Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Rozważny i romantyczna - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
14 października 2025
11,99
1199 pkt
punktów Virtualo

Rozważny i romantyczna - ebook

Millie Evans i Benedict Harrow byli małżeństwem, w którym zabrakło miejsca na miłość. Teraz, po latach, Millie wraca do Reykjaviku, by poprosić Bena o rozwód. Jej marzeniem jest dziecko, jego największym lękiem – bliskość. Niespodziewana propozycja Millie zmusza ich do spędzenia razem dwóch tygodni w zasypanej śniegiem stolicy Islandii. Uwięzieni przez śnieżycę muszą zmierzyć się ze swoimi uczuciami i obawami. Czy odważą się otworzyć serca na prawdziwą miłość?

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-291-2074-6
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

_Dwanaście lat temu_

– Proszę wybaczyć, że przeszkadzam, ale jest tutaj Millie Magnúsdottir.

Benedict Jónsson podniósł głowę, by zobaczyć córkę swojej zmarłej niedawno wspólniczki, zmierzającą w jego stronę energicznym krokiem.

Kruczoczarne włosy Millie splecione w dwa grube warkocze żywo podskakiwały na ramionach, w jasnozielonych oczach podkreślonych ciemną kredką kipiało wzburzenie.

– On chce mnie wsadzić do więzienia, będę miała zniszczoną reputację do końca życia!

Benedict znał już sprawę od swojego prawnika, który poświęcił wybrykom Millie o wiele więcej czasu, niż powinien. Według Larsa Millie „pożyczyła” ferrari ojca, by w środku nocy wybrać się na przejażdżkę ze znajomymi.

Wolałby, żeby nastolatka w końcu przestała prosić się o kłopoty, ale na razie nic nie zapowiadało poprawy. Tylko w tym miesiącu paparazzi sfotografowali ją trzy razy, gdy opuszczała klub bladym świtem. Raz „zapomniała” zapłacić w ekskluzywnym butiku za złotą bluzkę i podobno miała romans ze słynnym duńskim perkusistą, starszym od niej o dwadzieścia lat.

W każdym artykule wspominano, że jest córką Magnúsa Gunnarssona, wdowca po Jacqui Piper, założycielce PR Reliance – firmy, w której połowę udziałów miał Ben. Za każdym razem, gdy zdjęcia Millie trafiały na pierwsze strony serwisów plotkarskich, firma obrywała rykoszetem, a jej konkurenci śmiali się w kułak. Millie była utrapieniem całego działu Public Relations firmy.

Ben wskazał Millie fotel, ale zignorowała go całkowicie. Przechadzała się teraz od ściany do ściany, co było jeszcze bardziej irytujące.

– Nie powinnaś brać tego samochodu, Millie. To był głupi pomysł.

Nie mógł zrozumieć, po co to zrobiła. Czyżby chciała nadepnąć ojcu na odcisk? Jeśli tak, po co akurat do niego przyszła? Nieczęsto mieli ze sobą do czynienia. Owszem, był kiedyś wspólnikiem jej matki, ale z Millie widział się zaledwie kilka razy na przestrzeni kilku lat. Jacqui dbała o to, by nie mieszać pracy z życiem osobistym i Ben zawsze to szanował.

– Usiądź, proszę – odezwał się z naciskiem i Millie spełniła jego polecenie, wzdychając teatralnie. Przycupnęła na krawędzi fotela, jak wystraszony ptak, gotów w każdej chwili czmychnąć.

– Jak mogę ci pomóc? – spytał.

Mógłby co prawda spróbować przekonać Magnúsa, żeby odstąpił od ścigania własnej córki, ale było to zadanie z gatunku niewykonalnych. Magnús szczerze go nie cierpiał z powodu zażyłości, jaka łączyła go z jego zmarłą żoną. Każdy ich kontakt, odkąd Jacqui zmarła, czyli przez ostatnie trzy lata, był dla Bena torturą. Co gorsza, wzajemna niechęć negatywnie wpływała na funkcjonowanie PR Reliance, a przeprowadzenie jakiegokolwiek projektu było dla Benedicta drogą przez mękę.

Ben był skazany na ojca Millie jeszcze przez siedem lat. Dopiero po tym czasie Millie mogłaby objąć przypadającą jej część spadku, którą teraz zarządzał ojciec. Ben nie mógł sobie wyobrazić kolejnych siedmiu tygodni z Magnúsem w roli zastępczego wspólnika, a co dopiero siedmiu lat.

Popatrzył na Millie i ich spojrzenia skrzyżowały się. W jej oczach dostrzegł determinację i desperację. Minęły już trzy lata od śmierci Jacqui, a wciąż mu jej brakowało. Jednak to był zupełnie inny rodzaj żałoby niż ta, która dotknęła Millie. Dziewczyna straciła mamę w wieku piętnastu lat, a jej obecne zachowanie, było zapewne próbą poradzenia sobie ze stratą i zwrócenia na siebie uwagi ojca. Nie wiedział zbyt wiele o rozterkach nastolatek, potrafił sobie jednak wyobrazić ładunek emocjonalny, jaki niosły ze sobą takie zdarzenia. Nie zmieniało to jednak faktu, że każdy skandal z jej udziałem spędzał sen z powiek.

– Przyszłam tu, ponieważ mam propozycję – powiedziała Millie.

Ben westchnął w duchu. Przeczuwał, że będzie musiał odmówić. Może gdyby nie była córką Jacqui…

– Chcę wyjść za mąż.

Benedict zafrasował się. Miała dopiero osiemnaście lat. Co jej strzeliło do głowy?

Millie odsunęła czarną grzywkę na bok.

– Chcesz wiedzieć dlaczego?

Benedict powoli kiwnął głową, zaniepokojony kierunkiem, w jakim zmierzała ich rozmowa.

– Magnús nie jest moim prawdziwym ojcem – wypaliła i spuściła głowę, wpatrując się w pomalowane na czarno paznokcie.

– Skąd o tym wiesz? – spytał, próbując ukryć ciekawość.

– Wygadał się podczas jednej z ostatnich kłótni. Powiedział, że na szczęście nie mam w sobie jego DNA, bo inaczej musiałby się mnie wstydzić. Podobno obiecał mamie, że nigdy mi nie powie, ale zmienił zdanie z powodu mojego zachowania.

Ben potarł podbródek wierzchem dłoni. Nie był pewien, co powiedzieć. Nie rozumiał też, jak te rewelacje miały się do zamiaru wyjścia za mąż.

– To wyjaśnia, dlaczego nigdy nie mogłam się z Magnúsem dogadać – stwierdziła Millie.

Ben zerknął na monitor komputera. Najchętniej wróciłby do pracy. Nie wiedział, dlaczego Millie akurat jego wybrała sobie na powiernika.

– Szkoda, że mama nigdy mi o tym nie powiedziała sama. Teraz pewnie nigdy się nie dowiem, kto jest moim prawdziwym ojcem.

Ból w jej spojrzeniu był tak wielki, że Benedict prawie się zerwał, by objąć ją i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Tego jednak też nie mógł zrobić. Nie byli bliskimi znajomymi, więc takie zachowanie byłoby po prostu nietaktem. Dla Millie był tylko dawnym wspólnikiem matki, który teraz zajmował się sprawami firmy.

– Magnús byłby przeszczęśliwy, gdyby mógł się mnie pozbyć – powiedziała tonem, który na pewno nie należał do nastolatki. Czuć w nim było przekonanie, że ich stosunki nigdy nie ulegną poprawie.

Ben też byłby przeszczęśliwy, gdyby Magnús zniknął z jego życia, ale to marzenie nie miało szansy się ziścić, pomyślał, dostrzegając kątem oka roziskrzone nagle oczy Millie. Wyglądały tak samo jak oczy jej matki, gdy opracowywała nowy plan…

– Magnús ma kochankę. Nie jestem pewna, czy zaczęli romans przed chorobą mamy. W każdym razie nie może bez tej kobiety żyć. Albo bez jej forsy – dodała z przekąsem. – Najchętniej przeprowadziłby się z nią do Włoch, ale zgodnie z wolą mamy nie może opuścić Islandii, dopóki nie skończę dwudziestu pięciu lat. Co innego, gdyby zrezygnował z funkcji kuratora spadku.

– Ale to będzie możliwe dopiero za siedem lat – zauważył Benedict, który oczywiście wiedział o romansie Magnúsa.

Millie ze spokojem wpatrywała się w niego, jakby chcąc go zmusić do większego wysiłku umysłowego.

– Albo wcześniej, jeśli wyjdę za mąż. Wtedy zastąpi go mój mąż.

Benedict wyobraził sobie nagłówki w prasie po czymś takim i lód ściął jego żyły.

– To niedorzeczny pomysł, Millie!

Potrząsnęła buńczucznie głową.

– Wcale nie! To się może udać, jeśli tylko wybiorę właściwego faceta i zawrę z nim umowę.

Benedict z trudem poruszył zesztywniałymi barkami. Nie wierzył, że w ogóle o czymś takim rozmawiają. Postanowił jednak dotrwać do końca. Zaintrygował go poważny ton. Musiała mieć to już dobrze przemyślane.

– Fikcyjne małżeństwo to idealne wyjście. Potrzebuję jedynie aktu ślubu. Potem wyjadę do Wielkiej Brytanii, by zacząć studia. Pozbędę się kurateli Magnúsa, a on z dziką radością pozbędzie się mnie. Może nawet daruje mi ten wyskok z ferrari.

– I tak by to pewnie zrobił – odparł, mając nadzieję, że tak właśnie się stanie.

– Możliwe, ale będą inne skandale.

– Powiedziałaś, że małżeństwo byłoby idealnym wyjściem dla ciebie i Magnúsa, a co z twoim małżonkiem? Co on będzie z tego mieć?

Millie uśmiechnęła się szelmowsko. Była teraz bardzo podobna do matki. Benedict z doświadczenia wiedział, że taki uśmiech może oznaczać wyłącznie kłopoty.

– On też wyjdzie na tym dobrze. Zależy mu na pozbyciu się Magnúsa. Będzie mógł nareszcie zarządzać firmą sam. Będzie także mógł wieść takie życie jak do tej pory. Nic się nie zmieni poza jego stanem cywilnym.

Benedict siedział przez chwilę w milczeniu, powoli trawiąc jej słowa. Więc to jego sobie upatrzyła? Takiego zwrotu akcji się nie spodziewał.

– Chcę studiować historię sztuki. Zamierzam zająć się w przyszłości projektowaniem biżuterii. Za siedem lat sprzedam ci moją połowę udziałów. Wszystko, co musisz zrobić, to pozostać moim mężem aż do tego czasu.

Benedict zamyślił się. Może to, co mówiła, miało jakiś sens? Biorąc ślub z Millie, odzyskałby kontrolę nad firmą, a to oznaczało realizację tych wszystkich projektów, którym Magnús się sprzeciwiał. Mógłby też rozszerzyć działalność, zaryzykować tam, gdzie widział największe szanse powodzenia. Byłby nareszcie wolny i tchnąłby nowe życie w firmę, która podupadła po śmierci Jacqui. Co się zaś tyczyło jego życia osobistego… Po zerwaniu zaręczyn z Margrét nie zamierzał pakować się w nowy związek. Fikcyjny ślub z Millie pozwoliłby mu odetchnąć również od niewygodnych pytań o życie prywatne i być może wpłynął pozytywnie na jego wizerunek w biznesie.

Otrząsnąwszy się z pierwszego szoku, musiał przyznać, że plan Millie jest w zasadzie pozbawiony wad. Nie miała znaczenia nawet spora różnica wieku między nimi. Nie będą się widywać, skoro i tak zamierzała wyjechać na studia do Anglii.

– Co sądzisz o mojej propozycji? – spytała po paru minutach ciszy.

Benedict potarł dłonią podbródek.

– Mam dwa warunki – odrzekł.

Zamknęła na chwilę oczy i westchnęła.

– Spodziewałam się tego. Słucham…

– Po pierwsze, przestaniesz być tematem numer jeden dla mediów, a po drugie, nie będziesz się wtrącać do tego, jak zarządzam firmą PR Reliance.

– Nie jestem zainteresowana firmą mamy, więc zgadzam się. Ale musisz mi obiecać, że nigdy mnie nie okłamiesz. Gdyby coś się stało z firmą… cokolwiek… Powiesz mi o tym.

Benedict zawsze wolał prawdę, niezależnie od tego, jak trudna byłaby do zniesienia. Złożenie obietnicy przyszło mu łatwo. Potem sięgnął po notatnik i pióro.

– Wygląda na to, że możemy przejść do szczegółów.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij