Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Romans pod siatką - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
8 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Romans pod siatką - ebook

Karolina. Tegoroczna maturzystka. Dorabia jako kelnerka w jednym z poznańskich lokali. Odważna i zadziorna.

Michał. Jeden z najpopularniejszych i najprzystojniejszych siatkarzy w kraju. Otacza go wianuszek fanek. Pewny siebie i nieustępliwy w dążeniu do celu.

Pewnego dnia do knajpy, w której pracuje Karolina, przychodzi kilku reprezentantów Polski w siatkówce, w tym Michał. Dziewczyna przez przypadek wylewa na niego kawę. Chłopak, zamiast zrobić kosmiczną awanturę, czeka na Karolę po pracy.

To spotkanie odmienia ich życie i zapoczątkowuje pełną namiętności relację.

Czy miłość w blasku fleszy jest możliwa?

Czy dziewczyna zda test, któremu poddaje ją Sebastian, kumpel Michała z drużyny?

Jak zakochani poradzą sobie z intrygą wymyśloną przez zazdrosną eks?

 

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788383174303
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Play­li­sta

Flo­ral Bugs, Opał, Zom­bie

Ja­nek., Ile jesz­cze sił

Ja­nek., Wśród pu­stych szkla­nek

Opał, Hor­ror fuc­king ban­ger

Ja­nek., Opał, Do wro­gów

Opał, Prze­strzeń

Gibbs, Sa­mot­ność

Słoń, Sla­sher

Przyłu, Serce

Przyłu, Na­stroje

Szymi Szyms & Gibbs & Chaos Be­ats, Bor­gin & Bur­kes

Fi­li­pek, Bo­ar­ding Pass

Bia­łas × Gibbs, Ostatni raz

Gibbs, Za­wsze chcia­łem

Fi­li­pek, Bra­kuje mi za­ufa­nia

Fi­li­pek, Po­cze­kajKa­ro­lina

Bie­gnę do re­stau­ra­cji, je­stem spóź­niona. Dzie­sięć mi­nut temu po­win­nam za­cząć swoją zmianę, a mam jesz­cze dwie ulice do po­ko­na­nia. Cho­lerny tram­waj, pra­wie co­dzien­nie prze­kli­nam ko­mu­ni­ka­cję w tym mie­ście. Tu ni­gdy nic nie przy­jeż­dża na czas, o ile w ogóle przy­jeż­dża. Dziel­nica, w któ­rej miesz­kam, ma całe trzy li­nie au­to­bu­sowe. Dra­mat. A żeby się do­stać do pracy czy do szkoły w cen­trum, mu­szę wy­jeż­dżać na­wet pół­to­rej go­dziny wcze­śniej, bo au­to­busy kur­sują, jak chcą. Dzi­siaj się spóź­ni­łam na ten wcze­śniej­szy, bo za­spa­łam. Sie­dzia­łam do późna, czy też ra­czej do wcze­snych go­dzin po­ran­nych nad książ­kami. Zbliża się ma­tura, a na­uczy­ciele nam nie od­pusz­czają. Mu­sia­łam tro­chę nad­go­nić ma­te­riał, bo przez ostat­nie kilka mie­sięcy za­wa­li­łam sprawę, i to bar­dzo, ale nie bez przy­czyny. Po­cząt­kowo mia­łam ta­ryfę ulgową, lecz to już się skoń­czyło.

Oczy­wi­ście au­to­bus uciekł mi sprzed nosa, na­stępny teo­re­tycz­nie miał być za pięt­na­ście mi­nut, ale fi­nal­nie nie przy­je­chał i kwi­tłam na przy­stanku ko­lejne czter­dzie­ści mi­nut, cze­ka­jąc na trzeci – ten na szczę­ście przy­je­chał. Póź­niej cu­dem zdą­ży­łam na tram­waj, któ­rego trasa bie­gła tuż przy re­stau­ra­cji, ale oczy­wi­ście Po­znań nie byłby Po­zna­niem, gdyby wszystko po­szło zgod­nie z pla­nem. Zde­rzy­li­śmy się z ja­kimś sa­mo­cho­dem, bo de­bilny kie­rowca tego ostat­niego zi­gno­ro­wał prze­pisy, są­dząc, że bę­dzie szyb­szy niż tram­waj. No cóż, prze­li­czył się. Sta­li­śmy i sta­li­śmy. W końcu wście­kła wy­sia­dłam i ru­szy­łam bie­giem do re­stau­ra­cji, która mie­ściła się nie­opo­dal Sta­rego, czy też ra­czej „roz­ko­pa­nego” Rynku, jak wszy­scy obec­nie go na­zy­wają. Ulica Wro­cław­ska tętni ży­ciem nie­mal za­wsze, ale w czwart­kowe, piąt­kowe i so­bot­nie po­po­łu­dnia i noce wcho­dzi na zu­peł­nie inny po­ziom. Cza­sami na­wet nie ma jak przejść. Po week­en­do­wej zmia­nie je­stem wy­koń­czona i mam ochotę tylko spać. Mę­czy to strasz­nie, ale po­zwala mi czuć, że żyję. Dzięki temu po­znaję też wiele cie­ka­wych osób. Nie­po­trzeb­nie na­zy­wam to miej­sce re­stau­ra­cją, bo to ra­czej bar i pub, w któ­rym do okre­ślo­nej go­dziny jest czynna kuch­nia.

Zmę­czona i cała spo­cona w końcu wcho­dzę do środka.

– Spóź­ni­łaś się – za­uważa Mi­cha­lina, ko­le­żanka z pracy i jed­no­cze­śnie córka wła­ści­ciela, która wszyst­kiego tu­taj pil­nuje.

– Fakt, ale wiesz, że mam pro­blem z do­jaz­dem. Dzi­siaj to ja­kiś ar­ma­ge­don w mie­ście.

– Wi­dzia­łam, że tram­waj znów zde­rzył się z sa­mo­cho­dem.

– No, wy­obraź so­bie, że wła­śnie nim je­cha­łam...

– Do­bra, idź się prze­bierz i do pracy, bo za­raz za­cznie się wzmo­żony ruch.

– Lecę!

Wcho­dzę do po­miesz­cze­nia so­cjal­nego i się prze­bie­ram. Wkła­dam nieco wy­god­niej­szą ko­szulkę i spodnie. Zwią­zuję swoje gę­ste włosy w wy­soki ku­cyk i wy­cho­dzę na salę.

– Bar czy sto­liki? – py­tam Mi­cha­liny, bo cią­gle wszy­scy tu­taj się zmie­niamy, żeby nie po­paść w ru­tynę. Oczy­wi­ście ci, któ­rzy naj­le­piej so­bie ra­dzą z przy­go­to­wy­wa­niem drin­ków, mogą zo­sta­wać za ba­rem, je­śli się upie­rają, ja jed­nak wolę bie­gać mię­dzy sto­li­kami. To spra­wia mi wię­cej frajdy. Cho­ciaż przy naj­więk­szych fa­lach klien­tów za­zwy­czaj idę tam, gdzie naj­bar­dziej je­stem po­trzebna.

– Do szóstki ktoś się wła­śnie do­siadł. Idź zbierz za­mó­wie­nia, bo wszy­scy już są za­jęci.

Ki­wam głową.

Biorę ta­blet, żeby za­pi­sać na nim za­mó­wie­nie, i pę­dzę do sto­lika. Gdy do niego pod­cho­dzę nie­mal się prze­wra­cam, ale sta­ram się uda­wać, że wszystko jest w po­rządku. Sie­dzi przy nim To­mek. Był chło­pa­kiem mo­jej sio­stry, nie wi­dzia­łam go od... Dawna.

– O, Karo. Nie wie­dzia­łem, że te­raz tu je­steś. Wcze­śniej pra­co­wa­łaś na rynku... – mówi za­kło­po­tany i dra­pie się po gło­wie.

Mój wzrok pada na jego to­wa­rzyszkę. Otwie­ram sze­rzej oczy. Sie­dzi ra­zem z Anią.

– Ty suko, na­prawdę? Je­steś aż tak dwu­li­cowa? Nie mi­nęło pół roku, a ty co ro­bisz? – ce­dzę przez za­ci­śnięte zęby. Sta­ram się, aby ton mo­jego głosu po­zo­stał neu­tralny. Nie chcę, by po­zo­stałe osoby w lo­kalu po­my­ślały, że wy­dzie­ram się na klien­tów czy coś. Za­leży nam prze­cież na do­brej opi­nii.

– Ka­ro­lina...

– Da­ruj­cie so­bie. Co chce­cie za­mó­wić? – mó­wię ozię­ble.

To­mek był pierw­szym chło­pa­kiem mo­jej sio­stry, a Ania to jej naj­lep­sza przy­ja­ciółka, poza mną oczy­wi­ście. Anka na­leży do osób, które za­wsze chcą być w cen­trum za­in­te­re­so­wa­nia i gdy roz­mowa scho­dzi na inny te­mat, robi wszystko, by znów się w nim zna­leźć. Ni­gdy jej nie lu­bi­łam i chyba z wza­jem­no­ścią. Ja i moja sio­stra mia­ły­śmy zu­peł­nie różne cha­rak­tery. Ona była to­wa­rzy­ska i pełna ży­cia, ro­biła mnó­stwo rze­czy na­raz i wszę­dzie jej było pełno, a ja z ko­lei czę­ściej spę­dzam czas, oglą­da­jąc Net­fliksa albo czy­ta­jąc książki. Cza­sami hob­by­stycz­nie cho­dzę na se­sje zdję­ciowe, to aku­rat je­dyna rzecz, która nas łą­czy. Łą­czyła. No i jesz­cze siat­kówka.

Kręcę głową, to nie czas na ta­kie roz­my­śla­nia.

Przyj­muję za­mó­wie­nie od Tomka i Ani, po czym od­cho­dzę od ich sto­lika. Wra­cam do baru.

– Dwie kawy na je­de­nastkę.

Biorę je i za­no­szę do sto­lika. Jedną sta­wiam przed klien­tem, cał­ko­wi­cie za­my­ślona, ale gdy pod­no­szę wzrok i do­strze­gam, kogo wła­śnie ob­słu­guję, ręce za­czy­nają mi drżeć i drugą kawę wy­le­wam pro­sto na niego. Przy tym sto­liku sie­dzi Mi­chał Sa­wicki, a ja wła­śnie ob­la­łam go kawą.

– Ja­sna cho­lera, prze­pra­szam! – mó­wię od razu i w pa­nice za­czy­nam trzeć jego ko­szulkę ręcz­ni­kiem, który mam przy­cze­piony do pa­ska. To nie po­maga, robi się jesz­cze więk­sza plama.

– Nic się nie stało – mówi uspo­ka­ja­ją­cym to­nem.

– Rany, ty je­steś Mi­chał Sa­wicki – wy­pa­lam głu­pio i od razu mam ochotę przy­wa­lić so­bie w twarz.

– No, przy­naj­mniej by­łem nim, jak ostat­nio spraw­dza­łem – żar­tuje, żeby roz­luź­nić at­mos­ferę.

Wtedy spo­glą­dam na po­zo­stałe osoby przy sto­liku. To siat­ka­rze, któ­rych ko­ja­rzę z me­czów w te­le­wi­zji. Ro­bię się blada. Wła­śnie ob­la­łam Mi­chała na oczach jego kum­pli i in­nych klien­tów, chyba za­raz zwy­mio­tuję.

– Hej, spo­koj­nie. Chcesz się na­pić wody? – od­zywa się Ar­tur, też siat­karz.

Za­czy­nam ciężko od­dy­chać.

– Hej, Ka­ro­lina. Spo­koj­nie – zwraca się do mnie Mi­chał.

Skąd on wie, jak mam na imię? Ach, no tak, iden­ty­fi­ka­tor.

– Masz atak pa­niki? – pyta spo­koj­nym gło­sem.

Nie do­świad­cza­łam ich od mie­siąca, nie po­ja­wiały się, od­kąd biorę nowe leki. Dla­czego te­raz na­gle wró­ciły? Sta­ram się za­pa­no­wać nad od­de­chem. Ro­bię ćwi­cze­nia, które w ta­kich sy­tu­acjach ka­zał mi wy­ko­ny­wać te­ra­peuta. W końcu do­cho­dzę do sie­bie.

– Bar­dzo was prze­pra­szam za to za­mie­sza­nie. Ure­gu­luję ra­chu­nek za za­mó­wie­nie i za­płacę za pral­nię – mó­wię od razu, chcąc wyjść z tej sy­tu­acji z god­no­ścią. O ile w ogóle się da.

– Nie ma ta­kiej po­trzeby. Czy wszystko w po­rządku? Na pewno do­brze się czu­jesz?

– Nie, ale to nic. Przej­dzie mi.

– O któ­rej koń­czysz pracę?

– A czy to ważne? – py­tam, bo je­stem po­dejrz­liwa. Po co chce wie­dzieć, do któ­rej pra­cuję?

– Po pro­stu od­po­wiedz, chyba że nie chcesz, to nie ma pro­blemu.

– Teo­re­tycz­nie dziś je­ste­śmy otwarci do czwar­tej.

– Skoro wiesz, kim je­ste­śmy, to pew­nie chcesz zro­bić zdję­cie? – od­zywa się je­den z chło­pa­ków. Od­wra­cam się, to Se­ba­stian Fir­lej.

– Skąd ten po­mysł? – od­po­wia­dam nieco bar­dziej twardo, niż mia­łam za­miar.

– Eee... No nie wiem, na pa­miątkę?

Se­ba­stian za­czyna się ją­kać i chyba sam nie wie, co po­wi­nien mi od­po­wie­dzieć. Za­pewne pierw­szy raz spo­tkał się z taką re­ak­cją. Ju­lia była fanką siat­kówki, ja nie­ko­niecz­nie. Tylko się uśmie­cham.

– Mu­szę wra­cać do pracy, za­raz przy­niosę nową kawę – mó­wię i zni­kam.

Czuję się jak idiotka. Wy­la­łam kawę na Mi­chała Sa­wic­kiego, jed­nego z naj­po­pu­lar­niej­szych siat­ka­rzy. Jak mo­głam wcze­śniej nie zwró­cić na tych chło­pa­ków uwagi? Prze­cież każdy z nich ma po­nad dwa me­try wzro­stu i bu­dzi za­in­te­re­so­wa­nie, na­wet je­śli nie wszy­scy go ko­ja­rzą. W za­sa­dzie je­stem nie­mal pewna, że po­łowa lu­dzi by się nimi nie za­in­te­re­so­wała, gdyby nie było z nimi Mi­chała. To on jest ostat­nio naj­po­pu­lar­niej­szy, cho­ciaż z tego, co wi­dzia­łam, Se­ba­stian rów­nież zy­skuje po­pu­lar­ność.

– Coś ty taka zde­ner­wo­wana? – pyta Mi­cha­lina, bacz­nie mi się przy­glą­da­jąc.

– Nic, jakby co, ra­chu­nek z je­de­nastki od­licz mi z wy­płaty.

– Co się stało? – do­py­tuje Mi­cha­lina, a ja się czer­wie­nię ze wstydu.

Biorę od­dech i w końcu jej od­po­wia­dam:

– Wy­la­łam kawę na klienta.

– Jesz­cze ni­gdy ci się to nie zda­rzyło.

– Ni­gdy też nie sta­łam na­prze­ciwko siat­ka­rzy – od­po­wia­dam, wciąż za­wsty­dzona swoim za­cho­wa­niem.

– A, my­śla­łam, że ktoś ci coś po­wie­dział. Mocno się wku­rzyli? Mu­sisz bar­dziej uwa­żać, zwłasz­cza przy ta­kich klien­tach...

– Wiem. Nie, nie byli źli, ra­czej roz­ba­wieni. Wszystko spoko, ale i tak chcę po­kryć ten ra­chu­nek.

Moja prze­ło­żona tylko kiwa głową.

Reszta zmiany upływa mi już w miarę spo­koj­nie. Siat­ka­rze sie­dzą przy sto­liku jesz­cze przez dwie go­dziny i cią­gle wi­dzę, jak pa­trzą na mnie za każ­dym ra­zem, gdy przy­no­szę im ko­lejne bez­al­ko­ho­lowe drinki. Są w trak­cie se­zonu, więc pew­nie nie mogą so­bie na zbyt wiele po­zwo­lić, je­śli cho­dzi o ta­kie sza­leń­stwa. Nie wiem, nie znam się, ale tak za­kła­dam.

Z utę­sk­nie­niem wy­pa­truję go­dziny czwar­tej, kiedy będę mo­gła już stąd wyjść, wró­cić do swo­jego łóżka i pójść spać.Mi­chał

Gra­fik mamy sza­le­nie na­pięty, ale je­stem szczę­śliwy, że udało nam się ze­brać i tu­taj przy­je­chać. Chło­paki wciąż się ze mnie śmieją, że ze wszyst­kich miejsc, ja­kie mo­gli­śmy od­wie­dzić, wy­bra­łem aku­rat Po­znań. Cie­kawi mnie to mia­sto, a jesz­cze nie mia­łem oka­zji go zo­ba­czyć. Nie że­bym te­raz miał na to ja­koś dużo czasu. Ju­tro póź­nym po­po­łu­dniem ru­szamy w trasy po­wrotne, bo każdy z nas ma jesz­cze me­cze do ro­ze­gra­nia, ale to nie­ważne.

Spę­dzam uro­dziny w to­wa­rzy­stwie swo­ich przy­ja­ciół z re­pre­zen­ta­cji i z klubu. Tu­taj więk­szość lu­dzi nie zwraca na nas uwagi. Mo­żemy być nieco bar­dziej ano­ni­mowi. Oczy­wi­ście nasz wzrost to utrud­nia, ale i tak czu­jemy się swo­bod­niej.

Pod­cho­dzi kel­nerka. Bar­dzo ładna, od razu zwra­cam na to uwagę, zresztą nie tylko ja. Wi­dzę, że Se­ba­stian ją lu­struje. Sta­wia jedną kawę na na­szym sto­liku i już za­mie­rza zro­bić to samo z ko­lejną, gdy jej spoj­rze­nie za­trzy­muje się na mnie. Wtedy wy­lewa go­rący na­pój pro­sto na mnie.

– Kurwa – rzu­cam ci­cho pod no­sem, bo czuję, że płyn mnie pa­rzy.

Wi­dzę, jak jej oczy się roz­sze­rzają. Nie wiem, czy z prze­ra­że­nia, czy eks­cy­ta­cji, że to ja. Nie­stety, je­stem świa­domy, jak na nie­któ­rych działa moja obec­ność. Za­czyna wy­cie­rać ręcz­ni­kiem plamę na mo­jej ko­szulce, przez co jesz­cze bar­dziej ją roz­ma­zuje. Nie je­stem zły, ale ona cią­gle mnie prze­pra­sza, jak­bym za­raz miał wy­buch­nąć z wście­kło­ści.

Spo­glą­dam na jej pla­kietkę. Ka­ro­lina. Bar­dzo ładne imię. Do­piero te­raz do­strze­gam, że jest cho­ler­nie młoda.

Gdy od­cho­dzi od sto­lika po krót­kiej wy­mia­nie zdań, chło­paki mi się przy­glą­dają. Wzru­szam ra­mio­nami, bo to­tal­nie nie wiem, o co im cho­dzi.

– Nie za młoda dla cie­bie? – żar­tuje Se­ba­stian, a ja prze­wra­cam oczami.

– A dla cie­bie może za stara, co? – od­bi­jam pi­łeczkę. Seba jest młod­szy ode mnie za­le­d­wie o rok. Mam dwa­dzie­ścia pięć lat, a on dwa­dzie­ścia cztery.

– Lu­dzie, ogar­nij­cie się. To tylko kel­nerka, która na do­da­tek chyba jest nie­zdarą – od­zywa się znu­dzony Pio­trek.

– Wy­lu­zuj, stary, tylko żar­tu­jemy. To co, zbie­ramy się? Jesz­cze je­den, dwa drinki i może ja­kiś wie­czorny spa­cer czy coś?

– Boże, brzmimy jak eme­ryci, a nie dwu­dzie­sto­kil­ku­lat­ko­wie...

– Cieszmy się, że w ogóle udało się nam wy­rwać, w końcu fi­nały tuż-tuż...

Wszy­scy gło­śno wzdy­chamy. Wiemy, że sami wy­bra­li­śmy ta­kie ży­cie, spra­wia nam to przy­jem­ność i tak da­lej, ale cza­sem tego gra­nia jest tyle, że aż się go ode­chciewa. Bywa, że mamy trzy me­cze w ciągu ty­go­dnia, a gdzie czas na tre­ningi i przede wszyst­kim na od­po­czy­nek? Boję się, że mnie albo moim kum­plom zdro­wie w końcu pad­nie i bę­dzie klops. Se­zon re­pre­zen­ta­cyjny jest tuż za ro­giem, nie­długo za­czną się po­wo­ła­nia do ka­dry, nie mo­żemy so­bie po­zwo­lić na żadne kon­tu­zje.

– Do­bra, pa­no­wie. Nie ma co roz­ma­wiać o pracy. Idziemy w mia­sto, trzeba wy­ko­rzy­stać czas, który nam tu zo­stał.

– Je­stem za.

Chcemy za­pła­cić ra­chu­nek, więc przy­wo­łu­jemy Ka­ro­linę. Wi­dzę, że unika mo­jego spoj­rze­nia. Wciąż czuje się za­kło­po­tana.

Pła­cimy i zo­sta­wiamy na­pi­wek. To zna­czy ja zo­sta­wiam.

– Nie mogę – opo­nuje Ka­ro­lina

– Mo­żesz i go weź­miesz. Nie kłóć się ze mną.

Dziew­czyna ci­cho dzię­kuje. Wsta­jemy od sto­lika i wy­cho­dzimy.

– Mu­simy wejść do ja­kie­goś sklepu, że­bym ku­pił nową ko­szulkę, bo ta się do ni­czego nie na­daje – mó­wię do chło­pa­ków, gdy idziemy ulicą Wro­cław­ską.

– No tak to jest, gdy się jest tobą – śmieją się kum­ple, a ja marsz­czę brwi.

– Chyba nie ob­lała mnie kawą, bo jest moją fanką. Ra­czej spra­wiała wra­że­nie po pro­stu za­sko­czo­nej na­szą obec­no­ścią. Nic wię­cej. Wie­cie, pa­mię­tajmy, że w mie­ście nie ma żad­nej dru­żyny siat­kar­skiej, więc pew­nie nie­wielu siat­ka­rzy się tu po­ja­wia. Nic dziw­nego, że była w szoku.

– A ty cały czas bę­dziesz jej bro­nić?

– Nie, po pro­stu się do­my­ślam, jak to wy­gląda z jej per­spek­tywy.

– Do­bra, dla­czego my w ogóle tyle uwagi po­świę­camy przy­pad­ko­wej kel­nerce?

Co do tego wszy­scy się zga­dzamy.

Idziemy do po­bli­skiej ga­le­rii. Stary Bro­war. Mu­szę przy­znać, że jest tu ład­nie, kli­ma­tycz­nie, a przy tym nie jest to ja­kiś mo­loch. Ku­puję ko­szulkę i z chło­pa­kami ob­my­ślamy plan dzia­ła­nia na na­stępne go­dziny.

– Słu­chaj­cie, wi­dzia­łem w ne­cie, że mają tu­taj coś ta­kiego jak Nocny Targ To­wa­rzy­ski. Po­dobno jest faj­nie. Może tam wy­sko­czymy? – pro­po­nuje Seba, a my się zga­dzamy.

Coś ko­ja­rzę, sły­sza­łem tę na­zwę, ale nic poza tym. Za­ma­wiamy ubera i je­dziemy na ten Nocny Targ. Je­stem cie­kaw, co to jest i czy bę­dzie tam dużo lu­dzi.

Mam na­dzieję, że chło­paki będą się do­brze ba­wić, ale jed­no­cze­śnie chciał­bym, żeby w miarę szybko chcieli wra­cać, bo mam pe­wien plan.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: