Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rzeczy, o których nie rozmawiałyśmy, kiedy byłyśmy dziewczynami - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
25 listopada 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
36,90

Rzeczy, o których nie rozmawiałyśmy, kiedy byłyśmy dziewczynami - ebook

„Nie wierzyłam, że to się kwalifikuje jako gwałt”.

Jeannie Vanasco od wielu lat śni ten sam koszmar. Zawsze jest o nim: jednym z jej najbliższych licealnych przyjaciół. Chłopaku, który ją… zgwałcił? Czy to, co zrobił Mark, można tak określić? Kto lub co o tym decyduje?

Jeannie postanawia – po czternastu latach milczenia – skontaktować się z Markiem. Mężczyzna zgadza się na spotkanie i rejestrację rozmowy. Vanasco szczegółowo opisuje swoją przyjaźń z Markiem przed i po napaści, zadając odważne i trudne pytanie: czy dobra osoba może popełnić straszny czyn? Przeprowadza z nim wywiad, badając, jak gwałt wpłynął na jego życie i jej własne.

Bezlitosne i odważne Rzeczy, o których nie rozmawiałyśmy, kiedy byłyśmy dziewczynami są po części wspomnieniem, po części prawdziwym zapisem przestępstwa, a po części świadectwem siły kobiecych przyjaźni. To głos, który inspiruje do zadawania trudniejszych pytań oraz do koniecznej i od dawna zaległej dyskusji – o tym, jak przepisy prawa wpływają na uczucia i zachowania skrzywdzonych kobiet, a co za tym idzie, na częstotliwość zgłaszania przestępstw przeciwko wolności seksualnej.

Najlepsza książka roku 2019 wg ​Kirkus, TIME, Esquire, Feminist Book Club, Electric Lit, Book Riot, She Reads, Pop Sugar, Amazon

„Trudno przecenić znaczenie tej wspaniałej, wstrząsającej, łamiącej serce książki”.
Carmen Maria Machado, Bustle

„Śmiała, niepokojąca, aktualna… niezwykle ważna”.
Laurie Halse Anderson, TIME

„Vanasco dokonuje literackiego feministycznego cudu dla wszystkich kobiet”.
Sophia Shalmiyev, pisarka, autorka Mother Winter

„Na tych stronach jest moc: w podatności na zranienie, jaką odsłania przy okazji poszukiwania odpowiedzi, w zręczności, z jaką buduje narrację tam, gdzie kiedyś był tylko chaos pytań i milczenia”.
Elissa Washuta, eseistka i pisarka, My Body Is a Book of Rules

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66750-11-1
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wczesny wieczór. Siedzieliśmy w twoim samochodzie, na końcu przecznicy, przy której mieszkałeś, pod znakiem stopu. Ulice opustoszały. Moje okno było otwarte. Nie cierpiałam zamykania okien, chyba wydawało mi się wtedy, że podejście w stylu „po co samochód, jeśli nie możesz poczuć wiatru” świadczy o mojej głębi. Mieliśmy po szesnaście lat.

– Po prostu musiałem wyjść z domu – powiedziałeś.

Razem z kilkoma osobami z klasy zakuwaliśmy do egzaminu z optyki i fal i dumaliśmy nad tym, czemu tak znakomity nauczyciel jak nasz fizyk uczy w tak kiepsko wypadającej w rankingach publicznej szkole jak nasza. Koszty utrzymania? Program ochrony świadków? Naprawdę lubi Sandusky? Kiedy wychodziliśmy, koledzy wypisywali sobie cienkim markerem wzory na nadgarstkach.

– Jedźmy, aż trafimy na jakąś cywilizację – powiedziałam.

Gapiłeś się przed siebie, jak gdyby zapatrzony w coś niewidocznego.

– Gdzieś, gdzie jest księgarnia – mówiłam dalej – taka prawdziwa księgarnia, w której poezja zajmuje więcej niż jedną półkę.

Zaciskałeś dłonie na kierownicy, a twoje blade knykcie przybrały karykaturalny wygląd: przypominały kiepski, niezacieniowany szkic. Ukradkiem zerkam na twoją twarz. Czuję, że powstrzymujesz łzy.

Powiedziałeś, że jestem dla ciebie ważna. Odparłam, że wiem, a ty na to:

– Nie, naprawdę, jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie.

Odwróciłeś się, spojrzałeś na mnie, po czym szybko popatrzyłeś w inną stronę. Nigdy wcześniej nie widziałam, jak płaczesz. W ogóle widziałam niewielu płaczących nastolatków, ale tego ci nie powiedziałam.

– Wiem, że to rozumiesz – powiedziałeś. – Po prostu jestem taki samotny.

To jest chyba moja ulubione wspomnienie z nami w roli głównej.

– Wiem, że teraz jest ci smutno – odparłam – ale obiecuję, kiedyś to będzie szczęśliwe wspomnienie. My pod tym idealnie prostym znakiem stopu.

Pokiwałeś głową, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy mam wyjaśnić moją uwagę i czy moja uwaga była dostatecznie wnikliwa, żeby posłużyć jako metafora, coś w stylu: „Nauczmy się dostrzegać, kiedy wszystko jest tak, jak być powinno”.

Tu wspomnienie się kończy. Gdybyście miały podejść do niego krytycznie, mogłybyście powiedzieć coś w rodzaju: „Hej, Jeannie, czy to nie jest już trochę zbyt doskonałe?”. Wspomnienie zatrzymane pod znakiem stopu.Istnieją luki

Przewiduję klęskę.

Obawiam się, że powie „nie”, albo, co gorsza, że mnie zignoruje. Chociaż czemu miałby nie zgodzić się na rozmowę? Jest mi to winien.

Mogłabym ukryć jego tożsamość, zmienić mu imię.

Szukając, ze słownikiem imion w ręku, jakiegoś przybliżonego przekładu słowa „przyjaciel”, najpierw trafiam na imię Aldwin – old friend. Wyobraźnia podsuwa mi obraz rycerza, jedenastowiecznego normańskiego najeźdźcy, czarodzieja z powieści fantasy, prezesa męskiego klubu na Martha’s Vineyard, dziecka elegancko wytatuowanych rodziców. Social Security Administration między rokiem 1880 a 2016 odnotowało tylko 129 dzieci o imieniu Aldwin. Pseudonim mojego byłego przyjaciela powinien być imieniem popularnym, współczesnym, bezpretensjonalnym. Zależy mi na tym, żeby czytelniczki i czytelnicy znali osoby noszące to samo imię.

Phil dosłownie znaczy przyjaciel. Ale on nie jest typem w rodzaju Phila. Phil to taki ktoś, kto stawia wszystkim drinki. Phil ściska ci dłoń, mówi: „Jestem Phil”. Phil jest imieniem zbyt swobodnym, za bardzo wyluzowanym. Mój były przyjaciel mógł sobie różne rzeczy odpuszczać, ale na ogół przechodził w sposób płynny od lęku do depresji.

Może więc Philip? Philip zawiera w sobie przyjaciela. Przyjaciela koni. Tylko że moim zdaniem on nigdy nawet nie dotknął konia. Wolał siedzieć w domu, rzadko odklejał się od kanapy, biurka i łóżka. Jego jasna skóra łatwo ulegała poparzeniom.

Zapomnijmy o źródłosłowie imion. Co ze słowami, które coś znaczą i jednocześnie są imionami? Na przykład nick. Jedno z mniej znanych znaczeń słowa nick: rachunek albo rozliczenie, w slangu także: wagina.

Tyle że chodziłam kiedyś z jednym Nickiem. W college’u, krótko, między jednym a drugim chłopakiem. Wolałabym, żeby wspomnienia o Nicku (Nick mówi mi: „No cóż, nie byłaś najlepiej wykształcona, kiedy cię poznałem” albo: „Jak to, nie słyszałaś o Broken Social Scene?”, albo: „Nie rozumiem, czemu się ze mną nie prześpisz, skoro ci się podobam?”) nie miały wpływu na ten projekt. Chociaż lubię brzmienie słowa nick. Czyli: szukam jednosylabowego słowa, które może być też imieniem i zawiera głoskę „k”.

Może Mark? Jedno ze słownikowych znaczeń angielskiego mark: granica – coś, co separuje, wyznacza granicę. A przecież o to właśnie tu chodzi, o granice.

Doskonale.

Czyli Mark.

Dlaczego miałabym chronić Marka?

Wpisuję adres jego miejsca pracy w Google Street View.

Zamiast na jasnożółte biurowce stojące przy jednokierunkowej, przemysłowej ulicy, ustawiam widok na chmury i druty telefoniczne. Druty nie łączą się z sobą jak należy. Są między nimi luki, samo niebo.

Luki w komunikacji…

Powinnam przestać szukać metafor.

Mark i ja straciliśmy z sobą kontakt, kiedy poszliśmy do college’u. On trafił do Ohio, na studia inżynierskie. Ja do Illinois, gdzie robiłam dyplom z dziennikarstwa.

Rzucił studia krótko po naszej ostatniej rozmowie, co oczywiście nie znaczy, że rzucił je z mojego powodu albo z powodu tego, do czego doszło między nami.

Chociaż tak naprawdę mam nadzieję, że właśnie to było powodem, czy też raczej, mam nadzieję, że powodem, dla którego rzucił studia, było to, co zrobił mi w czasie ferii zimowych, na drugim roku.

Nie potrafię zapomnieć, nawet jeśli chwilami film mi się urywał.

Mark prowadzi teraz sklep fotograficzny. Niedawno trafiłam na forum internetowe, na którym odpowiada na pytania dotyczące aparatów i kamer. Ktoś spytał, czy zdjęcie z rozmazaną plamą może być dobre, a Mark odpowiedział: „Jeśli chodziło o to, żeby dać abstrakcyjne przybliżenie, z jakiegoś artystycznego powodu, jest to do przyjęcia, ale jeśli nie taki był zamiar, po prostu mamy do czynienia ze złą techniką: coś, co powinno być ostre, uległo zamazaniu”.

Gdyby mógł robić zdjęcia tamtej nocy, czyby je zamazał? Gdzie byłyby plamy?

Moje wspomnienia są zamazane. Są w nich luki.

Wiem, co zrobił, i on też to wie. Następnego dnia, czy może kilka dni później, przeprosił:

– Nie powinienem był ci tego robić. Bardzo mi przykro. Fatalnie się zachowałem. Czy możesz mi wybaczyć?

– Mogę.

Powiedziałam, że wybaczam. Kazałam mu przeczytać Franny i Zooeya Salingera, w tym czasie była to moja ukochana książka. Teraz na to wspomnienie aż wzdrygam się z zażenowania.

Przeczytał i powiedział, że ta książka przypomina mu o nas.

Tylko że w książce nikt nie znosi pijanej przyjaciółki do piwnicy, nie ściąga z niej ubrania, gdy jest nieprzytomna, nie wkłada jej palców do pochwy i nie masturbuje się nad jej ciałem. A gdy przyjaciółka płacze, nie mówi jej: „To tylko sen”.

– Tak się cieszę, że książka ci się podobała – odpowiedziałam.

Rok później Mark rzucił college.

Z powrotem wprowadził się do domu rodziców, przez chwilę chodził na terapię, został mechanikiem – tyle w każdym razie jego tata opowiedział mojej mamie. W tym czasie już się nie przyjaźniliśmy, wątpię, żeby jego rodzice i rodzeństwo wiedzieli dlaczego. Przyjaciele dorastają i oddalają się od siebie – tak pewnie myśleli. I podobnie jak o wielu innych rzeczach, o których nie mówiłam po śmierci mojego taty, także o tym nigdy mamie nie wspomniałam.

Mark, jak wynika z LinkedIn, wrócił na uczelnię, zrobił licencjat na studiach międzywydziałowych, a kilka lat później obronił dyplom z inżynierii lądowej.

Kiedy jeszcze się przyjaźniliśmy, powiedziałam mu:

– Pewnego dnia będziesz sławnym inżynierem. Odkryjesz wzór tak skomplikowany, że licealiści będą go przed sprawdzianami zapisywać na nadgarstkach.

Za każdym razem, kiedy myślę o Marku, czuję wściekłość i smutek. Zaczęłam rozumieć, dlaczego przez setki lat nostalgię uważano za chroniczną chorobę umysłową.

Chcę go znienawidzić, ale nie potrafię.Jeśli powie „nie”

Przede wszystkim: telefon czy e-mail?

Jeśli zdecyduję się na telefon, czy mam dzwonić z numeru zastrzeżonego?

E-mail za łatwo jest zignorować.

Czy powiem mu od razu, dlaczego dzwonię? Czy najpierw zmiękczę go miłą rozmową o niczym? „Więc, tak, co tam u ciebie? Co nowego?”.

Nie zamierzam lecieć tam, gdzie teraz mieszka.

Chociaż osobiście trudniej jest odmówić.

Wiem, gdzie pracuje. Dziewięć minut jazdy od lotniska. Trzydzieści cztery minuty, gdybym zdecydowała się iść na piechotę. I nagle zaczynam się zastanawiać: Czy to by było bezpiecznie iść pieszo? Zastanawiam się nad godziną przylotu.

Powiedzmy, że zdecyduję się na konfrontację z Markiem twarzą w twarz.

Powiedzmy, że powiem mu: „To jedyny sposób, żebym ci wybaczyła”.

Odwybaczyłam mu. Zapomniałam go tylko o tym powiadomić.

Edytor tekstu zaznacza, że nie ma takiego słowa, jak „odwybaczyć”, za to podpowiada, że mogę użyć słowa „niewybaczone”.

Jeśli Mark powie „nie”, i tak to zrobię.

Dlaczego nie „niewybaczalne” albo „nie do wybaczenia”?

I w ogóle do czego potrzebna mi jego zgoda? Ja swojej nigdy mu nie udzieliłam.

Czym byłaby ta książka bez niego?

Kim byłabym, gdybym nigdy go nie poznała?

Chcę go włączyć – bez niego ta książka stanie się po prostu jeszcze jedną opowieścią o napaści na tle seksualnym.

Dlaczego mam zakładać, że nie da się opowiedzieć jeszcze jednej historii o napaści na tle seksualnym? Albo że to nikogo nie zainteresuje?

Pytam moją redaktorkę, co o tym sądzi.

– Tak czy inaczej, chcę znów z tobą pracować – odpowiada. – Ale, niestety, możesz mieć rację. Jeśli uda ci się go włączyć do projektu, książka na pewno będzie wyjątkowa, ale nawet bez niego chcę ją wydać. Po prostu bez niego to będzie inna książka.

Wkurza mnie to, że jestem od niego zależna.

Muszę mieć scenariusz. Żadnego oddalania się od głównego wątku po to, żeby zająć się emocjami Marka.

Jeśli odmówi, powiem mu po prostu: „Powinieneś powiedzieć, że żałujesz i że zrobisz to dla mnie. Jesteś mi to winien”.

Chociaż te przeprosiny nie będą szczere. Poza tym już przeprosił. A zresztą, nie chcę kolejnych przeprosin.

Chcę jego zgody.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: