Rytmy odnowy. Jak zamienić stres i lęk na życie pełne spokoju i sensu - ebook
Rytmy odnowy. Jak zamienić stres i lęk na życie pełne spokoju i sensu - ebook
Codzienne zmagania z lękiem i stresem stoją na przeszkodzie przyjęciu bożego pokoju. Ta książka pokaże, jak uwolnić się od samozadowolenia i strachu i przemienić je w wolność.
Jako społeczeństwo doświadczamy kolektywnych ataków paniki. Martwimy się o zdrowie, politykę i inne rzeczy, nad którymi nie mamy kontroli. Wówczas pojawia się rozczarowanie. Ogarnia nas mentalne i emocjonalne zmęczenie. Zaczynają przeważać strach i niepokój.
Rebekah Lyons na podstawie własnych zmagań z depresją dzieli się sposobem na osiągnięcie spokoju, pasji i poczucia celowości swojego życia. Jej cztery proste rytmy – Odpoczynek, Odnowa, Połączenie i Tworzenie – pomogą zastąpić stres i lęk życiem pełnym sensu. Zawarte w tej książce historie i praktyczne ćwiczenia pomogą pokonać niepokój za pomocą codziennych nawyków, utrzymać się w dobrym zdrowiu psychicznym i fizycznym oraz odnaleźć radość życia i przywrócić dobre relacje z bliskimi.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8202-196-7 |
Rozmiar pliku: | 936 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pewnego chłodnego, rześkiego październikowego popołudnia powróciła panika. Schroniłam się wówczas w miejscu położonym wysoko ponad wybrzeżem Kalifornii, niedaleko sennego miasteczka Carmel. Brałam udział w spotkaniu, w którym uczestniczyły przeważnie młode pary, starzy przyjaciele i paru nowych znajomych. Spotkaliśmy się na wyjeździe rekreacyjnym, którego bardzo potrzebowaliśmy, by skoncentrować się na naszych sercach i umysłach i przygotować się w ten sposób na nadchodzącą porę roku. Tamtego popołudnia grupa podjęła zbiorową decyzję. Rozstaniemy się na krótki czas, by zwiedzić uroczą nadmorską wioskę i z przyjemnością posmakować latte, zjeść ciasto albo włoskie lody. Mogliśmy się odprężyć. Zrelaksować.
Zatrzymaliśmy się w niezwykłym domu. Było to stuletnie dzieło architekta Charlesa S. Greena. Nazwał dom „Seaward”, co oznacza „W stronę morza”, a która to nazwa świetnie oddaje jego położenie. Palladiańskie okno w bibliotece wypełnionej klasycznymi dziełami wychodziło na skalistą plażę. Potrzebowałam zatrzymać się przy tym oknie przez chwilę, nim dołączę znowu do grupy, z którą mieliśmy udać się na popołudniowy zastrzyk kofeiny i czegoś słodkiego. Powiedziałam mojemu mężowi, Gabe’owi, żeby poszedł przodem wraz z naszymi przyjaciółmi, a ja dołączę do nich trzydzieści minut później, porozmyślawszy trochę w pięknym otoczeniu.
Nie minęło nawet pięć minut od odejścia przyjaciół, a ja udałam się do łazienki. Jak wszystkie inne części budynku, nawet maleńka toaleta wydawała się ręcznie wyrzeźbiona w skale. Było tu ciasno. Duszno. Ale nie pomyślałam o tym, nim weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.
Spojrzawszy na swój telefon, zauważyłam, że zbyt szybko się rozładował, a poziom naładowania baterii wynosi teraz tylko czterdzieści pięć procent. Zwariowany stary iPhone. Niechętnie myślałam o nowszej wersji telefonu z powodu ceny, ale nie mogłam dłużej ignorować faktu, że bateria w moim sprzęcie traciła pięćdziesiąt procent mocy w przeciągu ledwie godziny. Postanowiłam zająć się tą sprawą po powrocie z wycieczki, wstałam, spuściłam wodę, poruszyłam stuletnią zasuwkę i nacisnęłam klamkę. Zasuwka ani drgnęła. Próbowałam przesunąć ją znowu, potem jeszcze raz i jeszcze, aż wreszcie zrobiłam to z całej siły, obiema rękami. Nic. Szarpałam klamkę w tył i w przód. Czekałam, aż wewnętrzny mechanizm ustąpi z kliknięciem, ale to nie nastąpiło.
Znajdowałam się w stuletnim domu na klifach nad Pacyfikiem. Zamknięta na powierzchni metr na półtora metra. Wokół mnie wznosiły się grube ściany. Drzwi mające sto lat były ciężkie i drewniane. Będę tutaj sama przez następnych parę godzin. Komórka rozładowała się.
Ściany zaczęły się do mnie zbliżać, odbierając mi oddech. Przez piętnaście sekund miałam konwulsje. Byłam w pułapce. Nie było kogo zawołać. Nie było jak się obrócić. Chyba że zatoczyć maleńkie kółko.
Czy to było racjonalne czy nie, nie potrafiłam sobie wyobrazić siedzenia w tej cementowej kabince o wielkości metr na półtora metra aż do czasu, gdy za kilka godzin ktoś się tu pojawi, zaalarmowany moim pukaniem i krzykami. A potem nasunęły się pytania.
Dlaczego sytuacja ta wydawała mi się tak straszna?
Dlaczego nie miałabym się poczuć lepiej?
Czy nie pozbyłam się ataków paniki już lata temu?
Tymczasem nawrót problemów może dotyczyć każdego z nas.
Całe życie byłam wytrzymała, znajdując sposoby radzenia sobie z przeciwnościami. Brakowało pieniędzy na ukończenie college’u? Pracowałam na dwóch etatach, by pokryć czesne i zapłacić za czynsz. Nie było pieniędzy na kupno samochodu? Pospiesznie wzięłam kredyt, by wziąć auto w leasing. Nie miałam funduszy, by zapłacić za ślub? Do skromnego budżetu dołączyłam moje oszczędności z ostatnich dwóch lat. Suknię ślubną kupiłam za trzysta dolarów. Ilekroć w moim życiu drzwi zamykały się przede mną, znajdowałam sposób, by je pchnąć i otworzyć. Nie istniała przeciwność, której nie dałoby rady pokonać odwagą i odrobiną wysiłku.
ZNAJDOWAŁAM SIĘ W STULETNIM DOMU NA KLIFACH NAD PACYFIKIEM. ZAMKNIĘTA NA POWIERZCHNI METR NA PÓŁTORA METRA. WOKÓŁ MNIE ZNAJDOWAŁY SIĘ GRUBE ŚCIANY. DRZWI MAJĄCE STO LAT BYŁY CIĘŻKIE I DREWNIANE. BĘDĘ TUTAJ SAMA PRZEZ NASTĘPNYCH PARĘ GODZIN. KOMÓRKA ROZŁADOWAŁA SIĘ.
I oto istniały drzwi, których nie mogłam otworzyć. Żadna praca, wyczyn ani rozmowa z samą sobą nie były w stanie wyciągnąć mnie z pułapki w toalecie znajdującej się wysoko ponad wybrzeżem. Byłam pozostawiona samej sobie, słabości, niemożności ucieczki. I to mnie przerażało. Prawda była taka, że nie przerażały mnie ani drewniane ciężkie drzwi, ani oporny, stary zamek. Bałam się pozostawania w pułapce, w samotności, i doświadczania buntu mojego ciała. Bałam się siebie.
Co w tej sytuacji mogłam zrobić? Co prawda nic mi nie groziło, ale i tak nie miało to znaczenia, bo główny sprawca krzywdy tkwił w moim umyśle. Raz po raz pokonywałam ataki paniki i przerażenia, szukając sposobu wydostania się.
Potem spojrzałam w górę.
U szczytu ściany dostrzegłam małe, łukowate okienko, które było wysokie na około pięćdziesiąt centymetrów i szerokie na czterdzieści pięć. Nacisnęłam zabytkową klamkę i, ku mojemu zdumieniu, ustąpiła. Pisnęłam, nie dowierzając, i popłynęły mi łzy. Czy to możliwe? Jeśli uda mi się stanąć na spłuczce, będę mogła przecisnąć się przez okienko. Czy zdołam przecisnąć biodra? To nie miało znaczenia. Ratunek znajdował się w zasięgu wzroku, a ja miałam zamiar to wykorzystać.
Kiedy przecisnęłam się przez okienko do pasa, wzięłam głęboki oddech, a moje płuca napełniły się zimnym, słonawym powietrzem. Usłyszałam skrzek mew i uderzenia fal – natura funkcjonowała jak zazwyczaj, podczas gdy moje życie wymykało mi się spod kontroli. Przepchnęłam przez okienko biodra oraz nogi i wylądowałam na skałach, o które rozbijały się w dole morskie fale. Myślałam, że mięśnie moich ud nigdy nie przestaną drżeć. Kuląc się w pozycji embrionalnej, łkałam. Wszystko, czego doświadczyłam w poprzednich sześciu latach – ataki paniki, nieznośny niepokój, wzburzenie – napłynęły wraz ze wstydem i słabością.
Zmagałam się z atakami paniki każdego dnia, od czasu, gdy moja rodzina przeniosła się na Manhattan. Najczęściej zdarzało się to, gdy znajdowałam się w zamkniętych pomieszczeniach takich jak samoloty, pociągi, czy też w tłumie ludzi. W sklepie Bloomingdale stałam przed windą przez dwadzieścia minut, czekając na idealny moment, by do niej wskoczyć – mogły być tam dwie inne osoby, ale nie więcej niż pięć. Kiedy tak właśnie było, wchodziłam, a kiedy drzwi dźwigu zamykały się, moje serce zamierało. Stałam, wstrzymując oddech i zaciskając pięści aż do chwili, gdy drzwi otwierały się na dziewiątym piętrze. Niezależnie od tego, ile razy tak jechałam, ataki paniki były wciąż takie same.
Nocą 20 września 2011 roku zawołałam do Boga z prośbą o ulgę, a on zesłał mi pokój. W następnych latach podróżowałam i opowiadałam o byciu wolną od paniki. Napisałam nawet Jesteś wolny – książkę o uwolnieniu od niepokoju. Dlaczego zatem powrócił siedem lat później?
Zapytałam Boga: „Czy jestem oszustką?”. Jak to możliwe, że opowiadałam ludziom o uwolnieniu się od paniki, napisałam o tym książkę, modliłam się za uzdrowienie innych, i nagle doświadczyłam ataku, który był gorszy od wszystkich ataków, jakie miałam w Bloomingsdale? Patrzyłam pustym wzrokiem na ocean, wiatr smagał moje mokre od łez policzki, a w uszach rozbrzmiewały mi pytania. Wiedziałam, że Bóg patrzy na mnie ze współczuciem i czułością, ale nie odpowiadał na moje pytania. Jeszcze nie.
Kiedy serce zwolniło i wróciło do normy, pozbierałam się i ruszyłam na spotkanie z przyjaciółmi. Słyszałam nieopodal ich śmiech. Byli zagłębieni w rozmowie, więc wślizgnęłam się, skinęłam głową na przywitanie. Słuchałam ze sztucznym uśmiechem na ustach, bo w rzeczywistości byłam o tysiące kilometrów od tego, o czym rozmawiali. Reszta dnia była rozmytą plamą. Wymykałam się, by popatrzeć na Pacyfik, tajemniczy i ogromny, tak jakby Bóg użył własnego dzieła, by dać mi odpowiedź na wszystkie moje pytania.
Tamtej nocy, przed snem, usiłowałam wytłumaczyć Gabe’owi, co się stało, ale żadne słowa nie były w stanie oddać ciężaru traumy minionego popołudnia. Podczas gdy Gabe przewracał się w łóżku, a jego spokojny oddech spowalniał, ja wpatrywałam się w ciemnościach w sufit. Z kącików oczu spływały mi aż do uszu łzy. Zapytałam ponownie szeptem: „Jak to możliwe? Siedem lat nauczania innych, uzdrawiania i wolności?”. Czy jeden incydent skradł całą prawdę? Dlaczego nagle zapanowały wstyd i samotność?
W swoim miłosierdziu Bóg łagodnie wyszeptał odpowiedź: „Możesz skupić się na fakcie, że strach mocno w ciebie uderzył, albo skoncentrować się na tym, że ja zawsze pokażę ci wyjście”.
I to była właśnie miłość Boga, a słowa te brzmiały niczym fragment z Pisma Świętego, który zapamiętałam wiele lat temu: „Ja zawsze wskażę ci drogę… tak byś zniósł swój ciężar”1.
MOŻESZ SKUPIĆ SIĘ NA FAKCIE, ŻE STRACH MOCNO W CIEBIE UDERZYŁ, ALBO SKONCENTROWAĆ SIĘ NA TYM, ŻE JA ZAWSZE POKAŻĘ CI WYJŚCIE.
Czy potrzebujesz ratunku?
Czy czujesz się uwięziony przez strach? Czy masz poczucie bezwartościowości? Odrzucenia? Samotności? Depresji? Izolacji? Zniecierpliwienia lub znudzenia? Jeśli tak, musisz wiedzieć, że: Bóg zawsze znajduje drogę wyjścia. Co więcej, obiecuje także życie pełne obfitości – bogate życie – a nie tylko ucieczkę od negatywnych wydarzeń.
Ratunek czeka na nas, ale jakże często nie jesteśmy w stanie dostrzec wyjścia. Zamiast patrzeć w górę, spuszczamy głowę, kręcimy się w kółko, zastanawiając się, dlaczego otaczające nas warunki się nie zmieniają. Utykamy, drepcąc w miejscu, powtarzamy wciąż te same zachowania, oczekując innych rezultatów. Szaleństwo? Dokładnie tak.
Co robisz, jeśli atakują cię stres, niepokój, znużenie albo rozczarowanie, kiedy uderzają cię w żebra i sprawiają, że brak ci tchu? Kiedy pada wiele słów, a ty desperacko próbujesz ziewnąć i napełnić płuca powietrzem? Co robisz, gdy zachowania te stają się codzienną normą?
Co robisz, gdy następuje nawrót choroby? Kiedy zapada cisza, nieuwaga rozpływa się, a ty znowu doświadczasz paniki, depresji i wypalenia? Co robisz, gdy zagłębiasz się w niepokój po latach wolności od paniki, podczas których cieszyłeś się wolnością i dostatkiem?
Te pytania zadaje sobie dzisiaj wielu z nas. Według Amerykańskiego Instytutu Badania Stresu, siedemdziesiąt siedem procent populacji regularnie doświadcza fizycznych symptomów związanych ze stresem, trzydzieści trzy procent przyznaje, że żyje w ekstremalnym stresie, zaś czterdzieści osiem procent twierdzi, iż stres ma negatywny wpływ na ich relacje2. Amerykański Instytut Badania Stresu ocenia, że całkowity koszt, jaki musieli ponieść pracodawcy w związku z chorobami i absencjami cierpiących z powodu stresu pracowników, wynosi trzysta miliardów dolarów rocznie3. Co więcej, według National Alliance on Mental Illness, obecnie osiemnaście procent dorosłych Amerykanów cierpi z powodu zaburzeń lękowych, a według niektórych szacunków trzydzieści pięć procent obywateli takich zaburzeń doświadcza czasowo4. NAMI wskazuje także, że prawie siedem procent populacji zmaga się z depresją5.
Jako społeczeństwo doświadczamy kolektywnie ataków paniki. Nasze dążenia do kariery, osiągnięcia bezpieczeństwa i dobrych warunków życia są związane z odczuwaniem niepokoju. Obawiamy się, że nie robimy dostatecznie dużo. Martwimy się o zdrowie, politykę i inne rzeczy, nad którymi nie mamy kontroli. To wówczas pojawia się rozczarowanie. Ogarnia nas mentalne i emocjonalne zmęczenie. Zaczynają przeważać strach i niepokój. Wreszcie popadamy w desperację.
Dopóki na świecie istnieje ciemność, będziemy kuszeni, by się wycofać albo poddać niepokojowi i lękom. Ale Pismo Święte wciąż nam powtarza, byśmy się nie obawiali. Tak jak powiedział Jezus: „Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka”6.
Polecenie, byśmy się nie lękali, jest wymienione w Biblii ponad trzysta razy (niektórzy twierdzą, że trzysta sześćdziesiąt pięć razy, raz na każdy dzień roku). Faktycznie, stwierdzenie to zostało użyte w Piśmie Świętym więcej razy niż jakiekolwiek inne7, ponieważ Bóg wiedział, iż dopóki w ludzkich sercach mieszka strach, nasze życie będzie niedoskonałe. Nie wykonamy w sposób należyty planów i nie osiągniemy celów, które były naszym przeznaczeniem.
Jeśli istnieje jedna rzecz, której nauczyłam się w trakcie drogi przebytej przeze mnie podczas siedmiu wspomnianych wyżej lat i którą potwierdzali inni ludzie, to była ona taka: przy odrobinie planowania i dużej dozie wytrwałości, stres i niepokój mogą zostać przekształcone w pokój i poczucie celu. Znudzenie i depresja przemienią się w podekscytowanie i zaangażowanie.
O jakim rodzaju uzdrawiania mówimy?
O tym właśnie jest ta książka.
Rytmy, które przynoszą odnowę
Poprzez naukę i doświadczenie zaczęłam rozumieć, iż istnieją cztery rytmy, które pomogą nam zastąpić stres i lęk życiem pełnym pokoju i sensu. Pomogą nam pielęgnować i podtrzymywać emocjonalne zdrowie. Rytmy te nie są skomplikowane – Odpoczynek, Odnowa, Połączenie i Tworzenie – i te właśnie cztery słowa napisałam pod nagłówkiem „Rytmy odnowy” w lecie, podczas którego odzyskałam wolność. Jednakże rytmy wymagają ćwiczeń. Praktyczne działania, takie jak rezygnacja z używania mediów (Odpoczynek), ćwiczenia (Odnowa), wspólny śmiech (Połączenie) i odnowienie starego talentu (Tworzenie) mogą pomóc nam przełamać lęk i uruchomią rytmy obecne w otaczającym nas świecie oraz zrównoważą nasze rozgorączkowane życie. Pomogą nam stworzyć duchową i mentalną przestrzeń, która pozwoli Bogu uwolnić nas od samozadowolenia i strachu i przemienić je w wolność.
Jeśli to rozważysz, te cztery rytmy zyskają sens. Dwa pierwsze – Odpoczynek i Odnowa – są rytmami recepcji, dzięki którym może przepełnić nas pokój Jezusa. Pozostałe dwa – Połączenie i Tworzenie – to rytmy produkcji, które uwalniają nas od naszego myślenia i pomagają zaangażować się w sprawy otaczającego świata. Pokój Chrystusa pozwala mi przelać go na innych ludzi, a jeśli uda mi się podążyć za wewnętrznym i zewnętrznym rytmem, nie będę już zmagała się z lękiem. I tak oto odnalazłam uzdrowienie i pełnię. (Ale uwaga: praktyki opisane w tej książce nie mają na celu zastąpić profesjonalnego leczenia, jeśli ktoś takiego potrzebuje. Mogą być stosowane w połączeniu z terapią, by przywrócić odnowę i pokój).
Żywię nadzieję, że za dziesięć lat popatrzycie wstecz na czas, gdy zmagaliście się ze stresem lub porażką, i ujrzycie, jak Bóg poprowadził was do centrum poprzez rytmy odnowy przedstawione w tej książce. Modlę się o to, byście ujrzeli, jak owe duchowe rytmy umożliwiają wam życie w pokoju, życie z pasją i poczuciem celu.
------------------------------------------------------------------------
1 Pierwszy list św. Pawła do Koryntian, 10: 13, parafraza autorki (wszystkie cytaty z Pisma Świętego pochodzą z: Biblia. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Wyd. Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa 1975 – przyp. tłum.).
2 What Is Stress, The American Institute of Stress, https://www.stress.org/daily-life.
3 The Source of Your Stress, „Forbes Magazine” (online), https://www .forbes.com/sites/cywakeman/2013/06/20/the-source-of-your-stress/#4999f9c97626.
4 Borwin Bandelow i Sophie Michaelis, Epidemiology of Anxiety Disorders in the 20th Century, „Dialogues in Clinical Neuroscience”, 17, nr 3 (wrzesień 2015), s. 327–335, https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4610617/.
5 Depression, National Alliance on Mental Illness, https://www.nami.org/Learn-More/Mental-Health-Conditions/Depression.
6 Ewangelia według św. Jana, 14: 27.
7 Matthew Pryor, The Most Frequent Command in the Bible, Crosswalk, 3.05.2016, https://www.crosswalk.com/faith/bible-study/the-most-frequent-command-in-the-bible.html.RYTM PIERWSZY – ODPOCZYNEK
Nigdy nie potrafiłam dobrze odpoczywać. Jestem przepracowana, nadmiernie pobudzona i przemęczona jak każdy inny człowiek. W moim życiu stykam się z wymaganiami i ciężko mi zwolnić tempo. Ten bezustanny pośpiech prowadzi do zwiększenia stresu i niepokoju. Jeśli przez lata odkryłam coś, to z pewnością jest to fakt, iż mój niepokój nakręca się, jeśli nie odpoczywam. Kiedy mniej odpoczywamy, jesteśmy niespokojni.
Nie zostaliśmy stworzeni, by żyć w takim tempie. Zostaliśmy stworzeni w bożej wyobraźni, a nawet i Bóg odpoczywał. Jak głosi Księga Rodzaju, po tym jak stworzył świat, Bóg przeznaczył siódmy dzień na odpoczynek. W Drugiej Księdze Mojżeszowej znajdujemy słowa: „I ukończył Bóg w siódmym dniu dzieło swoje, które uczynił, i odpoczął dnia siódmego od wszelkiego dzieła, które uczynił. I pobłogosławił Bóg dzień siódmy i poświęcił go, bo w nim odpoczął od wszelkiego dzieła swego, którego Bóg dokonał w stworzeniu”1.
Odpoczynek poprzedzało błogosławieństwo. Nie musimy biec, by pozyskać odpoczynek, biegniemy napędzani nim.
Bóg nazywa dzień odpoczynku świętym. Postrzegał odpoczynek jako sakralny, a później zarządził, by jego lud uznawał szabat i oddawał cześć określonemu, stałemu sposobowi wypoczywania. Bóg obiecał pokój tym, którzy odpoczywają: „Udzielę pokoju temu krajowi, będziecie spoczywać, a nikt was nie przestraszy”2. Słowa te poprzedzała obietnica: „Jeżeli będziecie postępować według moich ustaw i przestrzegać moich przykazań i je wykonywać, to dam wam deszcze w swoim czasie właściwym, a ziemia dawać będzie swój plon i drzewo polne swój owoc”3. I wreszcie, w wersie dziewiątym Bóg mówi: „Zwrócę się ku wam, rozplenię i rozmnożę oraz umocnię przymierze moje z wami”4.
NIE MUSIMY BIEC, BY POZYSKAĆ ODPOCZYNEK, BIEGNIEMY NAPĘDZANI NIM.
Bóg zaplanował, iż cała nasza praca znajdzie kulminację podczas świętego, błogosławionego odpoczynku – odpoczynku, który ma na celu złączenie się z Nim. Pragnął, byśmy wiedli owocne życie, a nasze serca napełniły się pokojem.
Żyjemy w społeczeństwie, które jest nadmiernie zestresowane, pełnie niepokoju i wypalone. Jakie jest na to remedium? Odpoczynek. Pobłogosławiony przez Boga odpoczynek. W tym rozdziale przedstawię rytmiczne praktyki, które pomogą nam znaleźć wytchnienie, którego potrzebujemy i które nas ochroni oraz przyniesie odnowę. Bardzo możliwe, że praktykowanie niektórych sposobów przyjdzie wam łatwiej niż innych. Na przykład może już jesteście pochłonięci studiowaniem Pisma Świętego i refleksją nad nim (a są to dwie formy odpoczynku). W takiej sytuacji prawdopodobnie stwierdzicie, że niektóre praktyki – jak choćby zafundowanie sobie odpoczynku od technologii albo świętowanie szabatu – są niemożliwe do wykonania. Jednakże podczas lektury tej książki notujcie różnorodne sposoby, które pomogą wam praktykować rytm odpoczynku. Zapytajcie sami siebie, których z nich będziecie potrzebować najbardziej, i zarezerwujcie sobie na nie czas. Pamiętajcie także, że jeśli odpoczynek nie przychodzi wam w sposób naturalny, zmiana może zająć nieco czasu. To normalne. Bądźcie cierpliwi w stosunku do samych siebie.
Czy jesteście gotowi, by zamienić niepokój na odpoczynek? Nauczmy się zatem, jak to zrobić.
Rozdział 1 – Inwentaryzacja
Rozważaj i notuj
Życie nieświadome nie jest warte tego, by je przeżyć. – Sokrates
Parę lat temu moje serce podbiła książka Parkera Palmera Let Your Life Speak5. Rozpoczyna ją fragment poematu Williama Stafforda Zapytaj mnie, w którym padają następujące słowa: „Pyta mnie, czy to, czego dokonałem, stało się sensem mojego życia”. Była to pierwsza książka, która zmusiła mnie, bym zrobiła przegląd życia, zastanowiła się nad swoimi myślami, działaniami i codziennością. Zaczęłam sobie zadawać pytanie: „Czy życie, które prowadzę, odpowiada temu, co jest w moim wnętrzu?”.
Kiedy po raz pierwszy zadałam sobie to pytanie, moje życie pochłaniały rozrzucane zabawki i piosenki z dziecięcej listy przebojów. Była to dekada pieluch, smoczków i kupek. I choć obowiązki związane z macierzyństwem nie zaspokajały wszystkich moich tęsknot, to właśnie one wypełniały większość moich dni. Nigdy nie zastanawiałam się, jakie życie naprawdę chciałabym prowadzić.
Osiemnaście lat minęło szybko. Nie tylko organizuję dziecięce zabawy, ale także pomagam przebrnąć przez pierwsze randki. Wyszliśmy z epoki pieluch, by znaleźć się w epoce kupna koszulek piłkarskich i strojów na letni obóz sportowy. Wychowywanie czwórki dzieci, z których trójka jest już nastoletnia, to nieustanna krzątanina. Ale niezależnie od momentu życia, w jakim akurat się znajdowałam – czy było to pielęgnowanie niemowlęcia, czy wychowywanie nastolatka – zatrzymanie się i zrobienie swoistej inwentaryzacji mojego istnienia ratowało mi życie. Kiedy jestem zbyt zajęta, by to zrobić, czuję się zagubiona. Kiedy znajduję na to czas, zdobywam się na krytyczną perspektywę.
Czym jest dokonywanie przeglądu życia?
Co tak naprawdę znaczy: dokonać przeglądu życia? Nie mam na myśli sprzątania szafek, liczenia par butów czy poszukiwania zawieruszonych świątecznych ozdób. (Przejdziemy do tego później). Chodzi mi o ważną praktykę ewaluacji własnego życia i ponownego zdefiniowania priorytetów, tak by być pewnym, że żyjemy w sposób właściwy.
Kilkanaście lat temu zdałam sobie sprawę, że w moim życiu brakuje czegoś ważnego. Czułam, że moje cele sięgały poza rolę gospodyni domowej, a moja praca powinna być wykonywana zarówno w domu, jak i poza nim. Był tylko jeden problem: w naszym codziennym planie obowiązków nie było marginesu pozwalającego mi na marzenie o tym, co mogłabym robić poza domem. Istniały delikatne sygnały, że mam talent do pisania, i wychwytywałam je za każdym razem, gdy w środku nocy przemykałam schodami, by przelać ciężary mojego serca na strony widoczne na ekranie laptopa. Pisanie było jedynym sposobem, dzięki któremu mogłam wyjaśnić sobie, co Bóg może zdziałać w moim życiu. Co to oznaczało?
Ja i mój mąż Gabe zdecydowaliśmy wspólnie rozwiązać ten problem. Zaczęliśmy od tworzenia przestrzeni, która umożliwiła nam zrobienie przeglądu naszego życia i wygospodarowanie czasu w przeładowanym grafiku na to, by pomarzyć. Zaczęliśmy zapisywać wszystkie momenty, kiedy czułam, że mam najwięcej energii. Rozmawialiśmy o mojej miłości do czytania, pisania i mówienia, i dodaliśmy dwa do dwóch. Potem zanotowaliśmy, w jakich chwilach jest mi najciężej, kiedy to nie mogę zrobić sobie przerwy w opiece nad dziećmi. Czułam, że nie starczało mi czasu na realizację talentów, którymi obdarzył mnie Bóg. Kiedy dokonaliśmy przeglądu rozmaitych sytuacji, skoncentrowaliśmy się na bożej wizji mojego życia.
Co się stanie, jeśli będę mogła użyć mojego talentu i pasji do słowa pisanego i mówionego dla czegoś większego niż ja sama? Może mogłabym poświęcić rok na odkrywanie tego czegoś i funkcjonowanie w innej rzeczywistości. Zaczęliśmy marzyć o tym, jak Bóg może spożytkować różnice w moich potrzebach, podczas gdy ja będę próbowała żyć tak, jak tego wewnętrznie pragnęłam.
Patrząc wstecz, widzę, jak pozwolenie sobie na przerwę, odpoczynek od odpowiedzialności na tyle długi, bym mogła dokonać przeglądu życia, stało się podstawą dla zobrazowania sobie, jaki jest boski plan mojego życia. Z pomocą i wsparciem Gabe’a nauczyłam się, jak ustalić rytmy pisania i nauczania, czyli wykonywania pracy, której nawet nie potrafiłam sobie wcześniej wyobrazić. Jestem wdzięczna, widząc owoce tych rytmów nie tylko w swoim życiu, ale także w życiu innych. Każdego dnia inspirują mnie kobiety, które pragną realizować swoje ważne cele, ciesząc się emocjonalnym, duchowym i psychicznym zdrowiem. Co więcej, zdumiewa mnie dobroć Boga. Zaprasza On mnóstwo ludzi, by osiągnęli głębsze zrozumienie wolności doświadczanej w Chrystusie. Osiągnąć mogą ją wówczas, gdy żyją zgodnie ze swoim powołaniem i wykorzystują swoje uzdolnienia.
Jak zrobić przegląd swojego życia
Wiele naszych niepokojów i depresji bierze się z lęku o przyszłość. Kręcimy się i wiercimy na posłaniu i, dręczeni wątpliwościami, rozmyślamy, mając nadzieję, że znajdziemy magiczną pigułkę – odpowiedź na nasze poczucie niepewności. Ale jeśli zaczerpniesz choćby trochę z tej książki, dowiesz się, że nie ma środka, który rozwiązywałby wszystkie problemy. Tym, co usunie nasz niepokój, jest kombinacja zwyczajów, wzorców zachowań i rytmów. Nigdy nie odkryjesz tych zasad, jeśli nie pozwolisz sobie na przerwę, tak by przejrzeć swoje życie. I choć dość długi odpoczynek od codziennych obowiązków wydaje się nieproduktywny, może okazać się rzeczą, która przyniosła ci najwięcej korzyści.
A więc – jak zrobić przegląd swojego życia? Zacznijmy od drobiazgów.
Każdego dnia zadaję sobie pytania: Dokąd prowadzi mnie Bóg? Jakich nowych ludzi postawił na mojej drodze? O podjęcie jakich zobowiązań mnie prosi? Staram się udzielać oczywistych i natychmiastowych odpowiedzi oraz notować wszystkie większe odkrycia, do których mogę chcieć powrócić, gdy będę miała więcej czasu.
DOKĄD PROWADZI MNIE BÓG? JAKICH NOWYCH LUDZI UMIEŚCIŁ NA MOJEJ DRODZE? O PODJĘCIE JAKICH ZOBOWIĄZAŃ MNIE PROSI?
Raz na kwartał wygospodarowywuję kilka godzin na głębsze przemyślenia. Zaczynam od zwrócenia szczególnej uwagi na wszystko, co mnie motywuje lub zniechęca w życiu. Aby ułatwić sobie sprawę, w rubryce zapisuję cztery proste pytania, których nauczyłam się od mojego mentora Pete’a Richardsona, i sporządzam nieskomplikowaną listę, tak bym utrzymywała dobry kierunek.
Pierwsze pytanie: „Co jest słuszne?”, utrzymuje mnie w stanie świadomości i wdzięczności za wszystkie talenty, które otrzymałam. Mocne zakotwiczenie się w uznaniu pozytywów nadaje dalszemu przeglądowi naszego życia optymistyczny ton.
Postawienie pytania: „Co jest nie tak?”, pozwala mi ujrzeć, w jaki sposób niektóre sprawy zboczyły z kursu. Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie, określam i oceniam wyzwania, które napotykam. Nie spieszę się nadmiernie z wyliczaniem rzeczy, które się nie udały. Nazywanie porażek po imieniu to pierwszy krok do rozwiązania problemów.
Trzecie pytanie: „Co wprawia mnie w zakłopotanie?”, pozwala mi uzmysłowić sobie sprawy, które przypominają niemające końca ściganie króliczka. Czy uczę moje dzieci szacunku i odpowiedzialności? Czy przyjaźń jest jednym z moich priorytetów? Czy czas spędzony z rodziną jest czasem wartościowym? Rozważanie tego typu pytań sprawia, że bezustannie spożytkowuję moją energię na myślenie, kiedy jednak wykroję czas i zapiszę nurtujące mnie pytania, odpowiedzi stają się jasne, a niepokój towarzyszący moim rozmyślaniom znika.
Ostatnie pytanie: „Czego mi brakuje?”, wymaga bacznego przyjrzenia się tym dziedzinom życia, które są mi bardzo bliskie i które w związku z tym trudno mi ocenić samej. Aby odpowiedzieć na to pytanie, potrzebuję pomocy i wnikliwego spojrzenia Gabe’a i kilku zaufanych przyjaciół. Ostatnie z pytań służy temu, bym mogła dostrzec martwe punkty i mówić o swoich pragnieniach, tak by upewnić się, że są one zakorzenione w historii mojego życia, którą obmyślił dla mnie Bóg.
Zastanawianie się nad powyższymi pytaniami przez parę chwil każdego dnia i głębsza refleksja co kilka miesięcy, czyni nas czujnymi wobec spraw budzących nasz lęk i pozwala nam utrzymać właściwy kurs. Jeśli uznacie, podobnie jak ja, że ten sposób przynosi efekty, możecie odkryć, iż głębszy, trwający wiele dni Osobisty Przegląd oferuje nam przejrzystość większą, niż się tego spodziewaliśmy – tworzy się bowiem dodatkowa przestrzeń dla nowych marzeń. Będziecie zdumieni, jak na powierzchnię wydobędą się zduszone pragnienia i pojawią się rozwiązania waszych problemów.
Nadaj nazwę przeglądowi swojego życia
Czasami moim rozmyślaniom nadaję specjalną nazwę. Na przykład w zeszłym roku wybrałam nazwę „Odzyskanie”. Poczułam pilną potrzebę przemyślenia i lepszego zintegrowania obowiązków matki i kobiety czynnej zawodowo. Przez piętnaście lat miałam do czynienia z tym pierwszym, ale przez ostatnich pięć lat zaczęłam bardziej interesować się tą drugą sferą mojego życia. Czułam, że tym dwóm dziedzinom brakuje równowagi. Raz przeważała jedna, to znowu druga, a ja nie chciałam, by wahadło wychylało się nadmiernie w którąś stronę. Sprawiało to bowiem, że czułam się zmęczona i starałam się rozpaczliwie złapać równowagę. Musiałam ustalić, kim byłam równocześnie jako matka i kobieta, która pracuje zawodowo. Tak więc postarałam się uzmysłowić sobie ciężar obowiązków matki i zarazem kobiety pracującej. Mając to na uwadze, przystąpiłam ponownie do sporządzania przeglądu życia. Zdałam sobie sprawę, że nie muszę odpowiadać na każdy e-mail tego samego dnia. Nie muszę także zmywać każdego brudnego naczynia jeszcze tego samego dnia. Zawsze natomiast będę znajdowała czas na opowiedzenie dodatkowej bajki na dobranoc. Nigdy nie jest za późno, by ponownie ustalić, co ma być treścią naszego życia.
Jeśli dokonamy przeglądu we właściwy sposób, będzie to naprawdę święty proces. Bardzo szybko uda nam się ustalić, jak zarządzaliśmy naszym czasem, naszymi latami, a wówczas nasi ukochani tym bardziej będą ufali, że się o nich troszczymy6. Jeśli pozwolimy sobie na odpoczynek długi na tyle, by zastanowić się nad życiem, odpoczynek, podczas którego prosimy Boga, aby doskonalił nasze serca, talenty i pasje zgodnie z planem, który ustalił, nim się urodziliśmy7, odkryjemy, że otwierają się przed nami nowe horyzonty, i to daleko szersze, niż o to prosiliśmy i niż mogliśmy sobie to wyobrazić8.
NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO, BY PONOWNIE USTALIĆ, CO MA BYĆ TREŚCIĄ NASZEGO ŻYCIA.
Łatwo jest utknąć w niekończących się, wywołujących niepokój cyklach tworzenia, opiekowania się dziećmi, nawiązywania kontaktów i służenia. Łatwo uwierzyć, że od naszych zajęć nie ma wytchnienia i że musimy pokonywać, pokonywać, pokonywać kolejne trudności, bo inaczej pozostaniemy z tyłu. Od cykli tych musimy odpocząć na tyle długo, by móc przejrzeć swoje życie. Jeśli tego nie zrobimy, stracimy najlepszą część tego, co przygotował dla nas Bóg – plan, który zaprowadzi nas do ostatecznego odpoczynku od bardzo wymagającego świata.
PYTANIA – REFLEKSJE:
1. Opisz swoje życie. Co dzieje się w nim źle, czego w nim brakuje i co sprawia ci kłopot?
2. Jak dużo czasu minęło od chwili, gdy po raz ostatni dokonywałeś przeglądu swojego życia? Czy zrobiłeś go kiedykolwiek?
3. Sporządź w formie pisemnej plan, jak możesz odsunąć obowiązki choćby na jeden dzień i zastanowić się nad swoim życiem.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------
1 Druga Księga Mojżeszowa (inna nazwa: Księga Rodzaju), 2: 2–3.
2 Trzecia Księga Mojżeszowa, 26: 6.
3 Ibidem, 26 : 3–4.
4 Ibidem, 26: 9.
5 Parker J. Palmer, Let Your Life Speak, Jossey-Bass, San Francisco 2009, s. 1.
6 List św. Pawła do Rzymian, 14: 12.
7 Psalm, 139: 16.
8 List św. Pawła do Efezjan, 3: 20.