Rozdzióbią nas kruki, wrony… - ebook
Nowela Stefana Żeromskie ze zbioru pod tym samy tytułem opublikowanego w 1995 roku.
Opowiadanie składa się z trzech części fabularnych. W pierwszej śledzimy losy Szymona Winrycha, który dostarcza zaopatrzenie dla resztek walczących powstańców i który ginie z rąk wroga. Kolejna część to naturalistyczny opis rozrywania ciała zabitego powstańca przez stado wron. W trzeciej zaś widzimy chłopa, który okrada zwłoki powstańca. Całość zamyka naturalistyczny obraz konia Winrycha, który ze złamaną nogą odpędza od siebie wrony. Tekst ten jest swoistym rozrachunkiem autora z sytuacją, w jakiej od ponad stu lat znajdowała się Polska, podzielona na trzy zabory.
| Kategoria: | Liceum |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-272-5274-6 |
| Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ponura jesień zwarzyła już i wytruła w trawach i chwastach wszystko, co żyło. Obdarte z liści, sczerniałe rokiciny żałośnie szumiały, zniżając pręty aż do samej ziemi. Kartofliska, ściernie, a szczególniej role świeżo uprawne i zasiane, rozmiękły na przepaściste bagna. Bure obłoki, podarte i rozczochrane, leciały szybko, prawie po powierzchniach tych pól obumarłych i przez deszcz schłostanych.
Właśnie o samym świcie Andrzej Borycki (bardziej znany pod przybranym nazwiskiem Szymona Winrycha) wyjechał zza pagórków rajgórskich i skierował się pod Nasielsk, na szerokie płaszczyzny. Porzuciwszy zarośla, trzymał się przez czas pewien śladu polnej drożyny, gdy mu ta jednak zginęła w kałużach; ruszył wprost przed siebie, na poprzek zagonów.
Przez dwie noce już czuwał i trzeci dzień wciąż szedł przy wozie. Buty mu się w rzadkim błocie rozciapały tak misternie, że przyszwy szły swoim porządkiem, podeszwy swoim porządkiem, a bose stopy w zupełnym odosobnieniu. Bardzo przemókł i przeziąbł do szpiku kości. Któż by zdołał poznać w tym obdartusie byłego prezesa najweselszej pod księżycem konfraterni tak zwanych śrubstaków, dawnego Jędrka, króla i padyszacha syren warszawskich'? Włosy mu porosły "w orle pióra", paznokcie "w dzikie szpony", chodził teraz w przepoconej sukmanie, żarł chciwie razowiec ze sperką i żłopał gorzałę z taką naiwnością, jakby to była woda sodowa z sokiem porzeczkowym.