Rysa na tafli. Teoria w polu psychoanalitycznym - ebook
Rysa na tafli. Teoria w polu psychoanalitycznym - ebook
Czy można mówić o szaleństwie XX wieku? Na wzór Freuda, zastanawiającego się nad teoriami sędziego Schrebera, w wypowiedziach filozoficznych tej zbiorowej postaci, jaką jest stulecie, Andrzej Leder tropi wzloty i upadki, rozpacz i nadzieję. Kamieniem szczytowym konstrukcji, nazwanej przez niego „teorią w polu psychoanalitycznym", czyni kategorię traumy. To ją będzie stosował w swojej lekturze fenomenologii Husserla, filozofii Koła Wiedeńskiego, egzystencjalizmu Sartre'a, myśli Benjamina czy niektórych wątków teorii poststrukturalnej. Jest to zatem nie tylko autorska wizja tego, jak może być uprawiana historia filozofii, lecz także próba psychoanalitycznej medytacji nad naszą wspólną, niedawną przeszłością.
Spis treści
wstęp
Berlin
zniecierpliwienie, czyli wszystko jest nie tak...
sposępnienie atmosfery, ale przeżyte retroaktywnie
jeszcze wtedy nie było gdzie umierać...
strażnicy niewidzialnego ognia, czyli o przemianie skrytego w jawne
wiek XX jako wojna...
okopy i szczury
ostatni, głęboki wdech
dygresja o hipotetycznej racjonalności wojny na wyniszczenie
„wytępić to całe bydło...”
upadanie symbolicznego w wyobrażeniowe
niesamowite, po raz pierwszy
kryzys odniesienia
nie wiemy, co oznacza ta utrata...
zdanie jest obrazem rzeczywistości?
retoryczny chwyt, symboliczna przemoc
czy doskonały język zbawi myśl ludzką?
koherencja i referencja w walce z podmiotem
obsesja jako granica szaleństwa
utrata doniosłości dla życia
jak ujawni się Inny?
traumatyczna genealogia świadomości pozytywistycznej
sens autentycznej ludzkości
trzeba pełnić funkcję archontyczną
rozszczepienie „Ja” w procesie odparcia, czyli dzieło Carla Schmitta
wrogowie Stalina, wrogowie Hitlera
retoryczna siła rasizmu
gdy konflikty klasowe mieszają się z etnicznymi...
masowa śmierć a tautologiczny język ekonomii
dygresja o moralnej logice inflacji, czyli Tomasz Mann
wystarczy zapomnieć, że istnieją
wyobrażeniowy podmiot historii
śmiertelna rana dla polityki
„groza masakry” a „możliwość unicestwienia”
...zostanie tylko jedno
czy możliwa jest „homogenność” rozumu?
bardziej realne niż rzeczywistość
twarz, morda, pysk
bez ludzkiej skóry
niesamowite ma strukturę języka
nikt nie lubi revenants
oczy szczypały od łez, ale nie było komu odpowiadać
psy uśmiechają się do ludzi, ale ludzie do psów – niekoniecznie
ostatni kantysta w nazistowskich Niemczech
wolni, trudni do uchwycenia
psi solipsyzm etyczny
duchowo-dziejowe Dasein
„najlepiej naturę pułapki zna ten, kto siedzi w niej całe życie”
odreagowanie w działaniu
...maszyna do pisania ma wiele wspólnego z Parmenidesem
a gdzie „wyparował” podmiot?
negocjacje kwestii winy
„jak ponownie nadać sens słowu humanizm? A czy to jest konieczne?”
umierający patrzy na filozofa
„uznać innego, by czerpać przyjemność z jego unicestwienia”
...z biblioteki medycznej w Eppendorf
odbudować język? Sam już to zrobił
do przodu, jak najdalej
dlaczego właściwie Brytyjczyk o Francuzach?
czego uczy szaleństwo?
czy nieświadomość może być karygodna?
francuski antyliberalizm lat trzydziestych
po syndromie Vichy syndrom ruchu oporu
nie słuchać Seyn, tylko je rozerwać...
wstyd, czyli znowu spojrzenie innego
zła wiara jako trajektoria pragnienia
pozostać z nienawiścią pozbawioną obiektu
rewolucja jako przyczyna pragnienia
jak w ogóle mogą zaistnieć fakty, jeśli nie przez nadzieję?
proteuszowe zdolności języka
Eichmann jako objaw
krótki wstęp do dygresji na temat nastrojeń Dialektyki oświecenia, czyli o eseju Żydzi i Niemcy Gershoma Scholema
krótka dygresja o Dialektyce oświecenia
całe mnóstwo Richardów Klementów
miejsce wyłaniania się symptomu
jakie słowo znaczy grozę?
sądzić na podstawie „dawno zapomnianego stanowiska”
jak odebrać człowieczeństwo sądowi, przed którym się staje?
otamowanie
„życie w tamtym świecie było niemożliwe”?
„wylizać rany”, zatryumfować nad wszystkim
groza wróciła z przyszłości
Nietzsche zastąpił Marksa
niestosowność tragedii
rozdarta jedność człowieczeństwa
subiektywizm gatunkowy? A dlaczego nie etniczny albo płciowy?
granice subiektywizmu gatunkowego i wszelkiego innego
Kołakowski ustanawia prymat teorii (naukowej) nad praktyką (rewolucyjną)
racjonalizacja naturą człowieka? Jak najbardziej!
Heidegger też był humanistą
kiedy człowiek zejdzie ze sceny?
a w Warszawie – droga powrotu
teoria traumy
wyznaczeni na świadków...
melancholia w służbie cynizmu
wzniosłość, trauma i niesamowite
wypróbujmy narracyjny fetyszyzm
w każdej opowieści jest ślad rozkoszy
realne – relacja etyczna? No, tego by Lacan nie powiedział
realne spotyka się we śnie
coda
bibliografia
indeks nazwisk
Kategoria: | Filozofia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-18757-6 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W swoich wykładach o stuleciu – XX stuleciu – Alain Badiou zadaje pytanie: „Czym jest wiek?”. Celem naszej pracy jest takie przeformułowanie tego pytania, by mogło ono brzmieć: K i m j e s t w i e k? Jaką jest postacią? Co – i dlaczego – ma nam do powiedzenia? Co z jego wypowiedzi pozostaje z nami teraz, gdy wspomnienie wydarzeń, które go kształtowały, coraz bardziej się zaciera? Badiou formułuje podobną intencję: „moja metoda polegać będzie na wydobywaniu, spośród wytworów stulecia, pewnych dokumentów albo śladów, wskazujących na to, jak stulecie się myślało. Bardziej precyzyjnie, jak stulecie myślało swoją własną myśl, jak ujmowało myślą szczególny charakter relacji, która wiązała je z historycznością własnej myśli”.
W tej pracy zatem wiek XX to dziejowy podmiot, osoba, która językiem filozofów wyraziła swoją rozpacz, wściekłość, bezsilność i nadzieję.
■ realne wieku
Splątany z dziejami, język odzwierciedla je nie tylko opowiadając, ale przede wszystkim dostosowując swoją strukturę, swój charakter, swój smak i konsystencję do przemian i paroksyzmów dziejowego podmiotu. Kiedy napięcia owym podmiotem miotające stają się nieznośne, język wyrozumiale przekształca się, by swoim porządkiem wypowiadania nieco chociaż ochronić podmiot przed nim samym. To właśnie śledzić będziemy w przemianach języka filozoficznego. A szerzej – teoretycznego. Teorię znajdować będziemy bowiem nie tylko w wypowiedziach filozofów, ale również tam, gdzie autorzy z innych dyscyplin podejmują trud systematycznego uogólniania, prowadzący do rozszerzania pola pojęciowego. Tam właśnie wyłania się przedmiot filozoficzny.
Alain Badiou pyta też o to, czy przedmiotem takim – filozoficznym – może być przeszły już wiek? Czy ów przedmiot nie należy raczej do historii samej? Choć przecież od czasów – co najmniej – Hegla historia, dzieje, przynależą do filozofii. Atoli z naszej perspektywy to filozofia, jako wypowiedź, przynależy do dziejów owej postaci, którą jest XX stulecie. Interesuje nas sens głosu teoretycznego w kontekście zdarzeń układających się w „biografię” owej postaci. Zaznaczmy od razu: indywidualne biografie poszczególnych myślicieli nie są tutaj ważne, przywoływane są tylko o tyle, o ile stanowią fragment tej całościowej „historii życia” wieku. Jeśli więc mówię o „teorii w polu psychoanalitycznym”, to mam na myśli wypowiedzi teoretyczne badane za pomocą narzędzi wywodzących się z pola myślowego psychoanalizy w kontekście historii stulecia.
Rozważanie historyczności wieku jest dla Badiou przede wszystkim pytaniem o jego początek i koniec. Postuluje – w 1997 roku – aby za początek uznać Wielką Wojnę i Rewolucję, natomiast za koniec – upadek Związku Radzieckiego, a właściwie upadek muru berlińskiego. Ja koniec XX wieku widziałbym w obrazie płonących wież WTC 11 września 2001.
Niezależnie jednak, którą datę się wybierze, znamienne jest to, że w tych granicznych momentach język będzie raczej popychany w kierunku obrazowania niż rozumowań. Obrazy bowiem, jak zauważa Walter Benjamin, „to marzenia, w których zbiorowość usiłuje zarówno znieść, jak i przemienić niedoskonałość społecznego wytworu”. Język wybiera obrazy, bo lepiej chronią one marzenia przed niedoskonałością. Czyli realnym. Nasze marzenie o XX wieku lepiej określa się przez o b r a z y początku i końca, mocniej one wiek zakreślają.
Triada symboliczne/wyobrażeniowe/realne, wywodząca się z psychoanalizy Jacques’a Lacana, będzie jednym z ważniejszych instrumentów „rozprowadzających” opowieść o wydarzeniach, które przydarzyły się XX stuleciu. Wyobrażeniowe odwołuje się do obrazowania, naoczności, bezpośredniej intuicji sensu, ale też unieruchomienia myśli przez potęgę obrazu. Symboliczne oznacza ruch myśli w języku, poprzez operacje pozwalające na radykalne zmiany sensów, a przede wszystkim przemieszczenia i kondensacje. A także oparte na nich uogólnienia, będące jednocześnie, w duchu Hegla, uchwyceniem konkretu. Realne zrywa, zaburza ruch w polu symbolicznym, a jego negatywna obecność jest zawsze świadectwem, jak bardzo każda opowieść jest niewystarczająca.
Badiou twierdzi, że podstawową cechą XX wieku jest „pasja realnego”.
■ wypowiedzi osoby straumatyzowanej
Dyskusja na temat datowania początku i końca wieku dotyczy w gruncie rzeczy tego, co w stuleciu jest najważniejsze, co wyznacza jakąś klamrę spajającą całość. W tej pracy „wydarzeniem” nadającym charakter postaci XX wieku jest doświadczenie traumy. Od razu konfrontujemy się jednak z tym, że sens traumatycznego doświadczenia nigdy nie może być bezpośrednio uchwycony. Trauma wypowiadana jest stopniowo. Tej zasadzie podporządkowane jest w tej pracy tematyzowanie traumy-jako-pojęcia. Nieobecne w pierwszych rozdziałach książki, raczej przeczuwane niż wypowiadane, w miarę rozwijania się analizy pojawia się coraz częściej, by w końcowej części stać się tematem rozważenia. Ta strategia jest efektem świadomego wyboru. Wyłonienie się traumy jako „teoretycznego przedmiotu” rozumiane jest jako złożony proces, dokonujący się w polu podmiotowym. Wcześniej widoczne są raczej symptomatyczne formy wypowiedzi, formy języka filozoficznego, które tylko pośrednio wskazują na doświadczenie traumy.
Chodziło o pokazanie wewnętrznej logiki przemian tych wypowiedzi, łączących się w proces dziejów podmiotu historii – XX stulecia. Było to możliwe dzięki wykazaniu tego, że poszczególne konstrukcje teoretyczne mogą być traktowane jako mechanizmy obronne, których następowanie po sobie zdeterminowane jest uruchamianiem kolejnych warstw tych obron w miarę rozwijania się procesu regresji. Podmiot chronił się przed skutkami kolejnych wydarzeń traumatycznych; a właściwie skutkami własnych działań, sprowokowanych przez poprzednie wydarzenia, będące efektem jeszcze wcześniejszych działań…
Wpierw więc w polu podmiotowym wieku pojawia się swoiste napięcie, które można śledzić w zapisach teoretycznej refleksji. Te wcześniejsze konstelacje wypowiedzi, w całej ich różnorodności, tworzą rzeczywistość teoretyczną epoki. Potem mają miejsce sprowokowane zdarzenia; takie, których siła przekracza wszelką zdolność reprezentowania językowego. Impas teoretyczny prowadzi do odreagowania przez działanie. Potem zaś, z perspektywy czasu, retroaktywnie całą tę sekwencję zdarzeń ujmuje się jako traumę. Wtedy powoli kształtuje się język, pole symboliczne, traumę wypowiadające, co więcej, takie, w którym trauma staje się znaczącym suwerennym – tym, co spina całość pola – by stać się w końcu swoistym językowym fetyszem.
W dyskursie humanistyki pojęcie traumy jest często, zwykle, wyrywane z kontekstu teoretycznego, w którym powstało. Nie jest to działanie nieuprawnione, prowadzi wręcz często do inspirujących rezultatów badawczych. Z drugiej strony w takich praktykach pojęcie to pozbawione zostaje swej specyficznej problematyki i mocy. Drugim elementem zadania było zatem pokazanie związku różnych teoretycznych zastosowań samego pojęcia traumy z wyłonionymi wcześniej mechanizmami obronnymi.
■ podmiot, reprezentowany przez znaczące…
Trzeba zadać poważnie pytanie: jaka jest prawomocność określenia mianem podmiotu bytu tak efemerycznego jak wiek? Czy nie dokonuje się tu zwykłej „antropomorfizacji” czegoś, co samo w sobie jest po prostu arbitralnie wyznaczonym przedziałem czasowym; no, ewentualnie, pojęciem? Definiując signifiant, znaczące, jako reprezentanta podmiotu dla innego znaczącego, daje nam Jacques Lacan wskazówkę dotyczącą drogi, którą trzeba obrać, by poradzić sobie z tym pytaniem. Na swój sposób przekształcając samą kategorię podmiotu.
Po pierwsze zatem, nikt nie jest podmiotem „tak po prostu”. Podmiotu zawsze się domyślamy, skrytego za pewnym znaczącym reprezentującym go dla innego znaczącego. Ktoś „patrzy” na znaczące i widzi w nim delegata podmiotu. W gruncie rzeczy zawsze mamy do czynienia z jakimś znakiem, który zastępuje ów nieuchwytny obiekt pragnienia – podmiot. Takim znakiem dla czytelnika książki jest określenie – autor, zaś dla autora – czytelnik. Takim znakiem dla nacjonalisty jest słowo naród, dla rewolucjonisty – rewolucja, zaś dla społecznika – społeczeństwo. Lokują za nimi byty, które nabierają cech podmiotowych.
Atoli znak ten w ogóle coś znaczy tylko dlatego, że prezentuje się wobec innego znaku, zastępującego Innego. Tylko więc w spojrzeniu Innego moje znaczące może znaczyć podmiot, zaś siłą tego spojrzenia jest pragnienie. To zaś, co Lacan nazywa pragnieniem, jest pragnieniem podmiotu, by być upragnionym przez Innego. Jako podmiot pragnę być upragniony. Pragnę, by Inny znalazł we mnie przyczynę swego pragnienia.
Lacan wyraźnie mówi o prymacie znaczącego; reprezentując podmiot, znaczące wyznacza jego pozycję. Rządzi nim. Co więcej, ten prymat zawiera się również w tym, że to właśnie signifiant braku-w-Innym, to właśnie, wobec którego podmiot jest reprezentowany, nadaje znaczącym moc znaczenia. W tej pracy brak-w-Innym oznaczać będzie moment napięcia w konstelacji wypowiedzi teoretycznych, zmuszających podmiot do stworzenia nowej wypowiedzi, nowej teorii, nowej filozofii.
Nie podmiot jest tu zatem suwerennym kreatorem zjawisk. Ale właśnie w tym, że to znaczenie znaczącego jest zawsze i bez wyjątku (bo przecież „nie ma innej definicji”) reprezentowaniem podmiotu, tkwi mniej jasno wypowiedziane, ale oczywiste założenie, że bez podmiotu, zajmującego kolejne pozycje podmiotowe, nigdy by nie było znaczącego. Podmiot wędruje przez pozycje, które wyznacza mu korelacja znaczącego-reprezentanta do znaczącego-suwerena.
■ porządek reprezentowania
Warto na marginesie zauważyć, jak ów porządek, którego intuicja wydaje się być zaczerpnięta z protokołu dyplomatycznego, rzeczywiście odsyła myślenie do dziwnej figury ambasadora, szczególnie tego z dawnych wieków. Ambasador – znaczące, reprezentujące odległego władcę – podmiot, sam pozostaje w bezpośredniej relacji z obecnym w tym momencie pełnomocnikiem najwyższego suwerena – innym znaczącym, któremu przedstawia swoje listy uwierzytelniające. To w gruncie rzeczy ów obcy suweren, rządzący obcym królestwem, określa jego najważniejsze ruchy. Natomiast wpływ odległego „podmiotu”, który reprezentuje, na jego działania, jest słaby. Raczej odwrotnie – to działania suwerena w gruncie rzeczy determinowane są przez raporty ambasadora.
Na przykład w znanym śnie relacjonowanym przez Freuda w Traumdeutung signifiant, obraz dziecka mówiącego: „ojcze, nie widzisz, że ja płonę?”, sytuuje ojca-jako-podmiot-snu w trwaniu relacji z synkiem, relacji na jawie przerwanej przez śmierć dziecka. Taki jest Lacanowski sens Freudowskiej interpretacji. Wrócimy do niej w ostatnim rozdziale pracy. Zwrócić trzeba uwagę, że taką pozycję ojcowskiego podmiotu możemy wydedukować tylko wstecz, retroaktywnie, mając do dyspozycji fenomen snu, w całej jego szczegółowości rozumiany jako jedno znaczące. I to on, przez swą „logikę znaczącego” rządzi pozycją ojca – podmiotu pragnienia.
Tutaj, jak to ujmuje komentator Lacana, Joel Dor, podmiot jest tylko tenant-lieu, z a j m u j ą c y m p o z y c j ę . Formułę tak rozumianej p o z y c j i p o d m i o t o w e j zachowamy. Wszystkie pozycje, które mogą być zajęte przez ruch podmiotowy, tworzą pole podmiotowe. Podmiotowość w danym momencie jest zawsze w pewnej pozycji, określonej w pewnym polu.
■ pole podmiotowe
Pole podmiotowe, suma wszystkich pozycji, które ruch podmiotowy może zająć, jest pewną potencjalnością. To potencjalność wszystkich „tożsamości”, które mieć może dana osoba. Jestem autorem, nauczycielem akademickim, wspomnieniem siebie-jako-dziecka… Każdy z nas jest takim polem, taką potencjalnością. I z każdej z tych pozycji się wypowiada. Takim polem może być też stulecie. Składa się z sumy pozycji, z których płyną głosy najważniejsze dla tej postaci. W tym sensie jest więc podmiotem. Zaś sumą znaczących, reprezentujących podmiot w tym polu, będzie konstelacja teoretycznych wypowiedzi, które wiek określają; właśnie jako ten, jedyny w swoim rodzaju wiek.
Podmiot nigdy nie może być utożsamiony z reprezentującymi go znaczącymi. Nigdy nie znajduje się na linii łączącej znaczące w ciąg. W istocie podmiot jest eks-centryczny. J e s t w n i m siła pragnienia, które nasyca znaczące znaczeniem dla Innego. Podmiot nie ma stałej, wyobrażalnej tożsamości, przyjmuje ją dopiero przez sytuowanie się w polu znaczących, polu symbolicznym. Podmiot jest ruchem pustego miejsca w tym polu. Czego pragnął XX wiek? Badiou, przypomnijmy, twierdził, że realnego. Ale co to właściwie znaczy? Tę sprawę też będziemy rozważać.
Z drugiej strony jednak Lacanowska lekcja na temat Freuda wielki nacisk kładzie na kwestię tkwiącego w podmiocie pęknięcia. Uznać musimy, że odpowiadające tej intuicji pole – niezależnie od tego, czy mówimy tu o indywidualnej istocie ludzkiej, społeczeństwie, czy stuleciu – określone jest przede wszystkim przez niepodlegające mediatyzacji napięcie. Nazwać by to można jego traumatycznym aspektem. Jak zauważa Žižek, właśnie próby mediatyzowania owego napięcia tworzą linię czasu. Pole podmiotowe kształtuje się przez próby znalezienia pewnego rodzaju stabilności, powstrzymującej apokalipsę ciągłego zapadania się pola w otchłań pod wpływem traumatycznego antagonizmu.
Wypowiedzi, nowe znaczące pojawiające się w polu podmiotowym, mają taką stale traconą równowagę przywracać. Dla postaci wieku taki charakter mają wypowiedzi teoretyczne, opowiadane jako pewne filozofie.
Przy tego rodzaju definicji podmiotowości dzieje się coś bardzo ciekawego. W psychoanalizie Lacana „nie ma przymusu, żeby były zwerbalizowanymi słowami”, bowiem znaczącym jest przecież „to, co reprezentuje podmiot wobec innego”. Zatem, jak to interpretuje lingwista Michel Arrivé, rozszerza się tu zakres pojęcia signifiant tak bardzo, że w końcu może owo pojęcie zawrzeć w sobie wszystko, co mogłoby podlegać strukturyzacji na modłę językowego znaczącego; co znaczy: literalnie wszystko. „Nawet trupa”, który też „jest znaczącym”. Albo inne pole podmiotowe, również rozumiane jako znaczące. W taki sposób na przykład jedne filozofie zawierają w sobie inne.
D o p i e r o z a k o ń c z o n a w y p o w i e d ź p o d m i o t u u s t a n a w i a „c i ę c i e”, k t ó r e o k r e ś l a j e d n o c z e ś n i e j e g o p o z y c j ę i g r a n i c e r e p r e z e n t u j ą c e g o g o z n a c z ą c e g o.
Można by też dodać, że podmiot – jako pole podmiotowe – ujmuje się tu za pomocą metafory „babuszki”, figurki, która zawiera w sobie taką samą, zawierającą kolejną, a więc konstrukcji wielopoziomowej, w której każdy kolejny poziom ma charakter podmiotowy. Gdybyśmy chcieli użyć tu intuicji matematycznej, powiedzielibyśmy, że podmiot jako pole podmiotowe ma strukturę fraktalną.
■ źródło pouczenia
Wiek XX odchodzi w przeszłość. Czemu chcę go zobaczyć, a raczej usłyszeć, jako postać? Ma to coś wspólnego z naturą nauczania, lekcji, którą może nam przekazać. Jedno z pytań tej książki brzmi: jakiego rodzaju jest to lekcja? Co to za pouczenie? Czy trauma w ogóle może być źródłem pouczenia? Trauma to przecież „stan wyjątkowy” duszy. Zaprzecza porządkowi symbolicznemu, unicestwia czas i mediację. Dopiero żałoba jest wyznaczeniem miary traumie. To znaczy – praca żałoby jest genezą rozumu, który zajmuje wszystkie pozycje w polu traumy, a odnosząc je do siebie, nadaje im miarę, którą jedne stanowią wobec drugich.
Za próbą dostrzeżenia w XX wieku cierpiącej postaci tkwi przeczucie, że prawdziwe pouczenie, lekcja, jest zawsze lekcją daną przez k o g o ś. Zgodnie ze słowami Emmanuela Lévinasa: „drugi, odsłaniając się poprzez twarz, jest pierwszą zrozumiałością, wyprzedzającą kultury, ich wpływy i aluzje”. Żywe nauczanie wymaga tego, żeby w tekście brzmiało jeszcze słowo. Gdy go nie ma, „kiedy głos egzegety cichnie – bo nikt chyba nie odważy się wierzyć, że dźwięczy jeszcze długo w uszach słuchaczy? – tekst na powrót nieruchomieje”.
Waga słów wypowiadanych przez kogoś, kogoś konkretnego, została rozpoznana pod koniec XX stulecia w kategorii świadectwa. Zwykle jednak świadectwo jest głosem, słowem jednej osoby, jednego człowieka, który opowiada. Atoli są przecież świadectwa losów zbiorowych – zapisy tworzone przez wielogłos, oddające doświadczenie społeczności trwających w czasie. Takim właśnie świadectwem ma być ta książka.
Wybór teoretyków, których wypowiedzi oraz zajmowane pozycje tworzyć mają badane pole podmiotowe stulecia, jest arbitralny. Niektórzy z nich, jak Rudolf Carnap czy Edmund Husserl, pozostają niekwestionowanymi klasykami myśli filozoficznej XX wieku. Na dzieło innych, również klasyków – jak Martin Heidegger czy Jean-Paul Sartre – rzuca się cień ich wyborów politycznych. Niektóre postaci, jak Eric Auerbach, należą do dziedziny teorii literackiej, niektóre – Paul Celan – są twórcami. Jak już wspominałem, u każdego z nich znaleźć próbuję wyraz „pracy pojęcia”, to nieskrywalne znamię wysiłku filozoficznego.
Prac starałem się używać w polskich tłumaczeniach. W taki bowiem – nie zawsze w pełni satysfakcjonujący – sposób zaistniały w żywiole polszczyzny. Jeśli wydawało mi się to istotne, dokonywałem zmian w przekładach.
■ dedykacja
Książkę tę poświęcam cierpieniu wszystkich – wielu – osób, w cieniu których żyłem i żyję. Unicestwionych w katowniach NKWD, zamarzających w łagrach północy, głodujących w łódzkim getcie, zagazowanych w Auschwitz. Z upływem lat coraz lepiej uzmysławiam sobie ich nieobecną obecność. W tle, z tyłu głowy, towarzyszy mi myśl Adorna: „Potrzeba ekspresji cierpienia jest warunkiem wszelkiej prawdy. Bowiem cierpienie jest obiektywnością, która ciąży na podmiocie”.
Poświęcam ją też nadziei tych niewielu, którzy wszystko przetrwali.