Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rozgrywka - ebook

Seria:
Data wydania:
6 września 2022
Ebook
25,90 zł
Audiobook
28,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
25,90

Rozgrywka - ebook

Po traumatycznych przeżyciach ostatniego śledztwa aspirant Weronika Herman musi odpocząć psychicznie i fizycznie. Wyjeżdża z synkiem na ranczo przyjaciela w mało znany, ale malowniczy zakątek Polski, zwany przez miejscowych Kraszczadami.

Nie udaje się jej jednak oderwać od pracy. Przypadkowo zostaje wplątana w sprawę morderstwa młodej kobiety, której ciało znaleziono w niedalekiej stadninie w Białce, gdzie miał się odbyć pokaz koni czystej krwi arabskiej.

Wśród gości stadniny są szejkowie, bogaci kupcy, wielbiciele koni, ale dlaczego nie ma świadków zdarzenia, a zeznania nie pokrywają się ze sobą?

Kto stoi za śmiercią kobiety? Czy ktoś wśród uczestników zna prawdę?

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8310-302-0
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Roz­dział

1

Aspi­rant Wero­nika Her­man wpa­try­wała się w twarz swo­jej prze­śla­dow­czyni. Ni­gdy nie sądziła, że znaj­dzie się w takiej sytu­acji. Zła­pana w sidła, w pułapce, w rękach czło­wieka owład­nię­tego chę­cią zemsty. Kobieta zadała sobie wiele trudu, aby ją odna­leźć, upro­wa­dzić i uwię­zić. Czy zechce zmar­no­wać ten wysi­łek? O nie, za dużo ją to kosz­to­wało, aby zre­zy­gno­wać przed metą. Dopnie swego, choćby miała zapła­cić naj­wyż­szą cenę. Wciąż zada­wała sobie pyta­nie: w jaki spo­sób pory­waczka tra­fiła na jej trop?

Her­man zauwa­żyła, że ktoś ją śle­dzi jakiś tydzień temu. Biały samo­chód jechał za nią, gdy wra­cała do domu, a potem poja­wiły się napisy na drzwiach wej­ścio­wych do jej miesz­ka­nia. Jed­nak może już wcze­śniej kobieta miała ją na oku, tylko Wero­nika nie zda­wała sobie z tego sprawy? Nie była prze­czu­lona, nie roz­glą­dała się dookoła.

Dopiero gdy na komendę zaczęły przy­cho­dzić kobiety, które uwa­żały, że są śle­dzone, poczy­niła podobne obser­wa­cje u sie­bie. Dla­czego z nikim się tym nie podzie­liła? Gdyby powie­działa sier­żant szta­bo­wej Zuzan­nie Kugiel albo Bart­kowi, być może nie sie­dzia­łaby teraz z rękami skrę­po­wa­nymi z tyłu w środku lasu, zdana na łaskę owład­nię­tej chę­cią zemsty Anety Jakim­czyk.

Kobieta pocho­dziła z Lublina, była far­ma­ceutką. Zapewne uśpiła ją, uży­wa­jąc odpo­wied­nich środ­ków. Wero­nikę bolało całe ciało, krę­ciło się jej w gło­wie, ale wie­działa, że musi wziąć się w garść. Od tego zale­żało jej życie.

Pory­waczka cały czas się w nią wpa­try­wała, nie drgnął jej ani jeden mię­sień, była nie­ru­choma jak jasz­czurka uda­jąca mar­twą. Sku­piała na Wero­nice całą swoją uwagę. Jej wiel­kie oczy były jak u lalki, bez żad­nych emo­cji. Zupełna pustka. Mówi się, że oczy to zwier­cia­dło duszy, a więc ta kobieta naj­wy­raź­niej już jej nie posia­dała. Bez­duszna istota, która miała wobec Her­man swój plan i nie zamie­rzała wypu­ścić jej z rąk. Wero­nika musiała wcią­gnąć ją w roz­mowę, spró­bo­wać skie­ro­wać jej myśli na inne tory, opóź­nić zemstę, którą dla niej przy­go­to­wała.

Było już widno, a więc spę­dziła w nie­woli całą noc. Zapewne kole­dzy z komendy już jej szu­kają, musiała w to wie­rzyć. Czy gdy wczo­raj nie otwo­rzyła drzwi Bart­kowi, od razu wsz­czął alarm, czy dopiero dzi­siaj rano, gdy nie poja­wiła się w pracy, zaczęli zasta­na­wiać się, co się z nią stało? A może jesz­cze nikt nie zauwa­żył jej znik­nię­cia? Nie, musi wie­rzyć, że już jej szu­kają, że lada chwila zja­wią się tutaj i uwol­nią ją ze szpo­nów tej sza­lo­nej kobiety. Ni­gdy nie była nego­cja­to­rem, nie czuła się też dobrym dyplo­matą. Od czego mogłaby zacząć, aby osią­gnąć pożą­dany efekt? Nie chciała jej zde­ner­wo­wać, musiała grać na zwłokę.

Nagle kobieta przy­mru­żyła powieki i gdy je pod­nio­sła, jej oczy stały się niczym śle­pia dzi­kiego zwie­rzę­cia goto­wego do ataku.

– No i jak to jest znisz­czyć komuś życie? – zapy­tała. – No? – zaśmiała się szy­der­czo. – Boisz się, prawda? Nie chcesz umie­rać. On też nie chciał.

– Kocha­łam Nor­berta, naprawdę…

– Zamknij się! – wrza­snęła. – Brzy­dzę się tobą, a ty mówisz, że go kocha­łaś! Po co w ogóle poja­wi­łaś się w jego życiu? Po co? Tylko na jego zgubę. Jed­nego możesz być pewna – prze­rwała. Odchy­liła się do tyłu, Her­man miała wra­że­nie, że chce wziąć zamach, aby ude­rzyć ją otwartą dło­nią w twarz, ale ona zaci­snęła ją w pięść i powie­działa: – On cie­bie nie kochał.

Wero­nika chciała zaprze­czyć, powie­dzieć, że się myli, Nor­bert ni­gdy by jej nie oszu­kał, kochał ją, mówił jej o tym wiele razy, prze­cież chciał, aby ode­szła od męża.

– Zdzi­wiona? – Wykrzy­wiła usta. – Widzia­łaś go takim, jakim chcia­łaś, aby był. Wyide­ali­zo­wa­łaś całą sytu­ację.

Her­man spu­ściła wzrok. Nie chciała pro­wo­ko­wać Anety Jakim­czyk, i bez tego kobieta była na skraju sza­leń­stwa. Znała swoją wer­sję, nie potrze­bo­wała dzie­lić się nią z nikim innym. Nor­bert ją kochał, zda­rzyła im się praw­dziwa, wielka miłość, tylko w nie­od­po­wied­nim cza­sie. Taka była prawda.

– Myślisz, że dobrze go zna­łaś? – cią­gnęła tamta. – Kilka spo­tkań, po kry­jomu, byle gdzie – wymie­niała. – Uwa­żasz, że wtedy poznaje się dru­giego czło­wieka tak naprawdę? Przez tych kilka godzin każdy potrafi być tym, kim zechce, tym, kim sobie zapla­no­wał być, tak jak ja w tej chwili. – Pochy­liła się w stronę Her­man. – On nie był taki wspa­niały, za jakiego go uwa­ża­łaś – wyszep­tała. – Ale był moim bra­tem i nie zasłu­gi­wał na śmierć! – wrza­snęła, szar­piąc Wero­nikę za bluzkę. – Ty podła suko! To ty nie zasłu­gu­jesz, aby żyć, to ty powin­naś wtedy umrzeć!

Ude­rzyła jej głową w drzewo, ból roz­szedł się po poty­licy, Her­man zro­biło się na moment ciemno przed oczami. Kobieta mocno ści­skała jej bluzkę, drżała jej ręka. Zabije ją, będzie ude­rzać jej głową o drzewo, aż roz­łu­pie jej czaszkę. Musiała ją powstrzy­mać, pró­bo­wała chwy­cić ją za dłoń, ale skrę­po­wane z tyłu ręce jej to unie­moż­li­wiały.

– On umarł, nie będąc tego świa­domy. – Wero­nika powie­działa cicho, pró­bu­jąc uspo­koić kobietę. – Spał, nie wie­dział, że umiera, nie cier­piał…

– Zamknij się! – wrza­snęła, ude­rza­jąc ją z całej siły w twarz.

Wero­nika pró­bo­wała się bro­nić, zaczęła kopać nogami, ale drugi cios spo­wo­do­wał, że ogar­nęła ją ciem­ność.ROZDZIAŁ 2

Roz­dział

2

Aspi­rant Mak­sy­mi­lian Bałucki nie chciał mówić żonie, że jego zawo­dowa part­nerka zagi­nęła. Klau­dia była nie­całe dwa tygo­dnie po poro­dzie, była w kiep­skim sta­nie, wyda­wało mu się, że macie­rzyń­stwo ją prze­ra­sta, on także nie był zado­wo­lony z sie­bie w roli świeżo upie­czo­nego ojca. Wszy­scy wokół mówili, że początki są trudne, że dosko­nale sobie radzą, i on to powta­rzał żonie, sta­rał się ją wspie­rać, jak potra­fił, choć ostat­nie dni poka­zały mu, że chyba wła­śnie nie bar­dzo był w tym dobry. Jego żona szu­kała bar­dziej wspar­cia u swo­jej matki, która przy­je­chała do nich na czas oko­ło­po­ro­dowy i wszystko wska­zy­wało na to, że nie zamie­rzała szybko się zbie­rać. To także wpły­wało na nega­tywną atmos­ferę w domu. Matka Klau­dii nie była złą kobietą, ale Maks miał wra­że­nie, że lepiej pora­dzi­liby sobie bez teścio­wej, która wpro­wa­dzała tylko zamęt. Nawet zasu­ge­ro­wał to żonie, ale ta nie chciała go słu­chać.

– Osza­la­łeś? – zapy­tała, spo­glą­da­jąc na niego obu­rzona. – Bez mamy sobie nie pora­dzę – dodała.

– To my jeste­śmy rodzi­cami – wyszep­tał.

Leżeli już w łóżku, obok w koły­sce spał ich syn, Maks mówił cicho, gła­dząc deli­kat­nie żonę po ramie­niu. Czuł, że cała jest spięta, nie reago­wała na jego dotyk tak jak kie­dyś. Wcze­śniej drżała, gdy tylko musnął jej skórę, uwiel­biała grę wstępną. Zasta­na­wiał się, kiedy to minie, kiedy znów zechce się z nim kochać.

– Pora­dzimy sobie – wyszep­tał. – Zaufaj mi!

– Będziesz goto­wał mi to całe jedze­nie, które powinny jeść kobiety kar­miące? – Spoj­rzała na niego. – Nasta­wiał kilka razy dzien­nie pra­nie zabru­dzo­nych śpiosz­ków, sprzą­tał dom, robił zakupy? Prze­cież dalej musimy funk­cjo­no­wać jak wcze­śniej.

Miał dość jedze­nia ser­wo­wa­nego przez teściową. Nie­smaczne, nie­mal bez­wonne papki, goto­wane pul­pety, roz­beł­tany ryż, zero cebuli czy czosnku, nic, co uczula kar­mio­nego pier­sią nowo­rodka, bez prze­rwy to powta­rzała, gdy krzy­wił się, spo­glą­da­jąc na sta­wiany przed nim talerz. A gdy sam pró­bo­wał się brać do goto­wa­nia, prze­ga­niała go z kuchni, mówiąc, że robi nie­po­trzebny chaos, że ona zaj­mie się obia­dem.

Nie­prze­spane noce redu­ko­wały jego ener­gię życiową, odpusz­czał więc i kładł się spać. Czuł, że już dłu­żej tak nie wytrzyma. Chciał wró­cić do pracy, choć przez kilka godzin żyć jak daw­niej. Oczy­wi­ście nie powie Klau­dii, że wraca do pracy, bo zagi­nęła jej była przy­ja­ciółka i zara­zem jego kole­żanka z pokoju. Koń­czy mu się ojcow­ski, wykręci się, że nie dostał urlopu, powie, że mają braki kadrowe, bo część ludzi z ich komendy prze­su­nięto na gra­nicę z Ukra­iną. Taka była prawda. Wojna trwała od kilku dni i nie zano­siło się, że szybko się skoń­czy.

W sobotę, wycho­dząc, nie powie­dział ani żonie, ani teścio­wej, że powo­dem jest zagi­nię­cie Wero­niki. Nawet nie zauwa­żyły, jak ode­brał tele­fon, po któ­rym wło­żył kurtkę i wybiegł z domu. Mar­twił się o kole­żankę, takie nagłe znik­nię­cie nie było w jej stylu. Nawet gdyby spie­szyła się do teścia, jak nie­któ­rzy suge­ro­wali, na pewno zadzwo­ni­łaby do kogoś z komendy uprze­dzić, że nie będzie jej na dyżu­rze.

Znali się z Wero­niką od kilku dobrych lat, zaprzy­jaź­nili się, choć mówi się, że przy­jaźń mię­dzy kobietą a męż­czy­zną nie ist­nieje. Im się udało. Wcze­śniej w ich paczce byli jej mąż i jego żona, ale zdrada, któ­rej dopu­ściła się Wero­nika, odbiła się na jej mał­żeń­stwie i tym samym na poczwór­nej przy­jaźni. Nie potę­piał Her­man, nie był takim czło­wie­kiem, uwa­żał, że nie ma do tego prawa. Każdy może popeł­nić błąd, a fero­wać wyroki jest naj­pro­ściej. Nie zauwa­żył, żeby nie ukła­dało im się w mał­żeń­stwie, choć Maciej był spe­cy­ficz­nym czło­wie­kiem, tro­chę takim bez więk­szych emo­cji. Gdy oglą­dali zabawny film i wszy­scy skrę­cali się ze śmie­chu, na jego twa­rzy poja­wiał się jedy­nie blady uśmiech; gdy jakaś łajza jechała autem przed nimi, Maks wście­kał się, rzu­cał inwek­ty­wami, a Maciek jedy­nie krę­cił głową, mówiąc spo­koj­nym tonem: „A kto dał mu prawo jazdy?”. Aż w końcu wziął sprawy w swoje ręce. Gdy przy­ła­pał żonę na zdra­dzie, z zimną krwią zabił kochanka. Może też nie było w tym więk­szych emo­cji? Po pro­stu wziął do ręki glocka, bach, bach i po spra­wie? Zada­nie wyko­nane.

To był szok dla wszyst­kich, całej komendy, a nawet spo­łecz­no­ści mia­steczka, nie tylko dla Wero­niki. Pozbie­rała się, choć to dla niej było nie­ła­twe. Maks miał wra­że­nie, że bar­dziej prze­ży­wała śmierć kochanka niż to, że jej mąż i ojciec dziecka tra­fił do wię­zie­nia. A teraz nie mogą jej namie­rzyć? Co mogło się z nią stać? Ten zna­le­ziony na pobo­czu drogi samo­chód, torebka na fotelu pasa­żera, otwarte drzwi, coś musiało się wyda­rzyć. Wero­nika nie porzu­ci­łaby nagle auta. Co prawda nie minęła doba od czasu, gdy była widziana po raz ostatni, ale nie chciał zwle­kać. Zaczęli ofi­cjalne śledz­two.

Kiedy wszedł na komendę, poczuł się jak daw­niej, te same pozy­tywne emo­cje, jest w akcji, działa. Nie było go w pracy nie­całe dwa tygo­dnie, a miał wra­że­nie, że minęła wiecz­ność. W ich wspól­nym pokoju pano­wał jak zwy­kle roz­gar­diasz, ni­gdy nie byli zbyt pedan­tyczni, a praca była na pierw­szym miej­scu. Biurko Her­man zawa­lone było papie­rami, inten­syw­nie pra­co­wała nad ostat­nią sprawą, jaką było ziden­ty­fi­ko­wa­nie wyło­wio­nej z Jeziora Bia­łego połowy ciała kobiety. Mimo usil­nych sta­rań nie każde śledz­two koń­czyło się suk­ce­sem, z powodu braku dowo­dów nale­żało je umo­rzyć, ale Wero­nika ni­gdy nie chciała dać za wygraną i wie­dział, że tym razem też tak będzie. Gdzie­kol­wiek teraz jest, da radę.

Czy jej znik­nię­cie mogło mieć zwią­zek z pro­wa­dzo­nym śledz­twem? Wpa­dła na jakiś trop i ktoś chciał zamknąć jej usta? Nie­wy­klu­czone.

Pod­szedł do jej biurka i zaczął prze­kła­dać kartki. Liczył, że natknie się na wia­do­mość, która ukie­run­kuje tok pro­wa­dze­nia śledz­twa. Jed­nak nic nie wydało mu się zna­czące, same suche sta­ty­styki, kilka akt spraw, które zamknięto, w tym dwie, gdzie także odna­le­ziono w jezio­rze zwłoki kobiet. Dla­tego poje­chała w oko­lice Bia­łego? Chciała coś spraw­dzić, ale dla­czego porzu­ciła samo­chód przy dro­dze? To wszystko było bez sensu. Drzwi pokoju otwo­rzyły się i wszedł Stęp­nicki.

– Mogę? – zapy­tał.

– Jasne – odpo­wie­dział Maks, odcho­dząc od biurka Her­man i sia­da­jąc na swoim wysłu­żo­nym krze­śle.

– Też masz wra­że­nie, że to nie w jej stylu, tak nagle znik­nąć? – ode­zwał się Bar­tek.

– Ona nie zamie­rzała ni­gdzie jechać, cze­kała na syna, więc coś musiało się stać – odpo­wie­dział Maks.

– Zapro­siła mnie do sie­bie – powie­dział nagle Stęp­nicki. – Umó­wi­li­śmy się na osiem­na­stą, a gdy przy­je­cha­łem, nie otwo­rzyła. Może powi­nie­nem od razu wsz­cząć alarm, ale po pro­stu pomy­śla­łem, że mnie wysta­wiła.

– Nie rób sobie wyrzu­tów, sądzę, że ma to zwią­zek z pro­wa­dzo­nym śledz­twem, poje­chała nad Białe, bo wpa­dła na jakiś trop…

– I nie powie­działa o tym nikomu? – skrzy­wił się Bar­tek.

– Może nie była pewna, chciała to spraw­dzić sama, prze­ko­nać się, czy ma rację, i coś się tam stało, że nie wró­ciła.

– Od czego zaczy­namy? – zapy­tał wprost Stęp­nicki. – Sąsie­dzi niczego nie widzieli – dodał. – Zapu­ka­łem do wszyst­kich drzwi w jej klatce.

– Może jed­nak trzeba rozej­rzeć się w Oku­nince, co prawda poza sezo­nem mało kto tam jest, ale uwa­żam, że ofi­cjal­nie pusz­czamy infor­ma­cję o jej zagi­nię­ciu i pro­simy o kon­takt ludzi, któ­rzy mogli widzieć ją tam­tego dnia nad jezio­rem.

– Zuza już się tym zajęła – powie­dział Stęp­nicki.

– No to teraz kamery, trzeba zabez­pie­czyć mate­riał z nagrań.

– Nad całym Bia­łym wszystko na sezon zimowy wyłą­czone z użytku. Ale dzwo­ni­łem już do kościoła w Orchówku, tam mają kamery, być może Wero­nika będzie nagrana, jak jedzie po ryby, które zamó­wiła u hodowcy.

– Kiedy będzie nagra­nie?

– Dzi­siaj, za chwilę tam jadę.

– Okej – powie­dział Bałucki. – Pojadę z tobą, jesz­cze raz prze­je­dziemy się nad Bia­łym, może spo­tkamy jakichś węd­ka­rzy. Może ktoś coś widział albo sły­szał. Ludzie cza­sem nagry­wają ptaki. Jedźmy!ROZDZIAŁ 3

Roz­dział

3

Gdy Wero­nika otwo­rzyła oczy, poczuła cie­pło na twa­rzy. W pierw­szej chwili nie wie­działa co to, ale szybko zorien­to­wała się, że na jej policz­kach roz­pły­wają się pro­mie­nie słońca. Musiało być już więc bli­sko połu­dnia. Pró­bo­wała się roz­pro­sto­wać, ale lina zawią­zana na nad­garst­kach na­dal mocno ści­skała jej dło­nie. Ni­gdzie też nie widziała swo­jej prze­śla­dow­czyni. Prze­chy­liła głowę w bok, potem w drugą stronę. Czy zosta­wiła ją na pastwę losu? To byłoby o wiele lep­sze niż jej towa­rzy­stwo. Jesz­cze raz szarp­nęła zwią­zane z tyłu o pień drzewa ręce, ale nic to nie dało. Kątem oka widziała tył bia­łego auta. Może jej prze­śla­dow­czyni zasnęła w środku? A to ozna­czało, że miała szansę uciec.

Pró­bo­wała opra­co­wać stra­te­gię. Naj­le­piej byłoby zorien­to­wać się, gdzie się teraz kon­kret­nie znaj­duje. Musiała wie­dzieć, w którą stronę ucie­kać i gdzie się scho­wać. Dość dobrze znała oko­liczne lasy, wycho­wała się we Wło­da­wie, w szkole śred­niej czę­sto spę­dzała tutaj wolne chwile. Wystar­czy, aby zoba­czyła jakiś cha­rak­te­ry­styczny punkt, a będzie wie­działa, gdzie jest. Przy­wią­zana była do drzewa w pobliżu wąskiej drogi, w oddali widziała pas prze­ciw­po­ża­rowy usy­pany z ziemi. Jeśli ta kobieta ją porwała, musi zda­wać sobie sprawę, że nie może jej tak wiecz­nie trzy­mać w miej­scu, w któ­rym mogą zja­wić się tury­ści albo leśnicy.

Wero­nika wie­działa, że mimo nie­chęci, jaką ta kobieta do niej żywi, nie jest pro­sto tak bez skru­pu­łów zabić czło­wieka. Jej prze­śla­dow­czyni nie prze­wi­działa tego, tej wewnętrz­nej blo­kady. Tylko psy­cho­paci potra­fią mor­do­wać z zimną krwią. A Aneta Jakim­czyk była owład­niętą chę­cią zemsty, zra­nioną kobietą, pra­gnącą wyrów­nać rachunki, dopeł­nić spra­wie­dli­wo­ści, uka­rać za grze­chy. Co zamie­rzała z nią zro­bić? Jak długo ma tak sie­dzieć przy­wią­zana do drzewa?

Poczuła nagle prze­szy­wa­jący ją chłód. Wiatr powiał moc­niej, bucha­jąc w jej twarz aro­ma­tem igli­wia. A może kobieta zabije ją za pomocą far­ma­ceu­ty­ków? Zer­k­nęła w dół na swoje ciało, była cały czas w płasz­czu, to utrud­niało dostęp do jej żył. Nagle powró­ciły do niej słowa, które kobieta powie­działa, zanim Wero­nika stra­ciła przy­tom­ność. Chciała jej wmó­wić, że tak naprawdę nie znała Nor­berta, że on nie kochał jej tak, jak sądziła, że spo­ty­ka­jąc się raz na jakiś czas, można uda­wać, kogo się chce. Nie chciała w to wie­rzyć, ale wie­działa, że gdzieś głę­boko już zostało zasiane ziarno nie­pew­no­ści. Nor­bert nie żył, a ona nie miała jak zwe­ry­fi­ko­wać tego, o czym mówiła jego sio­stra. Jed­nak teraz nie powinna o tym myśleć, musi sku­pić się, jak się stąd ura­to­wać. A może ta kobieta wło­żyła jej jakąś tabletkę pod język, gdy stra­ciła przy­tom­ność? Dla­tego nie może sfor­mu­ło­wać myśli, które wciąż ucie­kają jej na wszyst­kie strony, od jed­nego do dru­giego wątku.

Prze­łknęła ślinę, ale nie czuła żad­nego dziw­nego posmaku, raczej suchość. Nie piła już od dobrych dwu­dzie­stu godzin. Szarp­nęła się, zaczęła pocie­rać sznu­rem o pień drzewa. Bolały ją barki, nie­wy­godna pozy­cja dawała się we znaki, ścier­pło jej całe ciało, musiała jak naj­szyb­ciej uwol­nić wygięte dło­nie. Jesz­cze raz szarp­nęła się do przodu, ale wtedy usły­szała za sobą jej głos:

– Daruj sobie – zaśmiała się kobieta. – Wijesz się jak robak na haczyku, nie mar­nuj ener­gii. To i tak nic nie da.

– Chce mi się pić – powie­działa Her­man.

– A wiesz, czego ja chcę? – Znów iro­niczny ton. – Mnie jakoś nikt nie pyta, czego potrze­buję? A ty jesteś ostat­nią osobą, któ­rej chcia­ła­bym pomóc. – Wyszła zza jej ple­ców i wymie­rzyła w nią pal­cem.

W dru­giej ręce za sobą coś trzy­mała, Wero­nika poczuła, jak jej krew przy­śpie­sza. A może jed­nak myliła się i dla tej kobiety nie będzie niczym trud­nym pode­rżnąć komuś gar­dło? Widziała w jej oczach gniew i znie­wagę. Patrzyła na nią z obrzy­dze­niem. Aneta zro­biła kolejny krok, na­dal ukry­wa­jąc jedną dłoń za ple­cami. Pochy­liła się nad Wero­niką, aż ona poczuła jej oddech na twa­rzy, szybki i nie­spo­kojny. Odru­chowo odchy­liła się do tyłu, wykrzy­wia­jąc głowę, a wtedy kobieta wyjęła ukrytą za ple­cami dłoń.ROZDZIAŁ 4

Roz­dział

4

– Mamy nagra­nie z kościoła w Orchówku – powie­dział Bar­tek, wcho­dząc do pokoju Bałuc­kiego. – Widać na nim, jak Wero­nika prze­jeż­dża swoją meganką, o szes­na­stej dwa­dzie­ścia, ale do hodowcy ryb nie doje­chała – dodał.

– To ozna­cza, że po minię­ciu kościoła, zamiast jechać pro­sto po pstrągi, skrę­ciła w stronę Bia­łego – skwi­to­wał Maks.

– Po co?

– Może ktoś do niej zadzwo­nił? – zauwa­żył Bałucki. – Powie­dział, że chce się spo­tkać, bo wie coś o spra­wie roz­człon­ko­wa­nego ciała wyło­wio­nego z jeziora.

– Nie. – Bar­tek pokrę­cił głową. – Przej­rza­łem bilingi, nie ode­brała żad­nego połą­cze­nia. Sygnał tele­fonu urywa się w miej­scu, w któ­rym został zna­le­ziony samo­chód. Ten, kto stoi za jej znik­nię­ciem, zapewne zabrał jej tele­fon, wyłą­czył lub znisz­czył.

– Aaa, zadzwo­nił na komendę facet, który był tam­tego popo­łu­dnia nad Bia­łym. – Maks pod­niósł głowę. – Tak jak sądzi­łem, ktoś tam jed­nak był.

– No i? – pona­glił go Bar­tek.

– Facet powie­dział, że widział Her­man tam­tego dnia nad jezio­rem. To przy­rod­nik, wybrał się nad Białe z lor­netką, chciał pooglą­dać ptaki, zauwa­żył kobietę na pomo­ście, tym, przy któ­rym wyło­wiono roz­człon­ko­wane ciało. – Spoj­rzał wymow­nie na Stęp­nic­kiego. – Z opisu wynika, że to była Wero­nika. Nie potrafi powie­dzieć, która była godzina, ale na pewno przed sie­dem­na­stą, bo wtedy wró­cił już do auta. Jechał w stronę Chełma, więc nie widział porzu­co­nego samo­chodu przy dro­dze, ale powie­dział coś istot­nego. – Maks zawie­sił na moment głos. – W zasa­dzie sądzę, że może to mieć zna­cze­nie.

– No?

– Że widział tam też jakąś inną kobietę.

– Kobietę?

– Tak, nie nad samym jezio­rem, ale na plaży.

– O tej samej godzi­nie co Her­man?

– Dokład­nie nie powie­dział, ale mniej wię­cej było to w tym samym cza­sie.

– Co to za kobieta? Podał jej ryso­pis?

– Był daleko, patrzył przez lor­netkę, kobieta była w kurtce i kap­tu­rze na gło­wie, nic wię­cej nie pamięta, miał wra­że­nie, że zauwa­żyła, jak się jej przy­gląda, i znik­nęła z pola widze­nia.

– Hmm – wes­tchnął Stęp­nicki.

– Myślisz, że to może mieć zna­cze­nie?

– Może to jakaś przy­jezdna, przy­je­chała, a potem odje­chała, albo ktoś, kto ma coś do ukry­cia. W każ­dym razie ta kobieta nie zgło­siła się do nas, wła­ści­wie nikt do tej pory, oprócz tego przy­rod­nika, nie zare­ago­wał na nasz apel.

Drzwi do pokoju otwo­rzyły się i weszła Zuzanna Kugiel.

– Nie uwie­rzy­cie, co się stało!ROZDZIAŁ 5

Roz­dział

5

Aneta Jakim­czyk trzy­mała w ręku tablet. Na wiel­kim ekra­nie wid­niało zdję­cie Nor­berta z jakąś kobietą, obej­mo­wał ją w talii, w tle znaj­do­wały się palmy i morze.

– I następne. – Kobieta prze­su­nęła pal­cem po ekra­nie.

Poja­wił się kolejny obraz, Nor­bert – tym razem z uśmiech­niętą blon­dynką – stał na pomo­ście, na kolej­nej foto­gra­fii trzy­mał w ramio­nach dłu­go­włosą bru­netkę, a potem poja­wiło się kilka jego fotek z kobie­tami na nar­tach. Wero­nika poczuła nie­znany dotąd nie­po­kój. Czy Aneta Jakim­czyk chciała wła­śnie udo­wod­nić, że jej uko­chany miał inne kobiety? Te zdję­cia niczego nie dowo­dzą, poza tym nie wie, kiedy zostały zro­bione, może dużo wcze­śniej, niż się poznali.

– Zdra­dzał cię – powie­działa kobieta, patrząc Her­man pro­sto w oczy.

– To nie­moż­liwe. – Wero­nika pokrę­ciła prze­cząco głową. – Skąd masz te zdję­cia?

– A czy ma to w ogóle jakieś zna­cze­nie?! – wrza­snęła. – Mam, bo mój brat prze­sy­łał mi cza­sem fotki z waka­cji.

Wero­nika nawet nie wie­działa o ist­nie­niu Anety Jakim­czyk. Nor­bert ni­gdy jej nie powie­dział, że ma sio­strę. Gdy się spo­ty­kali, na pierw­szym pla­nie był seks, pra­gnęli sie­bie, to domi­no­wało nad wszyst­kim innym. A poza tym kra­dła czas z wła­snego życia rodzin­nego, wymy­kała się na kilka godzin z domu, ni­gdy nie została u niego na noc. Czy to, o czym mówiła jego sio­stra, mogło być prawdą? Nor­bert nie był taki, jak sądziła? Posta­wiła na szali swoje mał­żeń­stwo, sta­bi­li­za­cję życiową, a tym­cza­sem on nie był z nią szczery. Oprócz niej miał także inne kobiety.

– No i co na to powiesz? Boli? – uśmiech­nęła się drwiąco. – Wiem, że to cię znisz­czy, ta świa­do­mość, że zary­zy­ko­wa­łaś dla nie­wła­ści­wego męż­czy­zny. Twój mąż, ojciec two­jego dziecka sie­dzi w kiciu, bo ty zapra­gnę­łaś dać dupy pierw­szemu lep­szemu, który cię pode­rwał. – Spoj­rzała na nią lek­ce­wa­żąco. – Kocha­łam Nor­berta, dla mnie nie miało zna­cze­nia, z kim i jak czę­sto sypia, był moim bra­tem, ale nie spo­dzie­wa­łam się, że w końcu się doigra. – Pokrę­ciła głową. – Bałam się, że wplą­cze się w pro­ble­mowy układ, zła­pie jakie­goś syfa, ale nie, że zosta­nie zabity!

Wero­nika mil­czała, w duszy ana­li­zu­jąc to, co wła­śnie usły­szała. Czy naprawdę była taka łatwo­wierna? W cza­sie, gdy pla­no­wała zosta­wić męża, roz­bić swoją rodzinę, Nor­bert sypiał z innymi? Dla niego ona nie była tą jedyną, dla któ­rej byłby w sta­nie zro­bić wszystko, tak jak ona dla niego? Aneta Jakim­czyk miała rację, to bolało, potwor­nie bolało. Naiwna i głu­pia. W jej gło­wie kłę­biło się od podob­nych epi­te­tów na wła­sny temat.

Widziała jed­nak, że nie tędy droga. Musi teraz sku­pić się na chwili obec­nej, spró­bo­wać uciec. Jed­nak poczuła się zupeł­nie pozba­wiona sił, przez jedną krótką chwilę pomy­ślała, że jak­kol­wiek zakoń­czy się sytu­acja, w któ­rej się zna­la­zła, ona ni­gdy już nie będzie sobą. Pierw­sze zała­ma­nie, śmierć Nor­berta, było jak cios w samo serce, ale teraz, gdy poznała oko­licz­no­ści i tło ich rela­cji, bolało jesz­cze bar­dziej. Miał zamiar w ogóle powie­dzieć jej, że to tylko zabawa? Kiedy? Gdyby oznaj­miła, że ode­szła od męża? Poczuła, jak cię­żar wspo­mnień zaci­ska pętlę na jej szyi. Chciała odrzu­cić z pamięci kadry, które teraz zoba­czyła, Nor­berta z innymi kobie­tami.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: