.
– Dobra, wracam do roboty.
– Do sadzenia kwiatków…?
– Najpierw czeka mnie wymiana jarzeniówki w kuchni. – Ponownie zerknęła na syna. – Mógłbyś go popilnować? Muszę przynieść drabinę z garażu.
– Po co?
– Inaczej nie dosięgnę do sufitu.
– Ja przyniosę.
– Nie… – zaczęła, ale Griffina już nie było.
Doceniała dobre chęci, naprawdę, ale od dłuższego czasu mieszkała samotnie. Nie była żadnym delikatnym kwiatuszkiem. Potrafiła udrożnić zatkany zlew, wymienić uszczelkę w kranie, zabić pająka, wynieść śmieci. Nie potrzebowała pomocy mężczyzny. Ale czy to grzech ją czasem przyjąć? – usłyszała z tyłu głowy.
Po chwili w kąpielówkach, które znów zsunęły się centymetr czy dwa niżej, i z drabiną na ramieniu Griffin wyłonił się z garażu.
– Gdzie masz nową jarzeniówkę?
– Leży przy zlewie. Ale…
– Nic się nie martw. – Posłał jej szeroki uśmiech.
Dom, który Nicole odziedziczyła po babci, był stary. Wszystko w nim było stare. Metrowej długości jarzeniówki nie dawało się wyjąć normalnie, nie wiedząc, co i gdzie trzeba przycisnąć. Nicole spojrzała na synka, który z zaaferowaną miną rozgrzebywał ziemię. Pewnie jak piraci z jego ulubionej bajki szukał zakopanych skarbów. Okej, z kuchennego okna będzie go widziała.
– Connor, nie odchodź nigdzie!
– Dobrze, mamusiu.
W kuchni Griffin rozstawił drabinę pod przepaloną jarzeniówką. Kiedy wszedł na pierwszy stopień, drabina zachwiała się. Popatrzył zdziwiony na Nicole.
– Można się na tym zabić.
– Nie – odparła, broniąc honoru dziadkowej drabiny. – Po prostu jesteś trochę cięższy ode mnie…
– Okej. – Stanął na drugim stopniu. Drabina znów się zachybotała. – Zaraz wyjmę przepaloną…
– To nie takie proste. Trzeba ją mocno pociągnąć w lewo, potem obrócić lekko w prawo i znów w lewo.
– Na miłość boską, to żarówka, a nie sejf.
– Mylisz się – ostrzegła Nicole, usiłując nie gapić się na brzuch, który znajdował się na poziomie jej oczu.
O tak. Zbyt długo żyła w celibacie, skoro sam widok gołego męskiego brzucha przyprawia ją o dreszcze. Ale, psiakość, nie była naiwna. Znała Kingów. Griffin, podobnie jak jego kuzyni, lubił kobiety, lubił z nimi flirtować, uwodzić je. Uwodzić, hm…
– Jeszcze moment. – Głos Griffina wyrwał ją z zadumy.
– Ostrożnie. Pamiętaj, najpierw w lewo…
– Co za uparte draństwo. Ale proszę, sukces! – Uniósł triumfalnie rękę z przepaloną jarzeniówką.
I nagle przez otwarte drzwi do kuchni wpadło małe jasnowłose tornado. Chłopczyk pędził tak szybko, że nie zauważył drabiny. Nicole puściła drabinę, by złapać syna. Drabina przechyliła się. Żeby nie zwalić się na ziemię, wolną ręką Griffin chwycił za oprawę oświetleniową. Wyrwał ją z sufitu.
Nicole wciągnęła z sykiem powietrze. Kawałki tynku sypały się na głowę. Connor wył. Drabina przechyliła się jeszcze mocniej. Griffin zeskoczył, trzymając w jednej ręce jarzeniówkę, w drugiej wyrwane z sufitu resztki oprawy.
Wtem rozległo się pssst, pssst, pssst. Trzy ciche dźwięki. Patrząc do góry, Nicole spostrzegła dym oraz pierwsze języki ognia.
– O Boże!
– Uciekamy! – krzyknął Griffin, błyskawicznie wyprowadzając Nicole i Connora na zewnątrz.
więcej..