Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Run Away - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 lipca 2019
Ebook
37,99 zł
Audiobook
44,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Run Away - ebook

Wychowywana przez samotną matkę alkoholiczkę Etinet Winston nigdy nie była grzeczną nastolatką. W końcu jednak udało się jej wyjść na prostą: dziewczyna za chwilę ma rozpocząć studia na prestiżowym college'u w Mieście Aniołów, a otwierający się przed nią nowy rozdział życia napawa ją optymizmem i nadzieją na szczęśliwą przyszłość. Wkrótce jednak jej plany pokrzyżuje pewien blondwłosy Kanadyjczyk i... grupa zamaskowanych mężczyzn,
wynajętych, by ją zabić.
Aby ocalić życie i marzenia, Etinet będzie musiała rzucić się w szaloną ucieczkę przez amerykańskie bezdroża, nauczyć się walczyć i zabijać, a przede wszystkim – zmierzyć się z własną przeszłością, która okaże się bardziej mroczna, niż kiedykolwiek jej się wydawało...

Wpadłam na stację benzynową i z piskiem opon zahamowałam przed sklepem, zwracając na siebie uwagę wszystkich wokół. Trzęsącymi się dłońmi wyrwałam kluczyk ze stacyjki, a silnik i radio natychmiast ucichły. Odpięłam pasy, po czym, nie wychodząc na zewnątrz, wgramoliłam się na tylne siedzenia, a z nich przesunęłam się na podłogę. Dopiero kiedy adrenalina opadła, zaczęłam słabnąć; nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Przycisnęłam policzek do wycieraczki, błagając Austina, żeby się pospieszył, z nadzieją, że w jakiś magiczny, telepatyczny sposób dotrze do niego moja prośba i, gdziekolwiek się znajduje, przydepnie gaz. (…) Czy wiedział, kim jestem? Czy, co gorsza, wybrał mnie przypadkiem? Po prostu napatoczyłam mu się…?
Coś uderzyło w przednią szybę, a moje oczy otworzyły się szeroko. Serce podeszło mi do gardła.


Jeśli lubicie akcję i skrywane tajemnice – ta pozycja jest dla Was! Historia Etinet od początku do końca trzyma w napięciu, a nam nasuwają się miliony pytań. Czy dostaniemy odpowiedź na wszystkie? Przekonajcie się sami – nie pożałujecie!
Patrycja Cygan, whothatgirl.blogspot.com

„Run Away” to powieść, która jako literatura dla kobiet sprawdza się idealnie wśród fanów nie tylko wątku romantycznego, ale i fanów piętrzących się tajemnic, posmaku grozy oraz wszechobecnego mroku. Autorka stworzyła namiętny romans na tle niebezpieczeństw i okrucieństw. Gorąco polecam!
Jules Evans, arystokratkispodksiegarni.blogspot.com

Jeśli szukacie ciekawej historii, która wciągnie Was na wiele godzin, to trafiliście doskonale. Weronika Dobrzyniecka pisze tak lekko, że „Run Away” czyta się jednym tchem, a zwroty akcji i bohaterowie sprawią, że o tej powieści z pewnością tak łatwo nie zapomnicie.
Katarzyna Krupska, mojswiatliteratury.blogspot.com

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8147-413-9
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Sierpień 2014

Lubiłam drogie motocykle, nielegalne wyścigi i otaczającą mnie woń używek. Jednym słowem – lubiłam swoje życie. Zdarzało mi się wsiadać do pociągów, nie wiedząc, gdzie będą w stanie się zatrzymać – zawsze jechałam do końca trasy. Nieraz kończyłam na pustkowiu, zdana na siebie, z dziesięcioma dolarami w kieszeni, paczką papierosów i telefonem, który i tak nie miał zasięgu. Tym razem znalazłam się na dworcu głównym, z którego ruszyć mogłam w dosłownie każdą stronę miasta. Byłam tylko nastolatką lubiącą korzystać ze wszystkiego, co przecież było dla ludzi. Nielegalne bójki, ustawki, wyścigi, imprezy, po których urywał mi się film, czy narkotyki cięższe od marihuany, od której niezaprzeczalnie byłam uzależniona, chociaż nigdy w życiu nie przyznałabym się do tego.

– Bryana, polej! – zawołał ktoś tuż przy moim uchu.

Zaśmiałam się, głównie dlatego, że nie miałam na imię Bryana. Uniosłam butelkę wysoko nad głowę, po czym przechyliłam ją nad wyciągniętą w moim kierunku szklankę, a następnie sama pociągnęłam kilka łyków tequili prosto z gwinta.

Atmosfera panująca w jednym z piwnicznych klubów była bajeczna, a stwierdzenie, że dawno nie bawiłam się tak dobrze – jak najbardziej trafne.

Co jakiś czas tłum ponosił mnie w stronę parkietu, na którym wszystkie te rozpalone ciała stykały się ze sobą. Nie robiło to na nikim wrażenia, wszyscy przyszli tu, by dobrze się bawić. Odrzuciłam pustą butelkę na blat baru, a chłopak stojący po drugiej stronie podsunął mi następną. Zignorowałam to, ruszając w stronę największego skupiska ludzi poruszających się w rytm muzyki buczącej z głośników. Włosy lepiły się do mojej twarzy, a makijaż pewnie całkiem spłynął za sprawą potu, ale nie przejmowałam się tym. To była moja noc, moje miejsce, tak właśnie czułam. Nie nadawałam się do nudnego życia poukładanej dziewczynki. Potrzebowałam oderwania – zbyt często w ostatnim czasie – od panującego w moim życiu bałaganu.

Jakiś rudowłosy przystojniak przyciągnął mnie do siebie, a ja, mając zbyt wiele alkoholu we krwi, nie protestowałam. Tańczyłam z nim, pozwalając jego dłoniom błądzić po moim ciele. Byłam przekonana, że wygląda to nieziemsko seksownie. Od jego ciała biła przyjemna woń świeżości, jakby dopiero wszedł do środka.

Chwilę później balowałam już ramię w ramię z innym chłopcem. Spędziłam tak trochę czasu, poruszając się między ludźmi, zmieniając partnerów, aż do momentu, w którym poczułam, jak szpilki na moich nogach robią się ciężkie.

Wróciłam do baru, gdzie ruch był, o dziwo, mniejszy, i skinęłam na barmana, żeby nalał mi czegokolwiek. Było mi gorąco i byłam spragniona. Powoli zaczynałam też odczuwać zmęczenie. Nie spałam od dawna, nie miałam czasu na odpoczynek w ciągu dnia, a i w samym klubie spędziłam już dobrych kilka godzin. W planach miałam wypić jeszcze kilka kolejek, po czym udać się do domu.

Poczułam, jak czysta wódka przepala mi przełyk, i zdecydowałam, że tyle mi wystarczy. Udałam się do wyjścia, uznając, że maksymalnie wykorzystałam ten wieczór. W końcu nie zawsze musiało kończyć się na bójce czy przekraczaniu prędkości.

Powietrze na zewnątrz uderzyło we mnie z zabójczą siłą, kiedy tylko otworzyłam drzwi. Było zdecydowanie chłodno, ale niczego innego nie mogłam spodziewać się po letnim zmierzchu w Filadelfii.

Zarzuciłam na ramiona kurtkę, którą w ostatniej chwili zgarnęłam z wieszaka, modląc się, żeby faktycznie udało mi się trafić na moją.

Wydawało mi się, że idę prosto, co przy moim stanie było pewnym wyczynem. Spojrzałam na zegar elektroniczny wiszący nad jednym z banków, mrugałam zawzięcie, żeby wyostrzyć zamglony wzrok, a kiedy już mi się to udało, zobaczyłam, że czerwone cyfry podają godzinę pierwszą. Przeklęłam pod nosem, bo gdzieś z tyłu głowy nadal miałam świadomość, że z samego rana będę musiała tłumaczyć się rodzicom.

Przyspieszyłam, chcąc jak najszybciej dotrzeć do jakiejkolwiek linii autobusowej, stacji kolejowej czy chociażby postoju taksówek. Prawda była jednak taka, że całkowicie straciłam orientację w terenie. Szybciej przebierając nogami, zaczęłam zataczać się, mamrocząc pod nosem niewyraźne obelgi na ludzi, który postanowili wyłożyć tę przeklętą uliczkę kocimi łbami. W końcu zatrzymałam się i zdjęłam buty, postanawiwszy, że dalszą drogę przebrnę boso.

Wyszłam z bocznej uliczki i znalazłam się przy drodze, którą mogły jeździć samochody. Ruch w Pensylwanii był wzmożony o każdej porze dnia i nocy.

Asfalt był zdecydowanie mniej nagrzany, więc postanowiłam założyć szpilki z powrotem. Schyliłam się, by nie stracić równowagi i nie runąć na jezdnię, a jakiś samochód zjechał na pobocze i zatrzymał się tuż za mną.

Słabo łącząc wątki, zmarszczyłam brwi, po czym podniosłam się i odwróciłam w stronę kierowcy, który już zaczął wychodzić z wozu.

– Co taka panienka robi sama w środku nocy przy głównej drodze? – zapytał mężczyzna, opierając się o maskę swojego auta.

Nie był to pojazd wyższej rangi. Nieodrestaurowany ford z końca lat dziewięćdziesiątych miał widoczne na pierwszy rzut oka wgniecenia i mogłam się założyć, że w normalnym świetle i trzeźwa dostrzegłabym jeszcze wiele innych uszczerbków.

Mama mówiła, żeby nie rozmawiać z nieznajomymi, ale mówiła też wiele innych rzeczy, których nigdy nie słuchałam.

– Idę do domu – odpowiedziałam, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Spojrzałam na mężczyznę, zastanawiając się, czy mogę skądś go znać, ponieważ wydawało mi się, że ten europejski akcent już gdzieś słyszałam. Z drugiej strony – w Stanach żyło naprawdę wielu Europejczyków.

– Może trzeba cię podwieźć?

Facet nosił jasne, niebieskie dżinsy i koszulę w kratę, ale to jedyne, co mogłam dostrzec w żółtym świetle latarni i świecących mi w oczy reflektorów forda.

Wahałam się przez chwilę. Był na pewno po pięćdziesiątce, nie znajdował się zatem w kręgu moich zainteresowań. Wręcz przeciwnie, odczuwałam wstręt do jego pociągłej twarzy i szczupłego ciała. To mogło skończyć się dla mnie naprawdę źle, nie zdziwiłoby mnie nawet, gdyby mężczyzna chciał mnie zabić. W końcu na ulicach tego kontynentu pełno było niebezpiecznych i nieobliczalnych świrów, którzy w każdej chwili mogli podejść do ciebie i bez powodu poderżnąć ci gardło, ot tak, nawet nie wiedząc, jak masz na imię.

Z drugiej jednak strony nawet wariaci czasem sypiają, czyż nie? Szczerze wątpiłam, by którykolwiek jeździł głównymi ulicami, wypatrując swoich nowych ofiar. Bardziej prawdopodobne było to, że czaili się na niegroźnie wyglądających zakrętach tych spokojnych, rzadko odwiedzanych uliczek.

Szybko odgoniłam od siebie wszelkie złe myśli. Po odbytej imprezie czułam się wykończona, a nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa. Przecież nie mogło stać się nic złego, zresztą niejednokrotnie pakowałam się w kłopoty i niejednokrotnie, jak widać, wychodziłam z nich cało.

– Właściwie to tak – zgodziłam się, pewnie ruszając do samochodu.

Zamknęłam za sobą drzwi, zwróciwszy uwagę na to, że nie jest to najnowocześniejszy samochód i nawet zamknięte na klucz drzwi można było mechanicznie otworzyć od środka, i to nawet od strony pasażera. Odetchnęłam więc z ulgą, mając świadomość istnienia dobrej drogi ewentualnej ucieczki.

– Dokąd? – zapytał, idąc w moje ślady, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce.

– Pierwsza stacja na Kingsessing.

Jechaliśmy, nie zamieniając ze sobą nawet słowa. Wsłuchiwałam się w płynące ze starego radia piosenki Katy Perry, stukając paznokciami o udo w ich rytm. Szczerze lubiłam głos tej piosenkarki, chociaż tekst jej najnowszego utworu był niekoniecznie w moim typie.

– Więc – odezwał się, przełamując ciszę – mieszkasz w Kingsessing?

– Nie – skłamałam. Nie miałam przecież zamiaru mówić nieznajomemu o moim miejscu zamieszkania. – Idę na imprezę.

– Zabawne, bo mówiłaś, że wracasz do domu – zauważył. – Poza tym wyglądasz, jakbyś z jednej imprezy – z sarkazmem użył tego słowa – wracała.

Przełknęłam ślinę, czując rosnące napięcie.

– To chyba nie pana sprawa – rzuciłam, patrząc prosto przed siebie na drogę, którą, dzięki Bogu, dobrze znałam.

– Dobrze się bawiłaś? – kontynuował, w ogóle nie zwracając uwagi na mój komentarz. – Pewnie chłopcy nie odstępowali cię na krok. Nie mogłaś się od nich opędzić? Dotykali cię? Podobało ci się to? A może jednak jeszcze jesteś dziewicą? No, cukiereczku?

Zobaczyłam majaczące niedaleko światła stacji paliw. Nie miałam pojęcia, z jaką prędkością jechaliśmy, ale żołądek zaczął podchodzić mi do gardła. Już nie tylko za sprawą alkoholu. Ten człowiek nie był do końca zdrowy. Co go obchodziły moje sprawy, moje ciało, moje dziewictwo? Chyba że… Wstrzymałam oddech, panikując.

– Proszę się zatrzymać – zażądałam stanowczo, starając się jak najbardziej opanować ton głosu. Co tu dużo mówić, byłam upita i miałam tego świadomość, moje ruchy byłyby nieporadne podczas biegu w stronę jakichkolwiek żywych ludzi, musiałam więc grać na czas, by znaleźć się jak najbliżej stacji paliw.

Facet zaśmiał się gardłowo, po czym położył rękę na moim udzie. Mimo materiału spodni poczułam bijące od niego zimno. Kierował jedną ręką, zerkając to na niemal pustą jezdnię, to na mnie.

Wiedziałam, że nie mogłabym liczyć na czyjąkolwiek pomoc.

– Zabierz rękę – warknęłam, zaciskając dłoń na klamce. Byłam gotowa w każdej chwili wypaść z auta prosto w krzewy rosnące na poboczu i błagać innych kierowców o pomoc albo samodzielnie udać się na stację, gdzie mogłabym bezpiecznie zaczekać na świt, nawet jeśli miałoby to oznaczać sen w tamtejszej obleśnej toalecie. A jeśli udałoby mi się trafić na zmianę kogoś znajomego, może nawet odwiózłby mnie do domu i postawił kawę, ponieważ byłam całkowicie spłukana. Byłam niepoprawną optymistką. Marzyłam o ciepłym napoju, kiedy groziło mi niebezpieczeństwo.

Nie po raz pierwszy naprawdę zaczęłam żałować swojej bezmyślności.

Zamiast zabrać swoje brudne łapsko, obleśny facet posunął je wyżej.

Światła stacji zrobiły się zdecydowanie bardziej wyraźne, mogłam nawet odczytać znajomy napis. Zastanawiałam się, czy ten bydlak ma zamiar zrobić mi krzywdę w pobliżu mojego domu. W miejscu, w którym powinnam czuć się bezpiecznie?

Ale on przemknął obok wskazanego przeze mnie punktu, nawet nie myśląc o zatrzymaniu się. Przez cały ten czas sprawiał wrażenie porządnego gościa, ale skoro już odkrył swoją twarz, przestał nawet dbać o pozory.

Nie zastanawiając się nawet sekundy dłużej, szarpnęłam za klamkę, po czym rzuciłam się na zewnątrz.

Serce biło mi jak oszalałe, oddech był płytki, a przez nerwowy pot grzywka przykleiła mi się do czoła.

Poczułam ból przeszywający mnie na wskroś. Leżałam na poboczu przez krótką chwilę, czekając, aż prąd, przechodzący po wszystkich moich kościach i całkowicie zapierający dech w piersiach, nie minie.

– Wariatka! – wydarł się jakiś kierowca, omijając mnie szerokim łukiem.

Nie miałam nawet siły, żeby unieść w jego stronę środkowy palec. Satysfakcjonowała mnie jedynie myśl, że nie usłyszałam pisku opon zatrzymującego się ledwo sprawnego forda.

Podniosłam się gwałtownie, zrzucając obuwie i pozostawiając je na pastwę losu. Wiedziałam, że szpilki będą wyłącznie mnie opóźniać. Ignorując pulsowanie w czaszce, pędem ruszyłam w stronę, z której bił blask neonów. Musiała dochodzić druga, co oznaczało jeszcze tylko kilka godzin do poranka, a to było ogromnie motywujące. Nie zamierzałam odwracać się za siebie ani też zwalniać, aż do momentu, w którym znajdę się między ludźmi.

Wpadłam do ciepłego sklepu niczym oszalała.

Przysypiająca pracownica uniosła na mnie znużony wzrok. Nie znałam jej w ogóle, musiała być tam nowa.

– W czym mogę pomóc? – odezwała się monotonnym głosem.

Na moje oko nie miała więcej niż siedemnaście lat.

– J-ja – wyjąkałam, dopiero teraz postanawiając zerknąć na zewnątrz w obawie, że facet jechał za mną, ale ani na parkingu, ani przy dystrybutorach z paliwem nie było żywej duszy. – Chciałam tylko skorzystać z toalety – wyjaśniłam, posyłając jej ciepły uśmiech i siląc się na spokój. – Ale gdyby ktoś pytał, nie było mnie tutaj – dodałam, zatrzymując się przy drzwiach.

– Pokłóciłaś się z chłopakiem? – zapytała, nagle zainteresowana.

– Och… – westchnęłam, powoli wypuszczając powietrze z płuc. – Bardziej z ojcem.

Nie pozwoliwszy jej na reakcję, zamknęłam się w kabinie. Spojrzałam w lustro. Jęknęłam, widząc pokaźnego siniaka na lewej stronie swojej szczęki. To cud, że jej nie złamałam.

– Idiotka – wymamrotałam, po czym odkręciłam kran i przemyłam twarz wodą. – Przecież było jasne, jak to się skończy.

Potrzebowałam wytrzeźwieć i zacząć myśleć logicznie. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, z każdą chwilą coraz bardziej. Ścisnęłam nasadę nosa, siadając na zamkniętej toalecie. Nogi mi się chwiały, a w żołądku wrzało. Musiałam jak najszybciej znaleźć się w domu, zażyć odpowiednie leki i położyć się spać. O niczym innym nie marzyłam.

Rozległo się ciche pukanie do drzwi, a ja zamarłam.

Rozważałam ich otwarcie, ale jeśli to był ten psychopata, nie miałam żadnej drogi ucieczki, jeśli natomiast była to jakaś kobieta… ale co kobieta mogłaby robić w środku nocy na jednym z osiedli Filadelfii, w dodatku pukając do drzwi beznadziejnej stacji benzynowej?

No właśnie, Etinet, co takiego?

– Hej, żyjesz tam? – odezwał się dziewczęcy głos, który skojarzyłam z głosem zmęczonej ekspedientki.

Wstałam i podeszłam do drzwi. Mogła być przecież z kimś…

Przez dłuższą chwilę panowała cisza, po czym znowu rozległo się ciche pukanie. Zrezygnowana, postanowiłam zaryzykować.

Ku mojemu zdziwieniu nie zobaczyłam przed sobą wstrętnej męskiej twarzy, a kubek ciepłej kawy trzymany przez zdenerwowaną blondynkę.

– O Boże, jak dobrze – odetchnęła, a wyraźna ulga wymalowała się na jej twarzy. – Kiedy mówiłam, że chciałabym, żeby coś się tu w końcu stało, nie miałam na myśli wpadającej w środku nocy dziewczyny wyglądającej niczym z horroru. I to w dodatku bez butów. – Faktycznie, całkiem zapomniałam o tym, że mogłam ją przestraszyć. – Jestem Vanessa.

Zamrugałam, nie mając pojęcia, czego właściwie chce ode mnie ta dziewczyna. Nie był to dobry moment – ale zastanawiałam się też, co nastolatka ubrana w dresy od Chanel robi za ladą na stacji paliw.

– Etinet – przedstawiłam się, biorąc od niej kawę.

Do rana siedziałam razem z Vanessą w oczekiwaniu na klientów, którzy, co było dla mnie jasne, nie mieli się pojawić. Dowiedziałam się za to, że dziewczyna jest nowa, przeprowadziła się z Nowego Jorku na początku lata, a praca w tym miejscu bez przyszłości miała służyć zaaklimatyzowaniu się. To była jej pierwsza i ostatnia nocna zmiana, gdyż zamierzała zrezygnować ze stanowiska. Nic dziwnego, na jej miejscu zrobiłabym to już dawno. Zabawne, że widziałam ją po raz pierwszy, mimo że w okresie wakacji tankowałam na tej stacji niemal codziennie.

Wróciłam do domu nad ranem, wchodząc do środka tak cicho, jak było to możliwe, i mając nadzieję, że uda mi się nie obudzić rodziców.

Było to jednak zbędne, ponieważ gdy tylko przestąpiłam próg salonu, zobaczyłam mamę siedzącą na kanapie.

Serce momentalnie podskoczyło mi do gardła, a język stanął kołkiem. Gdyby o cokolwiek mnie zapytała, nie byłabym w stanie odpowiedzieć.

Okazało się, że wcale nie musiałam się o to troszczyć, bo mama nie zwracała na mnie uwagi. W ręku trzymała szklankę whisky i wpatrywała się w kartkę leżącą przed nią tak pustym wzrokiem, że poczułam dreszcze przebiegające po ramieniu.

Wzięłam do ręki świstek, który okazał się listem. Już po przeczytaniu pierwszych słów poczułam, jak wzbierają we mnie emocje. Nie potrafiłam określić, czy jestem bardziej wściekła, zraniona, sfrustrowana, czy może najzwyczajniej w świecie czuję się zdradzona.

Zgniotłam papier, mocno zaciskając szczękę, po czym z impetem rzuciłam go przed siebie, ale lekka kartka nie pofrunęła na drugi koniec pokoju, tak jak chciałam, lecz zamiast tego uderzyła mamę w głowę.

Szczerze mówiąc, nie przejęłam się tym. W tamtym momencie i dla mnie, i dla niej liczyła się wyłącznie jedna rzecz: bezpodstawne, nagłe odejście ojca.

Nawet się z nami nie pożegnał. Zostawił idiotyczny świstek, jakby to miało wszystko załatwić.

Miałam ochotę płakać, łzy autentycznie cisnęły mi się do oczu, a to nie zdarzało się często.

– Nie wierzę – syknęłam ze złością, po czym ruszyłam w stronę swojego pokoju. Miałam gdzieś cały świat, ból głowy i nudności czy obicia, których nabawiłam się, wyskakując z pędzącego samochodu. W obliczu aktualnych wydarzeń ten facet mógł mnie zgwałcić i zabić, zamiast po prostu odpuścić. Nie musiałabym wtedy przechodzić przez piekło, które, jak wiedziałam, niebawem miało się zacząć.ROZDZIAŁ 1

Czerwiec 2017

– Austin Dawkins nie wygląda mi na faceta, który używałby prezerwatyw podczas seksu, więc nie oszukuj się, brałabyś go.

Kelnerka przyniosła nam nasze beztłuszczowe latte, a ja podziękowałam jej uśmiechem, w dalszym ciągu wsłuchując się w śmiałe słowa przyjaciółki. Ta dziewczyna zdecydowanie wiedziała, jak być kompromisową i stylową jednocześnie. Znałyśmy się długo, co dawało jej pełną swobodę w moim towarzystwie, ale przypuszczałam, że nawet wobec kogoś całkiem obcego byłaby skłonna wygłosić podobne przemówienie. Po prostu nie wiedziała, co to wstyd.

– Zwolnij, Vanessa – zaśmiałam się niezręcznie, zbierając z wierzchu kawy puszystą piankę. – Jest całkiem przystojny, ale nic o nim nie wiem.

– Im mniej wiesz, tym ciekawiej może być – stwierdziła, zanurzając swoje błyszczące różowe usta w bladobrązowym płynie.

Zastanawiałam się, co w tej chwili miała na myśli, ale ostatecznie stwierdziłam, że chyba wcale nie chcę tego wiedzieć. Myśli mojej przyjaciółki potrafiły być naprawdę brudne.

– W każdym razie dopiero zerwaliśmy z Ethanem, nie mam nastroju na kolejne miłosne podboje.

– A on już prowadza się z Angelą. – Z niesmakiem pokiwała głową, wydymając przy tym usta i stukając paznokciami o wiśniowy blat stolika.

Nie wiem, jak daleko od swojej granicy wytrzymałości się znajdowałam, ale rozmowa o moim byłym chłopaku wyłącznie popychała mnie do jej przekroczenia. Nie lubiłam tego typu rozmów z Van. Zazwyczaj nie kończyły się dobrze – jedna z nas wychodziła z lokalu, dumnie unosząc głowę, a druga odzywała się do niej dopiero następnego dnia, gdy emocje obu stron opadły. Obsługa lokalu pewnie była już przyzwyczajona.

– Najwidoczniej ma niskie poczucie własnej wartości, skoro już szuka pocieszenia – sarknęłam, kończąc tym samym temat.

Naprawdę nie miałam ochoty na rozmowy o chłopcach. Nie szukałam związków. Chciałam skupić się na nauce w ostatnim miesiącu liceum, miałam szansę na wysokie stypendium naukowe i przepustkę do wymarzonego college’u w Los Angeles, nie mogłam zaprzepaścić takiej szansy.

To nie tak, że przekreślałam ich wszystkich i na zawsze, bo mimo wszystko, jak każda dziewczyna, potrzebowałam ciepła i drobnych pocałunków. Chciałam tylko trochę czasu, krótkiej przerwy.

– Więc… – Vanessa odchrząknęła znacząco. – Jak tam w domu?

– Och – westchnęłam, odwracając wzrok. Tego tematu też nie lubiłam. – Nic nowego. Marley urzęduje z moją matką, a ojciec nadal udaje, że nie istnieje. – Obojętnie wzruszyłam ramionami.

Marzenia o college’u miały też drugie dno – po prostu nie mogłam doczekać się dnia, w którym uda mi się wyrwać z Filadelfii, zapomnieć o matce alkoholiczce, jej obrzydliwym facecie i ojcu, który, układając sobie nowe życie, postanowił całkiem zapomnieć o przeszłości, w tym o mnie.

Nie mogę powiedzieć, że było mi całkiem źle, miałam większość rzeczy, których tak naprawdę potrzebowałam czy chociażby chciałam.

– A u ciebie? – spytałam, żeby jakoś kleiła się ta rozmowa, chociaż doskonale wiedziałam, jak to wygląda u niej.

Idealny obrazek pięknej amerykańskiej rodzinki i tylko ona, jakby wklejona w niego, nie umiała docenić, jak wiele ma.

Ale nie miałam jej tego za złe, mimo że bywałam zazdrosna. Marzyłam, żeby moja rodzina była normalna. Żeby mama zajmowała się domem, żeby tata każdego wieczora wracał z pracy, żebyśmy rozmawiali przy niedzielnych obiadach, żebyśmy kłócili się czasami, przepraszali, razem oglądali filmy. Marzyłam, żeby moi rodzice się mną interesowali.

– Billy ma dziewczynę – zachichotała, a ja niemal wyplułam kawę.

Tego nie mogłam się spodziewać.

– Billy ma dziewczynę? – powtórzyłam. – Od kiedy go znam, spotykał się wyłącznie z chłopcami.

– Świat staje na głowie. – Ze śmiechem rozłożyła ręce. – A teraz uważaj. – Jej ciemne oczy zaświeciły się nagle i gwałtownie złapała mnie za łokieć. Nie dała mi nawet czasu na zakodowanie nowej wiadomości. – Austin Dawkins na drugiej. Wydaje mi się, że on cię śledzi.

Wywróciłam oczami, po czym dyskretnie odwróciłam się za siebie.

Faktycznie, opalona sylwetka Austina rzuciła mi się w oczy. Jego złote włosy zaczesane były do tyłu i zakręcały się za uszami, a biały T-shirt z logo zespołu, którego nie znałam, opinał mu ramiona, na które dodatkowo narzucił koszulę w czerwoną kartę. Lewisy zwisały mu z bioder i od samego patrzenia na ten strój zrobiło mi się gorąco.

Moje spodnie ledwo sięgały mi za pośladki, a koszulka była niemożliwe wycięta po bokach, ale nie było w tym nic wyzywającego, bo w ciepłe dni w Filadelfii wszyscy nosili się w ten sposób.

– Anioł – tęsknie westchnęła Vanessa.

Trzepnęłam ją w ramię, zaciskając wargi w wąskim, wymuszonym uśmiechu.

– Zdaje mi się, że jesteś w związku.

– No tak. – Ułożyła usta w smutną podkówkę, udając załamaną tym faktem. – Ale ty nie jesteś.

– Van, mówiłam ci, że nie szukam… – próbowałam przemówić jej do rozsądku, ale zanim udało mi się skończyć zdanie, jej ręka wystrzeliła w górę i brunetka zaczęła machać nią zawzięcie.

– Hej, Austin! – zawołała. – Może przysiądziesz się do nas?

Powoli zabijałam ją wzrokiem, ale ona nic sobie z tego nie robiła, nawet przeciwnie, coraz szerzej uśmiechała się do zmierzającego w naszą stronę chłopaka.

– Vanessa, Etinet – odezwał się, opierając o moje krzesło. – Jak miło was widzieć.

„Bez wzajemności” – pomyślałam, ale nie odważyłam się powiedzieć tego na głos. Nie chciałam przecież wyjść na niemiłą. Nie mogłam oceniać Austina, zupełnie go nie znając. Po prostu zjawił się w złym miejscu i w złym czasie.

– Właśnie o tobie mówiłyśmy – zaszczebiotała radośnie moja przyjaciółka.

„Cóż za zbieg okoliczności” – prychnęłam w myślach.

– Ty mówiłaś – poprawiłam ją, podnosząc do ust na wpół pełny kubek.

– Chodź, usiądź sobie z nami – kontynuowała, zupełnie mnie ignorując. – Wiesz, że Etinet jest singielką? Wyglądalibyście razem całkiem seksownie…

Słysząc te słowa, czułam, jak w środku mnie wrze. Miałam ochotę trzepnąć dziewczynę w jej śliczną, ale najwyraźniej pustą główkę. Odsunęłam napój od ust, ze świstem wypuszczając powietrze. Byłam niemal pewna, że moje policzki przybrały kolor dojrzałych truskawek, ale w żadnym wypadku nie było to spowodowane onieśmieleniem. Byłam po prostu wściekła.

– Okej, miłego dnia. – Wstałam zbyt energicznie, zabierając ze sobą kawę, po czym wyszłam z kawiarni, z trudem opanowując chęć trzaśnięcia drzwiami.

Tak, zdecydowanie byłam impulsywna, ale gdyby nie to przedstawienie z mojej strony, mogłoby paść za dużo słów, a tego nie chciałam. Mój status nie był tajemnicą, ale Vanessa nie musiała chwalić się nim za mnie.

Chwała właścicielom za tekturowe naczynia niczym w Starbucksie, inaczej mogłabym zostać posądzona o kradzież. Niejednokrotnie, zważywszy na częstotliwość naszych kłótni.

Oparłam się o ścianę, ciężko dysząc. Całkiem straciłam ochotę na kawę, więc wyrzuciłam ją do stojącego przy wejściu kosza na śmieci.

Mój samochód stał zaparkowany kilka przecznic dalej, bo przy plaży nad rzeką zwyczajnie nie było wolnych miejsc, chociaż starałam się zatrzymać przy niej, od kiedy tylko otrzymałam prawo jazdy na cztery kółka.

W tym wypadku byłam jednak za to wdzięczna, spacer powinien dobrze mi zrobić.

Ruszyłam przed siebie, uprzednio biorąc głęboki wdech, żeby nieco się uspokoić.

Wcisnęłam do uszu słuchawki, starając się zagłębić we własnym świecie, wyciszyć i odpuścić sobie myślenie o Austinie Dawkinsie i o tym, jak bardzo Vanessa nie powinna nas swatać.

Austin był nowym dzieciakiem w naszym roczniku i obie z Vanessą chodziłyśmy z nim na angielski oraz nauki społeczne. Wiedziałam o nim tyle co nic – że przeniósł się z Kanady, chociaż jego akcent sprawiał wrażenie mocno australijskiego. Był dobry w lacrosse’a, bo nasz szkolny kapitan, brat bliźniak Van, Billy, od kilku dni niemal na kolanach prosił go o dołączenie do drużyny, ale z tego, co mi wiadomo, Austin nie był pozytywnie nastawiony do tego pomysłu.

Jednym słowem – wcale go nie znałam. Był to wystarczający argument przeciwko budowaniu z nim głębszej relacji, w jakiej widziała nas Vanessa.

Zatrzymałam się przy swoim samochodzie i wyjąwszy słuchawki z uszu, otworzyłam drzwi, by wsiąść do środka.

Przekręciłam kluczyk w stacyjce i to właściwie byłoby na tyle z mojej samotnej przejażdżki autostradą przy włączonej na maksymalną głośność starej płycie Queen. Ze złością uderzyłam w kierownicę, wyrzucając z siebie wiązankę cichych przekleństw. Spróbowałam ponownie, jednak kiedy silnik nie zaskoczył, wyszłam z samochodu i otworzyłam przednią maskę. Wszystko pod nią wydawało się w porządku. Zrezygnowana, usiadłam na miejscu kierowcy i przez chwilę po prostu patrzyłam przez przednią szybę na roztaczający się przede mną widok.

Wysokie budynki o strzelistych dachach, przeszklone ściany drogich apartamentów niemal zanurzające się w wodzie wybrzeża.

Piękny i równocześnie odrażający widok.

Spróbowałam raz jeszcze odpalić, ale silnik ponownie nie chciał zaskoczyć, więc mimowolnie przeniosłam wzrok na wskaźnik poziomu paliwa w baku i kiedy zauważyłam, że wynosi zero, miałam ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło.

Sprawdziłam w nawigacji, jak daleko mam do najbliższej stacji paliw, oraz przejrzałam książkę telefoniczną. Niestety jedyną osobą, której błaganie o pomoc wpadło mi do głowy, był Ethan. To smutne, ale nie miałam zbyt wielu przyjaciół. Już nie. Straciłam większość, kiedy postanowiłam zmienić swoje życie – rzuciłam imprezy, alkohol, narkotyki, wszystko inne, co nielegalne. Zostawili mnie, kiedy zdecydowałam się być przy mamie, która mnie potrzebowała. Szkoda tylko, że od tamtej pory nie było jej przy mnie, gdy potrzebowałam tego ja.

Zaczęłam wykręcać numer byłego chłopaka, kiedy ktoś oparł się o drzwi mojego auta.

– Nie powinnaś do niego dzwonić – odezwał się ciepły głos i mimowolnie skojarzył mi się z syropem klonowym płynącym po jeszcze ciepłych naleśnikach.

Uniosłam wzrok na Austina, mrugając z dekoncentracją.

– Słucham?

Czy on naprawdę mnie śledził?

„Absurd” – pomyślałam. „Głupota Vanessy zaczyna uderzać mi do głowy”.

A jednak poczułam ogarniający mnie niepokój, ponieważ do tej pory ta dziewczyna miała dobre przeczucia co do różnych spraw.

– To poniżej twojej godności – zauważył, wybijając na moich drzwiach nieznany mi rytm.

– Skąd możesz wiedzieć o takich rzeczach? – Uniosłam brwi, uważnie lustrując jego sylwetkę.

Przedtem nie zauważyłam ray-banów w złotej ramce na jego nosie.

– Twoja przyjaciółka ma raczej długi język – zaśmiał się, a ja odruchowo mocniej ścisnęłam telefon w dłoni.

– Posłuchaj, Austin, niczego od ciebie nie chcę, niezależnie od tego, co mówiła ci Vanessa – wyjaśniłam, przenosząc wzrok na kierownicę. – A teraz, jeśli pozwolisz, trochę się spieszę.

Nie chciałam go widzieć, sprawiał, że moja złość na Vanessę wzrastała z każdą chwilą.

– Masz pusty bak – zauważył, pochylając się nade mną, po czym stuknął mi w deskę rozdzielczą.

Był zbyt spostrzegawczy.

Z frustracją zdmuchnęłam kilka opadających mi na czoło jasnych kosmyków.

– No i?

– Nie ruszysz – prychnął. – Mogę przywieźć ci trochę paliwa, bo stoję niedaleko, ale będziesz mi winna przysługę.

No jasne, ponieważ już nie można zrobić niczego bezinteresownie…

– Jeśli tylko będzie w granicach rozsądku – sapnęłam z czystą rezygnacją w głosie.

Naprawdę potrzebowałam paliwa, a jeśli Austin był w stanie mi je zapewnić, nie mogłam nie skorzystać. Przynajmniej nie czekało mnie płaszczenie się przed Ethanem.

– Oczywiście, że tak, przecież nie proszę cię, żebyś sprzedała mi duszę – mrugnął porozumiewawczo, zdjąwszy okulary.

Irytujący – to pierwszy z epitetów, którymi zamierzałam go określić. Irytujący Austin Dawkins.

Kiedy oddalał się w kierunku plaży, zwątpiłam, że jeszcze wróci, w końcu nie miałam żadnych podstaw, by zdawać się na niego. Postanowiłam, że jeśli nie pojawi się po godzinie, schowam dumę do kieszeni i poproszę o pomoc Ethana.

Jednak pół godziny i dziesięć przesłuchanych piosenek, i dwa przeczytane na szkolnej stronie artykuły później Austin zapukał w szybę po stronie pasażera.

Uśmiechnęłam się – tylko dlatego, że naprawdę chciałam być już w domu, a ten blondwłosy chłopak był moją jedyną w miarę godną drogą, by to osiągnąć.

Napełnił mój zbiornik wystarczającą ilością paliwa, bym sama mogła dotrzeć do stacji, po czym rzucił coś na temat tego, że powinien już lecieć, ale złapie mnie przy najbliższej okazji, i ulotnił się tak szybko, jak tylko mógł.

Wydało mi się to co najmniej podejrzane. Najpierw rozwlekał naszą rozmowę w czasie, a później sprawiał wrażenie niezwykle się spieszącego.

Nie spuszczałam wzroku z jego dobrze zbudowanej sylwetki aż do chwili, gdy skręcił w którąś z bocznych ulic.

Oglądał się za siebie, a ja odniosłam wrażenie, że zachowuje się nad wyraz ostrożnie.

Czyżby ktoś go obserwował?

Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo, ruszyłam z przydrożnego parkingu w zupełnie inną stronę.

Filadelfia nigdy nie była bezpiecznym miastem, ale Austin zdecydowanie owiał je tajemnicą, a ja obejrzałam zbyt wiele horrorów i przeczytałam zbyt wiele kryminałów, by pozostawić tę aurę samej sobie.

Drzwi do domu okazały się otwarte, co pozwoliło mi stwierdzić, że mama – przytomna czy też nie – jest w środku.

Wyjęłam z lodówki butelkę wody niegazowanej. Po drodze zatrzymałam się przy McDrivie i kierując, poradziłam sobie z Big Makiem, więc nie byłam już za bardzo głodna.

– Zrobić ci kanapkę czy coś? – zapytałam, spoglądając na leżącą na kanapie kobietę.

Miała na sobie sukienkę w biało-różowe pasy i wyglądała trochę jakby urwała się z filmu o latach osiemdziesiątych.

Zdecydowanie coś musiało się dziać. Zazwyczaj nie stroiła się tak, żeby sobie poleżeć. Chyba żaden normalny człowiek tak nie robił – trzeźwy czy nie.

– Wychodzę z Marleyem, poradzisz sobie, skarbie? – Odniosłam wrażenie, że nie zabrzmiało to jak pytanie.

W gruncie rzeczy było mi jej żal. Tak po prostu, patrząc na nią, na osobę, która tylko sprawiała pozory, że na czymkolwiek jej zależy… Nie miała planów, nie miała marzeń, większych celów. Miała wyłącznie alkohol.

Sięgając pamięcią wstecz, uświadamiałam sobie, że mogłam skończyć tak samo, w dodatku o wiele szybciej. Coś skręcało mnie w żołądku za każdym razem, gdy o tym myślałam. Robiłam dużo naprawdę głupich rzeczy, ale udało mi się przerwać to w odpowiednim momencie. Dla mamy było już zbyt późno.

– Jasne – przytaknęłam, nie odwracając się do niej, ponieważ obawiałam się, że mogłoby mi to sprawić za dużo bólu. – Bawcie się dobrze.

Chociaż nie było to zbyt dojrzałe, po prostu uciekłam do swojego pokoju.

Potrzebowałam powietrza, przestrzeni i kawałka miejsca, w którym od zawsze mogłam czuć się dobrze, swobodnie i bezpiecznie.

Doskonale pamiętałam dzień, w którym mama przyprowadziła Marleya do naszego domu po raz pierwszy. Nie było to specjalnie długo po zniknięciu ojca, ale już wystarczająco, by ludzie nie zaczęli mówić.

Wtedy jeszcze nie piła nałogowo i przejmowała się tym, co o niej sądzili.

Facet po trzydziestce, śniada cera, rude włosy i stara, wytarta koszulka z Myszką Miki – niczym wyjęty z głupiej komedii palant, którego największą rozrywką jest oglądanie meczy przed telewizorem z sześciopakiem piwa pod ręką.

Już wtedy wiedziałam, że nie przyniesie nic dobrego mojej matce i jak widać, nie myliłam się.

Jeśli to znaczyło, że znam się na ludziach, to przypuszczałam też, że Austin Dawkins przyniesie kłopoty mi, niezależnie, czy będę utrzymywać z nim kontakt, czy wyłącznie go śledzić, bo przecież to miałam zamiar robić.

Być może kobiety w naszej rodzinie po prostu miały skłonności do towarzystwa mężczyzn, którzy nie byli dla nich odpowiedni.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: