Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja
  • Empik Go W empik go

Ruthless Fae King. Kings of Avalier. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
26 marca 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ruthless Fae King. Kings of Avalier. Tom 3 - ebook

Król Zimy, księżniczka Jesieni i miłość, która może stopić lód

Wszyscy wiedzą, że Lucien Thorn, król Ciernistej Bramy, jest najbardziej przerażającym potworem we wszystkich czterech krainach zamieszkiwanych przez fae. Jako władca Zimy rządzi swoimi poddanymi żelazną pięścią i z sercem skutym lodem. W każdej chwili, powodowany zwykłym kaprysem, może ponownie sprowadzić na całe królestwo wielki mróz, którego mieszkańcy Wiosny, Lata i Jesieni nie będą w stanie przetrwać. Lucien zawsze dostaje to, czego pragnie – a teraz postanowił znaleźć sobie żonę.

Jako księżniczka Jesieni Madelynn nie ma wyboru – musi poślubić tego, kogo wskaże jej ojciec. Ale prędzej wyrzeknie się swoich mocy, niż podda bez walki znienawidzonemu królowi Zimy. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wynegocjować odpowiedni posag. Jednak im więcej czasu spędza z tym tajemniczym mężczyzną, tym bardziej zastanawia się, czy wszystkie krążące po królestwie opowieści na jego temat są prawdziwe…

Ta historia jest naprawdę Sweet. Sugerowany wiek: 18+

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8417-020-5
Rozmiar pliku: 4,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ie zrobię tego, ojcze! – zaprotestowałam.

– Chcesz, żeby wszędzie zapanowała zima? Żeby nasze zbiory zostały zniszczone? – odkrzyknął ojciec. – Kiedy władca Zimy prosi o rękę czyjejś córki, nie można odmawiać!

Aż się trzęsłam z wściekłości. Nigdy nie byłam tak zła na ojca. Kochałam go, uwielbiałam, niemal czciłam ziemię, po której stąpał, ale nie zamierzałam wyjść za potwora.

– Wielka szkoda, bo to właśnie zamierzam zrobić, kiedy się tu pojawi. Odmówić!

Wiatr, który nagle popędził przez dom, porwał papiery leżące na biurku ojca. Ten westchnął, jakby był przyzwyczajony do moich wybuchów. To nie w porządku. Nie zdarzały mi się aż tak często – tylko kiedy zmuszano mnie do ślubu z bezdusznym dupkiem!

– Tatusiu… – powiedziałam cicho; wiatr osłabł, papiery powoli opadły na podłogę. – Kocham cię i szanuję twój osąd, ale nigdy, przenigdy nie wyjdę za króla Thorne’a.

Ojciec spojrzał na mnie ze smutkiem i domyśliłam się, że już za późno na protesty. Zaaranżowane małżeństwa były w wyższych sferach czymś normalnym i zawsze wiedziałam, że jako księżniczka Jesieni zwiążę się z kimś błękitnej krwi… ale władca Zimy?

Nie do pomyślenia.

– Nie. – Głos mi się załamał.

Ojciec odwrócił wzrok.

– Przykro mi, Madelynn. Nic nie można już zrobić.

I tyle. Nie dodał nic więcej.

Mój los został związany z najbardziej niegodziwą osobą w Ciernistej Bramie. Lucien Thorne był królem dopiero od sześciu zim, a już nasłuchałam się o jego niegodziwościach. Kiedy mieszkańcy Lata sprzeciwili się podwyżce podatków, zamroził im wszystkie zbiory. Podobno obciął język swojemu kucharzowi za to, że raz podał mu mdłe jedzenie. Nienawidził kwiatów, więc zabił wszystkie w promieniu wielu kilometrów od swojego pałacu.

Król nie miał duszy.

Był zły.

Od kiedy jego ojciec abdykował, żeby przekazać władzę synowi, otaczały go jedynie wieści o występku.

– A jeśli będzie mnie bił? – próbowałam jeszcze się kłócić. – Słyszałeś pogłoski, tatusiu. Jest okrutny.

Ojciec wyglądał na zbitego z tropu.

– Król nie uderzyłby swojej żony.

Nie zabrzmiało to zbyt przekonująco.

Stwórco, dopomóż.

Mój ojciec był dobry, czasem aż za bardzo – zawsze starał się zadowolić wszystkich dookoła. Teraz ja musiałam zmierzyć się z konsekwencjami jego decyzji. Powinnam być silna, by król Thorne przekonał się, że ze mną się nie pogrywa.

– Kiedy przyjeżdża? – wycedziłam.

– Dzisiaj po południu – powiedział cicho ojciec.

– Dzisiaj?!

Wrócił wiatr, wdarł się przez otwarte okno i otoczył mnie swoim podmuchem. Od pokoleń nikt w mojej rodzinie nie miał tak potężnej mocy – wiedziałam, że to dlatego król wybrał właśnie mnie. Nie spotkałam jeszcze dorosłego Luciena Thorne’a, fae z Dworu Jesieni trzymali się raczej w swoim towarzystwie. Poznałam go przelotnie, kiedy był chłopcem – i kiedy żyła jeszcze jego matka – ale musiałam mieć wtedy z sześć zim, a on osiem. Ledwie pamiętałam tamto spotkanie; dał mi wtedy słonecznik i powiedział, że mam ładną sukienkę. Słodki był z niego chłopak.

Zanim pochłonęła go ciemność.

Wypadłam z gabinetu ojca, zabierając wiatr ze sobą. Jak śmiał powiedzieć mi o przyjeździe króla tak późno! Nie zostawił mi czasu na znalezienie wyjścia z tej sytuacji. Może taki miał plan. Służba uciekała pod ściany, kiedy ją mijałam; wiatr podwiewał wszystkie suknie. Musiałam wyjść na zewnątrz i wyrzucić z siebie chociaż część tego gniewu, zanim zdemoluję cały dom. Wybiegłam przez tylne drzwi, przemknęłam przez ogrody na łąkę, na którą często się udawałam, kiedy chciałam użyć mocy bez niszczenia czegokolwiek. Kiedy już się tam znalazłam, pozwoliłam jej płynąć. Wzięłam głęboki wdech, wiatr naparł na mnie jak stary przyjaciel. Trawa dookoła mnie słaniała się ku ziemi, podrywał się pył, a słońce nieco przygasło, kiedy kolumna wiatru stawała się coraz większa.

Może król właśnie tu jechał. Było już późne popołudnie, więc musiał być w drodze. Gdybym posłała w jego kierunku tę małą trąbę powietrzną, mogłaby zdmuchnąć konie z traktu, zranić go, opóźnić zaręczyny…

Pokręciłam głową, pozbywając się tych mrocznych myśli. Od razu stałoby się jasne, że to moja sprawka. Zacisnęłam pięści, spojrzałam w niebo, prosto w oko burzy, którą tworzyłam, i krzyknęłam, celując w słońce, jakby cokolwiek z tego było jego winą. Wiatr nagle ucichł. Odzyskałam spokój, uwalnianie mocy nie rozwiązuje jednak problemów. Musiałam zachować zimną krew, jeśli chciałam znaleźć drogę ucieczki.

– Ojciec ci powiedział? – usłyszałam zza pleców głos matki.

Obróciłam się jak wąż gotowy do ataku.

– Matko, jak mogłaś? – zaszlochałam.

Ojciec stał na czele dworu, więc zawieranie takich układów należało do jego obowiązków, ale ona nawet mnie nie ostrzegła. W jej oczach pojawiły się łzy.

– Władca Zimy potrafi być bardzo przekonujący – powiedziała tylko.

Prychnęłam, podchodząc bliżej. Miała jasnoczerwone włosy, tak jak ja, obie ubrałyśmy się też w limonkowe suknie, mimo że żadna nie wiedziała, co włoży druga. Często nam się to zdarzało, a mnie się to podobało. Zawsze czułam, że jesteśmy z matką blisko – dlatego teraz miałam wrażenie, jakbym została zdradzona.

– On jest okropny.

Westchnęła.

– Nie mów tak. Był chłopcem, który stracił matkę i… odreagowywał.

Broniła go?

– Zmarła sześć zim temu – warknęłam. – Jaką ma teraz wymówkę?

Jego matka zginęła w tragicznym wypadku. Koń zrzucił ją z siodła, kiedy jechała razem z synem. Spadła głową w dół i zmarła na miejscu. Skręcenie karku. Nie było z nimi nikogo, kto mógłby ją uzdrowić, bo wybrali się na zwykłą przejażdżkę. Przykro mi, że tak mały chłopiec musiał patrzeć na śmierć matki, ale to nie usprawiedliwiało uczynków, o których słyszałam.

– Matko, on je surowe mięso. Zabija gołymi rękami. Nie wspominam już nawet o Wielkim Mrozie. Król Thorne to potwór.

Westchnęła.

– Nie ma pewności, czy wszystkie te historie są prawdziwe.

Nie brzmiała na zbyt przekonaną.

– Czy chodzi o posag? Mogę zebrać pieniądze i zapłacić tobie i ojcu, żeby…

Matka pokręciła głową, ucinając temat.

– Nie, kochanie. Chodzi o prawo. Kiedy król prosi o czyjąś rękę, nie można mu odmówić.

Zmarszczyłam brwi. Prawo? Jakiś głupi edykt stał mi na drodze do wolności? Nie miałam nic przeciwko obowiązkowi czy aranżowaniu małżeństw, moi rodzice zostali ze sobą zeswatani i stworzyli cudowną parę. Wiedziałam, że na mnie też w końcu przyjdzie czas. Po prostu bardzo nie chciałam Luciena Thorne’a.

– Dlaczego akurat ja? – Skrzyżowałam ręce na piersi i uniosłam głowę. – Jestem z Dworu Jesieni. Księżniczka Dunia z Dworu Zimy byłaby o wiele lepszą żoną. Dorastali razem, znają się. Ich dzieci miałyby znacznie lepiej dobranych rodziców.

Matka westchnęła, podeszła i ujęła moje dłonie.

– Słyszał o twojej mocy i urodzie. Chce ciebie, nie Dunię, na żonę i matkę swoich dzieci. Twój syn mógłby zostać królem.

Poczułam ciężar w sercu. Nigdy nie sądziłam, że moc i uroda mogłyby któregoś dnia przypieczętować mój los i wepchnąć mnie w ramiona takiego wrednego dupka. A jednak.

– Wybacz, matko. Nie mogę. Wezmę ślub z każdym, byle nie z nim. Pomóż mi. Powiedz królowi, że jestem już zaręczona albo…

– Madelynn! To sprowadziłoby hańbę na twojego ojca i na cały dwór! Zresztą już zostałaś obiecana królowi Thorne’owi.

Matka patrzyła na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa. Byłam jej idealną najstarszą córką. Władałam magią wiatru. Nauczyciele zawsze mnie chwalili. Nigdy nie rozrabiałam, nie przekraczałam żadnych granic. Byłam co prawda niezależna i uparta, ale nie sprzeciwiałam się ani rodzicom, ani królewskim rozkazom.

Aż do teraz.

– Zobaczymy się później, matko – powiedziałam wymijająco, a potem pobiegłam do stajni, żeby znaleźć moją klacz.

Nie wyjdę za Luciena Thorne’a. Nigdy w życiu.

Pojechałam do miasta. Sama, w płaszczu, z kapturem narzuconym na głowę. Od razu skierowałam się do domu mojego ulubionego dworzanina, Maxwella Blane’a. Był przystojny, bogaty, zabawny… i kompletnie rozwiązły.

Idealnie nadawał się do mojego planu.

Szybko zapukałam do jego drzwi. Na ulicy kłębił się tłum, a ja nie chciałam plotek. Nigdy jeszcze nie znalazłam się w towarzystwie mężczyzny bez przyzwoitki, ale ta rozmowa musiała się odbyć bez świadków. Kiedy pokojówka w końcu otworzyła drzwi, wśliznęłam się bez zaproszenia do środka. Zapiszczała z zaskoczenia, cofając się. Zdjęłam kaptur.

– Margaret, przepraszam za najście.

– Och, księżniczka Madelynn. – Dygnęła; wyraźnie jej ulżyło, że do domu dobijał się ktoś, kogo zna.

Raz w tygodniu przychodziłyśmy z Piper, moją dwórką, do domu Maxwella na jego słynne przyjęcia. Był dworzaninem, którego wypadało znać, a poza tym organizował najlepsze spotkania – ze śpiewaniem, grami i piciem. Oczywiście ja nie tykałam alkoholu, bo to nie przystawało księżniczce, ale i tak zawsze świetnie się bawiłam.

– Czy zastałam Maxwella? Przyszłam w pilnej sprawie.

Margaret kiwnęła głową.

– Proszę tędy. Jest w gabinecie.

Spojrzała wymownie na drzwi, jakby pytając, gdzie moja przyzwoitka. Nie skomentowałam tego; pozwoliłam, żeby rumieńce wystarczyły za wyjaśnienia. Zrozumiała sugestię i wzięła ode mnie płaszcz.

Maxwell należał do starego rodu i kiedy zmarli jego rodzice, zostawili mu cały majątek. Był rozpuszczonym draniem i moim bliskim przyjacielem. Wiedziałam, że zgodzi się na mój plan.

Margaret poprowadziła mnie korytarzem aż do otwartych drzwi. Pokojówka zapukała w futrynę.

– Panie, księżniczka Madelynn przyszła z wizytą.

Jego twarz rozświetliła się na mój widok.

– Co za zaszczyt. Wejdź, kochana.

Kochana. Piękna. Skarbie. Nigdy nie zwracał się do kobiet bez takiego dodatku. Na pewno przespał się już z połową dworu.

Pokojówka wyszła. W innych okolicznościach zostałaby, żeby mieć pewność, że moje dobre imię nie ucierpi, ale chyba zrozumiała, że ta rozmowa ma pozostać między naszą dwójką.

Zamknęłam za sobą drzwi i odwróciłam się ku Maxwellowi. Miał na sobie czerwony jedwabny szlafrok, w dłoni trzymał zapalonego papierosa i filiżankę kawy, na jego małym palcu błyszczał pierścionek z dużym diamentem. Miał dwadzieścia trzy zimy i w mieście już plotkowano na temat tego, że jeszcze się nie ożenił. Zdradził mi, że nie ma zamiaru tego zrobić. Nigdy.

Maxwell zgasił papierosa, wstał i pocałował mnie w policzek. Odwzajemniłam się tym samym – zrobiłam to tak, jakbym całowała brata albo ukochanego wujka. Maxwell nigdy mnie nie pociągał. Był przystojny, ale odrzucała mnie bezczelność, z jaką flirtował z kobietami, a potem z nimi sypiał.

Tyle że teraz właśnie tego potrzebowałam.

– Czemu zawdzięczam tę przyjemność? – Uśmiechnął się szeroko, rzucając okiem na zamknięte drzwi. Zauważył brak przyzwoitki.

Usiadł z powrotem w fotelu.

Mój oddech był drżący. Spojrzałam Maxwellowi głęboko w oczy.

– Ojciec właśnie zaręczył mnie z Lucienem Thorne’em.

Filiżanka zatrzymała się przy jego ustach. Po chwili opuścił dłoń.

– Och, skarbie, on ma paskudną reputację. Ale przynajmniej zostaniesz królową, to już jakiś pozytyw.

Pokręciłam głową.

– Nie mogę za niego wyjść, Max. Musisz mi pomóc.

Maxwell miał długie włosy w kolorze ciemny blond, zimne niebieskie oczy i skórę gładszą niż moja. Czasem przyglądałam się jego twarzy i zastanawiałam, jak to możliwe, że jest tak… piękny. To samo przyszło mi do głowy teraz, kiedy rozważał moją prośbę. W końcu kiwnął głową.

– Rozumiem. Mogę dać ci pieniądze. Spłacisz posag…

Uniosłam rękę, przerywając mu.

– Matka mówi, że nie przyjmie pieniędzy. Tu chodzi o jego reputację.

Maxwell przygryzł wargę.

– W takim razie bierz pieniądze i uciekaj.

Prychnęłam.

– Miałabym zostawić moją rodzinę? Mój dom?

Wzruszył ramionami.

– Nie wiem, jak inaczej ci pomóc, Madelynn. Lucien jest władcą Zimy – powiedział, po czym upił łyk kawy.

Stukałam nerwowo palcami w udo. Poczułam, że ze wstydu zaczynają mnie palić policzki.

– Jak wiesz, przed ślubem z królem sprawdza się… czystość potencjalnej królowej. Pomyślałam, że mógłbyś pomóc mi oblać ten test.

Maxwell parsknął we mnie kawą, ledwie zdążyłam się odsunąć. Patrzył na mnie z otwartymi ustami. Wzdrygnęłam się.

– Chcesz mnie zabić? – krzyknął. – Najpierw rozszarpałby mnie twój ojciec, potem zrobiłaby to twoja matka, a to, co by ze mnie zostało, dobiłby sam król! Byłbym potrójnie martwy!

– Jestem zdesperowana – zaszlochałam. – Król Thorne to potwór. Wiesz o tym.

Jego wzrok powędrował po moim ciele. Maxwell przygryzł knykieć, po czym wyjął go z ust.

– Przyznam, że myślałem o pójściu z tobą do łóżka, Madelynn. Jesteś jednak księżniczką, a ja unikam zbyt dużych kłopotów. – Spojrzał na mnie ze współczuciem. – Mogę dać ci pieniądze, których nie będziesz musiała zwracać, ale to tyle.

Oferta była dobra, nie zamierzałam jednak opuszczać rodziny i domu. Zmarszczyłam brwi.

– Max, nie chcę być jego żoną.

Sięgnął przez stół i ujął moje dłonie.

– Bądź tą silną, odważną i niezależną kobietą, którą znam, a może cię odrzuci.

Zaśmiałam się, ale pomysł wydawał się całkiem dobry. Jeśli będę wystarczająco wredna dla króla, zrozumie, że moc i uroda nie zrekompensują mu piekła, które może zgotować mu nowa żona.

– Genialne. Dzięki, Max.

Spojrzał na mnie przeciągle, po czym machnął na mnie ręką.

– Idź, zanim zmienię zdanie.

Pożegnałam się z nim i odebrałam płaszcz od pokojówki. Kiedy wyszłam na zewnątrz, od razu zauważyłam matkę opartą o mojego konia.

Hadesie.

Ta kobieta zbyt dobrze mnie znała. Starałam się zachowywać normalnie, jakbym nie została właśnie przyłapana na czymś, czego nie powinnam robić, ona jednak spojrzała na mnie z ukosa.

– Poszłaś do miejscowego uwodziciela bez przyzwoitki? Chyba nie próbujesz zszargać swojej reputacji?

Sapnęłam.

– Nie chciał mnie.

– Madelynn! – obruszyła się, uderzając mnie na dodatek dłonią w tył głowy. – Twój ojciec zaręczył cię z władcą Zimy, królem wszystkich fae. Nie ma lepszej partii.

Moi rodzice chyba wypierali wszystkie historie o niegodziwościach Luciena Thorne’a.

– Nie daliście mi czasu, żeby się przygotować – jęknęłam.

Nagle poczułam wstyd przez to, co chciałam zrobić. Gdyby rozniosło się, że przyszłam do Maxwella bez przyzwoitki, straciłabym jakiekolwiek szanse na znalezienie męża.

Matka położyła mi dłoń na ramieniu i spojrzała głęboko w oczy.

– Zbyt dobrze cię znamy. – Wymownie spojrzała na dom Maxwella. – Kochanie, wychowaliśmy cię na przywódczynię. U boku króla Thorne’a możesz naprawdę wiele zmienić. Jako jego żona i nasza królowa będziesz miała wpływ na prawa i ich egzekwowanie. Możesz przysłużyć się nam wszystkim, może nawet oddalić widmo wojny, odwieść króla od wzięcia w niej udziału. Bycie kobietą u boku władcy to bardzo ważna rola.

Jej słowa mnie poruszyły. Chciałam poświęcić swoje szczęście na rzecz innych. Naiwnie sądziłam, że mogę być szczęśliwa i wypełniać swoje obowiązki, ale teraz zrozumiałam, że się oszukiwałam. Westchnęłam zrezygnowana.

– Jeśli mnie skrzywdzi, zabiję go. Mam gdzieś konsekwencje.

Matka wzdrygnęła się, jakbym uderzyła ją w twarz.

– Jeśli cię skrzywdzi, to ja go zabiję.

Jej słowa sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać, czy nie oceniałam władcy Zimy zbyt surowo. Historie o nim były jednak mroczne i brutalne, jak ta o dworzaninie, którego ciągnął za koniem przez całe miasto. Wyłaniał się z nich nieprzewidywalny mężczyzna, z którym nie chciałam mieć nic wspólnego. Łzy rozmyły mi obraz przed oczami, a podmuch wiatru poderwał moje włosy.

– Będę za tobą tęsknić.

Matka wzięła mnie w ramiona, gdy tylko wymówiłam te słowa.

Władca Zimy mógł zjawić się w każdej chwili. Po ustaleniu wysokości posagu miał ze mną przejechać przez cały Dwór Jesieni, jak z upolowanym dzikiem. Ogłosimy publicznie nasze zaręczyny, a potem odwiedzimy wszystkie cztery dwory z zaproszeniami na nasz ślub. Wszystko to zaplanowano, zanim w ogóle spotkałam się z Lucienem Thorne’em.

W końcu uległam błaganiom ojca i łzom matki. Byłam najpotężniejszą księżniczką w królestwie, a król chciał potomków, którzy władaliby silną magią, więc byłam dla niego oczywistym wyborem. Zawsze wiedziałam, że ten dzień w końcu nadejdzie. Miałam tylko nadzieję, że ożeni się z kobietą z własnego dworu i że zostawi mnie w spokoju. Nie chciałam opuszczać Jesieni. Pomarańczowe liście, rześkie, chłodne powietrze, zapach zmiany. Spędziłam tu całe swoje życie. Jesień była jednym z najbogatszych dworów Ciernistej Bramy – uprawialiśmy połowę żywności wytwarzanej w królestwie, sprzedawaliśmy nawet nadwyżki do Królestwa Żaru.

Moja kochana Piper kończyła układać mi włosy. Wstrzymałam oddech, kiedy nagle zrozumiałam, że nie będzie mi już dotrzymywać towarzystwa. Miałam dziewiętnaście zim, ona dwadzieścia. Dorastałyśmy razem. Jej matka była towarzyszką mojej, więc Piper została moją najlepszą przyjaciółką.

Milczałyśmy. Nie byłam pewna, czy Piper wie, co o tym myśleć lub co powiedzieć na ten temat. Ślub z władcą Zimy był raczej przekleństwem niż dobrodziejstwem, więc gratulacje wydawały się nie na miejscu.

– Coś nie tak? – spytała w końcu.

Spojrzałam na nią oczami pełnymi łez.

– Zrozumiałam, że cię stracę. Nigdy nie ośmieliłabym się prosić cię, żebyś opuściła rodzinę i przeniosła się na ten zapomniany przez Hadesa Dwór Zimy.

Piper się uśmiechnęła. Uwielbiałam ten uśmiech. Dziewczyna miała z przodu dwa krzywe zęby, które naciskały na dolną wargę jak kły.

– Maddie, nigdy bym cię nie zostawiła na pastwę tego drania. Już poprosiłam twojego ojca, żeby zwolnił mnie ze służby na Dworze Jesieni. Jadę z tobą aż do serca Zimy.

Uścisnęłam ją mocno.

– Nie zasługuję na ciebie.

Kiedy ją puściłam, przytaknęła. Długie brązowe włosy zafalowały wokół jej ramion.

– To prawda. Słyszałam, że władca Zimy jest bogatszy od twojego ojca, więc może powinnam poprosić o podwyżkę…

Uśmiechnęłam się szeroko. Piper zawsze wiedziała, jak przegonić smutne myśli z mojej głowy.

Usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Wstałam, wyprostowałam się i uniosłam głowę. Czas nadszedł. Przybył władca Zimy. Ruszyłam w stronę drzwi, Piper chwyciła mnie za nadgarstek. W jej oczach dostrzegłam ogień.

– Nie zapominaj, ile masz do zaoferowania, Madelynn Windstrong. Lucien Thorne może sobie być królem, ale ty jesteś warta więcej niż worek złota.

Poczułam ukłucie w sercu i podziękowałam Stwórcy za tak lojalną przyjaciółkę. Uścisnęłam jej dłoń, kiwnęłam głową i otworzyłam drzwi. Za nimi czekała na mnie matka. Negocjowanie posagu zawsze odbywało się osobiście, po zapoznaniu przyszłych małżonków. Król chciał się upewnić, że jestem tak piękna, jak słyszał albo pamiętał, i tak potężna, jak głosiły plotki. Im ładniejsza i silniejsza, tym więcej złota i ziemi mógł zażądać mój ojciec. Król miał zapłacić mojemu ojcu za prawo do poślubienia mnie, bo zapewnię królestwu i królewskim potomkom moc. To stara tradycja wśród fae, która po dłuższym namyśle wydawała się dość krzywdząca, ale konieczna, żeby nasz dwór mógł się utrzymać. Mój ojciec nie nakładał na swoich poddanych wielu podatków, a połowa z zebranych pieniędzy i tak musiała zostać oddana królowi Ciernistej Bramy.

– Pięknie wyglądasz, kochanie – powiedziała matka, podając mi ramię.

– Dziękuję.

Wsparłam się na niej i obejrzałam na Piper, która na zachętę uniosła kciuki.

Czułam wdzięczność, że zdecydowała się pojechać ze mną na Dwór Zimy. Nie byłam pewna, czy przetrwałabym tam bez choćby jednej przyjaciółki.

Kiedy szłyśmy z matką korytarzami, powoli zaczynało do mnie docierać, co się dzieje. Nie wierzyłam, że to wszystko prawda. Miałam wyjść za mężczyznę, który podobno zabił swojego służącego za to, że niepoprawnie pościelił łóżko. Czy wypełnienie obowiązku i uszczęśliwienie rodziny były wystarczająco silną motywacją, żeby związać się na resztę życia z kimś, kto mnie unieszczęśliwi? Czy to było ważniejsze od mojego szczęścia?

Dla mnie, niestety, było.

– Maddie!

Zesztywniałam, kiedy usłyszałam zza pleców głos młodszej siostry. Gdybym ją teraz zobaczyła, zalałabym się łzami. Nie mogłam wyobrazić sobie rozstania z Libby.

– Ona jeszcze nie wie – wyszeptała matka, a mnie zalała ulga.

Obróciłam się ze sztucznym uśmiechem i chwyciłam ją w ramiona.

– Znowu trafiłam w tarczę! Mistrz Bellman mówi, że strzelam z łuku jak elfka – krzyczała podekscytowana.

Uśmiechnęłam się szeroko, gładząc ją po zmierzwionych rudych włosach. Ich kolor miała po matce, taki sam jak mój, ale żyły własnym życiem jak u ojca. Często wyglądała jak dzikie lwiątko.

– Na pewno ma rację.

– Ładnie wyglądasz. – Przyglądała się złotej sukni z haftem, ułożonym włosom i makijażowi.

– Dziękuję. Mam teraz… spotkanie, ale potem do ciebie przyjdę i pogadamy, dobrze?

Czułam, że nie przeżyję pożegnania. Nie mogłam nawet go sobie wyobrazić.

– Tak! – krzyknęła, podbiegła do matki, żeby ją uścisnąć, po czym w podskokach pobiegła do swojego pokoju, ścigana przez nianię.

Spojrzałyśmy sobie z matką w oczy – obie miałyśmy złamane serca – ale żadna z nas nic nie powiedziała. Łączyła mnie z Libby wyjątkowa więź. Zanim przyszła na świat osiem zim temu, matka kilka razy poroniła w dramatycznych okolicznościach. Kiedy moja siostra w końcu się pojawiła, była jak podmuch świeżego powietrza, którego wszyscy potrzebowaliśmy. Dzięki niej w pałacu pojawiły się radość i światło. Była szczęściem w życiu matki po tak wielu cierpieniach.

Kiedy dotarłyśmy do drzwi, spojrzałam na matkę, żeby powiedzieć jej coś ważnego. Skoro miałam wyjść za kogoś z tak haniebną reputacją, chciałam mieć nad czymś kontrolę.

– Chcę sama negocjować posag – powiedziałam odważnie.

Matka niemal zakrztusiła się śliną. Kasłała i odchrząkiwała przez dłuższą chwilę.

– Kochanie, to niemożliwe. Tę rozmowę odbędą twój ojciec z królem.

Zadarłam głowę.

– Jeśli mam zostać sprzedana potworowi, ja ustalę, ile jestem warta. Nikt inny.

Matka zrobiła się czerwona ze wstydu. Czułam się okropnie przez to, co powiedziałam. Lekkie skinienie głową było jednak tym, czego potrzebowałam.

Otworzyłam drzwi.

Spojrzałam na króla śmiejącego się z moim ojcem przy kominku.

Zrozumiałam, że mam kłopoty.

Zdążyłam już wzbudzić w sobie nienawiść do tego mężczyzny. Tego, co zrobił, nie dało się niczym usprawiedliwić, a jednak… Kiedy na niego patrzyłam, poczułam ścisk w żołądku i zalewającą mnie ciepłą falę przyjemności. Był najatrakcyjniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Zachwiałam się, kiedy odwrócił się do mnie.

O Stwórco.

Lucien Thorne w niczym nie przypominał chłopca, którego portrety wisiały w salach przyjęć. Ten mężczyzna wyglądał, jakby wyszedł spod dłuta najlepszego rzeźbiarza. Oczy w kolorze stali, ostro zakończony nos, mocna szczęka, pełne usta. Był ostrzyżony w stylu królewskich wojowników – miał głowę wygoloną po bokach, a długie czarne włosy zaplecione w warkoczyki i zebrane w kucyk. Tunika w kolorze węgla opinała się na mięśniach, nie pozostawiając wiele dla wyobraźni. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego, że będzie mnie pociągał ktoś, kogo nienawidzę.

Przez sekundę po prostu staliśmy, przyglądając się sobie. Przesunął po mnie wzrokiem, przez co nie mogłam złapać oddechu. On był złem wcielonym w najbardziej ponętnego mężczyznę, jakiego widziałam. Nie miałam pewności, czy oprę się czemukolwiek, co zaproponuje w ramach posagu.

Nie mogłam za niego wyjść.

Pokręciłam głową, żeby otrząsnąć się z czaru, jaki musiał na mnie rzucić. Starałam się pamiętać o jego reputacji.

– Mój królu… – Dygnęłam tylko na tyle nisko, żeby można było to uznać za uprzejme, po czym podeszłam, żeby go powitać.

Matka także dygnęła – głęboko i ze zbyt wielkim szacunkiem.

Król przyglądał mi się jak drapieżnik śledzący ofiarę. Przełknęłam z trudem ślinę.

– Madelynn Windstrong, żadna pieśń nie zdołałaby oddać choć w najmniejszym stopniu twojego piękna – oświadczył, po czym podszedł i ucałował lekko moją dłoń, czemu towarzyszyło ukłucie zimna.

Czaruś z niego. Świetnie.

Uśmiechnęłam się nieznacznie. Król ucałował dłoń mojej matki. Był tak przystojny, że musiałam szybko przypomnieć sobie o tych wszystkich okropieństwach, które słyszałam na jego temat.

– Rozmawiałam z matką o posagu – zwróciłam się do ojca. – Zgodziła się, żebym to ja negocjowała.

Ojciec odchrząknął. Rzuciłam okiem na króla, żeby zobaczyć, jak zareaguje, ale przyglądał mi się tylko z rozbawieniem. Dłonie splótł za plecami, mrużył oczy, oceniając mnie.

– Nie ma mowy. Tym zajmują się mężczyźni – powiedział ojciec, po czym zaśmiał się nerwowo i spojrzał na króla. – Panie, proszę o wybaczenie. Chyba wychowałem ją na nieco zbyt niezależną i upartą.

Stalowoszare oczy króla wciąż wwiercały się we mnie, zagłębiając się w moje.

– Chyba zapłacę więcej za niezależność i upór.

Ten komentarz mnie zszokował. Co to miało znaczyć, na Hadesa? Żartował sobie? Jeśli nie, miałam złe przeczucia. Ojciec najwidoczniej też nie wiedział, jak zareagować, bo milczał.

– Z przyjemnością będę z tobą negocjował posag, Madelynn – zwrócił się do mnie król.

Poczułam gulę w gardle. Powiedzieć, że chcę negocjować, to jedno, ale rzeczywiście to robić, to zupełnie inna sprawa. Nie spodziewałam się, że się na to zgodzi. Miałam nadzieję, że uzna mnie za zbyt arogancką i dominującą, że odwoła cały ten ślub. Spojrzałam na rodziców; wiedziałam, że jeśli miałam się zgodzić na ten układ, powinnam móc najpierw porozmawiać z królem na osobności.

– Matko, ojcze, jeśli nie macie nic przeciwko, muszę porozmawiać prywatnie z królem Thorne’em, zanim zgodzę się za niego wyjść.

Przez twarz ojca przemknęła panika. Zbyt dobrze mnie znał i pewnie wyobrażał sobie wszystkie te straszne rzeczy, które mogłabym powiedzieć królowi.

– Nie możesz być sama z nieżonatym mężczyzną. To nie przystoi – przypomniała mi matka z nerwowym uśmiechem.

Przytaknęłam.

– W takim razie poślij po Piper. Będzie nam towarzyszyć.

Ojciec zamarł przy kominku, niepewny, czy powinien na to pozwolić i złamać protokół. Wszyscy patrzyliśmy na króla, czekając na jego reakcję, ale wydawał się całkiem spokojny, jakby dobrze się bawił. Jak gdyby nigdy nic oparł się o ceglaną ścianę.

– Z przyjemnością porozmawiam na osobności.

Matka wypadła z pokoju, żeby znaleźć Piper. Zaczęłam czuć coraz większy dyskomfort przez to, jak łatwo król zgadzał się na wszystkie moje żądania. Potwór, o którym słyszałam, na pewno by tak nie zrobił. Kobieta sama negocjująca posag? Takie rzeczy się nie zdarzały… a jednak król Thorne wyglądał na rozbawionego, co tylko bardziej mnie denerwowało. W co on grał? Wyglądało na to, że myliłam się, myśląc, że zniechęcę go takim zachowaniem.

Chwilę potem matka wróciła z Piper, która dygnęła głęboko przed królem, a potem cofnęła się w kąt pokoju, żeby obserwować wszystko w milczeniu. Ojciec odchrząknął, wyraźnie stracił grunt pod nogami.

– Możecie nas zostawić – zwróciłam się do niego.

Spojrzał na króla, ale ten kiwnął głową, na co moi rodzice z ociąganiem wyszli z pokoju. Kiedy tylko drzwi zamknęły się za nimi, podeszłam do króla Thorne’a. Postanowiłam być tak szczera, jak to możliwe, żeby wiedział, z kim ma do czynienia.

– Wiele o tobie słyszałam. Jesteś bezwzględny, pomiatasz służbą, okrutnie karzesz każdego, kto popełni nawet najmniejszy błąd. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jestem podekscytowana naszymi zaręczynami.

Zrobiłam to. Byłam całkowicie szczera, nie chciałam między nami żadnych niedomówień – nie miałam zamiaru udawać zapatrzonej w niego bezkrytycznie żony. Powiedzenie czegoś takiego królowi wymagało odwagi. Czekałam na jego gniewną reakcję.

Ten drań uśmiechnął się tylko na wszystkie moje oskarżenia.

Skrzyżowałam ramiona na piersi i wbiłam w niego spojrzenie.

– Co więcej, nie mam na razie w planach rodzenia ci dzieci, więc będziesz musiał zaczekać, aż będę gotowa.

Opuścił nieco powieki i zwilżył usta, jakby wyobrażał sobie samo powoływanie dzieci na świat. Poczułam, że policzki mi płoną.

– Nie będę też z tobą sypiać, chyba że będzie chodziło o poczęcie dzieci – dodałam. – Możesz sobie wziąć nałożnicę, mam to gdzieś.

Uniosłam odważnie głowę, ale mężczyzna nagle wybuchnął gardłowym śmiechem. Zaskoczyło mnie to. Jego śmiech był głęboki i szorstki, wypełnił cały pokój.

– Śmiejesz się ze mnie? – rzuciłam.

Zacisnęłam pięści, lekki podmuch wiatru wypełnił pokój, podsycając ogień. Chwilę później niewielka zamieć przydusiła płomienie. Czy król używał mocy dlatego, że ja to zrobiłam? Co to miało być, na Hadesa, jakiś pojedynek? Król po prostu przyglądał mi się z uśmiechem. Wydawało się, że świetnie się bawi, podczas gdy ja mocowałam się ze swoimi emocjami. W końcu chwycił się za pierś.

– Chyba się zakochałem.

Jęknęłam i przewróciłam oczami. Wiatr momentalnie ucichł. Czy ten mężczyzna miał zamiar być tak nieznośnie czarujący przez cały czas?

– Właśnie powiedziałam ci, że uważam cię za podłego drania, a ty się we mnie zakochujesz? – spytałam. – Coś chyba z tobą nie tak.

W jedną chwilę znalazł się centymetry ode mnie, sprawiając, że serce mi przyspieszyło.

– Możliwe, w końcu z tego jestem znany, nieprawdaż? – szepnął, omywając mnie ciepłym oddechem.

Stwórco…

Odsunęłam się szybko i spanikowana popatrzyłam na Piper, ale moja przyjaciółka stała nieruchomo jak posąg. Obserwowała. Bardzo dobrze odgrywała swoją rolę, ale wiedziałam, że przez najbliższe dni będziemy sporo o tym rozmawiać. Król zrobił kolejny krok w moją stronę.

– Muszę ci coś wyznać – powiedział niskim głosem.

Serce podeszło mi do gardła, z trudem przełknęłam ślinę.

– Co? – wydusiłam z siebie.

Dlaczego musi być tak przystojny? – pomyślałam.

Spojrzał najpierw na moje usta, potem na szyję, aż w końcu zatrzymał wzrok na moich oczach.

– Podczas ostatniej pełni widziałem cię na łące. Podróżowałem z paroma żołnierzami przez las. Szukaliśmy zaginionego psa gończego. Tańczyłaś ze swoją siostrą w ogrodzie i… – Odetchnął głęboko i wziął w palce pasmo moich rudych włosów. – Pomyślałem, że jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem. Wtedy zrozumiałem, że pragnę tylko ciebie.

Poczułam, jakby całe powietrze zostało wyssane z pokoju. Nie mogłam oddychać. Co tu się działo? Zły król mówił mi komplementy?

– Podaj swoją cenę, Madelynn Windstrong – ciągnął. – Oddałbym każde bogactwo tego królestwa, żeby tylko móc budzić się obok ciebie każdego ranka.

Uśmiechnął się, a ja ledwie powstrzymałam jęknięcie. Żaden mężczyzna nie powiedział mi nigdy nic tak słodkiego… aż zrobił to nikczemnik, który w przeszłości sprawił mojej rodzinie tyle cierpienia. Nie wiedziałam, co powinnam czuć, co powiedzieć. W moim sercu szalała burza. To, co miałam na początku za zwykły flirt, przerodziło się w poważne zobowiązanie.

– Kiedy zostałeś królem i wywołałeś Wielki Mróz w całym królestwie, zmarła moja babcia – wyrzuciłam z siebie.

Na jego twarzy pojawił się cień i niemal żałowałam, że to powiedziałam. Zaczynałam przyzwyczajać się do jego uśmiechu. Patrzyłam teraz jednak na kogoś zupełnie wypranego z emocji. Wycofał się do miejsca, do którego nie mogłam za nim podążyć, do którego nie chciałam się udać.

– Przykro mi, że ją zabiłem – powiedział w końcu. – Że zabiłem tak wielu. Na Dworze Lata zginęło trzydzieści siedem osób. Dwanaście w Wiośnie. Nie byli przygotowani na taki mróz.

Zmarszczyłam brwi na to wyznanie. Bez żadnych emocji przyznał się do potworności, które uczynił.

– Przyznajesz się do tego? – spytałam.

Nigdy nie usłyszeliśmy od niego żadnych przeprosin ani wyjaśnień. Siarczysty mróz skuł całą Ciernistą Bramę, żeby odpuścić następnego dnia.

– Tak. – Stał pewnie, wyprostowany, z uniesioną głową, bez śladu uśmiechu na twarzy. – Moje moce są powiązane z emocjami, tak jak twoje. Nie umiałem ich wtedy opanować.

Nawiązał do wiatru, którego nie powstrzymałam przed wtargnięciem do pokoju parę chwil wcześniej. Jakie emocje targały Lucienem Thorne’em, że Ciernista Brama została skuta lodem na całą dobę? Miałam wtedy trzynaście zim, to była jedna z najstraszniejszych nocy mojego życia. Mróz wkradł się do naszego domu jak cień i utrzymał się w nim, nieważne, jak mocno paliliśmy. Nie mogłam zasnąć, szczękałam zębami przez całą noc. Razem z matką próbowałyśmy powstrzymać zimno naszymi wietrznymi mocami. Babcia wyszła, żeby nam pomóc, ale okazała się za stara na tak niskie temperatury. Odeszła następnego dnia. Uzdrowiciel stwierdził, że to przez słabe serce, ale my wiedzieliśmy, co ją zabiło.

Wielki Mróz.

Skoro stojący przede mną mężczyzna już się tak przede mną otwierał, chciałam spytać, co wydarzyło się tamtego dnia, co sprawiło, że stracił kontrolę, ale nie byłam pewna, czy chciałam usłyszeć odpowiedź. Nie chciałam wiedzieć, jaki był mój przyszły mąż, czy był strasznym mężczyzną, który zamroziłby mnie, gdybym go rozgniewała. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Mieliśmy negocjować posag, ale nagle to spotkanie przybrało nieoczekiwany obrót.

Król patrzył mi głęboko w oczy i nagle dostrzegłam w nim coś, przez co poczułam ból w sercu. Był w nim… smutek. Może głęboko w nim wciąż był opuszczony chłopiec, który chciał tylko być kochany.

– Wiem, że zaaranżowane małżeństwo nie jest idealnym wyjściem, ale to tradycja – powiedział król Thorne. – Jeśli jednak nie chcesz wiązać swojego losu z moim, wszystko odwołam. Powiem twojemu ojcu, że po prostu do siebie nie pasujemy. Twoja reputacja nie ucierpi.

Zmarszczyłam brwi, moje gardło było wciąż ściśnięte. Dawał mi wybór? Nagle sytuacja stała się poważna i zaczęłam porównywać to, czego chciałam przed tym spotkaniem, z tym, czego chciałam teraz, i z tym, czego oczekiwali ode mnie rodzice.

– Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że to ty powinnaś płacić za dostęp do tego – dodał, gestem prezentując swoje ciało, na co wybuchłam śmiechem.

Miał poczucie humoru. Był zabawny, czarujący, słodki, nieco pomylony. Co mogło pójść nie tak? Doceniałam jego propozycję zrezygnowania z małżeństwa, ale ojciec już powiedział o zaręczynach starszym z Dworu Jesieni, nie wspominając już o tym, że król przyjechał tu z całym oddziałem wojska. Pół miasta pewnie już wiedziało, co się dzieje. Gdybym odmówiła, zaczęto by mówić, że ze mną jest coś nie tak, że byłam nieczysta albo zbyt niezależna. To odstraszyłoby przyszłych zalotników. Musiałam to zrobić. Chodziło o reputację mojej rodziny. Nie mogłam też zaszkodzić przyszłości Libby. Wcześniej chciałam odstraszyć króla, ale dopiero teraz zrozumiałam, jakie konsekwencje poniosłaby moja rodzina.

– Nie wycofuję się z układu. – Wygładziłam nerwowo suknię. – Chciałam tylko, żebyś wiedział, jakie mam warunki.

Kiwnął głową, przyglądając mi się chłodno.

– Nie chcesz mieć dzieci od razu, będziesz ze mną sypiać tylko w celu prokreacji, mogę mieć kogoś na boku. Zrozumiano.

Wzdrygnęłam się, kiedy tak to ujął. Zaśmiałam się nerwowo.

– Trochę przesadziłam z tą nałożnicą, wybacz. Po prostu… dzieje się dużo i szybko. Dowiedziałam się o tym ślubie dopiero dzisiaj.

Uśmiechnął się szeroko.

– Mam rozumieć, że odbierasz mi obiecaną nałożnicę?

Uderzyłam go lekko w ramię, jakby był moim starym przyjacielem; zapomniałam na chwilę, że rozmawiałam z królem. Król delikatnie złapał mnie za rękę. Moje myśli zaczęły galopować.

– Nigdy bym ci tego nie zrobił – oświadczył. – Żadnych innych kobiet – obiecał, na co ścisnęło mnie w żołądku.

Był taki… nie taki, jak się spodziewałam.

– Jak duży posag twój ojciec dał rodzinie twojej matki? – spytałam, wyjmując dłoń z jego dłoni; chciałam wiedzieć, o co mogę prosić.

Na wspomnienie zmarłej matki jego twarz się wydłużyła, ale po chwili się pozbierał.

– Sto złotych monet, dziesięć akrów ziemi i tuzin koni. Wtedy było łatwiej.

Jego głos nie zdradzał emocji. Zastanawiałam się, czy po tak długim czasie nadal nie przychodziło mu łatwo mówienie o matce. Mój ojciec zarabiał jednak sto złotych monet przez cały rok, a król Thorne zabierał mnie do siebie do końca życia.

– Chcę tysiąca złotych monet – rzuciłam, gotowa na to, że będzie się targował i zaproponuje pięćset.

– Zgoda – powiedział bez wahania.

Zamarłam, przełknęłam z trudem ślinę. Jak na mój gust, zbyt łatwo na wszystko się zgadzał.

– Chcę też, żeby moja ukochana dwórka pojechała ze mną. – Wskazałam głową Piper stojącą bez ruchu w rogu pokoju.

– Zgoda.

Serce załomotało mi w piersi.

– Wydaje mi się też, że sto akrów ziemi pod uprawę dla poddanych Jesieni to uczciwa cena za dwoje dzieci, które ci urodzę.

Król przyjrzał się z namysłem mojemu ciału; jego szare oczy niemal odczuwalnie pieściły moją skórę.

– Miałem nadzieję na więcej dzieci, zwłaszcza że oświadczyłaś, że nie będziesz sypiała ze mną dla przyjemności.

Piper parsknęła śmiechem, a ja spojrzałam na nią przez ramię. Moja twarz przybrała pewnie kolor włosów.

– Jeszcze porozmawiamy o liczbie dzieci. – Powachlowałam się i odsunęłam od ognia.

– Sto akrów. Zgoda.

– Co do koni: mamy dwunastu starszych na Dworze Jesieni. Każdy z nich ma dostać nowego ogiera. Oni zajmują się przeważnie uprawą i dzięki temu…

– Zgoda – wtrącił. – Coś jeszcze?

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Szło o wiele łatwiej, niż myślałam, zgadzał się na wszystko bez wahania.

– Czy będę mogła widywać się z rodziną? – Głos mi się załamał na myśl o Libby.

– Oczywiście. Kiedy tylko zechcesz. Twoja rodzina będzie zawsze mile widziana na Dworze Zimy. Mamy przytulny domek gościnny, który może zostać przyszykowany od ręki.

_Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: