- promocja
- W empik go
Rzeczywistość zastana - ebook
Rzeczywistość zastana - ebook
Zbiór opowiadań o codzienności osób z różnych grup społecznych i na różnym etapie życia. To 5 opowieści, które zawierają w sobie nadzieję i piękno ale także rozczarowanie i konsekwencje podejmowanych wyborów. Bohaterowie znajdują swoje własne sposoby na to, by sobie poradzić i zmierzyć się nie tylko z samym życiem, ale także z nieodłącznym jego elementem - śmiercią.
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 525 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
RZECZYWISTOŚĆ ZASTANA
Karolina Podsiadło
Wrocław 2024
------------------------------------------------------------------------
Rzeczywistość zastana
Redakcja i korekta
Karolina Podsiadło
Projekt okładki
Karolina Podsiadło
All Rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wrocław 2024
------------------------------------------------------------------------
Dla Dawida,
bez którego rzeczywistość
byłaby nie do zniesienia
------------------------------------------------------------------------
ZAPALNICZKI
– Siema, Piotrek, co masz w tym słoiku?
Zachodzące słońce oświetlało już tylko połowę murku przed osiedlem. Chłopak usiadł w granicach jego promieni, nie spuszczając z oczu słoika.
– Siema. Nie widzisz co to jest?
– Widzę, motyl.
– To po co się pytasz?
– Bo nie wiem po co ci motyl.
– Ten facet, co na pierwszym piętrze mieszka, ten stary taki. Co śmierdzi od niego stęchlizną, wiesz.
– Od starych ludzi najczęściej śmierdzi stęchlizną.
– Bartek... ale wiesz, o którego chodzi?
– Jasne! Zawsze drze mordę, jak schodzę na piętro.
– Chodziło mi o to, że smród to żaden wyznacznik, jeśli chodzi o starych ludzi.
– No nieważne. Ten koleś chciał takiego motyla.
– Złapałeś mu motyla?
– Powiedział, że da mi pięć dych!
– I mu uwierzyłeś?
– Jak mi nie da, to nie dostanie motyla, proste. To się nazywa transakcja wymienna.
– Ale i tak się musiałeś za nim nalatać! – Chłopak zaczął się głupkowato śmiać, pokazując szereg krzywych zębów.
– Zamknij się i potrzymaj na chwilę. – Słoik przeszedł z rąk do rąk.
– Dziwny jakiś ten motyl – skomentował Bartek, unosząc naczynie w stronę ostatnich promieni słońca. Przyglądał się mu chwilę, mrużąc oczy.
– No chyba właśnie dlatego go chciał, nie? – Długo szukał czegoś w kieszeniach. W końcu wyjął zmiętego papierosa i zapalniczkę.
– Skąd masz fajki?
– Podbieram staremu.
– I on nie zauważa, że mu brakuje?
– On je produkuje masowo w kuchni, nie liczy ich.
– Ale masz fajnie. – Bartek potrząsnął słoikiem,
zmuszając motyla do lotu. Owad obijał się o szklane ścianki, roznosząc wokół siebie dobrze widoczny w świetle kolorowy pył. – Musisz mu zrobić dziurkę, bo się udusi.
– Po co? – Dopiero po kilku próbach udaje się mu odpalić papierosa. Zaciąga się dumnie i wyciąga rękę po słoik. Dostaje go.
– Bo się udusi.
– Udusi się, serio? Po piętnastu minutach w słoiku? Taki mały motyl pewnie nawet prawie nie oddycha.
– Daj bucha.
– Spadaj.
– Ej, pokaż mi jeszcze ten słoik, zrobię mu dziurkę w pokrywce.
– Chyba cię pojebało, ja go muszę matce oddać.
– To mu chociaż trochę odkręć.
– Nic mu nie będę odkręcać, bo mi ucieknie.
– To daj, ja spróbuję.
– Nie.
– No, dajże.
– Dobra, masz, ale uważaj. Jak ci ucieknie, to jest po tobie.
Bartek złapał nakrętkę i lekko szarpnął, ale nie puściła. Spróbował mocniej, znów nic.
– Aleś to zakręcił... – Zaparł się i skrzywił, wstrzymując oddech. Włożył w to całą siłę, więc kiedy w końcu się udało, zaskoczony zwolnił uścisk i słoik wyśliznął mu się z rąk. Została mu tylko zakrętka.
Obejrzał ją dokładnie, kiedy motyl wygrzebywał się z kawałków szkła pod jego nogami.
– Musiała być zardzewiała – oznajmił poważnie, nie patrząc na kolegę.
– Kurwa mać. – Piotrek wyraźnie to wyartykułował, ze złością wypisaną na twarzy. Bartek jakby dopiero teraz go zauważył.
– Sorry stary, wyśliznął mi się. – Uniósł bezradnie ramiona.
– Kurwa! – Piotrek zeskoczył z murku – Wyśliznął mu się, zajebiście... – jęknął sam do siebie i przetarł twarz dłonią, jakby nie wierzył w to, co widzi.
– I tak byś nie dostał tej kasy.
– Zamknij się. – Piotrek sięgnął po kolejnego papierosa, żeby powalczyć ze stresem.
– Znów będziesz palił?
– Powiedziałem ci, zamknij się! – Zapalniczka odmówiła posłuszeństwa. Piotrek próbował regulować ogień, ale to nic nie dało, pojawiała się tylko iskra. Wkurzył się jeszcze bardziej.
– Nałóg straszna rzecz, co?
– Kij z nałogiem... te zapalniczki z Żabki są chujowe.
– Na wzmocnienie swoich słów, wyrzucił zapalniczkę daleko przed siebie. Bartek spojrzał na kolegę ze zrozumieniem i pokiwał głową.
A potem zobaczył motyla.
– Ej, stary, twój motyl wrócił, złapię go! – Zerwał się na równe nogi, ale Piotrek go zatrzymał.
– Zostaw, niech sobie pożyje te swoje... kilka dni. Muszę kupić zapalniczkę.