- W empik go
Rywalki. Opowiadania - ebook
Rywalki. Opowiadania - ebook
„Książę” pokazuje wydarzenia sprzed Eliminacji i pozwala śledzić losy młodego władcy od pierwszego dnia ich rozpoczęcia. W drugiej z opowieści przekonamy się, jak płynęło życie Aspena w pałacowych komnatach - i ujrzymy prawdę o świecie gwardzistów, której nigdy nie pozna America... Natomiast „Królowa. Faworytka” ukazują nieznane wydarzenia z życia dwóch ulubionych przez czytelniczki bohaterek Rywalek. Zanim zaczęła się opowieść o Americe Singer, inna dziewczyna przyjechała do pałacu, by rywalizować o rękę innego księcia. W ,,Królowej’’ możemy śledzić losy przyszłej matki księcia Maxona, Amberly, podczas Eliminacji. Zwyciężyła i została ukochaną przez wszystkich królową. Z kolei Marlee Tames przybyła do pałacu, by zdobyć serce księcia Maxona – ale jej własne serce miało inne plany. ,,Faworytka’’ pokazuje sceny ze wspólnego życia Marlee i Cartera, od pamiętnej nocy, gdy ich sekret wyszedł na jaw, aż po wydarzenia z finału Jedynej. Dodatkowo: rozmaite atrakcje, m.in. wywiady z Kierą Cass czy drzewa genealogiczne rodów – pozycja obowiązkowa dla miłośniczek i miłośników serii Rywalki!
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8266-144-6 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chodziłem w kółko, próbując pozbyć się ogarniającego mnie niepokoju. Kiedy Eliminacje były jeszcze czymś odległym – rysującą się w przyszłości szansą – wydawały się ekscytujące. A teraz? Cóż, nie byłem tego pewien.
Rachunki zostały przeprowadzone i sprawdzone kilkakrotnie. Personel pałacowy został przydzielony do nowych zadań, poczyniono przygotowania w kwestii garderoby, a pokoje przyszykowano na przyjęcie nowych gości. Napięcie rosło, jednocześnie cudowne i przerażające.
Dla dziewcząt cały proces zaczynał się od wypełnienia formularzy zgłoszeniowych – do tej chwili musiały to już zrobić tysiące z nich. Dla mnie zaczynał się dzisiaj.
Skończyłem dziewiętnaście lat. Byłem teraz w wieku odpowiednim do małżeństwa.
Zatrzymałem się przed lustrem i po raz kolejny poprawiłem krawat. Dzisiaj miało mnie obserwować więcej par oczu niż zazwyczaj, więc musiałem wyglądać jak pewny siebie książę, którego spodziewali się zobaczyć poddani. Nie znalazłem żadnych uchybień w swoim wyglądzie, więc udałem się do gabinetu ojca.
Po drodze skinieniem głowy witałem doradców i znanych mi z widzenia gwardzistów. Trudno było sobie wyobrazić, że już za dwa tygodnie te korytarze będą pełne dziewcząt. Zastukałem energicznie, tak jak życzył sobie tego mój ojciec. Zawsze uważał, że mogę się nauczyć czegoś nowego.
Stukaj do drzwi stanowczo, Maxonie.
Nie chodź cały czas po pokoju, Maxonie.
Bądź szybszy, mądrzejszy, lepszy, Maxonie.
– Proszę wejść.
Wszedłem do gabinetu, a ojciec na chwilę oderwał spojrzenie od leżących na biurku dokumentów, żeby się ze mną przywitać.
– A, jesteś wreszcie. Twoja matka zaraz przyjdzie. Jesteś gotowy?
– Oczywiście – odparłem. To była jedyna dopuszczalna odpowiedź.
Ojciec wyjął niedużą paczuszkę i postawił ją przede mną na biurku.
– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Odwinąłem srebrny papier i zobaczyłem czarne pudełeczko, w którym znajdowały się spinki do mankietów. Ojciec był prawdopodobnie zbyt zajęty obowiązkami, żeby pamiętać, że dał mi spinki do mankietów na Gwiazdkę. Być może to nieuniknione na tym stanowisku. Może ja też przez pomyłkę dam synowi dwa razy taki sam prezent, kiedy będę królem. Oczywiście, żeby to było możliwe, musiałem najpierw znaleźć żonę.
Żona. Poruszyłem wargami, bawiąc się tym słowem, ale nie wypowiedziałem go na głos. Wydawało się zbyt egzotyczne.
– Dziękuję. Zaraz je założę.
– Dzisiaj wieczorem powinieneś wypaść nienagannie – powiedział. – Wszyscy będą myśleć tylko o Eliminacjach.
Uśmiechnąłem się powściągliwie.
– Podobnie jak ja. – Zastanawiałem się, czy nie powiedzieć mu o tym, jak bardzo się denerwuję. Ostatecznie przechodził przez to samo i w swoim czasie musiał żywić podobne wątpliwości.
Najwyraźniej mój stan ducha można było odczytać z mojej twarzy.
– Myśl pozytywnie, Maxonie. To powinno być dla ciebie ekscytujące – zapewnił ojciec.
– I tak jest. Po prostu czuję się trochę zaskoczony tym, że wszystko dzieje się tak szybko. – Skoncentrowałem się na wkładaniu spinek w dziurki w rękawach.
Ojciec roześmiał się.
– Tobie może się wydawać, że to szybko, ale ja pracuję nad tym od lat.
Zmrużyłem oczy i podniosłem głowę.
– Nie rozumiem?
W tym momencie otworzyły się drzwi i weszła moja matka. Jak zawsze ojciec rozpromienił się na jej widok.
– Amberly, wyglądasz olśniewająco – powiedział, podchodząc, żeby się z nią przywitać.
Uśmiechnęła się tak jak zwykle, jakby była zaskoczona, że ktokolwiek zwrócił na nią uwagę, a potem objęła męża.
– Mam nadzieję, że nie zbyt olśniewająco. Nie chciałabym dzisiaj odwracać niczyjej uwagi. – Wypuściła z objęć ojca i podeszła do mnie, żeby uściskać mnie mocno. – Wszystkiego najlepszego, synku.
– Dziękuję, mamo.
– Prezentu możesz się spodziewać niedługo – powiedziała szeptem, a potem odwróciła się do ojca. – Jesteśmy gotowi?
– Owszem, jesteśmy. – Podał jej ramię, więc poszła obok niego, a ja za nimi. Jak zawsze.
* * *
– Ile to jeszcze potrwa, wasza wysokość? – zapytał dziennikarz. Mocne światła kamer sprawiały, że czułem na twarzy gorąco.
– Nazwiska zostaną wylosowane w piątek, a w kolejny piątek dziewczęta przyjadą do pałacu – odpowiedziałem.
– Czy wasza wysokość się denerwuje? – odezwał się nowy głos.
– Tym, że mam poślubić dziewczynę, której jeszcze nie poznałem? To zupełnie rutynowe zadanie. – Mrugnąłem i obserwowałem, jak dziennikarze się śmieją.
– Czy taka perspektywa nie jest dla waszej wysokości nieprzyjemna?
Poddałem się i nie próbowałem już dopasowywać pytań do twarzy, odpowiadałem tylko w kierunku, z którego padły, z nadzieją, że się nie pomylę.
– Przeciwnie, jestem niezwykle podekscytowany. – Można i tak powiedzieć.
– Wszyscy wiemy, że wasza wysokość dokona świetnego wyboru. – Błysk flesza oślepił mnie.
– To prawda! – odpowiedział ktoś inny.
Wzruszyłem ramionami.
– Nie wiem. Dziewczyna, która zdecyduje się zostać ze mną, nie będzie chyba przy zdrowych zmysłach.
Znowu się roześmiali, a ja uznałem, że to dobra okazja, żeby się wycofać.
– Proszę o wybaczenie, ale podejmujemy dzisiaj gości z rodziny i nie chciałbym być wobec nich niegrzeczny.
Kiedy odwróciłem się plecami do dziennikarzy i fotografów, odetchnąłem głęboko. Czy cały wieczór będzie tak wyglądać?
Rozejrzałem się po Sali Wielkiej – stoły zostały przykryte ciemnoniebieskimi obrusami, jasne światło podkreślało przepych wnętrza – i zrozumiałem, że nie ma dla mnie żadnej ucieczki. W jednym rogu stali wysocy urzędnicy, w drugim dziennikarze – nie było miejsca, gdzie mógłbym po prostu spokojnie posiedzieć. Biorąc pod uwagę, że było to przyjęcie na moją cześć, można by pomyśleć, że to ja będę decydował o jego formie. Ale to jakoś nigdy nie wychodziło.
Kiedy tylko wydostałem się z tłumu, ręka ojca objęła mnie i złapała za ramię. Siła uścisku i nagłe zwrócenie na mnie uwagi sprawiły, że stężałem.
– Uśmiechnij się – polecił półgłosem, więc posłuchałem, podczas gdy on skinął głową jakimś swoim gościom specjalnym.
Pochwyciłem spojrzenie Daphne, która przyjechała tu z Francji ze swoim ojcem. Szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że przyjęcie wypadło akurat wtedy, kiedy nasi ojcowie musieli przedyskutować jakieś postanowienia negocjowanej umowy handlowej. Ponieważ Daphne była córką króla Francji, spotykaliśmy się co jakiś czas i była chyba jedyną osobą spoza mojej rodziny, którą widywałem w miarę regularnie. Cieszyłem się, że widzę na sali chociaż jedną znajomą twarz.
Skinąłem jej głową, a ona uniosła kieliszek szampana.
– Nie możesz odpowiadać na wszystkie pytania sarkastycznie. Jesteś następcą tronu, oni oczekują większego zdecydowania i rozwagi.
– Przepraszam. To był wywiad przy okazji przyjęcia, więc pomyślałem…
– Źle pomyślałeś. Liczę, że podczas nagrania Biuletynu zachowasz się z należytą odwagą.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie szarymi, chłodnymi oczami.
Znowu się uśmiechnąłem, wiedząc, że chce tego dla dobra zebranych.
– Oczywiście. To była jednorazowa pomyłka w ocenie sytuacji.
Puścił moje ramię i podniósł do ust kieliszek szampana.
– Często ci się one zdarzają.
Zaryzykowałem spojrzenie na Daphne i przewróciłem oczami, a ona roześmiała się, rozumiejąc aż za dobrze, co czuję. Ojciec spojrzał w tę samą stronę.
– Jak zawsze ślicznie wygląda. Szkoda, że nie może brać udziału w Eliminacjach.
Wzruszyłem ramionami.
– Jest miła, ale nigdy nic do niej nie czułem.
– To dobrze. Byłoby niewyobrażalną głupotą z twojej strony, gdyby było inaczej.
Zignorowałem ten przytyk.
– Poza tym czekam niecierpliwie, aż poznam te, spośród których naprawdę będę mógł wybierać.
Ojciec szybko przeskoczył na nowy temat, znowu prowadząc mnie za sobą.
– Najwyższy czas, żebyś zaczął podejmować jakieś prawdziwe decyzje, Maxonie. Dobre decyzje. Jestem pewien, że uznajesz moje metody za zbyt surowe, ale chcę tylko, żebyś rozumiał znaczenie swojej pozycji.
Powstrzymałem westchnienie. Próbuję podejmować decyzje. Nie ufasz mi na tyle, żeby mi na to pozwalać.
– Nie musisz się martwić, ojcze. Traktuję zadanie wybrania sobie żony naprawdę poważnie – odpowiedziałem z nadzieją, że ton mojego głosu przekona go, że rzeczywiście tak myślę.
– Tu nie chodzi tylko o znalezienie kogoś, z kim ci się będzie dobrze układać. Popatrz tylko na Daphne. Doskonale się dogadujecie, ale byłaby kompletną stratą czasu. – Upił jeszcze łyk szampana i skinął głową komuś stojącemu za mną.
Znowu udało mi się zapanować nad wyrazem twarzy. Skrępowany kierunkiem, w jakim zmierzała ta rozmowa, włożyłem ręce do kieszeni i rozejrzałem się po sali.
– Powinienem chyba porozmawiać trochę z gośćmi.
Ojciec odprawił mnie machnięciem ręki, zajmując się z powrotem swoim kieliszkiem, więc szybko odszedłem. Mimo usilnych starań nie rozumiałem, do czego miała prowadzić ta rozmowa. Nie miał powodów, by wyrażać się tak nieprzyjemnie o Daphne w sytuacji, kiedy w ogóle nie mogła być brana pod uwagę.
W Sali Wielkiej panował radosny nastrój. Różne osoby powtarzały mi, że cała Illéa czeka na tę chwilę. Wszyscy chcą przeżyć dreszcz emocji towarzyszący wyborom nowej księżniczki, obserwowanie mnie jako kogoś, kto w niedalekiej przyszłości zostanie królem. Po raz pierwszy czułem ogrom tego napięcia i obawiałem się, że zostanę przez nie zmiażdżony.
Ściskałem dłonie i z wdzięcznością przyjmowałem prezenty, których nie potrzebowałem. Zapytałem po cichu jednego z fotografów o używany przez niego obiektyw i wycałowałem policzki członków rodziny, przyjaciół i sporej liczby kompletnie obcych ludzi.
W końcu zostałem na chwilę sam. Rozejrzałem się po sali, przeświadczony, że powinienem gdzieś jeszcze być. Zauważyłem Daphne i skierowałem się w jej stronę. Nie mogłem się doczekać choćby kilku minut prawdziwej rozmowy, ale jak się okazało, musiałem swój zamiar odłożyć na później.
– Dobrze się bawisz? – zapytała matka, zatrzymując mnie.
– A wyglądam, jakbym się dobrze bawił?
Wygładziła lekko mój nieskazitelnie wyprasowany garnitur.
– Tak.
Uśmiechnąłem się.
– W takim razie tylko to się liczy.
Przechyliła głowę i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
– Chodź ze mną na chwileczkę.
Podałem jej ramię, które przyjęła z uśmiechem, i razem wyszliśmy na korytarz, odprowadzani trzaskiem migawek.
– Możemy w przyszłym roku urządzić coś skromniejszego? – zapytałem.
– Raczej nie. Prawie na pewno będziesz już wtedy żonaty, a twojej żonie może zależeć na szczególnie wystawnej uroczystości na waszą pierwszą rocznicę.
Skrzywiłem się – przy mamie uchodziło mi to na sucho.
– Może też będzie lubiła spokojne życie.
Mama roześmiała się cicho.
– Przykro mi, skarbie, ale każda dziewczyna, która zgłasza się do Eliminacji, próbuje wyrwać się ze spokojnego życia.
– Z tobą też tak było? – zainteresowałem się na głos. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, jak znalazła się w pałacu. To była dzieląca nas różnica, która mnie wydawała się niezwykle cenna: ja wychowałem się w pałacu, ale ona przyjechała do niego z własnej woli.
Zatrzymała się i popatrzyła na mnie. W jej oczach było ciepło.
– Byłam zauroczona twarzą, którą zobaczyłam w telewizji. Marzyłam o twoim ojcu tak samo, jak teraz tysiące dziewcząt marzą o tobie.
Wyobraziłem ją sobie jako młodą dziewczynę w Honduragui, z włosami zaplecionymi w warkocze, jak wpatruje się z rozmarzeniem w telewizor. Potrafiłem sobie wyobrazić, jak wzdycha za każdym razem, gdy mój ojciec się odzywa.
– Wszystkie dziewczęta marzą o tym, jak by to było, gdyby zostały księżniczką – dodała. – Zakochać się bez pamięci i nosić koronę… tylko o tym potrafiłam myśleć na tydzień przed losowaniem. Nie rozumiałam wtedy, że tu chodzi o znacznie więcej. – Odrobinę posmutniała. – Nie umiałam przewidzieć presji, jakiej będę poddana, ani tego, jak niewiele prywatności mi pozostanie. Ale to, że wyszłam za twojego ojca, że urodziłam ciebie – pogładziła mnie po policzku – to było spełnienie moich wszystkich marzeń.
Patrzyła na mnie z uśmiechem, ale widziałem łzy zbierające się w kącikach jej oczu. Musiałem coś zrobić, żeby mówiła dalej.
– Czyli niczego nie żałujesz?
Matka potrząsnęła głową.
– Niczego. Eliminacje zmieniły moje życie, ale tylko i wyłącznie na lepsze. I właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać.
Zmrużyłem oczy.
– Chyba nie rozumiem.
Matka westchnęła.
– Byłam Czwórką. Pracowałam w fabryce. – Wyciągnęła przed siebie ręce. – Moje palce były suche i popękane, pod paznokciami miałam brud. Nie miałam żadnych znajomości, statusu, niczego, co by sprawiało, że zasługiwałabym na zostanie księżniczką… a jednak tu jestem.
Patrzyłem na nią, niepewny, do czego zmierza.
– Maxonie, to jest mój prezent dla ciebie. Obiecuję ci, że będę się starać ze wszystkich sił spojrzeć na te dziewczęta twoimi oczami. Nie oczami królowej ani oczami matki, ale twoimi. Nawet jeśli wybierzesz dziewczynę z bardzo niskiej klasy, nawet jeśli inni będą uważali ją za bezwartościową, ja na pewno wysłucham powodów, dla których jej pragniesz. I zrobię, co w mojej mocy, żeby wspierać cię w twoim wyborze.
Po chwili milczenia zrozumiałem.
– Myślisz, że ojciec by się na to nie zgodził? A ty?
Matka wyprostowała się.
– Każda dziewczyna ma swoje wady i zalety. Część osób będzie widzieć wszystko, co najgorsze, w niektórych z nich, a najlepsze w innych, a z twojego punktu widzenia tak jednostronne spojrzenie będzie pozbawione sensu. Ale ja będę cię wspierać niezależnie od twojego wyboru.
– Zawsze tak robiłaś.
– To prawda – przyznała, biorąc mnie pod ramię. – I wiem, że już niedługo będę grała drugie skrzypce, tak jak powinnam, kiedy inna kobieta zajmie moje miejsce. Ale mimo to zawsze będę cię tak samo kochała, Maxonie.
– Ja też. – Miałem nadzieję, że usłyszy szczerość w moim głosie. Nie potrafiłbym sobie wyobrazić okoliczności, które sprawiłyby, że moje uwielbienie dla niej by osłabło.
– Wiem. – Szturchnęła mnie lekko i wróciliśmy na salę.
Kiedy weszliśmy do środka, witani przez uśmiechy i oklaski, zastanawiałem się nad słowami matki. Była niezwykle szczodra, bardziej niż ktokolwiek, kogo znałem. Tę cechę bardzo pragnąłem wykształcić w sobie. Jeśli więc na tym polegał jej prezent, musiał być znacznie bardziej przydatny, niż wydawało mi się w tej chwili. Moja matka nigdy nie dawała mi nieprzemyślanych prezentów.ROZDZIAŁ 2
Goście zostali znacznie dłużej, niż uważałem za właściwe. Najwyraźniej chcieli, żeby przyjęcia w pałacu trwały bez końca. Nawet wtedy gdy mieszkańcy pałacu życzyliby sobie, żeby się skończyły.
Oddałem bardzo pijanego dygnitarza z Federacji Niemieckiej pod opiekę gwardzisty, podziękowałem wszystkim doradcom królewskim za prezenty i ucałowałem dłoń niemal każdej damy, która znalazła się dzisiaj w pałacu. Moim zdaniem wypełniłem już swoje obowiązki i chciałem tylko spędzić kilka godzin w spokoju, ale kiedy próbowałem wymknąć się pomiędzy ociągającymi się gośćmi, zatrzymały mnie para szafirowych oczu i uśmiech.
– Unikasz mnie – oznajmiła Daphne żartobliwym tonem, a jej melodyjny akcent łaskotał moje uszy. W sposobie jej mówienia zawsze było coś, co przypominało muzykę.
– Wcale nie, ale było więcej ludzi, niż się spodziewałem. – Obejrzałem się na garstkę gości, którzy zamierzali chyba oglądać wschód słońca z pałacowych okien.
– Twój ojciec uwielbia urządzać przedstawienia.
Roześmiałem się. Daphne domyślała się wielu rzeczy, których nigdy nie powiedziałem na głos. Czasem trochę mnie to niepokoiło. Ile rzeczy potrafiła we mnie dostrzec, a ja o tym nie wiedziałem?
– Chyba tym razem przeszedł sam siebie.
Wzruszyła ramionami.
– Tylko do następnego razu.
Staliśmy w milczeniu, chociaż wyczuwałem, że chciałaby dodać coś jeszcze. Przygryzła wargi i zapytała szeptem:
– Czy możemy porozmawiać w cztery oczy?
Skinąłem głową, podałem jej ramię i zaprowadziłem ją do jednego z saloników w korytarzu. Nie odzywała się ani słowem, czekała, aż znajdziemy się za zamkniętymi drzwiami. Chociaż często rozmawialiśmy na osobności, jej zachowanie sprawiło, że zacząłem się denerwować.
– Nie zatańczyłeś ze mną. – W jej głosie zabrzmiała uraza.
– W ogóle nie tańczyłem. – Ojciec tym razem nalegał na akompaniament muzyki klasycznej, a chociaż Piątki były niezwykle utalentowane, wybrane przez nie utwory pozwalały tylko na wolne tańce. Może gdybym chciał tańczyć, zaprosiłbym ją, ale czułem po prostu, że to niestosowne w sytuacji, gdy wszyscy pytają mnie o moją przyszłą, nieznaną żonę.
Westchnęła ciężko i zaczęła chodzić po pokoju.
– Po powrocie do domu mam się z nim spotkać – powiedziała. – Nazywa się Frederick. Oczywiście, poznałam go już wcześniej. Doskonale jeździ konno, a poza tym jest bardzo przystojny. Jest cztery lata starszy ode mnie i wydaje mi się, że między innymi dlatego papa go lubi.
Obejrzała się na mnie przez ramię z półuśmiechem.
W odpowiedzi uśmiechnąłem się sarkastycznie.
– A co by się z nami stało, gdybyśmy się nie kierowali tym, co aprobują nasi ojcowie?
Zachichotała.
– Byłoby po nas. Nie mielibyśmy pojęcia, jak żyć.
Ja także się roześmiałem, zadowolony, że mam kogoś, z kim mogę na ten temat pożartować. Czasem to była jedyna metoda radzenia sobie z uciążliwą dominacją ojca.
– Rzeczywiście, tata go aprobuje. Ale zastanawiam się… – Spuściła wzrok, nagle zawstydzona.
– Nad czym się zastanawiasz?
Stała przez chwilę w milczeniu, nie odrywając oczu od dywanu. W końcu skoncentrowała na mnie spojrzenie swych szafirowych oczu.
– A ty aprobujesz?
– Co takiego?
– Fredericka.
Roześmiałem się.
– Trudno mi powiedzieć, w ogóle go nie znam.
– Nie – odparła, ściszając głos. – Nie chodzi mi o osobę, ale o sam pomysł. Czy aprobujesz to, że będę się z nim spotykać? Że może za niego wyjdę?
Jej nieruchoma twarz ukrywała coś, czego nie rozumiałem. Z zaskoczeniem wzruszyłem ramionami.
– Moja aprobata nie ma tu nic do rzeczy. Zresztą twoja praktycznie też nie – dodałem, żałując odrobinę nas obojga.
Daphne zaczęła bawić się splecionymi palcami, jakby była zdenerwowana albo urażona. O co tu chodziło?
– Czyli w ogóle ci to nie przeszkadza? Bo jeśli nie Frederick, to Antoine. A jeśli nie Antoine, to Garron. Czeka na mnie kolejka mężczyzn, z których żaden nie jest ze mną nawet w połowie tak zaprzyjaźniony jak ty. Ale w końcu będę musiała wyjść za jednego z nich, a ciebie to nie obchodzi?
To była rzeczywiście ponura perspektywa. Rzadko widywaliśmy się częściej niż trzy razy w roku, a ja także mógłbym powiedzieć, że Daphne była moją najbliższą przyjaciółką. Czy to nie było żałosne?
Przełknąłem ślinę, szukając odpowiednich słów.
– Jestem pewien, że wszystko się jakoś ułoży.
Bez żadnego ostrzeżenia po twarzy Daphne zaczęły płynąć łzy. Rozejrzałem się po pokoju, szukając jakiegoś wyjaśnienia lub rozwiązania. Z każdą sekundą czułem się coraz bardziej niezręcznie.
– Proszę, powiedz mi, że nie zgodzisz się na to, Maxonie. Nie możesz – poprosiła.
– O czym ty mówisz? – zapytałem z rozpaczą.
– O Eliminacjach! Proszę, nie żeń się z jakąś obcą dziewczyną. Nie zmuszaj mnie, żebym wyszła za kogoś obcego.
– Muszę. Taki jest obyczaj w przypadku książąt Illéi. Poślubiamy dziewczynę z ludu.
Daphne podbiegła do mnie i złapała mnie za ręce.
– Ale ja cię kocham. Zawsze cię kochałam. Proszę, nie żeń się z jakąś inną dziewczyną, zapytaj przynajmniej swojego ojca, czy ja nie mogłabym wchodzić w grę.
Kochała mnie? Zawsze?
Milczałem, szukając odpowiednich słów.
– Daphne, ja… nie wiem, co mam powiedzieć.
– Powiedz, że porozmawiasz z ojcem – błagała z nadzieją w głosie, ocierając łzy. – Odłóż rozpoczęcie Eliminacji na tak długo, żebyśmy mogli się przekonać, czy warto spróbować. Albo pozwól mi wziąć w nich udział. Zrezygnuję z mojej korony.
– Proszę, przestań płakać – szepnąłem.
– Nie mogę! Nie w sytuacji, kiedy zaraz stracę cię na zawsze. – Daphne ukryła twarz w dłoniach i szlochała cicho.
Stałem jak skamieniały, przerażony, że jeszcze pogorszę sytuację. Po kilku pełnych napięcia chwilach Daphne podniosła głowę i odezwała się, patrząc w przestrzeń:
– Jesteś jedyną osobą, która naprawdę mnie zna. Jedyną osobą, którą ja naprawdę znam.
– Znajomość to nie miłość – odparłem.
– To nieprawda, Maxonie. Wiele nas łączy i ma właśnie zostać zniszczone. Wszystko dla dobra tradycji. – Nie odrywała wzroku od niewidzialnego punktu na środku pokoju, a ja nie potrafiłem w tej chwili odgadnąć, o czym myśli. Najwyraźniej w ogóle nie rozumiałem, o czym myślała.
W końcu odwróciła się i spojrzała na mnie.
– Maxonie, błagam cię, porozmawiaj z ojcem. Nawet jeśli się nie zgodzi, przynajmniej będę wiedziała, że zrobiłam wszystko, co mogłam.
Całkowicie pewien, że mówię prawdę, powiedziałem jej to, co musiałem:
– Już zrobiłaś, Daphne. To wszystko. – Rozłożyłem ręce, a potem je opuściłem. – To wszystko, czym możemy dla siebie być.
Przez dłuższą chwilę patrzyła mi w oczy, wiedząc równie dobrze jak ja, że proszenie ojca o coś tak niesłychanego na pewno nie uszłoby mi na sucho. Widziałem, że zaczyna się zastanawiać nad jakimś innym rozwiązaniem, ale szybko zauważyła, że nie ma żadnego. Ona służyła swojej koronie, ja swojej, a nasze ścieżki nie mogły się nigdy spotkać.
Kiedy skinęła głową, z jej oczu znowu popłynęły łzy. Podeszła do kanapy i usiadła, obejmując się ramionami. Ja nie ruszyłem się z miejsca, z nadzieją, że uda mi się nie zadać jej więcej bólu. Chciałem sprawić, żeby się roześmiała, ale w tym wszystkim nie było nic zabawnego. Nie wiedziałem, że jestem w stanie złamać komuś serce.
Z pewnością mi się to nie podobało.
W tym momencie uświadomiłem sobie, że już niedługo stanie się to dla mnie codziennością. W najbliższych miesiącach będę musiał odprawić z pałacu trzydzieści cztery dziewczyny. Co zrobię, jeśli wszystkie będą się tak zachowywać?
Westchnąłem, czując znużenie na samą myśl o tym.
Daphne podniosła głowę, słysząc to. Wyraz jej twarzy zmieniał się powoli.
– Czy ciebie to w ogóle nie zabolało? – zapytała gwałtownie. – Nie jesteś aż tak dobrym aktorem, Maxonie.
– Oczywiście, że jest mi bardzo przykro.
Wstała i przyjrzała mi się w milczeniu.
– Ale nie z tych samych powodów, co mnie – szepnęła. Przeszła przez pokój, a w jej oczach kryła się prośba. – Maxonie, ty mnie kochasz.
Nie ruszyłem się z miejsca.
– Maxonie – powtórzyła z większym naciskiem. – Kochasz mnie. Wiem o tym.
Musiałem odwrócić głowę, bo intensywność jej spojrzenia była dla mnie nieznośna. Przeczesałem palcami włosy, próbując ubrać w słowa to, co naprawdę czułem.
– Nigdy nie widziałem nikogo, kto okazywałby uczucia w taki sposób, jak ty to właśnie zrobiłaś, Daphne. Nie wątpię, że mówisz całkowicie szczerze, ale ja nie mogę tego zrobić.
– Ale to nie znaczy, że tego nie czujesz. Po prostu nie masz pojęcia, jak to wyrazić. Twój ojciec potrafi być zimny jak lód, a twoja matka zamyka się w sobie. Nigdy nie widziałeś ludzi okazujących sobie miłość, więc sam nie wiesz, jak ją okazywać. Ale czujesz to, wiem o tym. Kochasz mnie tak samo, jak ja ciebie.
Powoli potrząsnąłem głową, obawiając się, że każda sylaba z moich ust sprawi, że wszystko zacznie się od nowa.
– Pocałuj mnie – zażądała.
– Co takiego?
– Pocałuj mnie. Jeśli będziesz potrafił mnie pocałować i powtórzyć, że mnie nie kochasz, nigdy więcej o tym nie wspomnę.
Cofnąłem się.
– Nie. Przykro mi, nie potrafię.
Nie chciałem się przyznać do tego, jak bardzo dosłownie miałem to na myśli. Nie byłem pewien, z jak wieloma chłopakami Daphne się całowała, ale wiedziałem, że na pewno tacy byli. Zdradziła mi, że już się całowała, kilka lat temu, kiedy byłem podczas wakacji we Francji. Wyprzedziła mnie pod tym względem i nie było mowy, żebym teraz zrobił z siebie jeszcze większego głupca.
Jej smutek zmienił się w złość, kiedy odsunęła się ode mnie. Roześmiała się krótko, ale w jej oczach nie było rozbawienia.
– Czyli tak brzmi twoja odpowiedź? Odmawiasz mi? Zamierzasz pozwolić mi odejść?
Wzruszyłem ramionami.
– Jesteś durniem, Maxonie. Twoi rodzice całkowicie wyprali ci mózg. Mógłbyś mieć przed sobą tysiąc dziewczyn, ale to i tak byłoby bez znaczenia. Jesteś zbyt głupi, żeby zobaczyć miłość, którą masz pod samym nosem.
Otarła oczy i wygładziła suknię.
– Bóg mi świadkiem, mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała cię oglądać.
Poczułem lęk w sercu, a kiedy moja przyjaciółka skierowała się do drzwi, złapałem ją za rękę. Nie chciałem, żeby odeszła na zawsze.
– Daphne, tak mi przykro.
– Nie musi ci być przykro ze względu na mnie – powiedziała zimno. – Powinieneś raczej żałować siebie. Znajdziesz sobie żonę, bo musisz, ale poznałeś już miłość i wypuściłeś ją z rąk.
Wyrwała mi się i zostawiła mnie samego.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Maxonie.ROZDZIAŁ 3
Daphne pachniała korą z drzewa wiśniowego i migdałami. Używała tych samych perfum, odkąd skończyła trzynaście lat. Była nimi spryskana zeszłego wieczoru i czułem je nawet w chwili, gdy powiedziała, że nigdy więcej nie chce mnie oglądać.
Miała bliznę na nadgarstku po skaleczeniu, które zrobiła sobie, wspinając się na drzewo, gdy miała jedenaście lat. To była moja wina. Wtedy nieco mniej przypominała damę, więc przekonałem ją… no dobrze, namówiłem ją na wyścig na czubek jednego z drzew na obrzeżach ogrodu. Wygrałem.
Daphne śmiertelnie bała się ciemności, a ponieważ ja także miałem własne lęki, nigdy się z niej nie wyśmiewałem z tego powodu. A ona nigdy nie wyśmiewała się ze mnie. Nie w sprawach, które były naprawdę ważne.
Była uczulona na małże. Jej ulubionym kolorem był żółty. Mimo wszelkich wysiłków nie potrafiła nauczyć się śpiewać. Umiała za to tańczyć, więc prawdopodobnie tym bardziej była rozczarowana, gdy zeszłego wieczora nie poprosiłem jej do tańca.
Kiedy miałem szesnaście lat, przysłała mi na Gwiazdkę nową torbę fotograficzną. Chociaż nigdy nie powiedziałem ani słowa, że mam dość poprzedniej. To, że Daphne wiedziała o moim hobby, miało dla mnie takie znaczenie, że natychmiast zacząłem używać nowej torby. Nadal jej używałem.
Wyciągnąłem się pod kołdrą i odwróciłem głowę w stronę leżącej torby. Zastanawiałem się, ile czasu Daphne spędziła na wybieraniu tej właściwej.
Może miała rację. Łączyło nas więcej, niż mi się wydawało. Nasza więź narodziła się w trakcie nieregularnych wizyt i okazjonalnych rozmów telefonicznych, więc nie przypuszczałem, że składa się na nią aż tyle rzeczy.
A teraz Daphne wracała samolotem do Francji, gdzie czekał na nią Frederick.
Podniosłem się z łóżka, zdjąłem pomiętą koszulę i spodnie od smokingu, a potem poszedłem pod prysznic. Kiedy woda spłukiwała pozostałości moich urodzin, starałem się odpędzić powracające myśli.
Nie potrafiłem jednak przejść do porządku dziennego nad natarczywymi oskarżeniami Daphne, dotyczącymi moich uczuć. Czy w ogóle nie znałem miłości? Czy spróbowałem jej i odrzuciłem ją? A jeśli tak, jak miałem poradzić sobie w trakcie Eliminacji?
Doradcy biegali po pałacu, nosząc stosy formularzy zgłoszeniowych do Eliminacji i uśmiechali się do mnie, jakby wiedzieli o czymś, o czym ja nie wiem. Od czasu do czasu któryś klepał mnie po plecach albo rzucał szeptem kilka słów zachęty, zupełnie jakby zauważali, że nagle zacząłem mieć wątpliwości, dotyczące jedynej rzeczy w moim życiu, na jaką zawsze liczyłem, jedynej rzeczy, na którą czekałem.
– Dzisiejsza partia jest bardzo obiecująca – powiedział jeden z nich.
– Wasza wysokość ma szczęście – dodał inny.
Ale podczas gdy stosy formularzy piętrzyły się coraz wyżej, ja potrafiłem myśleć tylko o Daphne i o jej przykrych słowach.
Powinienem był przyglądać się liczbom w leżącym przede mną raporcie finansowym, ale zamiast tego przyglądałem się ojcu. Czy to on mi w jakiś sposób przeszkadzał? Czy sprawił, że nie wiedziałem najbardziej podstawowych rzeczy o uczuciach romantycznych? Widziałem, jak on i moja matka zachowywali się wobec siebie – było w tym uczucie, a może nawet namiętność. Czy to nie wystarczało? Do czego ja sam powinienem dążyć?
Patrzyłem w przestrzeń, zastanawiając się. Może uważał, że jeśli będę pragnął czegoś więcej, będzie mi niezwykle trudno przebrnąć przez Eliminacje. A może uznał, że będę rozczarowany, jeśli nie znajdę kogoś, kto całkowicie zmieni moje życie. Prawdopodobnie to lepiej, że nigdy nie wspomniałem o tym, na co mam nadzieję.
Ale może ojciec nie snuł takich planów. Ludzie byli tacy, jacy byli. Ojciec zawsze był surowy, twardy jak ostrze, pod presją rządzenia krajem, który musiał przetrwać ciągłe wojny i ataki rebeliantów. Matka była jak ciepła kołdra, jej miękkość brała się z tego, że dorastała, nie mając niczego, i cały czas chciała ochraniać i pocieszać innych.
Wiedziałem w głębi serca, że bardziej przypominam matkę niż ojca. Nie przeszkadzało mi to, ale wiedziałem, że przeszkadza to ojcu.
Dlatego może to, że nie potrafiłem wyrażać uczuć, było zamierzone jako część procesu, mającego sprawić, że stwardnieję.
Jesteś zbyt głupi, żeby zobaczyć miłość, którą masz pod samym nosem.
– Oprzytomniej, Maxonie. – Gwałtownie odwróciłem głowę, słysząc głos ojca.
– Słucham?
Na jego twarzy malowało się zmęczenie.
– Ile razy mam ci to powtarzać? Eliminacje polegają na dokonaniu przez ciebie dobrego, racjonalnego wyboru. To nie jest kolejna okazja do zatapiania się w marzeniach.
Doradca wszedł do gabinetu i podał ojcu list, a ja wyrównałem stos dokumentów, stukając nimi o blat biurka.
– Rozumiem.
Ojciec czytał list, a ja spojrzałem na niego po raz ostatni.
Może.
Nie.
Mimo wszystko nie. Ojciec chciał ze mnie zrobić mężczyznę, a nie maszynę.
Z westchnieniem irytacji zgniótł list i wyrzucił go do śmieci.
– Przeklęci rebelianci.
Większość przedpołudnia następnego dnia spędziłem w swoim pokoju, ukryty przed wścibskimi spojrzeniami. Czułem, że pracuje mi się znacznie lepiej, kiedy jestem sam, a nawet jeśli nie udawało mi się zrobić więcej niż zwykle, przynajmniej nie byłem upominany. Wezwanie, które otrzymałem, dowodziło jednak, że moje odosobnienie nie mogło trwać całego dnia.
– Chciałeś się ze mną widzieć? – zapytałem, wchodząc do prywatnego gabinetu ojca.
– Jesteś wreszcie – oznajmił, szeroko otwierając oczy. – Jutro wielki dzień.
Odetchnąłem głębiej.
– Wiem. Czy musimy omówić harmonogram Biuletynu?
– Nie, nie. – Położył mi rękę na plecach, żebym poszedł z nim, a ja natychmiast się wyprostowałem i skierowałem tam, gdzie chciał. – To będzie całkiem proste. Wprowadzenie, krótka rozmowa z Gavrilem, a potem pokażemy nazwiska i zdjęcia dziewcząt.
Skinąłem głową.
– To się wydaje… proste.
Kiedy podeszliśmy do jego biurka, ojciec położył rękę na grubym stosie teczek.
– To one.
Spojrzałem na nie. Popatrzyłem. Przełknąłem ślinę.
– Teraz tak: jakieś dwadzieścia pięć z nich ma oczywiste zalety, idealne dla nowej księżniczki. Doskonałe rodziny, znajomości w innych krajach, które mogą być dla nas cenne. Niektóre z nich są po prostu wyjątkowo piękne. – W nietypowym dla siebie geście szturchnął mnie żartobliwie w żebra, a ja odsunąłem się o krok. To nie była zabawa. – Niestety nie wszystkie prowincje mogły zaproponować coś interesującego. Dlatego, żeby wybór wydawał się bardziej losowy, dodaliśmy odrobinę różnorodności. W tej grupie znalazło się kilka Piątek. Ale oczywiście żadna nie jest z niższej klasy. Musimy zachować jakieś standardy.
Powtórzyłem jego słowa w myślach. Przez cały ten czas myślałem, że o wszystkim zadecyduje los albo przeznaczenie… Ale w rzeczywistości wyboru dokonał mój ojciec.
Przesunął kciukiem po stosie teczek, a ich krawędzie pstryknęły pod naciskiem.
– Nie chcesz rzucić okiem? – zapytał.
Znowu popatrzyłem na stos papierów. Nazwiska, zdjęcia i listy umiejętności. Wszystkie istotne szczegóły zostały tutaj uwzględnione. Mimo to byłem pewien, że w formularzach nie pytano o to, co je bawi, ani nie nakłaniano do wyjawienia jakichkolwiek sekretów. Przede mną leżały zestawy cech, a nie opisy ludzi. Ankiety przypominały raporty statystyczne.
– Ty je wybrałeś? – oderwałem wzrok od dokumentów, żeby popatrzeć na ojca.
– Tak.
– Wszystkie?
– W zasadzie tak – odparł z uśmiechem. – Tak jak mówiłem, kilka zostało tu uwzględnionych głównie dla zwiększenia atrakcyjności widowiska, ale wydaje mi się, że będziesz mógł wybierać spośród bardzo obiecującej grupy. Znacznie lepszej niż moja.
– Czy twoją grupę także wybrał twój ojciec?
– Część z nich. Ale wtedy była inna sytuacja. Dlaczego pytasz?
Zastanowiłem się.
– To właśnie miałeś na myśli, kiedy mówiłeś, że pracujesz nad tym od lat?
– Cóż, musieliśmy dopilnować, żeby odpowiednie dziewczęta były we właściwym wieku, a w niektórych prowincjach musieliśmy wybierać spośród kilku możliwości. Ale możesz mi zaufać, będziesz nimi zachwycony.
– Naprawdę?
Zachwycony? Jakby go to obchodziło. Jakby to nie była kolejna okazja, żeby popchnąć do przodu koronę, pałac i siebie samego.
Nagle jego nieprzyjemna uwaga o tym, że Daphne to strata czasu, nabrała nowego sensu. Nie obchodziło go, że jestem z nią blisko, ponieważ jest urocza, czy też dlatego, że doskonale się dogadujemy. Nie była dla niego nawet osobą, interesowało go tylko to, że reprezentuje Francję. A ponieważ uzyskał już w zasadzie od Francji to, na czym mu zależało, Daphne była w jego oczach bezużyteczna. Nie miałem wątpliwości, że gdyby ją uznał za cenną, bez wahania odszedłby od uświęconej tradycji.
Ojciec westchnął.
– Nie dąsaj się. Myślałem, że będziesz podekscytowany. Nie chcesz nawet popatrzeć?
Wygładziłem klapy marynarki.
– Tak jak mówiłeś, to nie jest powód do zatapiania się w marzeniach. Zobaczę je wtedy, kiedy wszyscy inni. A teraz wybacz, ale muszę skończyć czytać przygotowane przez ciebie projekty poprawek.
Wyszedłem, nie prosząc o pozwolenie. Moja odpowiedź powinna wystarczyć.
Czułem się jak w pułapce. Mam wybrać dziewczynę, którą pokocham, spośród trzech tuzinów, które wybrał osobiście mój ojciec? Jak to w ogóle mogło być możliwe?
Powiedziałem sobie, że muszę się uspokoić. Ostatecznie ojciec wybrał mamę, która była cudowną, piękną i inteligentną kobietą. Ale najwyraźniej jemu nikt aż tak bardzo nie przeszkadzał w wyborze. Cóż, teraz, jak twierdził, jest inaczej.
Słowa Daphne, ingerencja ojca i moje własne rosnące wątpliwości sprawiły, że obawiałem się Eliminacji jak nigdy wcześniej.ROZDZIAŁ 4
Pozostało już tylko pięć minut do chwili, gdy moja przyszłość otworzy się przede mną, a ja czułem, że mogę lada moment zwymiotować.
Wyjątkowo życzliwa makijażystka otarła mi ostrożnie pot znad brwi.
– Wszystko w porządku, wasza wysokość? – zapytała.
– Rozpaczam tylko, że ma pani tyle szminek, a mnie się wydaje, że w żadnej mi nie będzie do twarzy. – Mama czasem mówiła, że będzie jej w czymś nie do twarzy. Nie byłem pewien, co to dokładnie znaczyło.
Kobieta roześmiała się, podobnie jak mama i jej makijażystka.
– Chyba wszystko w porządku – powiedziałem jej, patrząc w lustro ustawione na zapleczu studia. – Dziękuję.
– Ja też dziękuję – dodała mama i obie makijażystki wyszły.
Bawiłem się jakimś pudełeczkiem, starając się nie myśleć o mijających sekundach.
– Maxonie, skarbie, naprawdę wszystko w porządku? – zapytała mama, patrząc na moje odbicie w lustrze, nie na mnie. Odwróciłem się, żeby na nią spojrzeć.
– To tylko… to…
– Rozumiem. Na pewno wszyscy zainteresowani bardzo się teraz denerwują, ale w gruncie rzeczy masz po prostu wysłuchać imion i nazwisk grupki dziewcząt. To wszystko.
Powoli odetchnąłem i skinąłem głową. Można było na to spojrzeć i w ten sposób. Nazwiska. Tylko tyle miało się wydarzyć. Tylko lista nazwisk i nic więcej.
Znowu odetchnąłem.
Dobrze, że dzisiaj niewiele jadłem.
Odwróciłem się i poszedłem na swoje miejsce na planie, gdzie ojciec już na mnie czekał.
– Weź się w garść. Wyglądasz okropnie.
– Jak ty sobie z tym radziłeś? – zapytałem.
– Stawiłem temu czoło z pewnością siebie, ponieważ byłem księciem. Podobnie jak ty to zrobisz. Czy muszę ci przypominać, że to ty jesteś nagrodą? – Na jego twarzy pojawiło się znużenie, spowodowane tym, że znów musi mi wszystko tłumaczyć. – To one rywalizują o ciebie, a nie na odwrót. Twoje życie w ogóle się nie zmieni, poza tym, że przez kilka tygodni będziesz miał do czynienia z gromadką nadmiernie entuzjastycznych kobiet.
– A jeśli żadna mi się nie spodoba?
– Wtedy wybierzesz tę, która najmniej będzie ci działać na nerwy. Najlepiej taką, która okaże się przydatna. Nie musisz się tym martwić, w razie czego pomogę.
Jeśli myślał, że to zdoła mnie uspokoić, pomylił się.
– Dziesięć sekund – zawołał ktoś, a moja matka zajęła miejsce, mrugając do mnie uspokajająco.
– Pamiętaj o uśmiechu – upomniał mnie ojciec i odwrócił się do kamery, patrząc w nią ze spokojną pewnością siebie.
Nagle zabrzmiał hymn i ludzie zaczęli coś mówić. Uświadomiłem sobie, że powinienem zwracać uwagę na to, co się dzieje, ale koncentrowałem się tylko na utrzymaniu spokojnego i szczęśliwego wyrazu twarzy.
Niewiele do mnie docierało aż do chwili, gdy usłyszałem znajomy głos Gavrila.
– Dobry wieczór, wasza wysokość – powiedział, a ja z przerażeniem przełknąłem ślinę, zanim się zorientowałem, że mówi do mojego ojca.
– Gavril, zawsze jest pan mile widzianym gościem – odpowiedział król kurtuazyjnie.
– Czy wasza wysokość także nie może się doczekać ogłoszenia kandydatek?
– Oczywiście. Byłem wczoraj przy losowaniu, widziałem niezwykle urocze dziewczęta. – Głos ojca brzmiał niezwykle gładko, naturalnie.
– Czyli wasza wysokość wie już, kto to będzie? – zapytał Gavril z entuzjazmem.
– Znam tylko kilka nazwisk. – Kłamstwo wypowiedziane z zadziwiającą łatwością.
– Czy ojciec podzielił się może z tobą tymi informacjami, sir? – Gavril zwrócił się teraz do mnie, a szpilka w jego klapie zalśniła jasno, kiedy podszedł bliżej.
Ojciec odwrócił się do mnie, spojrzeniem przypominając mi o uśmiechu. Uśmiechnąłem się i odpowiedziałem:
– Ależ skąd. Zobaczę je po raz pierwszy teraz, tak samo jak wszyscy. – A niech to, powinienem był powiedzieć młode damy, a nie je. Miały być moimi gośćmi, nie zwierzątkami domowymi. Dyskretnie wytarłem spocone dłonie w spodnie.
– Czy wasza wysokość ma może jakieś rady dla kandydatek? – Gavril podszedł teraz do mojej matki.
Patrzyłem na nią. Ile czasu potrzebowała, by stać się tak dystyngowana, tak nieskazitelna? Czy może zawsze taka była? Kiedy skromnie pochyliła głowę, nawet Gavril się rozpłynął.
– To ostatni wieczór, kiedy możecie się cieszyć byciem zwykłą dziewczyną. Jutro, niezależnie od tego, co się stanie, wasze życie się zmieni. – Owszem, miłe panie, wasze i moje przy okazji. – Mam tylko jedną starą radę, która ciągle pozostaje aktualna: bądźcie sobą.
– Święte słowa, wasza wysokość. – Gavril odwrócił się i szeroko rozłożył ręce przed kamerami. – Pamiętając o nich, poznajmy teraz imiona trzydziestu pięciu młodych dam wybranych do Eliminacji. Panie i panowie, wraz ze mną pogratulujcie tym Córom Illéi!
Patrzyłem na monitor, na którym pojawiło się godło Illéi, zostawiając małe okienko w rogu, w którym była widoczna moja twarz. Co takiego? Zamierzali mnie przez cały czas obserwować?
Mama położyła dłoń na mojej ręce tak, żeby nie zauważyły tego kamery. Zrobiłem wdech. Potem wydech. Znowu wdech.
To tylko lista nazwisk. Nic takiego. To nie tak, że zaprezentują jedną dziewczynę i to będzie musiała być ona.
– Panna Elayna Stoles z Hansport, Trójka – odczytał Gavril z kartki. Postarałem się uśmiechnąć. – Panna Tuesday Keeper z Waverly, Czwórka – czytał dalej.
Nie zmieniając pełnego entuzjazmu wyrazu twarzy, pochyliłem się do ojca.
– Niedobrze mi – wyszeptałem.
– Oddychaj – polecił mi przez zęby. – Wiedziałem, powinieneś był je wczoraj obejrzeć.
– Panna Fiona Castley z Palomy, Trójka.
Spojrzałem na mamę, która się uśmiechnęła.
– Jest śliczna.
– Panna America Singer z Karoliny, Piątka.
Usłyszałem słowo Piątka i zrozumiałem, że to jeden z przypadkowych wyborów ojca. Nie zauważyłem nawet zdjęcia, ponieważ koncentrowałem się na wpatrywaniu się w przestrzeń nad monitorem i uśmiechaniu.
– Panna Mia Blue z Ottaro, Trójka.
To było za dużo do zapamiętania. Nauczę się ich imion i twarzy później, kiedy nie będzie mnie obserwował cały
naród.
– Panna Celeste Newsome z Clermont, Dwójka. – Uniosłem brwi, chociaż nie zobaczyłem jej twarzy. Skoro była Dwójką, musiała być kimś ważnym, więc lepiej, żebym wyglądał, jakby zrobiła na mnie wrażenie.
– Clarissa Kelley z Belcourt, Dwójka.
Podczas gdy Gavril wyczytywał kolejne nazwiska, uśmiechałem się tak bardzo, że zaczęły mnie boleć policzki. Potrafiłem myśleć tylko o tym, jak wiele to dla mnie znaczy – jak ogromna część mojego życia wskakuje właśnie na swoje miejsce – i nie potrafiłem się tym cieszyć. Gdybym sam losował te nazwiska w prywatnym gabinecie, zobaczył bez świadków ich twarze, zanim pozna je ktokolwiek inny, jak bardzo to by wszystko zmieniło?
Te dziewczęta należały do mnie, niewykluczone, że tylko one na całym świecie.
A jednocześnie nie należały.
– I to już wszystko – oznajmił Gavril. – Oto nasze piękne kandydatki do Eliminacji. W najbliższym tygodniu będą się szykować do podróży do pałacu, a my będziemy niecierpliwie oczekiwać ich przyjazdu. Zapraszamy w przyszły piątek na specjalne wydanie Biuletynu, poświęcone w całości przybliżeniu sylwetek tych niezwykłych dziewcząt. Wasza wysokość – dodał, odwracając się do mnie. – Składam ci najszczersze gratulacje. Te młode damy są olśniewające.
– Naprawdę brak mi słów – powiedziałem szczerą prawdę.
– Proszę się nie martwić, sir, jestem pewien, że dziewczęta będą miały mnóstwo do powiedzenia, kiedy przyjadą w piątek. Przypominam wszystkim – powiedział do kamery – że możecie śledzić najnowsze informacje o Eliminacjach tutaj, na Krajowym Kanale Publicznym. Dobranoc, Illéo!
Zabrzmiał hymn, światła zgasły, a ja w końcu mogłem się odprężyć.
Ojciec wstał i klepnął mnie mocno po plecach.
– Dobrze sobie poradziłeś. Znacznie lepiej, niż się spodziewałem.
– Nie wiem w ogóle, co się właśnie wydarzyło.
Roześmiał się, podobnie jak kilku doradców, którzy pozostali jeszcze na planie.
– Mówiłem ci, synu, jesteś nagrodą. Nie masz powodów do zdenerwowania. Prawda, Amberly?
– Zapewniam cię, Maxonie, że te dziewczęta mają znacznie więcej powodów do niepokoju niż ty – potwierdziła, gładząc mnie po ramieniu.
– Właśnie – dodał ojciec. – No dobrze, umieram z głodu. Już tylko kilka dni możemy się cieszyć spokojem przy posiłkach.
Wstałem i ruszyłem do wyjścia, a mama szła obok mnie.
– To wszystko rozmazywało mi się przed oczami – szepnąłem.
– Przyślemy ci zdjęcia i zgłoszenia, żebyś mógł się z nimi spokojnie zapoznać. To tak, jakbyś musiał się z nimi zaprzyjaźnić. Potraktuj to, jak spędzanie czasu ze swoimi przyjaciółmi.
– Nie mam zbyt wielu przyjaciół, mamo.
Matka uśmiechnęła się do mnie ze współczuciem.
– To prawda, żyjemy tutaj w odosobnieniu – zgodziła się ze mną. – Cóż, pomyśl o Daphne.
– Dlaczego o niej? – zapytałem, trochę wytrącony z równowagi.
Mama nic nie zauważyła.
– Jest dziewczyną, a zawsze się przyjaźniliście. Postaraj się myśleć, że właśnie o to chodzi.
Spojrzałem przed siebie. Matka całkowicie nieświadomie uspokoiła ogromny lęk, który mnie dręczył, ale obudziła kolejny.
Od czasu naszej kłótni, ile razy myślałem o Daphne, nie zastanawiałem się nad tym, czy właśnie spędza czas z Frederickiem, ani nad tym, jak bardzo brakuje mi jej towarzystwa. Pamiętałem tylko jej oskarżycielskie słowa.
Gdybym był w niej zakochany, z pewnością nie potrafiłbym zapomnieć o żadnym dotyczącym jej drobiazgu. Albo też życzyłbym sobie dzisiaj, kiedy ogłaszano kandydatki, żeby jej imię znalazło się pomiędzy nimi.
Może Daphne miała rację i nie wiedziałem, jak należy okazywać miłość. Ale nawet jeśli tak było, wiedziałem z rosnącą pewnością, że jej nie kocham.
Jakaś cząstka mojej duszy cieszyła się z tego, że mogłem rozpocząć Eliminacje bez żadnego bagażu emocjonalnego. Ale inna część była zrozpaczona. Gdybym rozumiał własne uczucia, mógłbym się przynajmniej przechwalać tym, że kiedyś byłem zakochany i wiem, jak to jest. Ale ja nadal nie miałem o tym pojęcia. Najprawdopodobniej tak miało być od samego początku.ROZDZIAŁ 5
Ostatecznie nie spojrzałem nawet na zgłoszenia. Miałem wiele powodów, żeby tego nie robić, ale w końcu przekonałem sam siebie, że najlepiej będzie, jeśli nie będę miał żadnych uprzedzeń ani oczekiwań, poznając kandydatki. Poza tym, jeśli ojciec roztrząsał każdą z nich ze szczegółami, nie miałem ochoty robić tego samego.
Trzymałem się na bezpieczny dystans od Eliminacji… aż do dnia, kiedy kandydatki przestąpiły mój próg.
W piątek rano szedłem korytarzem drugiego piętra i usłyszałem melodyjny śmiech dwójki dziewcząt na schodach prowadzących na pierwsze piętro. Energiczny głosik wykrzyknął:
– Nie do wiary, że tu jesteśmy! – I znowu obie zaczęły chichotać.
Zakląłem na głos i schowałem się w najbliższym pokoju, ponieważ powtarzano mi w kółko, że mam poznać wszystkie dziewczęta jednocześnie w sobotę. Nikt nie wyjaśnił mi, dlaczego to jest takie ważne, ale przypuszczałem, że chodzi o to, żeby je odpowiednio przygotować. Gdyby Piątka pojawiła się w pałacu i nie otrzymała żadnej pomocy, cóż, pewnie nie miałaby większych szans. Może chodziło o to, żeby wszystko było fair. Dyskretnie wyszedłem z pokoju, w którym się ukryłem, i postarałem się całkowicie zapomnieć o tym incydencie.
Ale gdy później szedłem, żeby zostawić coś w gabinecie ojca, usłyszałem nieznajomy głos dziewczyny i poczułem dreszcz niepokoju, który przeszył całe moje ciało. Wróciłem do swojego apartamentu i starannie wyczyściłem wszystkie obiektywy fotograficzne, a potem zacząłem układać na nowo cały sprzęt. Zajmowałem się tym aż do wieczora, kiedy miałem już pewność, że dziewczęta są w swoich pokojach, a ja mogę swobodnie chodzić po pałacu.
To była jedna z tych cech mojego charakteru, które irytowały ojca. Mówił, że działa mu na nerwy to, że nie mogę usiedzieć w miejscu. Co miałem mu odpowiedzieć? Łatwiej mi było myśleć, kiedy się ruszałem.
W pałacu panowała cisza i gdybym nie wiedział o tym, nie domyśliłbym się, że gościmy tak liczne towarzystwo. Może codzienne życie nie zmieni się aż tak bardzo, jeśli nie będę myśleć tylko o tych zmianach.
Idąc korytarzem, zadręczałem się wszystkimi tymi „a jeśli…”, które nie dawały mi spokoju. A jeśli żadna z tych dziewcząt nie okaże się osobą, którą mógłbym pokochać? A jeśli żadna z nich mnie nie pokocha? A jeśli przeznaczona mi dziewczyna została pominięta, ponieważ z jej prowincji wybrano jakąś bardziej przydatną?
Usiadłem na szczycie schodów i schowałem twarz w dłoniach. Jak miałem sobie z tym poradzić? Jak miałem znaleźć dziewczynę, którą pokocham, która będzie mnie kochać, którą zaaprobują moi rodzice, a poddani będą uwielbiać? Nie wspominając o tym, że powinna być inteligentna, atrakcyjna i utalentowana, tak żebym mógł ją przedstawiać przyjeżdżającym z wizytą głowom państw i ambasadorom.
Powiedziałem sobie, że muszę wziąć się w garść i myśleć o tych pozytywnych „a jeśli”. A jeśli przeżyję wspaniałe chwile, poznając bliżej te młode damy? A jeśli wszystkie są czarujące, dowcipne i piękne? A jeśli właśnie ta dziewczyna, na której będzie mi najbardziej zależało, zadowoli oczekiwania mojego ojca w stopniu większym niż którykolwiek z nas by się spodziewał? A jeśli moja idealna partnerka leży teraz w łóżku i życzy mi jak najlepiej?
Może… może to będzie dokładnie tak, jak sobie wymarzyłem, zanim jeszcze to wszystko stało się aż za bardzo rzeczywiste. To moja szansa na znalezienie życiowej partnerki. Przez bardzo długi czas Daphne była jedyną osobą, której mogłem się zwierzać, nikt inny nie potrafił w ogóle zrozumieć życia, jakie prowadziliśmy. Ale teraz mogłem zaprosić jeszcze kogoś do mojego świata i to miało się okazać lepsze niż cokolwiek, co miałem wcześniej, ponieważ… ponieważ ona będzie należeć do mnie.