Rozstrzygnięcie Callie i Kaydena - ebook
Rozstrzygnięcie Callie i Kaydena - ebook
Callie i Kayden w końcu odkrywają, czego tak naprawdę pragną od życia – razem i każde z nich z osobna
Callie i Kayden tworzą szczęśliwy związek. Wszystko układa się pomyślnie. Czują się ze sobą pewnie i bezpiecznie. Tyle już w życiu razem przeszli. Callie jeszcze nigdy nie była taka silna. Jednak Kayden wciąż walczy ze swoimi demonami. Niestety, jego przeszłość powraca, by wystawić go na próbę, rozdarty między pragnieniem, by dać Callie wszystko, na co ona zasługuje, a ucieczką…
Callie dostrzega, że coś złego dzieje się z Kaydenem. Zawsze pragnęła być u jego boku i pomóc mu zapomnieć o przeszłości. Chciała go ocalić, tak jak on ocalił ją. I to właśnie chce zrobić.
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8116-641-6 |
Rozmiar pliku: | 795 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
103. Bądź szybszy od swoich demonów.
Kayden
Biegiem.
Rzucaj.
Łap.
Unik.
Biegiem.
Biegiem.
Biegiem.
Biegnę wokół stadionu, a duch mojego ojca wywrzaskuje te słowa za moimi plecami. Nie umiem być od nich szybszy, nie potrafię przed nimi uciec ani się schować. Stopy wbijają się w piach, a płuca płoną. Oblewam się potem, choć temperatura powietrza sięga ledwie dziesięciu stopni, a ja mam na sobie tylko szorty. Serce mi wali, a obolałe kończyny błagają, bym się zatrzymał. Wystarczy.
Ale ja nigdy nie mam dość.
Nie jestem od niego szybszy.
Od jego głosu.
Od słów, które wbił mi w umysł.
Chcę się od nich uwolnić. Chcę się uwolnić od niego. Od mamy. Od mojej przeszłości. Chcę się uwolnić od lat udręki. Pragnę tego, ale musiałbym wcześniej zapomnieć o przeszłości, a tego nie potrafię, bo wszystko w moim życiu jest takie niepewne.
Nie wiem, gdzie jest mój ojciec i co robi. Może umarł. Może nie. Zastanawiam się, czy żałuje tego, co uczynił. Może nigdy nie poznam prawdy. Tak jak być może nigdy nie będę umiał zapomnieć o przeszłości.
Zatem robię to, co potrafię. Biegnę.
Aż stracę oddech.
Aż nie będę już mógł poruszać nogami.
Aż serce przestanie bić.
Może wtedy umilknie jego głos.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiRozdział 1
101. Skacz po łóżku. Raz po raz.
Callie
Zima jest piękna. Płatki śniegu spadają z nieba i wirują w powietrzu. Przypominają mi o tym, że świat ciągle się zmienia, ludzie się zmieniają i ja też nieustannie się zmieniam. Jestem szczęśliwa, gdy sobie o tym przypominam. Ruszyłam do przodu ze swoim życiem, pozostawiając za sobą to, co mi zrobił Caleb. Żyję przyszłością, która oferuje mi nieskończone możliwości.
Mimo pozytywnego nastawienia, czuję, jakby czegoś ostatnio brakowało w moim życiu, ale nie potrafię pojąć, co to jest. To nie musi być coś złego. Właściwie to może być dla mnie dobre. Pewnie tak samo pożyteczne jak smutek i ból. Zapewne też idę przez życie swobodniej niż w przeszłości. A może tyko szukam wyjaśnienia tego dziwnego, nowego, wyzwalającego uczucia w moim sercu, bo przeszłość wydaje się taka odległa. Osoba, która mnie zraniła, zniknęła, i chociaż to, co mi zrobiła, nie znalazło rozwiązania, czuję się, jakby związane z nią — z tym, co mi zrobiła — wewnętrzne demony zostały przepędzone. Tak, wspomnienia pozostały, znacząc bliznami moją przeszłość, ale już nie określają tego, kim jestem.
A ja… cóż, czuję się szczęśliwa.
Chcę dzielić to uczucie z Kaydenem, bo wydaje się ostatnio trochę smutny, choć nie tak bardzo, jak wcześniej. O nie, jest znacznie lepiej niż rok temu, gdy tamtego strasznego dnia spotkałam go w klinice. Odesłano go tam, bo pielęgniarki i lekarze sądzili, że sam celowo się zranił. To prawda, wcześniej się okaleczał, ale przyczyną tego był jego ojciec, tak samo jak tej najgorszej rany, która niemalże zabiła Kaydena i o mały włos zniszczyłaby przyszłość, którą się teraz cieszymy.
A jest przecież taka piękna.
— Puk, puk, puk. — Seth stuka do drzwi, a potem uchyla je i wtyka głowę do środka. — Hej, co się dzieje, że nie odpisujesz na SMS-y?
Wsuwam długopis w ring spinający grzbiet notatnika i podnoszę telefon z łóżka.
— Wybacz, zapomniałam, że wyciszyłam komórkę na czas zajęć. — Zwiększam głośność, podczas gdy on, udając obrażonego, wydyma wargi i wchodzi do mojego pokoju w akademiku.
Ubrał się w swoim najlepszym stylu. Założył czarno-szary sweter, ciemnoniebieskie dżinsy i converse’y. Starannie ułożył poprzetykane jaśniejszymi pasemkami miodowe włosy tak, by sprawiały wrażenie nieładu.
— Szykuje się dziś jakaś gorąca randka? — pytam, odkładając telefon na stolik nocny, a potem zamykam dziennik.
— Skąd ten pomysł? — Postukuje palcem w wargi, udając zdziwienie. Zupełnie jakby od tygodnia nie trajkotał o swojej randce z Greysonem, która ma się odbyć w rocznicę tego, gdy oficjalnie uznali, że są parą.
Wciskam pamiętnik pod poduszkę i wstaję z łóżka, wygładzając zagniecenia na mojej koszuli w czarno-fioletowe paski.
— Stąd, że od tygodni gadasz o tym dniu. Dniu, w którym mija wasza pierwsza rocznica.
Zamyka kopniakiem drzwi.
— Musisz przestać zwracać tak dużą uwagę na to, co mówię. To rujnuje zabawę i odziera mnie z tajemniczości.
— Nigdy nie byłeś tajemniczy. — Związuję długie, brązowe włosy w kucyk. — Ale jeśli chcesz, możemy to powtórzyć. Wyjdziesz z pokoju i wejdziesz raz jeszcze, a ja będę udawać, że nie mam zielonego pojęcia, dlaczego się tak wystroiłeś. Potem ogłosisz mi wieści i będziemy świętować, podskakując i krzycząc: „O mój Boże!”. — Macham rękami przed twarzą i skaczę w miejscu. — To takie epicko przewspaniałe!
Gapi się na mnie przez chwilę, udając, że go to nie bawi, ale wtem na jego ustach pojawia się uśmiech i zaczyna podskakiwać przede mną.
— Przejdźmy od razu do najlepszej części. — Śmieje się i wskakuje na moje łóżko. Zaczyna podskakiwać na materacu, wyciągając do mnie ręce, by pomóc mi na nie wejść.
— Ojej, bardzo panu dziękuję. — Chwytam jego dłonie, a on wciąga mnie na górę.
Skaczemy po łóżku jak dzieci, wrzeszcząc o jego rocznicy, kiedy do pokoju wchodzi moja współlokatorka, Harper. Staje jak wryta w drzwiach, wpatrując się w nas, a my wciąż skaczemy po łóżku, zdyszani, z czerwonymi twarzami, wymachując rękami w powietrzu.
— Cześć, Harper. — Macham do niej, przestając skakać. Seth jednak nie przerywa, wcale nie przejmując się tym, że wygląda jak kompletny wariat. On jednak nie musi dzielić z nią pokoju przez cały rok.
Harper rzuca zaintrygowane spojrzenie na mnie i Setha i wchodzi do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
— Co robicie?
Seth zaczyna jeszcze wyżej skakać po łóżku.
— Ćwiczymy — żartuje niemal pozbawiony tchu.
— Świetny pomysł. Będę musiała kiedyś sama tego spróbować. Chociaż należę do tej grupy ludzi, która woli skakać po łóżku w parze. — Harper puszcza do mnie oko, ale coś w tym geście jest fałszywego, jakby w tej chwili odgrywała swoją rolę, uznając, że powinna się tak zachować. Często odnoszę takie wrażenie w stosunku do niej. Podchodzi do biurka przy oknie, by odłożyć książki.
Seth chichocze, słysząc jej uwagę, a ja czuję napływający na policzki rumieniec. Nawet teraz, kiedy już uprawiam seks, wciąż ogarnia mnie zażenowanie, gdy słyszę dwuznaczne uwagi. Dawniej sądziłam, że dzieje się tak, ponieważ w wieku dwunastu lat zostałam zgwałcona przez ówczesnego najlepszego przyjaciela brata, co pozostawiło ślad na mojej psychice. Teraz jednak zaczynam sobie uświadamiać, że może to jednak kwestia mojej osobowości.
— Jakie macie plany na resztę dnia? — pyta Harper, upinając długie blond włosy w niedbały kok, a potem podnosi iPoda ze swojego posłania.
Seth wzrusza ramionami i zeskakuje z łóżka, lądując z hukiem na podłodze.
— Nic na tę chwilę. Czemu pytasz? Szukasz znów partnera na imprezę?
Harper macha dłonią, nieco zdekoncentrowana, przeglądając listę piosenek na iPodzie.
— Myślałam, czy nie iść na imprezę organizowaną przez bractwo studenckie, ale wciąż nie mogę się zdecydować.
Seth krzywi się z obrzydzeniem i udaje, że łapie się za gardło.
— Chłopcy z bractwa. Fuj.
— Całkowicie się z tobą zgadzam — przytakuje Harper, sięgając po słuchawki leżące na poduszce — ale muszę się wydostać z tego ciasnego jak pudełko pokoju choć na jedną noc, bo inaczej oszaleję.
— Cóż, tym razem musisz zaszaleć solo — odpowiada Seth. Obydwoje spotykają się od czasu do czasu na imprezach i wspólnie spędzają czas, ale ich przyjaźń nie wykracza poza te okazje.
— Co za porażka. — Posyła mi uśmiech, ale nie widzę go w jej oczach. — A ty, Callie? Masz ochotę na balangę?
— W tym przypadku zgadzam się z Sethem — odpowiadam. Ogarnia mnie poczucie winy, gdy marszczy brwi. — Nie lubię imprez organizowanych przez bractwa.
Wzrusza ramionami i wydaje się nieco przygnębiona. Ale gdy tylko widzi, że zauważyłam, jak pogarsza się jej radosny nastrój, zmusza się do promiennego uśmiechu i wkłada słuchawki do uszu. Nie wiem dlaczego, ale Harper wydaje się zawsze samotna, nawet jeśli cały czas otaczają ją ludzie. Idzie w stronę łóżka uśmiechnięta, ale ja w swoim życiu uśmiechałam się sztucznie wiele razy i umiem rozpoznać ten grymas, kiedy go widzę.
Opada na posłanie i sadowi się, przygotowując do odrobienia pracy domowej. Seth macha do niej, a potem łapie mnie za łokieć i ciągnie w stronę drzwi.
— Chodźmy na kawę. — Zgarnia moją bluzę ze słupka w rogu łóżka i mi ją rzuca. — Opowiem ci o prezencie, który przygotowałem dla Greysona.
Wkładam bluzę i idę za Sethem w stronę drzwi, a potem skręcam w stronę wind na końcu korytarza, zamierzając wyjść z budynku.
— To kolekcja różnych rzeczy, które ze sobą dzielimy — mówi, a ja wciskam przycisk parteru. — Takie jak filmy, które razem oglądaliśmy, wspólnie słuchana muzyka i jedzenie, które obydwaj uznajemy za wspaniałe.
— Brzmi jak najfajniejszy prezent na świecie — stwierdzam, gdy docieramy do parteru i wchodzimy do holu.
— No przecież. — Idziemy ku drzwiom. Mimo podmuchów wiatru dzień jest piękny. Przyjemnie jest się przejść pod krystalicznie czystym, błękitnym niebem. Na gałęziach bezlistnych drzew wokół budynku osiadł szron, a ścięta mrozem trawa sprawia, że krajobraz wygląda jak wyjęty z zimowej bajki.
— Co u ciebie słychać nowego? — pyta Seth, gdy skręcamy w stronę najbliższej kawiarni, położonej na ukos od budynku Uniwersytetu Wyoming, do którego obydwoje uczęszczamy. — Chyba wieki upłynęły, odkąd ostatnio rozmawialiśmy ze sobą.
Śmieję się, bo minął może jeden dzień.
— Niezbyt wiele.
— Jak ci się podoba nowa praca?
Wzdycham. Na początku semestru dostałam się na praktyki, podczas których piszę artykuły dla internetowej gazety. Uwielbiam pisać, ale…
— Nie tego się spodziewałam. — Schodzimy z trawy na śliski chodnik.
— Co masz na myśli? — Chwytamy się za ręce, by uchronić się wzajemnie przed pośliźnięciem. Wzruszam lekko ramionami.
— Chciałabym pisać… sama nie wiem, co tylko zechcę, a nie określone rzeczy. A tak wygląda moja praca. — Wzdycham. — Chyba jestem samolubna, prawda? I niewdzięczna.
Seth śmieje się pod nosem, omijając wielką taflę lodu pośrodku chodnika.
— Nie, to normalne. Nie musisz lubić pracy tylko dlatego, że jest twoja.
Wsuwam wolną rękę do kieszeni kurtki, bo wiatr chłoszcze skórę.
— Pewnie masz rację.
— Nie „pewnie”, a na pewno mam rację. — Rzuca mi zarozumiałe spojrzenie. — Zawsze mam rację, kiedy udzielam porad. — Na jego twarzy pojawia się zamyślony wyraz. — A jeśli mówimy o radzie, dlaczego nie porozmawiałaś z Kaydenem o zamieszkaniu razem? Omawialiśmy to kilka tygodni temu i w końcu miałaś poruszyć z nim ten temat. — Wolną ręką robi w powietrzu znak cudzysłowu. — „Do dzieła”.
Kurczę się w środku na samą myśl o bolesnym wspomnieniu.
— Już ci powiedziałam, że postanowiłam tego nie robić.
— Wiem, ale miałem nadzieję, że zmieniłaś zdanie. Sądzę, że się mylisz, a Kayden jest gotowy na tak duży krok. Nawet jeśli by nie był, to mimo wszystko uważam, że powinnaś poznać jego stanowisko. — Zatrzymujemy się na skraju chodnika i czekamy, by przejść przez ulicę. — Wy jesteście razem o wiele dłużej niż ja z Greysonem czy Luke z Violet.
— Tak, ale wy mieszkacie ze sobą we czworo. — Wiem, że to wymówka, a nie prawdziwy powód, ale nawet nie chcę teraz o tym myśleć, bo to trochę jednak boli.
— Chcesz, żebyśmy wszyscy wspólnie coś wynajęli? — pyta Seth, gdy schodzimy z krawężnika i przechodzimy przez ulicę, kierując się ku uroczej kawiarence, która serwuje jedno z najlepszych mokka cappuccino, jakie kiedykolwiek piłam. Potrząsam głową.
— Sześcioro ludzi pod jednym dachem to stanowczo za dużo.
— To dobrze, bo tak naprawdę wcale mi się to nie podobało. — Trąca mnie żartobliwie łokciem w bok. — Ale nie chciałem wyjść na palanta.
— Nie jesteś palantem. — Wskakuję na krawężnik. — Tylko najlepszym przyjacielem.
— Masz całkowitą rację. — Celuje we mnie palcem. — Tak jak ja mam całkowitą rację, że powinnaś z nim pomówić i zobaczyć, jak kształtuje się wasza przyszłość. — Prowadzi nas wokół samochodu, który odjeżdża spod kawiarni. — Kocham tego chłopaka na zabój, ale musi zacząć więcej mówić, co czuje, a nie ciągle kazać ci się tego domyślać.
— Kayden jest dla mnie dobry — bronię się. — Ale wiele zła go spotkało w życiu i pewnie dlatego trudno mu zaufać ludziom.
Na jego twarzy pojawia się irytacja.
— Tobie również, o czym powinniście obydwoje pamiętać.
— Seth, nie mówmy już o tym, w porządku? — Mam nadzieję, że nie potrafi czytać we mnie tak dobrze jak zwykle, bo nie chcę o tym rozmawiać.
Przygląda mi się podejrzliwie.
— Ukrywasz coś przede mną — stwierdza, kiedy dochodzimy do kawiarni, ale zamiast wejść do środka, przystaje przed drzwiami, zmuszając mnie także do zatrzymania się. — Dobrze, panno Callie, przyznaj się. Czego mi nie mówisz?
Niesforny kosmyk grzywki opada mi na twarz. Próbuję nie patrzeć na Setha, ale nigdy nie potrafiłam dobrze kłamać, więc ostatecznie po paru sekundach załamuję się pod jego nieustępliwym spojrzeniem.
— Dobrze, niech będzie. — Wypuszczam oddech i spoglądam na Setha. — Wiem na pewno, że Kayden nie chce ze mną zamieszkać, bo zapytałam go o to na początku roku.
— Co takiego?! — wykrzykuje i puszcza moją rękę. — Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduję?
Podchodzę bliżej poręczy, gdy ktoś wychodzi z kawiarni.
Bo nie chciałam tak naprawdę o tym mówić. Marszczy brwi i opiera łokcie na poręczy.
— A więc, co powiedział Kayden? Po prostu: „Nie, nie chcę z tobą mieszkać”?
— Hm, nie powiedział tego wprost — wyjaśniam. — Stwierdziłam, że przyjemnie by było zamieszkać w apartamencie ze współlokatorem w przyszłym semestrze i że się nad tym zastanawiam, ale potrzebuję współlokatora… a on nic nie odpowiedział.
Seth odpręża się i potrząsa głową, powstrzymując uśmiech.
— Moja kochana, najdroższa, naiwna Callie. Sugerowanie czegoś to nie to samo, co zapytanie wprost. — Poklepuje mnie po głowie, jakbym była dzieckiem. — A jeśli chodzi o facetów, musisz upewnić się, że mówisz prosto z mostu, czego chcesz. Zaufaj mi, muszę cały czas sobie z tym radzić w przypadku Greysona.
— Tak, pewnie masz rację. — Cofam się, gdy Seth wyciąga rękę, by otworzyć przede mną drzwi. — Tylko mi jest naprawdę ciężko tak się otworzyć. A jeśli mi wprost odmówi?
Seth wchodzi za mną do środka i puszcza drzwi, które zamykają się i odgradzają nas od chłodu. W powietrzu unosi się zapach świeżej kawy i cynamonu. Wokół nas rozlega się dźwięk stukania w klawiaturę, bo wielu studentów przychodzi tutaj ze względu na darmowe wi-fi.
— Nie sądzę, żeby tak zrobił — stwierdza Seth, gdy ustawiamy się w kolejce.
Wpatruję się w menu nad ladą, próbując zdecydować, co zamówić.
— Nie byłabym tego taka pewna… — Przesuwam się wraz z kolejką. — Ostatnio jest naprawdę smutny i wydaje się taki chłodny.
— Zapytaj go więc dlaczego. Callie, daj spokój. Wiem, że to twój pierwszy związek, ale jesteście sobie tak bliscy, że nic nie powinno was dzielić. — Kiedy otwieram usta, by zaprotestować, dodaje: — Hej, musisz mnie posłuchać. Oficjalnie specjalizuję się w psychologii i wiem, o czym mówię.
Tłumię śmiech.
— Wybacz, że ci to mówię, ale nie znasz się na wszystkim tylko dlatego, że będziesz miał dyplom z psychologii. Na zajęciach nie nauczysz się wszystkiego.
— Wiem o tym. — Przykłada dwa palce do skroni. — To zły chłopiec tam w środku jest źródłem tak dogłębnych przemyśleń.
Potrząsam głową, ale uśmiecham się. Pomijając to, że Seth tak się teraz mądrzy, ma rację — muszę porozmawiać z Kaydenem.
— Dobrze, zrobię tak.
— Ja myślę. Poza tym mieszkanie w apartamencie jest o wiele lepsze od życia w akademiku. I można się głośno zachowywać, kiedy tylko przyjdzie ci na to ochota.
Porusza sugestywnie brwiami. Pomimo wstydu postanawiam ciągnąć zabawę dalej.
— Och, już wiem. Oto główny powód, dla którego chcę zamieszkać z Kaydenem: mieć spokój i nie martwić się, że ktoś wejdzie do pokoju, gdy się zabawiamy.
Uśmiecha się do mnie szeroko.
— Tylko popatrzcie na moją dziewczynkę, jak wydoroślała.
Prostuję się.
— Gdybym tylko miała jaja, żeby zapytać Kaydena.
Seth czerwienieje, próbując stłumić śmiech, ale to ponad jego siły, więc pospiesznie zakrywa usta dłońmi.
— Nie wierzę, że powiedziałaś „jaja”.
— Wiesz co? — mówię, gdy docieramy do kasy. — A ja tak. Nie jestem już tą samą dziewczyną co kiedyś.
Odsuwa rękę od ust, a z jego twarzy znika wyraz rozbawienia.
— Masz całkowitą rację. Zmieniłaś się. Teraz jesteś znacznie silniejsza.
Mimo że przyszła nasza kolej, by złożyć zamówienie, przytulamy się.
— Obydwoje tak daleko zaszliśmy — mówię, bo Seth też miał się z czym zmagać, a mimo to teraz jesteśmy szczęśliwi, zdrowi i cieszymy się życiem. Ocaleliśmy.
Chciałabym tylko, żeby i Kayden tak siebie postrzegał i zobaczył, jak daleko zaszedł.
Może Seth ma rację. Może nadszedł czas, by położyć kres temu niewielkiemu dystansowi między Kaydenem a mną. W końcu stawiałam czoła gorszym rzeczom niż proszenie swojego chłopaka, by ze mną zamieszkał.
Znacznie gorszym.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki