Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rześko. Najbardziej zmysłowy poradnik osiędbania - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 marca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
51,99

Rześko. Najbardziej zmysłowy poradnik osiędbania - ebook

Życie jest zbyt krótkie, by czekać na ulubioną porę roku! Lepiej w każdej znaleźć coś, co da ci radość i sprawi, że poczujesz się świetnie w swojej skórze. Wystarczy, że przyjrzysz się swoim potrzebom i dostroisz do rytmu natury. A ta książka ci w tym pomoże!

Niektóre z nas z niecierpliwością czekają na słońce, coraz dłuższe dni, obfitość soczystych owoców i zwiewne kolorowe sukienki. Inne zaś stresuje konieczność odsłaniania ciała, razi jaskrawość słonecznych promieni, a upał przyprawia o głęboką frustrację, bo kojarzy się z ciągłym zmęczeniem.

Niezależnie od tego, czy z wiosną i latem jest ci po drodze, czy nie,

TA KSIĄŻKA JEST DLA CIEBIE!

Nina Czarnecka, autorka „Ciepło”, która pomogła tysiącom Polek poczuć się przytulnie i komfortowo jesienią i zimą, tym razem podpowiada, jak sprawić, by w ciepłe dni było ci przyjemnie „Rześko”.

W tej książce znajdziesz:

– sprawdzone porady, jak zadbać o swoje zdrowie, wygląd i samopoczucie,

– przepisy na comfort food, dzięki którym poczujesz się lekka i pełna energii,

– sporą dawkę wiedzy na temat ajurwedy i rytuały, które pomogą ci polubić siebie.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-6711-4
Rozmiar pliku: 16 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

W zgodzie ze sobą

Każda z nas ma swoją ulubioną porę roku i dnia. Zwykle nie zastanawiamy się, dlaczego je sobie upodobałyśmy ani co to dla nas oznacza. Jedni przebierają nogami na myśl o słońcu i jego ciepłych promieniach na skórze, a także nieskończenie długich letnich dniach. Zimą wyjeżdżają do ciepłych krajów, byle tylko nie spędzać zbyt dużo czasu w szarówce. Drudzy z ulgą przyjmują ciemność i chłód i cieszą się, że nie muszą już czuć presji, by nieustannie uczestniczyć w życiu towarzyskim. Niektórzy zachwycają się obfitością owoców i z radością sięgają po lodowate napoje, inni z zadowoleniem myślą o dodawanym do wszystkiego cynamonie, grzanym winie i zupie dyniowej. Różnimy się i to zupełnie naturalne.

Ja na przykład nigdy nie lubiłam jesieni i zimy i wiele lat zajęło mi zaakceptowanie tych pór roku, a także nauczenie się, jak sobie z nimi radzić. Być może pamiętasz, jak opisywałam ten proces w mojej książce _Ciepło_. Po latach narzekania i frustrowania się zrozumiałam, że natura wcale nie robi mi na złość, a ja nie jestem od niej oddzielona. Wręcz przeciwnie, to moja buta sprawiała, że było mi trudno. Próbowałam żyć odgórnie narzuconym rytmem, który dzieli rok na miesiące, miesiące na tygodnie, te z kolei na dni, a każdy z nich jest taki sam. Nieważne, czy to grudzień, czy maj, czułam, że muszę tyle samo pracować, za każdym razem tak samo produktywnie, nie uwzględniając ani pory roku, ani nawet cyklu miesiączkowego. Zawsze chciałam być na sto procent i nie zważałam na to, że w zależności od dnia mogę mieć inny poziom energii i inne możliwości. Nieustannie się obwiniałam i próbowałam „wziąć się w garść”. Dziś już sobie z tym poradziłam, jesień i zima nie są dla mnie tak uciążliwe jak kiedyś, a to dlatego, że je zrozumiałam i zaakceptowałam oraz nauczyłam się do nich dostrajać. Wiem, że dla wielu osób nie jest to łatwy proces i wolą tracić energię na to, aby płynąć pod prąd, niż przyjąć mniej lubiane pory roku z całym dobrodziejstwem, jakie ze sobą niosą. Ta druga postawa wymaga pokory i uznania, że tak jak jest czas na intensywny wysiłek, jest też czas na odpoczynek, a my nie będziemy zawsze czuć się tak samo dobrze.

Paradoksalnie napisanie _Ciepło_ było dla mnie pestką! Doskonale znałam bolączki tego sezonu, w małym palcu miałam wszystkie sposoby na radzenie sobie z nimi, w końcu od lat pisałam o tym na blogu. Co innego wiosna i lato! Wydawało mi się, że przecież tu nic nie trzeba radzić. Wystarczy żyć, cieszyć się słońcem i długimi, pełnymi światła dniami. Postanowiłam więc rozebrać każdy wiosenny i letni miesiąc na części pierwsze i w końcu dostrzegłam te mniej lubiane elementy, jak wahania ciśnienia powodujące bóle głowy, puchnące od upału stopy czy przedwiośnie, kiedy sama mam ochotę rzucić się na ziemię z krzykiem, że ani chwili dłużej nie zniosę ołowianego nieba i wszechogarniającej zimnej wilgoci. Nie wspominając już o innych, niezwiązanych z pogodą zjawiskach, takich jak nieprzyjemne zaczepki w miejscach publicznych, stres dotyczący obrazu własnego ciała czy poczucie wypalenia, przytłoczenia i przebodźcowania. Jako że sama czerpię ogrom radości z ciepłych pór roku, zebrane porady i informacje testowałam na bliskich, konsultowałam, podrzucałam je również swoim czytelniczkom, by sprawdzić, czy te wskazówki na pewno działają i jak osoby nieprzepadające za wiosną i latem zareagują na ten samopomocowy pakiet. Niech najlepszą recenzją będzie przemiana redaktorki niniejszej książki, Sylwii, która na początku jej powstawania przewracała oczami, oglądając kolorowe zdjęcia pełne jaskrawego światła, z dystansem podchodziła do mojego entuzjazmu i nie ukrywała, że jeśli chodzi o nadchodzącą wiosnę, najbardziej cieszy się z faktu, że każdy kolejny dzień w kalendarzu przybliża ją do ukochanej jesieni. Zdarzyło jej się nawet parsknąć śmiechem na moje pełne uniesienia opisy przyrody. Nie skończył się jeszcze sierpień, a Sylwia nie tylko kupiła sobie sukienkę w kwiaty, w mediach społecznościowych chwaliła się pokonanymi w towarzystwie psa kilometrami, ale także uznała sierpniowy rozdział za zbyt jesienny, a nawet smutny, i stwierdziła, że stanowczo nie jest gotowa tak prędko pożegnać się z latem.

Podobnie jak w przypadku _Ciepło_, uważam, że _Rześko_ pomoże tym z was, które nie lubią wiosny i lata. Pozwoli wam zrozumieć zależności, które nimi rządzą, i odpowie na pytanie, dlaczego czujecie się tak, jak się czujecie, i co możecie na to zaradzić. Jeśli zaś kochacie te pory roku, z przyjemnością zanurzycie się w języku tej książki i nasycicie oczy przepięknymi zdjęciami. Odkryjecie smaczne przepisy i przyjemne rytuały, które pozwolą wam jeszcze bardziej rozkoszować się ulubioną pogodą. Z kolei osoby, które po przeczytaniu _Ciepło_ nabrały ochoty na zgłębianie ajurwedy, czeka miła niespodzianka – w _Rześko_ jest jej znacznie więcej. Będziecie mogły postawić na tej ścieżce kolejne kroki. Jeżeli jednak ajurweda wydaje wam się dziwna lub jeszcze jej nie ufacie – nie przejmujcie się. Potraktujcie jej podstawowe pojęcia jako kod, którym będziemy się posługiwać na łamach tej książki, by nie musieć ciągle odwoływać się do tych samych cech i zależności. Ajurweda nie wymaga porzucenia swojej religii, nie zmusza też do medytowania. Możesz skupić się na diecie, poradach dotyczących pogody czy snu i odpoczynku. Ostatecznie nie jest to przecież książka w całości poświęcona ajurwedyjskiemu podejściu, jest po prostu moja, przefiltrowana przez odczucia, doświadczenia i intuicję oraz – chyba mogę tak powiedzieć – polskość. Chodzi o to, aby stosować ajurwedyjskie wskazówki, ale jednocześnie brać pod uwagę nasze realia, a nie kopiować podejście sprzed pięciu tysięcy lat.

Chciałabym zwrócić twoją uwagę na jeszcze jedną rzecz. Nie ma czegoś takiego jak cztery pory roku, mierzone przy pomocy kalendarza. Jest tylko nieustanny przepływ, mechanizm, który wprawia w ruch kolejne trybiki, a my odczuwamy tego konsekwencje i albo jest nam stosunkowo lekko, cieszymy się dobrostanem i zdrowiem, albo napotykamy różne trudności. Zdaję sobie sprawę, że niełatwo spojrzeć na rok z lotu ptaka i objąć wzrokiem całe dwanaście miesięcy. Przyjrzeć się im i zobaczyć nie tylko to, co w nich proste, lecz także to, co uciążliwe. Dlatego chciałabym, aby zarówno _Ciepło_, jak i _Rześko_ wsparły cię w tym procesie i pokazały, że:

Wszystko czemuś służy.
Wszystko stanowi bowiem precyzyjny mechanizm, który istnieje dla życia, a nie po to, by nam je utrudniać.

Z takim nastawieniem o wiele łatwiej zrozumieć niedogodności, takie jak komary, jaskrawe słońce czy słotny listopad. Życie jest zbyt krótkie, nie warto więc czekać na weekend, święta, emeryturę czy ulubioną porę roku. Wręcz przeciwnie, dobrze jest znaleźć w każdej chwili coś, czemu nadamy znaczenie, i coś, co będziemy mogły celebrować. W niniejszej książce postaram się nie tylko pokazać ci, jak pory roku wpływają na siebie i co to dla ciebie oznacza, ale także udowodnię, że jeśli tylko dostroisz się do tego naturalnego rytmu, z pewnością znajdziesz swoją niszę. Przyjrzymy się twoim potrzebom, zobaczymy, w jaki sposób możesz czerpać przyjemność z wiosny i lata, podpowiem ci, jak w tych najbardziej gorących miesiącach schłodzić rozgrzane ciało i pobudzony umysł. Niech wiosna i lato będą pełne puchatych chmur, złotego światła, ale także lekkie i orzeźwiające jak biała, świeżo wyprana pościel, wschód księżyca i zmierzch wyciszający rozwibrowane po całym dniu miasto.

Zanim jednak całkowicie zanurzymy się w tych dwóch sezonach, chciałabym zrobić małą powtórkę z ajurwedy. Dla osób, które nie znają _Ciepło_, będzie to podstawowa wiedza, która pozwoli im dobrze zrozumieć informacje zawarte w dalszych rozdziałach. Z kolei dla tych, którzy są już po lekturze mojej pierwszej książki, będzie to idealna okazja do przypomnienia sobie najważniejszych kwestii.

Zaczynamy?Ajurweda

KRÓTKIE PRZYPOMNIENIE

W _Ciepło_ dość precyzyjnie opisałam cechy każdej doszy oraz wyjaśniłam, czym jest ajurweda. Dlatego też w tym rozdziale pozwolę sobie jedynie powtórzyć najważniejsze zasady i przekazać ci wiedzę, która z pewnością przyda się podczas dalszej lektury tej książki. Ajurweda to wiedza o życiu. Powstała około pięciu tysięcy lat temu w Indiach i często nazywana jest systemem medycznym. To jednak lekkie uproszczenie, ponieważ zdrowie, zgodnie z tym, co głosi ajurweda, wiąże się nie tylko z ciałem i umysłem, ale również z duszą.

Według systemu wszystko we wszechświecie stworzone jest z pięciu żywiołów: powietrza, eteru, ognia, ziemi oraz wody, które symbolizują pewne właściwości i dynamikę. Żywioły te łączą się w pary nazywane doszami:

vata – eter + powietrze
pitta – ogień + woda
kapha – ziemia + woda

Każdą z nich możemy odnaleźć w swoim ciele, umyśle, pogodzie za oknem, w procesach spalania, nawadniania, uczenia się, trawienia czy poruszania. Dla ułatwienia przygotowałam tabelkę, która pomoże ci zobaczyć, że dosza jest tylko symbolem pewnych jakości. Mogą one przejawiać się w świecie na bardzo różne sposoby (co jest również odpowiedzią na pytanie, dlaczego nie lubię, kiedy ktoś docieka, którą konkretnie jest doszą). Dosze grają w tobie, w przyrodzie, w kosmosie, ale w różnym natężeniu, w zależności od stylu życia, predyspozycji genetycznych, szerokości geograficznej czy pory roku.

Może się wydawać, że niektóre z poniższych cech przypisanych do danej doszy się wykluczają. Pamiętajmy jednak, że tabela prezentuje całe spektrum jakości charakteryzujących daną doszę. Żadna z nich nie jest tylko dobra lub tylko zła. Dosza to raczej dwie energie, które mogą powodować określone działanie. To, jak je ukierunkujemy, w dużej mierze zależy od nas i tego, jak będziemy zarządzać daną doszą.

VATA

CECHY FIZYCZNE:

długie, drobne kości; smukła sylwetka; problemy z przybraniem na wadze; cienkie, suche, często falowane lub kręcone włosy; sucha skóra ciała i twarzy; niski poziom tkanki tłuszczowej (co widać na przykład po siateczce drobnych zmarszczek, które pojawiają się na twarzy vaty, kiedy zaczyna się starzeć); strzelające stawy; krótkie i/lub nieregularne, bolesne cykle miesiączkowe; podatność na zimno; zmienny apetyt; niewielkie pragnienie; zmienne trawienie; suche, łamliwe paznokcie; słabe krążenie (zimne stopy i dłonie)

CECHY PSYCHICZNE:

szybkie uczenie się nowych rzeczy i równie szybkie zapominanie; problemy z zasypianiem i płytki sen; skłonności do zamartwiania się; roztargnienie; gonitwa myśli; słowotok; umiejętność sprawnej komunikacji; kreatywność; łatwość w nawiązywaniu kontaktów; entuzjazm; niezdecydowanie; bogata wyobraźnia; zdolności artystyczne; trudności w utrzymaniu skupienia przez dłuższy czas

W PRZYRODZIE:

suche liście i łodygi; suchy piasek; wiatr; suchy śnieg i mocny mróz; złota polska jesień; pusty w środku bambus; szybki koliber; ruchliwa wiewiórka; kościsty, zwinny chart; kości (puste w środku)

W CIELE:

vata odpowiada za ruch, oddech, bicie serca, mobilność stawów, mowę, impulsy przekazywane przez system nerwowy, poruszające się kończyny

ZMYSŁ:

słuch i dotyk

W POŻYWIENIU:

jedzenie o szorstkiej fakturze, niedogotowane, moczopędne (osuszające); chrupkie, suche przekąski typu precle, orzeszki, wafle, dmuchane ziarna ryżu, amarantusa, popcorn

PITTA

CECHY FIZYCZNE:

sylwetka muskularna, często usztywniona w plecach; łatwo buduje mięśnie; średniej wielkości; symetryczne ciało; stabilny i spory apetyt; wrażliwość na wahania cukru; uczucie gorąca w ciele; skłonności do trądziku, pokrzywek i oparzeń słonecznych; wrażliwe oczy; lśniące, proste, leżące płasko przy głowie włosy; skóra pokrywająca się piegami, przebarwieniami lub znamionami, która jest wrażliwa na słońce; regularny cykl menstruacyjny; nadmierna potliwość; duże pragnienie; bardzo szybka przemiana materii; tendencje do przedwczesnego siwienia i łysienia; krwawiące dziąsła; nieładny zapach z ust

CECHY PSYCHICZNE:

urodzona liderka; krytyczna i analityczna; konkretna; perfekcjonistka; skłonność do pracoholizmu; ambitna; wspaniała mówczyni; dobra orientacja w terenie; zazdrosna; sarkastyczna; cyniczna; autorytarna; arogancka; skłonność do nadmiernej rywalizacji; problemy z odpoczywaniem

W PRZYRODZIE:

fermentujące siano; ogień, który spala (trawi) drewno; słońce; gorący lipcowy dzień; lew; fermentujące, opadłe z drzewa owoce; ocet

W CIELE:

odpowiada za trawienie i metabolizowanie wszelkiego typu – od trawienia pożywienia po trawienie zdobytych informacji czy wrażeń zmysłowych

ZMYSŁ:

wzrok

W POŻYWIENIU:

oleje i tłuszcze; fermentowana żywność, taka jak czekolada, alkohol, kombucha, zakwas, kiszonki; smażone pokarmy; ostre przyprawy, takie jak chili, pieprz cayenne, sriracha; kwaśne jedzenie, w tym również owoce, takie jak maliny czy wiśnie; kawa

KAPHA

CECHY FIZYCZNE:

postawna; o grubych kościach; duże pupa, głowa, ramiona czy piersi; gęste włosy; duże oczy o łagodnym spojrzeniu; wrażliwa na wilgoć i zimno; mocne, duże zęby; zdrowe i twarde paznokcie; wydatne usta; blada, gruba, chłodna, lekko oleista i bardzo wolno starzejąca się skóra; twardy sen; wolny metabolizm; cykl często dłuższy niż 28 dni (sam okres może trwać nawet ponad 5 dni i jest obfity); cellulit; zastoje limfatyczne; zatkane zatoki

CECHY PSYCHICZNE:

łagodna; cierpliwa; kochająca; tolerancyjna; konserwatywna; domatorka; wolno artykułuje myśli, wolno się uczy, ale pamięta przez całe życie; konsekwentna; cechuje ją regularność; odporna na nowinki – nie podąża za trendami; skłonność do smutku i depresji; sentymentalna; powolna w działaniu; leniwa; chciwa; chętnie chomikuje przedmioty

W PRZYRODZIE:

błoto w marcu; mokry śnieg; góra; głaz; dąb; słodki, wilgotny, chłodny arbuz; słoń

W CIELE:

odpowiada za rozwój strukturalny i nawilżenie organizmu; reguluje wzrost tkanek ciała

ZMYSŁ:

smak i węch

W POŻYWIENIU:

purée ziemniaczane; ciężkostrawne, tłuste dania; zimne jedzenie; lody; melon; oleje; masło; smalec; kokos; nabiał; cukier

W _Ciepło_ przyglądałyśmy się, jak dosze przejawiają się w przyrodzie i co za tym idzie, jak wpływają na nasze samopoczucie. Jesienią i zimą królowały zimna, sucha i szeleszcząca vata oraz zimna, ciężka i wilgotna kapha. Prawie w ogóle nie było tam ognistej pitty, która jest w dużym stopniu bohaterką _Rześko_. Uczyłyśmy się też, że podobne wzmacnia podobne, co oznacza, że osoba, która ma w sobie dużo vaty, będzie źle znosiła pogodę i styl życia typu vata, z kolei osoba typu kapha zazwyczaj słabo się czuje w zimnie i wilgoci, a pitta kiepsko znosi dużą intensywność bodźców i wysoką temperaturę. Od razu cię uspokoję – wiosna i lato to nie tylko pitta. Te pory roku są bardzo zróżnicowane i dynamiczne. Chociaż duża część marca przynależy jeszcze do zimy, my właśnie od niego rozpoczniemy naszą podróż, podobnie jak _Ciepło_ zaczęłyśmy od pierwszego szkolnego dzwonka we wrześniu. Taki podział sprawi, że obie książki dopełnią się, a przedwiośnie, kiedy święta Bożego Narodzenia mamy już dawno za sobą, stanie się momentem, w którym możemy powoli przygotowywać się na wyzwania prawdziwej wiosny.

Może się wydawać, że zawsze opowiadam o minusach danego sezonu i o tym, co w nim najtrudniejsze. Mam jednak nadzieję, że nie odbierasz tego w taki sposób. Paradoksalnie wiosenne i letnie miesiące również mogą być przytulne, choć niewątpliwie w inny sposób niż te jesienne i zimowe. Przede wszystkim wiosna i lato są o odrodzeniu i radości życia. Właśnie dlatego w _Rześko_ znajdziesz jeszcze więcej przepisów na smakowite i proste sezonowe potrawy. Będę cię również zachęcała do praktykowania wdzięczności, uważności i bycia blisko tych, których towarzystwo lubisz i cenisz.

A co będzie różnić _Ciepło_ i_ Rześko_? Tym razem postanowiłam odejść od grupowania bolączek, tak jak robiłam to w poprzedniej książce. Nudno, zimno, ciemno i sennie miało sens, bo utrzymywało się przez wiele miesięcy. Jesień i zima są powolniejsze i mniej dynamiczne niż wiosna i lato, kiedy natura uwija się jak w ukropie, by obudzić się, zakwitnąć, wydać owoce, a następnie spokojnie przygotować się do odpoczynku. Jak już się pewnie domyślasz, nasze ciała będą próbowały za tym wszystkim nadążyć, a będzie im trudniej, jeśli pofolgowałyśmy sobie jesienią i zimą. Nie można zapomnieć również o umyśle. Ten także przechodzi swoje cykle i ciekawie będzie się temu przyjrzeć. _Rześko_ uporządkowałam zatem według miesięcy. Ten podział był intuicyjny, podyktowała go sama natura, pojawiające się coraz liczniej warzywa i owoce i oczywiście problemy, z którymi nauczymy się sobie radzić. Po świetnie przyjętym _Ciepło_ mam pewność, że ajurweda pomaga nie tylko mnie, ale również tysiącom czytelniczek, które dzięki niej nauczyły się wdrażać drobne nawyki i poprawiły jakość swojego życia, a przede wszystkim zaczęły się nim cieszyć i je smakować.Przyroda

POWOLI BUDZI SIĘ Z ZIMOWEGO SNU

To zabawne, jak często rzeczy, które kiedyś zupełnie nie sprawiały nam przyjemności albo których wręcz nie znosiłyśmy, po latach stają się jednymi z najlepszych wspomnień. Dla mnie takim wspomnieniem są spacery w poszukiwaniu oznak wiosny, które organizowała moja cudowna wychowawczyni w pierwszych latach podstawówki. Pani Zosia zabierała całą klasę na przechadzkę wśród ogródków działkowych. Naszym zadaniem było wyszukiwanie pierwszych znaków, że wiosna jest tuż-tuż. Szczerze tego nienawidziłam. Żeby dojść na miejsce, musieliśmy pokonać pełną błota alejkę pomiędzy garażami z szarej blachy. Zazwyczaj było tam zimno, mokro i nudno. Ziemię szpeciły bure kałuże, w których brudziliśmy sobie buty i plamiliśmy spodnie. Nie widziałam też nic ciekawego w ekscytowaniu się pojedynczymi źdźbłami trawy próbującymi przedostać się przez zmarzniętą ziemię lub mikrymi krokusami czy przebiśniegami. Dziś jednak, kiedy jestem już dorosła, to wspomnienie wraca do mnie szczególnie często. Myślę o pani Zosi z podziwem, a o naszych wiosennych spacerach – z wielką czułością. Rozumiem już, dlaczego w lutym i marcu czuję się gorzej i dlaczego od dziecka ten moment w roku wywoływał mój szczególny dyskomfort i przygnębienie. Mam w sobie dużo doszy kapha, której nie służy wilgoć i zimno. O ile listopadowy mrok budzi we mnie uczucie przytulności, o tyle ciągnąca się później miesiącami szarość jest nie do zniesienia. Z niecierpliwością więc wyczekuję pierwszych sygnałów, że wiosna naprawdę już się zbliża.

Zaczyna się niewinnie. Nadal jest zimno, a drzewa są pozbawione liści, jednak pod koniec lutego, pod warunkiem że akurat nie jest on wyjątkowo śnieżny i mroźny, powietrze wibruje inaczej. Dni są na przemian pełne wyczekiwania i dziwnego pobudzenia oraz letargu i niechęci. Nie zauważamy tego, kiedy w pośpiechu przemykamy przez zabetonowane miasto, ale wystarczy choćby chwila w parku, żeby dostrzec przebiśniegi, które niechybnie oznaczają również pierwszą aktywność owadów. Gdzieniegdzie widać też kiełkujące rośliny, a na wierzbach pojawiają się bazie, nazywane pieszczotliwe kotkami. Niby niewiele się zmienia, ale czujemy, jakby zmieniło się wszystko, i choć do kalendarzowej wiosny pozostało dwadzieścia jeden dni, pora się przeciągnąć i powoli zacząć przygotowania do nowego roku. Do nowego roku? Tak! W _Ciepło_ pokazywałam nieco inną perspektywę. Jesień i zima były czasem spowolnienia, zaglądania do swojego wnętrza, podtrzymywania relacji z bliskimi, celebracji chwil, które łączą. Nie przekonuje mnie idea postanowień noworocznych, prób zmiany nawyków czy rzucania nałogów na początku stycznia, gdy przed nami jeszcze zima, a nasze zasoby są uszczuplone. Kiedy zwierzęta zwijają się w kulkę i słodko śpią lub, jeśli nie mogą sobie na to pozwolić, ograniczają swe aktywności do minimum, my rozpoczynamy maraton, który już w okolicach lutego pozostawia nas bez tchu, za to z poczuciem winy, że znów nie dałyśmy rady.

Co innego na przednówku. Człowiek aż rwie się do działania! Marzec jest idealnym momentem, by zacząć szykować się do wiosny i lata. To od naszego zaangażowania zależy, jak będziemy się czuć później, kiedy pierwsze skrzypce zacznie grać pitta. I choć wydawać by się mogło, że ruchy zachodzące w przyrodzie są niewidoczne, to nieprawda. Przygotowania trwają już od dłuższego czasu. Oczywiście, przemykając autem z punktu A do punktu B, łatwo przeoczyć, że leszczyna kwitnie już w lutym, wróble wściekle ćwierkają, a zdrewniałe gałęzie powoli pokrywają się guzkami, z których lada moment wyskoczą soczyście zielone pączki. Nie wiem, czy dla roślin i zwierząt czas przesilenia i zmiany pór roku jest łagodny, przyjemny, czy równie dotkliwy jak dla ludzi, ale pewne jest, że chwilę nam zajmuje przestawienie się na te nowe okoliczności przyrody. Może ci się wydawać, że nigdy nie szykujesz się na nadejście wiosny czy zimy, ale to nieprawda. Twoje mądre ciało uruchamia różnorakie procesy, które mają cię przygotować na zmianę pogody i rytmu dobowego. Jeśli teraz im się przyjrzysz i świadomie je wspomożesz, w kolejnym roku będzie ci już dużo łatwiej.

Marzec i kwiecień mogą być najtrudniejszymi miesiącami dla osób o konstytucji kapha lub tych, które właśnie tę doszę mają zaburzoną. Od dawna jest bowiem zimno, a teraz jeszcze dodatkowo wilgotno. Wspomniane przeze mnie spacery klasowe na przednówku są idealną ilustracją kaphy: rozmarzająca, wilgotna ziemia, mokry śnieg, topniejący lód, deszcz, kałuże. Przyroda maksymalnie pobudza teraz doszę stanowiącą kombinację ziemi i wody. Podobne wzmacnia podobne, pamiętasz tę zasadę? Kapha, która dbała o wewnętrzne ciepło zimą, rozgrzewała się, osuszała, nie unikała ruchu, stosowała dietę z niewielką ilością słodkiego i wychładzającego pożywienia, będzie miała nieco łatwiej niż kapha, która się o to nie zatroszczyła. Ta druga może mieć problem z katarem, zapchanymi zatokami i cellulitem. Bolączki te będą eskalować, gdy tylko ciepłe wiosenne słońce mocniej przygrzeje. Dlatego właśnie już w marcu szykujemy się na nadejście wiosny. Musimy jednak działać rozważnie. W drzewach powoli krąży sok, ale jeszcze ani nie kwitną, ani nie wypuściły liści. Przygotowują się powoli. Z nami powinno być podobnie. Wciąż stosujemy rozgrzewającą dietę, ale stopniowo wprowadzamy do naszych jadłospisów również inne produkty. Zimą, w zależności od potrzeb, regulowałyśmy kaphę lub vatę, teraz potrzebujemy znacznie mniej tłuszczu i nawilżających pokarmów czy napojów. Działamy zupełnie inaczej – staramy się ogrzać i osuszyć. Rozniecić ogień trawienny i wzbudzić w sobie energię do działania. Wzmacniające zimowe drzemki odchodzą do lamusa. Próbujemy zrzucić balast i uwolnić zmagazynowaną energię. Jesteś gotowa na te wiosenne porządki?

ZADANIA, KTÓRE CZEKAJĄ NAS W MARCU

- Sprzątanie
- Budowanie prany
- Poruszanie zastojów
- Dbanie o ciepło
- Wspieranie wątroby
- Dbanie o układ limfatyczny

Z JAKICH ZNANYCH CI TECHNIK MOŻESZ SKORZYSTAĆ W MARCU?

- Woda ziołowa CCF (_Ciepło_)
- Kapalabhati (_Ciepło_)Wiosenne sprzątanie

Jeśli spodziewasz się, że w tym rozdziale zaprezentuję rozliczne sposoby na to, jak wyczyścić łazienkę za pomocą sody lub octu, albo pokażę, jak składać ubrania, muszę cię rozczarować. Owszem, zamierzam namówić cię do porządków, ale podejdziemy do tematu nieco inaczej – od strony psychologii ajurwedyjskiej. Zależy mi na tym, aby pokazać ci, że ajurweda to nie archaiczny wynalazek, a zbiór obserwacji i zasad, które wykorzystujemy w codziennym życiu, często nie zdając sobie z tego sprawy. My działamy intuicyjnie – ajurweda klasyfikuje to i nazywa.

Jeśli mowa o sprzątaniu, trzeba wziąć pod uwagę przynajmniej trzy jego aspekty. Po pierwsze, sprzątanie domu i przestrzeni wokół nas. Podczas wiosennych porządków przeglądamy zawartość pawlaczy, sprawdzamy, co zostało po zimie w naszej spiżarni lub piwnicy, przygotowujemy garderobę na następny sezon i myjemy okna, żeby wpuścić do domu pierwsze promienie wiosennego słońca. Ciągnie nas do lekkości. Zwijamy ciężkie koce, chowamy kolekcję poduszek. Niektóre z nas powoli zaczynają rozglądać się po działach ogrodniczych w poszukiwaniu ziemi i nowych doniczek, aby powiększyć swoją kolekcję lub przesadzić posiadane rośliny.

Po drugie, wiosenny detoks. Można dyskutować na temat tego, czy ciało potrzebuje oczyszczania, prawdą jest jednak, że niektóre osoby czują teraz wyraźniej niż inne, że tracą apetyt, nie mają ochoty na dania, które jesienią i zimą zajadały ze smakiem, i przelewa im się w brzuchu. Wiosną taki spadek apetytu i nudności mogą dotyczyć właśnie osób o konstytucji kapha. Do symptomów z ciała, takich jak nadmiar śluzu (katar, zatkane zatoki), zimna, wilgotna skóra, ociężałość i zatrzymana w ciele woda, dołączyć mogą też trudne emocje: ból, rozpacz, smutek, zniechęcenie czy poczucie bezsensu. I to właśnie emocje są trzecim filarem wiosennych porządków.

Łatwo zaobserwować, że praca włożona w osiędbanie zimą teraz przynosi największe korzyści. Kapha, która jadła ciepłe, ale nieprzesadnie tłuste i słodkie pożywienie, obdarowywała się automasażem, karmiła zmysły olejkami eterycznymi, intensywnie trenowała, dbała o relacje i praktykowała wdzięczność oraz ho’oponopono, wejdzie w wiosnę znacznie lżejszym krokiem niż kapha zakopana w kocyku i nadmiernie dogadzająca sobie jedzeniem. Nie bagatelizujemy oczywiście pitty ani vaty, jednak dla tej drugiej – im cieplej, tym lepiej. Z kolei do bolączek pitty jeszcze dojdziemy. Obrazowo rzecz ujmując, według ajurwedy tłuszcz, który zimą miał chronić ciało przed chłodem i stanowić nasz zasób, wiosną należy szybko stopić. W przyrodzie topi się śnieg i przedwiośnie jest wodniste. Dzieje się tak nie bez powodu – dzięki tej wszechogarniającej wilgoci za chwilę wszystko będzie soczyście zielone. Również procesy w naszym organizmie zachęcają nas do pozbycia się tłuszczu, aby lżejsze, lepiej funkcjonujące ciało mogło wkroczyć w kolejne pory roku. Tłuszcz to według ajurwedy miejsce, w którym składujemy nieprzeżyte emocje. W tym miejscu chciałabym przypomnieć ci o praktyce uwalniania emocji Davida R. Hawkinsa, którą opisywałam w _Ciepło_. Wspominam o niej, bo chcę pokazać ci, że jesienno-zimowe rytuały to nie wydumane pomysły, a przydatne praktyki, które łączą rok w spójną całość. Nadal możesz je stosować.

Wilgoć i ciepło, zarówno w naszym ciele, jak i za oknem, mogą powodować większe niż zwykle ukrwienie tkanek. Odczujemy to głównie w gardle, drogach oddechowych i płucach. Krew jest teraz ciężka i lepka. To sprawia, że te same choroby, na które zapadamy jesienią, są boleśniejsze, a osoby ze sporą dawką kaphy czy pitty mogą czuć się nie najlepiej. Wątroba musi się teraz mocno napracować, co z kolei uwalnia emocje związane z pittą. Wybuchy gniewu, irytacja, złość mogą towarzyszyć pittom i kaphom, ale wszystkie te „atrakcje” raczej ominą vatę, której służy zarówno wilgoć, jak i ciepło, a ponieważ i tak trudno jej przytyć, uwalniający się w tym momencie tłuszcz nie jest jej zmartwieniem. Wietrzna i sucha pora, która tak utrudnia jej życie, już minęła. Ta dosza królowała jesienią, a my przyjrzymy się jej raz jeszcze latem.

Wiosenne porządki w ciele, emocjach oraz domu są bardzo ważne dla kaphy i pitty, ponieważ w nadchodzących miesiącach czeka je jeszcze więcej gorąca i wilgoci. Ciało i umysł, których nie przygotujemy do wiosny i lata w zimnym marcu, już wkrótce dadzą nam popalić. W pierwszej kolejności kaphie. Zaniedbana pitta odczuje to dopiero w środku lata. Jeśli masz w sobie dużo pitty, wiesz, że zwracam się teraz właśnie do ciebie. Latem, szczególnie gdy jest naprawdę gorąco, czujesz poirytowanie i złość. Twoja twarz się czerwieni, być może masz wysypkę, a kondycja twojej skóry pogarsza się, ponieważ organizm jest przegrzany, a wątroba nie radzi sobie z eliminacją toksyn. Zrozumienie tych objawów przyniosło mi kiedyś olbrzymią ulgę. Od tego czasu unikam bananów z jogurtem w środku zimy, ale uważam również, by nie przesadzić z pokarmem, który zaostrzałby moją pittę. Ta zmiana była możliwa, bo zobaczyłam, jak moje małe i, jak dawniej sądziłam, prozdrowotne nawyki w rzeczywistości mi szkodzą. Jednocześnie ten wzrost świadomości pozwala mi łatwiej akceptować nieprzyjemne procesy, które dotykają mojego ciała i psychiki. Na przykład wiem już, na jakim tle pojawiają się u mnie problemy skórne na przednówku. Odbieram je jako komunikat mojego ciała, które samo mówi mi o zaburzeniach poszczególnych dosz. Wiem wtedy, czego nie dopilnowałam. Mam nadzieję, że z moją pomocą ty również zaczniesz dostrzegać u siebie ten łańcuch zależności i będziesz w stanie szybciej wrócić na dobre tory bez obwiniania swojego ciała o to, że nie jest takie, jak tego oczekujesz.

Jak dbałam o siebie jesienią i zimą?

Czy któraś z moich dosz została zaburzona?

Jak teraz czuje się moje ciało?

W jakiej kondycji jest mój umysł?

Gdybym miała dać samej sobie trzy rady zgodne z ajurwedą, jakie by one były?

Jest jeszcze jeden powód, dla którego wiosną zajmujemy się porządkami. Musimy posprzątać, by prana mogła swobodnie przepływać przez nasze ciało i życie. A czym jest prana? Prana to boskie tchnienie, albo inaczej – energia witalna, która zasila wszystko, co żywe. Jest źródłem każdego ruchu i kontroluje funkcje życiowe. Zarządza oddechem, trawieniem, przepływem krwi, wydalaniem, zdrowieniem, wzrastaniem. Prana to życie i wiosną robimy na nie miejsce zawsze wtedy, gdy rozmawiamy ze sobą zamiast siedzieć z nosem w telefonie, jemy świeże, wysokowibracyjne jedzenie (żeby lepiej to zrozumieć, porównaj kiełki i głęboko mrożoną, przetworzoną, przetrzymywaną miesiącami żywność, na przykład nuggetsy z kurczaka), wpuszczamy rześkie powietrze do domu, a zamiast biegać na bieżni, idziemy do parku i łączymy się z naturą.

Jesień i zima służyły odpoczynkowi, głębokiej regeneracji i zatrzymaniu, wiosna z kolei pcha nas w objęcia życia. Zachęca do ruchu i działania. Rośliny wschodzą, zwierzęta budzą się ze snu, ptaki zaczynają śpiewać, a wiewiórki urządzają sobie zaloty, pędząc dzikimi susami po gałązkach drzew. Marzec może jeszcze przypominać zimę, ale ziemia w środku już drży, wszystko jest inaczej. Aby pozwolić pranie poruszyć zimowe zastoje, musimy właśnie teraz zabrać się do sprzątania.

Porządki w domu i emocjach

Nie chcę wchodzić w kompetencje osób, które uczą, jak skutecznie pozbywać się klamotów i organizować własną przestrzeń. Pragnę skupić się na emocjonalnym aspekcie sprzątania swojego domu. Nic nie zdarza się przypadkiem, a na pewno nie potrzeba wiosennych porządków, która przypada właśnie na sezon kaphy.

Każda dosza ma swoje wady i zalety. Porusza się po osi, na której moglibyśmy zaznaczyć trzy punkty. Nazywamy je gunami i mogą one dotyczyć zarówno ciała, jak i ducha. W sanskrycie nazywają się one tamas, radżas oraz sattwa. W tamasie dosza jest najbardziej zaburzona, w radżasie jest we względnym zdrowiu (choć przebywanie w tym stanie zbyt długo wyeksploatuje ją i przesunie do tamasu), z kolei w sattwie mankamenty doszy są otoczone opieką, dzięki czemu jej zalety mogą błyszczeć. Kapha, będąca teraz w swojej szczytowej formie (sattwa), to archetypiczna karmicielka. Oaza spokoju, która hojnie obdarowuje dobrami i uczuciami swoich bliskich, stanowi dla nich oparcie. Jest zadowolona, trudno wyprowadzić ją z równowagi. Kapha ma zasoby i lubi się nimi dzielić, jest trochę jak mama, najlepsza, jaką możemy sobie wyobrazić. Łatwo jest być sobą przy serdecznej, lojalnej i łagodnej kaphie. Wystarczy jednak, że poczuje się gorzej. Wtedy staje się materialistyczna. Zamyka się na innych i gra wyłącznie do własnej bramki. Taka kapha popada w nadmierny sentymentalizm i zaczyna gromadzić.

Kapha w radżasie na poziomie ciała gromadzi tłuszcz, wodę, łój, śluz, a na poziomie związanym z emocjami – przydasie, przedmioty, pieniądze. Wówczas rutyna i rytm, które są kluczowe dla dobrostanu vaty, dla kaphy stają się więzieniem, w którym sama się zamyka. Może stać się konserwatywna, skąpa i rozlazła. Te wszystkie przedmioty, podtrzymywane od lat relacje kumulują się i tworzą zastoje. Kapha nie może się odważyć i ruszyć z miejsca, ma trudności z podejmowaniem decyzji. W tamasie, najgorszym punkcie na osi, popada w letarg i depresję. Każda dosza w tamasie czuje się bardzo źle, to naturalne, wszystkie doświadczają tego jednak na swój sposób. Każdą doszę mogą zaburzyć warunki czy styl życia lub pora roku. Wiosna jest idealnym momentem, by się zredukować.

Ruszenie materii może przynieść wiele korzyści. Pozbywanie się przedmiotów, porządkowanie przestrzeni daje oddech i pozwala myśleć jaśniej. W posprzątanym mieszkaniu rzeczywiście żyje się lżej. Jednak tym, co sprawia, że niektórzy naukę sprzątania zamienili w milionowy biznes, jest nasza potrzeba uporządkowania głowy i emocji. Czy tego chcemy, czy nie – rzeczy wiele o nas mówią. Ubrań nie kupujemy po to, aby chroniły nas przed warunkami atmosferycznymi, a kubka, aby pić z niego napój. Rzeczy mają być przede wszystkim ładne i nas wyrażać. Zawsze z rozbawieniem wracam pamięcią do sceny w filmie _Diabeł ubiera się u Prady_, gdzie redaktorka naczelna poczytnego magazynu wyjaśnia swojej asystentce, że jej modowa ignorancja w rzeczywistości nie jest ignorancją, a szeregiem decyzji dokonywanych przez przemysł modowy w jej imieniu. Przedmioty, którymi się otaczamy, ubrania czy książki są wizualnym kodem dla innych. Przekazują komunikat, zanim sami zdążymy się odezwać. Niektórzy kreują treść tej informacji świadomie, inni pozwalają mówić za siebie swojej podświadomości, a jeszcze inni… nie potrafią puścić przeszłości. W przydasiach i nieużywanych przedmiotach nie zawsze chodzi przecież o poczucie braku i niemożność pozyskania w przyszłości raz utraconego zasobu (choć to ciekawy trop i z pewnością warto mu się przyjrzeć). Problem często polega na tym, że nie potrafimy się uwolnić od własnych wcieleń czy też form rozwoju, którymi już nie jesteśmy. To może być rola żony, którą symbolizuje przechowywana od lat biała suknia, odznaka z czasów harcerstwa, pamiątka z festiwalu muzycznego, choć na ostatnim było się przeszło dekadę temu, pierścionek od pierwszej wielkiej miłości czy sweter odziedziczony po przyjaciółce z liceum.

Na potrzeby tego rozdziału przeczytałam chyba najpopularniejszą książkę o porządkach, która ponoć odmieniła życie tysięcy ludzi na świecie. Chodzi oczywiście o _Magię sprzątania_ Marie Kondo. Wprawdzie nie zrobiła na mnie dużego wrażenia i miałam poczucie, że złote myśli Konmari można by zawrzeć w jednym artykule, znalazłam jednak w tej książce kilka ciekawych spostrzeżeń, a także ajurwedyjskie podejście.

Marie Kondo najczęściej jest kojarzona z pytaniem odnoszącym się do rzeczy, które brzmi: „Czy to sprawia ci radość?”. Przez długi czas wydawało mi się, że to bardzo radykalne podejście, bo czy naprawdę tarka do warzyw, deska do prasowania lub szczotka klozetowa sprawiają mi radość? Nie, ale są mi potrzebne. Jeśli jednak spojrzę na rzeczy, które nie spełniają roli przedmiotu ściśle funkcjonalnego, to pytanie wydaje się zasadne. Czy one sprawiają mi radość? A może sprawiały ją mojemu przeszłemu wcieleniu? Licealistce, świeżo upieczonej narzeczonej, singielce, uczennicy, kochanej córce. Wyniosłam z tej lektury przekonanie, że rola przedmiotów jest inna, niż nam się wydaje. Książka, która odegrała ważną rolę w moim życiu, spełniła już swoje zadanie, nie musi więc stać na półce. Podobnie wazon, tomik poezji, kartka z życzeniami czy ulubiony niegdyś kubek, na które patrzę z sentymentem. Z wielką ulgą przyjęłam słowa Kondo mówiące o tym, że przedmioty są tylko posłańcami. Część z nich wykonała już swoje zadanie i nie jestem zobligowana do przetrzymywania ich w domu.

Każdy ma inną słabość. Moją są ubrania i książki. A przecież nawet książki, których dziś już dobrze nie pamiętam, do których nie zaglądam (choć przetrzymuję je właśnie po to, żeby do nich wrócić), stworzyły mnie taką, jaka jestem. Były podwalinami mojej wrażliwości, zasobu słów, żywej wyobraźni. Prezent, który kiedyś bardzo cieszył, dziś może cieszyć kogoś innego. Coś, co kiedyś było bardzo moje, dziś może do mnie nie pasować, bo jestem zupełnie inna. Zaskoczyła mnie refleksja, która przyszła mi do głowy jakiś czas temu, że o wiele łatwiej odpuszczam znajomości, gdy drogi się rozchodzą, ale czuję się zobligowana do przechowywania niemal wszystkich przedmiotów, które na jakimś etapie mojego życia były mi drogie. To bardzo w stylu kaphy – nie móc rozstać się z przedmiotami, wspomnieniami czy wizerunkiem siebie z dawnych lat.

Konmari pisze także o obdarzaniu przedmiotów pewną wdzięcznością. Sama lubię myśleć, że zanim jakaś rzecz do mnie trafiła, przeszła długą drogę. Ktoś musiał ją zaprojektować, a następnie pozyskać odpowiedni materiał i wykonać. Takie myślenie sprawia, że nabieramy do przedmiotów szacunku i nie mnożymy ich ponad miarę. A jednocześnie powoduje, że trudno nam się pozbyć tych, które już mamy. Dlatego niespecjalnie lubię dostawać kolejne rzeczy w prezencie. Wierzę, że przedmioty, których często używamy i które obdarzamy uczuciami, przenikają naszą energią. Z zadowoleniem i wdzięcznością myślę o swoich butach, torebce, siatce na zakupy, ulubionym kubku i tym samym kalendarzu, który kupuję od lat. Ku uciesze znajomych lubię też chwalić na głos posiadane przeze mnie sprzęty domowe ułatwiające mi funkcjonowanie. Daleko mi do Konmari, która codziennie wypakowuje swoją torebkę, by ta mogła odpocząć, lub w konkretny sposób zwija skarpetki, by nie poczuły się urażone, że po ciężkiej pracy w ciemnym bucie muszą jeszcze męczyć się, zwinięte w rolkę. Lubię jednak myśleć o przedmiotach mojej codzienności jako luksusie, przywileju i czymś, co zasługuje na bycie zauważonym. Co ciekawe, ajurweda odradza korzystanie z przedmiotów po kimś, zwłaszcza butów i ubrań. Grozi to przejęciem czyjegoś losu lub osobistej energii, która mogłaby wpłynąć na nas i nasze zdrowie. Oczywiście wyjątek robi dla ubrań świętych. Trochę kojarzy mi się to z dewocjonaliami i drzazgami z krzyża pańskiego i choć nie unikam przedmiotów z drugiej ręki, a wręcz kocham pchle targi i używane ubrania, zawsze myślę o tym komponencie cudzego losu związanego z przedmiotami.

Jeśli mówimy o świadomym tworzeniu przestrzeni nie tylko pod kątem wizualnym, ale również energetycznym, nie sposób nie wspomnieć o trzeciej myśli Marie Kondo, według której należy kreować przestrzeń dla takiej wersji siebie, jaką chcemy być, a nie tej z przeszłości. O ile nie warto podchodzić do tej rady zbyt dosłownie – nie chcemy przecież słomianego zapału vaty, która kupi cały ekwipunek sportowy, zanim zacznie trenować (i często na zakupach poprzestanie), czy zaaranżuje przestrzeń w sposób, w który nigdy jej nie wykorzysta – o tyle bardzo trafia do mnie myśl, aby nie tylko przestrzeń, ale i życie układać zgodnie z tym, czego jeszcze chcemy doświadczyć, kim chcemy być. W ostateczności: z myślą o niespodziance, którą przyniesie nam los. Nie ma nic gorszego niż zamykanie się w mauzoleum dawnej wersji siebie i życie w tym dusznym więzieniu. I choć wydawać by się mogło, że to tylko przedmioty, to przecież doskonale wiemy, że są one materialną reprezentacją czegoś więcej: kultywowanych nawyków, rytuałów, drobnych przyzwyczajeń, znajomości. Sprzątanie pozwala oczyścić naszą najbliższą przestrzeń, ale jeśli podejdziemy do niego z refleksją, może stać się dodatkowo okazją do głębszych przemyśleń. Zima była wspaniałym czasem na świadome przeżywanie żałoby, smutku, różnych małych odsłon śmierci. Wiosna to początek. Warto posprzątać, spojrzeć z dystansu, namyślić się.

Od lat jestem wielbicielką książki _Sztuka prostoty_ autorstwa Dominique Loreau i szczerze ci ją polecam. Znajdziesz tam wiele rad dotyczących pozbywania się zbędnych przedmiotów i świadomego dobierania tych, które mają szczególne znaczenie. Sama jako osoba niepozbawiona dużej dozy kaphy nie będę się na ten temat wymądrzać, za to zostawię listę pytań, które pomogą ci zajrzeć w głąb siebie. Ja najbardziej lubię notować odpowiedzi na tego typu pytania w notesie. Pisz bez autocenzury wszystko, co przychodzi ci do głowy. Powodzenia!

Czy gromadzę śmieci, bo traktuję wszelkie zasoby jako bogactwo?

Czy przechowuję rzeczy, które pochodzą z mojej przeszłości i odzwierciedlają mnie z tamtego czasu, czy raczej stwarzam przestrzeń do życia, pracy, miłości dla siebie dziś i w przyszłości?

Czy czuję strach przed pustką?

Czy wybieranie, kupowanie, konserwowanie, wymienianie i pozbywanie się rzeczy jest moim sposobem na zajmowanie sobie czasu, bo boję się pustki lub konfrontacji z jakimiś przemyśleniami lub przeżyciami?

Czy właśnie przedmioty i wspomnienia chcę uczynić treścią swojego życia?

Czy to, co posiadam, sprawia mi radość i zwiększa komfort mojego życia?

Czego jeszcze nie chcę lub nie umiem puścić?

Co pożegnam tej wiosny?

Na co zrobię miejsce?

Porządki w ciele, czyli rzecz o ama

W naszych domach lub szafach może rządzić chaos. Tu zwinięte w kłębek ubrania, tam szuflada pełna przydasiów, skarpetka bez pary i na granicy przetarcia, drobne monety, wybrudzone buty. A po czym poznać bałagan w ciele? Co je zanieczyszcza? Śmieci w ajurwedzie noszą nazwę ama. Można odnieść wrażenie, że tajemnicza ama jest przyczyną wszelkiego nieszczęścia: od chorych stawów przez spadki odporności aż po naprawdę ciężkie choroby nowotworowe. Czym jest zatem ama? Często tłumaczy się to słowo jako toksyny, co rodzi wiele pytań. Cóż to znowu za toksyny? Przecież ciało samo się oczyszcza! Spróbujmy więc inaczej. Ama to zastoje i śmieci, których nie powinno być w zdrowym ciele. Zdrowe ciało jest zorganizowane, przepływa przez nie prana, a procesy w nim zachodzące są płynne. Ama wszystko to zaburza, wprowadza nieporządek. Podobnie jak przypadkowe ubrania w twojej szafie czy gumki recepturki pochowane w dziwnych miejscach w domu. Energia utyka.

Ama to na przykład nalot na języku, cholesterol zatykający żyły, flegma gromadząca się w gardle czy płucach, niestrawione resztki jedzenia w jelitach. Odnosi się ona do pojęć takich jak „nieugotowany” czy właśnie „niestrawiony”. I to jest pierwsza bardzo ważna wskazówka. Według ajurwedy zdrowie zaczyna się od agni – ognia trawiennego, inaczej możliwości dobrego trawienia. Mówimy tu przede wszystkim o trawieniu pokarmu, które odbywa się w ustach i żołądku, ale nie tylko. Agni to również nasz intelekt – sprawia, że jesteśmy w stanie strawić informacje czy wrażenia zmysłowe i metabolizować je odpowiednio w wiedzę lub mądrość. Zatem pojęcie ama będzie się nie tylko odnosiło do tego, co z powodu zaburzonego agni nie mogło zostać dobrze strawione, ale również mówiło o nadmiarze emocji czy bodźców, których nie możemy dobrze metabolizować. To wszystko brzmi jak komunały, ale wbrew pozorom dbanie o siebie jest często proste i tanie. Dobre trawienie pokarmów jest nam gwarantowane przez dobrane do naszej doszy i sezonu pożywienie jedzone o konkretnych porach i odpowiednio łączone oraz przyprawione. Z kolei o dobrym trawieniu bodźców zmysłowych decyduje ich ograniczenie i zdrowy, regenerujący sen, szczególnie w nocy, kiedy mózg ma szansę poukładać sobie informacje i oczyścić się z nich, produkując sny i na swój sposób owe zmysłowe wrażenia trawiąc. To także metabolizowanie emocji poprzez przebaczenie, asertywność, pracę z ciałem – wszystko, co sprawia, że umiesz je poczuć, zamiast wekować w komórkach ciała na później. Najlepsza wskazówka w sprawie redukcji ama? Ogranicz bodźce, hałas, zadania, odpowiedzialność, znajomości, media społecznościowe. Daj sobie przestrzeń – w naturze i pomiędzy posiłkami. Daj sobie czas na strawienie jedzenia i bodźców. Daj sobie bliskość, jakościowe relacje. Zachowaj to, co ważne, resztę odpuść. Naucz się technik oddechowych, dotleń swoje ciało, porusz limfę, przewietrz mieszkanie. Usuń niepotrzebne przedmioty. Wycisz codzienny zgiełk.

Ama w ciele możemy redukować za pomocą różnych sposobów, na przykład poprzez szczotkowanie ciała na sucho, czyszczenie języka, nawadnianie się i odpowiednie odżywianie. Jeśli jednak jest w nas za dużo ama, ajurweda zaleca panczakarmę. To terapia, którą odbywa się wyłącznie pod okiem specjalisty. Ty możesz zacząć małymi kroczkami, na przykład od jednodniowej monodiety, którą warto stosować raz w tygodniu. Polega ona na jedzeniu kitchari – lekkostrawnego dania złożonego z ryżu i łuskanej, przepołowionej fasolki mung, ghee oraz przypraw. Kitchari daje ciału przestrzeń na zregenerowanie ognia trawiennego. Przy okazji miło mieć jeden dzień w tygodniu, kiedy nie trzeba wymyślać jadłospisu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: