Rozmowy z bliska - ebook
Tomik poezji i wielu sprzeczności. "Rozmowy z bliska" to poetycka próba ujęcia w jasne formy przestrzennego zamętu, emocji, uczuć i problemów, które dotyczą każdego z nas.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8155-622-4 |
| Rozmiar pliku: | 3,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Pudełko czekoladek”
Słuchamy głosów
Cichutkich psotników
Z przedawnych lat
Co wykształcone
W ogniu i młocie
Dają głos nijako
Przedziwny
Ledwo co znamy
Ich położenie
W przestrzeni
I czasy ich
Spalania
Statystyczne predyspozycje
Do śmierci — zakresy trwałości
I same chęci do umierania
Związki genetyczne —
Za ich sprawą
Chcemy co możemy
A możemy nie wiele
Więcej niż Ci pozwolą
Nic co pierwsze
Nie zostaje Ci
Obce
.
.
.
Więc pokaże Tobie
Przestarzałe
Nici — I że nic więcej
Jakoby by się zdawało
Nie zależy od Ciebie
A od samej nie wiadomo
Gdzie jej szukać —
Nadziei — że pozostawiono
Nas na samodoskonalenie
I człowiek
Jakoby sternik rzucony
W przestrzeń ciężką
Jak jasna cholera
Zbuduje ognisko
Indywidualnie osobiste
I tylko sobie bliskie
Dopokąd zachodzić będzie
I taka możliwość
Donikąd nie odejdę
Przedwcześnie
le.esthete
„Porcelanowe landrynki”
Nabrzmiały truchłem
Spadzisty pejzaż
Pełny rozkładu
Jakichkolwiek wartości
— Opowiada
To wspomnienie
Przemoczone łzami
Przeliczonych jednostek
Co w popłochu ginęli
Na polu
Globalnego bezwładu
Bezpieczeństwa
To burza wojny
Opiewająca niestrudzoną
Chęcią ludzi do zażegnania
Strzałów z nieba
Nieludzkich kształtów
Człowieczeństwa
Co przybrały płaszcz
Pełen niezgody
Nie wiele więcej
A nie mniej niż potrzeba
Dałbym za spokój
Oddech czysty
I swobodny
Wzrok
Bezchmurny
I rozgwieżdżony
Za nieboskłon
Bez maszyn i gwaru
Czy syczących w nich
Węży
Choć wiele mógłbym
I mógłbyś i Ty
To Ona
Co murami i prawem
Opatulona po szyje
Stoi pełna spokoju
Okazuje się być
Niczym wiewiórka co panicznie
Boi się lasu
A jej alternatywą jest otwarty
Obszar bezpruderyjnych idiotów
Co nie wiadomo
Gdzie i kiedy
Odbiorą Ci
Traktat pokojowy
I uczynią oświatą
Braku bezpieczeństwa
le.esthete
Słuchamy głosów
Cichutkich psotników
Z przedawnych lat
Co wykształcone
W ogniu i młocie
Dają głos nijako
Przedziwny
Ledwo co znamy
Ich położenie
W przestrzeni
I czasy ich
Spalania
Statystyczne predyspozycje
Do śmierci — zakresy trwałości
I same chęci do umierania
Związki genetyczne —
Za ich sprawą
Chcemy co możemy
A możemy nie wiele
Więcej niż Ci pozwolą
Nic co pierwsze
Nie zostaje Ci
Obce
.
.
.
Więc pokaże Tobie
Przestarzałe
Nici — I że nic więcej
Jakoby by się zdawało
Nie zależy od Ciebie
A od samej nie wiadomo
Gdzie jej szukać —
Nadziei — że pozostawiono
Nas na samodoskonalenie
I człowiek
Jakoby sternik rzucony
W przestrzeń ciężką
Jak jasna cholera
Zbuduje ognisko
Indywidualnie osobiste
I tylko sobie bliskie
Dopokąd zachodzić będzie
I taka możliwość
Donikąd nie odejdę
Przedwcześnie
le.esthete
„Porcelanowe landrynki”
Nabrzmiały truchłem
Spadzisty pejzaż
Pełny rozkładu
Jakichkolwiek wartości
— Opowiada
To wspomnienie
Przemoczone łzami
Przeliczonych jednostek
Co w popłochu ginęli
Na polu
Globalnego bezwładu
Bezpieczeństwa
To burza wojny
Opiewająca niestrudzoną
Chęcią ludzi do zażegnania
Strzałów z nieba
Nieludzkich kształtów
Człowieczeństwa
Co przybrały płaszcz
Pełen niezgody
Nie wiele więcej
A nie mniej niż potrzeba
Dałbym za spokój
Oddech czysty
I swobodny
Wzrok
Bezchmurny
I rozgwieżdżony
Za nieboskłon
Bez maszyn i gwaru
Czy syczących w nich
Węży
Choć wiele mógłbym
I mógłbyś i Ty
To Ona
Co murami i prawem
Opatulona po szyje
Stoi pełna spokoju
Okazuje się być
Niczym wiewiórka co panicznie
Boi się lasu
A jej alternatywą jest otwarty
Obszar bezpruderyjnych idiotów
Co nie wiadomo
Gdzie i kiedy
Odbiorą Ci
Traktat pokojowy
I uczynią oświatą
Braku bezpieczeństwa
le.esthete
więcej..
W empik go