Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Rozmowa z kotem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
4 maja 2021
Ebook
37,99 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rozmowa z kotem - ebook

Kompleksowy poradnik, który zabiera czytelnika w podróż po kocim świecie. W dziesięciu rozdziałach autorka prowadzi czytelnika przez rozmaite zagadnienia: od organizacji kociej przestrzeni, przez komunikację, żywienie aż po kwestie zdrowotne i opiekę nad kotem starszym. Wszystko to poparte solidną dawką naukowych badań oraz doświadczeniem zawodowym kociej behawiorystki. Ta książka to kompendium praktycznej wiedzy o tym, jak właściwie dbać o kota, spełniając jego gatunkowe potrzeby.

Małgorzata Biegańska-Hendryk – technik weterynarii, zoodietetyk kotów, dyplomowana behawiorystka zwierząt towarzyszących. Od 2012 r. buduje markę Kocibehawioryzm.pl, pomagając opiekunom w lepszym zrozumieniu swoich kocich towarzyszy. Prowadzi konsultacje, szkolenia i webinary, publikuje artykuły w prasie specjalistycznej, jest też autorką edukacyjnego bloga dla miłośników kotów, a także dwóch książek i gry edukacyjnej dla dzieci. Od października 2019 r. wykłada w Wyższej Szkole Europejskiej w Krakowie w ramach autorskiego kierunku: behawiorystyka zwierząt towarzyszących – koty. Jest opiekunką czterech kocich indywiduów: Stefana, Buni, Kiwi i Opka.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-8990-7
Rozmiar pliku: 7,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

O MNIE

Gdy byłam dzieckiem, najważniejsze miejsce w moim sercu zajmowały konie, a zaraz po nich psy. Te pierwsze podziwiałam za niezwykłą grację i piękno, w drugich uwielbiałam chęć do współpracy z człowiekiem i niespożytą energię do zabawy. Koty natomiast były zawsze obce, dalekie i niezrozumiałe — patrzyły na mnie z pogardą, a ja nie potrafiłam nawiązać z nimi kontaktu. Zresztą nikt w bliskim otoczeniu, poza naszą rodzinną dentystką, nie miał wówczas kota w domu. Mieszkał u niej stary, niekastrowany kocur, więc w mieszkaniu czuć było odór kociego moczu. Zwierzak lubił przesiadywać w poczekalni, gdzie drapał pacjentów, którzy próbowali go pogłaskać. Nie było to więc dobre doświadczenie.

Dzisiaj wiem, że był to nieszczęśliwy i sfrustrowany kot, niezrozumiany przez opiekunkę. Zamiast zastanowić się nad przyczyną owego zachowania, przypięto mu łatkę „złośliwego i wrednego”, bo tak było łatwiej. Takie podejście było krzywdzące, nie wynikało jednak zapewne ze złej woli, ale z braku wiedzy, jak opieka nad kotem powinna wyglądać.

Moje podejście do kotów zmieniło się w roku 2001, kiedy to w domu rodzinnym zamieszkał pierwszy maluch — kocia sierotka znaleziona na ulicy; miała ok. sześciu tygodni. Dwa lata później w domu pojawił się drugi kociak, przyniesiony z podwórka przez dzieci sąsiadów. I tak biały Gruby i czarny Szczurek stali się moimi pierwszymi nauczycielami kociego świata i języka.

Jednak prawdziwa kocia przygoda zaczęła się dopiero wtedy, gdy pod moim dachem zagościł — dziś czternastoletni — Stefan, a następnie kiedy zdecydowałam się zostać wolontariuszką kociej fundacji działającej we Wrocławiu. Przez kolejnych siedem lat wraz ze Stefanem prowadziliśmy dom tymczasowy — początkowo niosąc pomoc kociętom (Stefan źle reagował na koty dorosłe), a później także pomagając kotom środowiskowym i tym domowym, ale starszym. W tym czasie powiększyła się też nasza kocia rodzina, do której dołączyły zwierzaki: pięciotygodniowa Bunia z uszkodzonym okiem (wrzód rogówki wywołany kocim katarem), półroczna niesłysząca Kiwi z zaburzeniami równowagi, przepłaszczeniem podniebienia i zezem (tzw. kot kiwaczek) oraz trzymiesięczny Opek — mały dzikus z przepukliną pępkową i chorymi uszami, którego pomimo pięknego wyglądu nikt nie chciał z powodu trudnego charakteru. Przez nasz dom tymczasowy przeszło ponad 250 kociąt skierowanych dalej do adopcji, a przez zorganizowany w piwnicy „szpitalik” mnóstwo kotów przyjmowanych na kastracje, operacje i leczenie.

Dziś z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że gdyby nie Stefan i jego problemy oraz cała masa kotów, którymi się opiekowałam, to nigdy nie poznałabym tak dogłębnie kociego świata, reakcji tych zwierząt, ich zachowań i potrzeb. W tym czasie zgłębiałam wiedzę na poziomie teoretycznym, czytając książki i artykuły, ukończyłam technikum weterynaryjne, uczestniczyłam w konferencjach i szkoleniach, mam za sobą wielomiesięczne kursy, a także studia podyplomowe z zakresu behawiorystyki zwierząt towarzyszących. Jednak gdyby nie koty — nie byłabym tu, gdzie jestem. To obcowanie z nimi nauczyło mnie doceniać ich niezwykłość, różnorodność i unikatowość.

Małgorzata Biegańska-Hendryk

Technik weterynarii, zoodietetyczka kotów, dyplomowana behawiorystka zwierząt towarzyszących. Ukończyła studia podyplomowe z zakresu behawiorystyki psów i kotów w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie. Od lat uczestniczy w konferencjach, kursach i szkoleniach z zakresu kocich zachowań i potrzeb. Od 2012 r. buduje markę Kocibehawioryzm.pl, pomagając opiekunom w lepszym zrozumieniu swoich kocich towarzyszy. Prowadzi konsultacje, szkolenia i webinary, publikuje artykuły w prasie specjalistycznej, prowadzi edukacyjny blog dla miłośników kotów, jest też autorką dwóch książek i gry edukacyjnej dla dzieci. Od października 2019 r. wykłada w Wyższej Szkole Europejskiej w Krakowie w ramach autorskiego kierunku: behawiorystyka zwierząt towarzyszących — koty. Jest opiekunką czterech kocich indywiduów: Stefana, Buni, Kiwi i Opka.

Bóg stworzył puszysty kłębek, który z braku

lepszego pomysłu nazwał Kotem.

Przyjrzał się swemu dziełu i pokręcił głową.

To nie było dokładnie to, co zamyślił (...)

Nie był pewien, czy ma się śmiać, czy płakać.

Wiedział oczywiście, że to, co właśnie stworzył,

trudno zaliczyć do cudów. Ale nie miał

już czasu na żadne zmiany, ostateczny

termin siedmiu dni był tuż-tuż.

— No trudno. — Wzruszył ramionami.

— Nie wszystko zawsze musi się udać.

Kot, nie poświęcając ani chwili

uwagi swemu pojawieniu się na ziemi,

zwinął się w kłębek i znowu zasnął.

Stephen Baker, Jak żyć z neurotycznym kotem¹

PRZEDMOWA

Podobno Jean Cocteau powiedział kiedyś, że „człowiek jest cywilizowany na tyle, na ile potrafi zrozumieć kota”. Gdyby podążać tym tokiem rozumowania, okazałoby się, że co najmniej połowa ludzi na świecie cywilizowana nie jest… A może jednak nie o to chodzi? Może to koty są trudne do zrozumienia?

Mówi się, że są dwa rodzaje ludzi: kociarze i psiarze (w wersji bardziej ortodoksyjnej: kociarze i ludzie poszkodowani przez los). Ja jednak myślę, że ludzie dzielą się na tych, którzy potrafią i chcą słuchać, obserwować, uczyć się i poznawać, oraz na resztę — osoby niezainteresowane tym, co je otacza. Mam szczęście zaliczać się do tych pierwszych, a skoro sięgasz po tę książkę, to zapewne ty także. Zapraszam cię zatem w podróż po meandrach kociej psychiki — zawiłych, złożonych i jeszcze do końca niezbadanych. Jako osoba pracująca z kotami od ponad 15 lat śmiem twierdzić, że to, co jeszcze nieodkryte, jest przed nami przez koty zatajane celowo. Bo przecież gdybyśmy wiedzieli wszystko, kot przestałby być tajemnicą. A właśnie w tej tajemniczości tkwi część jego magii.

Koty nie pytają o pozwolenie, tylko wchodzą do naszego życia, czy tego chcemy, czy nie. Nagle przecinają nam drogę, siadają przy kole samochodu, bezceremonialnie wchodzą do domu lub patrzą wielkimi oczami ze zdjęć w internetowych ogłoszeniach. Osób, które świadomie zdecydowały się na adopcję lub kupno kociego towarzysza i miały faktyczny wpływ na ten proces od początku do końca, znam jak na lekarstwo. Nawet jeśli wybieramy się do schroniska czy hodowli z założonym wcześniej planem działania, to i tak koty potrafią go wywrócić do góry nogami. Podobnie jak stawiają na głowie całe nasze życie.

Dzielenie świata z kotem to sztuka oparta na zrozumieniu, kompromisie i umiejętności negocjacji. To zwierzę niełatwo przyjmuje narzucanie mu czyjejś woli. Choć mieszka z człowiekiem od tysięcy lat, to nadal nie zatraciło cech związanych z indywidualnością i potrzebą decydowania o sobie. Doskonałym przykładem jest tu historia mojej bliskiej koleżanki Łucji i jej kota Sylwestra. Łucja wybrała się wiele lat temu do wrocławskiego schroniska, by zaadoptować kota. Spacerowała pomiędzy klatkami, nie wiedząc, którego zwierzaka wybrać, a kocie nieszczęście ją przytłaczało. Aż nagle z jednej z klatek wystrzeliła łapka i wbiła się pazurami w jej kurtkę. Ta łapka należała do Sylwestra — kota, który został oddany do schroniska przez poprzednich właścicieli, gdy miał półtora roku. Ten ułamek sekundy spowodował, że losy kobiety i kota splotły się na 14 magicznych, niezwykłych lat. I to nie ona go wybrała — to kot wybrał ją.

Ta książka nie jest zbiorem teoretycznych porad opartych na hipotetycznych rozważaniach. Treści w niej zawarte wynikają z doświadczeń — moich, ale też innych kocich opiekunów, z którymi współpracowałam. Wszelkie wyniki badań, analizy czy opisane tu historie wydarzyły się naprawdę, więc zachęcam do zapoznania się z nimi.

Koty nadal pozostają zagadką, nawet w świecie naukowym. To jednak nie oznacza, że nie warto im się świadomie przyglądać, poznawać ich i odkrywać nowych kocich prawd. Mam więc nadzieję, że ta pozycja pozwoli lepiej poznać specyfikę naszych czworonożnych towarzyszy.

Mówi się też, że koty są jak kosmici, którzy przybyli na Ziemię, ale nie do końca zapoznali się z jej instrukcją obsługi, więc teraz udają, że wszystko jest w porządku, próbując się odnaleźć w trudnej ludzkiej rzeczywistości. Inni z kolei uważają, że koty doskonale pamiętają czasy, w których były czczone jako wcielenie bóstwa, i do dziś czerpią z tego korzyści. Ja zaś myślę, że to cudowne, niezwykłe i skomplikowane stworzenia, które warto obserwować z różnych stron. Bo jak mówią specjaliści z zakresu diagnostyki obrazowej, pojedyncza projekcja nigdy nie daje pełnego obrazu. Zapraszam więc na wspólną podróż po kocim świecie.

ROZDZIAŁ 1. MIEJSCE KOTA W LUDZKIM ŚWIECIE

— Kim jesteś? — zapytał Kot.

— Człowiekiem — odparł człowiek.

— Chcesz mi zrobić krzywdę? Nie znam cię…

— Nie, chcę się z tobą zaprzyjaźnić, zapewnić ci opiekę, chcę być twoim przyjacielem.

Kotu wydało się to dziwne. Jeszcze nikt nigdy do niego tak nie mówił.

— A miałeś już kiedyś kociego przyjaciela?

— Nie, jeszcze nie… — odparł człowiek lekko zmieszany.

— To skąd wiesz, że cię polubię? — Kot nie dawał za wygraną.

— Nie wiem, ale jeśli dasz mi szansę, to postaram się zadbać o ciebie najlepiej, jak potrafię.

— To trochę mało… — rzekł Kot z powątpiewaniem. — A jeżeli ci się nie uda?

— Zatem będę się uczył, by wiedzieć o tobie jak najwięcej — obiecał jego przyszły ludzki przyjaciel.

Teraz Kot wreszcie poczuł się zadowolony.

— To mi się podoba! Dobrze zatem, człowieku, zobaczmy, jak będzie.

Kot odszedł z wysoko uniesionym ogonem, prowadząc za sobą człowieka w koci świat.

*

Na dźwięk słowa „kot” w głowie zazwyczaj pojawia się obraz pięknego, pełnego gracji zwierzęcia o miękkiej sierści i przenikliwym spojrzeniu. Równolegle jednak powinien ci się zwizualizować skuteczny, szybki drapieżnik wyposażony w świetny refleks, ostre zęby i pazury, zdolny do polowania, ucieczki, a — gdy zachodzi taka potrzeba — walki.

Oba te obrazy są prawdziwe, oba się przenikają i łączą w jednym kocie. I jeśli nawet twój zwierzak nie spędził dnia poza domem, jeśli urodził się w hodowli jako wyczekiwany kociak i od pierwszych dni życia był otoczony opieką, to nadal pozostaje drapieżnikiem mającym specyficzne potrzeby, które przez ostatnie kilka tysięcy lat nie zmieniły się tak bardzo.

Skąd koty wzięły się w naszym życiu

Historia kotów jako ludzkich towarzyszy jest datowana zazwyczaj na ok. 6500 lat wstecz. To niezbyt długo, biorąc pod uwagę czas, w jakim człowiek pojawił się na Ziemi. Najczęściej zwierzęta te są łączone z historią starożytnego Egiptu i tam też szuka się źródeł przestrogi, gdy czarny kot przebiega ludziom drogę (choć wtedy z całą pewnością nie było to traktowane jako zwiastun pecha!). Niewiele osób wie o archeologicznym znalezisku z Cypru datowanym na ok. 7500 lat p.n.e. — wspólnym grobie kota i człowieka (nie wiadomo jednak, czy było to zwierzę towarzyszące, czy np. złożone w ofierze).

Okazuje się jednak, że ostateczną odpowiedź dotyczącą początków udomowienia tego gatunku ma szansę przynieść nie archeologia, lecz biologia. Pomocnym narzędziem są tu badania DNA mitochondrialnego, które umożliwiają określenie stopnia pokrewieństwa poszczególnych zwierząt, co pozwala stwierdzić, który gatunek bądź podgatunek był przodkiem gatunku udomowionego. Jak wskazuje w swojej książce prof. John Bradshaw, badania DNA skupiające się na różnicach pomiędzy współczesnymi kotami domowymi i dzikimi dowiodły, że rozdział na zwierzęta udomowione i nieudomowione mógł zacząć się o wiele wcześniej, a więc nawet 13 000—8000 lat p.n.e.² Może się więc okazać, że początki udomowienia powinno się przesunąć wstecz, a to by oznaczało, że koty pojawiły się w świecie człowieka wcześniej, niż do niedawna sądzono.

Wiele osób uważa, że współczesny mały kot jest zwierzęciem dzikim i jako taki może żyć swobodnie bez opieki i ingerencji ludzi. Tymczasem już sama nazwa łacińska — Felis (silvestris) domesticus — sugeruje, że mamy do czynienia z gatunkiem faktycznie w pełni udomowionym. Na czym zatem polega ów proces udomowienia — lub inaczej: domestykacji?

Oswojenie czy udomowienie?

Jaka jest różnica między oswojeniem a udomowieniem? Mówiąc najprościej: zachowania zwierzęcia oswojonego kończą się wraz z jego śmiercią i nie są dziedziczone przez jego potomstwo. Natomiast w przypadku zwierzęcia udomowionego cechy, które są efektem tego procesu, będą dziedziczone w kolejnych pokoleniach i jeśli udomowienie będzie postępowało, będą dalej się utrwalały, nasilały i rozwijały.

Bardzo czytelną definicję proponuje Alicja Lasota-Moskalewska: „Udomowienie jest to rodzaj współżycia ludzi i zwierząt, w którym zwierzę uzyskuje opiekę, a człowiek korzyści z eksploatowania zwierzęcia. W wyniku izolacji i selekcji hodowlanej u zwierząt powstają nowe cechy, które stają się dziedziczne”³. Pierwsze zdanie definicji odnosi się jeszcze do procesu oswojenia, drugie zaś mówi o tym, co przesądza o udomowieniu: pojawia się rozród, a wraz z nim dziedziczenie konkretnych cech.

Pojęcie cech udomowienia wraz z ich opisem sformułował w 1868 r. Karol Darwin. Badacz ten określił przodków zwierząt udomowionych, a większość jego ustaleń została blisko półtora wieku później potwierdzona przez badania współczesnej archeozoologii⁴. Aby jednak faktycznie doszło do udomowienia i wytworzenia się związanych z tym zjawiskiem konkretnych zmian, potrzebne są dwa bardzo ważne elementy: rozród i selekcja.

Jak zwraca uwagę Lasota-Moskalewska, zwierzęta gatunków nieudomowionych z trudem rozmnażają się w niewoli. Odpowiada za to przede wszystkim stres wynikający z wielu czynników, takich jak: ograniczenie kontaktu ze środowiskiem naturalnym, odmienne od standardowych warunki życia, uboga dieta, przymusowe przebywanie w bliskim towarzystwie człowieka oraz nieliczenie się z potrzebami terytorialnymi poszczególnych osobników (np. trzymanie dużej grupy zwierząt na małej przestrzeni). Bywa więc, że silny stres zabija zwierzę, zanim się ono oswoi, lub też zwierzę przeżywa, ale nie jest w stanie się rozmnażać. Tylko te osobniki, które zdołają pokonać stres wynikający z wymienionych wyżej elementów (szczególnie tego związanego z bliskością człowieka), mają szansę wyjść z etapu oswojenia i rozpocząć etap udomowienia⁵.

Jeśli chodzi o zjawisko selekcji, to istnieją dwa jej warianty: selekcja naturalna oraz selekcja hodowlana. Selekcja naturalna odbywa się właśnie na pierwszym opisanym powyżej etapie. Wówczas zwierzęta, które nie są w stanie wejść w etap udomowienia, eliminują się same poprzez brak posiadania potomstwa. Drugi etap selekcji następuje wtedy, gdy do kojarzenia ze sobą konkretnych osobników włącza się człowiek, decydując o tym, które zwierzęta będą rozmnażane, a które nie (co w dawnych czasach zazwyczaj oznaczało, że osobniki niekierowane do rozrodu były traktowane jako dodatkowy rezerwuar pożywienia — wiemy na pewno, że prapsy, które nie były wystarczająco przyjacielskie wobec ludzi, trafiały do wioskowego obiadowego kotła). Jeśli więc przyjęte zasady selekcji hodowlanej były prowadzone konsekwentnie przez dostatecznie długi czas, wówczas pojawiał się nowy gatunek, który zyskiwał pożądane cechy dziedziczone przez kolejne pokolenia⁶.

Alicja Lasota-Moskalewska opisuje trzy grupy cech, które muszą wystąpić, by można było mówić o tym, że dany gatunek faktycznie przeszedł proces udomowienia.

1. Cechy morfologiczne, takie jak zmiana ubarwienia i długości sierści, zmiana wielkości i proporcji ciała oraz zmniejszenie masy mózguI.

2. Cechy fizjologiczne, czyli zwiększona laktacja, przyspieszone dojrzewanie i zwiększona plenność lub nieśność (w zależności od tego, czy mówimy o ssakach, czy o ptakach).

3. Elementy behawioralne: utrata płochliwości, słabsza orientacja przestrzenna, a u niektórych gatunków także dziedzicznie zwiększający się poziom inteligencji i zdolności zapamiętywania⁷.

Jak zatem to wszystko ma się do kotów? Ano właśnie — koty są tu zagadką i wymykają się pewnym prawidłom opisanym w nauce.

Mówiąc o udomowieniu kota, trzeba wiedzieć, że temu procesowi poddała się tylko jedna ze współistniejących na świecie linii. Dwie pozostałe, występujące najbliżej ludzkiego obszaru bytowania, czyli Felis silvestris silvestris oraz Felis silvestris ornata (przenosząc to na gatunki bardziej współczesne, są to europejski żbik i azjatycki kot stepowy), nie garnęły się do nawiązywania bliższych kontaktów z człowiekiem. Natomiast tym kotem, który się na to zdecydował, okazał się Felis silvestris lybica, czyli przodek dzisiejszego dzikiego kota nubijskiego⁸ zamieszkującego prawie całą Afrykę i Półwysep Arabski. Celowo użyłam tu sformułowania „zdecydował”, ponieważ w odróżnieniu od pozostałych gatunków udomowionych kot — w pewnym sensie — udomowił się sam.

Jak zwraca uwagę Maciej Bielak, autor bloga o zwierzętach i przyrodzie Animalus, specyfika kocich zachowań i ich widoczna w pewnych kwestiach nieustępliwość w dużej mierze wynikają z tego, że to koty podjęły decyzję o swoim udomowieniu, czerpiąc korzyści z bliskości człowieka. Jest to więc całkowite odwrócenie schematu, który przyjęto za normę w procesie udomawiania gatunków w ciągu wieków.

Koty pojawiły się przy ludzkich siedzibach wraz z rozpoczęciem osiadłego trybu życia, rozwojem rolnictwa i pojawieniem się składów ziarna. Takie miejsca przyciągały dużą liczbę gryzoni, które stawały się łatwym łupem. Wniosek był więc prosty — warto trzymać się blisko ludzi, by dzięki temu mieć łatwiejszy dostęp do pokarmu. Zresztą kot pozostał oportunistą żywieniowym do dziś, co doskonale widać, gdy przeanalizujemy jego zmienne upodobania żywieniowe, zależne od tego, co jest akurat dostępne w okolicy.

Koty najprawdopodobniej w pierwszym etapie nie były selekcjonowane sztucznie, ponieważ same w sobie nie stanowiły dla ludzi ani zagrożenia, ani konkurencji. Jak wskazuje Bielak, te zwierzęta, które mniej bały się człowieka, czerpały większe korzyści, gdyż miały lepsze schronienie i mogły żywić się odpadkami⁹. Nigdy jednak nie rozwinęły tego zachowania tak dalece, jak stało się to u psów (z tego też powodu kot po dziś dzień jest obligatoryjnym, a nie warunkowym mięsożercą). Jest to więc typowa selekcja naturalna, natomiast o faktycznym działaniu hodowlanym można mówić dopiero od momentu pojawienia się pierwszych udokumentowanych kocich ras, co nastąpiło późno, bo w większości przypadków w wieku XIXII.

Jeśliby opisane wyżej kategorie świadczące o udomowieniu zestawić z cechami współczesnego kota, to łatwo zauważyć, że nie wszystkie te elementy faktycznie zaistniały. Z pewnością można zaobserwować zmianę umaszczenia (najbardziej pierwotne umaszczenie kota z grupy Felis silvestris to ciemne pręgi lub cętki na jasnym/szarym tle) i długości sierści, przyspieszone dojrzewanie i zwiększoną plenność (kotki mają ruję o wiele wcześniej i częściej niż kiedyś, bez sezonowości, a mioty rodzą się liczniejsze), a także zdecydowanie zmniejszoną płochliwość, choć tutaj wiele zależy od przebiegu procesu pierwotnej socjalizacji kociąt. Nie widać natomiast u kota domowego specjalnych zmian w budowie szkieletu (poza rasami typowo selekcjonowanymi w tym celu, jak choćby brachycefaliczneIII lub też współczesny typ orientalny) czy uzębieniu, proporcje ciała również pozostają zbliżone do tych, jakie miał pierwotny przodek (poza selekcją hodowlaną), a masa mózgu jest porównywalna. Ponadto koty domowe mają dokładnie taki sam metabolizm, jaki mają koty dzikie. To powoduje, że ich potrzeby żywieniowe pod względem składu, bilansu i kaloryczności są tożsame z zapotrzebowaniem osobników polujących na pustyni, polu czy na obrzeżach lasu. Łańcuch łowiecki kota nie uległ skróceniu, tak jak w procesie domestykacji psa — kot, jako drapieżnik i łowca, nadal ma potrzebę złapania, zagryzienia i zjedzenia ofiary. To zaś bardzo mocno wpływa na jego potrzeby i sposób ich kanalizowania w warunkach domowych.

Istnieje tu więc pewna wewnętrzna sprzeczność. Z jednej strony kot jest zwierzęciem zdecydowanie udomowionym, a z drugiej — wiele kocich cech procesowi udomowienia się nie poddało. Jak zatem go traktować? O tym jest ta książka.

Kot jako towarzysz współczesnego człowieka

We współczesnym świecie kot wydaje się towarzyszem idealnym dla zabieganego, zapracowanego opiekuna. Jest niezależny, samodzielny, chadza własnymi drogami i niewiele od nas oczekuje. Jeśli jednak ktoś faktycznie tak myśli, to znaczy, że ma niewielkie doświadczenie ze współczesnymi kotami domowymi.

Przekonanie o kociej niezależności i samodzielności w dużej mierze wynika z faktu, że zwierzęta te dopiero od niedawna stały się domowe w pełnym tego słowa znaczeniu. Jeszcze 30—40 lat temu w Polsce częściej można było spotkać kota przy domu niż w domu lub mieszkaniu. Kastracja nie była wtedy zabiegiem powszechnym, a — nie oszukujmy się — życie w zamkniętej przestrzeni ze zwierzęciem niekastrowanym nie należy do przyjemności. I chodzi tu nie tylko o trudny do zniesienia zapach związany z aktywną gospodarką hormonalną (ten temat dotyczy obu kocich płci), lecz także o zachowania zwierząt niekastrowanych, którym ograniczono możliwość rozrodu, a zatem nie mogą one zrealizować swoich silnych, napędzanych instynktem potrzeb. Taka sytuacja prowadzi do rosnącej frustracji i powoduje zachowania agresywne. Uważam więc, że kot stał się popularnym zwierzęciem domowym dopiero, gdy odkryto zalety kastracji.

Czy to oznacza, że kot jest samowystarczalny? Zdecydowanie nie! Samo przejście przez proces udomowienia spowodowało, że kocia potrzeba interakcji społecznej z gatunkami innymi niż jego własny znacząco wzrosła. Jeśli zatem kot staje się domownikiem, będzie potrzebował od nas czasu, uwagi i kontaktu.

Koty w ludzkich domach

Badania dotyczące liczebności zwierząt towarzyszących na świecie pokazują, że koty domowe zaczęły przewyższać popularnością psy (według danych ASPCA za lata 2015—2016 w ludzkich domach w USA zamieszkiwało 78 mln psów i 85,8 mln kotów¹⁰). Wiadomo — z psem trzeba wychodzić, bawić się, dobrze byłoby go trenować, no i nie można go zostawić samego na noc. Opieka nad kotem wydaje się łatwiejsza. Nie można jednak zapominać, że to zwierzę o szerokich i rozbudowanych potrzebach zarówno eksploracyjno-środowiskowych, jak i społecznych. To, że kot patrzy na nas z pogardą, gdy proponujemy mu zabawę wędką w najmniej, jego zdaniem, odpowiednim momencie, albo gdy odsuwa się z niesmakiem, kiedy próbujemy go pogłaskać podczas jego drzemki, nie oznacza, że nas nie potrzebuje. Koty bowiem wykształciły gatunkowo specyficzny rodzaj okazywania bliskości: jest to bliskość często bezkontaktowa.

Wynika to poniekąd z natury kotów i ich gatunkowej nieufności w kontakcie. Dystans powoduje, że trudniej paść ofiarą, a żeby się zbliżyć, trzeba mocno zaufać. Co ciekawe, jeśli chodzi o wzajemne wylizywanie się zwierząt (szczególnie jeżeli dotyczy to uszu i pyszczka), to dotyczy ono tylko tych zwierząt, które dobrze się znają i czują się bezpiecznie w swoim towarzystwie. Jeśli jednak kot nie jest z opiekunem bardzo zżyty, nie oznacza to, że nie chce spędzać z nim czasu. Co wtedy robi? Siada z boku i obserwuje. Często zza pleców człowieka lub z jakiegoś wyższego punktu w przestrzeni. Patrzy, analizuje, zbiera dane. I jednocześnie jest z nim! Koty tego potrzebują. Pragną bliskości, jednak na własnych warunkach — takiej kociej, na odległość, bez przesadnego dotykania starannie wymytego i ułożonego futra¹¹. Aby jednak ta bliskość się pojawiła, muszą się pojawić sprzyjające okoliczności.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: